29 - Ripple effect

HAPI BERZDEJ TU JUU! :D

#KODay

5900 ;)

~~~~~~~~~





Jeongguk:

Jeszcze nigdy nie posprzeczałem się tak bardzo z hyungiem. Przed ciążą miałem po prostu inny charakter, a przed porodem nie mogłem się denerwować, o czym starszy wiedział i nigdy nie pozwalał, aby jakiekolwiek negatywne emocje, które odczuwał, wpływały również na mnie. Jednak teraz było inaczej. Nie potrafiłem po prostu zgodzić się z jego opinią i postarać się go uspokoić, bo naprawdę przesadzał. I nawet jeśli przez chwilę wystraszyłem się, że będzie w stanie uderzyć mnie za tak odważne słowa i postawę, na szczęście tylko butelka ucierpiała w tym starciu.

Owszem, było mi przykro i po tym jak opuścił nasze piętro, natychmiast do niego napisałem. Ale po otrzymaniu odpowiedzi, że jest na siłowni, zająłem się sprzątaniem, starając się choć na chwilę zapomnieć o jego podejściu do związków Alf z Betami lub Omeg z Betami. To właśnie to jedno, użyte przez niego słowo, opisujące ten status, tak bardzo mnie zdenerwowało i zabolało. W końcu mój Yoongi był Betą, mój hyung był Betą i brat Jimina również był Betą, które zasługiwały na szacunek i podziw, że pomimo tłamszenia ich przez społeczeństwo, dają sobie radę z zadufanymi w sobie Alfami, uważającymi że Omegi powinny należeć tylko do nich.

Sam potrzebowałem uspokojenia, ale skoro nie mogłem go odnaleźć przy swoim Alfie, poszedłem oczywiście do dzieci. Trzy zawiniątka spały grzecznie w moim gnieździe, otoczone zapachami swoich rodziców, co pozwalało im na spokojny sen. Ich maskotki-wilczki, jak zwykle przy nich były, na szczęście bez problemu mieszcząc się w tak dużej szafie. A widząc, że naszej małej Omedze wypadł z buzi smoczek, natychmiast poszedłem go przemyć, zaraz wracając do moich maleństw i lekko gładząc palcem jego policzek, aby rozchylił buzię i mógł znów spokojnie kontynuować ssanie. Niestety mój zapach musiał go obudzić, bo te śliczne oczka po chwili już mnie obserwowały. A tyle mi wystarczyło, aby zmartwienie na mojej twarzy zamieniło się w radość. Bo te trzy maleństwa były teraz całym moim światem.

– Sunwoonie, Sunwoonie, moje małe słoneczko – wyszeptałem, powracając palcem do jego twarzy i pochylając się w stronę patrzącego na mnie chłopca.

Oczywistym było, że z całej trójki, to właśnie on był najspokojniejszy, płacząc tylko kiedy się czegoś wystraszył lub kiedy potrzebował bliskości któregoś ze swoich rodziców. Nadal był drobniutki, w przeciwieństwie do swojego rodzeństwa, i wiedziałem, że to akurat nigdy się nie zmieni.

Moje maleństwo jeszcze chwilę ssało grzecznie smoczek, ale po delikatnym trąceniu jego policzka przez mój nos, znów pozbył się go ze swojej buzi, woląc spróbować nawiązać ze mną kontakt poprzez wydawanie krótkich, niezrozumiałych dźwięków.

– Mamusia też cię kocha, Sunwoonie ­– odpowiedziałem na to, całując go w główkę i czując jak poprzednie podenerwowanie całkowicie wyparowuje, bo nasze wilczki wywoływały we mnie za dużo radości. – Ale moje słońce musi spać, bo niedługo będzie pora na jedzonko – dodałem tak samo czułym i delikatnym tonem, pozwalając chłopcu jeszcze chwilę pogłużyć, zanim wziąłem go powoli na ręce, obsypując jeszcze kilkoma pocałunkami i przechodząc do śpiewania jednej z ulubionych kołysanek naszych wilczków.

Sunwoonie nigdy nie miał problemów z uśnięciem, nieważne kiedy i gdzie się wybudził. Wystarczyła mu jedna piosenka i miarowe bujanie, aby jego oczka zaraz się zamknęły, a smoczek mógł powrócić do ust.

Taka interakcja i spokój wszystkich dzieci, całkowicie mnie wyciszyły. Mogłem bez problemu położyć się przy nich i również spróbować zasnąć. Choć wiedziałem, że jutro, z samego rana, będę próbował załagodzić sytuację z Jiminem, nie chcąc i nie potrafiąc się z nim długo kłócić.

W nocy oczywiście nie ominęło mnie kilka pobudek, aby nakarmić i przewinąć dzieci, ale przywykłem już do szybkiego zasypiania, nawet po całkowitym rozbudzeniu. Dlatego kiedy około dziewiątej rano, po przebraniu się i umyciu, zabrałem się za przygotowywanie śniadania, miałem już ogromną ochotę pobiec do hyunga i jak najszybciej z nim porozmawiać.

Dałem mu jednak czas na zmienienie ubrań i zaliczenie łazienki, zastanawiając się, czy nadal jest zły i może powinienem poczekać aż odezwie się do mnie jako pierwszy. Ale wszystkie moje myśli szybko gdzieś uciekły, gdy zobaczyłem go kierującego się w stronę gabinetu. Pragnienie bliskości i lekka skrucha, dyktowana chęcią natychmiastowego pogodzenia się, sprawiły że zostawiłem gotowanie, zmniejszając jedynie ogień, i pobiegłem w stronę mojego Alfy, przytulając się do jego pleców. Jimin zatrzymał się przez moje działanie, jednak nie odwrócił, ani też nie wykonał żadnego ruchu.

Byłem skłonny nawet za wszystko go przeprosić, byle tylko zareagował na to przytulenie i najlepiej sam wziął mnie w swoje ramiona. Ale jego postawa nie uległa żadnym zmianom, najwyraźniej tak samo jak jego poglądy na temat Bet.

