6 - Colorful lights
Yoonkook vs Jikook (vs Vmin)? :)))
JEONGGUKIE~~!
5600 :D
~~~~~~~~~~~
Jimin:
– Jimin, nie możesz się tak zachowywać. Czasem nie możemy być z tymi, których kochamy. Przecież wiesz.
– Wiem, mamo. I chyba nikt, oprócz ciebie, nie wie tego lepiej.
Rozmowa, którą moja mama odbyła ze mną zaraz po rui, mocno uderzyła w moje sumienie, przez co pokornie schyliłem głowę i naprawdę starałem się być przykładnym Alfą, nie tylko przepraszając Taehyunga za to, co mu zrobiłem w amoku, ale również obiecując zmianę mojego zachowania.
Tak jak powiedziałem, zacząłem traktować go z większym szacunkiem, nie obrażając na każdym kroku, oraz naprawdę pilnowałem tego, by umawiać się z nim przez kolejny tydzień bardzo regularnie. Odpuściłem nawet wizyty w cukierni, nie pozwalając sobie na odwiedzanie słodkiego Jeongguka, tłumacząc że tak będzie lepiej, bo przecież i tak zostanę w końcu zmuszony do naznaczenia Taehyunga.
Jednak z każdym dniem, moja tęsknota rosła coraz bardziej, a serce domagało się ponownego spotkania, przez co po tygodniu złamałem się i pojechałem w to wyjątkowe miejsce, które przyciągało mnie jak światło ćmy. I chyba było dla mnie tak samo zabójcze.
Jeszcze w drodze, ułożyłem sobie plan, który był mocno nie fair, zarówno względem Tae, jak i Jeongguka. Miałem zamiar nadal pilnować regularnych spotkań z narzuconą mi Omegą oraz trzymać się postanowienia dotyczącego niespotykania z Betami na szybki seks, ale jednocześnie postanowiłem walczyć o względy tego, na którym mi naprawdę zaczęło zależeć. Jeśli słodki Omega nie ulegnie moim zalotom, będę zmuszony spełnić w końcu wolę rodziców, naznaczając Taehyunga w czasie najbliższej równonocy. Lecz jeśli młodszy odwzajemni to, co do niego czułem, a było to naprawdę coś wyjątkowego i silnego, o czym przekonałem się, gdy myśląc o nim, zobaczyłem w lustrze odbicie moich oczu, błyszczących bordem... wtedy poruszę niebo i ziemię, aby uczynić go moją Omegą.
Z szybko bijącym sercem, wszedłem do cukierni i zmierzałem prosto do lady, przy której niestety nie było Jeongguka, lecz jego współpracownica. Będąc tu tyle razy, siłą rzeczy słyszałem jej imię, ale jakoś nie mogłem go zapamiętać. Było po prostu dla mnie za mało istotne.
Nim w ogóle pomyślałem o złożeniu zamówienia, zapytałem o nieobecność Jeongguka, na co sprzedawczyni poprosiła, bym chwilę zaczekał, bo musi iść go ogarnąć i zaraz przyprowadzi, więc zadowolony oparłem się o ladę, podekscytowany tym spotkaniem po przerwie. I w końcu zarumieniony chłopak pojawił się przede mną, popychany lekko przez swoją koleżankę.
– Dzień dobry, hyung – powiedział cicho, spuszczając wzrok w dół, a te słodkie, rumiane policzki, aż się prosiły o ucałowanie ich.
– Dzień dobry, Jeongguk. Czy coś zrobiłem, że mnie unikasz? – zapytałem, robiąc do niego smutną minę, bo taka niechęć do kontaktu ze mną, była mocno widoczna.
– Trochę tak, hyung – potwierdził, a w mojej głowie zaraz zrodziło się miliony myśli, które kazały mi dokładnie przeanalizować, cóż takiego mogłem zrobić nie w porządku. Oczywiście pomijając zaloty, którymi próbowałem go zdobyć, mając jednocześnie narzuconą Omegę, ale o Taehyungu na pewno nie mógł się dowiedzieć. Za bardzo pilnowałem, aby ani jedna nutka jego zapachu nie została na moim ciele.
Zauważyłem, że dziewczyna, która nadal kręci się w pobliżu, pokazuje na Jeongguka, patrząc przy tym na mnie, a gdy zwróciłem na nią spojrzenie, wzięła głębszy oddech i zrobiła minę, jakby była w niebie.
Uniosłem na to brew, próbując zrozumieć, co ma mi do powiedzenia. Chodzi jej po prostu o to, że według Jeongguka dobrze pachnę, czy próbuje dać mi do zrozumienia, że chłopak myśli o tym, iż ciągnie mnie tylko do jego zapachu?
– Bądź z nim ostrożny, przystojny Alfo – powiedziała z uśmiechem, widząc moją minę, po czym zniknęła za drzwiami zaplecza.
Patrzyłem jeszcze przez chwilę za nią, nadal nie łapiąc, co ma na myśli, ale nie uznałem tego za szczególnie ważne, bo zaraz poświęciłem całą uwagę młodszemu, wyglądającemu na lekko zszokowanego.
– Mogę się dowiedzieć, co takiego zrobiłem i jak mogę ci to wynagrodzić? – zapytałem, naprawdę tym przejęty.
Pochyliłem się i oparłem o ladę, aby nie przytłaczać Jeongguka moim wzrostem. Chłopak ruszył się, jakby chciał cofnąć o krok, ale zrezygnował z tego w ostatniej chwili.
– Nie musisz, hyung. To... i tak moja wina – stwierdził, kładąc palce na pulpicie kasy. – Podać to, co zwykle? – spytał z delikatnym uśmiechem, uciekając od tematu, na co nie mogłem mu pozwolić.
