23 - Arouse
Witam Amanecerowiczów (iksde) :)
5400 :D
~~~~~~~~~~
Jimin:
Podwójne szczęście, jakim obdarował nas los, wymagał podwójnego zaangażowania. Dlatego obiecałem sobie, że od teraz będę jeździł z moim ukochanym na wszystkie jego wizyty, aby móc dowiadywać się od pani doktor, jak najlepiej opiekować się całą trójką. W końcu nas Alf o tym nieszczególnie uczono, powtarzając że Omegi same sobie poradzą, wspierane przez swoje matki. Szkoda że nikt nie przewiduje, iż życie pisze różne scenariusze, i że miłość bywa silniejsza od jakichś tam wymysłów naszych prawodawców.
Z powodu zmiany lekarza, mój Jeonggukie bardzo się stresował, więc w drodze do prywatnej kliniki, w której przyjmowała nowa pani doktor, musiałem zadbać o to, by nie spinał się za bardzo. Ostatnio to on mnie pocieszał, więc teraz była moja kolei.
Ciągle powtarzałem mu, że wszystko będzie dobrze, a skoro jego zaufany lekarz polecił tę osobę, to na pewno nie ma innej, która tak dobrze by się nim zajęła. I aby choć trochę go od tego oderwać, próbowałem nawet zmienić temat.
– Kochanie, myślałeś nad imionami dla naszych wilczków? – zapytałem, zauważając że faktycznie jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. A nasi dwaj chłopcy byli już chyba dość duzi, aby otrzymać jakieś imiona.
– Imionami? – powtórzył zaskoczony Jeonggukie. A moje zerknięcie w jego stronę, utwierdziło mnie w przekonaniu, że tak łatwo jego obaw się nie pozbędziemy. – N-nie... Jakoś jeszcze... – zamilknął na chwilę, zaciskając dłonie w pięści. – Pomyślę, gdy wrócimy do domu. Obiecuję.
– Jeonggukie, spokojnie, mamy jeszcze czas. I nie martw się – zapewniłem, łapiąc tę małą dłoń, aby móc ją trochę rozluźnić i uścisnąć. – Słyszałeś panią doktor. Zna tę panią i ręczy za nią, więc na pewno dobrze się wami zaopiekuje – przypomniałem, wierząc w słowa specjalistów. A jeśli mój Omega będzie niezadowolony z nowej lekarki, to udamy się do innej. Jakiejś najlepszej w kraju. Przecież to żaden problem.
– Ale... nadal jest dla mnie obcą osobą. Będę musiał się do niej przyzwyczaić – szepnął chłopak w odpowiedzi, unosząc nasze dłonie, aby tę moją przytulić do swojego policzka. Dlatego nawet pomimo skupienia na drodze, mogłem dać mu trochę wsparcia, którego tak bardzo potrzebował.
– Na pewno jest miłą osobą. Poza tym jestem przy tobie. I nie denerwuj się, bo nasze maluchy zaczną szarżować – przypomniałem mu, choć jeszcze nie mieliśmy okazji przekonać się o ich aktywności. Wszystko jednak było przed nami i to w najbliższym czasie. W końcu jeszcze kilka miesięcy i będziemy mogli się nimi zajmować.
– Jestem spokojny, hyung – zapewnił z uśmiechem mój ukochany i przez resztę drogi siedział grzecznie, tuląc się do mojej ręki, która czasem pogładziła go po okrągłym brzuszku, gdzie spały grzecznie dwa wilczki.
Prywatna klinika, do której trafiliśmy, była położona w bardzo spokojnym miejscu i na pewno nie należała do tanich miejsc. Nasz kraj bardzo dbał o ciężarne Omegi i te, które dopiero urodziły, więc w szpitalach miały bardzo dobrą opiekę i zapewniony dodatkowy odpoczynek po porodzie. Jednak z tego co poczytałem o tym miejscu, wynikało że było ono lepsze niż niejeden hotel ze SPA. Każda Omega miała swój pokój, który wcale nie przypominał sali szpitalnej, przygotowany tak, aby czuła się jak najlepiej ze swoimi dziećmi. Miała dodatkowo wielki park do dyspozycji oraz pełno zabiegów, dzięki którym odzyskiwała siły. Lepszego miejsca dla mojego ukochanego, nie mogłem sobie wyobrazić. Będzie mógł spokojnie wypocząć tutaj dwa tygodnie, kiedy już nasze wilczki pojawią się na świecie.
Nawet pracująca w recepcji Beta, swoją postawą i wyglądem, wskazywała na pełen profesjonalizm tego miejsca. Wyjaśniła nam drogę do gabinetu pani ginekolog i zaproponowała coś do picia, dlatego poprosiłem o wodę, ale nie dla siebie, lecz Jeongguka, tak na wszelki wypadek.
Podziękowałem na małą buteleczkę i poszliśmy usiąść na przygotowanych pod salami krzesłach. Widziałem, jak po korytarzu kręcą się inne Omegi. Radosne i uśmiechnięte, rozmawiają z pielęgniarkami, idą za rękę ze swoimi Alfami, głaszcząc mniejsze i większe brzuszki. Przeszło też kilka z dziećmi, które trzymały w ramionach, całując małe główki, otoczone różnokolorowymi kocykami. Spojrzałem wtedy na mojego ukochanego, który też przyglądał się temu i szepnąłem mu na ucho, że niedługo też będziemy mogli się cieszyć z naszych skarbów.
Byliśmy drudzy w kolejce, dlatego już po trzydziestu minutach weszliśmy do gabinetu. Za biurkiem siedziała kobieta, która od poprzedniej pani ginekolog różniła się niemal wszystkim. Pewność siebie i profesjonalizm, było widać nawet w sposobie, w jaki siedziała i pisała na klawiaturze. Ale nie była przy tym chłodna, wręcz przeciwnie, można było jej z miejsca zaufać.