– Nie zmieniłem zdania w tej kwestii, Jeonggukie – powiedział, podkreślając w ten sposób, że rozejmu chyba nie będzie. A to sprawiło, że wydałem z siebie cichy, niezadowolony i lekko naburmuszony pomruk, obejmując go jeszcze mocniej i wtulając czoło w jego koszulę.

Hyung wykonał w końcu jakiś ruch, choć było to jedynie lekkie odwrócenie głowy w moją stronę, po którym dodał:

– Jeonggukie, Jihyun jest moim bratem i chcę dla niego jak najlepiej.

Moje ręce zaraz zostały złapane przez te Jimina, aby zacząć mnie od niego odsuwać, a ja tak jak wczoraj, miałem ochotę warknąć. Ale dobrze wiedziałem, że takie reakcje nie doprowadzą nas do zakończenia tej sprzeczki.

Alfa kontynuował zmierzanie do gabinetu, po uwolnieniu się z mojego uścisku, a mój umysł starał się na szybko wymyślić jakikolwiek mocny argument, który może przemówiłby mu do rozumu.

– Hyuuung, daj mu decydować o swoim życiu i nie steruj nim tak, jak robił to Jiyong – poprosiłem, robiąc to naprawdę łagodnym tonem, bo nie chciałem go urazić, a jedynie sprawić, aby faktycznie porzucił to założenie, że Bety są „beznadziejne" w stałych związkach.

Moje słowa od razu zatrzymały srebrnowłosego, choć kiedy się odwrócił, z początku na jego twarzy mogłem zobaczyć jedynie smutek. Choć krótkie wpatrywanie się w swoje oczy zaraz zamieniło go w złość, bo najwidoczniej posłużyłem się naprawdę nieodpowiednim argumentem, nawet jeśli było w tym dużo prawdy.

Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi, starszy odwrócił się tak szybko, jak pojawił się u niego ten gniew. I nie zdążyłem nic dodać, bo wszedł żwawym krokiem do swojego gabinetu, trzaskając przy tym drzwiami. W pierwszym odruchu lekko się wzdrygnąłem, ale teraz ważniejsze od mojego strachu były dzieci, dlatego moje spojrzenie powędrowało na uchylone drzwi do sypialni, za którymi na szczęście nadal panowała cisza.

– Hyuung! – Zareagowałem zaraz na jego ucieczkę, również kierując się do pomieszczenia, w którym zniknął. A kiedy do niego wszedłem, uderzyły we mnie ogromne wyrzuty sumienia, przez co starałem się uratować jakoś sytuację. – Nie chciałem cię do niego porównywać, ale... już nie wiem jak mam ci to wybić z głowy – przyznałem, tak samo łagodnym głosem, choć teraz słyszalna w nim była również skrucha.

Hyung stał do mnie tyłem, a przodem do okna, tym razem nie czekając z odpowiedzią.

– Ale to zrobiłeś! Wystarczy! – krzyknął, do tego na tyle głośno, abym nie tylko otworzył szerzej oczy, a również zrobił krok do tyłu. Byłem zszokowany, bo nawet wczoraj uczynił to łagodniej. Choć zanim zdążyło zrobić mi się przykro, dotarł do mnie płacz dzieci, szybko odwracający moją głowę w stronę tego alarmującego mnie dźwięku. – Idź do nich – usłyszałem jeszcze od hyunga, któremu natychmiast posłałem zdenerwowane spojrzenie.

Alfa opierał się już o biurko, będąc przodem do mnie. I miałem ogromną ochotę również podnieść na niego głos, ale nie mogłem sobie jeszcze bardziej podnosić ciśnienia, bo przy dzieciach musiałem być spokojny.

Możliwe że po prostu nie powinienem ingerować w jego decyzje, nieważne jak głupie one nie były. Ale z autopsji wiedziałem, że mój Alfa potrzebuje rad którejś ze swoich Omeg, do których oczywiście należałem ja i jego mama. Dlatego sam już nie wiedziałem co robić.

Nie zamierzałem trzasnąć drzwiami, ale tak jakoś wyszło, gdy już opuściłem gabinet hyunga. Musiałem sobie jeszcze warknąć i głośno westchnąć, zanim się uspokoiłem, pędząc już do moich płaczących wilczków.

Obudzenie całej trójki przez jakikolwiek huk, wymagał znacznie dłuższego usypiania. Ale dzięki śpiewaniu i rozmowie z nimi przez prawie dwadzieścia minut, choć na chwilę oderwałem swoje myśli od napiętej sytuacji między mną a Jiminem.

Po uśpieniu dzieci, mogłem zjeść w końcu śniadanie, nawet nie licząc, że hyung przyjdzie je skonsumować ze mną. Zostawiłem jedynie wszystkie garnki z jedzeniem na kuchence, aby sam mógł się obsłużyć. A przez resztę dnia, całkowicie skupiałem się na naszych dzieciach, samemu je karmiąc i przewijając, aby jakoś przetrwać te ciche godziny.

Dopiero jakoś przy trzecim karmieniu, na które przebudziłem jedynie małe Alfy, kątem oka zobaczyłem powoli uchylające się drzwi do sypialni. I początkowo bardziej spodziewałem się mamy Jimina, która często przychodziła mi pomagać, niż mojego ukochanego.

Wszystkie negatywne uczucia do mnie powróciły i tylko zmarszczyłem brwi, nie przenosząc na niego spojrzenia, a karmiąc dalej dwójkę przyglądających mi się wilczków. Choć wystarczyło, aby hyung usiadł obok mnie, a te dwie pary oczu od razu powędrowały właśnie na niego.

Jimin próbował przejąć ode mnie jedną butelkę, ale oczywiście na to nie pozwoliłem, odsuwając go od siebie łokciem.

– Przepraszam, Jeonggukie. Za bardzo mnie poniosło – przyznał, nadal skupiając na sobie uwagę dwóch Alf, które na pewno zdążyły się za nim stęsknić, bo nie tylko ruszały noskami, pragnąc poczuć jego zapach, a również gdy jego palec dotknął rączki Sunmi, od razu został przez nią mocno objęty.

