9 - The hunger
Wattpad ma znowu jakieś problemy. Nie wiem co to było, jakaś cofka czy cuś? Nie resetujcie niczego, kiedy wstawiam rozdział. Ehhh...
[wstawiam jeszcze raz]
5900 ;)
~~~~~~~~~~
Jeongguk:
Tak, jak ustalił Jimin, po uporaniu się ze swoją pracą, tydzień po naszej rozmowie w cukierni, zaprosił mnie do swojego domu, w którym miałem na razie poznać tylko jego braci i mamę. Jednak tyle wystarczyło, bym znów szperał z mamą w mojej szafie aż od piątku, do sobotniego poranka. Na dworze zrobiło się już chłodno, dzięki czemu mogłem zacząć ubierać się w moje ulubione ciuchy, które składały się głównie ze swetrów i golfów. Były one najcieplejsze i najwięcej zakrywały, a od zawsze właśnie na tym mi zależało. Choć dziś musiałem do tego dołączyć trochę elegancji, wiedząc z jakiej rodziny pochodzi Jimin. Dlatego biały golf, sięgający do połowy moich pośladków, idealnie do tego pasował. Nawet jeśli po ostatnim miesiącu ciągłego stresu, był na mnie o wiele za duży. Ale powoli nadrabiałem zrzucone kilogramy, starając się nie przejmować kłopotami, które wciąż mogły wyniknąć z niewyjaśnionych spraw. W końcu nie mogłem zachorować, zwłaszcza na jedną z dość poważnych dolegliwości, z którymi musiałbym walczyć latami.
Hyung pojawił się pod drzwiami mojego mieszkania około piętnastej, tak jak się umawialiśmy. Wyglądał jak zwykle elegancko, wręczając mojej mamie bukiet kwiatów i przepraszając ją za to, co stało się jakiś czas temu, a także dodając, że to, co powiedział jej przy pierwszym spotkaniu, było szczere. Kobieta jednak nie zamierzała tego komentować, po prostu prosząc, aby się mną zaopiekował i już nigdy więcej nie zranił, a ja nie rozumiałem co Alfa miał na myśli, wspominając o tym „pierwszym spotkaniu". Jednak nie zamierzałem nalegać na zdradzenie mi tej „tajemnicy", wtulając się w Jimina na powitanie, by zaraz po tym skierować do jego samochodu. Z jednej strony cieszyłem się, że Seokjin zdążył już zamieszkać ze swoim Alfą z okazji naznaczenia, bo jakiś czas temu obiecał mi, że jeśli Jimin pojawi się u nas raz jeszcze, gorzko pożałuje tego, co mi zrobił. A nie chciałem żadnych bójek między moim bratem a... Alfą, który jest dla mnie kimś naprawdę bliskim.
Rozpoczęcie podróży do domu Jimina, zapoczątkowało moją namiętną zabawę dolną i czasami też górną wargą. Ręce również były ciągle w ruchu, maltretując każdy palec. A uszy słuchały krótkich opisów braci srebrnowłosego Alfy, zapamiętując że Jihyun i Jihwan, czyli dwójka bliźniaków Alf w moim wieku, może być trochę natarczywa ze względu na ciekawość. Jiwon, piętnastoletni Beta, jest raczej nieśmiały przy poznawaniu obcych, a Jisung, czyli najmłodszy brat Jimina, Omega, którego zdążyłem już poznać, jest przeszczęśliwy przybyciem do ich domu „sprzedawcy jego ciastek".
Po kilkunastu minutach drogi, w końcu dotarliśmy pod ogromną bramę, którą Jimin otworzył za pomocą pilota. A że widziałem takie rzeczy tylko w filmach, przyglądałem się temu uważnie, szeroko otwartymi oczami.
– Witaj w moim rodzinnym domu – dotarł do mnie głos Alfy, który po otworzeniu bramy, wjechał na ogromną posesję, kierując się prosto do garażu, będącego osobnym budynkiem. Stały w nim trzy inne samochody, jednak nie zwróciłem na nie większej uwagi, chcąc już powrócić wzrokiem do jego domu z zewnątrz, który widziałem tylko przez chwilę.
Jimin jak zwykle opuścić samochód jako pierwszy, okrążając go, aby otworzyć moje drzwi, a kiedy to zrobił, uśmiechnąłem się, dziękując mu cicho i łapiąc jego wyciągniętą w moją stronę rękę. Choć na razie nie miałem zamiaru jej puszczać, czując się trochę przytłoczony tym luksusem, przy którym nie wiedziałem jak się zachowywać. Bo naprawdę nigdy nie sądziłem, że będę miał tak bogatego Alfę. A przynajmniej będę walczył o to, by z nim być.
Przytuliłem się do Jimina, wdychając jego zapach i uczepiając się jego ubrania, pod którym ukryte były wyrobione mięśnie. Nawet teraz moja Omega je zauważyła, wiedząc w ten sposób, że może być bezpieczna, czego pragnąłem przed wejściem do jego domu.
– Potrzebuję jeszcze chwili w twoich ramionach, hyung – przyznałem cicho, nie potrafiąc ukryć tego lekkiego przerażenia, jakie towarzyszyło mi od wyjścia z mojego mieszkania.
– Spokojnie, Jeonggukie. Moi bracia nie gryzą. No chyba że Jisung. On gryzie, gdy nie chcemy dać mu ciastka – zażartował obejmujący mnie Alfa, wywołując w ten sposób mój śmiech.
– Sungiemu pozwalam się gryźć. Jemu niczego nie potrafiłbym odmówić – zauważyłem, wiedząc że zapewne jego bracia mają podobne podejście do tego uroczego malca.