Podniosła się z fotela i ukłoniła, witając nas, przedstawiając i zachęcając do zajęcia dwóch foteli na wprost niej.
– Nazwisko? – zapytała spokojnie.
– Jeon – odparł natychmiast Jeonggukie, nadal lekko spięty.
Kobieta przez chwilę sprawdzała coś na komputerze, po czym znów się odezwała.
– Początek siedemnastego tygodnia, ciąża bliźniacza?
– Tak, pani doktor.
– Występują bóle podbrzusza, pleców?
– Pleców. Podbrzusza naprawdę rzadko.
Tempo, w jakim pisała na klawiaturze, było doprawdy zawrotne.
– Trzyma się pan diety? I ogranicza wysiłek fizyczny?
– Oczywiście.
– To dobrze. Bo ryzyko poronienia jest spore przy ciążach mnogich. Proszę dbać o partnera – dodała, podnosząc na mnie wzrok, a ja natychmiast poczułem się, jak w wojsku, przez co miałem ochotę zasalutować i krzyknąć: „Yes, sir". – Zapraszam na kozetkę. Proszę się położyć i odsłonić brzuch.
Jeonggukie wstał z fotela i powoli zdjął kurtkę, w czym mu pomogłem, odkładając ją na fotel, a po chwili dołączył do niej sweterek. Nawet jeśli był już kwiecień, to niestety ciągle było dość zimno, a mój aniołek musiał dbać o swoje zdrowie.
Zaraz po tym udał się na wspomniany mebel, gdzie pani doktor już szykowała aparat USG.
Podszedłem bliżej, chcąc znów zobaczyć nasze małe wilczki, ale starałem się też nie przeszkadzać. Zamiast tego uśmiechnąłem się do ukochanego.
– Pani KaeSun na pewno mówiła o ciąży bliźniaczej? – zapytała nagle kobieta, zwracając na siebie naszą uwagę.
Głowica urządzenia nadal wędrowała po brzuszku Jeongguka, a ona sama marszczyła brwi, patrząc na ekran.
– Tak, mówiła że Jeonggukie nosi pod sercem dwóch chłopców – wyjaśniłem spokojnie, nie rozumiejąc tego pytania. Przecież widzieliśmy te brzdące na ekranie, nie mogła się pomylić.
– Niemożliwe – uznała kobieta, przekręcając w naszą stronę monitor, abyśmy mogli obaj zobaczyć obraz. – Nosi pan w sobie trójkę potomstwa. Dwóch chłopców... i dziewczynkę – wyjaśniła, pokazując osobno każde z wilczątek, które teraz sami mogliśmy bez problemu rozpoznać.
Trójkę.
Prawie usiadłem z wrażenia, ale w porę przypomniałem sobie, że nie mam na czym, więc jakoś utrzymałem się na nogach. Kątem oka widziałem równie zszokowaną buzię mojego ukochanego.
Trójkę.
– Jak? – zapytałem, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
– Niedopatrzenie. Lub jedno dziecko po prostu ukryło się za rodzeństwem. W każdym razie gratuluję trojaczków. Będziemy musieli zmienić dietę, panie Jeon. I jeszcze trochę przytyć – stwierdziła z uśmiechem kobieta, naciskając kilka guzików, aby wydrukować zdjęcia, które mi wręczyła.
– Trojaczki... – szepnąłem, patrząc na te rosnące pod sercem Jeongguka brzdące.
Młodszy otrzymał od pani doktor papier, aby mógł wytrzeć żel ze swojego brzucha, jednak był chyba za bardzo skołowany nową wiadomością, bo nawet się za to nie zabrał. Dlatego podszedłem szybko i zacząłem mu w tym pomagać. To pozwoliło mu na moment się otrząsnąć i po cichym podziękowaniu, dokończyć wycieranie.
Zaraz po tym wróciliśmy na fotele przed biurko. Pani doktor zaczęła wyjaśniać mojemu ukochanemu, jak teraz powinien się odżywiać, ile przytyć i wszystkie inne ważne rzeczy, a ja również słuchałem, aby w razie czego móc mu pomagać.
– Proszę się o nic nie martwić – powiedziała na koniec, przenosząc spojrzenie na mnie. – Ciało każdej Omegi jest przystosowane nawet do ciąż mnogich. Jeżeli będzie pan cały czas przy swoim partnerze i nie pozwoli się przemęczać, bez problemu ją donosimy – zapewniła, posyłając nam radosne uśmiechy.
Delikatnie objąłem Jeongguka w pasie, starając się w ten sposób zapewnić go o moim wsparciu.
– Zrobię co w mojej mocy – powiedziałem z uśmiechem.
Po ostatnich formalnościach, dotyczących umówienia kolejnej wizyty, która miała być już za dwa tygodnie, pożegnaliśmy się z kobietą i wyszliśmy, kierując się do samochodu. Nadal byłem w lekkim szoku, więc nawet jeśli trzymałem dłoń ukochanego, to nie zauważyłem jego miny, dopóki nie zajęliśmy miejsca w aucie. A wtedy było już za późno, bo moje kochanie po prostu wybuchło płaczem.
– Co się stało? Coś cię boli? Wracamy do pani doktor? – zacząłem wypytywać, kładąc dłoń na policzku Jeongguka, naprawdę zmartwiony.
Chłopak położył dłonie na swoim brzuszku i wciągnął kilka razy powietrze, próbując się uspokoić, aby nie zaszkodzić sobie i naszym dzieciom.