– Już nie wiem co mam ci mówić, więc w ogóle nie będę się odzywał – wyszeptałem, nadal lekko poddenerwowany, nawet jeśli nie chciałem okazywać takich emocji przy dzieciach.

Działanie hyunga i jego obecność, niestety sprawiły, że nasza mała dziewczynka nie była już zainteresowana trzymaną przeze mnie butelką z mlekiem. Dlatego od razu wręczyłem ją mojemu Alfie, aby kontynuował karmienie, skoro już skupił na sobie całą uwagę Sunmi.

– Chyba najrozsądniej będzie, jeśli posłucham mojego słodkiego, racjonalnie myślącego Omegi, i po prostu dam sprawom toczyć się własnym rytmem – odpowiedział, jak zwykle zaskakując mnie tak niespodziewaną zmianą zdania.

Moje oczy zrobiły się większe, choć zanim przeniosłem spojrzenie na Jimina, poczułem jak opiera swoją głowę o tę moją, dlatego mogłem jedynie lekko na niego zerkać.

– Naprawdę? – dopytywałem, oczywiście zaraz czując jak moja wilcza strona cieszy się, że mój Alfa znów jest dla mnie czuły i delikatny, okazując te pozytywniejsze uczucia.

– Ciężko będzie mi to zaakceptować, ale nie chcę być taki jak Jiyong. Miałeś rację zwracając mi na to uwagę. Nawet jeśli zabolało.

Takie słowa natychmiast zmusiły mnie do obniżenia położenia swojej głowy, aby wtulić twarz w jego szyję, zaczynając pocierać ją nosem. Bo jeszcze bardziej zaczynałem żałować tak głupiego stwierdzenia.

– Przepraszam, hyung. Mogłem... jeszcze wczoraj do ciebie jakoś dotrzeć. Lub dać ci to przemyśleć. I zdecydowanie nie powinienem dzisiaj używać takiego argumentu – zauważyłem skruszony, oczywiście nadal w międzyczasie podtrzymując butelkę Sunyoungiemu, i żałując już nie tylko dzisiejszych słów, a również wczorajszej postawy. W końcu mogłem go przytulić i uspokoić, a dopiero po tym próbować do niego przemówić.

Ta ciąża za bardzo mnie zmieniła... Na gorsze.

– Jest w porządku. To chyba najbardziej dało mi do myślenia – oznajmił, prezentując mi buziaka prosto w czoło, co w końcu oderwało mnie od jego przyjemnie pachnącej szyi. – Widzicie, wilczki? Mama i tata mają za sobą pierwszą poważną kłótnię – stwierdził, kierując te słowa oczywiście do dwóch słuchających nas Alf.

– Nie powinno ich być. To przez zbyt porywczą mamę – dodałem, również do wpatrzonych w nas dzieci, które na pewno nie miały pojęcia o co nam chodzi.

– I zbyt upartego tatę – powiedział jeszcze Jimin, zyskując w ten sposób jedynie buziaka prosto w policzek, po którym jeszcze raz go przeprosiłem i mogliśmy w końcu okazać sobie trochę więcej czułości, w postaci krótkiego pocałunku.

Nie chciałem dodawać już niczego na ten temat, odchodząc od niego całkowicie, aby skupić się na naszych dzieciach. Wiedziałem, że jeśli znów pojawi się podobny problem, nie będę kierował się działaniami dyktowanymi nowymi cechami mojego charakteru, a zachowam spokój i postaram się porozmawiać z Jiminem bez jakichkolwiek nerwów. W końcu mój ukochany właśnie takiej Omegi potrzebował przy sytuacjach stresowych.



Jimin:

Odkąd Jeongguk odmówił mi seksu, przypominając że jeszcze nie czas na nasze przyjemności z powodu jego gojącej się rany, starałem się być jeszcze bardziej cierpliwy i wyrozumiały. Nawet jeśli czasami wyprowadzała mnie z równowagi sytuacja w firmie, lub teraz mój brat ze swoim nowym związkiem. Beta, z którą się związał, była jego asystentką już od ponad roku, ale przysięgam, że nie zauważyłem, aby kiedykolwiek łączyło ich coś więcej. To Jihwan zdradził mi rano, że zarówno on, jak i jego bliźniak, znają tę młodą kobietę już od czasów liceum. Była jedną z najlepszych uczennic i Jihyun często dosiadał się do niej w bibliotece, aby mogli się razem pouczyć. Nie wiązał z nią wtedy żadnych planów, będąc przekonany, że prędzej Jiyong zabije dziewczynę, niż ją zaakceptuje. Jednak skoro zniknął, to stare uczucie w nim odżyło.

Moja początkowa złość powoli ustępowała, a słowa mojego Omegi pomogły mi w zaakceptowaniu Bety. W końcu to Jihyun miał być szczęśliwy, a skoro to uczucie dawała mu właśnie ona, to naprawdę nie miałem prawa stawać im na drodze.

Starałem się skupić bardziej na mojej małej rodzince, która była teraz dla mnie jakiegoś rodzaju łagodną odskocznią od wszystkiego co złe. Nasze wilczki nie były aż tak hałaśliwe i dokuczliwe, ale niestety tylko dla mnie, bo widziałem, jak bardzo mój ukochany jest przez nie wymęczony. Obawiałem się jednak, iż w dużej mierze jest to jego wina, bo chłopak pomimo bycia idealnie przygotowanym do bycia matką, za bardzo starał się być samodzielny. I choć przyjmował pomoc swojej lub mojej mamy, a także moją, to widziałem, jak bardzo mu zależy, aby samemu ogarnąć dom, zajmować się maluchami i czasem też Jisungiem, który przychodził na nasze piętro pobawić się ze swoim nowym ulubionym hyungiem, i jeszcze spełniać swoje obowiązki jako partner. Ciągle mnie to martwiło, gdyż byłem pewien, że nie miałby takich problemów, gdyby na świecie pojawiło się tylko jedno nasze dziecko, a nie cała trójka. Jednak przysięgam, że żadnego z tych małych skarbów nie chciałbym stracić.