– To dlatego że nie przychodziłem? – zapytałem, próbując trochę obrócić to w żart, aby móc go podejść z innej strony. Posłałem mu przy tym przepraszający uśmiech. – Tęskniłeś, Jeongguk? Bo ja za tobą owszem – przyznałem otwarcie.
Omega zastukał palcami w klawisze, przygryzając wargę, przez co wyglądał zarówno uroczo, jak i bardzo smutno, przez co spoważniałem, przejęty jego stanem.
– Zawsze jesteśmy zaskoczeni, gdy nasi stali klienci się nie pojawiają – uznał, zgrabnie omijając udzielenia mi jakiejkolwiek informacji. – Na pewno miałeś ku temu jakiś ważny powód, hyung. Prawda? – dopytał, znów posyłając w moją stronę ten sam łagodny uśmiech.
– Sprawy rodzinne. To... trochę skomplikowane – powiedziałem tyle, ile mogłem i w pewnym sensie nawet nie skłamałem, bo faktycznie mój pseudo związek, był iście rodzinnym problemem. – Czy w ramach przeprosin, możesz doliczyć do mojego rachunku najpyszniejsze czekoladowe ciasto, które zjesz ze mną? I oczywiście jakiś napój – poprosiłem, starając się jeszcze inaczej załatwić tę sprawę.
– Przeprosin? – zapytał zaskoczony, ale zaraz nabił na kasę zamówienie.
– No nadal nie wiem, za co mnie unikasz, ale przepraszam... – wyjaśniłem, znów stosując na nim słodkie oczka. – Porozmawiamy o tym przy stoliku, dobrze? – zaproponowałem, wiedząc już, że dzisiaj pracę sobie odpuszczę.
– Dobrze, hyung – potwierdził, po czym ruszył do swojej ulubionej sekcji z czekoladą i wybrał dwa kawałki jakiejś bomby kalorycznej, po czym zrobił mi kawę, a sobie herbatę.
Zapłaciłem za wszystko i razem ruszyliśmy w róg cukierni, aby spędzić czas w swoim towarzystwie.
– Słucham więc, Jeongguk. Czy powiedziałem lub zrobiłem coś, co cię dotknęło? – zapytałem od razu, próbując trochę ciasta, które było równie pyszne, jak każda inna rzecz, której zdążyłem tu skosztować. Moje podniebienie jeszcze nigdzie nie czuło się tak zaspokojone. – Jeśli tak, to przepraszam. Bardzo mi na tobie zależy i nie chcę cię zranić choćby jednym słowem – zapewniłem, nie ukrywając się już z tym, co do niego poczułem. Mogłem się założyć, że w tym momencie w moich oczach pojawił się kolor, który zapewnił chłopaka siedzącego naprzeciw, o mojej szczerości. On jednak uciekł wzrokiem w dół, a palcami maltretował kolczyk w uchu.
– Miłe Alfy po prostu mnie onieśmielają, hyung... I... Nie potrafię tego wyjaśnić – zaczął cicho. – To chyba przez to uczucie. Bo od naszego pierwszego spotkania, nie mówiłeś już nic nietaktownego lub zbyt bezpośredniego, za co ci dziękuję – wyjaśnił, trochę mnie uspokajając, choć czułem, że to nie wszystko. Dałem jednak za wygraną, widząc że walczę z wiatrakami.
Choć postanowiłem skorzystać z okazji, skoro chłopak wyraźnie dawał mi pewne znaki.
– A czy teraz mogę być bardzo bezpośredni? – spytałem z łagodnym uśmiechem, znów czując narastające podekscytowanie.
– Ale zarazem taktowny, hyung? – Niepewność w jego głosie, wymagała natychmiastowego zniknięcia, dlatego uspokoiłem go.
– Myślę, że w tym, co chcę powiedzieć, nie ma nic nietaktownego.
– Więc słucham, hyung – prawie szepnął, podnosząc w końcu na mnie swoje śliczne oczy.
– Chciałbym zaprosić cię na randkę, Jeongguk – wyjaśniłem, wyciągając dłoń, aby móc położyć dwa palce na jego policzku, pieszcząc go delikatnie opuszkami. – Jesteś dla mnie ważny i pragnę ci to pokazać.
Chłopak znów spojrzał w dół, a jego policzki zapłonęły czerwienią. Jednak uśmiech i powoli przymykające się oczy, w połączeniu z przytuleniem się do mojej dłoni i przytrzymaniu jej własną, powiedziały mi, że jestem już na wygranej pozycji. Dlatego nie odsuwając od niego ręki, przybliżyłem się z krzesłem, aby móc czuć jeszcze lepiej jego bliskość.
– Czy mam to uznać za zgodę na wspólne wyjście? – spytałem z uśmiechem, na co Jeongguk otworzył oczy, ukazując swój rozanielony wzrok.
– Tak, hyung – odparł szczęśliwy, czyniąc mnie w tej chwili najradośniejszą Alfą na świecie.
Będę o ciebie walczył, słodki Omego. Choćby nawet Pierwsi Rodzice się temu sprzeciwiali.
Jeongguk:
Przez cały tydzień, kiedy srebrnowłosy Alfa nie zjawiał się w cukierni, traciłem powoli nadzieję na to, że jednak zainteresowałem go swoją osobą. Ale nie miałem czasu tego rozważać, szykując się do kolejnego koncertu w filharmonii, który zajmował cały mój wolny czas. Tak było oczywiście dopóki nie zobaczyłem, jak zmierza w stronę wejścia do cukierni, zmuszając mnie tym samym do szybkiej ucieczki na zaplecze. Jennie to zobaczyła i chyba nawet próbowała mnie później wkopać, gdy już wyszedłem ze swojego ukrycia i stanąłem twarzą w twarz z przystojnym, srebrnowłosym Alfą. Nie mogłem mieć mu za złe tej nieobecności, bo przecież był tylko klientem, który chciał spędzić miło czas w przyjemnie pachnącym miejscu. A przynajmniej w taki sposób to sobie tłumaczyłem.