Jimin trzymał mnie w swoich objęciach tyle, ile tego potrzebowałem, a gdy już się odsunąłem od tych ciepłych i bezpiecznych ramion, złapałem go za rękę, nadal trzymając się blisko, aby czuć jego zapach, gdy zmierzaliśmy już do jego domu. Przez jedno z dużych okien, mogliśmy zobaczyć jak Jisung kręci się przy szybie, uśmiechając do nas radośnie, a za nim stoi jakiś drugi chłopiec, wyglądający na zmartwionego. Nie przypatrywałem się jednak tej dwójce, posyłając tylko uśmiech małemu Omedze i skupiając wzrok na wejściu do ogromnego budynku. I ledwo Jimin otworzył dla mnie drzwi, ukazując tym samym dość spore i piękne wnętrze jego domu, a moje nogi już zostały zaatakowane przez niskiego chłopczyka.
– Cześć! Jimin hyung mówił, że jest pan jego Omegą. Mogę mówić panu „hyung"? Lubię pana! Wonnie, to jest pan od ciasteczek! – wykrzyknął szczęśliwy, a na takie powitanie od razu ukucnąłem, by z szerokim uśmiechem przytulić chłopca, głaszcząc go po tych kręconych włoskach i witając.
Dopiero po tym, mój wzrok przeniósł się na osobę, do której zwrócił się mały Omega. Tak samo uroczy, choć onieśmielony chłopiec, ukłonił się przede mną, po postawieniu kilku niepewnych kroków w naszą stronę.
– Dzień dobry – powiedział, a zaraz po tym przywitaniu, Jimin przejął pałeczkę przedstawiania nas sobie.
– Jeongguk, to Jiwon. Jiwon, poznaj moją Omegę – powiedział srebrnowłosy Alfa, na którego przeniosłem na chwilę spojrzenie, widząc na jego ustach uśmiech, podkreślający te dwa nieco zaskakujące mnie słowa: „Moją Omegę". Zrobiło mi się bardzo miło przez takie przedstawienie, dlatego również odpowiedziałem na ten uśmiech, podnosząc się już do pozycji stojącej, by ukłonić Jiwonowi, który wyglądał już na mniej onieśmielonego lub zestresowanego.
– Bardzo miło mi cię poznać, Jiwon – przyznałem, wyciągając w jego stronę rękę, którą chłopiec uścisnął lekko. – Jesteś Betą, prawda? Mój brat i najlepszy przyjaciel też są Betami. I nie mógłbym sobie wymarzyć lepszych najbliższych mi osób, razem z Jimin hyungiem oczywiście – dodałem, posyłając szczery uśmiech zarówno do nastolatka, jak również do... mojego Alfy. Chciałem takimi słowami podkreślić, że nie mam nic przeciwko jego statusowi, bo niestety wiele osób, nawet Omeg, potrafiło traktować ich naprawdę nie w porządku.
Jiwon kiwnął głową na moje słowa, sięgając po swojego małego braciszka, który nadal przytulał jedną z moich nóg, gdy moja dłoń nie opuszczała tych kędziorków, chętnie je głaszcząc. Ale chyba nie chciał, aby mi przeszkadzał, szczególnie w samym wejściu. Choć miałem ogromną ochotę poprosić Jimina o zabranie mnie do pokoju Jisunga i pozwolenie na chociaż kilka minut zabawy z maluchem.
– Cieszę się, że hyung ma w końcu kogoś, kto nie ma problemu z moim statusem – odpowiedział Beta na moje słowa, zaraz po tym zwracając się już do swojego najstarszego brata. – Mama mówiła, żebyście przyszli za godzinę na obiad. Wtedy pogadacie – dodał, po czym złapał Jisunga za rączkę i zaczął kierować się z nim w stronę któregoś z pomieszczeń. Choć wraz z małym Omegą wykorzystaliśmy to do posyłania sobie uśmiechów i machania sobie na pożegnanie. Miałem nadzieję, że krótkie, bo już tęskniłem za tym uroczym stworzonkiem.
– Cóż... w takim razie zaczniemy zwiedzanie – zapowiedział Jimin, zwracając tym samym moją uwagę na siebie.
Zdjęliśmy tylko buty, łapiąc się zaraz za ręce i zaczynając zmierzać w stronę schodów prowadzących na górę. Duży przedpokój, był naprawdę ładnie oświetlony przez dość spore okna, wpuszczające do pomieszczeń dużo światła. Jednak bardziej niż na wystawności tego domu, skupiłem się na osobach tu sprzątających, które na pewno miały pełne ręce roboty z tyloma pokojami i piętrami. Choć nie wyobrażałem sobie posiadania służby w swoim domu. Jako Omega ze średniej klasy, byłem nauczony sprzątania, nie obawiając się dbania nawet o kilka pomieszczeń. Jednak nigdy nie zakładałem, że jakikolwiek przedstawiciel mojego statusu, miałby sprzątać aż kilkanaście pokoi lub nawet kilkadziesiąt. W takim domu zdecydowanie potrzebna była pomoc, co całkowicie rozumiałem.
Weszliśmy po schodach na pierwsze piętro, które należało do rodziców Jimina, dlatego nie zwiedzaliśmy go, od razu krocząc na następne. Choć od razu zauważyłem, że oprócz schodów, jest tutaj również winda, zapowiadająca jeszcze więcej pięter. Nie pamiętałem dokładnego planu całego domu, który starałem się ułożyć w głowie już przy naszych rozmowach z Jiminem, który czasem wspominał o tym, jak żyje. Dlatego teraz słuchałem uważnie każdego słowa Alfy, mówiącego o jednym piętrze przeznaczonym tylko i wyłącznie dla jego czterech braci. Zmierzaliśmy obecnie do pokoju jednego z nich, w którym prawdopodobnie siedzieli obaj bliźniacy. I mogliśmy się o tym przekonać, gdy po zapukaniu do drzwi prowadzących do jednej z sypialni, hyung uchylił je, przez co wystrzeliły w naszą stronę dwie Alfy.
– To bliźniaki. Ten w koszulce do koszykówki to Jihwan, a ten kujonek to Jihyun – wyjaśnił hyung, wskazując na chłopców, którym dopiero teraz mogłem się na szybko przyjrzeć, choć i tak miałem ogromną ochotę ukryć się za plecami mojego Alfy, bo to było zdecydowanie za dużo zapachów, jak na nos nienaznaczonej Omegi.
