rozdział 20
#HappyAvangeeeDay
piątek, 24.09.2021 r. (nadal cztery dni później)
Seunghyun
Nie mogłem wpaść na gorszy pomysł niż zaprzyjaźnienie z Min Yoongi'm. Przez cztery lata, nawet jeśli polubiłem tego kolesia, mój wzrok ciągle wyszukiwał w jego domu małego Taehyung'a, a gdy rozpoczynaliśmy temat ich związku, chętnie wypytywałem o to dziecko, które niepotrzebnie zwróciło moją uwagę na siebie. Nie miałem zamiaru ingerować w ich relację, choć niewinnego flirtu nie potrafiłem sobie odpuścić, szczególnie gdy po raz kolejny ten uroczy chłopak założył sweter idealnie pasujący do jego oczu lub posłał uśmiech Min'owi, który niestety trafiał nie tylko do mojego „przyjaciela". Jednak upór i starania jak zwykle się opłaciły. A przypadek i niezwykłe szczęście sprawiły, że Kim Taehyung z własnej woli wylądował w moim mieszkaniu.
Nie mogłem skupiać się na pobieżnie przedstawionym problemie w ich związku. I jak najbardziej nie widziałem nic złego w łóżkowej pomocy, o którą sam poprosił, poniekąd wprost. Nie byłem pewien na ile mogłem sobie pozwolić, niestety zauważyłem, że jego uparta natura może nam przeszkodzić w obopólnej przyjemności.
Jeszcze nie wiem co Min mu zrobił... i czy powinienem mu za to dziękować, czy może jednak od razu zafundować to samo. I nawet jeśli trochę mnie to niepokoi, skupiamy się na razie na rozkoszy.
Tak jak zapowiedziałem, nie całowałem Taehyung'a, widząc, że nie tylko ja trzymam się zasady „seks dla czystej przyjemności nie powinien posiadać większych uczuć". Nie kochałem go, jedynie pożądając i czasami czułem potrzebę podziwiania jego delikatnej buźki. Choć nie miałem zamiaru utrzymywać, że robię to od czterech lat dla zwykłego zaciągnięcia go do łóżka i przelecenia. Ujarzmienie i zapanowanie nad takim charakterem jest po prostu zbyt fascynując, abym mógł to sobie odpuścić.
Zauważyłem, że bez choćby kropli alkoholu młodszy może mieć problemy z dzisiejszą zabawą, dlatego tuż po umieszczeniu go na łóżku, wybrałem się do swojego barku, wyciągając szampana i nalewając go do dwóch kieliszków.
Zaraz wróciłem do czekającego na mnie chłopaka, podając mu jedno ze szkieł z trunkiem, który zanim jeszcze zająłem miejsce na łóżku, wypił na raz, krzywiąc się i odstawiając kieliszek.
- Dla lepszego samopoczucia – wyjaśniłem mimo wszystko, siadając i powoli smakując złoty płyn. Nadal zastanawiałem się, jaki scenariusz powinienem tym razem odegrać z moim partnerem. Po szybkiej analizie i przyglądaniu obracanemu w dłoni kieliszkowi, odstawiłem go, postanawiając najpierw upewnić się, że Min nie zrobił mu fizycznej krzywdy, której nie chciałbym pogłębiać.
Ten chłopak ma dziwne myślenie, dlatego lepiej się upewnić.
Przeniosłem się nad siedzącego Taehyung'a, łapiąc go za boki i zniżając do pozycji leżącej, aby nie tylko przyjrzeć się jego ciału w takiej odsłonie, a również przejść do swojego postanowienia.
- Nie pobił cię? – zapytałem wprost, chwytając jedną ręką za dół jego koszulki i podsuwając ją do góry, szukając wzrokiem jakichś śladów.
A nawet jeśli... czy to ważne? Po co się przejmujesz!
– A zresztą... - dodałem, porzucając całkowicie ten temat, skoro na nic się nie skarżył i był chętny do zabawy.
Złapałem go za boki, przewracając sprawnie na brzuch i uśmiechając się pod nosem przez tak sprawne manewrowanie jego ciałem, o czym nieraz myślałem, widząc go w tych najniewinniejszych odsłonach.
Od razu sięgnąłem do swojej „szafki skarbów", wyciągając z niej jedwabną linę, aby przywiązać chłopakowi ręce do mojego specjalnie zaprojektowanego łóżka tak, by bez problemu unieruchamiać swoich partnerów w różnych pozycjach.
- Będziesz grzeczny, maleńki? – Znów zadałem mu pytanie, tym razem licząc na odpowiedź i dostosowanie się do zasad wyjaśnionych mu w windzie.
- Będę – obiecał, dlatego z uśmiechem przeniosłem jedną z rąk na jego plecy, podsuwając koszulkę, którą na sobie miał i zaczynając jeździć dłonią po jego skórze. Po prosto badałem jego miękkość, reakcje i ciało, którego od dawna byłem ciekawy.
Swoje oględziny skończyłem zaciśnięciem na jego pośladku, przyglądając mu zafascynowany i nie mogąc już doczekać, aby w końcu choć przez chwilę należał tylko do mnie. Zaraz sięgnąłem do jego rozporka, rozsuwając go, by tuż po tym energicznym ruchem ściągnąć z niego spodnie, wraz z bokserkami.
Uniosłem odrobinę jego biodra do góry, zmuszając do przeniesienia na klęczki, które pozwalały mi posmakować jego ciało ustami. Powolne sunięcie językiem od jego uda, przez pośladek aż po połowę pleców, uświadomiło mi jak dobrym wyborem było zaprzyjaźnienie się z Min Yoongi'm i poznanie Taehyung'a trochę bliżej.
Strzał w dziesiątkę. Lepiej trafić nie mogłem.
Ta zabawa, mająca na celu obejrzenie chłopaka od trochę innej strony, dość szybko się zakończyła. Przewróciłem go z powrotem na plecy, rozbierając do końca i zrzucając jego bieliznę oraz spodnie gdzieś na podłogę. Chciałem jeszcze chwilę ubarwić „grę wstępną", a raczej „zapewnienie mu czegoś więcej niż seks, bo stąd spieprzy", sięgając po swój kieliszek i klękając tuż nad jego udami. Jednak gdy tylko podsunąłem koszulkę młodszego do góry, zauważyłem dość nietypową dla mnie rzecz.
- Zgodziłeś się, więc skąd te łzy? – zapytałem, odstawiając alkohol z powrotem na szafkę i umieszczając obydwie dłonie po jego bokach, przypatrując się tym kroplom na jego policzkach i jeżdżąc przy okazji rękoma po jego ciele.
- Nieważne. Po prostu mnie dotykaj, hyung – poprosił, unosząc trochę swoje biodra i zaczynając szybciej oddychać, jak tylko wsunąłem swoje dłonie bardziej pod jego koszulkę.
Te działania wyglądały mi na trochę udawane. Nie czułem, aby mój dotyk wywoływał na jego skórze pożądane przeze mnie reakcje, dlatego znów próbowałem zrozumieć jego intencje, zaraz po prostu kręcąc głową i zastanawiając się, dlaczego skupiam się na tak niepotrzebnych w tej chwili wątkach.
Zdobyłeś go po tylu latach, czego jeszcze chcesz?
Zniżyłem się, by wylądować twarzą tuż nad jego brzuchem, zaczynając fundować mu takie same akcje językiem jak na pośladkach, plecach i udach. Nie zwracałem już uwagi na jego reakcje, przez dłuższą chwilę skupiając się na dostarczeniu samemu sobie rozrywki, którą przerwałem dopiero po nagłym rozsunięciu jego nóg, dając mu tym do zrozumienia, że to koniec „pieszczot" na dzisiaj.
Ponownie sięgnąłem do szafki, tym razem wyciągając z niej zatyczkę analną, która miała posłużyć za zamiennik palców. Gdyby Taehyung był moim stałym partnerem na pewno nie widziałbym przeciwwskazań do ręcznego przygotowania go do seksu, inaczej po prostu nie lubiłem się z tym babrać.
- Domyślam się, że dawno nie uprawiałeś seksu – wyjaśniłem, nie zadając mu o to pytania, ponieważ wiedziałem, że przez chorobę Yoongi'ego już od dawna nie mogli się razem bawić.
- To nie twoja sprawa, hyung – odpowiedział od razu, krzywiąc się, gdy tylko umieściłem w nim końcówkę zatyczki, powoli zaczynając wsuwać w niego coraz więcej.
- Mówiłem, żebyś uważał na słowa – powiedziałem, przechodząc do niezbyt przyjemnego tonu i poruszając tym korkiem nieco bardziej energicznie. Chłopak chyba był masochistą, bo od razu zaczął się nabijać na umieszczany w nim przedmiot, dlatego nie przedłużałem tego, upewniając się tylko, że przez przejście do ostatniego kroku nie zaplami mi pościeli krwią, po czym odrzuciłem korek na bok, rozsuwając szybko swoje spodnie, gdy drugą ręką uniosłem go, chwytając pod pośladkiem. Szybkie pochwycenie swojego penisa i nakierowanie go na wejście Taehyung'a było wisienką na torcie, na który od kilku lat mogłem jedynie patrzeć.