I było tak, dopóki się przede mną nie otworzył, głaszcząc po policzku i zapraszając na randkę. Już dawno nie czułem tak wielu pozytywnych emocji, powiązanych z uczuciami, które wywoływały w nas Alfy. Przez tę krótką chwilę, mogłem znów poczuć jego zapach z naprawdę bliskiej odległości, a to sprawiło, że nie tylko powróciłem myślami do wydarzenia sprzed rujki, wywołującego zażenowanie, a również zapragnąłem być z nim jeszcze bliżej, nie kontrolując przy tym swojego ciała, które lgnęło do jego dłoni.
Na szczęście szybko przeszliśmy do tematu miejsca naszego spotkania. Na wszelki wypadek podałem hyungowi swój numer telefonu, dzięki któremu będzie mógł mi również oznajmić, że już przybył pod mój blok. A wybranie restauracji na naszą randkę, zajęło kilka chwil, bo Jimin poprosił, abym to ja się na coś zdecydował.
Po godzinie rozmowy i skonsumowaniu zamówionych przez hyunga deserów, pożegnaliśmy się jak zwykle uśmiechami, po których oglądałem już, jak Alfa wychodzi z cukierni. Jennie zaraz do mnie przybiegła, starając się omówić jutrzejszą randkę, bo mimo wszystko nie mogła uniknąć słuchania naszej rozmowy i dzięki temu wiedziała co zaproponował mi srebrnowłosy Alfa. Dlatego aż do szesnastej, rozmawialiśmy właśnie o tym, a gdy wracałem już do domu, zacząłem się zastanawiać jakby to było, gdyby hyung postanowił mnie naznaczyć jesienią i już nie musiałbym się obawiać chodzenia samemu po mieście. Takie myśli krążyły mi po głowie cały wieczór, nawet podczas rozmowy z mamą i zdradzeniu jej kto taki zaprosił mnie na randkę. Moja rodzicielka była wniebowzięta, zwłaszcza gdy pokazałem jej wizytówkę i znaleźliśmy jakieś zdjęcie Park Jimina w Internecie. Już kazała mi je ustawić na tapetę, od czego oczywiście się wymigałem, bo jej staroświeckie metody na zdobycie serca Alfy, były naprawdę żenujące. Jednak jedno musiałem przyznać – mama potrafiła uwodzić nasz najwyższy status, dlatego nie miała żadnego problemu z przekonaniem do siebie taty, który zresztą był w niej zakochany na zabój.
Nawet jeżeli umówiliśmy się z hyungiem w sobotę na dziewiętnastą, od samego rana przegrzebywałem z mamą szafę w poszukiwaniu idealnego stroju, którym w końcu podkreśliłbym swoje atuty. Rodzicielka namawiała mnie, abym niczego nie ukrywał, skoro będę przy Alfie, któremu chciałem oddać swoje serce. Dlatego krótkie, białe spodenki z koronkowymi zakończeniami na udach, ozdobiły moje nogi, a delikatna bluzka na ramiączkach, w takim samym kolorze, jednak z kilkoma różowymi kokardkami dla ozdoby, zakryła górną część mojego ciała. Mama dobrała jeszcze do tego prześwitujący, cienki sweterek przypominający chustę, aby choć trochę zasłaniał on moje barki i ramiona. A po dodaniu do tego delikatnego wzoru kolczyków z białym kwiatuszkiem, chyba uzyskała wymarzony efekt podkreślenia mojej niewinności, nieśmiałości i delikatnej urody, bo właśnie w takim stroju wypuściła mnie lekko zestresowanego i już umalowanego z mieszkania, życząc szczęścia i dużo... całusów. Przez co kiedy już zjeżdżałem windą na dół, machałem dłońmi przed twarzą, aby pozbyć się swoich rumieńców. Choć i tak na nic się to zdało, bo gdy wyszedłem już na zewnątrz i moje oczy napotkały czekającego na mnie hyunga, aż wstrzymałem oddech.
Pierwszym co zarejestrowałem tuż przed dużym samochodem, był wielki bukiet kwiatów. Czerwonych. Do tego róż. Jeśli hyung sam się na nie zdecydował, co oczywiście założyłem, mogłem już mdleć z radości. Poza tym utrzymał swój elegancki styl, zmieniając tylko wzór swojej koszuli, która tym razem była w kratkę. Ale idealnie dopasowana i włożona w spodnie ze skórzanym paskiem, zmusiła mnie do przygryzienia wargi i spuszczenia wzroku podczas kontynuowania kroczenia w jego stronę.
Moje serce biło jak szalone, gdy już dotarłem przed Alfę, powoli podnosząc na niego spojrzenie. Srebrnowłosy posyłał mi uśmiech, na który natychmiast odpowiedziałem tym samym, nie mogąc nacieszyć się zarówno jego obecnością, jak i tym dniem. Bo w końcu wierzyłem, że jednak jestem warty uwagi innych Alf, skoro spodobałem się tak atrakcyjnemu mężczyźnie.
– Wyglądasz pięknie, jak zawsze – zapewnił, chyba przez ten krótki fragment, który musiałem pokonać, przyglądając się mojemu dzisiejszemu strojowi.
– Dziękuję, hyung. Miło cię widzieć – zapewniłem, trochę ciszej niż zamierzałem, bo to wszystko jak zwykle mnie onieśmielało.
– Ciebie również – przyznał, a ja starałem się nie przerywać naszego kontaktu wzrokowego, nawet jeśli robiło mi się jeszcze bardziej gorąco.
