27 - Little dots

Finally here :D

6100

~~~~~~~~





Jeongguk:

Dwa tygodnie przed udaniem się do prywatnej kliniki na cesarskie cięcie, zaczynało mi być coraz ciężej. I nie tylko letnie upały miały na to wpływ. Tak jak zakładałem i czytałem w wielu książkach, lub po prostu słyszałem od nauczycieli, dwa ostatnie miesiące miały być dla ciężarnej Omegi nie lada wyzwaniem. Musiałem znosić nie tylko ogromne osłabienie i bóle pleców oraz nóg, do których już zresztą przywykłem. Powróciły mi zachcianki na niemal wszystko. I potrafiłem rozpłakać się, kiedy czegoś nie znalazłem w lodówce, najczęściej oczywiście nie chcąc przeszkadzać pracującemu Jiminowi, aby poprosić go o zakupienie produktu, na który miałem ochotę. Ale teraz użalanie się nad sobą i kolejne dręczące mnie myśli, dotyczące czekającej mnie operacji, dołączyły do nieprzyjemnych objawów, występujących w trzydziestym tygodniu. Koszmary, bezsenność i problemy z równowagą, również mi towarzyszyły. A kiedy mój partner postanowił dorzucić mi do tego jeszcze więcej zmartwień, myślałem że oszaleję.

Początkowo nie przejąłem się powróceniem mojego ukochanego do codziennych ćwiczeń tuż przed snem. W końcu łatwo je sobie wytłumaczyłem potrzebą dźwigania od czasu do czasu siedemdziesięciu trzech kilogramów, które teraz pokazywała mi waga, gdy na nią stawałem. Ale łącząc to ze zbyt długim przesiadywaniem w biurze, które z dwóch godzin i sporadycznie czterech, zamieniło się w prawie codziennie cztery, zaczynałem inaczej to interpretować. Dodatkowo Jimin zaczął się jeszcze bardziej stroić przed wyjściem z domu, układając idealnie włosy i dobierając perfekcyjne zestawy ubrań. Naprawdę starałem się nie wysuwać pochodnym wniosków. Z całych sił. Jednak mój stan i zmęczenie, podpowiadały mi najgorsze scenariusze, które złamałyby mi serce, gdyby tylko się sprawdziły. I niestety, kiedy pewnego dnia hyung był w pracy, a ja musiałem leżeć na kanapie w otoczeniu jego ubrań i z piżamą tuż pod nosem, aby uspokoić nasze wilczki i moje hormony, zawitał do nas gość, potwierdzający wszystkie moje obawy.

Młody Beta lub Omega – bo mógł ukrywać swój zapach w pracy, a idealnie pasował do standardowego opisu najniższego statusu w naszym świecie – pojawił się na naszym piętrze jakieś kilka dni temu. Chłopiec na pewno nie był dużo starszy ode mnie, prosząc o wręczenie mu jakichś dokumentów z gabinetu Jimina, które miał mu dostarczyć na spotkanie. Do tej pory asystent mojego ukochanego, zajmujący się takimi rzeczami, czyli pan Cha, był po trzydziestce, dlatego na początku zdziwiłem się widząc tego chłopaka. Ale kiedy dawałem mu te dokumenty i mogłem przyjrzeć trochę uważniej, moją uwagę bardziej przykuł jego wygląd. Był uroczy, a zarazem elegancki, a jego buzia była naprawdę śliczna. I na pewno ładniejsza od tej mojej. Pod każdym względem.

Kiedy chłopiec już poszedł, wszystko poskładałem sobie do kupy i resztę czasu spędziłem w gnieździe, oczywiście nie potrafiąc powstrzymać przy tym płaczu. Bo tak jak mówił ojczym Jimina – mój ukochany, niemogący polegać już na mnie w łóżku, a czasami też ogólnie w życiu, skoro po często bezsennych nocach, przesypiałem większość dnia, znalazł sobie śliczną Betę, która mogła mu dawać to, czego mu brakowało.

Mój umysł podpowiadał mi naprawdę wiele możliwych powodów takiego stanu rzeczy. Hyung mógł się przecież po prostu znudzić ciężarnym partnerem, który nie robił nic poza leżeniem i sporadycznym przyrządzaniem jakiegoś szybkiego posiłku. Byłem w tym okresie bezużyteczny i zaczynałem czuć się przez to niepotrzebny. Ale z całych sił powstrzymywałem się przed powiedzeniem Jiminowi o moich obawach, tak bardzo nie chcąc usłyszeć, że to wszystko prawda. Nawet jeśli w tej chwili byłem egoistyczny, bo Alfy potrzebowały seksu i nie powinienem w to ingerować. W końcu mój partner mnie utrzymywał, a ja nie dawałem mu tego, co Omega musi dawać swojemu Alfie.

Męczyłem się z tymi myślami i wciąż analizowałem to spotkanie nowego asystenta Jimina, dopóki pewnego wieczoru te cztery godziny, nie zamieniły się w pięć. A później w sześć i siedem. Jakoś nie mogłem się przemóc, aby napisać do hyunga, bo w mojej głowie aż buzowało od słów mówiących, że będę mu przeszkadzał, i że jestem tylko Omegą, która ma mu urodzić dzieci i siedzieć cicho, oraz tych bardziej dyktowanych miłością, które skupiały się na chęci zapewnienia mu oderwania się od najgorszego okresu ciąży. Bo może naprawdę powinienem być silniejszy i nie zmuszać go do ciągłego przebywania przy mnie, prosząc się o czułości i bliskość?

Moją wewnętrzną kłótnię, przerwał dźwięk przychodzącego SMS-a, który sprawił, że natychmiast skupiłem wzrok na trzymanym urządzeniu, podczas leżenia w gnieździe.

Szybko odblokowałem swój telefon, po czym od razu zacząłem śledzić tekst wiadomości, wstrzymując przy tym oddech.

„Moje kochanie, przepraszam, ale muszę zostać na noc w biurze. To bardzo pilna sprawa. Jutro porozmawiamy. Śpij dobrze. Kocham Cię."

Przeczytałem to jeden raz, a potem drugi i trzeci, nie potrafiąc przestać i niestety nie potrafiąc też zmusić się do odpisania, bo dłonie zaczęły mi się zbyt mocno trząść. Nigdy nawet nie wyobrażałem sobie kilkunastu godzin bez hyunga w czasie ciąży. Zwłaszcza kiedy był to już ósmy miesiąc, do tego tak bardzo męczący.