Teraz twoje ciało należy tylko do mnie. Nie uciekniesz, nawet jeśli postanowiłbym zadać ci trochę więcej bólu.
Uśmiechnąłem się, wywołując tym krzyk, miło pieszczący moje uszy. Na chwilę odciąłem się od całego świata, po prostu w niego wpatrując i nadal podtrzymując, aby wchodzić w niego głębiej.
- Mocniej hyung... - wyjęczał, dziwiąc mnie trochę taką reakcją.
- Lubisz ból? – zapytałem, zaczynając w nim poruszać, od razu przeradzając to w przyjemność nastawioną stricte na spełnienie. W odpowiedzi otrzymałem jedynie cichą prośbę o więcej, do której od razu się zastosowałem, przemieniając moje ruchy w typowo zwierzęce, by poruszać się w nim nie tylko szybko, ale i mocno, widząc, że młodszy czerpie z tego przyjemność, zaciskając dłonie w pięści i krzycząc przy tych bardziej precyzyjnych pchnięciach.
Niestety wystarczyło mu kilka jęków i krzyków, by szczytować, co mnie, długodystansowca trochę niezadowoliło. Nie zwalniałem, rozkoszując się posiadaniem jego ciała na wyłączność. Z uśmiechem obserwowałem jak zmęczony chłopak już najchętniej poszedłby spać, jednak jeszcze przez kilka minut musiał znosić ten ból. A gdy już rozlałem się w jego wnętrzu, chwilę to przeżywając, sięgnąłem po idealnie zawiązany supeł, rozplątując go i uwalniając tym samym młodszego.
Położyłem się obok jego ciała, nie mając problemu ze zmęczeniem, czy chociażby oddechem, w pełni go kontrolując i po prostu przyciągając młodszego do siebie. Taehyung chętnie się do mnie przytulił, standardowo jak każdy partner szukając „ciepła i miłości", które zapewniłem mu tylko dlatego, że tutaj ze mną przyjechał.
- A teraz... nie pozwolę ci zasnąć dopóki nie powiesz mi co się stało, mały – oznajmiłem, przeczesując jego lekko mokre włosy i poprawiając nieco uniesioną do góry koszulkę. Sięgnąłem jeszcze po dół kołdry, ciągnąc ją do góry, by przykryć nogi i krocze młodszego.
- Mówiłem już, że to nie twoja sprawa, hyung. – Ponownie sprezentował mi tę samą gadkę, zamykając oczy i uspokajając oddech.
- Nie pierdol, Tae. Jeśli nie jesteś już z Yoongi'm, to jak najbardziej moja sprawa – uświadomiłem go, wiedząc, że nikogo poza Min'em nie ma w Seulu.
- Nie wiem, czy nie jestem. Jestem. Chyba. Nie wiem. Dlaczego to jest takie trudne... - wyszeptał, zaraz zakrywając twarz rękoma i zaczynając płakać.
- Pokłóciliście się? Masz się gdzie zatrzymać? – dopytywałem, licząc, że mimo wszystko udzieli mi odpowiedzi chociaż na jedno z tych pytań.
Chwilę się uspokajał, pociągając nosem i jeszcze roniąc kilka łez, jednak zaraz po tym zabrał ręce od twarzy, odsuwając się nagle ode mnie na jakąś „bezpieczną odległość".
- Nie. Po prostu... Po prostu odzyskałem pamięć.
- Odzyskałeś pamięć? – powtórzyłem, starając się to rozumieć. – O początkach waszego związku? Wnioskuję, że nie były najlepsze?
Znów starałem się go do siebie przyciągnąć, jednak oprócz śmiechu przez kolejną falę łez, chłopak zafundował mi odepchnięcie od swojego ciała.
Nie miałem zamiaru bawić się w takie głupie przepychanki, dlatego złapałem jego ręce, unieruchamiając i zaraz ponownie go do siebie przytuliłem.
- Jeśli powiesz mi teraz, nie wrócimy już do tego tematu – zaproponowałem, na co pokręcił głową, uśmiechając się sam do siebie.
- Nie rozumiesz. Ja nie mogę ci nic powiedzieć.
- Nie możesz? – dopytałem, wpadając na całkiem dobry pomysł, dlatego zaraz go puściłem, schodząc z łóżka i od razu poprawiając swoje ubrania, aby zasunąć już rozporek. Skierowałem się do barku, patrząc po wszystkich alkoholach i decydując się na słodkie Malibu. Stworzyłem z niego szybkiego drinka z innym likierem, wracając już z tym kieliszkiem do chłopaka, oczywiście zabierając ze sobą całą butelkę słodkiego alkoholu, gdyby jakimś cudem mu posmakował.
- Pij, mały – powiedziałem, chcąc wręczyć mu szkło, na co on zaprzeczył ruchem głowy.
- Nie mogę. On mi zabronił o tym mówić. A alkohol nic nie zmieni.
On mu zabronił... alkohol nic nie zmieni? Pierdolenie.
- Nie dowie się – obiecałem, nadal oferując mu kieliszek, który w końcu ode mnie przyjął, wypijając go na kilka łyków.
- Nic nie rozumiesz – mruknął, prawie się krztusząc przez takie działanie, jednak zaraz wyciągając rękę po całą butelkę.
Już się temu nie dziwiłem, rozumiejąc, że przechodzi jakieś załamanie, dlatego wręczyłem mu alkohol, wpadając na inny pomysł.
- W takim razie zapytam o to Yoongi'ego – stwierdziłem, sięgając od razu po telefon.
- Czemu interesuje cię nasza przeszłość? To ciebie nie dotyczy, hyung. Zaliczyłeś mnie po tych czterech latach, gratuluję. A teraz daj se spokój z tym – powiedział, w końcu uświadamiając mnie, że nadal żyje w błędnym przekonaniu.
Obserwowałem przez chwilę jak chłopak pije z gwinta słodkie Malibu, zastanawiając się przy tym, czy powinienem mu wyznać choć trochę prawdy.
- Na pewno nie starałbym się o ciebie tylko po to, aby zaciągnąć cię do łóżka – oznajmiłem w końcu, wracając już do telefonu. Jednak jak tylko napisałem krótkie „Czy...", urządzenie zostało mi nagle wyrwane z rąk i... rzucone o ścianę.
Kurwa. Przesadziłeś!
Chłopak kompletnie nie przejął się swoim zachowaniem, kontynuując picie alkoholu. Przez chwilę patrzyłem na niego zszokowany, jednak zaraz wyrwałem mu butelkę z ręki, odstawiając ją na szafkę, oczywiście mało delikatnie, by pochwycić już młodszego za barki, przyglądając jego lekko upitej osobie.
- Nie zleję cię tylko ze względu na to wasze „rozstanie". Ale kara na pewno cię nie ominie – obiecałem mu, ściskając trochę mocniej dotykane fragmenty jego ciała.
Tym razem nie bawiłem się w nawet odrobinę czułości, zrzucając z niego kołdrę i od razu przewracając na brzuch. Przeniosłem się nad jego ciało, łapiąc jego ręce i nie musząc nawet za specjalnie się przygotowywać, bo moja ulubiona pozycja i wisząca nad młodszym kara, wystarczająco mnie nakręcała.
Rozsunąłem rozporek wolną ręką, znów unosząc jego biodra do góry i wypinając tak, aby bez problemu w niego wejść. Taehyung krzyknął z bólu, pomimo tego nabijając się na mojego penisa i widocznie czekając na więcej.
Nie tym razem...
Uśmiechnąłem się, znów zaczynając od razu w nim poruszać i uśmiechając na widoki, które mi prezentował.
- Pamiętasz zasady, maleńki? Trzymaj się ich, bo nie dojdziesz – ostrzegłem, nie zaprzestając szybkim ruchów.
- Po prostu mnie pieprz, hyung... - wyjęczał, trochę błagalnie, choć nie na tyle, abym mu uległ.
- Tylko jeśli będziesz się trzymał zasad – uświadomiłem go, tym razem nie powstrzymując się przed osiągnięciem szybszego orgazmu, jednak tuż pod końcem wysunąłem się z niego, pozwalając, by sperma wylądowała na jego pośladkach, a nie we wnętrzu.
Uśmiechnąłem się zadowolony, klepiąc go w czysty fragment skóry i zaraz słysząc jak wydaje z siebie pojedyncze warknięcie.
- Wracaj!
Szybko schowałem z powrotem swoją męskość, zasuwając spodnie i chwytając już chłopaka za biodra, aby obrócić go z powrotem na plecy. Uśmiech nie znikał z mojej twarzy, dlatego to właśnie nim przywitałem zdenerwowanego chłopaka.