Starszy wręczył mi zaraz ten piękny bukiet, dzięki któremu poczułem się naprawdę wyjątkowo. Nie przypominałem sobie, abym otrzymał kiedykolwiek kwiaty od Alfy. Tylko Yoongi hyung i mój brat zawsze pamiętali, aby wywołać nimi od czasu do czasu mój uśmiech i otrzymać za to buziaka w policzek. Jednak Jiminowi nie byłem w stanie podziękować w taki sposób. Jeszcze. Dlatego kiedy otworzył przede mną drzwi od samochodu i zaprosił do środka, podziękowałem mu i z uśmiechem na ustach, zająłem miejsce pasażera.
Mój nos oczywiście zaraz znalazł się przy jednej z róż, a policzki już zaczynały mnie boleć przez tak szeroki uśmiech. Bo jeśli hyung był ze mną szczery, trafiłem na idealnego Alfę, o którym od dawna marzyło moje serce.
Starszy zajął po chwili miejsce obok mnie, zerkając tylko w moją stronę i zaraz ruszając. A mój umysł zaczął się zastanawiać, czy ta randka faktycznie zakończy się pocałunkiem i może nawet jakąś deklaracją lub obietnicą.
Przez kilkanaście minut drogi, prowadziliśmy luźną rozmowę, podobną do tych z cukierni, które zawsze towarzyszyły naszemu spędzaniu razem czasu przy stoliku. Jednak w międzyczasie mogłem podziwiać jego przystojną twarz z profilu, nie mogąc oderwać spojrzenia od tej idealnej szczęki, której miałem ochotę dotknąć, tak samo jak jego policzków i włosów i torsu. Choć najbardziej pragnąłem jego ust, które złożyłyby choć niewielki pocałunek na moim czole lub policzku.
Ciężko było mi się otrząsnąć z tych myśli i zdołałem to zrobić dopiero, gdy znaleźliśmy się pod wybraną przeze mnie knajpką. I zanim zdołałem sam złapać za klamkę i wyjść z pojazdu, hyung opuścił szybko swój samochód, aby okrążyć go i dotrzeć pod moje drzwi. Domyślałem się, że zechce to zrobić, bo był prawdziwym gentlemanem, któremu nie chciałem odbierać okazji do pokazania manier, jeszcze bardziej zdobywających moje serce.
I gdy już otworzył dla mnie drzwi, zaoferował mi swoją dłoń, przez co znów musiałem przygryźć wargę, bo zaczynałem czuć się jak w prawdziwym filmie romantycznym.
Podziękowałem cicho, w drugiej dłoni nadal trzymając wręczony mi bukiet, który oczywiście szybko odłożyłem na siedzenie samochodu. I dopiero po tym działaniu, zorientowałem się, że hyung nie puścił mojej ręki, dlatego przeniosłem na niego spojrzenie, będąc przez to trochę skołowany.
– Jeśli mam cię puścić, to po prostu powiedz – poprosił, posyłając mi łagodny uśmiech, którym cieszyły się znów moje oczy, gdy dłoń niezbyt wiedziała jak się ułożyć. – Jeśli poczujesz się niekomfortowo przez moje działania, proszę, śmiało mi o tym mów. Nie chcę, byś źle się przy mnie czuł – dodał, nie odrywając spojrzenia od moich oczu, które pomimo lekkiego zawstydzenia, nie chciały uciekać od tak cudownego widoku.
Uśmiechnąłem się delikatnie na jego słowa, przenosząc wzrok na nasze dłonie, które powoli próbowały się w siebie wpasować. Moja jak zwykle była naprawdę mała przy tej Alfy, jednak to nie przeszkodziło jej w znalezieniu swojego miejsca i może trochę przedwcześnie uznania go za swoje idealne i ulubione położenie.
– Nie widzę nic złego w trzymaniu się za ręce, hyung. Bardzo lubię... kontakt fizyczny z osobami, którym ufam – podzieliłem się z nim jednym z najcięższych dla mnie wyznań, na które oczywiście zasłużył, nie tylko tyloma tygodniami starania się o moje względy, a również szczerością i tym, co robił mojemu szybko bijącemu sercu.
Srebrnowłosy Alfa był na tyle szarmancki, by oprócz posłania mi uśmiechu na te słowa, zbliżyć moją dłoń do swoich ust i ją ucałować, patrząc prosto w moje oczy. I nie dość, że na dworze było prawie trzydzieści stopni, to w moje ciało uderzyła tak ogromna, ale i przyjemna fala gorąca, że ledwo trzymałem się teraz na nogach.
– Chodźmy coś zjeść – powiedział, zaraz po tym miłym geście, przez który mogłem jedynie pokiwać głową, zgadzając się w ten sposób.
Ruszyliśmy już do restauracji, a ja specjalnie kroczyłem trochę wolniej od Alfy, aby móc przypatrywać się jego profilowi, którym teraz jeszcze bardziej byłem oczarowany.
Twoje usta są takie miękkie... Pocałujesz dzisiaj nie tylko moją dłoń, hyung?
Zawstydziłem się takimi myślami, przypominając sobie słowa mamy o całusach, po której na pewno odziedziczyłem to ciągłe trzymanie się nadziei. Jednak przez sposób, w jaki Jimin mnie traktował, naprawdę wierzyłem, że jestem dla niego kimś wyjątkowym.
Wejście do jednego z moich ulubionych lokali, jak zwykle przeniosło nas do całkowicie innego świata, różniącego się od szarego Seulu. Wszystkie ściany były drewniane, tak samo jak niewielkie kanapy, stojące przy stolikach dla czterech osób. Za to lampy wiszące przy suficie, miały przeróżne kolory, zawsze wywołując na mojej twarzy uśmiech swoimi barwami i tworzonymi kompozycjami po zapaleniu ich. Restauracja była naprawdę jasna, nie tylko przez światła i duże okna z widokiem na zewnętrzną część lokalu, mieszczącą się po drugiej stronie od wejścia, a również przez jasny gatunek drewna, z którego zbudowane były jej ściany. To miejsce idealnie do mnie pasowało i czułem się w nim najlepiej spośród wszystkich restauracji w Seulu. I głównie dlatego je wybrałem, choć chciałem też podzielić się nim z hyungiem.
