22 - Varied options
Zagłosujcie w ankiecie. Pliz ;) #begarmys
3600
~~~~~~~~~~~~
Hoseok:
A jednak. W marcu Taehyungie został moim partnerem. Nie miałem pojęcia, co go ostatecznie przekonało. Wiedziałem, że mnie kocha, bo gdy na siebie patrzyliśmy, mogliśmy oglądać zmianę koloru tęczówek w naszych oczach, a poza tym spędzaliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu. Więc może chłopak zrozumiał, że nie ma sensu tego przedłużać i po prostu się zgodził, czyniąc mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Złożyło się tak, że moim opiekunem był Agua, więc nasze naznaczenie przebiegło na plaży. Moja rodzina, kilka pokoleń wstecz, wymyśliła sobie kaplicę na Filipinach, więc musieliśmy tam lecieć odpowiednio wcześnie, aby na kawałku prywatnej plaży, dokonać rytuału. Oczywiście zadbałem o to, by mój piękny Omega, miał po tym wydarzeniu pamiątkę w postaci łańcuszka, przyozdabiającego jego głowę pod wiankiem. Rytualna plątanina z prostej trawy i kamyków, była naprawdę ładnie uzupełniona złotymi płomieniami, które zostały we włosach Omegi, kiedy reszta płonęła w ognisku. W ten sposób Taehyung pożegnał się z Fuego, a potem udaliśmy się do domku na palach, gdzie mogliśmy się długo i namiętnie kochać. Lepszego partnera nie mogłem sobie wymarzyć.
Zaraz po powrocie z Filipin, musieliśmy przeprowadzić młodszego do mojego rodzinnego domu. Gdy wynosiłem kartony do busa, razem z Betami, które pracowały u rodziców Taehyunga, widziałem niezadowolone spojrzenie jego ojca. Jednak nie komentowałem tego w żaden sposób, nie próbując nawet załagodzić sytuacji. Wiedziałem, że nie popierał naszej decyzji o zostaniu partnerami, ale skoro mój ukochany tego chciał, to dlaczego mielibyśmy z tym zwlekać?
Moi rodzice nie przejęli się zbytnio nowym mieszkańcem domu. Już dawno podzielili dom tak, że jedna jego strona była zajmowana przez nich, a druga przeze mnie. A teraz także przez mojego Tae. Służba co prawda nadal pracowała w obydwu częściach budynku, więc praktycznie żyliśmy razem, a jednak osobno, co na pewno było plusem w obecnej sytuacji, bo zapewniało nam z Taehyungiem prywatność.
Niestety nie mogłem spędzać całej doby z moim najdroższym skarbem, musząc spełniać swoje obowiązki dyrektora hotelu, dlatego wychodziłem rano do pracy i wracałem z niej dopiero wieczorem. Na szczęście był już piątek i kolejne dwa dni były dla mnie wolne. Teoretycznie, bo praktycznie trzy na cztery soboty i tak spędzałem w hotelu, musząc się zająć jakimiś „nagłymi, pilnymi sprawami". Jednak miałem nadzieję, że tym razem nie będę musiał się tym przejmować, bo chciałem zabrać mojego Omegę na małą wycieczkę po galeriach. Ostatnio zmienili wystawy, więc podejrzewałem, że mogą go zainteresować nowe dzieła sztuki, które przypłynęły prosto z Ameryki.
Zadowolony z mojego genialnego pomysłu, otworzyłem drzwi do domu i zdjąłem buty, ruszając w głąb budynku. Już od wejścia słyszałem, że dzieje się coś niepokojącego, bo podniesiony głos niósł się po korytarzu. Idąc za nim, dopiero w pobliżu kuchni byłem w stanie rozróżnić poszczególne słowa. I nie były one wcale miłe, gdyż dotyczyły „beznadziejności i bezużyteczności statusu Bet, które powinny usługiwać pozostałym".
