rozdział 1
Mam do powiedzenia tylko tyle:
WESOŁYCH ŚWIĄT!
♡ ♡ ♡
wtorek, 13.09.2016 r.
Taehyung
Życie jest naprawdę przyjemne, gdy robi się to, co się lubi z osobami, które się kocha.
Nazywam się Kim Taehyung i razem z Jung Hoseok'iem już od dwóch lat prowadzę kwiaciarnię. I jest super! Wszyscy mówili mi, że to będzie niewypał, ale nie zraziło mnie to i z pomocą hyung'a spełniłem moje marzenie. Od tamtej pory mogę z radością spędzać czas wśród pięknych roślin, ciesząc nimi oczy każdego dnia.
No, akurat moje patrzałki mogą obserwować nie tylko kwiaty, bo Hobi hyung na pewno zalicza się do jednej z atrakcyjniejszych części nie tylko naszego sklepu, ale także mojego życia. Jestem od dawna w nim zakochany, ale jakoś... Nie powiedziałem mu tego wprost. Jednak wydaje mi się, że to dość oczywiste, że jesteśmy razem. W końcu mieszkamy pod jednym dachem od momentu ukończenia przeze mnie liceum i wszystko robimy wspólnie. Więc chyba mogę nazywać się jego chłopakiem... A to, że się nie całujemy... To dlatego, że jestem nieśmiały! Hyung na pewno też mnie kocha tak mocno, jak ja jego! Zawsze mi to powtarza, gdy zrobię coś głupiego, jak na przykład rozsypanie worka ziemi do kwiatków. Śmieje się wtedy i powtarza ,,Taehyungie, jak ja cię kocham za takie akcje". Jestem z nim bardzo szczęśliwy!
Tego dnia starszy musiał skomponować jakiś ładny bukiet ślubny, który miał być odebrany już za pięć godzin. Ale nadal nie było widać kuriera, który powinien przynieść paczkę ze wstążkami i perełkami! A jeśli się spóźni?! Przecież panna młoda będzie bardzo smutna! Tak być nie może! Zresztą nie tylko on miał teraz problem. Zapodziałem gdzieś moje kredki, które były mi potrzebne do zaprojektowania nowych kompozycji kwiatowych do dekoracji sal konferencyjnych. I jak ja mam to zrobić bez moich pasteli?!
- Hyungie, widziałeś moje bazgrolniki?
- Tak Taehyungie, w doniczce przy oknie.
Pobiegłem tam zadowolony znajdując moją zgubę. Akurat, gdy wracałem, dzwoneczek przy drzwiach się poruszył, co oznaczało przybycie nowego klienta. Jednak charakterystyczna czapka z daszkiem i polar szybko powiedziały mi, z kim mamy do czynienia.
- Cześć! - zawołałem przyjaźnie do chłopaka, który podszedł do lady z wielką paczką. Hyung zaciekawiony podniósł się zza lady z kilkoma liśćmi w ręku i spojrzał na kuriera. Przez chwilę miałem wrażenie, że obu ich zamurowało. Zdziwiony pomachałem ręką przed oczami Hobi'ego.
- Hyungie, wszystko w porządku?
- Hm? A tak, tak. Cześć. - Mój ukochany uśmiechnął się przyjaźnie do obcego. - Widzę, że przybył mój rycerz na białym koniu z odsieczą - zażartował, sięgając po pudełko. Przewróciłem na to oczami. Przecież to on wygląda jak koń. Przystojny, bo przystojny, ale nadal to mój kucyponek. - Uratowałeś mi życie, mogę zabrać się do roboty. Gdzie mam podpisać?
Jimin
Po przeprowadzce do Seulu starałem się pogodzić pracę z nauką, wspierając w tym samym czasie swojego brata. To dla niego opuściliśmy Busan, poświęcając całkowicie dążeniu do spełnienia jego największego marzenia. Rodzice od samego początku jego deklaracji o chęci zostania idolem wysyłali go na szkolenia, dodatkowe zajęcia i kursy w Ameryce, aby w wieku piętnastu lat udał się ze mną na przesłuchanie do Big Hit, a po dwóch latach treningów zadebiutował na naszym rynku muzycznym. Byłem z niego dumny, bo Jeonggukie naprawdę miał talent. Nie tylko wokalny, ale i taneczny, kompozycyjny, malarski oraz aktorski, nie wspominając już o graniu na pianinie czy gitarze, którego również uczył się od wielu lat. Wspierałem go w miarę możliwości, starając się nim opiekować i kochać, jeśli tylko mi na to pozwalał.
Przez ciężki charakter Jeonggukie'ego nieraz potrafiłem podupaść na zdrowiu. Choć w pełni go rozumiałem, bo niestety miał stresującą pracę, czasami nie mogąc powstrzymać niektórych komentarzy. Nadal było mi trochę przykro po porannej kłótni, którą młodszy zakończył słowami krążącymi mi po głowie przez następne kilka godzin. To prawda, mieszkałem z nim i to on płacił większą część naszego czynszu, jednak starałem się jak mogłem, pracując nie tylko na tygodniu, po zajęciach jako kurier, a również w weekendy, zazwyczaj odpuszczając sobie jakiekolwiek imprezy.
Nadal gubiłem się z niektórymi adresami przy dostarczaniu paczek, a przez dodatkowe roztargnienie prawie zapomniałem zaciągnąć ręcznego w tym wiekowym aucie, o mało nie nabawiając się jeszcze więcej kłopotów.
Jimin, skup się już, zostaw problemy na później.
Poprawiłem czapkę na głowie, wyciągając odpowiednią paczkę i od razu kierując się do kwiaciarni, do której miałem ją dostarczyć. Przybrałem na twarz ciepły uśmiech, nie tylko przez standardowe procedury, a także chęć zarażania nim innych oraz poprawienia im humoru.
Po przekroczeniu wejścia do miło pachnącego wnętrza kwiaciarni, od razu podszedłem do lady, witając się z młodym chłopakiem, chcąc mu już wręczyć zamówioną paczkę. Niestety, moje oczy szybko odnalazły drugiego osobnika, wyłaniającego się nagle zza lady, by swoim spojrzeniem, uśmiechem oraz niezwykłą, pozytywną aurą, przyprawić mnie o szybsze bicie serce.
Ale przecież...