Przebywając w domu, w czasie przerw w pracy, szedłem do nich, aby razem z Jeonggukiem przewinąć im pieluchy lub po prostu potrzymać za ręce i patrzeć, jak te małe piąstki zaciskają się wokół mojego palca i słodko ruszają noskami, szukając mojego zapachu. Zawsze, gdzieś tam po cichu myślałem, że będę faworyzował syna-Alfę, czyli małego Sunyounga, ale okazało się, że jednak drobniutki Sunwoo częściej przykuwał moją uwagę. Być może po prostu czułem potrzebę chronienia tego najbardziej bezbronnego potomka, wiedząc że jego rodzeństwo sobie lepiej poradzi, skoro mają w sobie krew wojowników. Ale i tak całą trójkę kochałem tak samo mocno.

Nie odpuszczałem sobie codziennych wizyt na siłowni, musząc rozładować całe swoje napięcie, korzystając ze zgromadzonych tam sprzętów. Oczywiście miało to swoje plusy w postaci powrotu do dobrej formy, przez co moje koszule znów układały się perfekcyjnie na wyrzeźbionym ciele. Miałem nadzieję, że pomimo swojego zmęczenia, Jeonggukie to zauważa i choć trochę tęskni do tej wyjątkowej bliskości, w czasie której będzie mógł cieszyć się moim ciałem, tak samo, jak ja jego.

Wróciłem właśnie po wizycie w garażu, z zamiarem pójścia do łazienki, aby zmyć z siebie cały pot, gdy zauważyłem, że Jeonggukie przysypia w fotelu. Zatrzymałem się, przypominając naszą kłótnię, którą wczoraj zakończył rozejm. Ale to było jakieś... niewłaściwe. Nie czułem się dobrze z tym, jak zachowałem się w stosunku do ukochanego, który przecież chciał dobrze, a to, jak próbowałem go przeprosić, było trochę żałosne i bezwyrazowe. Dlatego postanowiłem dzisiaj się o niego zatroszczyć, aby mógł jak najdłużej odpocząć od swoich obowiązków. I jeśli będzie trzeba, to całą noc przesiedzę przy gnieździe, pilnując, aby dzieci go nie budziły, bo sam się nimi zajmę.

Zamierzałem zacząć ten wieczorny relaks od zabrania mojego Omegi pod prysznic, aby wyszorować to opadające z sił ciało. Dlatego podszedłem do niego i kucnąłem przy jego nogach, budząc go z drzemki.

– Kochanie, może pójdziemy wziąć razem prysznic? – zaproponowałem, kładąc dłonie na jego kolanach, aby bez problemu utrzymać równowagę.

Chłopak półprzytomny spojrzał na mnie i przez chwilę wyglądał, jakby procesy myślowe w jego głowie nie mogły złapać właściwego tropu, zbyt zbite z pantałyku.

– Prysznic? Razem? Jeszcze... chwilę odpocznę. Idź pierwszy, hyung – odparł w końcu, uśmiechając się przy tym lekko.

Podniosłem się, nie chcąc go naciskać i ucałowałem delikatnie w te słodkie usta.

– Będę na ciebie czekał – zapowiedziałem, dając jeszcze jednego buziaka, po czym skierowałem się do łazienki, po drodze zerkając na trzy śpiące obok siebie kulki. W sumie bycie dzieckiem było dość nudne – nic tylko śpisz i jesz... Już nie mogłem się doczekać, kiedy zaczną raczkować, a potem chodzić i mówić. Wtedy zacznie się zabawa. Już planowałem te wszystkie wyjazdy z nimi, naukę... Postaram się być dla nim tak dobrym tatą, jak mój był dla mnie.

Pozbycie się zbędnych rzeczy, zajęło mi pół minuty, a ponieważ nie chciałem dokładać ukochanemu problemów, grzecznie odłożyłem brudne ciuchy do odpowiednich koszów na ubrania, z którymi młodszy chodził na parter do pralni.

Jednak sekundy mijały, a on nadal nie przychodził. Po prawie minucie miałem już do niego iść, ale Jeongguk stanął w drzwiach i wyraźnie chciał coś powiedzieć, lecz zatkało go na moment. Aż musiałem spojrzeć na moje ciało, aby się upewnić, czy wszystko w porządku.

– Miałem na myśli... dwa osobne prysznice, hyung. Nie czuję się jeszcze komfortowo z moim ciałem – powiedział w końcu, kładąc dłoń na swoim brzuchu.

– A co z nim nie tak, moje kochanie? – zapytałem, podchodząc bliżej niego, w ogóle nieskrępowany swoją nagością. Czego miałem się wstydzić, skoro stał przede mną mój ukochany, który już nie raz widział mnie w takim stanie? – Przecież wiesz, że nie przeszkadza mi blizna na twoim brzuchu. Ani nic innego. Jesteś przecież moim słodkim Omegą – przypomniałem, kładąc dłoń na jego policzku, głaszcząc kciukiem fragment blizny, której jeszcze nie zdążył usunąć. – Chodź, odprężysz się trochę pod ciepłą wodą. Umyję ci plecy – dodałem z uśmiechem.

Chłopak przez chwilę patrzył w moje oczy, rozważając tę propozycję, ale w końcu kiwnął głową na znak zgody, wchodząc głębiej do pomieszczenia. Powoli zabrał się za rozbieranie, robiąc to spokojnie, aby nie szarpać się z niczym. Już dawno nie miałem okazji oglądać go w takim stanie, dlatego z uwagą wpatrywałem się w jego nagą skórę. Jego ciało naturalnie się zmieniło, w końcu nosił pod sercem trójkę wilczków. Ale lekko wisząca skóra na brzuchu, ślad po cięciu, wzorki stworzone przez rozstępy, czy inne drobne niedoskonałości, nie były dla mnie niczym odstręczającym. Wręcz przeciwnie – mogłem na to patrzeć i z uśmiechem na ustach doceniać, jak Omega poświęcił swoje idealne kształty, abyśmy obaj mogli się cieszyć spełnieniem naszego marzenia o założeniu rodziny.

– Jak ty to robisz, że mimo opieki nad dziećmi i zajmowania się domem, cały czas jesteś taki piękny? – zapytałem z uśmiechem, chcąc dodać mu pewności siebie i zapewnić, że naprawdę nie robi to na mnie negatywnego wrażenia.