Nie podobało mi się to. Zwłaszcza że te zdania wypowiedział, a raczej wykrzyczał, mój Omega. Na koniec usłyszałem jeszcze trzask talerza, a nim dotarłem do drzwi pomieszczenia, wyszedł do mnie Taehyungie, czerwony na policzkach ze złości.
Szybko złapałem go w pasie, przyciągając do siebie.
– Cześć, kochanie. Co się stało? – zapytałem, nie chcąc wyciągać pochopnych wniosków, bo być może ktoś faktycznie zasłużył na takie słowa?
Oburzony chłopak skrzyżował ręce na klatce piersiowej i odwrócił ode mnie głowę, patrząc na ścianę i strzelając klasycznego focha.
– Mam dosyć tych niekompetentnych służących, hyung. Codziennie muszą mnie czymś wkurwić! – oznajmił burkliwym tonem.
Od jakiegoś czasu walczyłem z młodszym o to, aby nie nazywał w ten sposób zatrudnionych tu ludzi, bo naprawdę nie byli naszymi służącymi na każde skinienie, tylko po prostu pomocą domową. Jednak póki co, nic to nie dawało.
– Konkretnie, Taehyung. Co zrobiła pani Woo? – dopytywałem, naprawdę nie rozumiejąc, co prawie sześćdziesięcioletnia kobieta, którą znałem od małego, mogła mu zrobić. Pani Woo była uosobieniem dobra, lekko pulchna kucharka o złotym sercu, która biła mnie po łapach, kiedy podkradałem jeszcze niegotowe ciastka i przygotowywała najpyszniejszy ramen, kiedy byłem chory i potrzebowałem rozgrzania.
– Źle podała jedzenie, które kazałem jej przygotować – oświecił mnie Tae, a mając już jakiś ogląd tego, co kryje się pod tymi słowami, wiedziałem że nie chodzi o jakiś błąd w recepturze, ale po prostu o rozstawienie na talerzu poszczególnych elementów jego posiłku.
Potrzebowałem chwili, aby dotarły do mnie te niedorzeczności, po czym uniosłem brew.
– I to jest powód, dla którego użyłeś tak bezczelnych słów? – spytałem, nie mogąc w to uwierzyć. Naprawdę, Taehyung? Naprawdę? – Wróć do kuchni i przeproś panią Woo – powiedziałem spokojnie, wiedząc iż złością i krzykiem niczego nie osiągnę. Negatywne emocje rodzą tylko kolejne, a nam spirala nienawiści nie jest potrzebna.
Tae uniósł brwi na moje słowa, najwyraźniej nie dowierzając w to, co usłyszał.
– Chyba sobie żartujesz.
– Wyglądam, jakbym żartował? Pani Woo pracuje tutaj od lat i nie znam osoby, która gotowałaby lepiej od niej. Nie zasłużyła na takie traktowanie, jakie zaprezentowałeś. Zwłaszcza z tak głupiego powodu, więc pójdź tam teraz i przeproś za swoje zachowanie – wyjaśniłem, oczekując od niego naprawienia swojego błędu. Ale widać to nie było takie proste.
– Nie zamierzam przepraszać Bet – prychnął i spróbował uwolnić się z mojego uścisku, ale nie ze mną te numery.
Złapałem go tak, aby móc przerzucić sobie przez ramię i przez chwilę zaswędziała mnie ręka, aby uderzyć w jego pośladek za nieposłuszeństwo, ale nie wiedziałem, jak mógłby na to zareagować, więc nie ma co dolewać oliwy do ognia. Zamiast tego skierowałem się do kuchni, gdzie kucharka sprzątała resztki zbitego naczynia z podłogi i zmarnowane jedzenie.
– Pani Woo, przepraszam za mojego partnera – powiedziałem od razu, kłaniając się kobiecie delikatnie. – Ma dzisiaj zły dzień i naprawdę nie chciał powiedzieć tego, co padło z jego ust.