Spuściłem zaraz wzrok, nie rozumiejąc tej sytuacji i poprawiając swoją czapkę, aby ukryć choć trochę te piekące mnie policzki, które z blond włosami i białym nakryciem głowy na pewno uwydatniały się na tle całej mojej twarzy.
- Tutaj, proszę pana – powiedziałem, nie mogąc ponownie spojrzeć mu w oczy, a po prostu wręczając odpowiednią dokumentację, łapiąc się na tym, że mój wzrok zawiesił się na jego nazwisku i imieniu.
Jung Hoseok...
Nie, co ty robisz, Jimin? To tylko przypadkowa osoba, spotkana w przypadkowym miejscu!
- Dziękuję – dodałem, gdy na papierze widniał już podpis Jung Hoseok'a. Mój umysł jakoś nie pozwolił mi ot tak opuścić tego pomieszczenia, nawet jeśli musiałem dostarczyć następne paczki.
Jednak nie byłem w stanie zwrócić się ponownie zapewne do właściciela kwiaciarni, posyłając uśmiech do jego... pomocnika jak mniemam.
- Pierwszy raz spotykam się z tak pięknym połączeniem zapachów przy tylu różnych kwiatach – zauważyłem, nie mając problemów ze złapaniem kontaktu wzrokowego z różowowłosym chłopakiem, kiedy obecność szatyna nadal działała na mnie w niepokojący sposób. – Niesamowite. – Rozejrzałem się po pomieszczeniu, zbierając powoli do wyjścia, choć jakaś siła kazała mi tutaj zostać.
Hoseok
Nigdy nie sądziłem, że coś może odwieść mnie od spełnienia mojego marzenia o tańczeniu. Od małego tylko tego pragnąłem. Może nie na scenie z idolami, ale raczej na jakichś międzynarodowych konkursach.
Jednak wystarczyło jedno pytanie mojego młodszego przyjaciela, bym porzucił dla niego takie plany. Ten chłopak był dla mnie jak brat, kochałem go całym sercem, chcąc się nim opiekować i pomagać, gdy tego potrzebuje. Ale czy byłem nieszczęśliwy przez to, że pracowałem z młodszym w tak cudownym miejscu? Stanowczo nie. A dzisiaj chyba przyszedł ten kulminacyjny dzień, gdy wiedziałem, że gdybym nie był właśnie w tym miejscu, prawdopodobnie nigdy bym nie spotkał chłopaka, który w tej chwili stał po drugiej stronie lady.
Czułem się, jakby poraził mnie piorun na widok tych pięknych oczu, wystających spod czapki blond kosmyków i uroczej buzi. Musiałem jednak zachowywać się naturalnie, choć najchętniej rzuciłbym się na niego i wycałował każdy centymetr tego żywego cudu. Czułem, jak moje serce bije niespokojnie, rwąc się do niego. Jednak jedyne, co mogłem zrobić to odebrać zamówienie i podpisać się na posuniętej kartce, przytłoczony myślą, że prawdopodobnie widzę tego osobnika ostatni raz w życiu.
- Pięknie prawda? Hobi hyung ma naprawdę dobrego nosa do kwiatów - stwierdził Taehyung, o którego obecności na moment zapomniałem, marząc o tych hipnotyzujących oczach.
- Przesadzasz Taehyungie... To ty układasz wszystko w kwiaciarni.
- Ale to ty hyung zamawiasz kwiaty.
- Czyli to zasługa tylko i wyłącznie... hmmm... miłości? - zapytał kurier przerywając nam i zaśmiał się uroczo. - Wynikającej ze współpracy i na pewno uczuć wkładanych w prowadzenie takiej kwiaciarni - dodał szybko, jakby obawiał się złej interpretacji jego słów.
Ty jesteś dla mnie definicją miłości, Nieznajomy. - pomyślałem, zabierając się za rozpakowywanie pudełka.
- Tak! Masz rację! To na pewno dzięki miłości! - zawołał ucieszony Tae, przytulając się do mnie na chwilę. - Nasze kwiaty są jak nasze piękne dzieci!
Zaśmiałem się na to stwierdzenie nie przerywając pracy.
- Taehyungie, ale w takim razie obcinasz nogi naszym dzieciom.
- Jak to? - zapytał zdezorientowany, a ja mu cierpliwie wytłumaczyłem mój tok myślenia.
- Gdy robisz bukiety, obcinasz łodygi.
Kim zrobił wielkie oczy i przyłożył dłonie do policzków.
- O NIE! JESTEM DZIECIOBÓJCĄ!
- Oj głupiutki Taehyungie... - Ze śmiechem pogładziłem jego włosy, wiedząc, że to potrafi go zawsze uspokoić i odsunąć od dziwnych myśli, które krążą mu pod czupryną.
Przybysz również się zaśmiał, po czym ukłonił, dając nam do zrozumienia, że czas naszego rozstania jest coraz bliższy.
- Mam nadzieję, że będę miał jeszcze okazję dostarczyć tutaj... ubranka dla waszych dzieci? - zapytał wesoło, odwracając się już. - Miłego dnia!
Patrzyłem jak chłopak odchodzi, mając wielką ochotę go zatrzymać. Otwierałem już usta, by go powstrzymać, gdy nagle kurier wyłożył się jak długi na podłodze, zahaczając o prawdopodobnie niezauważony stopień. Nie myśląc za wiele przeskoczyłem nad ladą, biegnąc już do niego, by pomóc mu wstać.
- Nic ci nie jest?
- Nie, wszystko w porządku. Przepraszam... i dziękuję - powiedział cicho, uciekając ode mnie wzrokiem widocznie zmieszany, starając się ukryć jedną z dłoni w rękawie.
Natychmiast złapałem go za nią i odsłoniłem materiał, zauważając niewielką ranę.
- Trzeba to opatrzyć - zdecydowałem, nie mogąc pozwolić mu na takie odejście. - Przepraszam - dodałem, łapiąc go na ręce, by przenieść na moje ulubione krzesło przy wystawie, gdzie w czasie przerwy siadałem z kawą i posiłkiem.
Tae zaraz podbiegł do nas z apteczką, a ja zabrałem się do pracy.
- To niewielka rana... Naprawdę nie chcę zajmować państwu czasu... - powiedział cicho, gdy oczyszczałem jego ranę i chciał cofnąć tę malutką rączkę, jednak przytrzymałem ją. - Przepraszam...