– Jestem za słabą Omegą, hyung... Trójka to tak dużo... Nie dam sobie przecież rady – powiedział w końcu, nadal smutny i niepewny.
– Nieprawda. Dasz – zaprzeczyłem natychmiast jego słowom, nie mogąc uwierzyć w to, że naprawdę mógł tak pomyśleć. – Będę przy tobie. We wszystkim ci pomogę. Proszę, nie myśl tak – zapewniłem, kładąc już obie dłonie na jego policzkach, aby przyciągnąć go do pocałunku, który na szczęście podziałał jak środek uspokajający.
Młodszy odwzajemnił czułości, po chwili kiwając głową, choć nadal wyglądał na zmartwionego.
– Na pewno będziemy mogli liczyć też na pomoc mam – przypomniałem mu, wiedząc że nie jesteśmy z tym wszystkim sami. – A ty, kochanie, będziesz grzecznie odpoczywał i wszystko będzie dobrze. Te trzy małe wilczki wiedzą, że mają silną mamę – dodałem, przenosząc dłoń na jego brzuszek, aby móc go pogłaskać. Dzięki temu wywołałem uśmiech na tej pięknej buzi i otarcie łez, po którym przytulił się do mnie na tyle, na ile było to możliwe w samochodzie.
– Dziękuję, hyung.
– Nie masz za co, mój słodki Omego. A nasza córeczka oberwie za chowanie się przed rodzicami – zauważyłem, śmiejąc się przy tym cicho.
– Może jest po prostu nieśmiała... Albo chciała nas zaskoczyć – stwierdził Jeonggukie, rozweselając się już. W końcu chciał córeczkę, więc chyba wyprosił ten prezent.
Pani doktor, która miała wgląd do poprzednich zdjęć, pokazała nam, że już na pierwszym było widać trójkę, a ponieważ doktor KaeSun na ostatnim widziała tylko dwoje, mogła zataić trzecie, z obawy, że zniknęło, tak jak nam wspominała, tłumacząc późną informację o ciąży mnogiej.
No cóż, a jednak niespodzianka. Więc teraz muszę się zaopiekować całą czwórką. Kto by pomyślał, że tyle szczęścia na raz na nas spłynie?
Jeongguk:
Po wizycie u nowej pani doktor, moje obawy związane z ciążą, urosły do kolosalnych rozmiarów. Przez te cztery tygodnie od poznania prawdy o dwójce dzieci, rosnącej w moim brzuszku, zdążyłem się przyzwyczaić do myśli o takiej ilości maluchów. Jednak kiedy ta liczba wzrosła do trzech, potrzebowałem kilku długich godzin na przyswojenie tej informacji. Mój ukochany oczywiście mi w tym pomagał, nie pozwalając, abym po raz kolejny zalał się łzami przez jakiekolwiek niedorzeczne wymysły. Już i tak musiałem zmagać się z bólem pleców i obrzękiem nóg, który w tym okresie był jak najbardziej wytłumaczalny, choć i tak mocno uporczywy. Ale to nadal była naprawdę niewielka cena za szczęście w postaci trzech zdrowych wilczków.
Nie zajmowałem się już naszym piętrem tak jak na początku. Zadyszki nadal towarzyszyły mojej każdej większej aktywności. Obawiałem się też wykonywania ciężkich prac domowych, dlatego zazwyczaj wyręczała mnie w nich mama. Rozumiałem powagę noszenia w sobie trójki rozwijających się dzieci, nie chcąc im jakkolwiek zagrozić, przez co nie rwałem się do mycia podłóg lub odkurzania. I nawet jeśli wcześniej nie wyobrażałem sobie takiego scenariusza, bo przy jednym wilczku bez problemu mógłbym opiekować się domem i moim partnerem, starałem się do tego przyzwyczaić, przekonując sam siebie, że mój Alfa nie ma mi za złe odpoczywania i spędzenia większości czasu na kanapie lub w łóżku. Oczywiście posiłki przygotowywałem nam bez problemu, tylko czasami musząc usiąść na kilka minut po zbyt długim przebywaniu w pozycji stojącej. Ale to wiązało się głównie z ciężarem, który teraz dźwigałem. Choć pomimo tych mało wygodnych objawów, towarzyszących matkom w siedemnastym tygodniu ciąży, nie chciałem, aby ten ciężar kiedykolwiek zniknął. Za bardzo pokochałem gładzenie brzuszka z naszymi wilczkami, mówienie do niego lub śpiewanie, oraz samą świadomość, że pod moim sercem biły jeszcze trzy inne, jak to cudownie ujęła doktor KaeSun.
Moje potrzeby odpoczynku, podczas których zawsze starałem się czymś zająć, tworząc projekty pokoju naszych dzieci lub po prostu decydując się na jakąś robótkę ręczną, kończyły się zazwyczaj zaśnięciem na kanapie, bądź w łóżku. Czasami miewałem przez to wyrzuty sumienia, gdy pominąłem porę obiadową, a hyung nie chciał mnie budzić, abym przygotował nam posiłek, po prostu zabierając to, czym się zajmowałem przed zaśnięciem i przekładając na stolik lub szafkę. Choć tym razem zasnąłem tuż po wspólnym obiedzie, jak zwykle kładąc się na boku, co było teraz najwygodniejszą dla mnie pozycją. I zapewne odpoczywałbym naprawdę długo, gdyby nie męczyły mnie dość nietypowe sny, sprawiające że przekręcałem się z boku na bok, ostatecznie budząc się z erekcją i mokrym wejściem, wraz z szybko bijącym sercem. Dotyk hyunga na moim ciele był jeszcze zbyt świeży i czułem jakby faktycznie przed chwilą się nade mną znajdował. A to wcale nie pomagało mi w uspokojeniu.
