Rozdział 28
Po rozstępowaniu, dekoracji i rozsiodłaniu Rachel wzięła Secret na spacer. Siwka leniwym stępem, ze skórzanym kantarem na łbie i miętowej derce na grzbiecie, przemierzała kolejne metry, prowadzona przez dżokejkę na uwiązie.
Dortmund's Pride właśnie biegł w Breeder's Cup Juvenile Turf. Wokół Secret panował gwar rozmów, hałas, a w głośnikach dudnił głos komentatora. Niestety, była za daleko, aby zobaczyć wyścig, ale Secret wszystko sobie wyobrażała dzięki relacji spikera.
-100 metrów do celownika! Dortmund's Pride biegnie sam! Dziesięć długości, jedenaście, dwanaście, trzynaście, piętnaście długości! Celownik! Dortmund's Pride, syn Dortmunda i Pride of Nevady, wygrywa Breeder's Cup Juvenile Turf o siedemnaście długości!
Siwka podniosła wysoko głowę strzygąc uszami i wypuszczając powietrze przez nozdrza. Rachel zawróciła ją i zaczęły kierować się do bukmanki. Dotarły do niej po dwóch minutach, a Secret nerwowym krokiem weszła po rampie. Dżokejka przywiązała ją, założyła na nogi ochraniacze transportowe i czekała przed przyczepą na Matthew'a i kasztana.
Klacz opuściła głowę do dołu i westchnęła. Gdy tego pamiętnego dnia, przełamała swoją nieśmiałość, nie miała na celu podrywania żadnego z ogierów, a zwykłe zaczęcie z nimi rozmawiać- już do źrebaka miała z tym problem, nie wiedziała jak prowadzić rozmowę, wstydziła się. Zwykle stała w ich towarzystwie oraz swoich dawnych przyjaciółek i nie odzywała się, przytakując od czasu do czasu, lub śmiejąc się z żartów.
A teraz, gdy udało jej się przełamać wstyd Pride zaczął się inaczej, w stosunku do niej, zachowywać.
-Tęskniłaś?- parsknął do niej kasztan, a Secret na dźwięk jego głosu niemalże podskoczyła do góry. Matthew wprowadził spoconego ogiera z granatową derką i go przywiązał. Wyszedł z bukmanki i razem z Rachel podnieśli rampę.
-C-cześć, Pride.- wystękała nie patrząc na niego.
-Coś ty taka? Jak ci poszło w Juvenile Fillies?- zapytał, po czym trącił ją pyskiem. Siwka błyskawicznie obróciła łeb i wzięła kilka łyków z poidła, bo nagle zaschło jej w gardle.- Co jest?- zapytał zmartwiony kasztan.
-Co? Ja? Nie, nic.
Ogier cicho westchnął, by wkrótce potem ponownie dopytać, jednak już trochę przygaszony:
-Jak tam w Fillies?
Siwa przełknęła wstyd i spojrzała na niego.
-Dobrze. Wygrałam. Ty też.
-Skąd wiesz?
-Rachel wzięła mnie na spacer. Słyszałam z głośników.
-Aha. Na pewno wszystko w porządku?
-Tak.- odpowiedziała i zanurzyła pysk w świeżym sianie. Kasztan dołączył do niej. Siwka podniosła głowę. Na jej wysokości w bukmance było małe okienko dzięki któremu mogła oglądać krajobraz.
Ponownie zanurzyła pysk w sianie, dołączając do kasztana. Ten natomiast, w najmniej spodziewanym momencie dmuchnął powietrzem z chrap, a kilkanaście źdźbeł wylądowało na grzywie i głowie siwki. Secret poderwała głowę do góry rżąc:
-Pride!
-No co?- parsknął śmiechem, ale gdy zobaczył, że klacz się nie śmieje spoważniał- Oj, no weź!
Secret opuściła głowę.
-Nie obrażaj się! Wybacz, przepraszam... Co?
Widząc, że klacz jest już lekko rozjuszona, nie reaguje i nie odpowiada, z ciężkim westchnięciem, postanowił dać jej spokój.
***
Dwie godziny później Rachel i Matthew wyprowadzili swoich podopiecznych i ściągnęli im z nóg ochraniacze transportowe, po czym zaczęli prowadzić ich w kierunku pastwiska.
Tuż przed wejściem na padok, gdy dżokeje męczyli się z zasuwami furtek kasztanek zagadał do siwki:
-No proszę, nie obrażaj się...- i trącił pyskiem pysk Secret
-Nie obrażam się.- parsknęła śmiechem. Dortmund's Pride uśmiechnął się szczęśliwy i odpowiedział:
-Cieszę się.- i oboje zostali wprowadzeni na pastwisko.
***
521 słów.
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top