- Po prostu siedź - poprosiłem łagodnie, posyłając mu przy tym uśmiech, rozkoszując się widokiem zarumienionych policzków. - I możesz mi mówić Hoseok - dodałem, licząc na to, że dzięki temu poznam chociaż imię tego ślicznego słonka.
- A mi Taehyung! - wciął się młodszy, zwracając na siebie naszą uwagę. - Jestem z rocznika 95, a hyung z 94!
- Ji-Jimin... również rocznik 95, który poznał dziś dwóch wspaniałych aniołów - powiedział trochę nieśmiało, uśmiechając się bardziej do Tae, niż do mnie. Chyba nie przypadłem mu do gustu...
- Gotowe - zakomunikowałem po kilku minutach ciszy, podczas których Tae kręcił się przy kwiatach, a Jimin siedział grzecznie ze spuszczoną głową. - Uważaj na siebie Jiminnie - dodałem, sięgając zaraz po tym do znajdującego się w pobliskim wazonie bukietu róż, skąd wyjąłem jedną z nich i podałem mu. - Chyba tylko tyle mogę ci ofiarować na pocieszenie.
Policzki kurier znowu zapłonęły czerwienią, tym razem dużo intensywniejszą. Wziął ode mnie kwiat, trochę niepewnie i nieufnie.
- Dziękuję, hyung. Ale to ja powinienem wam się jakoś odwdzięczyć... I jeszcze raz... przepraszam za zamieszanie.
Chłopak zsunął rękaw i wstał, kłaniając się kilkakrotnie mi i Tae, po czym uciekł w stronę wyjścia. Tym razem nie upadł, a na odchodnym ponownie życzył nam miłego dnia, dziękował i przepraszał. Wspomniał jeszcze o odwdzięczeniu się ,,tak wspaniałym braciom", jak nas nazwał i zniknął już z pomieszczenia, zabierając ze sobą całe światło, które promieniowało od niego w tym pomieszczeniu. Czułem, jak moje serce już tęskni za uroczym Jimin'em.
- Bracia? - zapytał zdziwiony Tae podchodząc do mnie. - Dlaczego bracia?
- Nie mam pojęcia Taehyungie - powiedziałem cicho, odwracając się już w stronę lady, gdzie czekał na mnie karton. - Muszę przygotować bukiet! - przypomniałem sobie, zabierając się szybko do pracy. Tę kompozycję dla panny młodej tworzyłem z myślą o blondwłosym kurierze, który mógł teraz dla mnie dostarczać szczęście tylko ponownymi odwiedzinami.
Jimin
Sytuacja z kwiaciarni jeszcze na długo pozostawiła szeroki uśmiech na mojej twarzy. Nie mogłem nacieszyć się otrzymanym prezentem, jeżdżąc z nim przez resztę dnia i raz na jakiś czas sprawdzając jego zapach.
Było mi głupio przez to przewrócenie, szczególnie, gdy do mojego umysłu powracało wspomnienie z przeniesienia mnie przez Jung Hoseok'a. Wiedziałem, że nie jestem chudy, o czym zresztą Jeonggukie stale mi przypominał, dlatego po całym tym wydarzeniu, miałem niekiedy ochotę zapaść się pod ziemię.
Powrót do mieszkania wcale mi niczego nie ułatwiał, bo po szybkim zjedzeniu niewielkiego posiłku i wylądowaniu na łóżku, nadal nie mogłem oderwać wzroku od czerwonej róży.
- Przypadkowa osoba, przypadkowe miejsce – wyszeptałem do siebie, jakby chcąc się upewnić, że to nic dla mnie nie znaczyło. Choć szeroki uśmiech, po ponownym zaciągnięciu się zapachem kwiatu, przekonywał mnie coraz bardziej do szybkiego powrotu do miejsca, w którym poznałem Jung Hoseok'a.
- Co robisz? Kompletnie zgłupiałeś? – To głos brata oderwał mnie od mojego zajęcia, zmuszając do przełożenia róży obok siebie, tak aby nie drażniła jego oczu.
Srebrnowłosy chłopak zdecydowanie był tym przystojniejszym z naszej dwójki. Nawet kiedy zmywał makijaż po nagraniach czy występach, wyglądał idealnie, utrzymując odpowiednie proporcje ciała, przestrzegając diet, regularnie ćwicząc i nie pozwalając sobie na odstępstwa od tak ustalonego trybu życia.
Młodszy łatwo wyrwał ode mnie trzymany kwiat i nawet jeśli protestowałem, Jeongguk był silniejszy, zaraz popychając mnie z powrotem na łóżko.
- Chcesz go komuś dać? Nie stać cię na coś lepszego? – zapytał, oglądając go i prychając, gdy moje ręce uwięził w zależnym uścisku, z którego nigdy nie miałem siły się uwalniać. I nawet jeśli natrafił na uszkodzone miejsce, po prostu zacisnąłem zęby, nie chcąc dodatkowo, by dowiedział się o moim wypadku.
- To prezent, Jeonggukie... Proszę, oddaj – wyszeptałem, czując jak pomimo starań do moich oczu napływają łzy.
- No naprawdę... będziesz ryczał, bo dotknąłem twojego kwiatka. Powinieneś ryczeć widząc swoje odbicie w lustrze...
Te komentarze zawsze najbardziej do mnie trafiały. Wszystkie jego słowa zdążyły już sprawić, że całkowicie zrozumiałem dlaczego Jennie mnie zostawiła. A jednak za każdym razem spuszczałem głowę i reagowałem w taki sam sposób, pozwalając łzom spłynąć po moich policzkach.
- Ehh... idę do studia. Możesz skorzystać z sali ćwiczeń. Najlepiej, żebyś zrezygnował ze snu i zrzucił w końcu ten tłuszcz – dodał, odrzucając już moje ręce i upuszczając różę na podłogę.
Moją jedyną reakcją było jej szybkie podniesienie i przytulenie do klatki piersiowej. Nie zwracałem uwagi na kolce, ciesząc się, że pozwolił mi ją zachować i nadal mogę posiadać przedmiot, przypominający mi te brązowe oczy, tak bardzo mnie onieśmielające.