Wystarczyło mi kilkadziesiąt sekund, abym upuścił telefon, pozwalając mu upaść gdzieś między ubrania, jedną dłoń zaraz przekładając na brzuch, w którym niespokojne dzieci nie dawały mi chwili odpoczynku, a drugą zakrywając twarz i zaraz wybuchając płaczem.

Widok uroczego asystenta i mojego ukochanego, zaspokajających się w gabinecie Jimina, na początku pojawił się w mojej głowie. Ale szybko starałem się uspokoić, nie chcąc smucić naszych wilczków, które na pewno miały już dosyć mojego ciągłego płaczu i braku swojego taty u mojego boku.

Niestety trochę mi z tym zeszło i musiałem dotrzeć pod swoją szafkę, aby wyciągnąć z niej wszystkie cenne dla mnie pamiątki związane z moją i Jimina miłością. Oczywiście przeniosłem je do gniazda, świecąc sobie telefonem, aby móc bez problemu odczytać wyciągnięte karteczki. Jeszcze na początku naszej znajomości, kiedy cierpiałem przez fakt, że Jimin miał już swoją Omegę, którą był Taehyung, mój partner wręczał mi kwiaty z powodami, dla których mnie kocha. I nadal miałem każdy z nich, teraz mogąc próbować się przekonywać, że wciąż tak jest i nic się między nami nie zmieniło.

Całe pudełeczko wystarczyło mi niestety na niecałe pół godziny. A kiedy odłożyłem je już na bok, skuliłem się w gnieździe, przygarniając do siebie jak najwięcej ubrań, aby czuć swojego partnera. Bo niestety mój umysł zaczynał krzyczeć: „Gdzie jest mój alfa?! Potrzebuję go! Nie czuję się tu bezpiecznie!".

Ukrycie się pod tymi ubraniami też niewiele dało i ostatecznie musiałem po prostu leżeć, jakoś próbując to znieść, głaszcząc przy tym nasze wilczki. Choć niepokój i kilkusekundowa panika, która ogarniała mnie co jakiś czas, nie pozwoliły mi zmrużyć oka ani na sekundę. Nawet kiedy zaczynało mnie wszystko boleć, włącznie z sercem, głównie właśnie przez zmęczenie.

Nawet nie wiedziałem ile czasu upłynęło zanim moje chowanie się w ubraniach, płacz i wdychanie zapachu hyunga, który zaczynał być już ledwo wyczuwalny, zamieniło się w okropnie bolesną pustkę. Zacząłem wpatrywać się szczypiącymi oczami w ścianę naprzeciwko, oczywiście nie zamykając ani na sekundę drzwi od szafy. Bo niewielka część mnie liczyła, że hyung wróci nieco szybciej i nie będzie musiał mnie długo szukać dzięki niezamykaniu drzwi.

I okazało się, że był to naprawdę dobry pomysł, bo kiedy Jimin w końcu przyszedł na nasze piętro, gdy zaczęło się rozjaśniać, od razu mnie zauważył, kierując się w moją stronę.

Początkowo poczułem ulgę i nawet zacząłem podnosić dłoń, szepcząc cicho jego imię, ale kiedy zauważyłem jak bardzo jest wypoczęty i pała niebywałą energią, po całej nocy spędzonej na „pracy", od razu się skuliłem, marszcząc brwi i nie zamierzając nic mówić.

Starszy przykucnął przy uchylonej szafie, zapewne spodziewając się zastać mnie właśnie tutaj, skoro nie miałem go przy sobie przez tak długi czas.

– Moje kochanie... – usłyszałem zaraz, wtulając twarz bardziej w ubrania, bo nie chciałem na niego patrzeć, będąc po prostu zły o to wszystko. W końcu z całych sił starałem się donosić tę ciążę, a Jimin mi to utrudniał.

Otrzymałem delikatny pocałunek we włosy, czując też jak jego dłoń zaczyna głaskać moje ramię. W innych okolicznościach taki dotyk przyniósłby na pewno ulgę, ale teraz chciałem od niego uciec.

Starszy musiał zauważyć moją niechęć i zapewne też zaschnięte łzy, których nie miałem ochoty ścierać, woląc głaskać nasze wilczki, bo zaraz dodał mocno zaniepokojonym tonem:

– Coś się stało? Coś cię boli? Jedziemy do szpitala?

Milczałem, przekręcając głowę jeszcze bardziej w stronę ubrań, aby całkowicie się w nich ukryć.

– Mój kochany Omego... – Hyung ponownie się odezwał, tym razem skomląc przy tym cicho, bo chyba zaczynał rozumieć dlaczego zastał mnie w takim stanie. – Przepraszam, że zostawiłem ciebie i nasze skarby na całą noc. To była naprawdę pilna sprawa.

A jednak nie. Nie rozumiał.

– Jestem w trzydziestym tygodniu ciąży, hyung – zacząłem cicho, mamrocząc w ubrania, postanawiając nie ukrywać swoich uczuć. – Wszystko mnie boli, jestem ciągle zmęczony i ciężko mi przeżyć nawet te cztery godziny bez ciebie. Powinieneś przy nas być... a nie przy nim – dodałem, zaciskając mocno oczy, aby powstrzymać się od kolejnej fali płaczu, gdy znów przypomniałem sobie dlaczego mnie zostawił.

– Przy nim? Jakim „nim", kochanie? – Jimin udawał lub nie wiedział o co mi chodzi, więc postanowiłem przedstawić mu swój punkt widzenia.

– Przy tym ładnym asystencie, dla którego się tak stroisz... i spędzasz z nim tyle czasu. Jeśli... naprawdę potrzebujesz seksu, nie musisz tego przede mną ukrywać. Jesteś Alfą, a ja tylko Omegą, noszącą twoje dzieci. Nie mam nic do gadania – zauważyłem, dzieląc się z nim po prostu faktami, którym chyba niepotrzebnie zaprzeczał przez cały nasz związek.