Obaj chłopcy byli naprawdę przystojni i podobnego wzrostu do tego Jimina, jednak tak jak opisał ich mój Alfa, jeden z nich był bardziej umięśniony od tego drugiego, mając na sobie bardziej sportowe ubrania, gdy ten drugi wyglądał mniej luzacko, idealnie pasując do tych eleganckich wnętrz.
Ukłoniłem się obu chłopakom, zaraz jednak uciekając do ramienia Jimina, które złapałem dłońmi. „Bliźniak kujonek" uśmiechał się do mnie szeroko, gdy drugi bliźniak przysunął się do nas, by zaciągnąć moim zapachem, a to sprawiło, że zaraz ukryłem twarz w trzymanej ręce.
– Ale czad. Super pachniesz – skomentował to Alfa, na co Jimin od razu zareagował.
– Jedno słowo za dużo, a sprawdzimy, jak szybko zrosną się połamane nogi – oznajmił spokojnie bratu, który nie mógł się powstrzymać od powąchania mnie.
– Wyluzuj, hyung. Przecież jesteśmy grzeczni – zapewnił drugi z nich, co wiedziałem dzięki zerkaniu w ich stronę.
– Miło mi was poznać. Jednak toffi i jabłka są tylko w pakiecie z migdałami i cedrem – uświadomiłem im, posyłając przy tym delikatny uśmiech, aby podkreślić, że mimo wszystko nie mam im tego za złe, w końcu byłem z Jiminem i byłem bezpieczny.
Obaj chłopcy roześmiali się na te słowa, a Jihyun zaraz je skomentował:
– Podoba mi się ten jego humorek. Witamy w rodzinie.
Posłałem im kolejny uśmiech, ciesząc się, że mimo wszystko mnie zaakceptowali. Ale skoro tamten drugi Omega tylko na nich krzyczał i niezbyt się z nimi dogadywał, trochę to rozumiałem.
– A teraz idźcie już hyung, bo aż tu czuję, jak bardzo chcesz pokazać mu swój pokój – stwierdził jeszcze Jihwan, demonstracyjnie zatykając sobie nos, na co Jimin przewrócił oczami.
Nie zrozumiałem tego komentarza i ich interakcji, jednak nie zdążyłem o to dopytać, bo pożegnaliśmy się już z nimi i ruszyliśmy w dalszą wędrówkę, tym razem na trzecie i chyba najwyższe piętro, bo schody się tutaj kończyły, ale nie byłem pewien co z windą.
– Witaj w moim mieszkaniu – usłyszałem od mojego Alfy, gdy weszliśmy do salonu połączonego z kuchnią. Pomieszczenie było ogromne, tak jak cała reszta, i na szczęście równie jasne, dzięki czemu od razu się rozluźniłem, stawiając kilka samodzielnych kroków na przód.
– Całe piętro jest hyunga? – dopytałem lekko zdziwiony, odwracając się jeszcze w jego stronę, by posłać mu pytające spojrzenie.
– Zgadza się. Ten salon z kuchnią, sypialnia, gabinet, dwie łazienki, no i obecnie mała siłownia, a docelowo pokój dla dzieci – wyjaśnił z delikatnym uśmiechem, przez który również na moich ustach pojawił się ten radosny grymas.
– Pokój dla dzieci – powtórzyłem, nieco rozmarzonym tonem, bo mój umysł znów zabrał mnie kilka lat do przodu, kiedy to bawiłbym się z małą Alfą, Omegą lub Betą, mając przy sobie mojego partnera, którym oczywiście byłby Jimin.
Szybko powróciłem myślami do teraźniejszości, czując jak moje policzki zaczynając się robić cieplejsze, dlatego uciekłem wzrokiem na ten salon, starając się nie dać po sobie poznać, co działo się właśnie w moim umyśle.
Choć Jimin chyba sam mniej więcej do tego doszedł, podchodząc zaraz do mnie i obejmując od tyłu.
– Ale z tym na razie się nie spieszmy. Możesz śmiało wszędzie zaglądać – zapewnił, a ja poczułem natychmiastową potrzebę wytłumaczenia się z tego.
– Ja nie... Chciałem powiedzieć, że... – zacząłem, jednak żadne logiczne zdanie nie chciało wypłynąć z moich ust, dlatego zaskomlałem i po chwili już skrywałem się w ramionach Jimina, słysząc jak przez takie działanie starszy śmieje się cicho.
– Miałem na myśli, że nie musisz się obawiać, bo nie mam zamiaru cię zaciągać do sypialni. Przynajmniej dopóki sam nie będziesz chciał – sprecyzował swoje słowa, jeszcze bardziej wkraczając na nieodpowiednie tematy, przez co pokiwałem szybko głową, aby się na tym nie skupiać. Wspiąłem się jeszcze na palce, by dać mu buziaka i cicho podziękować, po czym powróciłem już do oglądania tego salonu połączonego z kuchnią.
Hyung został w tym samym miejscu, pozwalając mi się rozejrzeć, choć i tak nie miałem śmiałości nigdzie samemu przechodzić lub czegokolwiek dotykać. Dlatego zaraz znów posłałem mu uśmiech.
– Wszystko jest tu bardzo ładne, hyung. Masz piękny dom i wspaniałych braci – przyznałem, zaraz mogąc zobaczyć jak srebrnowłosy znów się do mnie zbliża, łapiąc moją dłoń.
– Kiedyś to miejsce będzie nasze. A moi bracia zawsze ci pomogą, gdy będziesz ich potrzebował – oznajmił, uszczęśliwiając mnie swoimi słowami jeszcze bardziej. Bo naprawdę nie sądziłem, że jednak spełnię swoje marzenie o posiadaniu rodziny, przy okazji zyskując tak wiele nowych, w przyszłości na pewno bliskich mi osób.