Młodszy dokończył składanie zdjętych ubrań, uśmiechając się przy tym szczęśliwy.

– Zbliża mi się rujka, że jestem dla ciebie atrakcyjny, hyung? – zapytał, śmiejąc się przy ściąganiu z siebie ostatniego elementu, jakim była bielizna. Co prawda zasłonił trochę ręką swój brzuch, ale w końcu podszedł do mnie, całując zaraz po tym w policzek. – Żartuję. I dziękuję, jesteś kochany.

– Po prostu szczery – poprawiłem, otwierając przed nim drzwiczki kabiny, aby zaprosić gestem do środka.

Wszedłem zaraz za nim, bez problemu się z nim tam mieszcząc. Widocznie wybór kilka lat temu większego modelu kabiny, właśnie pokazywał, jak dobra to była decyzja.

Zająłem się ustawieniem odpowiedniej temperatury wody, po czym złapałem za żel do mycia Omegi i zgodnie z wcześniejszymi słowami, pomogłem mu umyć plecy. Skupiłem się oczywiście tylko na tym, nie chcąc go onieśmielać.

Zaraz po tym przeszedłem do umycia własnego ciała, ale prawda była taka, że widok kąpiącego się Jeongguka, był dla mnie dużo większą pokusą, niż przypuszczałem. Nie minęło dużo czasu, a moje ręce oplotły go, przysuwając do pocałunku. Kilka muśnięć wystarczyło, aby młodszy znów się rozluźnił i rozchylił wargi, zachęcając mój język do nieco namiętniejszych pieszczot, z których korzystałem. Zresztą, nie tylko język prosił się o dodatkową uwagę, bo dłonie młodszego wylądowały na moim torsie, przejeżdżając po nim kilka razy.

Gdy zabrakło nam tchu, odsunąłem się trochę, a w oczach ukochanego ujrzałem to piękne niebieskie spojrzenie, które zawsze radowało moje serce, nawet jeśli widywałem je bardzo często.

– Są coraz twardsze – powiedział cicho, zjeżdżając dłonią na mój brzuch, a czując mój ABS, szybko skierował na niego również wzrok.

Ku mojemu zdumieniu, ale i radości, chłopak pochylił się odrobinę, aby zacząć całować poszczególne mięśnie na tym, tak zwanym, sześciopaku. Ostatni nawet lekko skubnął!

Gdzie jest mój nieśmiały Omega?!

– W końcu pracuję nad nimi dla ciebie. Nie tylko, abyś czuł się bezpiecznie, ale też miał właśnie takie widoki – zauważyłem, posyłając mu radosny uśmiech i pogładziłem jego włosy. Spojrzenie młodszego mówiło mi wyraźnie, do czego prowadzą nasze zaczepki. I cholernie mnie to podniecało. – Obawiam się, że przez takie zagrania, coś jeszcze będę miał twardsze – szepnąłem, przesuwając jedną dłoń na jego pośladek, zaciskając na nim dość mocno, a druga wylądowała na jego policzku, aby przyciągnąć go do kolejnego pocałunku, równie namiętnego jak ten poprzedni, który zmienił się w buziaki, zostawiane wzdłuż linii jego szczęki i na szyi.

Cichy chichot pieścił moje uszy jeszcze przez chwilę, po czym płynnie przeszedł do głośniejszych westchnień, a ręka otoczyła mnie, zmniejszając jeszcze bardziej ten już i tak niewielki dystans. Jednak i to było mu za mało, bo druga łapka zawędrowała na moje jądra, zaczynając się nimi bawić, czasem zahaczając także o penisa, przez co twardniał z każdą sekundą.

– Hyung będzie twardy, a ja za to podwójnie mokry – powiedział Omega, łapiąc szybsze oddechy między kolejnymi słowami.

– Jeonggukie... – Westchnienie przyjemności, które z siebie wydałem, powędrowało prosto do jego ucha, wywołując delikatny dreszcz. – Tak bardzo cię pragnę... Chodźmy do łóżka – zaproponowałem. – Nie chcę ryzykować poślizgnięciem się tutaj któregoś z nas. A tam będę mógł ci w pełni pokazać, jak bardzo tęskniłem – poprosiłem, zaciskając już obie dłonie na pośladkach, spomiędzy których ciekło coraz więcej słodkiego nawilżenia, doprowadzającego mój zmysł węchu do szaleństwa.

Przez chwilę staliśmy tak jeszcze, masując nasze ciała w tych najprzyjemniejszych sferach, po czym młodszy powiedział: „Chodźmy, hyung", i już wyszliśmy z kabiny, zakręcając za sobą wodę i kończąc tym samym niepotrzebny prysznic. W końcu zaraz i tak znów będziemy cali spoceni i na pewno bez siły na wrócenie tutaj.

Każdy z nas postarał się o szybkie wytarcie, a choć musieliśmy przejść tylko do pokoju obok, to i tak zarzuciliśmy na ramiona szlafroki. Jeongguk wylądował w moich rękach, gdyż nie miałem ochoty tracić z nim teraz kontaktu. Zwłaszcza że ledwo przekroczyłem próg, a nasze usta ponownie się ze sobą złączyły.

Nie miałem zamiaru być zbyt brutalny, w końcu nie wiedziałem, na ile mogę sobie pozwolić po takim czasie. Dlatego bardzo ostrożnie ułożyłem Jeongguka na naszym łóżku, które niestety powoli zaczynało tracić jego zapach, skoro już tak dawno w nim ze mną nie spał.

Teraz jednak nie koncentrowałem się na tej smutnej prawdzie, zbyt skupiony na słodkich wargach, pragnących dotyku.

– Mój najsłodszy – szepnąłem, rozsuwając jego szlafrok, aby móc gładzić jego udo oraz bok, bardzo wrażliwe na taki dotyk.

Jego ręce nie pozostawały dłużne, szukając możliwości dotykania mojego ciała. Zachowywał się jakby niedługo naprawdę miał mieć rujkę. Ale to nie tak. Po prostu obaj za bardzo za sobą tęskniliśmy.