– Asystencie? – powtórzył to jedno słowo zdumionym tonem głosu, czego tym razem to ja nie rozumiałem. Przecież nie musiał już też ukrywać. – Jeonggukie... – kontynuował, zwracając się do mnie bezpośrednio i usiłując jakoś mnie przytulić, choć moje skulenie trochę mu to uniemożliwiało. – Mój słodki Omego... Wiem, że na początku naszego związku byłem nie fair, ale przysięgam ci, że od czasu wyjaśnienia sprawy z Taehyungiem, jestem ci wierny. Słyszysz? – zapytał, choć po wszystkich moich obserwacjach, ciężko mi było w to uwierzyć. – Kochanie... ­­– Jimin znowu zaskomlał, nie przestając mnie przy tym przytulać. – Porozmawiajmy, proszę.

Niestety przez wszystkie moje myśli i płacz, nie byłem w stanie spełnić jego prośby, po prostu chwytając za ubranie pod moją głową, aby zacząć je na siebie naciągać. Miałem ochotę jedynie się ukryć i najlepiej przestać cokolwiek czuć, bo smutek i niepewność były nawet gorsze od poprzedniej pustki.

– Jeonggukie, proszę... – Hyung znów się odezwał, zaczynając trącać mnie nosem, choć w tej chwili nawet taki gest nie był w stanie mi pomóc. – Kocham cię, mój aniołku. Z całego serca. Nie chcę nikogo innego, tylko ciebie – zaczął mnie zapewniać, ani na sekundę nie puszczając. ­– Przepraszam, że pojechałem do firmy. Powinienem z tobą zostać. Wiem to. Powinienem w ogóle odpuścić sobie firmę. Już tam nie pojadę. Jihwan i Jihyun będą się wszystkim zajmować, a ja zostanę przy tobie. Proszę, kochanie, nie płacz.

Jego postanowienie naprawdę mnie zszokowało. Wiedziałem, że to głupota, dlatego pomimo ogromnej chęci kontynuowania płaczu i ukrywania, musiałem coś na to odpowiedzieć. Zresztą, już za bardzo ciągnęło mnie do jego ramion. I miałem ochotę powiedzieć po prostu, że to przez hormony i nie jestem zraniony, zły lub zazdrosny. Jednak jeśli teraz zatrzymam niektóre słowa dla siebie, prędzej czy później na pewno do tego wrócę, nie potrafiąc ukrywać takich wyznań w sobie.

Chciałem, żebyś po prostu przy mnie był, hyung. Dlaczego musiałeś zostawić mnie na całą noc?



Jimin:

Mój nauczyciel z liceum, który nauczał mnie przedmiotu, jakim było przystosowanie Alf do swojej roli społecznej, powinien albo wylecieć ze szkoły albo zaktualizować swój system nauczania. Bo przysięgam, nic co powiedział na temat życia z Omegą, nie miało przełożenia na rzeczywistość. Co prawda w dużej mierze dlatego, że mój związek z Jeonggukiem nie był jakimś tam chwilowym zauroczeniem, które miało dać nam dzieci i tyle, lecz prawdziwą miłością. A miłość ma to do siebie, że lubi być nieprzewidywalna.

Pan Yoo zawsze nam mówił, że Alfa powinien spełniać zachcianki Omegi w ciąży. I tym jednym zdaniem podsumował całe dziewięć miesięcy życia. Szkoda tylko, że to wcale nie było takie proste. Bo przyznam szczerze, sądziłem iż będzie to wyglądać na zasadzie: „Jeonggukie chce ciastko, więc Jimin przynosi mu ciastko. Jeonggukie chce seksu, więc Jimin idzie się z nim kochać. Jeonggukie chce o trzeciej w nocy ramen z jogurtem brzoskwiniowym i pizzą, to Jimin budzi bliźniaków, aby zapierdzielali do sklepu całodobowego, a sam w tym czasie kocha się ze swoim Omegą." No niespodzianka, tak łatwo nie było. Zwłaszcza teraz, gdy w pracy pojawiły się komplikacje, których nikt nie przewidział.

Jiyong, nawet jeśli miał dwóch swoich synów, rzadko poświęcał im czas. Zawsze była dla niego najważniejsza firma, bo to na niej mu zależało. Albo raczej na pieniądzach, które z tego miał. Nie chciałem być taki jak on. Nigdy nie był dla mnie wzorem. Pragnąłem iść w ślady mojego taty, który stawiał swoją rodzinę na pierwszym miejscu. Ale tata nie postanowił stanąć na czele rodzinnej firmy, która nie tylko zarabiała pieniądze, ale również zatrudniała ludzi, którzy dzięki tej pracy mogli utrzymywać swoich bliskich. Dlatego musiałem jakoś pogodzić pracę z obowiązkami Alfy, co nie było łatwe, skoro ostatnio pojawiły się problemy, wymagające mojej interwencji. Obawiałem się, że Jiyong może mieć z tym jakiś związek, ale co do tego nie mogłem mieć pewności. W końcu siedział w więzieniu, a stamtąd trudno byłoby mu cokolwiek zrobić.

W przypływie pierwszej myśli, miałem ochotę zabierać ze sobą Jeongguka do pracy. Za każdym razem, gdy musiałem spędzić więcej niż dwie godziny poza domem. Ale niestety, taka opcja nie wchodziła w grę. Gdyby to było jedno dziecko, to owszem. Ale trójka pod jego sercem, stanowczo nie pozwalała na jakiekolwiek kombinowanie, aby byli bezpieczni. Dlatego musiałem ciągle przepraszać ukochanego i walczyć o to, aby jakoś sprawy się ułożyły, dzięki czemu mógłbym do niego jak najszybciej wracać.

Cały ten stres, związany zarówno z pracą, jak i ciążą ukochanego, próbowałem odreagować powrotem do ćwiczeń, które zaniedbałem. A każdy Alfa powinien pilnować swojej tężyzny fizycznej, aby być jak najlepszym opiekunem dla swojego partnera.

Bracia zwrócili mi również uwagę na to, że za bardzo wyluzowałem w kwestii wyglądu, a jako prezes musiałem reprezentować naszą firmę, dlatego codzienne koszule w kratę, zostały zastąpione roboczymi marynarkami i krawatem. Jak dawniej.

Niestety coraz głośniejszy skandal, zatrzymał mnie w firmie na całą noc, abym z całym zarządem mógł ustalić dalsze kroki działania. Wszyscy byli poddenerwowani, ale ilość kawy, którą spożyłem przy tej okazji, trzymała mnie na nogach, jakbym dopiero co wstał z łóżka. Jest też opcja, że ten nowy asystent dosypywał mi do napoju jakieś prochy, ale póki trzymałem się na nogach, było ok.