Wtuliłem zaspaną, choć szybko rozbudzającą się twarz w poduszkę, jęcząc cicho i mając po prostu ochotę jak najszybciej pozbyć się tego podniecenia. Ale wiedziałem, że w moim stanie i z ukochanym będącym na wyciągnięcie ręki, o wiele przyjemniejszą i wygodniejszą perspektywą, będzie udanie się po prostu do jego gabinetu. Zresztą, moje hormony i nowy charakter, który zmieniał się z każdym dniem, kazały mi pójść tam najlepiej nago i pokazać jak bardzo go potrzebuję.
Nie chciałem jednak ryzykować chodzeniem po mieszkaniu bez ubrań, skoro w każdej chwili mógł przyjechać na nasze piętro któryś z jego braci lub mama. Dlatego ściągnąłem bieliznę, w której spałem, a po podniesieniu się z łóżka, zarzuciłem na siebie szlafrok i dopiero po tym udałem się pod gabinet ukochanego.
Jeszcze przed zajściem w ciążę i uświadomieniem sobie o odpowiedzialności, jaką jest opieka nad moimi dziećmi, nigdy po prostu nie podszedłbym do tych drzwi i nie zapukał do hyunga bez jakichkolwiek obaw. Jednak moje poprzednie wahania i brak pewności siebie, były nie tylko stłumione pożądaniem, a również zastąpione odrobiną doświadczenia i świadomością, że pokazanie się mojemu partnerowi, na pewno wywoła uśmiech na jego twarzy. Szczególnie w takiej odsłonie.
Moja delikatnie zaciśnięta pięść, zapukała w drewno, oczywiście zaraz otrzymując zgodę na wejście. Choć po uchyleniu drzwi, tylko moja głowa wsunęła się między nie a framugę, przyglądając pracującemu hyungowi.
Mój ukochany nawet w swoim standardowym zestawie ubrań, którym była luźno rozpięta koszula i dżinsowe spodnie, wraz z przeczesanymi na bok włosami, odsłaniającymi czoło, wyglądał naprawdę przystojnie. I nie potrafiłem oderwać spojrzenia od jego jeszcze przez chwilę skupionej twarzy, nie pojmując jak nawet podczas tak trywialnej czynności, może wyglądać tak atrakcyjnie.
Miałem ochotę westchnąć i przyznać się do swoich myśli już na przywitanie, ale na szczęście jeszcze się przed tym powstrzymałem, nawet nie wiedząc, czy powinienem mu teraz przeszkadzać.
– Jesteś... zajęty, hyung? – zapytałem, ściszając odrobinę głos, bo jeśli faktycznie nad czymś pracował, wolałem go nie rozpraszać i zaraz szybko powrócić do sypialni.
– Nieszczególnie – przyznał, gdy wsunąłem jeszcze jedną z dłoni między drzwi a framugę, łapiąc się drewnianej wnęki, aby bez problemu ustać w takiej pozycji. – Wyspałeś się, kochanie? – Po dodaniu tych kilku słów, Jimin podniósł na mnie w końcu wzrok, posyłając niewielki uśmiech i nie przerywając przy tym pisania na klawiaturze. A to pytanie i jego spojrzenie, sprawiły że to moje oczy zawiesiły się momentalnie gdzieś na podłodze, bo w ten sposób w moim umyśle znów pojawiły się obrazy dotykającego i kochającego mnie hyunga.
– Troszeczkę – oznajmiłem, czując jak do moich policzków napływa gorąca krew, wywołując rumieńce, których na pewno w tej chwili nie byłem w stanie ukryć. Zresztą, lepiej aby hyung jak najszybciej dowiedział się po co tutaj przyszedłem, bo nadal byłem podniecony i miałem ochotę po prostu do niego wejść i pokazać mu czego pragnę.
Reakcja mojego ciała zmusiła Jimina do zaprzestania klikania po klawiaturze i skupienia na mnie spojrzenia, co zobaczyłem po ponownym zerknięciu w jego stronę, gdy przestałem słyszeć jak jego palce naciskając poszczególne klawisze.
– Coś się stało, Jeonggukie? Chciałbyś coś zjeść? – Spróbował zgadnąć z łagodnym uśmiechem, najwyraźniej nie spodziewając się, że przyjdę do niego z taką prośbą.
Odwagi, Jeongguk, odwagi.
– Nie, hyung – zaprzeczyłem, wyczuwając w tym idealną okazję do subtelnego oznajmienia mu czego pragnę. Dlatego wszedłem powoli do środka, zamykając za sobą drzwi i skierowałem się prosto do ukochanego, nie odrywając od niego spojrzenia. Nasz ciągły kontakt wzrokowy, szybko sprawił, że między moimi zębami znalazł się niewielki fragment dolnej wargi, który dopiero po sformułowaniu w moim umyśle idealnej odpowiedzi, zamienił się w uśmiech. – Mam apetyt... ale na coś innego, hyung.
Takie stwierdzenie wystarczyło, aby Jimin uniósł lekko jedną brew, odsuwając przy tym krzesło od biurka, co było zapewne zaproszeniem na jego kolana. Z którego oczywiście miałem zamiar skorzystać.
– A na cóż takiego? – zapytał, kiedy już zdążyłem się do niego zbliżyć. A szeroki uśmiech i słyszalna radość w jego głosie, wywołana na pewno moimi działaniami i zamiarami, dodały mi jeszcze więcej odwagi, dzięki której mogłem bez problemu zająć oferowane mi miejsce.