Hyung zaprowadził mnie jeszcze do swojego gabinetu, aby pokazać każde pomieszczenie po kolei, zaznajamiając mnie z rozmieszczeniem pokoi na jego piętrze. Wszystko było tak samo piękne, jak salon z kuchnią i reszta domu, jednak brakowało mi w tym odrobinę ręki Omegi, która mogłaby zamienić te kilka pomieszczeń w prawdziwe, rodzinne gniazdko. Jednak jeśli Jimin zdecyduje się na naznaczenie mnie, na pewno się o to postaram.
Naszym ostatnim przystankiem oczywiście była sypialnia, z której po otworzeniu przez Alfę drzwi, doleciał do mnie znajomy, choć trochę sztuczny zapach.
Uśmiechnąłem się, od razu pozwalając sobie wejść głębiej, bo pachniało tu prawie jak w moim pokoju.
– Toffi i jabłka? – zapytałem z uśmiechem, patrząc na Jimina.
– Alfy potrzebują choćby namiastki zapachu swoich Omeg. Zwłaszcza w rui – przypomniał z szerokim uśmiechem, choć mój umysł w tej chwili skupił się na tych dwóch, pięknych słowach, które znów usłyszałem z jego ust: „Swojej Omegi".
– Mogę... dać ci swoją koszulkę, hyung – zaproponowałem, łapiąc za końcówkę golfa i będąc gotów zostawić mu jedno swoje ubranie, jeżeli go potrzebował.
– Jestem już po rui. Ale możesz ze mną trochę poleżeć. Co ty na to? – zapytał, wyjaśniając swoją odmowę i zaraz mnie obejmując w pasie, przez co sprawił, że nie tylko się w niego wtuliłem, a również natychmiast przytaknąłem. Dzięki czemu mogliśmy się zająć obecnie moim ulubionym zajęciem – tuleniem się i zostawianiem na sobie swoich zapachów.
Jimin:
Obawiałem się spotkania, które sam zaproponowałem, jednak jako Alfa nie mogłem tego okazywać. Inaczej moja słodka Omega, mogłaby się jeszcze bardziej zestresować, a przecież już wystarczająco panikował, co było widać w jego oczach, gdy dotarliśmy już do mojego domu.
Moja mama została wcześniej uprzedzona o tej wizycie, dlatego postanowiła osobiście coś ugotować, na co wszyscy szaleli z radości, bo kobiecie coraz rzadziej się to zdarzało. Widzieliśmy z braćmi, jak coraz częściej spędza czas samotnie w ogrodzie, leżąc na hamaku, gdy było jeszcze ciepło, a obecnie zwijała się w swoim gnieździe z kubkiem herbaty i książką. Nikt oprócz nas tego nie widział. Ojciec przebywał większość czasu w firmie, a znajomym nigdy nie pokazywała się bez nienagannego makijażu i eleganckich ubrań, podkreślających jej status społeczny. Fakt był jednak taki, iż gotowała fenomenalnie. Dlatego możliwość zjedzenia czegoś, co zrobiła z myślą o nas, a nie przez gosposię, wszystkim poprawiła humor.
Cieszyłem się również z reakcji kobiety na moją Omegę. Wiedziałem, że moi bracia z ulgą przywitają Jeongguka, gdyż Taehyunga naprawdę żaden z nich nie lubił, ale z mamą mogło być różnie. Odbyłem z nią rozmowę na ten temat i prosiła, bym wybił sobie z głowy pomysł sprzeciwiania się ojcu, po prostu naznaczając już Taehyunga. Ale po długich godzinach spędzonych z nią w gnieździe, w końcu dała za wygraną, widząc mój upór.
– Jiminnie... Powinnam powiedzieć, że kochasz niewłaściwą osobę. Ale właśnie sobie uświadomiłam, że dokładnie takie słowa usłyszałam kiedyś od mojej mamy.
– Więc to chyba u nas rodzinne, mamo.
W czasie obiadu, Jeonggukie oczywiście musiał zmierzyć się z ostrzałem pytań. Grzecznie jednak na wszystko odpowiadał, a moi bliźniacy prawili mu masę komplementów, przekonując moją rodzicielkę, że ich starszy brat ma więcej szczęścia niż rozumu, bo Omega o tak idealnych proporcjach, zapachu i buzi, nie trafia się każdemu. I choć nigdy nie powiem tego głośno – mają trochę racji. Przez moje ukrywanie prawdy, nie zasługiwałem na tę wspaniałą osobę. A mimo tego młodszy dał mi drugą szansę, której nie zamierzałem zmarnować.
Po obiedzie spędziliśmy jeszcze trochę czasu na przytulaniu się, ale Jisung też domagał się uwagi, zapraszając mojego Omegę do swojego pokoju, aby mogli się razem pobawić. Miałem okazję oglądać, jak Jeongguk traktuje ten nasz mały, rodzinny skarb, przez co siedziałem i wyobrażałem sobie, jak cudowną będzie matką, gdy już założymy rodzinę. A to na pewno będzie już niedługo, jeśli tylko wszystko się uda. Jednak z takimi krokami trzeba zaczekać do czasu naznaczenia.
W końcu zrobiło się późno i Jeongguk poprosił, abym go odwiózł do domu. Pożegnał się z moimi braćmi i ukłonił mamie, która trochę niepewnie przytuliła go do siebie, dziękując za wizytę u nas i zapewniając, że w pełni go akceptuje jako wybranka swojego najstarszego syna. Nic więc dziwnego, że młodszy opuszczał mój dom z szerokim i radosnym uśmiechem.
Odwiozłem chłopaka pod jego blok, ale zamiast po prostu wysadzić przy krawężniku, zaparkowałem i poszedłem z nim pod same drzwi, aby spędzić z nim jeszcze tych kilka minut.
Na odpowiednim piętrze, Jeongguk wtulił się we mnie i już chciałem się z nim powoli żegnać, gdy nagle słodkie oczy spojrzały prosto w moje.
– Hyung? Może... chcesz zostać na noc? – zapytał trochę nieśmiało, a choć tych kilka miesięcy temu mieliśmy całkiem dobre relacje, to jeszcze ani razu nie zadał mi tego pytania.
Nie widziałem innej opcji, niż posłanie mu ciepłego uśmiechu i kiwnięcie głową na znak zgody.