- Zasady, maleńki – przypomniałem tylko, zaraz opuszczając już łóżko, by podnieść poturbowany telefon i umieścić go na szafce.
Będziesz mi za to płacił przez najbliższy miesiąc, Taehyung.
Mimo wszystko nie mogłem go teraz zostawić, biorąc go na ręce i kierując się z nim od razu do łazienki. Indywidualne branie prysznica odpadało, dlatego włożyłem go do wanny, odkręcając wodę.
- Zdejmij koszulkę – poprosiłem, bawiąc się w szybkie uregulowanie wody i już zostawiając go tam samego, aby znaleźć mu coś do spania i przejść się do Mi.
Rozkazałem młodej sprzątnąć moje łóżko, czym natychmiast się zajęła, odkładając czytanie jakiejś książki. Zdążyliśmy się już trochę poznać, dlatego ufałem jej, że nie wygada niczego jakimś szmatławcom. Zresztą, obowiązywała ją umowa, w której było wyraźnie napisane, że ma siedzieć cicho i trzymać się wszelkich zasad.
Kiedy Mi zmieniała pościel, dość szybko się z tym uwijając, ja udałem się do garderoby, zabierając z niej spodenki i koszulkę. Akurat gdy przekroczyłem próg łazienki, woda zdążyła wypełnić do połowy wannę, dlatego odłożyłem przeniesione ze sobą rzeczy, zakręcając złote kurki. Zebrałem z podłogi rzuconą koszulkę chłopaka, przekładając ją do kosza na brudne ubrania i zaraz kucając przy tej wannie.
Włożyłem rękę do wody, patrząc chwilę na młodszego i postanawiając trochę go podenerwować, tak jak on robił to dzisiaj ze mną. Nabrałem trochę cieszy na rękę, celując nią prosto w jego twarz, orzeźwiając go tym samym trochę.
- Zostaniesz tutaj. Chcesz zabrać jakieś rzeczy od Yoongi'ego? Porozmawiaj ze mną o tym, bo nie dam ci spokoju, powiedziałem. – Znów starałem się do niego dotrzeć, jednak on jak zwykle był uparty, kręcąc po prostu głową.
- Muszę jutro jechać do kwiaciarni. Nie chcę, byś się z nim w żaden sposób kontaktował hyung. Nie chcę, by wiedział, gdzie jestem.
- Pojedziesz do kwiaciarni? – Zaśmiałem się, nie sądząc, aby mógł jutro stanąć na nogi. – Radzę ci zrobić sobie urlop – dodałem, znów go ochlapując i uśmiechając się na to działanie.
Chłopak o dziwo odpowiedział podobnym grymasem, choć wyglądał on tak samo dziwnie, jak wszystkie poprzednie, który dzisiaj mi sprezentował.
- Nic mi nie będzie. To tylko niegroźny ból dupy – powiedział, zaraz po tym osuwając się po ściance wanny, by zanurzył głowę pod wodę.
- Porozmawiamy o tym jutro – podkreśliłem mu jeszcze, wykorzystuję tę chwilę na udanie po żel, który wręczyłem mu jak tylko powrócił na powierzchnię, oczywiście z moją lekką pomocą. – Zapewne wolisz zrobić to sam, uparciuchu. Mam cię zostawić? Chociaż obawiam się o ten wypity alkohol... - Zacząłem się wahać, gdy młodszy wziął ode mnie przyniesiony przedmiot, wylewając go trochę na rękę i zaczynając oczyszczać swoje ciało.
- Jak chcesz – mruknął, przez chwilę normalnie pozbywając się wszelkich zanieczyszczeń ze skóry, jednak przy nogach jakby przełączył się do innego wymiaru, chcąc dosłownie zedrzeć z nich skórę.
Złapałem od razu jego ręce, zastanawiając się, co wywołało u niego taką reakcję.
- Spokojnie, Taehyung, spokojnie. Już są czyste... - powiedziałem, przyglądając mu trochę zmartwiony.
Niestety zaskoczenie i lekki strach, który wymalował się na tej gładkiej buźce, jeszcze bardziej mnie zaniepokoił.
Alkohol... nie jest pewnie przyzwyczajony...
Kolejny delikatny, choć nadal smutny uśmiech uświadomił mnie, że dobrze odebrałem to działanie. Pozwoliłem mu dokończyć już w spokoju swoją kąpiel, pomagając odrobinę z włosami i czekając aż postanowi ją zakończyć.
- Chcę do łóżka, hyung. – Usłyszałem, gdy już pozbył się korka z wanny, wyciągając do mnie ręce, co naprawdę mnie ucieszyło.
Chętnie poszedłem po jeden z czystych ręczników, przerzucając go przez ramię i zaraz do niego wracając, aby pomóc mu wstać i przełożyć na dywanik. Owinąłem go ciepłym i puchatym materiałem, zaczynając już wycierać. A po wszystkim otrzymał swoją „piżamę", zaraz będąc przetransportowanym na świeżą już pościel.
Przyjrzałem się jeszcze przytulającemu poduszkę chłopakowi, nawet nie mając zamiaru kłaść się obok niego. Wycofałem się do garderoby po jakieś rzeczy do spania, znów po szybkim prysznicu decydując się na pokój gościnny, w którym nocowałem tylko przy tak nagłych wizytach. Miałem tylko nadzieję, że nie postanowi w nocy zrobić czegoś głupiego. Choć i tak, pomimo jego próśb, zaplanowałem już spotkanie z Yoongi'm, na którym będę musiał podpytać o to ich rozstanie-nie-rozstanie.
sobota, 25.09.2021 r. (dzień później)
Taehyung
Przez długi czas poranki kojarzyły mi się z leżeniem w ciepłej pościeli u boku nadal śpiącego Yoongi'ego, który w promieniach wpadającego przez okno słońca wyglądał najprzystojniej. Zawsze wstawałem wcześniej, by przygotować mu rzeczy do zabrania do pracy, a po wspólnym śniadaniu każdy jechał do swoich obowiązków.
Jednak ten ranek był zupełnie inny. Puste miejsce obok mnie najpierw trochę zdezorientowało, a następnie mocno zasmuciło. Nie czułem już złości, która poprzedniego dnia targała moim sercem. Nie czułem chęci rozwalenia wszystkiego, ani ochoty zrobienia samemu sobie krzywdy, czy też zwyczajnego skurwienia się z pierwszym lepszym napotkanym osobnikiem, którym okazał się Choi Seunghyun. Natomiast w moim sercu był tylko żal oraz wyrzuty sumienia za to, co zrobiłem.
Wstałem szybko, choć musiałem się zatrzymać, bo zakręciło mi się w głowie, a wypity alkohol zaserwowany przez mojego jednorazowego kochanka sprawił, że natychmiast musiałem opróżnić mój żołądek. Na szczęście zdążyłem z tym dobiec do łazienki, w której pozbyłem się treści żołądka. Byle jak nałożyłem pastę na palec i pobieżnie umyłem zęby, a następnie rozejrzałem się za moimi ubraniami. Szybko je założyłem, nawet jeśli nie pachniały najprzyjemniej, a te, w które byłem ubrany w nocy, wrzuciłem do prania. Moim jedynym pragnieniem było teraz się stąd wydostać, a czułem, że obudzenie Choi'a nie będzie najlepszym pomysłem. Musiałem więc wykombinować coś innego, dlatego wyszedłem niepewnie z pomieszczenia.
Ku mojej radości nie byłem jednak sam. Jakaś kobieta kręciła się po kuchni, szykując śniadanie, zapewne dla swojego pracodawcy. Ukłoniłem się jej zawstydzony. Zapewne nie byłem jedynym przypadkowym partnerem, który pojawiał się o tej porze, więc kobieta pewnie miała już swoje zdanie wyrobione na mój temat. Na szczęście nie miała mnie już nigdy więcej zobaczyć, dlatego jej opinia była mi raczej zbędna.
Poprosiłem o możliwość opuszczenia tego miejsca, na co ona zaproponowała mi posiłek. Nie chciałem nic, jednak ona uparła się, bym wziął chociaż kanapkę na drogę. Podziękowałem jej za pomoc i opuściłem to mieszkanie, nie chcąc mieć z nim już nic wspólnego.
Stało się, nie cofnę przeszłości. Ale... Yoongi hyung też tego nie może. Cokolwiek wydarzyło się pięć lat temu było już nieaktualne. Przecież tyle czasu udowadniał mi, że mnie kocha. Ale... Czy na pewno?
Musiałem to osobiście sprawdzić, dlatego ułożyłem sobie cały plan w drodze na najbliższy przystanek autobusowy, z którego miałem zamiar jakoś dostać się dalej, by ostatecznie wylądować w domu Min'a. Chciałem z nim przede wszystkim porozmawiać, chociaż nie planowałem tam póki co dłużej zostawać. To było ponad moje siły, więc chciałem zabrać tylko trochę rzeczy, by przespać się gdzieś przez tych kilka nocy. Na pewno nie u Choi'a, o nie. Wystarczająco mi udowodnił, czego ode mnie chciał przez tyle lat. Najbardziej brakowało mi w tej chwili pomocy mojego najlepszego przyjaciela, ale niestety Busan było mi obecnie nie po drodze. Ostatecznie moja decyzja padła na kwiaciarnię. Ale najpierw rzeczy.