Nie chciałem zbyt długo płakać, zaraz stosując do zaleceń Jeonggukie'ego i lądując na jego sali, będącej częścią tego apartamentu, aby przez całą noc, pomimo zmęczenia i uczucia głodu, doskonalić układy ćwiczone na zajęciach. Oczywiście dziękowałem mojej niezdarności uszkodzenia mi ręki, a nie nogi, przez którą nie mógłbym chodzić na większość zajęć.
czwartek, 15.09.2016 r. (dwa dni później)
Somi
Przygoda jako I.O.I. tak samo szybko jak się zaczęła, tak samo szybko się niestety kończyła. Razem z moimi unnie miałyśmy ostatni już powrót na scenę, a potem wrócimy do naszych treningów w wytwórniach. Szkoda mi tego. Bardzo kocham pozostałe członkinie I.O.I., nawet jeśli czasem się ścieramy przez różnice poglądów na temat naszych wytwórni.
Tego dnia czekało nas nagranie w Cultwo Show. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie ON - Jeon Jeongguk.
Odkąd dziewczyny się dowiedziały, że idol będzie w programie, nie było żadnego innego tematu do omówienia. Każda z nas bardzo chciała go spotkać. I teraz miałyśmy ku temu okazję. To takie ekscytujące! Nawet stojąc blisko niego starałam się jak najciszej oddychać by mu nie przeszkadzać.
Jednak punktem kulminacyjnym całego tego wydarzenia było pytanie prowadzącego skierowane do Jeon'a, z zapytaniem: ,,Która z dziewcząt z I.O.I jest według ciebie najładniejsza?"
- Czy to będzie dziwne jeśli powiem, że znam wszystkie sto jeden dziewczyn z Produce 101, a i tak od początku kibicowałem Jeon Somi? Może to przez tak piękne nazwisko, nie wiem...
Słysząc to poczułam, że moje serce wali jak szalone z nerwów. W najśmielszych snach nie spodziewałam się, iż ktoś taki mógłby zwrócić na mnie uwagę. Ale może to tylko przypadek, albo wina wspólnego nazwiska...
Na tym jednak nie poprzestało, bo zaraz pytanie padło w moją stronę, chcąc wyciągnąć ze mnie opinię na temat idola. Dlatego tak jak mnie uczono, starałam się odpowiadać jak najbardziej dyplomatycznie, wspominając o tym, że bardzo mi się podoba głos mojego sunbaenim oraz podziwiam jego różnorodne talenty. I jeśli miałam nadzieję, że moja męka skończy się w tym miejscu - grubo się pomyliłam...
Będąc już w garderobie, wszystkie unnie dyskutowały o tym, jak przystojny jest Jeon, a przede wszystkim o tym, dlaczego wybrał małą maknae na ,,tę jedyną". Choć moim zdaniem to stanowczo za duże słowa. Nie włączałam się w dyskusję, siedząc grzecznie i nie przeszkadzając, a przede wszystkim ciesząc się z takiego obrotu spraw.
Ten spokój został przerwany przez pukanie do drzwi, a gdy manager zaprosił gościa do środka, w pomieszczeniu zapadła głucha cisza. W progu stał nie kto inny, tylko Jeon Jeongguk. W dodatku ze swoim albumem w ręce! Wszystkie zerwałyśmy się z miejsc, by go przywitać jak należy.
- Nie żartowałem z tym Produce 101, dziewczyny. No i przyszedłem tu pod pretekstem wręczenia albumu - powiedział, a zamiast podać prezent naszej liderce wręczył go... mi. Jego spojrzenie było... jakieś wyjątkowe. Jakby szeptał mi tajemnicę, którą mamy znać tylko my i nikt inny na świecie. Nawet dotknął mojej dłoni swoim palcem!
- Mogę zdjęcie? - zapytał wyjmując telefon, jednocześnie wyrywając mnie z transu, w który wpadłam.
- Ja... Ja... - zaczęłam się jąkać słysząc to, jednak nasza kochana Nayoung szturchnęła mnie, przywołując tym samym do porządku. No, mniej więcej, bo rumieńce ozdobiły moje policzki, a wzrok od razu uciekł na jakże fascynującą podłogę. - T... Tak, sunbaenim.
Chłopak zaczął coś majstrować przy swoim telefonie, zaraz po tym krzywiąc się i komentując cichym ,,ehh".
- Bardzo słabe światło tu macie. Na korytarzu na pewno jest lepsze. Mogę, prawda? - zapytał managera, wskazując na mnie, a po jego niepewnym kiwnięciu głową zostałam gestem dłoni zaproszona na zewnątrz, gdzie udałam się bez gadania.
Idol stanął pod jedną ze ścian, po czym zaczął coś sprawdzać w telefonie. Dopiero po chwili przysunął się bliżej, by ustawić do zdjęcia.
- Jeon Somi... Jeon Jeongguk... Przeznaczenie nadało nam takie same nazwiska. A przed przeznaczeniem nie wolno uciekać, Somi - powiedział, patrząc na obiektyw i dobierając odpowiedni kąt. - Jakie hasztagi mam dodać? ,,Śliczna Somi"? ,,Uwielbiam jej uśmiech"? ,,Powinniśmy słuchać przeznaczenia"?
Poczułam się bardzo niezręcznie przez to, co powiedział Jeon, ale starałam się uśmiechać do zdjęcia tak, jak uczyła nas pani Ah.
- To bardzo miłe sunbaenim, dziękuję. Ale powinnam już wracać do pozostałych...
Chłopak nagle złapał mnie za rękę, przez co o mało nie podskoczyłam przestraszona.
- Pierwsza strona jest tylko dla ciebie, Somi. Nie dziel się nią z nikim - powiedział, wskazując na wciąż trzymany przeze mnie album z jego ostatniego comebacku.
Chociaż planowałam uciec, w tym momencie stałam jak głupia i patrzyłam na chłopaka oczarowana. Mój idol ze mną rozmawia! O matko!
Jungkook sunbaenim przeniósł wzrok na moją dłoń i przykrył ją powoli swoją, gładząc delikatnie.
- Jesteś Golden, prawda? - spytał cicho.
- T... Tak sunbaenim.
- Nie mów tak na mnie. Możesz mówić ,,oppa". - Jeon puścił do mnie oczko, zostawiając już moją dłoń, a ja poczułam, jak moje oczy się powiększają ze zdumienia.
- O... Oppa?
- Jako Golden... lub moja dziewczyna, możesz tak mówić - powiedział z zadowolonym uśmieszkiem, a mi natychmiast włączyła się czerwona lampeczka w głowie, przez co cofnęłam się o krok, kłaniając delikatnie.