– Na... – zacząłem, specjalnie nie siadając na jego udach, a prosto na kroczu, które na pewno mogło wyczuć, że poza szlafrokiem, nic na sobie nie mam. Zresztą, sama satyna, z której uszyte było jedyne ubranie, okrywające w tej chwili moje ciało, odznaczała wszelkie krągłości, na pewno pokazując Jiminowi, że nie założyłem bielizny. Co miałem nadzieję, naprawdę mu się spodobało – poprzeszkadzanie mojemu pracującemu partnerowi – dokończyłem, starając się nie brzmieć na podekscytowanego, co na razie jeszcze w sobie tłumiłem.
– Moje słońce nigdy mi nie przeszkadza – stwierdził, słysząc moje słowa. I zaraz przeniósł obie dłonie na boki, które od razu zaczęły się rozkoszować jego dotykiem i ciepłem. A gdy pochylił się, by sięgnąć do mojej szyi i zacząć składać na niej delikatne pocałunki, uśmiechnąłem się, przymykając na chwilę oczy. Bo nawet taka pieszczota sprawiała mi dużo przyjemności. – Czy mój Omega ma ochotę na zabawę? – próbował zgadnąć, oczywiście trafiając w dziesiątkę. Jednak chciałem się jeszcze trochę z nim podroczyć, dlatego niechętnie przerwałem te miłe pocałunki, pochylając się do przodu, aby nie tylko sięgnąć po myszkę od komputera hyunga, a również otrzeć się przy tym o jego krocze, które z sekundy na sekundę coraz bardziej twardniało.
– Po czym tak stwierdzasz, hyung? Po prostu... przyszliśmy z tobą trochę posiedzieć – skłamałem, oczywiście nie mając w tym złych intencji, bo starszy dobrze wiedział, że to nieprawda. Nawet jeśli moja ręka zaczęła tworzyć kwadraty na pulpicie monitora hyunga.
– Po tym niecierpliwym tyłeczku – zauważył, śmiejąc się cicho, dobrze przy tym wiedząc, że zrobiłem to specjalnie. Jego dłonie zaraz przeniosły się z moich boków, prosto na brzuszek, który zaczęły głaskać kciukami, wywołując tym mój kolejny uśmiech, bo nie tylko ja otrzymywałem to przyjemne ciepło, a również nasze wilczki mogły poczuć obecność ich taty. – Nic im nie będzie? – usłyszałem, tuż przy uchu, poniekąd rozumiejąc takie obawy. W końcu sam musiałem się ze wszystkim pilnować i mocno oszczędzać, skoro to nie było jedno dzieciątko.
– Dopóki mam jeszcze siłę... i lepszy dzień... a do tego ochotę na seks, nie powinieneś się o nic martwić, hyung – uspokoiłem go, wiedząc że dopiero przy szóstym miesiącu, będziemy musieli wszystko ograniczyć, nawet w tych najbezpieczniejszych pozycjach.
Puściłem już myszkę, bo moje wnętrze nie mogło znieść bliskości twardego już członka mojego ukochanego, który znajdował się tuż pod moimi pośladkami. Zaraz powróciłem do poprzedniej pozycji, przenosząc tylko dłoń na podłokietnik, aby się go podtrzymywać, gdy rozpocząłem delikatne ocieranie o pobudzone już krocze.
W przeciwieństwie do naszych początkowych stosunków, teraz nie wyobrażałem sobie niepatrzenia Jiminowi prosto w oczy, kiedy sprawialiśmy sobie przyjemność. Chciałem widzieć w jego spojrzeniu wszystkie uczucia, którymi się darzyliśmy, zapewniając mu to samo i nie hamując przy tym żadnych odgłosów rozkoszy.
Moje kontynuowanie tej niewinnej gry wstępnej, szybko sprawiło, że ręka hyunga przeniosła się prosto pod mój brzuszek, zahaczając w ten sposób o mojego penisa. A to zmusiło mnie do przymknięcia na chwilę powiek, bo teraz nawet takie niewielkie gesty, jeszcze bardziej mnie podniecały.
Wiedziałem, że to działanie ma na celu przytrzymanie mnie przy sobie i nie pozwolenie na ucieczkę, co wraz z rozpoczęciem dotykania drugą ręką mojego odkrytego już uda, zadowoliło mnie na tyle, abym pobrudził już nie tylko szlafrok swoim naturalnym nawilżeniem, a również spodnie ukochanego. Ale nie sądziłem, aby mu to przeszkadzało, szczególnie gdy cały gabinet powoli wypełniał się zapachem toffi i jabłek.
– Zaniosę cię na łóżko, będzie wygodniej – zaproponował, oddychając już nieco szybciej, gdy jego dłoń sunęła po wewnętrznej stronie mojego uda, powoli całkowicie mnie odkrywając. Bo nawet zawiązany pasek szlafroka, nie dawał już rady i prosił się o rozwiązanie.
– Chcę to zrobić tutaj, Alfo. W takiej pozycji – podkreśliłem, zamykając oczy i opadając na tors Jimina. Bo nawet jeśli niezbyt mnie w tej chwili stymulował, jego twardy penis, o którego nadal się ocierałem, dotyk i oddech, wystarczały, aby utrzymywać moje podniecenie na odpowiednio wysokim poziomie.
– I jak ja mam później tutaj pracować, skoro na samą myśl, że tu byłeś, będę miał namiot w spodniach – stwierdził, naprawdę rozbawiając mnie takim stwierdzeniem. Ale przez coś podobnego, nie mogłem mieć wyrzutów sumienia, dlatego po prostu pozwoliłem rozwiązać mu w końcu pasek szlafroka i odsłonić całkowicie moje ciało. – Wstań na chwilę, moje kochanie, to zsunę trochę spodnie – wymruczał prosto do mojego ucha, które dzisiaj przeżywało przyjemne katusze przez jego niski głos.