Z utęsknieniem czekałem powrotu do domu i natychmiastowego przytulenia się do mojego Omegi, aby móc go zapewnić, jak bardzo go kocham. Jednak widok, który zastałem, mocno mnie zasmucił i wystraszył. Chyba nie do końca do mnie docierało, jak bardzo mój partner potrzebował mojej obecności, kiedy rozwijały się w nim dzieci. Mogłem tylko pluć sobie w brodę, że nie dawałem mu tyle uwagi, ile potrzebował, błagać o wybaczenie i już przygotować plan zakładający, że ostatecznym wyciszeniem skandalu zajmą się moi bracia. Bo ja miałem teraz ważniejsze sprawy na głowie, w czym tylko utwierdzał mnie widok zapłakanego Jeongguka, wynurzającego twarz ze sterty ubrań.

– Nie, hyung – powiedział cicho, patrząc mi w oczy, a to spojrzenie tylko mnie utwierdziło w tym, że do pracy już stanowczo przez najbliższy miesiąc nie pójdę. – Nie możesz, bo wtedy będziemy mieli jeszcze więcej kłopotów. Twój ojczym miał rację... Jeśli przez tyle miesięcy miałeś wolne, w końcu będziesz musiał spędzać tam całe dnie. Na razie to noce... ale te są chyba dla mnie nawet gorsze. I-i ten asystent... jest przecież prześliczny – dodał, znów znikając w gnieździe, przez co pokręciłem głową.

Naprawdę miał powód, aby podejrzewać mnie o takie nieczyste intencje, skoro już raz go zawiodłem. Ale z drugiej strony trochę mnie zabolało, że wierzy w to, iż mógłbym mu to znowu zrobić. Zwłaszcza teraz, gdy już za niecały miesiąc na świat miały przyjść nasze dzieci.

Oczywiście że jako Alfa miałem swoje potrzeby i chodziła za mną chętka na seks, ale zawsze grzecznie mówiłem o tym mojemu ukochanemu, aby wiedział i dał mi jakieś piętnaście minut na zaspokojenie tej chęci w sypialni.

– Kochanie, to młodszy brat pana Cha. Zastępuje go, bo pan Cha złamał nogę, gdy był ze swoją Omegą na urlopie. Nie interesuje mnie, nawet irytuje, bo nie potrafi załatwiać tego, co jego brat. Zresztą, jak miałbym się oglądać za kimkolwiek, skoro w domu czeka na mnie moje największe szczęście? – zauważyłem, głaszcząc delikatnie włosy ukochanego, który nadal zwijał się w kulkę. I chyba czas najwyższy, aby wyjaśnić mu, dlaczego tyle czasu spędzałem w biurze. – Mamy małe problemy w firmie. Pojawiły się plotki, że w niektórych kosmetykach wykryto niebezpieczne substancje i musieliśmy zbadać sprawę. Niestety okazało się to prawdą, dlatego dzisiaj w nocy zostałem z całym zarządem, aby ustalić, co dalej z tym zrobimy. To wyjątkowa sytuacja, a nie nagromadzenie się obowiązków. Jiyong pracował tyle, bo tego chciał, a nie dlatego, że potrzebowano go w biurze non stop. Przepraszam, że nic ci nie powiedziałem, ale nie chciałem cię dodatkowo zamartwiać sprawami firmy. Teraz jednak poradzą sobie beze mnie, a ja co najwyżej będę z nimi robił telekonferencje z naszego domu. Bo ty jesteś dla mnie najważniejszy – zapewniłem, czekając na jego reakcję, która dopiero po chwili pozwoliła mi odetchnąć, bo młodszy cicho przeprosił, choć naprawdę nie miał za co, i rozpłakał się, przytulając do mojej niezdarnie obejmującej go ręki.

– Nie przepraszaj, Jeonggukie. Wiem, że zawiodłem kiedyś twoje zaufanie i masz prawo do takich obaw. Ale przysięgam ci, że zawsze będę wierny – zapewniłem, układając się tak, aby obu nam było wygodnie. Gładziłem przy tym jego plecy oraz włosy, dając mu czas, aby się uspokoił.

Rozmawiałem jakiś czas temu z moją mamą o tych częstych wybuchach płaczu mojego Omegi i uspokoiła mnie, że to po prostu jego hormony tak działają i nie ma się czego obawiać, tylko dać mu się uspokoić, po prostu przy nim będąc. Tak też robiłem.

– Czy to bardzo zły moment, aby nasze dzieci dostały prezent od taty? – zapytałem cicho, chcąc w ten sposób trochę poprawić humor mojego słonka.

Młodszy natychmiast pokręcił lekko głową, ale jednocześnie przytulił trzymaną dłoń do policzka, dając mi tym samym do zrozumienia, że nie powinienem się stąd ruszać.

– Jeszcze... chwilkę? – zaproponował. – Nie miałem cię przy sobie całą noc – zauważył, wdychając mój zapach, który musiał na niego działać kojąco.

Niedługo znów powinienem przespać się w jego gnieździe, aby nasiąknęło cedrem i migdałami. Stare ubrania, zniszczone koszulki i inne rzeczy, które zwykle były w tym miejscu, również musiały być prane, aby zachować higienę.

Siedziałem przy moim Omedze kilka minut, pochylając się od czasu do czasu, aby móc go ucałować w różne elementy jego pięknej buzi, dopytując, czy aby na pewno wszystko jest w porządku i nie musimy jechać do jego pani doktor na wizytę kontrolną. Jednak chłopak powtarzał, że wszystko jest już dobrze i powoli wyciszał się, aż do momentu, gdy wyciągnął do mnie ręce.

– Przeniesiesz mnie do łóżka, hyung? Proszęęę. Jestem strasznie zmęczony – poprosił cicho. – I pokażesz nam ten prezent? – dodał z lekkim uśmiechem.

– Oczywiście – zapewniłem, łapiąc go pod kolanami jedną ręką, a drugą kładąc pod jego plecy, aby móc bez problemu go podnieść. Choć trzeba przyznać, że obecnie było to wyzwaniem. I całe szczęście, że wróciłem do ćwiczeń.

Po przeniesieniu ukochanego na materac, poprosiłem o minutę, abym mógł szybko skoczyć po zostawioną w salonie torbę. Przyniosłem ją, od razu wyjmując ze środka trzy pluszowe wilki – czarnego, brązowego i białego.