– Nic się nie stało, Hoseok. Przygotuję ci obiad i niedługo podam – odparła, uśmiechając się do mnie łagodnie, przez co nie mogłem nie odwzajemnić tego grymasu.
– Dziękuję, jadłem już w pracy. Ale mam nadzieję na ciasteczka z orzechami w najbliższym czasie.
– W przyszłym tygodniu na pewno się nimi zajmę.
– Dziękuję.
Przez tę krótką wymianę zdań, Taehyungie nadal wisiał na moim ramieniu, więc wyszedłem z nim z pomieszczenia, odstawiając na podłogę dopiero na piętrze przed naszą sypialnią.
– Powiedzenie „przepraszam", nie boli, kochanie. – Ledwo podzieliłem się z nim tą uwagą, gdy jego pięść uderzyła mnie w tors. Nie na tyle mocno, by bardzo zabolało, ale wystarczająco dosadnie, aby okazał swoje zdenerwowanie, ponawiając tę akcję i tym razem celując w ramię.
– Ten status na pewno na to nie zasługuje.
– To nie wina tej kobiety, że urodziła się Betą, abyś ją poniżał z tego powodu. Nikt z nas nie ma na to wpływu – przypomniałem mu, naprawdę w tej chwili nie rozumiejąc, dlaczego on tego nie pojmuje. Przecież gdybyśmy mogli wybierać, nikt nie chciałby być statusem, który ma najmniej praw i przywilejów. – Równie dobrze ty mogłeś się urodzić Betą. Chciałbyś być tak traktowany? – spytałem, próbując wywołać w nim choć niewielkie poczucie winy. Bezskutecznie.
– Jestem Omegą, dlatego nie ma co gdybać, bo stawianie się w ich sytuacji, byłoby dla mnie obelgą, hyung – uznał, krzyżując ponownie ręce i posyłając mi jednocześnie niezadowolone spojrzenie.
– Oczekuję, że taka sytuacja zdarzyła się pod tym dachem po raz ostatni. Albo zaczniesz okazywać szacunek, jaki się należy każdemu, niezależnie od statusu, albo wszyscy dostaną zakaz pomagania ci – oznajmiłem po prostu, nie mając zamiaru się z nim patyczkować w tej sprawie. Skoro Bety były bezużyteczne, to sam sobie poradzi, prawda? – Skoro jesteś Omegą, to możesz sam sprzątać, prasować i gotować. Przecież urodziłeś się w tym statusie – przypomniałem, chcąc na nim wymusić spojrzenie na to z tej niedorzecznej strony, w którą sam brnął.
– Tylko spróbuj, Alfo... a wrócę do domu – odparł zdeterminowany, kładąc palec na moim torsie, którym zdawać by się mogło, próbował mnie przebić na wylot.
– To nie zmieni faktu, że jesteśmy partnerami. I że mnie kochasz, a ja kocham ciebie – zauważyłem, nie chcąc kontynuować tej bezsensownej dyskusji, więc tylko pochyliłem się i pocałowałem szybko usta, nosek i czoło chłopaka. – Liczę na ciebie, kochanie – dodałem, mijając go już, aby udać się do sypialni i tam zmienić garnitur na nieco wygodniejsze ubrania, oraz aby wykonać jeden ważny telefon do dyrektora hotelu w Daegu, bo ojciec wysłał mi wiadomość, że coś tam jest nie w porządku i mam to sprawdzić.
Nim zamknąłem drzwi, usłyszałem huk rozbijanego wazonu, który stał na stoliku przy Taehyungu, więc mogłem na to już tylko westchnąć, zamykając za sobą drzwi.