– Bardzo chętnie.
Chłopak wyraźnie podekscytowany, co chyba starał się hamować, otworzył drzwi do mieszkania i wszedł do środka, a ja zaraz za nim. Nawet nie zdążyliśmy zdjąć butów, gdy w przejściu pojawiła się mama chłopaka, a na mój widok niepewnie przeniosła wzrok na swojego syna, który zaraz jej wytłumaczył, że dzisiaj u niego zostanę. Kobieta spojrzała na mnie i kiwnęła głową, prosząc tylko, byśmy zamknęli drzwi, po czym zniknęła już w sypialni. Było mi naprawdę głupio, gdyż wiedziałem, że rodzice Jeongguka zdają sobie sprawę z tego, co mu zrobiłem i na pewno nie darzyli mnie teraz zbytnią sympatią. Jednak chciałem również im pokazać, że dla tego pięknego Omegi, jestem w stanie zmienić się na lepsze i naprawdę być Alfą, na jaką zasługuje.
Jeongguk przekręcił zamek w drzwiach wejściowych i ruszyliśmy razem do jego pokoju, który od mojej ostatniej wizyty niby za bardzo się nie zmienił, gdyby nie jeden szczegół. Dosłownie wszędzie były kwiaty. I to nie byle jakie, lecz zasuszone bukiety, które przynosiłem mu przez cały ten czas. Aż uchyliłem usta zdumiony, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę nic nie wyrzucił.
– Chyba powinienem zacząć kupować ci kwiaty doniczkowe – stwierdziłem, wiedząc już, że z nich będzie chyba większy użytek.
– Hyuung, musiałbym wtedy kupić własne mieszkanie, żeby mieć na nie miejsce – skomentował to młodszy, śmiejąc się radośnie. Od wejścia trzymał moją rękę, więc teraz pociągnął mnie w stronę łóżka, zachęcając bym na nim usiadł, co chętnie uczyniłem. – Przyniosę coś hyungowi do spania od taty, dobrze?
– Mogę spać w samych bokserkach, jeśli ci to nie przeszkadza – zaproponowałem, obejmując go w pasie i przyciągając do siebie, aby móc wtulić twarz w jego brzuch.
Nie usłyszałem odpowiedzi, więc zerknąłem w górę i zauważyłem zarumienione policzki Jeongguka, dlatego wiedziałem, że nic więcej nie muszę dodawać. Na pewno propozycja mu się spodobała, ale ta słodka Omega oczywiście mi tego nie powie.
– Wezmę szybki prysznic, ok? – zapytałem, nadal się do niego przytulając, na co chłopak kiwnął głową i uciekł w stronę szafy, z której wyjął ręcznik. Wręczył mi go i poszliśmy razem do łazienki, aby mógł mi powiedzieć, czego mogę używać, a czego nie ruszać.
Umyłem się więc szybko i wróciłem do chłopaka, wycierając włosy ręcznikiem, by szybciej wyschły. Oczywiście w samych bokserkach, dzięki czemu dałem mu doskonałą okazję do tego, aby mógł podziwiać mój ABS. Ale widocznie podłoga okazała się ciekawszym obiektem, bo Jeongguk ze spuszczoną głową uciekł z pokoju.
Usiadłem na łóżku i czekałem na niego na tyle długo, by moje włosy zdążyły oddać większość pozostałej na nich wody w materiał. Jednak nie niecierpliwiłem się, gdyż mogłem spokojnie obejrzeć pokój mojego ukochanego, uśmiechając się do jego zdjęć z czasów dzieciństwa, czy podziwiając ładne i kolorowe obrazki.
W końcu Jeonggukie do mnie wrócił, ale jego bluzeczka na ramiączkach i krótkie spodenki, nie przyciągnęły tak bardzo mojej uwagi, jak założona na buzię maska z uroczymi kwiatkami.
– Przepraszam, że tak długo, hyung – powiedział, odkładając ubrania na krzesło i podszedł bliżej mnie.
Po jego minie widziałem, że lekko się zapowietrzył na mój widok. Posłałem mu uśmiech, nie mając nic przeciwko, by podziwiał moje ciało. W końcu teraz należało do niego, podobnie jak moje serce.
– Nie będzie mi przeszkadzał twój poranny oddech, Jeonggukie – powiedziałem, próbując w jakiś cwany sposób zapytać o tę maskę na jego ślicznej buzi, która zasłaniała mu teraz większą część twarzy.
– Oh... – powiedział cicho, kładąc dłoń na materiale i uciekł wzrokiem w bok. – To... To nie dlatego, hyung.
Podniosłem się i objąłem go w pasie, chcąc w ten sposób trochę go podnieść na duchu.
– A o co chodzi?
– Mogę się hyungowi nie spodobać bez makijażu – wyjaśnił, kładąc dłonie na moim torsie, przez co poczułem przyjemne ciepło.
Starałem się nie myśleć o niczym niestosownym, choć oczarowanie wymalowane w oczach chłopaka, wcale mi w tym nie pomagało.
– Nonsens. Przecież jesteś piękny. Poza tym nie kocham tylko twojego wyglądu, ale przede wszystkim piękne serce – zapewniłem, składając na jego czole całusa.
Przez chwilę staliśmy, chłonąc przyjemność z naszej bliskości, gdy dłoń Jeongguka z mojego torsu, przesunęła się na gumkę od jego maski, powoli zdejmując ją z ucha, by następnie zrobić to samo z drugą.
Materiał zniknął z jego twarzy, a moim oczom ukazała się spora blizna, ciągnąca się od oka po kącik ust. Wyglądała, jakby ostre pazury przeorały tę delikatną skórę. I choć z pewnością nie było to zbyt zachwycające, gdyż takie pamiątki nie mają nic wspólnego z pięknem, to ani trochę nie ujmowało to urody chłopaka, którego trzymałem w ramionach.
Niestety wyraźnie było widać, że młodszy nie czuje się dobrze z tą starą raną, dlatego natychmiast przyłożyłem dłoń do jego naznaczonego policzka, by móc unieść jego twarz do góry.