– Zobaczyłem je na wystawie, gdy jechałem do pracy i stałem na światłach. Nie mogłem się powstrzymać, aby ich nie kupić – wyjaśniłem, od razu widząc w tych zabawkach potencjał na najlepszych pierwszych, małych obrońców przed nocnymi koszmarami, dla naszych pociech.

Jeonggukie widocznie już przysypiał, ale ożywił się na chwilę, biorąc maskotki do rąk.

– Jakie urocze, hyung – powiedział szczęśliwy, zaczynając jedną dłonią głaskać brzuszek. – Sunyoung, Sunwoo, Sunmi, tatuś kupił wam śliczny prezent. Już niedługo go zobaczycie, nasze wilczki.

– Odpocznij już, Jeonggukie – poprosiłem cicho, zabierając się za szybkie pozbycie przeszkadzającej mi koszuli i eleganckich spodni, aby móc położyć się wygodnie przy partnerze. W końcu napój bogów przestawał działać, a przecież także miałem za sobą nieprzespaną noc. – A pluszaki póki co niech z nami śpią, to przesiąkną naszym zapachem – dodałem, ziewając zaraz po tym. – Tych dziesięć kaw też już przestaje działać, więc dzisiaj odsypiamy – zadecydowałem, czekając aż mój najdroższy przekręci się tak, aby być do mnie plecami, po czym przytuliłem go do siebie, całując jeszcze w miejscu, gdzie zostawiłem mu w marcu ślad.

Młodszy jeszcze trochę poniuchał moją dłoń, potrzebując więcej zapachu swojego Alfy, ale w końcu zasnął, a wtedy i ja mogłem już spokojnie odpłynąć.



Jeongguk:

Po naszym niewielkim nieporozumieniu i wylaniu wszystkich żali, wraz z podzieleniem się obawami, hyung nie opuszczał mnie już na krok. Była to dla mnie ogromna ulga, bo ciągle szukałem jego bezpiecznych ramion, nie chcąc spędzać czasu z kimkolwiek innym oprócz mojej mamy. Mój instynkt po prostu kazał mi unikać zagrożenia, przez które moje dzieci zostałyby skrzywdzone. A teraz nieważne jak bardzo byłem z kimś blisko, przyjaźniąc się lub mając z nim dobre relacje. Musiałem zadbać o bezpieczeństwo Sunmi, Sunyounga i Sunwoo, najczęściej przesiadując w gabinecie Jimina, kiedy ten pracował, i czytając jakieś książki przygotowujące mnie do macierzyństwa lub szydełkując. W gnieździe też zdarzało mi się leżeć, gdy potrzebowałem snu w ciągu dnia, a hyung nie mógł przerwać swoich zajęć, aby położyć ze mną w łóżku.

Nie było już mowy o gotowaniu posiłków, bo ledwo dawałem radę wędrować do łazienki, aby się załatwiać. Mój partner oczywiście przygotowywał mi kąpiele, po prostu przenosząc do wanny, abym chociaż z tym nie musiał się męczyć. A pani Hyelin bez problemu karmiła dodatkowo naszą piątkę, zazwyczaj przynosząc nam to, co gotowała też dla swoich dzieci. Zdążyłem do tego przywyknąć, nawet nie próbując się sprzeciwiać i walczyć o możliwość pomagania kobiecie w kuchni. W końcu zdrowie wilczków było w tej chwili ważniejsze od moich przyzwyczajeń przez swój status.

Na co dzień starałem się być spokojny, choć nadal miewałem momenty, w których potrzebowałem się wypłakać z byle powodu lub po prostu go nie posiadając. Nie musiałem przygotowywać swojego ciała do porodu, nawet jeśli przez większość życia byłem tego uczony. Więc zamiast wykonywać przeróżne ćwiczenia, próbowałem ułożyć sobie wszystko w głowie na temat cesarskiego cięcia. Cały zabieg miał się odbyć trzeciego sierpnia, czyli miesiąc przed początkowym terminem. Ale tak było dobrze dla naszych wilczków, które potrzebowały więcej miejsca na spokojne rozwijanie się. Na pewno budowa mojego ciała i bezproblemowe przybieranie kilogramów, kiedy tego potrzebowałem, pomogły nawet przy ciąży tego typu. A po dodatkowych zapewnieniach pani ginekolog, mogłem być spokojny o ich zdrowie. Oczywiście wiedziałem, że trójka wcześniaków będzie potrzebowała więcej opieki i przez to zamiast dwóch tygodni po zabiegu, zostaniemy w klinice aż trzy. A tuż przed cesarskim cięciem, zajmę swoją salę dwudziestego siódmego w piątek, aby nie ryzykować wcześniejszą potrzebą wyciągnięcia ze mnie bobasów lub stresem spowodowanym przejazdem. W końcu każda Omega inaczej to wszystko znosiła. Ja na szczęście tylko płakałem, jak zwykle przez moje hormony, robiąc co w mojej mocy, aby się nie stresować. Bo przecież nasze wilczki przyjdą na świat całe i zdrowe, a my staniemy się jeszcze szczęśliwszymi partnerami.

Pokój, do którego przeniosłem się tydzień przed zabiegiem, był przytulny i pachniał naprawdę przyjemnie, dzięki czemu chętnie w nim zostałem. Hyung zatrzymał się w hotelu dla Alf, który był umiejscowiony tuż obok kliniki, dlatego mógł przebywać u mnie prawie non stop.

Codziennie zaczęto sprawdzać mój stan zdrowia i moich dzieci, co sprawiło, że razem z hyungiem mogliśmy oglądać je częściej nic poprzednio, ciesząc się każdą taką możliwością. A słysząc za każdym razem od mojej pani ginekolog, prowadzącej ciążę, że wszystko jest w porządku z Sunmi, Sunyoung i Sunwoo, mogłem spokojnie zasypiać, po prostu przygotowując się psychicznie do godzinnego zabiegu, który mnie czekał.