Zajęliśmy jedno z niewielu wolnych miejsc, bo jak to bywało w soboty, grupki przyjaciół, pary lub całe rodziny, również postanowili dziś tutaj zjeść. Jimin usiadł obok mnie, przez co nadal czułem się onieśmielony, nawet gdy kelner przyniósł nam menu i hyung wręczył mi jedno z dwóch. Znałem je prawie na pamięć, mogąc od razu zamawiać, ale nie chciałem być niegrzeczny.
– Wybierz wszystko, na co masz ochotę – oznajmił mi starszy, zaczynając już przeglądać trzymaną kartę.
Wszystkie menu w restauracjach, zazwyczaj były podzielone na dania mięsne, dania ogólne, desery i napoje. Pierwsza z sekcji oczywiście była przeznaczona głównie dla Alf i czasami też Bet, choć to już zależało od ich własnych preferencji. Omegi zawsze interesowały się deserami, tak jak ja, jednak nie zawsze mogły sobie na nie pozwolić, dlatego nie patrzyłem na tamtą sekcję, aby nie narobić sobie smaku na jakiś kaloryczny posiłek.
Po chwili zastanowienia, hyung wybrał dwa dania mięsne, gdy ja zdecydowałem się na jeden z makaronów. A gdy kelner spisał nasze zamówienie, wraz z dwoma napojami, mój wzrok wylądował na dłoni Alfy, która przyciągnęła moje spojrzenie nie bez powodu.
Złapałem ją naprawdę ostrożnie i delikatnie, oczywiście obiema rękoma, aby przypadkiem jej nie uszkodzić.
– Już wszystko z nią dobrze, prawda hyung? – zapytałem, nadal będąc zmartwiony uszkodzeniem, które zobaczyłem jakiś czas temu. Teraz nie było po nim nawet strupków, ale domyślałem się, że jak to Alfa, hyung mógł w przypływie złości w coś lub w kogoś uderzyć, co mnie martwiło, bo żaden z przedstawicieli najwyższego statusu, nieważne jak silny, nie był niezniszczalny i mógł sobie coś poważnie uszkodzić.
– Nie przejmuj się tym. Grunt, że nic nie złamałem. Powiedzmy – wyznał, nie do końca mnie w ten sposób uspokajając, choć z jego nastawienia do tych słów, które objawiało się rozbawieniem, wywnioskowałem że raczej chodziło o jakiś przedmiot... lub czyjąś kość, a nie tę jego. Zresztą, nie miałem szansy o to dopytać, bo trzymana przeze mnie ręka powoli wysunęła się z mojego uścisku i niespodziewanie przeniosła się na mój policzek, początkowo tylko go muskając jednym palcem, a po chwili delikatnie dotykając go już całą dłonią. W ten sposób moje spojrzenie natychmiast odnalazło to Jimina, znów widząc w nim lekki przebłysk bordowego koloru, który radował moje serce. – Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo się cieszę, że zgodziłeś się na tę randkę. Odkąd cię zobaczyłem, nie mogę przestać o tobie myśleć. I nie chodzi mi o twój słodki zapach. To ty jesteś słodki. Twoja buzia, twój uśmiech, twoje zachowanie. Oczarowałeś mnie tym, słodki Omego – oznajmił, a ja zastygłem przez te słowa, będąc równie oczarowany jego osobą, jak on zadeklarował, że jest mną.
– Dziękuję, hyung. Wiem... że na początku byłem trochę nieprzystępny, ale naprawdę się bałem. Za co teraz muszę przeprosić – wyznałem szczerze, czując teraz lekkie wyrzuty sumienia przez niektóre sytuacje z początku naszej znajomości, nie mogąc przy tym oczywiście nie skorzystać z oferowanego mi ciepła i bliskości, bo moja głowa zaraz przechyliła się trochę w stronę jego ręki, aby wtulić policzek w jego dłoń. – Jesteś naprawdę wyjątkowym Alfą, hyung. I przyznam, że też nie mogłem przestać o tobie myśleć
– Cieszę się, że byłeś ostrożny. Dzięki temu dałeś mi czas, abym trochę zmądrzał i zrozumiał, że jesteś moim ideałem Omegi – przyznał, zbliżając się do mnie i przenosząc powoli wolną dłoń na mój bok. I nie tylko jego dotyk w tak delikatnym i niemalże niedostępnym miejscu, wywołał gęsią skórkę na moim ciele, a również fakt, że swoje czoło oparł o to moje. I w tej chwili byłem otoczony jego zapachem, a cedr i migdały znów sprawiały, że miałem ochotę mu westchnąć z rozkoszy. – Dlatego nie przepraszaj. Po prostu pozwól mi na wywoływanie u ciebie tego pięknego uśmiechu – dodał, mówiąc to zdecydowanie za blisko mojej twarzy, która mogła wykonać niewielki ruch do przodu, by w końcu złączyć nasze usta. Jednak nie mogłem tego zrobić, będąc po prostu zahipnotyzowany jego bordowym spojrzeniem.
– Ideałem, hyung? – powtórzyłem to jedno słowo, nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście.
– Tak. Ideałem – potwierdził, odrywając już swoją głowę od tej mojej, aby złożyć dłuższego całusa na moim czole. – Mam zamiar starać się o twoje względy i nie wycofam się, póki nie dasz mi odpowiedzi – dodał, tuż po oderwaniu ust od mojej skóry, po czym zabrał powoli rękę z mojego boku, który mimo wszystko pragnął jego dotyku.