– Niżej, mój Alfo – szepnął, przymykając oczy i lekko rozchylając usta, a tak rozkoszny obrazek wręcz wymuszał na mnie spełnianie jego próśb.

Uśmiechnąłem się i nim przeszedłem do tego, sięgnąłem po jedną z leżących na łóżku poduszek, aby podłożyć mu ją pod dół pleców, unosząc tym samym trochę wyżej te kształtne pośladki, dając mi lepszy dostęp do upragnionego wejścia. Jednak to nie moje palce miały tam zagościć, a na razie również nie penis, lecz język, domagający się spróbowania odrobiny słodyczy.

Położyłem się więc na brzuchu, po czym trzymając mocno uda chłopaka, zacząłem zaspokajać zarówno swoją, jak i jego potrzebę. Szlafrok pod nim i kawałek skóry, były mokre od wciąż cieknącego nawilżenia, dającego tak wiele rozkoszy. Nie mogłem się nacieszyć jego smakiem, starając wysuwać mięsień jak najdalej, aby mnie czuł.

– Hyung... – wymruczał chłopak, który oddychał coraz głośniej. – Nie za późno... na taki deser? – spytał, a w jego tonie dało się wyłapać rozbawienie, a także rozkosz i pożądanie.

Doszło do tego, że nawet zanurzył swoje palce w moich włosach, a tak odważne ruchy wcześniej rzadko mu się zdarzały.

– Mam chyba słabość do słodyczy – stwierdziłem tylko, po czym kontynuowałem tę zabawę. Jednak coraz bardziej byłem kuszony, aby połączyć już nasze ciała, dlatego nie minęło dziesięć sekund, a wylądowałem nad młodszym, zaczynając go smyrać dłońmi po bokach. – Na pewno możemy?

To pytanie sprawiło, że chłopak otworzył oczy, przyglądając się mi przez chwilę, jakby rozważał odpowiedź, a ja czekałem w napięciu. Choć niebieskie tęczówki dawały mi nadzieję.

– Hyung pozwoliłby mi teraz odmówić? Po posmakowaniu mnie, zaznaniu mojego dotyku i ujrzeniu jak bardzo hyunga pragnę? – zapytał w końcu.

– Trochę bym skomlał, skoro tak mnie mój ukochany kusi, ale twoje zdrowie i bezpieczeństwo są dla mnie najważniejsze – przyznałem, dając mu jeszcze szybkiego buziaka w nosek. – Najwyżej zadowoliłbym się tylko moim ulubionym deserem.

– Na szczęście nie musisz, hyung – odparł, sięgając dłonią do mojego karku, po którym zaczął mnie delikatnie smyrać końcówkami palców. – Tylko... zróbmy to powoli – dodał, podnosząc się tak, aby jego usta wylądowały tuż przy moim uchu. – Jestem dla ciebie mokry, mój Alfo, ale po tylu miesiącach nadal delikatny... i ciasny – szepnął, trącając lekko nosem skórę tuż przy uchu.

Więcej nie musiał dodawać. Zaraz moje dłonie odnalazły jego policzki, aby przyciągnąć go do kolejnej pieszczoty. Jednocześnie zacząłem ustawiać się między jego nogami, czując niewyobrażalną radość na samą myśl, że za chwilę znów będę mógł się w nim zanurzyć.

Przypomniałem sobie jednak, że powinniśmy się zabezpieczyć, dlatego sięgnąłem jeszcze do szafki przy łóżku, gdzie czekało pudełeczko z gumkami. I jedną z nich natychmiast nałożyłem na mojego dumnie prężącego się penisa.

– Gdyby było za szybko, albo cokolwiek nie tak, masz natychmiast mówić – powiedziałem Jeonggukowi, po czym nakierowałem się na jego wejście i bardzo powolnym pchnięciem, wszedłem w niego niemal do samego końca, wzdychając głośno. – Omego... – zaskomlałem, dotykając jego ciało, próbując przyzwyczaić się na nowo do tego cudownego uczucia, które nie tylko dostarczało wrażeń fizycznych, ale też psychicznych, dając mi poczucie jedności z najważniejszą dla mnie osobą.

Szybko jednak zacząłem starać się spełnić moją rolę dobrego kochanka, zajmując się dostarczaniem młodszemu większej liczby czułości, w postaci pieszczot na jego szyi, która była bardzo wrażliwa na tego typu rzeczy, a także na torsie, który też bardzo go podniecał, co zauważyłem już dawno temu. To pomagało mi również panować nad chęcią szybszych ruchów, które mogły być dla niego jeszcze niebezpieczne. Ale nawet to wolne tempo, dostarczało emocji, wywołując kolejne ciche skomlenia.

Nie mogliśmy być zbyt głośno, aby nie obudzić śpiących kilka metrów dalej dzieci, bo teraz naprawdę nie byłbym w stanie puścić do nich mojego Omegi, który szarpał lekko za moje włosy, doskonale wyrażając w ten sposób, jak bardzo podoba mu się to, co teraz robimy.

Długo jeszcze trwało, nim oboje padliśmy obok siebie zmęczeni, ale jednocześnie bardzo szczęśliwi. Choć nie mogliśmy poszaleć, to ten wieczór był prawdziwą ucztą dla naszych zmysłów i serc, które już dawno nie czuły takiej bliskości ze sobą. Nawet jeśli codzienne pocałunki mówiły, jak bardzo się kochamy, to jednak te chwile, kiedy nasze dwa ciała łączyły się w jedno, były najbardziej magicznymi chwilami, wartymi zapamiętania.