- Przepraszam sunbaenim, ale to chyba bardzo nieodpowiednie...
- Podałem tylko przykład, Somi. W końcu jesteś Golden, a każda moja fanka jest moją dziewczyną. Po prostu... zajrzyj na pierwszą stronę, dobrze? I nie stresuj się. Będę cię wspierał nawet kiedy I.O.I się rozpadną - powiedział całkiem swobodnie, a ja miałam ochotę strzelić sobie otwartą dłonią w czoło.
Za dużo sobie wyobrażasz głupia dziewczyno!
- Dziękuję sun... Jungkook oppa. - Uśmiechnęłam się delikatnie, przytulając do siebie album.
- Wracaj już do dziewczyn. Na pewno jeszcze się zobaczymy... na galach na przykład - zakomunikował, kłaniając, na co szybko odpowiedziałam tym samym, biegnąc już do pozostałych. Tuliłam do siebie mocno zdobycz, więc gdy zostałam otoczona przez pozostałe członkinie, nie pozwoliłam im zerknąć na tajemniczą pierwszą stronę. Sprawdziłam to sama, chowając się w kącie. Moim oczom ukazał się numer telefonu i krótka notka: ,,Zadzwoń/napisz. Jeśli tego nie zrobisz, nieśmiała Somi, przyjdę do JYP."
O nie... To się nie skończy dobrze...
Jungkook
Promocje z „Fall to the clouds" trwały w najlepsze. Byłem na tyle zajęty, by nie myśleć o tym co wyprawia Jimin, chcąc go choć trochę nauczyć funkcjonowania w tym świecie. Już wystarczy, że rodzice byli ostatnio ciągle zajęci i nie mogłem odwiedzić Busan nawet podczas wolnych dni. To nie wpływało zbyt dobrze na moje samopoczucie, ale nie dawałem tego po sobie poznać, jako idol będąc jak zwykle perfekcyjny, oczywiście trzymając się własnej definicji tego słowa.
Cultwo Show i I.O.I były moją sugestią. Chanwoo hyung i Taegyun hyung zaproponowali mi inny zespół, ale oznajmiłem, że nie mam zamiaru siedzieć tam z facetami, kiedy mogę z jakimiś dziewczynami, do tego tymi, które lubię. Wybicie się w świecie idoli dało mi wiele możliwości, między innymi przekonanie władz wyższych, że to akurat ta jedenastka ma ze mną siedzieć w jednym studiu. I.O.I niedługo się rozpadały i prowadzący często nie chcieli ich zapraszać właśnie z tego względu. Jednak dla Niej mogłem się zakręcić wokół odpowiednich osób, przekonując, że taki wywiad powinien mieć miejsce.
Plan zdążyłem ułożyć już dawno. Mniej więcej wiedziałem jaka jest Jeon Somi, dlatego nie spodziewałem się żadnych problemów. Choć czasami powinienem zwracać uwagę na granicę dobrego smaku, która zacierała się przy zbyt odważnym flircie. Somi była jeszcze dzieckiem, jednak nie wyobrażałem sobie lepszej kandydatki na moją przyszłą dziewczynę. Umiała gotować, nie była przesadnie niska, a za to śliczna, o ładnym głosie i dobrych umiejętnościach tanecznych. Uprawiała taekwondo, lubiła samotne spacery i co najważniejsze – lubiła MNIE. Jako Golden, czyli jedna z moich fanek, wskoczyła na najwyższą pozycję w moim życiu, oczywiście nie przebijając rodziny.
Kłamałem trochę z tą znajomością wszystkich stażystek z Produce 101, nie mając na to zbytnio czasu, ale przygotowując się z kilkunastoma nazwiskami, gdyby prowadzący postanowili mnie o to podpytać. Kłamałem odnośnie złego światła w garderobie dziewczyn, tylko w ten sposób mogąc wyciągnąć stamtąd Somi. I jak najbardziej kłamałem z galami, wiedząc, że zobaczymy się szybciej niż dziewczyna sądzi. Upatrzyłem sobie ją i nie miałem zamiaru odpuścić dopóki mi nie ulegnie. A prędzej czy później to robiły, najczęściej po prostu mnie zabawiając. Choć dla Jeon miałem inne „przeznaczenie". Za bardzo widziałem w niej osobę, która mogłaby stać się następną Sunyoung lub Jennie, czyli dziewczynami potrafiącymi na mnie jakkolwiek wpłynąć. O miłości nie mogłem już mówić, bo to uczucie zbyt szybko było zastępowane żalem i rozgoryczeniem.
Po pierwszej rozmowie z Somi, podczas nagrań i wieczornego koncertu, analizowałem jej zachowania i reakcje, oczekując, że jednak ta nieśmiała istota postanowi do mnie napisać, bo inaczej byłem gotów poświęcić wolną godzinę między aktywnościach, aby do niej przyjechać.
Na szczęście tuż po znalezieniu się w mieszkaniu i wylądowaniu na kanapie z jakąś małą porcją owsianki, mój telefon oznajmił przyjście SMS-a, którego zaraz odczytałem.
„Dobry wieczór Jungkook oppa. Piszę do Ciebie tak, jak prosiłeś (^▽^)☆"
- Dobrze, Somi, dobrze to zaczynasz – powiedziałem zadowolony, wiedząc, że mam ją już w garści.
„Już wsiadałem w samochód, Somi... Dobrze, że napisałaś :) Nie macie kontrolowanych telefonów?"
Oczywiście było to kolejne kłamstwo, choć tym razem równie niewinne jak ona.
„Zwykle wieczorami mamy do nich dostęp, ale w ciągu dnia już nie (┰ω┰)"
„Ale nie sprawdzają wam wiadomości? Wiem, że w SM tak bywa... o, już jestem namierzany, bo napisałem nazwę ich wytwórni :/"
Już mi wystarczy tych niespodzianek, które miałem po umawianiu się z Luną... Sooman chyba zdążył się zaprzyjaźnić ze mną i moimi pieniędzmi dzięki temu.
„Nie, raczej nie. Czy jest jakiś powód, dla którego miałam napisać oppa(・◇・) ?"