I dopiero po tym niewielkim odsunięciu się od mojej osoby, zauważyłem że moja głowa nie jest taka ciężka przez te wszystkie pozytywne emocje, wywoływane przez srebrnowłosego Alfę, a niestety przez coś innego, zacznie mniej przyjemnego.
Przymknąłem oczy, podnosząc powoli dłoń, by umieścić ją na drugim policzku i sprawdzić jego temperaturę. Domyśliłem się, że to przez zapach Jimina, dlatego zacząłem oddychać przez usta, jednak to niewiele pomagało.
– Wszystko w porządku, Jeongguk? – Poważny głos Alfy, w jednej chwili sprowadził mnie z powrotem na ziemię, zmuszając do otworzenia oczu i posłania mu lekkiego uśmiechu.
– Tak, hyung. Tylko... muszę cię na chwilę przeprosić i pójść do łazienki – powiedziałem, licząc że jakiś chłodny okład trochę mi pomoże, bo nie chciałem zepsuć naszej randki.
– Oczywiście – odpowiedział na to starszy, brzmiąc na zmartwionego, przez co od razu uderzyły mnie wyrzuty sumienia. W końcu martwiłem Alfę, którego Omegą jeszcze nie byłem.
Wstałem powoli, niestety czując, że mój organizm chyba nie jest w stanie ze mną współpracować. Choć mimo wszystko zignorowałem to lekkie kręcenie w głowie, przechodząc przed hyungiem i zaczynając kierować się do łazienki. Jednak ledwo odszedłem od naszego stolika, a zaczęło mi się robić naprawdę słabo, dlatego moja dłoń wylądowała na jednym z oparć podwójnych siedzeń, starając się podtrzymać moje protestujące ciało. Ale to niewiele dało, bo zaraz zrobiło mi się ciemno przed oczami i upadłem.
Jimin:
Wszystko w tym dniu było idealne. Pogoda, która raczyła nas cały dzień słońcem, które chyliło się już ku zachodowi, ruch na drodze, który pozwolił nam na w miarę szybkie dotarcie do celu, a nawet knajpka wybrana przez młodszego, nadająca się doskonale na taką słodką randkę, na której tak naprawdę nigdy nie byłem. Wyjścia z Taehyungiem z pewnością nie mogły się zaliczać do tej kategorii, gdzie jedynym towarzyszącym mi uczuciem były złość i ból portfela. Natomiast jeśli chodzi o Bety – żadnej nigdy nigdzie nie zabierałem na takie spotkanie, jedynie lądując z nimi w łóżku. Lub przy ścianie. Lub na podłodze. Wszystko jedno, dopóki mogłem je po prostu wykorzystać, a potem podziękować jakimś drobiazgiem, jeśli oczywiście na to zasługiwali. Teraz jednak naprawdę chciałem, aby towarzysząca mi osoba cieszyła się i gotów byłem nawet kupić to miejsce, jeśli takie będzie życzenie młodszego. Wszystko, aby tylko uśmiechał się do mnie tak pięknie, a oczy, które coraz częściej pokazywały niebieski kolor, patrzyły na mnie tak, jak dziś.
Niestety naszą ledwo zaczętą randkę, przerwało niepokojące zachowanie chłopaka, które ostatecznie sprowadziło go na podłogę. Widziałem, jak łapie się kanapy, przechodząc między stolikami, i już się zrywałem z miejsca, gdy Jeongguk upadł. Znalazłem się przy nim w ekspresowym tempie, natychmiast sprawdzając oddech Omegi, a po upewnieniu się co do jego stabilności, przeniosłem go na kanapę, gdzie ułożyłem młodszego i przytrzymałem mu nogi w górze. Ktoś z obsługi przyniósł nam szklankę wody i zapytał, czy wezwać pogotowie lub czy może jakoś pomóc w inny sposób, jednak na razie podziękowałem, nie sądząc, aby to nagłe zasłabnięcie, wiązało się z czymś niebezpiecznym. W końcu bywałem niemal codziennie w cukierni i wiedziałem, że chłopak jest zdrów jak ryba. Ewentualnie mogła to być jakaś choroba, o której nie wiedziałem, więc obiecałem sobie, iż jeśli w przeciągu pięciu minut Omega się nie obudzi, zawiozę go natychmiast do szpitala.
Na szczęście minutę później, śliczne oczka otworzyły się powoli. Natychmiast zapytałem Jeongguka, czy mamy jechać do lekarza, jednak on zaprzeczył słabym tonem. Mimo wszystko nie sądziłem, aby był w stanie tutaj zostać, dlatego zdecydowałem o zabraniu go z powrotem do domu. Poprosiłem tylko kelnera, aby zapakował nam na wynos jakąś sałatkę, którą chłopak mógłby zjeść po drodze, bo być może było to właśnie związane z głodem. A potem zapłaciłem za wszystko, również za to, czego nie zdążyliśmy nawet dostać, i wyszedłem z Jeonggukiem, podtrzymując go mocno w pasie.
Chłopak trzymał się za łokieć, który najwyraźniej obił w czasie upadku, dlatego starałem się nie zaszkodzić mu jeszcze bardziej.
– Nic nie jadłeś, Jeongguk? Może jesteś osłabiony? Chorujesz na coś? Pierwszy raz ci się to zdarzyło? – wypytywałem go w drodze na parking, mocno zmartwiony tym nagłym odlotem.
– Przepraszam, że cię zmartwiłem, hyung. Naprawdę przepraszam – szepnął, opierając ciężar ciała na mojej ręce, dając mi tym wyraźny sygnał, że wciąż jest mocno osłabiony. – Mój organizm czasami tak reaguje... na niektóre leki – wyjaśnił cicho, co szczerze mnie zaskoczyło.
Czyli jednak choruje?