Zazwyczaj, kiedy moja dłoń gładziła ogromny brzuszek, ledwo ukryty pod naprawdę dużymi i komfortowymi ubraniami, zastanawiałem się, czy aby na pewno jestem w stanie po tych ośmiu miesiącach pozwolić na zabranie moich dzieci z najbezpieczniejszego miejsca na ziemi. W końcu kiedy pojawiają się już na świecie, będzie czekało ich tyle trudności, których chciałbym ich pozbawić. Teraz nawet obawiałem się urodzenia Omegi, bo wiedziałem co ją w przyszłości czeka. Przecież nie mogłem jej uchronić przed wszystkimi złymi ludźmi, i to zaczynało mnie tak bardzo martwić. Dlatego po takich przemyśleniach, miałem po prostu nadzieję, że jeśli jednym ze statusów będzie właśnie mała Omega, wda się w Jimina, a nie we mnie. I będzie potrafiła walczyć o swoje.

Pośród moich myśli, które zazwyczaj pojawiały się tuż przed snem, kiedy w klinice panowała już cisza, a hyung spał w hotelu dla Alf, krążyły nie tylko rozważania dotyczące samego porodu i naszych dzieci. Obawiałem się jakichkolwiek komplikacji podczas zabiegu, przez które kurowałbym się znacznie dłużej, niż te domyślne dwa tygodnie. W końcu musiałem być sprawny, aby zająć się nowonarodzonymi skarbami. A poza tym nadal byłem młody i nawet jeśli na razie o tym nie myślałem, w przyszłości chciałem urodzić mojemu Alfie jeszcze choć jedno dziecko. Oczywiście o ile podołamy opiece nad tą trójką i hyung będzie chciał kolejną pociechę. Ale pamiętając jego słowa z naszych zbliżeń, kiedy jeszcze mogliśmy się kochać, mój partner lubił mnie w takim stanie, dlatego domyślałem się, że prędzej czy później, zdecydujemy się na czwartego bobasa.

Nie odczuwałem żadnych bólów lub skurczy. I na razie nie miałem poznać tych uczuć powiązanych z naturalnym porodem. Więc w przeddzień zabiegu, maltretowałem tylko swoje wargi, nie potrafiąc się na niczym skupić.

Hyung siedział przy mnie od rana, pracując na swoim laptopie i tylko od czasu do czasu ganiąc mnie za moje nieco destrukcyjne nawyki, bo raniłem sobie usta. Znów wałkowałem w kółko te same przemyślenia, głaszcząc ogromny brzuszek, w którym spała spokojnie trójka wilczków. I dopiero kiedy mój partner musiał się już zbierać, po wycałowaniu zarówno mnie, jak i brzuszka, mogłem cieszyć się ostatnim posiłkiem przed zabiegiem, zaczynając się przy tym lekko stresować.

Aż od północy, do porannych badań i późniejszego cesarskiego cięcia, nie wolno mi było niczego zjeść. A po przyzwyczajeniu się do swobodnego konsumowania wszystkiego, na co miałem ochotę, zaczynałem powoli cierpieć. Ale przynajmniej moje myśli skupiały się na głodzie, a nie na tym co mnie czeka za pół godziny.

Akurat udawałem, że czytam książkę, siedząc po badaniach w swoim pokoju, gdy przyszedł do mnie mój partner, będąc już po rozmowie z lekarzem. Wiadomym było, że niektóre Alfy są tylko zainteresowane zdrowiem swojej Omegi i swoich dzieci, dlatego takie konwersacje zazwyczaj trwały krótko. Jednak w przypadku Jimina, wiedziałem że było trochę inaczej. Mój ukochany zapewne dopytał o więcej rzeczy, których nie zdążyłem mu powiedzieć, lub o których nie wiedziałem, gdyż wyleciały mi z głowy. Bo zauważyłem, że naprawdę się przy tym wszystkim starał, na razie nie przejmując nawet pracą.

Widząc jego łagodny uśmiech, od razu zamknąłem trzymaną książkę i odłożyłem ją na bok, czekając aż mój przystojny partner do mnie podejdzie. Sama jego obecność potrafiła mnie uspokajać, a kiedy zajął miejsce na skraju łóżka i złapał delikatnie moją dłoń, odwzajemniłem ten uśmiech, zaczynając powoli splatać nasze palce.

– Gotowy na przyjście naszych skarbów na świat? – zapytał, gdy mój wzrok na chwilę zatrzymał się na jego dużej dłoni złączonej z tą moją, znacznie mniejszą. Dobrze pamiętałem moment, w którym złączył nasze ręce po raz pierwszy. I wtedy widziałem je nie tylko w innym świetle i może też odcieniu, ale patrzyłem na nie inaczej odbierając każdy jego gest i słowo, marząc co najwyżej o pocałunku, a nie o zdrowych wilczkach.

Oddałem ci całego siebie, srebrnowłosy Alfo. I nie żałuję dania ci drugiej szansy, ukochany. Nigdy nie będę.

Kiwnąłem po chwili głową, w odpowiedzi na jego pytanie, odrywając w końcu wzrok od naszych rąk, aby przenieść go na oczy Jimina. Obaj posyłaliśmy sobie lekkie, szczęśliwe uśmiechy, choć to w swoich bordowo-niebieskich spojrzeniach mogliśmy wyczytać te najsilniejsze emocje.

– Tak, hyung. Nie mogę się już doczekać – przyznałem, pomimo obaw, które starałem się odrzucać, pragnąc trzymać swoje dzieci w ramionach. – Ale jesteśmy już bardzo, bardzooo głodni – dodałem, nie mogąc pominąć tego faktu, przenosząc przy tym wolną dłoń na brzuszek, aby pogłaskać nasze na pewno równie niezadowolone wilczki. Zazwyczaj mieliśmy stałe godziny posiłków, szczególnie przez ostatni tydzień, dlatego całą czwórką zaczynaliśmy się niecierpliwić, domagając jedzenia. Ale niestety musieliśmy to oczywiście przetrwać, aby zabieg przebiegł bezproblemowo.

– Spokojnie, kiedy już wszystko będzie w porządku i wrócimy w piątkę do domu, zabiorę cię na największy i najpyszniejszy obiad, jaki można dostać w Seulu – obiecał zaraz mój ukochany, dołączając do głaskania naszych wilczków. Choć swoimi słowami nie ułatwiał mi odrzucania obrazów pysznych steków i moich ulubionych makaronów. – Już za godzinę was zobaczymy, słoneczka – powiedział tuż po pierwszym zdaniu, tym razem kierując swoje słowa do głaskanego brzuszka.