Jeongguk:

Nasza niecała godzina bliskości i tak przyjemnych rozkoszy, dosłownie zabrała mnie do nieba. Naprawdę nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo potrzebuję wywołania tak silnych uczuć i ponownego poczucia swojego Alfy w moim wnętrzu. Jimin był idealnym kochankiem, szczególnie tego wieczoru, gdy ani na chwilę nie poddał się instynktowi, robiąc wszystko powoli i wywołując dreszcze na całym moim ciele. Nie miałem ochoty się hamować, dlatego było mi podwójnie ciężko z powstrzymywaniem wszelkich odgłosów rozkoszy. Ale pomimo skupiania całej uwagi tylko na ukochanym, gdzieś tam w moim umyśle na szczęście pozostawała informacja o śpiących dzieciach, których nie mogłem przebudzić, dobrze wiedząc, jak ciężko będzie nam się od siebie oderwać. I nawet już moje ciało, mocno zmienione przez ciążę, podczas tego zbliżenia nie wywoływało we mnie wstydu. W końcu usłyszałem tak wiele komplementów od hyunga i nie widziałem w jego spojrzeniu obrzydzenia lub rozczarowania, a czyste pożądanie i miłość. Wręcz nie mogłem się napatrzeć na to bordo, mieniące się w naszej przyćmionej sypialni. I mogłem się oczywiście założyć, że moje oczy również były mocno niebieskie, pokazując jak bardzo go kocham.

Pomimo małej ilości snu i ogromnego zmęczenia jeszcze przed pójściem z hyungiem pod prysznic, nasz seks tchnął we mnie niebywałą ilość energii. Dzięki temu bez problemu wstawałem do naszych dzieci, trochę żałując, że nie mogę spać z Jiminem przynajmniej tej nocy. Jednak Sunyoungie, Sunwoonie i nasza Sunmi, potrzebowali na razie mojej bliskości bardziej od ukochanego. Miałem jedynie nadzieję, że ta godzina miłości, choć trochę wynagrodziła mu ostatnie miesiące braku oddawania się takiej przyjemności.

Byliśmy ze sobą jeszcze bliżej niż przed tym wspólnym prysznicem. Bo dzięki niemu mogliśmy zacieśnić naszą więź. I pomimo zamartwiania, na pewno nie uszkodziłem sobie gojącej rany, dlatego byłem spokojniejszy przy naszych kolejnych zbliżeniach, do których teraz – naturalnie – dochodziło częściej. Oczywiście tylko wtedy, kiedy nasze dzieci były już najedzone, przewinięte i czyściutkie.

Trochę zdziwiłem się widząc jak kilka dni po naszym powrocie do normalnego okazywania sobie czułości, hyung nie szykuje się z samego rana do pracy lub chociażby swojego domowego gabinetu. Jadł znacznie dłużej śniadanie i nie układał zbytnio fryzury, dlatego dopytałem go o dzisiejszy dzień, dowiadując się, że zrobił sobie wolne. I nawet nie sądziłem, że wykorzysta ten czas na czytanie, o czym przekonałem się tuż po jedzeniu.

Nie ingerowałem w to, zajmując się sprzątaniem i robieniem zakupów przez Internet. Nawet jeśli przeczytany tytuł jego lektury, trochę mnie zaskoczył. Czekałem jednak z pytaniami aż do obiadu. A raczej to hyung sam postanowił odpowiedzieć na moje niezadane pytania. Bo kiedy przeglądałem zeszyt mamy z przepisami, zastanawiając się co takiego zrobić na kolację, mogłem zaobserwować jak mój Alfa, siedzący na kanapie, zaznacza jakąś stronę w czytanej książce. I już myślałem, że po prostu kończy na dzisiaj, ale kiedy wstał i poszedł do gabinetu, aby wyjść z niego z całym stosem książek z przeróżnymi, kolorowymi zakładkami, aż zamrugałem. Nie miałem pojęcia co z nimi zrobi, dopóki nie położył ich na stoliku przed kanapą, przenosząc na mnie wzrok.

– Kochanie, musimy poważnie porozmawiać – oznajmił, a ja trochę za długo starałem się rozszyfrować jego zamiary, wpatrując się w jego oczy, bo usłyszałem jak coś zaczyna wydostawać się z jednego z garnków.

Szybko zmniejszyłem ogień, mieszając potrawę i dopiero po tym, z lekko zmarszczonymi brwiami, łyżką w dłoni i niepewnością, podszedłem do ukochanego.

– O czym, hyung?

Mój wzrok od razu padł na ten stos książek, bo zapewne to miało być wątkiem, który poruszymy. A raczej tematyka tych jego lektur.

Wychowywanie dzieci, tak? Mój Alfa zamienia się w Omegę?

Byłem tym trochę rozbawiony, ale z całych sił próbowałem powstrzymać choćby niewielki uśmiech.

– Przeczytałem to wszystko. I z moich badań wynika, że to już pora, aby nasze dzieci przestały sypiać w gnieździe – powiedział mój mól książkowy, który chyba faktycznie poświęcił temu wszystkiemu cały swój dzisiejszy, wolny czas. A uświadamiając sobie jak to wygląda i brzmi, zasłoniłem usta dłonią, w drugiej nadal trzymając łyżkę, i roześmiałem się cicho, zerkając na ten pokaźny stosik.

– Hyung musiał przeczytać aż tyle książek, żeby do tego dojść?

Jimin raczej nie miał mi za złe tego rozbawienia, bo również posłał mi uśmiech, kiedy już przeniosłem na niego wzrok.

– Musiałem mieć pewność i odpowiednią ilość argumentów. Dlatego aby nasze maluchy zaczęły przyzwyczajać się do świata, a Alfa odzyskał swoje słodkości w czasie nocy, czas na małą przeprowadzkę – zarządził, poniekąd przytaczając dobry argument. Ale tylko ten drugi się do tego zaliczał, bo do pierwszego nie byłem zbytnio przekonany. W końcu im dłużej byłem przy naszych dzieciach, tym silniejsza będzie nasza więź w przyszłości.

Przez chwilę wpatrywałem się po prostu w oczy ukochanego, zabierając już dłoń od twarzy i myśląc nad strategią, którą zamierzałem obrać. Obiecałem sobie być znowu bardziej posłuszny i uległy, ale w tej sprawie nie mogłem. A jako jednej z moich broni użyłem wysunięcie dolnej wargi i zrobienie smutnej minki, która miałem nadzieję, że w oczach Jimina jest urocza.

– Nie. Jeszcze kilka tygodni, hyuuung – poprosiłem, specjalnie przeciągając ten honoryfikat, nie pozbywając się przy tym uroczego wyrazu twarzy i takiego samego głosu.