– Leki? – powtórzyłem, otwierając samochód i powoli pomogłem zająć chłopakowi miejsce w jego wnętrzu, po czym szybko obszedłem auto, wsiadłem oraz zapiąłem zarówno swój, jak i jego pas. – Jakie leki, Jeongguk? – dopytywałem, odpalając silnik i powoli wycofałem z miejsca.
Chłopak zacisnął dłonie na kwiatach, które zabrał wcześniej z fotela, co zauważyłem kątem oka, i na moment przygryzł wargi. Nie poganiałem go, rozumiejąc iż potrzebuje czasu.
– Tabletki na rujkę – wyjaśnił w końcu, bardzo cichym tonem.
Od razu zrozumiałem, o co chodzi. Niektóre Omegi brały je, aby powstrzymać swój naturalny cykl, z naprawdę różnych przyczyn. Nie chciałem dopytywać o powód Jeongguka, gdyż było to dość intymne pytanie, lecz nie mogłem powstrzymać westchnienia na jego słowa.
– Sądząc po reakcji, to raczej od dawna – zauważyłem, rozumiejąc już to osłabienie, będące niepożądanym skutkiem ubocznym częstego stosowania. – Cóż, nie mam prawa zabraniać ci ich brać, ale biorąc pod uwagę to, co mi mówiłeś na temat marzenia o założeniu rodziny, możesz sam sobie zaszkodzić. Kawa wpływa dużo mniej na twoje zdrowie niż te tabletki – zauważyłem, przywołując jedną z naszych rozmów na ten temat.
– Przepraszam – szepnął, zupełnie niepotrzebnie, gdyż wcale nie byłem na niego o to zły. Miał w końcu prawo decydować o takich rzeczach jako wolna Omega. Po prostu martwił mnie jego stan zdrowia, który przez takie preparaty mógł nie być najlepszy.
Poprosiłem Jeongguka, aby odłożył na razie bukiet, który mu podarowałem i zjadł trochę sałatki, bo z pewnością potrzebował siły.
Konsumował więc grzecznie, a ja starałem się skierować rozmowę na bardziej neutralne tematy, by młodszy nie czuł się źle przez to, co miało miejsce. Dopiero, gdy zajechaliśmy pod blok, w którym mieszkał, zaparkowałem i odwróciłem się do niego, nie wiedząc, czy pozwoli mi na odprowadzenie go. Dlatego wolałem grzecznie go o to zapytać.
– Nie masz nic przeciwko, że pomogę ci wejść do mieszkania? Boję się, że po drodze coś ci się stanie – wyjaśniłem, absolutnie szczerze. Nic bym mu nie zrobił, zwłaszcza, gdy był w takim stanie, jednak Omega mogła na taką propozycję różnie zareagować, doszukując się w niej drugiego dna.
– Nie, hyung. To bardzo miłe z twojej strony, dziękuję – zapewnił, więc pomogłem mu wysiąść.
Zauważyłem, że jest trochę smutny, odkąd wyraziłem swoją opinię na temat brania przez niego tabletek, lecz nie komentowałem tego, po prostu trzymając go blisko siebie w drodze do windy, a następnie pod odpowiednie drzwi.
Chłopak nie wziął klucza, więc musiał zadzwonić dzwonkiem, a wtedy drzwi otworzyła nam bardzo ładna kobieta, pachnąca miodem i stokrotkami. Jak nic była to mama Jeongguka, która na nasz widok zrobiła duże oczy.
Ukłoniłem się jej szybko i wyjaśniłem, że Jeongguk zemdlał w knajpce, dlatego przywiozłem go z powrotem, aby odpoczął, i poprosiłem o zaopiekowanie się nim. Kobieta natychmiast przejęła ode mnie chłopaka, obcałowując go po twarzy i sprawdzając jego policzki oraz czoło, zmartwiona.
– Położysz się zaraz, kochanie – powiedziała łagodnie, prowadząc swojego syna w głąb korytarza. Już miałem się pożegnać i wrócić do samochodu, nie chcąc się narzucać, gdy Omega dodała: – Proszę wejść na chwilę. Zaraz zrobię wam coś do picia.
Zawahałem się na moment, ale widząc łagodny uśmiech Jeongguka, natychmiast zdjąłem buty i ruszyłem za nim do pokoju. Od razu było widać, że należy on do słodkiej Omegi. Pełen jasnych kolorów, uporządkowany i zachęcający do zostania w nim na zawsze. Od razu pomyślałem, że kiedy już zamieszkamy razem, taka atmosfera będzie moją codziennością, ale odrzuciłem szybko tę myśl, nie chcąc aż tak wybiegać w przyszłość. Zamiast tego skupiłem się na Jeongguku, który z pomocą mamy, położył się na łóżku, a po wyjściu kobiety, usiadłem na podłodze tuż obok posłania, opierając ręce na materacu.
– Jak się czujesz? – zapytałem, sięgając dłonią do jego włosów, aby przeczesać je palcami.
Po minie Omegi było widać, że bardzo rozluźnił go ten prosty gest, dlatego nie cofałem mojej dłoni, wciąż go głaszcząc, na co ten przysunął się bliżej i przymknął oczy.
– Nadal trochę kręci mi się w głowie. Ale tylko troszeczkę – zapewnił cicho, unosząc znów powieki, aby skrzyżować nasze spojrzenia. Jednak z jego oczu nie zniknął smutek. – Hyung... – zaczął niepewnie. – Jestem zdrowy, obiecuję. Gdyby to choć trochę wpływało na moją płodność, przestałbym to brać – wyjaśnił cicho, a wtedy zrozumiałem, czym się przejął.