– Kto ci to zrobił, Jeonggukie? – zapytałem, składając zaraz po tym delikatny pocałunek na bliźnie, który miał go zapewnić, że ani trochę mnie to nie odrzuca.
– Znasz legendę o zmiennokształtnych, hyung? – szepnął, na co zmarszczyłem brwi i potwierdziłem. Każde dziecko je znało. Ponoć dawniej ludzie mogli w chwilach zagrożenia zmienić się w prawdziwe wilki, aby lepiej chronić swoją watahę. Jednak naukowcy nie znaleźli na to żadnych dowodów, a poza tym ta niby cecha dawno zanikła, więc uznano to za jedną z legend. – Kiedy byłem mały, jeden z nich mnie zaatakował. Nie wiem dokładnie dlaczego... Może go wystraszyłem lub rozzłościłem. Ale od tamtej pory wolę unikać samotnych wędrówek po lasach. Mogłem się nie odłączać od rodziców... Ale chyba byłem zbyt odważny jak na małego Omegę – wyjaśnił cicho, kładąc dłoń na bliźnie, aby zakryć ją przed moimi oczami.
Nie mogłem wyjść ze zdumienia, słysząc tę historię. Co prawda, ze względu na to, iż Jeongguk był mały, można się doczepić, że pewnie źle to pamięta i spotkał tak naprawdę jakieś dzikie zwierzę. Jednak jako jego Alfa wierzyłem w jego słowa. Poza tym zawsze wierzyłem, że w naszych legendach musi kryć się jakaś prawda, a tutaj miałem na nią namacalny dowód.
Szybko jednak otrząsnąłem się z tego szoku, nie chcąc, aby młodszy źle się czuł przez zdradzenie mi swojej tajemnicy, dlatego przytuliłem go mocniej.
– Nie przeszkadza mi to. I tak jesteś najpiękniejszą Omegą na świecie – zapewniłem, a Jeongguk wspiął się na palce, chowając twarz w mojej szyi.
– Dziękuję, hyung. Trochę obawiałem się twojej reakcji... więc dziękuję.
Widząc, że naprawdę mnie teraz potrzebuje, uniosłem chłopaka delikatnie i zaniosłem na łóżko, byśmy mogli się już położyć, wtuleni w siebie.
Jeongguk zamruczał cicho z rozkoszy, rozczulając jeszcze bardziej moje serce, a jego ciało zdawało się idealnie wpasowywać w moje ramiona.
– Kiedyś zdradzę jeszcze jeden... umm... sekret. Ale najpierw muszę się przyzwyczaić do hyunga bliskości.
– Dobrze – przytaknąłem. – Czy teraz moja kolej zdradzenia małej tajemnicy?
– Hyung też ma jakąś? – zapytał, brzmiąc przy tym na zmartwionego, dlatego pospieszyłem z wyjaśnieniami.
– Tak. Bardzo chciałbym cię pocałować – szepnąłem z uśmiechem, czując jednocześnie, jak mięśnie chłopaka trochę się rozluźniają.
Jeongguk odsunął się trochę i patrząc na mój tors z uśmiechem, odpowiedział:
– To naprawdę piękna tajemnica, hyung.
– Ta tajemnica to moje małe marzenie. Czy mogę je spełnić? – zapytałem, nie mogąc się przed tym powstrzymać. Od dawna marzyłem o posmakowaniu tych pięknych ust, które wyobrażałem sobie jako delikatne niczym jedwab. A teraz miałem ku temu okazję, dlatego otwarcie o tym powiedziałem, nie chcąc narzucać się młodszemu. Przecież nie byłoby niczym trudnym zdobycie tego, czego chciałem, ale mimo to szanowałem jego zdanie i wolę.
– Moje usta są tylko twoje, hyung – zapewnił szeptem, dlatego nie czekając ani chwili, przysunąłem się bliżej niego i złączyłem nasze wargi. I nie zawiodłem się – naprawdę były tak delikatne, jak sobie wyobrażałem. Jednak pieszczota nie zakończyła się na krótkim i niewinnym pocałunku i to wcale nie ja byłem inicjatorem czegoś więcej. Dłoń Jeongguka wylądowała na moim barku, przytrzymując mnie, abym mu nigdzie nie uciekł, a nasze wargi zaczęły nieco żywsze ocieranie się o siebie, do którego po chwili przyłączyły się języki, zachęcone przez rozchylone usta młodszego.
Jeszcze długo nie odrywaliśmy się od siebie, za bardzo pragnąc tej namiętności, lecz w końcu przekręciłem młodszego plecami do mnie, aby było nam wygodnie spać i przytuliłem się do jego pleców, otaczając go swoimi ramionami, a jednocześnie zapachem, który teraz miał mu zapewnić już tylko bezpieczeństwo.
Jeongguk:
Już od dawna nie zasypiałem z tak szczerym uśmiechem na ustach i w tak bezpiecznych ramionach. Choć gdy hyung obdarował mnie tym długo wyczekiwanym pocałunkiem, nie mogłem przestać przygryzać swojej wargi, ciągle się do siebie ciesząc i rozkoszując wszelkimi uczuciami, które pragnąłem przy sobie zatrzymać już na zawsze. Tak jak srebrnowłosego Alfę. Ale nawet jeśli jego mama i bracia mnie zaakceptowali, co stało się jednym z moich najlepszych wspomnień, niezwykle ważnych dla wspólnej przyszłości, o którą walczyliśmy, zostawała jeszcze kwestia Taehyunga i taty Jimina. Choć w ciągu tych kilkunastu minut, podczas których nie mogłem nacieszyć się smakiem ust Alfy i jego obejmującymi mnie rękoma, wtulającymi moje niewielkie ciało w swój umięśniony tors, odrzuciłem te dwie kwestie na dalszy plan, przypominając samemu sobie, że ta sobota należy tylko do nas. Zresztą, za bardzo tęskniłem za tym uspokajającym mnie zapachem, który starałem się mieć ciągle pod nosem, by pozwalać sobie na jakiekolwiek zamartwianie. I może właśnie on sprawił, że gdy po kilkudziesięciu minutach wtulania się w hyunga i po kolejnym, odbierającym mi oddech pocałunku, w końcu zasnąłem, obudziłem się po tym z dziwnym pragnieniem, którego jeszcze nie potrafiłem nazwać.