– Kiedy już nasze skarby będą z nami, jedyne czego będę pragnął, to oglądanie waszej szczęśliwej czwórki, hyung – oznajmiłem, przyglądając się mojemu partnerowi, który pochylał się do naszych dzieci, dopiero po tych słowach podnosząc na mnie wzrok.

Zanim jednak zdołał coś na to odpowiedzieć, chwyciłem jego dłoń, przymykając oczy i przysuwając ją do swojego policzka, aby nie tylko delikatnie potrzeć nim o skórę Jimina, a również poczuć nieco bliżej migdały i cedr. W końcu czeka mnie miejscowe znieczulenie, przy którym zostanę po prostu oddzielony parawanem od mojego brzuszka, czując przy tym zapachy, mogąc rozmawiać i ruszać kończynami. Dlatego chciałem pozostawić na swoich policzkach jak najwięcej zapachu hyunga, który na pewno mnie uspokoi, kiedy ujrzę przypadkiem któregoś z wilczków lub po prostu go usłyszę, chcąc go już przytulić.

– Mój słodki Omega – skomentował moje słowa i zachowanie, przez chwilę pozwalając mi jeszcze ocierać tą dłonią o swoje policzki. Oczywiście dopóki sam nie zaczął ich gładzić, przysuwając się przy tym do mnie, aby obdarować delikatnym pocałunkiem.

Każdy taki gest, rozmowa i miłe słowa, odciągały mnie przez następne minuty od czekającego mnie cesarskiego cięcia. A i tak, kiedy już przeniesiono mnie na wózek, czułem na sobie zapach ukochanego, wiedząc że dzięki niemu przetrwam spokojnie cały zabieg, aby po wszystkim, wspólnie z Jiminem, cieszyć się naszymi tak długo wyczekiwanymi skarbami.



Jimin:

Jeśli kiedykolwiek myślałem, że wizyta u dentysty, sprawdzian, egzamin, walka, czy moment naznaczenia, jest stresujący, to jednak muszę odrzucić tamte założenia. Bo nic mnie tak jeszcze nie zestresowało, jak godzina czekania pod drzwiami sali porodowej.

Pielęgniarki, które mnie mijały, wielokrotnie proponowały leki na uspokojenie, ale ostatecznie zgodziłem się jedynie na jakiś ziołowy napar, który i tak średnio pomagał. A wszystko przez to, że za ścianą, kilka metrów ode mnie, mój ukochany, z pomocą pani doktor i kilku asystujących jej pielęgniarek, wydawał na świat nasze potomstwo. Gdyby to był poród naturalny, to mógłbym jak najbardziej przy nim być, ale w czasie dużo wcześniejszej rozmowy z panią ginekolog, zostałem poinformowany, że niestety jako Alfa nie mogę przebywać na sali w czasie cesarskiego cięcia. Mogło się bowiem zdarzyć tak, iż na widok rozcinanego ciała mojego partnera, mój instynkt zacząłby krzyczeć, że dzieje mu się krzywda i mógłbym zaatakować personel, aby chronić ukochanego. Dlatego trzymanie mnie na korytarzu, było bezpieczniejsze.

Te kilkadziesiąt minut niepewności, zdążyło władować do mojej głowy całą masę obaw. Do tej pory jakoś nie dopuszczałem do siebie zbytnio myśli, że coś mogłoby pójść nie tak. A teraz to wszystko się skumulowało. Zdarzały się przecież przypadki, że jedno z dzieci okazywało się martwe, albo Omega po zabiegu nagle miała zapaść i umierała. Bardzo optymistyczny scenariusz... A całkowita cisza, wcale tych wyobrażeń nie ułatwiała.

W końcu drzwi się otworzyły, a ja poderwałem się z siedzenia, które w tej chwili wcale nie było takie wygodne. Jednak uśmiech pani doktor, zadziałał jak środek uspokajający, bo już mogłem być pewien, że wszystko jest w porządku.

Kobieta zaprosiła mnie do środka, a ja natychmiast minąłem ją, aby dostać się do ukochanego. Choć widząc to, co się dzieje na sali, przystanąłem, mając ochotę przetrzeć oczy ze zdumienia. Z jednej strony widok, który zastałem, powinien być oczywisty. Jeonggukie już bez wielkiego brzuszka, za to z naszym maleństwem, zawiniętym w beżowy kocyk, leżał na łóżku i tulił do siebie zawiniątko, uśmiechając się do niego szczęśliwy. Choć był też wyraźnie lekko oszołomiony, zapewne przez podane mu środki przeciwbólowe i znieczulające. Nie mogłem jednak uwierzyć własnym oczom. Bo oto na świecie zjawiły się nasze dzieci.

Gdy oczy moje i mojego Omegi się spotkały, natychmiast pokonałem tych kilka dzielących nas kroków, aby móc już być jak najbliżej niego.

– Sunmi, hyung. Nasza malutka Alfa – powiedział cicho, odsłaniając trochę kocyk, abym mógł ujrzeć naszą małą kruszynę, śpiącą w ramionach swojej mamy, zapewne uspokojoną zapachem, który przez całe życie będzie się jej kojarzył z osobą, która zapewniała jej bezpieczeństwo od samego początku.

Pochyliłem się trochę, aby móc ucałować Jeongguka w czoło, czując tak samo wielkie szczęście jak to, gdy był marzec i czekało nas naznaczenie.

– Mój dzielny Omega – pochwaliłem go równie cichym tonem, po czym znów przeniosłem wzrok na naszą córeczkę. – Jest piękna. Taka jak jej mama.

Jeonggukie odsunął ją trochę od siebie, wyciągając w moją stronę.

– Weź ją na ręce, hyung. Tylko bądź delikatny – poprosił, co lekko mną wstrząsnęło.

– Ja? – wybełkotałem, trochę przerażony taką opcją. Bardzo tego chciałem, ale miałem trochę obaw przed tym, czy nie zrobię jej krzywdy.

Czy mała się nie obudzi i nie zacznie płakać? A jeśli będę zbyt delikatnie ją trzymał, przez przypadek szturchnie mnie pielęgniarka i upuszczę Sunmi?

Jednak widząc wzrok Jeongguka, postanowiłem wziąć się w garść i słuchając jego porad, jak ją bezpiecznie trzymać, przejąłem naszą małą Alfę na ręce.

Przyglądałem się jej, zaraz szeroko uśmiechając.