– Wierzę ci. I nie przestanę się o ciebie starać, nawet gdybyś je miał – zapewniłem, starając się nie dodawać nic, co mogłoby go wystraszyć, czyli na przykład zapewniając, że w przyszłości będziemy po prostu starać się o dziecko dłużej, jeśli taka będzie potrzeba. Była to jednak zbyt śmiała kwestia, dlatego ją pohamowałem. – Chyba pewna Omega zawróciła mi w głowie.
Chłopak zarumienił się, wywołując znów mój łagodny uśmiech, i wyciągnął dłoń w moją stronę, kładąc ją na mój policzek. Jego oczy powoli przybrały niebieską barwę, która nie była już tylko przebłyskiem, lecz dłuższą zmianą koloru. Mogłem się spokojnie założyć, iż w moich też w tej chwili można było doszukać się jedynie bordowego koloru.
Niestety naszą małą, intymną chwilę, przerwało wejście mamy Jeongguka, przez co ten natychmiast ode mnie uciekł.
– Oh, przepraszam. Zostawiam i już wam nie będę przeszkadzać – powiedziała szybko, podchodząc do biurka, na którym położyła tacę z dwoma kubkami i talerzyk ciastek, po czym uciekła z szeroki uśmiechem.
Chyba przypadłem jej do gustu. Zresztą, niejedna matka widziała we mnie idealny materiał na Alfę dla swojej małej Omegi. Musieli się jednak obejść smakiem, gdyż ja pragnąłem tylko jednej, leżącej w tej chwili na swoim łóżku.
– Powiedzcie, jeśli mam zamknąć drzwi na noc – dodała kobieta, sugerując mi jasno, że jestem tu mile widziany, po czym wyszła.
Jeongguk ukrył twarz w poduszce, chyba za bardzo zawstydzony tą sytuacją, na co mogłem zareagować tylko krótkim śmiechem.
– Spokojnie, słodka Omego. Nie zostanę, bo jeszcze mi tu spłoniesz ze wstydu – zapewniłem, uśmiechając się szczęśliwy. – Nie będę cię z niczym popędzał. Dzisiaj po prostu odpocznij, a ja zostanę tak długo, jak potrzebujesz – dodałem i ostrożnie przysunąłem się bliżej, aby móc złożyć pocałunek na jego włosach.
– Dziękuję, hyung... że ze mną zostałeś. I chyba nie miałbym nic przeciwko... nocowaniu, gdyby nie to gorąco... – odparł cichutko młodszy, łapiąc za jedną z mniejszych poduszek i przytulił ją do swojej ślicznej buzi, dodając sobie uroku przez jaśka w kształcie serca.
– Innym razem, dobrze? Muszę pokazać się w domu. Ale mogę zostać, dopóki nie zaśniesz – wyjaśniłem pobieżnie, wiedząc iż mógłbym nabawić się kłopotów. Skoro obiecałem niechodzenie z Betami do łóżka (co swoją drogą już naprawdę nie było dla mnie niczym atrakcyjnym, skoro pragnąłem tylko pewnej Omegi), a Taehyung na pewno nie posłużyłby mi jako przykrywka, nie było powodu, abym nie wracał na noc do domu.
– Może mam położyć się obok i cię przytulić? – zaproponowałem, chcąc być teraz jak najbliżej tego słodkiego chłopca.
Po otrzymaniu zgody, w postaci kiwnięcia głową, i zrobienia mi miejsca, położyłem się na wolnej przestrzeni i podłożyłem jedną rękę pod głowę chłopaka, drugą otaczając to drobne ciało.
Jeongguk od razu przysunął się bliżej, chowając twarz w mojej szyi, gdzie Omega mogła czuć się bezpiecznie, wdychając zapach opiekującej się nią Alfy. Słyszałem jego ciche westchnięcia, które brzmiały naprawdę rozkosznie, jednak nic na to nie mówiłem, również czerpiąc dużo przyjemności z tej bliskości. A ręka młodszego, otaczająca mój pas, jedynie utwierdziła mnie w tym, że pasujemy do siebie idealnie.
Leżeliśmy tak w ciszy, odurzeni swoimi zapachami, a ja pozwalałem sobie gładzić jego plecy oraz co jakiś czas całować czoło. Nie posuwałem się dalej, nie chcąc stworzyć w jego głowie fałszywej iluzji, która zasugerowałaby, że mam ochotę na pójście mocno do przodu.
W końcu zmęczony Omega zasnął, lecz nie ruszyłem się od niego od razu, korzystając z jeszcze kilku minut rozkoszy, w czasie których ocierałem nosem o jego policzek, chcąc zostawić na jego ciele jak najwięcej zapachu, który mógłby ukoić jego nerwy na resztę nocy, a także dnia.
Dopiero po tym czasie, podniosłem się ostrożnie, aby go nie zbudzić, przykrywając dodatkowo kocem, po czym wyszedłem z pokoju. Kierując się zapachem, zajrzałem do kuchni, kłaniając mamie chłopaka, oznajmiając przy tym, że jej syn zasnął, a ja już będę się zbierał, na co było widać, że jest trochę zawiedziona. Wyjaśniłem jej więc, że naprawdę muszę wrócić do moich rodziców, gdy zaczęła podpytywać, czy bym czegoś nie zjadł i tak dalej, aby przedłużyć mój pobyt. Zapewniłem również, że mam poważne zamiary względem Jeongguka i zdradziłem, że jeśli tylko chłopak zechce, to stanie się moim Omegą. Taka deklaracja naprawdę uszczęśliwiła kobietę, która na odchodne uściskała mnie, mało nie piszcząc z radości.
Pożegnałem ją i skierowałem się do mojego samochodu, a każdy krok przybliżał mnie do rzeczywistości, która brutalnie przypomniała mi, iż uczynienie tej wyjątkowej Omegi prawdziwie moją, wcale nie będzie takie łatwe. Ale dla niego na pewno będzie warto postawić się wszystkim i walczyć o prawdziwą miłość.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top