Moje oczy starały się spojrzeć na okno, które podpowiedziałoby mi obecną godzinę, jednak ledwo zarejestrowałem, że zaczęło wstawać słońce, gdy mój nos zaraz powrócił do szyi mężczyzny leżącego obok mnie, przy której jeszcze przed chwilą się znajdował.
Było mi gorąco, a z każdym głębokim zaciągnięciem się cedrowo-migdałowym zapachem, moje zmysły zaczynały szaleć. Jedna z dłoni sama przeniosła się na jego tors, bezceremonialnie zaciskając się na jednym z mięśni Alfy, gdy druga trzymała jego obejmującą mnie rękę, nie pozwalając się jej poruszyć. Jeszcze tylko przez krótką chwilę, zdołało do mnie dotrzeć co to wszystko oznacza i jak to wszystko zepsuje, ale zaraz miałem to znów gdzieś, podnosząc spojrzenie na twarz śpiącego Alfy, który musiał mnie zaspokoić. Do tego jak najszybciej!
Mój umysł domagał się jego penisa i szybko ułożyłem plan jak go zdobyć, budząc przy okazji, by tuż po tym jak najszybciej we mnie wszedł i już nie opuszczał mojego wnętrza dopóki mu na to nie pozwolę.
Byłem gotów błagać, pokazywać się od jak najlepszej strony i zachęcać go wszystkim, co moje ciało może zaoferować Alfom, a w tej chwili na pewno moją najważniejszą cechą było mokre wnętrze, z którego już zdążyło wycieknąć trochę jabłkowo-toffi cieczy. Pełniła ona nie tylko rolę wabika na Alfy, szalejące za naszym zapachem i smakiem, a również miała za zadanie ułatwić nam osiągnięcie naszego celu, czyli wypełnienie mnie jak największą ilością jego nasienia, by na pewno zajść w ciążę i urodzić Alfie jego dzieci.
Potrzebowałem go i to jak najszybciej, dlatego moje ciało zaraz odwróciło się do niego tyłem, wykorzystując pozycję boczną srebrnowłosego, by nadal nie pozwalając uciec jego cudownie pachnącej ręce, ściskając ją w swoich dłoniach i trzymając przy nosie, nakierować swoje pośladki na jeszcze niepobudzonego penisa starszego. Starałem się rozluźnić, aby przez moje cienkie spodenki i majteczki oraz bokserki Alfy, nie utrudnić sobie zadania i zachęcić go do wejścia we mnie. Jednak przy każdym otarciu, było mi coraz trudniej się kontrolować, bo gdy jego członek stwardniał, a moje ubrania trochę przemokły przez moje naturalne nawilżenie, przyspieszyłem ruchy, wyobrażając sobie jak ten długi penis już we mnie wchodzi, nie drażniąc się ze mną.
W ten sposób chyba zdołałem obudzić mojego Alfę, który zacieśnił uścisk ręki wokół mojego ciała, na szczęście nie zabierając jej od mojego nosa. Bo wtedy chyba bym oszalał i sam się nad niego przeniósł, by po prostu zacząć go ujeżdżać. Moje ciało było zdolne do naprawdę wielu poświęceń podczas rujek, nie zwracając uwagi na otoczenie, zagrożenia i partnera. Po prostu potrzebowałem Alfy, który wypełni mnie swoim nasieniem i w ten sposób w końcu zapłodni. Na tym mi w tej chwili zależało i tylko wokół tego krążyły moje myśli.
– Czy moja Omega zapomniała wziąć tabletek? – szepnął mi srebrnowłosy prosto do ucha, co tylko zacieśniło uścisk moich dłoni na jego ręce, mogąc w ten sposób wyczuć napinające się, wyrobione mięśnie starszego, z pomocą których mógł robić z moim ciałem co tylko chciał. A w tej chwili wywoływało to jeszcze więcej jabłkowo-toffi cieszy, moczącej nasze ubrania.
– Posiądź mnie, Alfo – zażądałem, licząc że w ten sposób Alfa pokaże mi zaraz gdzie jest moje miejsce i specjalnie wykona moje żądanie, aby podkreślić moją bezbronność wobec jego siły i uległość, którą powinienem okazywać.
– Pójdę po twoje tabletki – stwierdził jednak, próbując się z niewiadomego powodu oderwać od mojego ciała, nawet jeżeli błagało ono o spełnienie mojej prośby i sprezentowanie mi dużej ilości dzieci.
Przytrzymałem mocno jego dłoń, warcząc na to cicho, bo do tej pory zawsze dostawałem w takich momentach to, czego chciałem. Jednak skoro temu Alfie nie wystarczyła początkowa stymulacja i zachęta, szybko się do niego odwróciłem, tylko przez chwilę przyglądając się jego przystojnej twarzy, by zaraz wtulić nos w cudownie pachnącą szyję, wąchając ją w kilku miejscach. Migdały i cedr zawładnęły wszystkimi moimi zmysłami, jeszcze bardziej pobudzając instynkt i przejmując kontrolę nad moim ciałem.
Jedna ręka specjalnie zacisnęła się na ramieniu Alfy, aby mi nie uciekał, gdy druga sama przeniosła się najpierw na dół pleców, by szybko zsunąć się prosto pod materiał spodenek i majtek. Miałem ochotę je rozerwać, bo były mi zbędne, ale wolałem oszczędzać siły na pokrycie mnie. Dlatego moja dłoń po prostu dotarła między pośladki, od razu pokrywając się moim naturalnym nawilżeniem, którego zdążyło już trochę ze mnie wypłynąć. Choć nie na tym mi w tej chwili zależało, bo gdy moje dwa palce wsunęły się do czekającego już, gorącego wnętrza, zacisnąłem mocniej dłoń na skórze Jimina, nie mając zamiaru hamować też jęku, który zaraz wydobył się z moich ust.