„Podobasz mi się Somi. Czy to jest wystarczający powód? :)"
Uśmiechnąłem się zadowolony, racząc kolejną łyżką jedzenia i czekając na jej odpowiedź... która przez dosłownie trzy minuty nie nadeszła. Moja krew już zdążyła zacząć wrzeć, a uśmiech zniknął, zamieniając go po prostu na zaciśnięcie zębów.
„Przepraszam oppa, ale chyba nie powinieneś tego mówić. Nawet jeśli bym chciałam, nie mogę się z nikim umawiać."
Głupie gadanie, Somi. Byłem trainne, wiem jak jest, a to nie SM.
„Znaczy się jeśli o to ci chodzi oppa, bo mogłam Cię źle zrozumieć!"
Wszystko dobrze rozumiesz, ale chyba nie pojmujesz, że nienawidzę takich gierek. Wiem, że mnie lubisz, więc dlaczego ze mną pogrywasz?
„JYP nie ma aż tak rygorystycznych zasad, Somi. Nie daj się prosić i wyjdź gdzieś ze mną. Nie graj proszę niedostępnej."
„Oppa, nie zrozum mnie źle. Naprawę podziwiam Cię jako artystę, masz przepiękny głos i wiele talentów, ale nie chcę się z Tobą umawiać. Przepraszam."
- Dlaczego znowu muszę trafiać na... ugh...
Westchnąłem, jeszcze nie rzucając tym telefonem, a rozważając jedynie porzucenie tego planu.
Jeongguk, nigdy się nie poddałeś, nawet z Jen, więc teraz też tego nie zrobisz.
„Yhymm, yhymmm... Dobranoc, Somi :)"
- I widzimy się jutro w JYP – dodałem zadowolony, odkładając już telefon i starając znaleźć lukę w grafiku, dzięki której będę mógł udać się do jej wytwórni, jak zwykle spotykając się najpierw z CEO i „wykupując" pakiet umożliwiający bezproblemowe umawianie z jego trainee.
Ale zaraz... nie wytłumaczyła mi dlaczego. Jeśli się boi, to wszystko jej wyjaśnię.
Znów pochwyciłem telefon, odkładając ponownie łyżkę i wybierając jej numer, który zapisałem jeszcze jako: „JS", bo ostrożności nigdy za wiele.
Poczekałem chwilę aż odbierze, niecierpliwiąc się już i ponownie doprowadzając na skraj wytrzymałości.
- T... Tak? – Gdy w końcu usłyszałem jej głos, przestałem zaciskać rękę na misce, chcąc nią rzucić przed siebie, a po prostu skupiając się na by nie pokazywać jej swojego niezadowolenia.
- Somiii – zacząłem, niestety nie mogąc do końca pozbyć się tych negatywnych emocji w moim głosie. – Masz plus, bo odebrałaś. Ale minus za to, co napisałaś. Jakieś powody? Sprzeciwiasz się teraz przeznaczeniu... - zauważyłem, siadając wygodniej na tej kanapie i bawiąc się naszyjnikiem, którego jeszcze nie zdjąłem po koncercie. Zresztą, otrzymałem go od mamy i chciałem go mieć zawsze przy sobie.
Dziewczyna wzięła głęboki oddech, chyba przygotowując się do podania mi tych powodów.
Aż tak ciężko się przyznać do tej gry?
- Przepraszam oppa, ale nie jesteś w moim typie. Kocham cię jako idola, ale nie mogłabym być z osobą, która jest tak arogancka względem otoczenia.
Wszystko co w tym momencie odczułem sprawiło, że jednak chwyciłem ponownie za miskę, jeszcze powstrzymując się od rzutu.
- Masz zamiar oceniać mnie patrząc na wykreowany image? – zapytałem, zachowując jeszcze spokój, choć ratując się zwykłym kłamstwem.
- Nie chodzi mi o image, oppa. Słyszałam, jak dzisiaj przed programem przed wyjściem na scenę byłeś bardzo niegrzeczny dla pani, która zakładała co mikrofon. I jako Golden śledzę twoje życie i wiem o licznych takich przypadkach.
Nosz cholera, nie sądziłem, że aż tak... Myśl, Jeongguk, myśl!
- No dobra... zdarzyło się tak kilka razy, ale zawsze miałem ku temu powód, Somi – zauważyłem, w sumie nie mijając się z prawdą, bo kobieta od mikrofonu akurat trochę pomyliła moje plecy z tyłkiem. Choć z resztą przypadków zapewne miała rację. Byłem czasami arogantem i Goldens o tym wiedziały, jednak dla nich stawałem się aniołkiem, grając tylko bad boya na ich życzenie.
- Mimo wszystko nie zmienię zdania oppa. Przepraszam.
Ostatnie słowa dziewczyny i nagłe rozłączenie wprawiło mnie w szok. Jeszcze nigdy nie zostałem aż tak zlany. Szczególnie po takich staraniach i tylu poświęceniach.
Jeon Somi, powiedziałem, że będziesz moja. I będziesz.
„Do zobaczenia jutro."
Napisałem jeszcze, już wiedząc, że po porannym programie wyląduję w JYP, poświęcając swoją dumę dla tej dziewczyny.
piątek, 16.09.2016 r. (dzień później)
Somi
Kolejny dzień pełen treningów zapowiadał się całkiem zwyczajnie. Kilka godzin na sali ćwiczeń ze wszystkimi trainees, a potem zajęcia ze śpiewu. Lubię takie ułożone dni, gdy nie musimy się zbierać z I.O.I. Bardzo lubię dziewczyny, ale fakt bycia z różnych wytwórni bardzo utrudniał pracę. Dlatego nie mogłam się doczekać ponownego debiutu już w bardziej trwałym zespole. Póki co musiałam jednak dużo ćwiczyć.
Seungho, mój przyjaciel wśród trainee i chłopak, z którym chciałabym się umówić, emanował dzisiaj jeszcze większą energią niż zwykle, więc gdy przyszedł czas rozciągania, chętnie dołączył do mnie, pomagając mi z ćwiczeniami, które mieliśmy robić w parach. Właśnie siedzieliśmy na podłodze, trzymając się za ręce i przeciągając, gdy drzwi sali otworzyły się i stanął w nich...
CO ON TU ROBI?!
Jeon Jeongguk, ubrany w długie spodnie dresowe i bokserkę, która eksponowała jego umięśnione ramiona, wkroczył do środka jak gdyby nigdy nic. Podszedł do naszego choreografa, który był nie mniej w szoku niż wszyscy zebrani. Szmer przebiegł po sali, gdy idol mówił coś na ucho mężczyźnie, a ja poczułam, że chyba ciąży na mnie jakaś klątwa.