Jak zwykle byłem mu w pełni posłuszny, to się oczywiście nie zmieniło, więc podniosłem się trochę niechętnie z jego kolan, a raczej krocza, stając tuż przed biurkiem. Teraz wystarczyło, że opuściłem całkowicie ramiona, aby śliski materiał zsunął się po moim ciele i opadł na podłogę, obnażając mnie w ten sposób przed ukochanym. Wiedziałem, że raczej nie zabrał się za ściąganie z siebie spodni, będąc zbyt skupiony na tym, co mu pokazałem. Jednak aby się upewnić, zerknąłem do tyłu, postanawiając nawiązać też do jego poprzednich słów.
– Będziesz... pamiętał te widoki, hyung? – zapytałem, specjalnie starając się mówić nieco ciszej, aby brzmieć trochę ponętniej, ciesząc się przy tym nie tylko zachwytem wymalowanym na twarzy ukochanego, a także zadowolonym jękiem, który uciekł z jego ust.
Wystarczyła krótka chwila, aby Jimin podniósł się z miejsca i ściągnął z siebie spodnie wraz z bielizną. A kiedy to nastąpiło, od razu zostałem objęty od tyłu, mogąc poczuć jego twardą erekcję na swoim ciele.
– Będę o nich myślał aż za często. W końcu wyglądasz cudownie. A w tym stanie... chyba nawet jeszcze bardziej mnie podniecasz – przyznał, pochylając się, aby oprzeć głowę o moje ramię, choć mój umysł i ciało, były i tak zainteresowane już tylko jego penisem. – Mógłbym dojść od samego patrzenia, jak głaskasz te swoje krągłości – dodał cicho, znów obok mojego ucha. A jego bliskość i głos, wywołały ciche westchnienie, którego nawet nie chciałem powstrzymywać.
Starszy szybko się ode mnie oderwał, zabierając całe ciepło i swoją męskość, której teraz tak bardzo pragnąłem. I potrzebowałem kilku sekund, aby się z tego otrząsnąć, skupiając na razie tylko na jego słowach, przez które moja dłoń postanowiła przejechać powoli po jednym z pośladków.
– Jestem na to zbyt mokry, hyung... I jest tutaj za dużo twojego zapachu – zauważyłem, naprawdę nie chcąc się teraz bawić w taki sposób. W końcu Jimin otoczył mnie cedrem i migdałami, które przez moje naturalne nawilżenie, mieszały się z toffi i jabłkami, tworząc idealną mieszankę naszych zapachów.
– Chodź do mnie, mój Omego – usłyszałem po swoich słowach, również nie chcąc już zwlekać, dlatego szybko powróciłem na poprzednie miejsce. Jednak tym razem nie usiadłem na jego kroczu, a prosto na podtrzymywanym przez starszego penisie. Musiałem się przy tym przytrzymać podłokietnika, już po kilku centymetrach, opadając na tors ukochanego.
Hyung stabilizował moje ciało jedną dłonią, oczywiście zaraz dołączając do tego z drugą. A kiedy obie znalazły się już na moich biodrach, mój ukochany wsunął się we mnie do końca, wyrywając z moich ust cichy jęk.
Chciałem na niego patrzeć w tej chwili, ale moje powieki same opadły, właśnie przez tak ogromną potrzebę wypełniania, która w końcu została zaspokojona. To Jimin zaczął się również we mnie poruszać, dodając do tych z początku powolnych ruchów, dotyk swoich ust. Jego dłonie musiały mnie podtrzymywać i nie pozwolić opaść, dlatego to wargi zastępowały wszelkie pieszczoty. Jednak w obecnym momencie, tyle mi wystarczało.
Moje mokre wnętrze, zapewniało nam bezproblemowe łączenie naszych ciał. A wraz z każdym wsunięciem się we mnie do samego końca, nie tylko mruczałem i jęczałem mojemu ukochanemu, oznajmując w ten sposób, jak bardzo jest mi z nim przyjemnie. Dłonie również wystartowały do jego włosów, sięgając kilka kosmyków, które delikatnie łapały. A kiedy były już zmęczone sięganiem tak wysoko, rozkoszowały się po prostu skórą Jimina na jego szyi i karku, sunąc po niej czasami powoli, a w przypływach rozkoszy, nieco się na niej zaciskając.
Nasze zbliżenie, nie mogło trwać zbyt długo. Nie kiedy już przy grze wstępnej i naszej początkowej rozmowie, byłem tak bardzo podniecony. A dodatkowo długi penis mojego partnera, zbyt często ocierał się o moją prostatę, przez co cała penetracja dawała mi stuprocentową satysfakcję i naprawdę nie potrzebowałem przy tym innych bodźców.
Przy kilku końcowych pchnięciach, przy których czułem już, że jestem blisko, znów podtrzymałem się podłokietnika, aby umożliwić hyungowi utrzymanie tego tempa i doprowadzenie nas do orgazmów.
A kiedy mój ukochany zdołał rozlać się w moim wnętrzu, zaraz z tym do niego dołączyłem, w końcu mogąc opaść na jego ciało i otrzymać namiętny pocałunek, który starałem się oddawać w miarę możliwości.
I miałem nadzieję, że ten krótki, choć piękny stosunek, tak jak mi o tym wspomniał, zostanie przez niego na długo zapamiętany. A „namiot" powstanie za każdym razem, gdy zawita do swojego gabinetu.