– Gdyby mi ktoś powiedział rok temu, co mnie spotka, nigdy bym nie uwierzył – przyznałem, nawet teraz mając z tym problem.

Czy rok temu, kiedy wchodziłem do cukierni kupić bratu słodkości, spodziewałem się odnaleźć miłość mojego życia, o którą będę tyle walczył, i która tak szybko wyda na świat nasze potomstwo? Stanowczo nie. Czy żałowałem czegokolwiek, co doprowadziło nas do miejsca, w którym teraz byliśmy? Również nie.

Z sali obok, w której odbywał się zabieg Jeongguka, wyszła pielęgniarka, niosąc w dłoniach kolejne zawiniątko, które zaraz wylądowało na torsie Jeongguka.

– Chłopczyk, Omega. Również zdrowy, ale będzie potrzebował dużo opieki, bo jest drobniutki – poinformowała nas uśmiechnięta kobieta, pomagając młodszemu ułożyć kocyk z noworodkiem, po czym wróciła na drugą salę.

– Sunwoo – powiedział natychmiast Jeonggukie, patrząc na naprawdę drobniutkiego brzdąca, który poruszał noskiem i przestał się wiercić w jego ramionach. – Jesteś naprawdę dzielny, kochanie. Nasz wytrwały wilczek – zapewnił chłopak, głaszcząc go dwoma palcami po policzku, po czym przybliżył się do maluszka i pocałował delikatnie jego głowę.

– No proszę. Zuch Omega. Ale naprawdę jest malutki – przyznałem, ciągle przenosząc spojrzenie z jednego dziecka na drugie, niedowierzając, że chłopczyk jest jeszcze mniejszy.

Jeonggukie przez chwilę świergotał, jak każda mama do swojego nowonarodzonego potomka, więc dałem mu chwilę na zachwycanie się kolejnym skarbem, po czym zaproponował, abym teraz ja go potrzymał, a oddał mu Sunmi.

Niestety mała zaczęła się buntować i nagle rozpłakała, zaczynając wiercić niemiłosiernie.

– Oh, kochanie... ćśśś. Sunmi, spokojnie. – Jeonggukie próbował ją uspokoić, ale gdy nic nie pomagało, spojrzał na mnie. – Chyba chce zostać na razie przy tobie, hyung. Utrzymasz dwa wilczki? – zapytał, a na moje skinienie głowy, pomógł mi przenieść kulkę na wolną rękę.

Od razu poruszała noskiem i uspokoiła się. No cóż, widocznie potrzeba czucia mojego zapachu, była w nich silniejsza, niż ta związana z ich mamą. Ale nic dziwnego, skoro Jeonggukie przyzwyczaił je do tego przez tych kilka miesięcy.

– A gdzie nasza trzecia pociecha? – zapytałem z uśmiechem. Niepotrzebnie. Jeongguk natychmiast odwrócił się w stronę drzwi i z wyraźnym niepokojem czekał, aby się otworzyły.

– Sunyoungie już powinien tutaj być – wyszeptał.

– Tylko spokojnie, Jeonggukie – powiedziałem od razu, mając ochotę go przytulić. No ale teraz było to mało możliwe, skoro dwa małe wilczki leżały w moich ramionach.

– Pewnie po prostu go jeszcze ważą. Sunwoonie chyba śpi, możesz go wziąć? Bo nasza mała księżniczka domaga się więcej uwagi – poprosiłem, czując większą aktywność ze strony córki. Dlatego delikatnie oddałem synka ukochanemu, skupiając uwagę na malutkiej, która uspokoiła się dopiero, gdy zacząłem palcem gładzić jej policzek.

Zauważyłem jednak, że Jeonggukie nadal zerka w stronę drzwi.

– Kochanie, gdyby coś się stało, na pewno już byśmy o tym wiedzieli – powiedziałem cicho, bojąc się wykrakać coś takiego. A po oczach mojego Omegi widziałem, że zbiera mu się na płacz.

Na szczęście nim zdążyłem cokolwiek dodać, drzwi się otworzyły i stanęła w nich ta sama pielęgniarka, która wcześniej przyniosła Sunwoo. Miała na rękach naszego trzeciego potomka, na widok którego Jeongguk uśmiechnął się radośnie.

– Chłopiec, Alfa. Przepraszamy za zwłokę, zabrakło jednego z preparatów i wszystko się opóźniło. Chłopiec jest zdrowy, proszę się nie martwić – zapewniła kobieta, podając malucha do wolnej ręki młodszego.

– Baliśmy się o ciebie, nasz dzielny Sunyoungie – szepnął, trącając go nosem delikatnie w policzek, a następnie obu chłopcom dał jeszcze po buziaku. – Dwie Alfy i Omega, hyung – zwrócił się jeszcze do mnie ze szczęśliwym uśmiechem.

– No cóż, chyba co mogłem im dać najlepszego, to dałem – stwierdziłem, dzieląc się z ukochanym moimi przemyśleniami na ten temat. – Tak podejrzewałem, że skoro mój tata miał same Alfy, to nasze maluchy też będą miały szczęście.

Usiadłem ostrożnie na skraju łóżka, aby było wygodniej i patrzyłem na wszystkie moje bezcenne skarby.

– Witajcie w naszej rodzinie, małe słonka. Teraz będziecie nie tylko dręczyć mamę kopnięciami, ale także mnie, waszego tatę – powiedziałem do trójki wilczków, które grzecznie leżały w naszych ramionach.

Sunyoungie na dźwięk mojego głosu, poruszył się, jakby szukał jego źródła, ale zaraz poruszał noskiem i znów się uspokoił.

– Na razie nasze małe aniołki są grzeczne. Chyba nie mogły się doczekać aż nas zobaczą i poczują. Tak, moje wilczki? – zaświergotał znów Jeonggukie uroczym głosem, trącając chłopców nosem, a następnie przeniósł na mnie spojrzenie. – Dziękuję, że byłeś przy mnie przez całą ciążę, hyung. Jesteś wspaniałym Alfą i partnerem – zapewnił radośnie, po czym pochylił się trochę do przodu, robiąc przy tym delikatny dzióbek z ust, które zaraz chętnie ucałowałem, uważając przy tym na nasze pociechy.

– Dziękuję, że mnie wybrałeś, Jeonggukie – szepnąłem, kiedy nasze twarze nadal były jeszcze blisko siebie. – Kocham cię, mój słodki Omego.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top