Od ostatniego przystanku czekał mnie jeszcze kawał drogi na piechotę. Miałem więc czas, by przygotować się mentalnie na spotkanie z ukochanym. Próbowałem przekonać sam siebie, że nic mi nie grozi, że nie rzuci się nagle na mnie, nie uwięzi jak kiedyś. A jeśli spróbuje - zrobię wszystko by uciec albo umrzeć jak najszybciej.
Będąc przed samymi drzwiami także się wahałem, jednak ostatecznie nacisnąłem dzwonek. Mój klucz był w środku, dlatego nie mogłem sam się wpuścić.
Czekałem może z minutę, gdy w końcu drzwi się otworzyły. Widok, który zastałem łamał mi serce. Przekrwawione oczy hyung'a wprost mówiły o tym, co robił. Sprawiły też, że miałem ochotę go objąć i rozpłakać się razem z nim. Ale nie zrobiłem tego, powstrzymały mnie jego słowa.
- Przyszedłeś po rzeczy? Nie będę ci przeszkadzał - powiedział cicho, otwierając szerzej drzwi i wycofał się, idąc już w stronę salonu.
Nie miałem pojęcia, co zrobić. Sądziłem, że to będzie inaczej wyglądać. Od wejścia zacznie mnie przepraszać, porozmawiamy, wszystko wróci do normy i znowu będziemy szczęśliwi. Widocznie myliłem się. Tak samo, jak ja stworzyłem plan, tak samo zrobił to on.
Wszedłem więc ostrożnie do środka i szybkim krokiem skierowałem się do sypialni. Czułem łzy, którym nie pozwalałem jeszcze wypłynąć. Szybko wyjąłem z szafy walizkę, w którą pakowałem się na małe wypady w wolny weekend. Wrzuciłem do niej byle jak kilka koszulek, bieliznę, jakieś spodnie, sweter. Po prostu to, co uznałem za potrzebne. Najwyżej resztę rzeczy dokupię.
Przez chwilę zawahałem się, patrząc na część szafy, z której korzystał hyung. Jego idealnie skrojone garnitury wisiały w równym rządku, a każda półka wyglądała niczym żywcem wyjęta ze sklepowej wystawy. Na moich zawsze był lekki bałagan. Jednak to nie porządek przykuł moją uwagę, lecz bluzy, które leżały na tej samej półce co moje. Yoongi lubił w nich chodzić po domu, gdy spędzaliśmy leniwe popołudnia na kanapie. W przypływie chwili złapałem jedną z nich i przyłożyłem do nosa. Pachniała nim. I to był wystarczający powód, by również wylądowała w walizce.
Zamknąłem klapę, kierując się zaraz po tym do drzwi wyjściowych, gdzie zostawiłem mój niewielki bagaż. Powinienem po prostu wyjść, skoro widocznie tego chciał, ale łudziłem się, że może jednak jest jeszcze dla nas szansa. Ruszyłem więc w stronę salonu. Zatrzymałem się dopiero w progu. Spojrzałem na kanapę, którą wymieniliśmy jakiś czas temu. Już wiedziałem, dlaczego tamta stara źle na mnie działała. To na niej hyung siłą odebrał mój pocałunek, tam też się znajdowałem, gdy pierwszy raz straszył mnie Slippy'm. Siedząc na niej odkryłem, że nie jest zwykłym człowiekiem.
Ale jak może być kimś innym? Czy diabły chorują? Co z jego chorym sercem?
Hyung nawet na mnie nie spojrzał, siedząc na sofie z twarzą odwróconą w stronę okna. Zauważył mnie za to bernardyn, który natychmiast zerwał się z dywanu i ruszył w moją stronę skomląc żałośnie. Złapał za nogawkę moich spodni i zaczął za nią ciągnąć, jakby prosił mnie, bym wszedł do środka i sprawił, że wszystko nagle samo się naprawi. Ale tak nie było.
- Zostaw Slippy - poprosiłem cicho, nie patrząc już na zwierzaka, lecz jego prawowitego właściciela. - To nie tak, że nagle przestałem cię kochać hyung - powiedziałem na tyle głośno, by na pewno mnie usłyszał. - Kocham cię, ale nie potrafię sobie z tym poradzić - przyznałem trochę ciszej, czując, jak ponownie zbierają się łzy w moich oczach.
Jednak na to nie zareagował. Nie zaszczycił mnie nawet najkrótszy spojrzeniem.
- Na pewno dasz radę z rzeczami? Powinieneś zabrać też Slippy'ego, ciebie bardziej kocha.
Więc... Więc to naprawdę koniec... Chce, bym całkowicie zniknął z jego życia. Nie, proszę...
- Nie chcesz mi nic wyjaśnić hyung? - zapytałem łamiącym się z żalu głosem. - Nie masz mi nic do powiedzenia?
Jedyną odpowiedzią jaką otrzymałem było nieme pokręcenie głową. Zacisnąłem usta, starając się pohamować szloch, który chciał się wyrwać spomiędzy moich warg.
- Szkoda. Widocznie tak bardzo ci zależało na naszej miłości hyung - powiedziałem z żalem, odwracając się już od niego. Zacisnąłem pięści, a całe to uczucie beznadziejności tylko nakręciło mnie do wyznania mu wszystkiego. - A nie, przepraszam. Przecież ty mnie nigdy nie kochałeś. Nie wiem, w jakim celu mnie tu trzymałeś, bo przecież przestałem się bać. Ale wiesz co hyung? Naprawdę byłem z tobą szczęśliwy i wolałbym nigdy nie odzyskać pamięci, nawet jeśli to wszystko było kłamstwem. Zabieram mój samochód.
Ostatni raz pogłaskałem Slippy'ego, prosząc w duchu, by mimo wszystko opiekował się hyung'iem, po czym ruszyłem do wyjścia, zostawiając za sobą pięć długich lat szczęścia, które przecież miało się nigdy nie skończyć. Po drodze zabrałem klucze do auta należącego do mnie. Wyszedłem, wszystko robiąc wolniej wbrew sobie, jakbym nadal czekał na to, że wyjdzie za mną zatrzyma i powie, że to wszystko jest tylko nieśmiesznym żartem, który tutaj się kończy.
Nic takiego jednak nie nastąpiło. Wsiadłem po prostu do samochodu i pojechałem do kwiaciarni mając wrażenie, że moje serce zostało w tym domu przy Yoongi'm.
Resztę dnia spędziłem na zapleczu mojego lokalu, próbując jakoś się pozbierać. By nie myśleć o tym wszystkim, co się stało, zająłem się zebraniem jakoś do kupy tego, co miałem do zrobienia. W przypływie chwili zadzwoniłem do Hoseok'a, zapowiadając, że jeśli to nie będzie problem, to chciałbym odwiedzić go i Jimin'a jak najszybciej. Zgodził się na moją wizytę następnego dnia, a póki co musiałem zająć się przygotowaniem zamówienia na ślub.
I pomyśleć, że jeszcze kilka dni temu myślałem o tym, że mógłbym być zaręczony z hyung'iem...
Teraz ta myśl wydawała mi się po prostu absurdalna. Zresztą, czy on wiedział, że to się w końcu stanie i dlatego tyle czasu żyliśmy tak, a nie inaczej? Choć największą zagadką pozostawało dla mnie nadal to, czemu byłem karmiony kłamstwem, z którego on nie miał żadnej korzyści.
A może po prostu czuł się samotny? Może gdy zachorował pomyślał, że nie chce odejść w samotności? Skoro jest diabłem... to wie, kiedy przyjdzie do niego śmierć?
Z tą przerażającą myślą spędziłem resztę czasu, przygotowując bukiety na stoły. Zawsze sprawiało mi to radość, ale teraz choć kompozycje wychodziły naprawdę pięknie, nie potrafiłem się nimi cieszyć, za bardzo zasmucony.
Po zamknięciu kwiaciarni przeniosłem się z zaplecza do sklepu, gdzie poczułem się trochę lepiej. Otoczony licznymi kwiatami mogłem się bardziej skupić, próbując już nie myśleć o niczym.
Po skończeniu dekoracji na stoły do przygotowania zostały mi jeszcze bukiet dla panny młodej, jej druhen oraz wielka kompozycja, która miała być centralną ozdobą w miejscu składania przez parę przysięgi małżeńskiej. Ten styl zachodni wesel, który wkradł się do naszej kultury był zarazem piękny, ale też pracochłonny, bo wszystko musiało być naprawdę perfekcyjnie wykonane. By nabrać siły zrobiłem sobie przerwę, w czasie której spokojnie popijałem herbatę. Jednak ledwo usiadłem przy ladzie z nią, a usłyszałem pukanie do drzwi wejściowych. Zdziwiony spojrzałem na zegar, aby upewnić się, że jest już po godzinie zamknięcia.