I chyba w ten sposób wpłynąłem na decyzję starszego, bo ledwo zdołałem wysunąć z siebie swoje palce i znów zanurzyć je w ciepłe i mokre wnętrze, gdy Alfa odciągnął moją dłoń od sprawiania sobie przyjemności – a raczej nakłaniania go do wyciągnięcia swojego penisa i zastąpienia moich niezbyt wprawionych palców. Srebrnowłosy objął mnie w pasie, zaraz zniżając się trochę, by złączyć nasze usta w dość namiętnym pocałunku. Choć przez moje szalejące hormony, był on chaotyczny i nastawiony na przystosowanie się do decyzji Alfy o rozegraniu naszego krycia.
Na szczęście nie trwało to długo, bo inaczej byłbym w stanie znów spróbować powrócić ręką do moich pośladków, tym razem rozbierając się do końca, by kusić go swoimi kształtami. Miałem tylko nadzieję, że satynowy materiał mojej piżamy, dodałby takiemu pokazowi jeszcze więcej pazura. I Alfa naprawdę nie mógłby się już przed niczym powstrzymywać.
Jego dłonie były dość szybkie w działaniu, zaraz przewracając moje ciało na brzuch, by pozwolić w ten sposób przenieść się srebrnowłosemu tuż nad moje uda. Nie musiałem się odwracać, by wiedzieć, że w końcu zainteresował się moimi pośladkami, na czym tak bardzo mi zależało. A gdy jego ręce na nich wylądowały, zaczynając je masować przez delikatny materiał spodenek i majtek, czułem że wypływa ze mnie jeszcze więcej jabłkowo-toffi cieczy, której zapach unosił się w całym pokoju, powoli mieszając z tym migdałowo-cedrowym.
Mój nos wtulał się w poduszkę, na której pozostał zapach Alfy, a wraz z dotykaniem mojego ciała, wywoływało to kolejne jęki. Zwłaszcza gdy poczułem jak po chwili dolna część mojej piżamy zostaje ze mnie ściągnięta, ukazując srebrnowłosemu czekające na niego i obnażone już wejście. Wypiąłem się, co poskutkowało szybkim znalezieniem się długich palców Alfy między moimi pośladkami.
Mruknąłem, mieszając to trochę z jękiem, który został stłumiony przez poduszkę. Mężczyzna się ze mną nie bawił, od razu zaczynając poruszać palcami w moim wnętrzu, do tego narzucając tempo, przez które moje głębokie oddechy mieszały się z następnymi jękami. Wspaniale było czuć w sobie tak wiele, otrzymując do tego mokre pocałunki na szyi, gdy Alfa pochylił się nad moim ciałem, nie zaprzestając przy tym szybkiej penetracji. A moje palce i starania, gdy kilka miesięcy temu doprowadziłem się do orgazmu przez jego zapach, nie mogły się temu równać.
Nie było to wypełnienie o jakim marzyłem, ale jak na razie mi wystarczało. Szczególnie gdy starszy nagle postanowił zrobić naprawdę szybki i sprytny manewr, kładąc się obok mnie i przenosząc moje ciało na swój tors. Nawet nie zdążyłem poczuć utraty jego palców w moim wnętrzu, bo zaraz były w nim w powrotem, a ja mogłem zacisnąć dłonie na jego klatce piersiowej i rozłożyć grzecznie nogi, patrząc mu prosto w oczy, gdy jego dłoń nadal doprowadzała mnie do rozkoszy.
Czułem pod sobą jego twardego penisa, który na pewno sam pragnął się we mnie znaleźć, dlatego nie rozumiałem, czemu Alfa to wszystko przedłuża. Było mi przyjemnie, ale chciałem teraz dostać coś innego, więc aby dojść szybciej, dołączyłem do jego ruchów, wychodząc jego palcom na spotkanie, bo zacząłem pracować biodrami, przy okazji specjalnie ocierając się o jego długiego członka. W końcu to on miał prawo we mnie być, a nie jakieś palce!
Zaciskałem dłonie na jego skórze, wbijając w nią paznokcie, które na pewno pozostawią ślady na dotykanym torsie. Ale w ten sposób mogłem mu podkreślać, jak bardzo jestem gotowy, aby mnie pokrył. I nawet, gdy przez moje ciało w końcu przeleciała przyjemna fala gorąca, zakończona orgazmem, brudzącym bokserki i podbrzusze Jimina, było mi mało i nie czułem się w ogóle zaspokojony.
Przeniosłem dłonie na jego barki, zaciskając się na ich, by nie mógł mi uciec, gdy mój nos zaczął go obwąchiwać, a zmysły znów upajały się jego zapachem.
– Nie baw się ze mną, Alfo. Weź mnie. Wypełnij mnie sobą – zażądałem ponownie, ocierając się trochę o jego szyję, na której już i tak było dużo mojego zapachu. – Chcę urodzić twoje dzieci. Dużo, dużo dzieci, Alfo – dodałem, nie czekając już na jego decyzję, bo sam ją podjąłem, sięgając do jego bokserek, by otrzymać to, o czym marzyłem.
Nie zdążyłem jednak tego zrobić, bo ledwo zahaczyłem o gumkę jego bielizny, a Alfa już przewrócił mnie na plecy, zmuszając moje ciało do wylądowania obok niego. Choć tak jak poprzednio, jego ruchy znów były szybkie i zaplanowane, przenosząc go tuż nade mnie, bym zaraz usłyszał przy swoim uchu:
– Proszę, nie miej mi tego za złe.
Nie zdążyłem go złapać, ani też na niego warknąć, gdy Alfa uciekł nagle ode mnie, umykając moim dłoniom i rozczarowując moją Omegę, która teraz w pełni kontrolowała moje ciało i umysł. I mogłem tylko patrzeć, jak opuszcza mój pokój, zostawiając tym samym w najgorszym możliwym okresie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top