Jimin:
Ciąża to nie tylko czas, kiedy rozwija się życie pod sercem Omegi. To nie są tylko drobne zmiany w wyglądzie, gdy pojawia się większy brzuszek. To również nie są nowe nawyki żywieniowe, częsta potrzeba odpoczynku, którą w stu procentach rozumiałem i szanowałem, nie oczekując od ukochanego, że będzie teraz przejmował się takimi głupotami jak posprzątanie, skoro ma dużo ważniejszą misję – zapewnić naszym dzieciom spokojny i zdrowy rozwój oraz urodzić je. Ciąża to okres, gdy wszystko staje na głowie.
Już jakiś czas temu, moja prywatna siłownia opustoszała i czekała na przemienienie jej w pokój dla trójki małych lokatorów. Jednak póki co, nie miałem do tego głowy. Wiedziałem, że mój ukochany coś planował, bo gdy znajdowałem go śpiącego z notatnikiem i ołówkiem, mogłem przyjrzeć się temu, co tworzy dla naszych małych szkrabów. Nie mieszałem się do tego, sugerując jedynie, że jeśli chce, to możemy po prostu skorzystać z usług dekoratora wnętrz, który jakieś trzy lata temu zrobił generalny remont tego domu, tworząc na nowo każde pomieszczenie. Do dzisiaj nie potrafię zrozumieć, dlaczego windy nie zamontował już na parterze, a dopiero od pierwszego piętra. No ale można by go wezwać, by ponownie się tym zajął... W każdym razie moja propozycja spotkała się z natychmiastową odmową, bo Jeonggukie wolał się tym zająć samodzielnie, dlatego z czystym sumieniem dałem mu wolną rękę, stawiając tylko jeden warunek – stać nas na wszystko, co wymyśli, więc ma się nie przejmować tym, jaka suma będzie do zapłaty.
W końcu trzeba było jednak pojechać na zakupy i zamówić te wszystkie meble, póki mój ukochany był jeszcze w stanie udać się na taką wyprawę. Już teraz dostawał zadyszki, chodząc po naszym piętrze, więc wiedziałem, że nie będzie to dla niego łatwe. Ale jakby co, będę go nosił na rękach, w końcu od czego ma się silnego Alfę.
Wybraliśmy się więc do odpowiedniego sklepu, aby załatwić naglącą nas sprawę. Jeonggukie oczywiście pokazał mi wszystkie swoje pomysły na pokój, nie mogąc ostatecznie wybrać między dwoma, więc siedział w aucie i patrzył na obydwa projekty, ciągle je analizując.
– Hyung. Szary z białymi chmurkami? Czy fiołkowy z gwiazdkami i małymi wilczkami? – zapytał, gdy udało mi się w końcu znaleźć kawałek wolnej przestrzeni do zaparkowania.
Chłopak pokazał mi na telefonie dwa kolory, abym mógł się zorientować w tym, o jakich barwach mowa.
– A może błękitne z białymi chmurkami? – zaproponowałem, szukając kompromisu. – Wilczki, gdy będą może starsi? Wtedy zrobimy takie bardziej realistyczne – dodałem, wyobrażając już sobie pokój, w którym będzie namalowana wataha w ośnieżonym lesie.
– Mamy też dziewczynkę, hyung – przypomniał Jeonggukie, który bardzo pilnował tego, abym nie faworyzował naszych chłopców, choć nie o to mi chodziło. Jak wspomniałem – każde będę kochał tak samo, niezależnie od płci czy statusu. I tego się będę trzymał.
– Muszą być uniwersalne kolory. Zwłaszcza, gdy nie znamy ich statusów.
– Szary nie będzie zbyt ponury? Błękitny też jest uniwersalny... – stwierdziłem, nie rozumiejąc, z jakiej racji niebieski miałby być przypisany chłopcom, a różowy dziewczynkom. Szczególnie iż to Omegi, niezależnie od płci, zawsze wolały te słodsze kolory.
– Hyung, jest ponad sto odcieni szarego. A białe chmurki i tak są na pierwszym planie w tym projekcie – dodał, pokazując mi ten pstrokaty wzór jeszcze raz.
– Myślę, że i tak moje kochanie ma większość głosów – zauważyłem ze śmiechem. – Cztery do jednego to mało fair.
– Mogę jeden odstąpić, aby było prawie fair – uznał mój cwaniak, powoli wychodząc z samochodu. Dołączyłem do niego szybko i ruszyliśmy razem do sklepu. I aby było mu choć trochę łatwiej, objąłem go w pasie, kładąc dłoń na boku ukochanego, by mógł w każdej chwili się o mnie oprzeć, gdy będzie potrzebował odpoczynku.
– Ten fiołkowy jest bardzo ciemny. Szary bardziej mi się podoba. I będzie można kupić różne kolory dodatków – uznałem, kiedy przestudiowałem wszystkie za i przeciw tych dwóch projektów.
– Mamy spore okna w pokoju, nie byłoby z tym problemu, ale jeśli szary podoba się hyungowi bardziej, nasze trzy głosy również oddajemy na ten projekt – zgodził się młodszy, chowając niepotrzebną już kartkę, a zostawiając tylko finalny projekt.
– No to meble – powiedziałem spokojnie, wchodząc z chłopakiem do salonu meblowego. – Od czego zaczynamy? Łóżeczka?
– Tak. Najważniejsze – uznał, natychmiast łapiąc moją dłoń, aby pociągnąć mnie w stronę odpowiedniej alejki, śledząc uważnie tabliczki, które mijaliśmy, aby nie przegapić dobrego miejsca. – Nie mogą być zbyt wysokie i mieć za dużo dodatków, skoro będziemy mieć chmurki na ścianach – wyjaśnił, chcąc mi chyba w ten sposób wyjaśnić, czego powinienem szukać. No więc zrobiłem co w mojej mocy i wskazałem pierwsze łóżeczko, które spełniało ten opis. Czyli dosłownie pierwsze, które zobaczyłem.