- Oh, no dobrze, panie Jeon - powiedział w końcu trener, odwracając się zaraz po tym do nas. - Pan Park stwierdził, że sprawi wam niewielki prezent w postaci treningu z prawdziwym idolem... - zakomunikował, zaraz potem znów coś szepcząc z Jeon'em. - A, no tak... Wrócę za pół godziny. Dajcie z siebie wszystko.
Choreograf zrobił jeszcze ,,fighting", po czym wyszedł, ale moje oczy skupione były na wyraźnie zadowolonym z siebie chłopaku.
- Jeon Jeongguk? Przecież on jest z Big Hit... Dlaczego nie mamy treningu z którymś z naszych idoli? - mruknął do mnie Seungho, a ja wzdrygnęła się przez łaskoczące moją szyję powietrze.
- Nie wiem... Ale on jest dziwny, nie przejmuj się.
W czasie naszej krótkiej wymiany zdań idol przedstawił się, każąc wrócić na razie do ćwiczeń. Odwróciłam się więc do niego plecami i zajęłam przerwaną czynnością. Przez następnych kilkanaście minut bawiłam się jak zawsze z moim przyjacielem, ale potem musieliśmy się już rozstać, bo nasza gwiazdeczka kategorycznie wprowadziła podział sali na stronę męską i damską.
- Dziewczyny na lewo, chłopcy na prawo. Najpierw zaprezentujecie mi jeden z układów, które ćwiczycie, a później sprawdzę moje Goldens - powiedział, sprawiając, że kilka dziewczyn zapiszczało, podekscytowanych tym spotkaniem. Jego palec przewędrował od nich prosto na mnie, a jego mina, którą przybrał na kilka sekund, jasno powiedziała mi, że mam kłopoty.
Nie skupiłam się jednak na tym, gdyż po usłyszeniu muzyki od razu zajęłam się tym, co kocham najbardziej. Przymknęłam na chwilę oczy, by złapać rytm i z radością stawiałam kolejne kroki, nie koncentrując się na Jeon'ie, który krążył dookoła nas niczym sęp. Niestety ignorowanie go było coraz trudniejsze, gdyż zatrzymał się przy mnie, przyglądając przez dłuższą chwilę twarzą wypraną z emocji. Jego groźną postawę dodatkowo wzmocniły skrzyżowane na torsie ręce. By nie skupiać się na nim, zaczęłam cicho śpiewać razem z nagraniem.
Gdy piosenka się skończyła, do naszych uszu dobiegła melodia z piosenki Jungkook'a. Od razu ją rozpoznałam. Oczywiście, że znałam układ, tak jak wszystkie jego fanki. I czułam, iż nie był on przypadkowy.
- Obrażę się jeśli nie znacie. Tym bardziej, że całą choreografię stworzyłem sam - stwierdził ze śmiechem do dziewczyn stojących najbliżej niego. Wszyscy chyba wiedzieli, co to za układ, bo chłopcy stanęli przy dziewczynach, wiedząc, iż jest to choreografia dla dwojga. Uśmiechnęłam się do Seungho, który ustawił się przy mnie. Ale moje szczęście nie trwało zbyt długo.
- Jeon Somi? Zapraszam - powiedział głośno, wskazując miejsce obok siebie.
Kilka osób szepnęło coś, a ja z rezygnacją ruszyłam do idola, przepraszając wcześniej przyjaciela. Związałam jeszcze szybko włosy w kitkę i zajęłam wyznaczone miejsce, zgodnie z życzeniem idola. Nie mogłam się przecież z nim kłócić!
Oryginalny taniec był dużo bardziej niegrzeczny niż ten, który teraz zaprezentowaliśmy. Jeon na moje szczęście darował sobie takie ruchy jak przejechanie dłonią po moich pośladkach, jednak łączenie naszych rąk mnie nie ominęło, a ciemne oczy ciągle spotykały się z moim spojrzeniem, ale dopiero przy końcu wyłapałam w nich lekką wrogość. Czy on będzie teraz się nade mną znęcał za to, że ośmieliłam się dać mu kosza?
Reszta treningu przebiegła o dziwo spokojnie, chłopak nawet nie zwracał na mnie większej uwagi, dzięki czemu mogłam spokojnie ćwiczyć z Seungho. Po wszystkim Jeongguk pożegnał się miło, mówiąc, iż nie może się doczekać dzielenia sceny z tak utalentowanymi ludźmi, jak my.
- Jeon Somi, miałem ci przekazać, że Jinyoung hyung chce, abyś do niego przyszła po treningu ze mną - zakomunikował na odchodnym, uciekając już z sali.
- Jinyoung? Coś ty nawywijała Somi? - zapytał mój przyjaciel, posyłając mi uśmieszek z serii ,,no przyznaj się".
- Nie mam pojęcia... - westchnęłam, wspinając się na palce, by dać mu szybkiego całusa w policzek, zaraz się rumieniąc przez to. Powiedział mi niedawno, że lubi, gdy tak robię, a skoro sprawiam mu przyjemność, to chyba nic złego, prawda?
Pożegnałam się jeszcze z kilkoma osobami i opuściłam salę, chcąc jak najszybciej załatwić tajemniczą sprawę, jednak ledwo znalazłam się na korytarzu, a już mój nadgarstek został uwięziony w silnym uścisku. Wystraszona chciałam się wyrwać, ale Jeon nic sobie z tego nie robił, ciągnąc mnie już za sobą do jednej z mniejszych sal. Każda próba stawiania oporu kończyła się moją przegraną.
- Sunbaenim, co robisz? - zapytałam wystraszona, gdy prawie wepchnął mnie do pomieszczenia. Zamknął drzwi i dopiero wtedy zobaczyłam, jak bardzo jest zły.
- Nie zmienisz zdania, tak?
Skuliłam się trochę, słysząc ten ton, ale starałam się być dzielna. W końcu znam sztuki walki, w razie czego jakoś sobie poradzę!
- N... Nie, nie zmienię - odpowiedziałam w końcu, zaciskając dłonie w pięści.
- Nie zrobię ci krzywdy. Dlaczego się boisz? I miałaś inaczej się do mnie zwracać...