Czyżby jakiś klient pilnie potrzebował kwiatów na przeprosiny dla dziewczyny?
Podniosłem się z miejsca i poszedłem otworzyć.
- Przepraszam, ale już... - zacząłem, jednak zaciąłem się, gdy tylko zobaczyłem, kim jest osoba, która czekała przed drzwiami. - Ah...
Mężczyzna wszedł do środka z tym swoim głupim uśmiechem, kompletnie nie przejmując się późną porą. Widocznie wszędzie czuł się jak u siebie.
- I jak tam? Dałeś radę? - zapytał zadowolony, klepiąc mnie przy tym w pośladek.
- Klepnij mnie jeszcze raz hyung, a oddam ci w twarz - zapowiedziałem zaciskając pięści. Owszem, bolał mnie tyłek przez cały dzień, ale traktowałem to jako karę za moją postawę. Bardziej męczyłem się z kacem, ale priorytetem i tak było zranienie, które zafundował mi Yoongi.
- Uuu, zły kotek - powiedział radośnie, ignorując moją złość, a zamiast tego złapał za moją pięść i spróbował poluzować palce. - Gdzie będziesz nocował?
- Co cię to obchodzi, hyung? Idź stąd po prostu i zajmij się swoim życiem.
- Nie. - Kto by pomyślał, że jedno krótkie słowo potrafi tak wkurzyć? - Hotel? Moje mieszkanie możesz uznać za bezpłatny hotel. A skoro już skończyłeś pracę, to zabierz swoje rzeczy i zapraszam ze mną.
- Nie - odpowiedziałem mu tym samym, rozumiejąc już, jaką moc ma ten wyraz. - To jest mój dom. Nigdzie z tobą nie pójdę.
- Hotel, Taehyung. A jeśli nie chcesz przepłacać, to od razu zajmiemy się jakimiś ofertami. Jadłeś coś? Nie zamykaj.
I tyle go widziałem. Choi natychmiast wybiegł z kwiaciarni, a ja zostałem ze zdenerwowaniem. W pierwszym odruchu zamknąłem drzwi zły, że w ogóle mu otworzyłem, ale przez tyle lat zdążyłem się przekonać, że jeśli tego faceta wyrzuci się drzwiami, to wejdzie oknem. A wolę, by obecnie tego nie robił dosłownie. Dlatego otworzyłem znów zamek i po prostu poszedłem do swojego stołka, wracając do picia herbaty.
Zdążyłem spokojnie się napić i umyć naczynko, przygotowując do dalszej pracy, gdy wrócił ten wariat i z zadowoleniem pokazał mi jakiś zestaw, który kupił na wynos w restauracji. Na siłę wręcz wepchnął mi pałeczki do rąk, a dopiero zapach jedzenia uświadomił mi, że faktycznie cały dzień nie jadłem choćby najmniejszego posiłku.
- Smacznego, złośliwy kotku - powiedział z półuśmiechem, wyjmując już telefon, w którym jak zawsze zaczął coś przeglądać.
- To jakaś zapłata za seks? - zapytałem z lekką nutą goryczy, czując się źle przez to wszystko. - Dość tani jestem - stwierdziłem, jednak nie odmówiłem sobie posiłku.
Skoro tyle moja dupa jest dla niego warta, niech i tak będzie.
On jednak skwitował to śmiechem albo uznając za żart moje słowa, albo po prostu dlatego, że faktycznie rozbawiła go moja ,,wartość rynkowa".
- Nie lubisz wyszukanych dań, dlatego zdecydowałem się na coś tańszego i na pewno smaczniejszego - wyjaśnił, podbierając mi trochę palcami, które wytarł w dołączoną do pudełka serwetkę. Zaraz po tym pokazał mi wyświetlacz swojego telefonu, na którym widniała oferta noclegu w jakimś hotelu. - Blisko i tanio. Zobaczymy jak wygląda na żywo. Może wynegocjuję jakąś obniżkę... - powiedział chyba bardziej do siebie niż do mnie, zaraz po tym zapisując coś na czystej stronie mojego notatnika do szkicowania pomysłów na kompozycje.
- Daruj sobie to wszystko hyung. Nie musisz mnie niańczyć tylko dlatego, że dałem ci się przelecieć.
Moje słowa spotkały się jednak z tym, że starszy złapał mnie za nos i ścisnął go delikatnie.
- Będziesz to teraz podkreślał przy każdej naszej rozmowie?
- Bo nie rozumiem, po co innego miałbyś tu być - przyznałem szczerze. - Osiągnąłeś cel, który tak silnie goniłeś te lata. Swoją drogą to naprawdę miłe z twojej strony. Hyung cię lubi, a ty ciągle próbowałeś odbić mu chłopaka, a gdy tylko nadarzyła się okazja, przeleciałeś go - powiedziałem, odkładając pałeczki i bijąc mu brawo. Widać w tym świecie nawet na przyjaciół nie można liczyć.
W sumie Hobi hyung też mnie zawiódł tych kilka lat temu.
Choi ku mojemu zaskoczeni również odłożył swój gadżet i powtórzył owacje, po czym rozczochrał moje włosy. Nawet ich z rana nie czesałem, pewnie wyglądam jak chodząca śmierć. Nic dziwnego, że dziewczyny pytały ciągle, czy wszystko w porządku.
- Chłopaka, który nie do końca rozstał się z Yoongi'm, a jednak zaproponował jego przyjacielowi, aby go przeleciał - wytknął mi, wracając ponownie do swojego zajęcia. - Trochę dalej, ale taniej. I warunki lepsze. Jest prysznic - dodał, pokazując mi kolejną ofertę. - I fajny taboret.
Zignorowałem tę propozycję, zaczynając już bardziej dłubać w jedzeniu niż jeść.
- Skoro tylko do tego byłem wszystkim potrzebny... - mruknąłem zwieszając głowę. Naprawdę bolesna jest ta prawda.
Zaraz poczułem, jak jego ręka ujmuje moją i pomaga mi nabrać pałeczkami kolejną porcję.
- Skąd to przekonanie? Yoongi tak powiedział?
Skuliłem się na to pytanie. Choi nie jest kimś, z kim chciałem rozmawiać o hyung'u. Był tylko fałszywym przyjacielem. A mimo to potrzebowałem z kimś podzielić się moimi przemyśleniami.
- Sam już nie wiem, co tak naprawdę było między nami.
Te słowa sprawiły, że puścił mnie, obchodząc szybko ladę. Rozłożył ramiona, które objęły mnie i przytuliły. Jednak w żaden sposób na to nie zareagowałem, ani nie chcąc uciec, ani w niego wtulić.
- Jeśli ,,nie możesz" o tym mówić, to masz się na razie całkowicie od tego odciąć. Jedzenie, mieszkanie, Seunghyun hyung.
Poczułem łzy, które popłynęły po moim policzku.
Nie, nie chcę takiego życia. Chcę mojego Yoongi'ego.
- Ale ja go kocham... - szepnąłem.
- Takim myśleniem wszystko sobie utrudniasz, mały - stwierdził cmokając i puścił mnie, zamiast tego biorąc jedną z moich dłoni w swoje. - Nadal masz pracę, którą kochasz i swojego ,,ulubionego hyung'a" - dodał, wskazując na siebie.
Cofnąłem rękę, obejmując się samemu. Jego dotyk nie był mi do niczego potrzebny.
- Powinienem wtedy zginąć. Wszystko byłoby łatwiejsze - szepnąłem, podnosząc wzrok na otaczające nas kwiaty. Pamiętałem, jak prosiłem Min'a, bym przed śmiercią z jego rąk mógł je zobaczyć. Ale on nie chciał spełnić tej jednej mojej prośby. Teraz myślałem, że lepiej by było, gdybym nigdy więcej nie zobaczył kwiatów i po prostu odszedł wtedy na drugą stronę. Bo to rozstanie stanowczo bolało bardziej niż śmierć.
Seunghyun
Widziałem jakie nastawienie ma do mnie Taehyung, jednak postanowiłem mimo wszystko mu nie odpuszczać. Dla innych mogłem być typem człowieka, który zaprosi ładnego chłopaczka lub dziewczynkę na noc do swojego apartamentu, ewentualnie po prostu przeleci w łazience i niczego poza seksem nie będzie od niego chciał, lecz ten brązowowłosy maluch, o ciężkim charakterze aż za bardzo krążył po moim umyśle, chyba wcale nie mając zamiaru go opuszczać.