Jednak to wcale nie było takie proste. Jeonggukie sprawdzał w każdym modelu nawet najmniejszą funkcjonalność – od tego, czy mają regulowaną wysokość materaca, aż po to, czy szczebelki są odpowiednio gęste, aby maluszek nie włożył między nie główki, ale nie na tyle, by czuł się jak w pudełku. A ponieważ przed nami było jakieś trzydzieści wariantów – trochę nam na tym zeszło, oczywiście z krótką przerwą na odpoczynek.
Niestety żaden model nie spełniał oczekiwań mojego ukochanego, a skoro tak, to od razu zabrałem go do stoiska z obsługą, aby tam złożyć specjalne zamówienie. Mój aniołek natychmiast wymienił wszystkie rzeczy, jakie mają posiadać trzy łóżeczka dla naszych pociech, a siedząca za biurkiem Beta, grzecznie zajęła się narysowaniem i opisaniem żądania, zapewniając iż będą one w naszym domu już za dwa tygodnie.
Przyszedł więc czas na kolejne meble, a w trakcie przemieszczania się, Jeonggukie poruszył trochę inny temat, niż urządzanie pokoju.
– Hyung? Wolałbyś trzy Omegi, trzy Alfy, czy może dwie Omegi i Alfę lub dwie Alfy i Omegę?
– Beta nie wchodzi w grę, kochanie? – zapytałem, rozbawiony trochę tym pytaniem.
– Wiem, że... każdy Alfa wolałby właśnie takie potomstwo – przyznał Jeonggukie, trochę cichszym tonem, jakby się bał, że nasze dzieci go usłyszą i będą przez to równie smutne jak on, przy wypowiadaniu tych słów.
– I masz rację – zgodziłem się spokojnie, po czym zatrzymałem się i przytuliłem go do mojego boku. – Ale nie dlatego, że Beta byłaby dla mnie wstydem. Bety mają bardzo ciężko w życiu, prawie żadnych praw. Nie chcę, aby nasze dzieci musiały cierpieć tylko dlatego, że miały pecha urodzić się z takim statusem. Wiem, jak musi funkcjonować Jiwon, wiem też, jak sam przez długi czas traktowałem inne Bety. Nie chciałbym, aby nasze wilczki to spotkało. Ale nawet jeśli cała trójka okaże się Betami, będę je kochał tak samo mocno, jak ciebie – wyjaśniłem i zapewniłem, składając na policzku ukochanego pocałunek, aby choć trochę się rozchmurzył.
– Będziemy ich kochać podwójnie, hyung? Aby nie musiały się martwić tym, jak traktuje ich społeczeństwo – poprosił cichutko, wtulony we mnie.
Jak miałbym mu odmówić? Zresztą, mówiłem prawdę – na własne dziecko patrzy się jak na skarb, dlatego niezależnie od tego, jaki status będą reprezentować, każde będzie oczkiem w głowie swoich rodziców.
– Mocniej się już chyba nie da. A czujesz, że to będą Bety? – spytałem, trochę zmartwiony tym, dlaczego mnie o to zapytał. Czy miał jakieś wątpliwości? Coś czuł? To było w ogóle możliwe? Po urodzeniu można było sprawdzić status dzieci, ale to było tylko dziewięćdziesiąt procent pewności co do prawdy, która ujawniała się w pełni dopiero w wieku szesnastu lat.
– Same Bety na pewno nie. Za bardzo zaczyna mnie ciągnąć do mięsa – wyjaśnił szybko Jeongguk, trochę tym rozbawiony, bo na co dzień naprawdę od niego stronił.
Zaśmiałem się razem z nim, a uśmiech pozostał już na mojej twarzy.
– W każdym razie, oby byli zdrowi. O resztę będziemy się martwić później. To teraz fotel dla mojego Omegi, aby wygodnie siedział przy karmieniu maluchów – dodałem, skręcając już do odpowiedniej alejki. – Potem przewijaki? Może dwa, bo jeśli mnie nauczysz, to postaram się pomagać. I jakieś szafki na te wszystkie pampersy...
– Na szafki mam projekt – zapewnił, znów zaczynając się ekscytować tymi zakupami. – Jeśli nie znajdziemy takiego zestawu, poprosimy o wykonanie go na zamówienie? – zapytał, pokazując dokładny szkic mebla. – A jeśli chodzi o przewijaki... dwa wystarczą, ale nie będę hyunga do niczego zmuszać. Nosy Alf lubią tylko słodkie zapachy – zauważył.
– Wierzę, że nasze dzieci będą robić kupki o zapachu jabłek i toffi – odparłem, naprawdę chcąc, aby taka była prawda. Niestety, choć dzieci same w sobie pachniały mieszanką swoich rodziców, dopóki ich własna woń się nie wytworzył w czasie okresu dojrzewania, wszystko inne co od nich pochodziło, już stanowczo nie zaliczało się do przyjemnych zapachów.
– Oczywiście, zamówimy wszystko, nie ma problemu.
– Dobrze. W takim razie cieszę się, że będę miał pomoc przy przewijaniu – zapewnił mnie młodszy, kręcąc głową na moje słowa.
– No to chodźmy.
Zakupy niestety przeciągnęły się na kilka godzin, przez co musieliśmy robić chwile na odpoczynek coraz częściej. Jednak udało nam się wszystko załatwić, a dzięki temu nasze małe szkraby będą miały najlepszy pokój, zaprojektowany przez kochającą ich całym sercem mamę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top