- Dobrze... Oppa.
- Somi... obiecałem, że się tutaj zjawię. I będę pojawiał za każdym razem gdy postanowisz powiedzieć ,,nie zmienię zdania", ,,nie chcę z tobą być", ,,kocham cię jako artystę, ale nie szanuję jako człowieka".
- Ale dlaczego próbujesz mnie zmusić do lubienia cię? - zapytałam cicho, patrząc na moje drżące pięści.
- Bo nie jestem aż takim arogantem, za jakiego mnie masz.
Jeon podszedł do mnie i powoli złapał moje ręce, które rozluźniły się mimowolnie. Miałam co prawda chęć je zabrać, ale pogorszenie swojej sytuacji jest raczej niewskazane, jeśli chce się przeżyć.
- I co to zmieni, jakie mam o tobie zdanie, oppa? Jestem tylko jedną z twoich fanek. Proszę, nie zwracaj na mnie uwagi...
- Nie mogę nie zwracać, Somi. Od Produce 101 czekałem na choć jedną okazję, by powiedzieć ci, że mi się podobasz - powiedział, a brzmiało to tak bardzo szczerze i pewnie, że aż moje serce zabiło szybciej. - Nie tylko pod względem wyglądu, ale i osobowości. Nie odpuszczam. Nigdy, Somi. Dlatego wyjdź gdzieś ze mną i nie uciekaj już ode mnie.
- Czy jeśli... - zaczęłam, wahając się na moment. - Czy jeśli zgodzę się gdzieś wyjść z tobą oppa, to potem już dasz sobie spokój? - zapytałam, próbując znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji.
- Nie - odparł z lekkim uśmiechem, gładząc moje dłonie, które zaraz odważyłam się cofnąć.
Ukłoniłam się mu, odsuwając o krok.
- Przepraszam oppa, ale nadal nie zmieniam zdania. Muszę już iść - powiedziałam szybko, wymijając go w pośpiechu, łapiąc za klamkę i wychodząc. Jednak zdążyłam jeszcze usłyszeć jego słowa pożegnania.
- Widzimy się jutro, Somi.
wtorek, 20.09.2016 r. (cztery dni później)
Yoongi
Przekręciłem koronkę po raz kolejny, sprawdzając nie tylko godzinę, ale i wyliczenie, a gdy na mojej twarzy wykwitł zadowolony uśmieszek, opuściłem tarczę z powrotem na cały mechanizm, zamykając już zegarek i powracając do swojego zajęcia. Miałem już taką wprawę w błahych sprawach, by po otrzymaniu pełnomocnictwa, zająć się szybko resztą papierów, powoli przygotowując do konfrontacji z właścicielami kwiaciarni. Nie wiedziałem jeszcze kto bardziej na tym ucierpi, dlatego wolałem najpierw przejść się do owego miejsca i poznać zarówno Kim Taehyung'a, jak i Jung Hoseok'a. Mój klient był na tyle zamożny, by nie przejąć się porażką, więc mimo wszystko obstawiałem przegraną kwiaciarni.
- Jeśli interes wam upadnie, może dobiję do tygodnia, albo dwóch – zauważyłem, uśmiechając się raz jeszcze i segregując już papiery, by przełożyć je do teczki, a następnie do aktówki.
Nie zwlekałem z powierzonym mi zadaniem. A tuż po założeniu czarnego płaszcza, pasującego idealnie do reszty czarnych ubrań wraz z włosami takiego samego koloru, opuściłem swój dom, zaraz wsiadając do samochodu.
Dotarcie do centrum zajęło mi około dwudziestu minut, podczas których zdążyłem prawie spowodować trzy wypadki, licząc, że wpłynie to jakoś na poddenerwowanych ludzi. A po zaparkowaniu w pobliżu kwiaciarni, ruszyłem pod odpowiedni adres. Poprawiłem okulary, które nosiłem tylko na zewnątrz, starając się nie zwracać uwagi na ludzi, aby nie kusić losu, a zwłaszcza mojego nienasycenia. Uwielbiałem gdy liczby rosły, nie tylko na moim koncie, dodając mi w ten sposób siły, której teraz potrzebowałem najbardziej.
Otwarcie drzwi od kwiaciarni i przekroczenie jej progu od razu uderzyło w moje nozdrza, nie przepadające za taką mieszanką zapachów.
Kolejny argument, aby nawet nie starać się was uratować.
Nie rozglądałem się po pomieszczeniu, kierując prosto do różowowłosego chłopaka, zajętego czymś za ladą. Odchrząknąłem, czekając aż zwróci na mnie uwagę, by w tym czasie wyciągnąć przygotowane papiery, wręczając mu te przeznaczone dla właścicieli.
- Witam – zacząłem, trochę oschle, starając się roztoczyć wokół siebie złowrogą aurę, która pochłonie tego wesołego chłopaczka, najlepiej ścierając mu uśmiech z twarzy. – Min Yoongi, adwokat, reprezentujący drugą stronę postępowania. – Wyciągnąłem przed siebie rękę, ściskając lekko tę jego, mając nadzieję, że chłód mojej dłoni zgoni na dzisiejszą, nieciekawą pogodę. – W imieniu mojego klienta przyszedłem wysłuchać państwa obrony i ustnej odpowiedzi na niedawno dostarczone pismo drogą listowną. Jeśli nie zdążyli państwo przejrzeć wysłanego dokumentu, przypomnę jego treść. Zgodnie z artykułem dwieście osiemdziesiątym szóstym, paragraf pierwszy, za wprowadzenie w błąd mojego klienta podlegają państwo karze pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do ośmiu lat. Oczywiście nie wykluczam odstępstw w postaci grzywny lub wynagrodzenia mojemu klientowi wszelkich strat.
To był tylko wstęp do mojego monologu, który z każdym kolejnym słowem wzmagał w różowowłosym coraz większy strach. Pokazywałem mu wszystkie papiery, podając następne artykuły i paragrafy, aż nie zapragnąłem po prostu to porzucić, kładąc rękę na jego podbródek i patrząc prosto w te przerażone, brązowe oczy.
- Sprawa jest błaha. Uratuję waszą spółkę jeśli wyjdziesz ze mną na kawę – powiedziałem, nie odrywając spojrzenia od tych oczu, wiedząc, że w ten sposób na pewno przekonam go do swojej propozycji.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top