Od samego rana i rozmowy z Mi, która przyznała się do wypuszczenia młodszego z budynku, przez całe popołudnie spędzone w pracy, zastanawiałem się, czy Taehyung jakoś sobie radzi, nie tylko z bólem, który mu zafundowałem przez wspólnie spędzoną noc, a również całe to rozstanie-nie-rozstanie z Min'em. Miałem ochotę się z nim skontaktować, nawet chciałem to zrobić wbrew prośbie chłopaka, jednak nie miałem na to czasu, chcąc go bardziej wykorzystać na zatwierdzenie kilku projektów i rozmowę z naszą twarzą, która akurat miała chwilę wolnego. Jeon Jeongguk aż za bardzo przypominał mi Tae, może nie z wyglądu i charakteru, a samego wieku, w którym ja dopiero zaczynałem wspinać się na szczyt naszego rynku. I chyba właśnie ten fakt popchnął mnie do przełożenia wszelkich spotkań, szybkiego rozmówienia z jednym z dyrektorów i opuszczenia firmy, aby udać się do jedynego miejsca, w którym mogło przebywać to dziecko.
Po drodze ułożyłem kilka planów awaryjnych, ratujących mnie przed ewentualną odmową i wygonieniem z kwiaciarni. Na szczęście nie były one potrzebne, bo Taehyung – może trochę niezbyt chętnie – wpuścił mnie do środka, pokazując jak bardzo ta cała sytuacja wycieńczyła jego organizm. A po szybkim skombinowaniu mu czegoś do jedzenia, zająłem się nie tylko szukaniem mu odpowiedniego mieszkania, skoro na mój apartament nie chciał się zgodzić, a także rozmową, aby wybadać jego stan i przyszłe zamiary. Każdy znosił inaczej rozstania. I niestety widziałem, że Tae był skłonny uciec się do samobójstwa, jeśli ktokolwiek mu w tym wszystkim nie pomoże.
Po raz kolejny musiałem wysłuchać jakichś głupot, za które naprawdę miałem ochotę go zdzielić, jednak zamiast przemocy zdecydowałem się na zwykłe objęcie jego ciała, starając nie analizować zbytnio jego słów.
- Bo oberwiesz w drugi pośladek – ostrzegłem, kładąc również drugą dłoń na jego ramieniu, nawet jeśli tego nie chciał, co zdążyłem już zauważyć.
Przez chwilę milczał, pozwalając się przytulać i zapewne głupio rozważając właśnie taką ucieczkę, jednak po niecałej minucie w końcu się odsunął, powracając do jedzenia i cicho dziękując.
- Nie popadasz w depresję, tak? – dopytałem, trochę podejrzliwie, powoli wracając na drugą stronę lady.
- Nie. Nie wiem. Raczej nie. – Zaczął się zastanawiać, dłubiąc przy tym w jedzeniu i co jakiś czas unosząc pałeczki do góry, by wziąć kilka niewielkich kęsów. Zanim jednak odpowiedziałem na to wahanie, chłopak odłożył pałeczki, wstając nagle z miejsca. – Chcesz coś do picia, hyung?
- Będę cię z tym pilnował. Jeśli zauważę więcej oznak, idziemy do psychologa. – Ponownie go ostrzegłem, na razie ignorując jego pytanie, by skupić się na problemie, który mógł się w każdej chwili zamienić w tragedię. – Nie masz żadnego alkoholu? – odpowiedziałem w końcu, pół żartem, pół serio, na szczęście przybywając tutaj z Do, który mógł mnie odwieźć w razie czego do mieszkania.
- Nie mam. Zrobię ci herbaty – zakomunikował, uciekając od razu i zostawiając mnie z prostym pytaniem na ustach, które niestety nie dotarło do jego uszu.
- To po co się pytałeś?
Ciężki przypadek, bardzo ciężki...
Pokręciłem głową, przeglądając w tym czasie wszystkie numery do właścicieli mieszkań, które zdążyłem do tej pory wypisać. Wątpiłem w to, aby młodszy zechciał udać się ze mną do tych miejsc, dlatego rozważałem już zaciągnięcie go tam siłą, ewentualnie skorzystanie z pomocy La.
Tuż po wyrwaniu jednej z kartek i schowaniu jej do kieszeni marynarki, przeniosłem swój wzrok na wychodzącego z zaplecza Taehyung'a, który niósł dwa kubki, o dziwo z dobrze mi już znaną mieszanką z trzech torebek.
Albo mnie lubisz, albo chcesz mnie otruć... Otruć, prawda?
Podziękowałem, z czystej grzeczności, przysuwając do siebie jeden z kubków i zastanawiając się czy to dziecko uwierzy w odpowiednie zastosowanie piersiówki. Wzruszyłem ramionami, sięgając do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyciągając z niej wspomniany przedmiot, po czym wlałem białą ciecz do swojej herbaty, mieszając ją od razu i pozwalając złączyć się z dziwnie zabarwioną wodą.
Chyba smaku tęczowego jednorożca i tak nie zabiję... Alkohol na pewno dałby sobie z tym radę...
- Ćśśś, nic nie widziałeś – powiedziałem w końcu, tłumacząc poniekąd swoje działania, które niestety zrozumiał nie tak jak chciałem.
- Wielki biznesman pija mleko z piersiówki? – zapytał, unosząc brew, kiedy posmakowałem swojej bawarko-TEAhyung. – Prasa by oszalała – dodał, również smakując swój napój.
...której zapewne chętnie byś to przekazał, co?
Zaśmiałem się, nie tylko z własnych myśli, a również z jego słów.
- Mi nalała, nie będę przecież wylewał – wytłumaczyłem się, nawet nie starając ukryć tego kłamstwa. Nie byłem aż tak blisko z kolejną już gosposią – której imienia nawet nie chciałem się uczyć – abym pozwalał jej decydować o zawartości mojej piersiówki.
- Czy... - odezwał się znów młodszy, jednak mocno wahając z zadaniem tego pytania, dlatego dałem mu chwilę, pozwalając zdecydować o rozpoczęciu zapewne jakiegoś nowego wątku. – Czy hyung się z tobą kontaktował?
O nie, nie, nie, mój drogi, nic z tego.
- Mieliśmy nie rozmawiać o Yoongi'm – zauważyłem, powracając do telefonu, by podczas popijania tej dziwnej herbaty dalej przeglądać oferty na kilku stronach, niestety nie widząc już niczego korzystnego.
- Martwię się, czy wziął leki... - zaczął, dlatego przeniosłem na niego spojrzenie, widząc, że mówi to bardziej do siebie niż do mnie, wpatrując się przy tym w niedokończone jedzenie. – Slippy powinien wyjść na spacer, ale hyung nie da sobie rady pobiegać z naszym... - Urwał, zaraz postanawiając się poprawić. – Jego psem...
- Taehyung. Koniec tematu – zarządziłem, może trochę ostrzej niż powinienem, jednak nie chciałem, aby ciągle do tego powracał. Odsunąłem swoją herbatę, odkładając też telefon, po czym chwyciłem za pałeczki, zabierając niewielką porcję przyniesionej obiadokolacji. – Za mało zjadłeś – zauważyłem, podsuwając mu jedzenie pod nos i czekając aż grzecznie weźmie je do ust. Chłopak zrobił to naprawdę automatycznie, wyglądając na zmartwionego, przez co zacząłem rozważać, jak mógłbym mu poprawić humor i odciągnąć od tych myśli.
- Może gdzieś razem wyjdziemy? Do klubu, albo... galerii? Albo do ogrodu botanicznego. – Wpadłem na genialny pomysł, nie przestając z tym karmieniem i licząc, że na taką propozycję chętnie przystanie.
Młodszy jednak pokręcił głową, nadal zachowując tę minę smutasa.
- Nie chcę nigdzie iść. Będę pracował. Muszę zrobić zamówienie na... ślub... - przyznał, choć nie przyszło mu to łatwo. Wiedziałem, że wręcz uwielbia swoją pracę, dlatego zgoniłem to znów na zerwanie z Min'em i brak chęci do kontynuowania normalnego życia.
- Cały wieczór? I może jeszcze całą noc? Zjesz, podzwonimy, poumawiamy się na spotkania, a później Do wszystko załatwi. Jednak tuż po telefonach bierzesz co potrzeba i zabieram cię do hotelu, skoro nie chcesz spać u mnie – zarządziłem, niestety zaraz ponownie spotykając się z odmową.
- Hyung, daj spokój. Nie potrzebuję hotelu. Tu jest mi dobrze.
- Nie pozwolę ci tutaj spać, powiedziałem – podkreśliłem, marszcząc brwi i nie wyobrażając sobie chłopaka śpiącego na podłodze, albo jakimś krześle.
- Co za różnica? Tu jest moje miejsce. Mam gdzie spać, sam znajdę jakieś mieszkanie i sobie poradzę. Zresztą, jutro wyjeżdżam.
Westchnąłem na takie rewelacje, obiecując sobie, że niedługo się do tego przyzwyczaję.
- Gdzie znowu? – Rozpocząłem swój wywiad, chcąc wyciągnąć z niego jakiekolwiek informacje.
- Odwiedzę przyjaciela.
- Na długo?
- Nie wiem. Potrzebuję... potrzebuję go po prostu.
- Trafisz sam? I powiedziałem już, nie będziesz tu nocował.
