Rozdział 2

Secret w spokoju przeżuwała siana. Wreszcie choć trochę się rozluźniła, ale właśnie w tym momencie, o zgrozo! Do stajni wkroczyła Black Shadow prowadzona przez swoją dżokejkę z toną gładzi szpachlowej na twarzy, która prawdopodobnie była makijażem.

Dwudziestopięcioletnia kobieta o czarnych rozpuszczonych włosach wprowadziła karuskę do boksu. Kara klacz zarzuciła łbem prezentując czarną grzywę, a Lauren zabrała się za rozsiodływanie jej.

Siwka chciała odwrócić się zadem do karej, ale ponieważ była głodna i nie chciała zostawiać siana, które na jej nieszczęście była zawieszone z przodu boksu, nie miała wyboru.

Ekstra, tera porobią mi się wrzody, równocześnie jedząc i patrząc na nią.

Siwa klacz wypuściła ciężko powietrze z płuc. Za ten czas z grzbietu karej zniknęło siodło oraz czaprak, a z łba- ogłowie. Czarnowłosa zablokowała zasuwę boksu, po czym odniosła ekwipunek do siodlarni.

-Smacznego.- parsknęła Shadow.

Co ci do tego?

-Ugh, dzięki.

Black Shadow świetnie wiedziała o tym, że American Secret jej nienawidzi. Gdy kara klacz jako roczniak przyjechała do stadniny od razu zaczęła się rządzić, próbowała podrywać ogiery, wywyższała się. Próbowała podporządkować sobie inne klaczki w jej wieku. Jako iż nie udało jej się to tylko z Secret, starała się uprzykrzyć jej życie, zaczynając właśnie od ukradnięcia jej przyjaciółek aż po prawie całkowity zakaz rozmawiania Rosie Sunshine, Balancing Belle i Dayenne z Secret. A dokuczanie w sposób mówienia do siwej przez karuskę głosem Ukradłam ci przyjaciółki, ale przecież ja nic nie zrobiłam, było kolejną rzeczą doprowadzającą córkę American Pharoah do białej gorączki.

-Wiesz kto teraz ma trening?- zaczęła Shadow, gdy jej dżokejka wyszła ze stajni.

Secret z głowę przy ziemi wywróciła oczyma przeklinając w myślach, ale w ostateczności odpowiedziała:

-Nie, nie wiem.

-Wild Life.- odpowiedziała zabierając się za skubanie siana.

Wow, serio? Jak ja wcześniej żyłam bez tej informacji!, pomyślała sarkastycznie Secret.

-A wiesz, że...- kontynuowała córka Californi Chrome.

Niech mi ktoś pomoże, siwka zwróciła oczy ku górze.

Wtem, jak na zawołanie drzwi stajni otworzyły się i weszli przez nie Wild Life, czyli partner Shadow, zapatrzony w nią jak w obrazek, i kara Dayenne.

Jeźdźcy wprowadzili konie do boksów, odnieśli sprzęt i wyszli. Konie zabrały się za jedzenie siana w ciszy, by kilkanaście minut później do stajni kolejno weszli Dortumnd's Pride i Balancing Belle, Rosie Sunshine i Last Breath, First Look i San Diego.

-Czeeeść Life.- powiedziała Shadow robiąc maślane oczka do ciemnego gniadosza.

-Cześć Shady. Jak poszło ci na treningu? Jaki czas?

-Ach, jak zawsze świetny! 01.13.09. na sześć furlongów!- mówiła spoglądając na Secret- A ty Secret? Jaki miałaś czas na ten dany dystans?- zapytała z wyczuwalną kpiną w głosie.

Siwa klacz podniosła głowę w tym samym czasie intensywnie potrząsając grzywą.

-01.11.00.- odparła z dumą.

Shadow zatkało. Nie miała jak się odgryźć córce Lady's Secret. Karej klaczy rozpędzanie się zajmowało więcej czasu i szło dość opornie, a sam taki bieg strasznie ją męczył.

-Em, a kiedy debiutujesz?- odparła już z mniejszą pewnością siebie.

-Maiden, tor Del Mar, pod koniec lipca.- odparła nawet nie patrząc na karuskę, którą ponownie zatkało.

-Co?! Czy musimy mieć debiut w tej samej gonitwie?!- wybuchła.

-Wiesz co,- zaczęła Secret- Mało mnie to obchodzi czy ci się to podoba czy nie i mam już po dziurki w chrapach tego twoje gwiazdorzenia, a z pretensjami to do ludzi, nie do mnie.- zakończyła i odwróciła się tyłem do karej. Po dłużej chwili zdziwienia spowodowanego postawieniem się nieśmiałej Secret Shadow wszystko wróciło do normy.

American Secret ułożyła się wygodnie na słomie i zasnęła.

***

536 słów.

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top