Chciałem w ten sposób zakończyć tę rozmowę, trochę licząc, że hyung się po tym podda i na razie nie będzie jej kontynuował. Ale ledwo się odwróciłem, zaczynając kierować z powrotem do kuchenki, a mogłem zauważyć jak mój Alfa zaczyna za mną podążać.

– Kochanie, maluchy powinny spać już same po miesiącu. Możemy przenieść łóżeczka do naszej sypialni, jeśli bardzo chcesz, ale twój Alfa też cię potrzebuje w łóżku. – Znów użył tego niestety dobrego argumentu, przez który miałem ochotę się ugiąć, bo również tęskniłem za zasypianiem w jego ramionach. W końcu nieważne jak bardzo moje gniazdo było wypełnione jego zapachem, nie mogłem czuć jego ciepła, ramion otaczających moje ciało i pocałunków na dobranoc oraz na dzień dobry. A to właśnie tego mi brakowało.

– Nasze dzieci potrzebują trochę więcej czasu... – zacząłem, tym razem niezbyt pewnie, bo miałem ochotę zgodzić się już na tę propozycję. Jednak za bardzo też pokochałem bliskość naszych dzieci, które najchętniej trzymałbym przy sobie non stop. – Na książkowej wiedzy można się tylko opierać, hyung – dodałem, zaraz czując jak mój Alfa zachodzi mnie od tyłu, kiedy moje dłonie zajmowały się mieszaniem w poszczególnych garnkach.

– Dzieci, czy mój Omega? – zauważył słusznie, sprawiając swoimi słowami, że aż przygryzłem dolną wargę, bo niestety mnie rozszyfrował. – Kochanie, one będą coraz aktywniejsze. Wiesz, że Alfy szybciej zaczynają być ruchliwe i mogą ci uciec z gniazda, robiąc sobie krzywdę. W łóżeczku im to nie grozi.

– To wcześniaki, hyung. Więc teoretycznie mają zaledwie miesiąc. Dlatego powinniśmy jeszcze poczekać – wytoczyłem kolejny dobry argument, oczywiście zaraz się dzięki temu uśmiechając, bo to było naprawdę trafne spostrzeżenie. Choć oczywiście i na to hyung musiał coś wymyślić, nie chcąc najwyraźniej sobie odpuścić.

– O nie, nie, nie. To dzielne maluchy, które doskonale sobie radzą. Są zdrowsze niż niejedno dziecko. Moja mama to potwierdzi.

Aż miałem ochotę westchnąć, ewentualnie znowu spróbować taktyki z wargą, ale obmyśliłem nieco lepszy plan.

– Jeszcze kilka tygodni – powiedziałem, naprawdę szybko, łapiąc za jeden z gotowych już krokietów, aby nakarmić nim hyunga i w tym sposób uniemożliwić mu kontynuowanie tej rozmowy. – Powiedz czy dobre? Nowy przepis – dodałem prawie od razu, kiedy cały krokiet znalazł się już między ustami mojego Alfy. Na tym jednak mój plan się nie kończył, bo postanowiłem dokładnie opisać mu jak zrobiłem jedno z naszych dzisiejszych dań.

Moje dokładne opisywanie całego przebiegu robienia tych japońskich krokietów, na szczęście ani na chwilę nie zostało przerwane. Jimin był cierpliwy, uśmiechając się tylko, kiedy od czasu do czasu na niego zerknąłem, oczywiście bardziej skupiając się na gotowaniu i przekładaniu niektórych dań na miski. Ale i to było bezcelowe, bo jak tylko zakończyłem recytowanie przepisu, mój ukochany znów powrócił do swojego założenia.

– Tydzień, mój kochany Omego. Później osobiście będę cię przenosił z gniazda do łóżka – zastraszył mnie, wywołując w ten sposób mój cichy jęk, szybko przerodzony w skomlenie, bo byłem na straconej pozycji.

– Oj hyuuung – wymruczałem mocno zawiedziony i zaniepokojony takim zabraniem mnie od naszych dzieci. Miałem je w końcu przy sobie przez osiem miesięcy, a później dwa, kiedy już przyszły na świat. I nie wyobrażałem sobie, że teraz miałbym je mieć nawet te kilka metrów od siebie w czasie nocy.

Postanowiłem zacząć to negocjować, odwracając się do hyunga, po ówczesnym odłożeniu wszystkich naczyń. A kiedy stanąłem na palcach, trąciłem delikatnie nosem jego podbródek, posyłając mu smutne spojrzenie i tak samo smutną minkę.

– Dwa tygodnie – poprosiłem, ale już po samym spojrzeniu Jimina widziałem, że na pewno się na to nie zgodzi. Nieważne jak uroczy, uległy i kochany będę.

– Tydzień. Później tydzień maluchy mogą spać między nami – zaproponował, a ja stanąłem już przed nim normalnie, myśląc nad tym chwilę.

– Ale nie będziesz się kręcił, hyung?

– Przecież się nie kręcę...

Taaaak. I nie chrapiesz. Jak każdy Alfa. Yhymmm...

– Kręcisz. Więc położymy je przy mnie, dobrze?

– A jak spadną?

Zmarszczyłem brwi na to pytanie, oczywiście zaraz postanawiając kontynuować tę dyskusję. Choć na szczęście szybko zdołałem mu wyjaśnić, że przy dzieciach śpię prawie cały czas nieruchomo, a jeśli hyung będzie próbował mnie nieświadomie przesunąć, od razu się przebudzę. Dlatego ostatecznie zgodził się na moją propozycję, ciesząc że odzyska mnie w nocy. I nawet jeśli to także był dla mnie powód do radości, to jednak potrzeba przebywania przy wilczkach, była równie silna. Ale powinienem się powoli uczyć traktowania wszystkich członków naszej małej rodzinki tak samo, nie stawiając już dzieci na pierwszym miejscu, bo mój Alfa był przecież całym moim światem.



~~~~~~~~~

"Wszystkiego najlepszego, mamo KO" ~ syn Jeongguk 2018.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top