- Nie będę spał. Muszę przygotować te bukiety na ślub jeśli chcę wyjechać – sprecyzował, wstając ze stołka i zaczynając zajmować się wspomnianymi bukietami.
- Nie będziesz spał – powtórzyłem, chcąc go uświadomić o pewnym fakcie. – I na drugi dzień chcesz prowadzić?
- Jadę pociągiem. Nie lubię jeździć tak daleko sam – wytłumaczył się, trochę mnie tym uspokajając.
- I tak powinieneś się przespać.
- Nie chcę spać. W pociągu się wyśpię – oznajmił mi, przynosząc kolejne kwiaty i zaczynając coś z nich tworzyć. – Masz zamiar tu zostać? – dodał, chyba niemądrze sądząc, że po tym jak tutaj przyszedłem i przełożyłem wszystkie spotkania teraz ot tak wyjdę.
- Tak. I dopilnować, byś poszedł spać.
Chłopak prychnął na moją odpowiedź, sięgając po okulary i od razu je założył, po czym kompletnie odciął się od całego świata, ignorując również moją osobę.
Jeszcze kilka razy starałem się do niego zagadać, jednak to nic nie dawało, dlatego po trzydziestu minutach całkowicie się poddałem, idąc do samochodu po laptop, by skupić się na pracy. Zostałem z tym upartym dzieckiem do jakiejś trzeciej w nocy, nie mając zamiaru odmawiać sobie snu przez jego wymysły. Już i tak po otrzymaniu piątej herbaty z kolei, miałem dosyć. Po prostu chwyciłem za jakąś reklamówkę, położoną przy ladzie, okładałem nią chłopaka po głowie i tuż po tym opuściłem lokal. Obiecałem sobie, że kiedy wróci, skłonię go nie tylko do wynajęcia mieszkania, a również do spędzania ze mną czasu i czerpania z tego większej przyjemności.
niedziela, 26.09.2021 r. (dzień później)
Taehyung
Tak jak zaplanowałem, po zakończeniu realizacji zamówienia udałem się na małe zakupy, by zdobyć potrzebne mi rzeczy na wypad do Busan. Podstawowe kosmetyki, szczoteczka, mały plecak, jakieś jedzenie na wynos. Resztę mogłem przecież i tak zdobyć na miejscu, a póki co chciałem po prostu jak najszybciej wynieść się z dala od Seulu. Złamane serce wcale nie było miłe i ciągle dokuczało, upominając się o miłość hyung'a, która już nie była dla mnie.
Nad morze dotarłem około południa, ale nie spieszyłem się z udaniem do mieszkania przyjaciół. Nie widzieliśmy się już kilka miesięcy - oni zajęci swoim, a ja i hyung własnym życiem. Oczywiście kontaktowaliśmy się, rozmawiając regularnie czy to przez telefon czy czat, ale to nie było to samo. A teraz naprawdę ich potrzebowałem, nie mając już nikogo innego na tym świecie.
Po godzinnym kręceniu się po plaży, gdzie próbowałem pozbierać myśli, zmęczony udałem się do mieszkania chłopaków. Sen w pociągu niewiele mi dał, ale na pewno pozwolił zachować świadomość jeszcze na jakiś czas.
Kiedy znalazłem się w końcu pod odpowiednim adresem, nacisnąłem dzwonek czekając, by ktoś mi otworzył. W końcu zrobił to mój rówieśnik ubrany w fartuszek i czapkę kucharską. Dawno już przestałem mieć do niego żal o to, że w pewien sposób odbił mi Hoseok'a. Z Yoongi'm i tak byłem najszczęśliwszy.
Właśnie, byłem...
- Taehyung? - zapytał widocznie zaskoczony moim widokiem. - Myślałem, że hyung zgubił klucze - dodał przesuwając się, by wpuścić mnie do środka.
- Cześć Jiminnie. Hyung nie mówił, że przyjeżdżam? - zapytałem, uśmiechając się delikatnie w sumie z radości, że znów go widzę. Wszedłem do środka i zacząłem ściągać buty, podczas, gdy on zabrał mój jedyny bagaż w postaci plecaka.
- Chyba... zapomniał. Ale ma dużo na głowie, to zrozumiałe - wyjaśnił z uśmiechem, przytulając mnie w końcu na powitanie, po czym zaprosił do kuchni.
- Fajna czapka Jiminnie - powiedziałem, trochę się z nim drocząc, choć nie miałem na myśli nic złego, bo bardzo mu pasowała. - Co tam gotujesz? Pomóc ci z czymś? Ale ostrzegam, że nadal nie umiem gotować - ostrzegłem. To Yoongi hyung po latach opanował jakoś tę sztukę, ja nadal potrafiłem jedynie zaparzyć dobrą herbatę.
Jimin nadymał policzki, co tylko dodało mu uroku, kładąc mój plecak na krześle.
- Jako nasz gość powinieneś usiąść i po prostu dotrzymywać mi towarzystwa, Taehyungie - zapewnił, widocznie woląc oszczędzić swoje garnki. Wskazał mi wolne miejsce, a sam wrócił do przygotowywania posiłku. - Zrobiłeś sobie wolne? Nie jedziecie gdzieś z Yoongi'm?
Momentalnie spiąłem się, słysząc jego pytanie.
Spokojnie Tae. Przyjechałeś tutaj, bo potrzebujesz ich wsparcia.
- Potrzebuję... Wolnego od życia - powiedziałem wymijająco, opierając łokcie o blat i westchnąłem. - Przepraszam, że tak od razu do was przyjechałem, ale... Nie mam nikogo poza wami...
Jimin spojrzał na mnie zmartwiony i natychmiast wyłączył palniki, podchodząc do mnie pospiesznie. Zdjął po drodze czapkę, która wylądowała na stole i zajął krzesło obok, kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Nie przepraszaj, Tae. Jeśli cokolwiek się stało, jesteśmy tutaj dla ciebie i pomożemy ci.
Pokiwałem głową starając się uśmiechnąć, jednak wiedziałem, że nie wykrzesam z siebie ani odrobiny wesołości.
- Dzięki Jiminnie.
- Chcesz herbatę, albo... kawę? Te cienie pod oczami są niepokojące. Nie mogłeś spać? - zapytał niepewnie.
- Nie, nie piję kawy. Wziąłem sobie torebkę z ziołami, zaraz coś zaparzę. Po prostu nie spałem w nocy, bo musiałem zrobić zamówienie na ślub.
- Przyjechałeś pociągiem? Mam nadzieję, że chociaż tam się trochę przespałeś? - Jimin chyba jeszcze bardziej przejął się tym wszystkim, natychmiast idąc po czajnik, w którym nastawił wodę, a mi wręczył kubek oraz łyżeczkę, bym mógł przygotować napar. Podziękowałem mu za to cicho i wyjąłem potrzebne mi opakowanie z plecaka.
- Tak, spałem, ale wiesz, że to dość mało czasu na sen.
- Wypijesz, zjesz i pójdziesz spać, dobrze? - zapytał po chwili, wracając do mnie z wrzątkiem, którym zalał przygotowaną mieszankę.
- Jasne, dzięki. Co u was słychać?
- Jesteśmy trochę zapracowani, ale nadal staramy się wszystko jakoś ze sobą pogodzić. Jest pięknie i z hyung'iem na pewno zawsze już będzie - powiedział ze szczerym uśmiechem, co na moment zakuło moje serce.
Też tak myślałem o mojej przyszłości z Yoongi hyung'iem...
- Taehyungie... mogę zapytać co się stało? - szepnął, a po odstawieniu czajnika znów zajął miejsce obok. - To przez pracę? Monotonię?
- Nie Jiminnie - zacząłem, zbierając się do wyznania mu prawdy. - Przez przeszłość. Rozstałem się z hyung'iem...
Wypowiadanie tego na głos nie jest zbyt przyjemne, zwłaszcza, że słowa rzucone w przestrzeń miały moc. Były swoistym potwierdzeniem na to, że nasze rozstanie faktycznie miało miejsce.
Westchnąłem, patrząc na kubek, w którym powoli mój wywar nabierał koloru.
- Ale cieszę się, że wam się układa.
Jimin chyba nie do końca wiedział, jak ma zareagować, ale poczułem jego małą łapkę na moich plecach.
- Wiem, że masz obowiązki, ale powinieneś wziąć sobie dłuższy urlop i zostać z nami - zasugerował ostrożnie, na co pokręciłem od razu głową. Kusząca propozycja, ale nie do końca łatwa w spełnieniu.
- Jiminnie, rachunki się same nie opłacą. Muszę teraz wynająć jakieś mieszkanie, inaczej będę mieszkał w kwiaciarni... Nie wiem, muszę jakoś poskładać teraz to życie...
- Potrzebujesz czasu, Tae. Nie powinieneś zakładać maski i udawać, że wszystko jest w porządku, bo wtedy... boli jeszcze bardziej.
Chłopak zbliżył się i objął mnie ostrożnie, jakby się bał, że go odepchnę. A kiedyś to zrobiłem. Przypomniało mi się, jak lata temu potraktowałem go dość ostro, gdy chciał mi pomóc w depresji, w którą wpadłem przez Yoongi'ego.
Widocznie historia lubi się powtarzać.
Tym razem wiedziałem, że mój rówieśnik ma dobre intencje i nie uciekałem od jego pocieszeń, mocniej się w niego wtulając.
- Jiminnie... On mnie oszukiwał przez cały ten czas - wyznałem, ledwo hamując łzy i postanowiłem przywołać tamte wydarzenia, by i on zrozumiał w czym rzecz. - Wtedy... Wtedy gdy zniknąłem... Ja wcale nie uciekłem... Ale nie mogę ci powiedzieć, co się wtedy dokładnie działo, choć przypomniałem sobie wszystko. Ale... Ale ja go nadal kocham! - wybuchnąłem, nie mając już siły na powstrzymywanie płaczu.
- Czyli... to nie był mój sen, albo jakieś omamy... - szepnął, na co kiwnąłem głową. - Hoseok hyung powiedział, że Yoongi nigdy nie zabrał cię z waszego mieszkania... najwyraźniej jego też okłamał. Tylko... nie wiem, w jaki sposób - powiedział zagubiony.
Yoongi wszystkich zaczarował. Zmuszał do robienia tego, czego nie chcieliśmy. O pamiętaniu rzeczy, które nie istniały. Dlaczego?
Jeon powoli wytarł moje policzki, starając się złapać ze mną kontakt wzrokowy, ale ciągle spuszczałem wzrok.
- Pamiętam ten okres Tae, nie musisz mi niczego mówić. Musi ci być bardzo ciężko... - zaczął i choć ocierał moje łzy, w jego oczach też się one pojawiły. - Może to przemyślał, zrozumiał... Choć nie wiem, co nim kierowało, aby... tak cię krzywdzić.
Obaj płakaliśmy przez chwilę nad moim losem, nie potrafiąc nic zrozumieć z tej pokręconej historii. W końcu jednak to Jimin pozbierał się pierwszy.
- Jeśli to wszystko prawda... i nawet jeśli go kochasz... Taehyungie... Staram się spojrzeć na to również z jego perspektywy... Wyjaśnił ci dlaczego? Rozmawialiście?
Pokręciłem powoli głową, a kolejne słowa znów łamały moje serce.
- Chciałem... Chciałem, by mi to wyjaśnił. Nawet byłem gotowy mu wybaczyć. Ale... Ale on nic nie powiedział. Nawet słowem się nie odezwał... Zapytał tylko, czy poradzę sobie z zabraniem rzeczy... - zaśmiałem się z tego przez łzy, nie mogąc pojąć absurdu troski Min'a o takie sprawy. - Jak inaczej miałem to zrozumieć, niż wielkie kłamstwo? A mimo tego nadal myślę o tym, czy jego serce się nie zatrzyma za szybko...
- Chyba musicie dać sobie czas, Tae. Przemyśleć to wszystko i dopiero porozmawiać. Z tego co zauważyłem, Yoongi cię naprawdę kochał... i jeśli jakkolwiek na początku ranił, musiał mieć ku temu powód. - Chłopak starał się chyba patrzeć na to bardziej obiektywnie.
Odsunął się i położył mi dłonie na policzkach. W końcu pozwoliłem, by nasze spojrzenia się skrzyżowały, choć przez łzy i tak nie widziałem zbyt wiele.
- Na pewno Yoongi tak szybko nie zniknie z twojego serca, to normalne, że go kochasz, nawet po przywróceniu wszystkich wspomnień. To twoja pierwsza, prawdziwa miłość, Taehyungie... a jej raczej nigdy w pełni nie da się usunąć z serca.
,,Nigdy nie da się usunąć"... Nie chcę jej usunąć. Chcę go kochać. Chcę, by on mnie kochał...
Cofnąłem się trochę, spuszczając głowę, by zebrać myśli. Chciałem podzielić się z Jimin'em jeszcze jednym wydarzeniem, które również ciążyło mi na sercu.
- Czuję się teraz taki brudny Jiminnie. Ciągle mam wrażenie, że na moich nogach jest krew. A w dodatku... Boże Jiminnie, ja się przespałem z jego przyjacielem, bo byłem tak wściekły i rozżalony, myśląc, iż jestem dla nich wszystkich tylko zabaweczką do pieprzenia... - wyznałem, znowu zaczynając wpadać w histerię. - I tylko potwierdziłem, że mają rację...
Znów wylądowałem w jego ramionach, czego tak bardzo potrzebowałem. Przytulenie ma jednak jakąś magiczną moc leczenia duszy.
- Nie jesteś, Tae. Proszę, nie dopuszczaj takich myśli do siebie... Nadal jesteś tym samym małym aniołkiem, który potrzebuje miłości. I nie powinieneś jej szukać ani u jego przyjaciela, ani u Yoongi'ego, z którym byłeś na początku.
- Więc co mam zrobić Jiminnie?
- Na razie z nami zostań i poczekaj aż obaj wszystko przemyślicie. Jednak... ta krew... - Jeon zawahał się, rozumiejąc, że to dużo bardziej delikatna sprawa. - Nie sądziłem, że aż tak cię ranił... Powinniśmy pójść do psychologa, Taehyungie? Nie wiem, czy jesteś w stanie poradzić sobie z takimi wydarzeniami...
Natychmiast pokręciłem głową, oddalając od siebie taką opcję.
- Nie wiem, czy to ma sens. Nie jestem w stanie tego wyjaśnić Jiminnie, ale choć chcę, nie mogę ci nic powiedzieć z tego, co się wtedy działo. To takie dziwne uczucie, które zamyka mi usta. Więc psychologowi też nie potrafiłbym nic powiedzieć... Chyba nigdy się z tego nie wyleczę... - wyjaśniłem na tyle, na ile coś w mojej głowie nie blokowało niektórych stwierdzeń. - Przepraszam, że cię tym obciążyłem - dodałem, odsuwając się już i pociągnąłem nosem, z którego zaczęło ciec.
- W takim razie... to my musimy ci z tym pomóc - zadecydował, kierując się do jednej z szuflad, z której wyjął paczkę chusteczek. Podał mi ją, a ja od razu zacząłem doprowadzać się do stanu używalności. - I nie martw się, to nie jest dla mnie obciążenie tak długo, jak mogę ci dzięki temu jakkolwiek pomóc, Tae - dodał, gładząc mnie po włosach. - Zostaniesz z nami?
- Jeśli mi pozwolicie, to chciałbym kilka dni tutaj odpocząć. Ale potem muszę wrócić do kwiaciarni. Dziewczyny sobie poradzą w tym tygodniu, bo nie ma większych zamówień. A w tym czasie chcę poprosić Hobi hyung'a, by pomógł mi coś wynająć. Seunghyun chciał się tym zająć, ale nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Mógłby dać mi spokój...
- Seunghyun? - zapytał marszcząc brwi.
Ah, w sumie nigdy z nimi nie rozmawiałem o tym wrzodzie.
- Ten przyjaciel Yoongi hyung'a. Czy raczej pseudo przyjaciel - wyjaśniłem pobieżnie, opierając podbródek na dłoni. - Jest CEO Chonem.
- Ohh... Chonem? Jeonggukie jest chyba tego twarzą - zauważył, na co ja uśmiechnąłem się delikatnie. Wiedziałem o sławnym bracie Jimin'a, choć za dużo o nim nie rozmawialiśmy.
Jaki ten świat mały...
- To ten CEO... cię tak potraktował? - dodał smutno. - Nie odbieraj od niego telefonów i nie pozwalaj na żadne spotkania. A jeśli dalej będzie cię męczył, powiedz nam o tym, dobrze?
Przytaknąłem, sięgając po kubek, w którym stygła moja mieszanka.
- Naprawdę żałuję, że pozwoliłem mu mnie dotknąć - szepnąłem.
- Pamiętaj Taehyungie, że to na pewno nie czyni cię ,,brudnym". Chcesz coś zjeść? Czy wypijesz i od razu się położysz?
- Chyba nie myślisz, że odpuszczę sobie jedzenie od najlepszego kucharza, jakiego znam - odparłem z delikatnym uśmiechem, nie chcąc już myśleć o tych wszystkich moich problemach. - Chętnie się poczęstuję.
- Dziesięć minut i gotowe - zapewnił odwzajemniając grymas, po czym wstał i wrócił do przerwanego gotowania, a ja mogłem uciec myślami do tych wszystkich razów, gdy dopingowałem Yoongi'emu, by nie podpalił kolejnej patelni. Sam siebie tym krzywdziłem, ale nie potrafiłem inaczej. Był dla mnie zbyt ważny, by tak po prostu zapomnieć. Nawet jeśli ja nigdy nie byłem nikim wyjątkowym dla niego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top