Przez kolejnych dziesięć minut odświeżyłem się i przebrałem, wybierając zaraz po tym numer do dyrektora Kima. Jak się okazało, zdarzyła się drobna kradzież (drobna w sensie zniknął pierścionek wart kilka tysięcy amerykańskich dolarów) i choć udało się zatrzymać złodzieja, to jednak fakt, iż była to pokojówka, czyli pracownica, nie przynosiło zbyt dobrej opinii naszej firmie. Dlatego sprawę zatuszowano i powiedziano właścicielce zrabowanej rzeczy, że znaleźli błyskotkę w pralni, wśród jej sterty ubrań. Poprosiłem Kima, aby przybliżył mi trochę tę pokojówkę, chcąc poznać jej historię. Mogła mieć przecież powód takiej kradzieży. Może nie stać ją na czynsz za mieszkanie? Albo ma chorą siostrę, która potrzebuje leków? Przecież powinniśmy takiej osobie pomóc, a nie osądzać bezpodstawnie. Nawet, jeśli robiła coś złego.
W czasie, gdy mężczyzna opowiadał mi o rodzinie pracownicy, do sypialni wszedł Taehyungie, który teraz wyglądał już bardziej potulnie. Podszedł do mnie i przytulił się do moich pleców, zaraz jednak obejmując za szyję, aby trochę się na niej uwiesić. Pozwolił mi jednak dokończyć rozmowę, którą szybko uciąłem, każąc Kimowi zbadać, co było motywem tej dziewczyny, a potem mnie poinformować, aby podjąć kolejne kroki.
Po odłożeniu urządzenia, odwróciłem się przodem do mojej przylepy i objąłem go w pasie, aby złożyć na tych truskawkowych ustach pocałunek. Chłopak szybko to wykorzystał, wtulając się w moje ramiona, które zawsze były dla niego otwarte.
– Chciałbym pojechać na zakupy, hyung – zaczął młodszy, a mi natychmiast zapalił się w głowie neon o treści: „UWAGA! NIEBEZPIECZEŃSTWO!"
– A czego brakuje mojemu przystojnemu partnerowi? – zapytałem z uśmiechem, doskonale maskując wzmożoną czujność.
– Odstresowania – odparł, kładąc dłonie na moich policzkach i z uśmiechem patrzył w moje oczy.
– Moje kochanie odstresowywało się w zeszłym tygodniu trzy razy i ma już wystarczająco dużo ubrań – zauważyłem delikatnie, nie chcąc wprost powiedzieć „nie".
Westchnienie i dramatyczne przyłożenie dłoni do czoła przez chłopaka, uświadomiło mi, że to będzie jeszcze trudniejsze niż myślałem.
– Potrzebuję tego, hyung. Przez tę Betę zaraz rozboli mnie głowa, czego chcę uniknąć.
– Mamy tabletki na ból głowy. Na pewno pomogą. A mój cudowny partner potrzebuje nowego hobby. – Mój głos nie przestawał ociekać słodyczą, a na ustach wciąż gościł uśmiech, jednak chyba w końcu zaczęło do Tae docierać, że nic tym razem nie ugra.
Zabrał więc rękę z czoła i spoważniał, marszcząc brwi.
– W takim razie sam sobie wszystko kupię – stwierdził, idąc w stronę garderoby, aby przygotować się do wyjścia.
Natychmiast podążyłem za nim, nadal próbując mu to wybić z głowy.
– Taehyungie, mówię poważnie. Wydajesz pieniądze na pierdoły. I to niemałe. Jesteś przepiękny i nawet gdybyś założył worek, byłbyś najpiękniejszą Omegą na świecie. Więc nie rozumiem, po co ci kolejna zbędna część ubioru. – Spróbowałem najpierw logicznych argumentów, które szybko poparłem tymi bardziej uderzającymi w uczucia. – Może zamiast tego, spędzimy razem czas? Stęskniłem się za tobą w pracy...
– Jestem wkurwiony i muszę się jakoś uspokoić, już mówiłem – stwierdził, dość energicznie przesuwając wieszaki, szukając chyba odpowiedniego okrycia.
Zaraz jednak z tego zrezygnował i sięgnął tylko po torbę. Choć nie minął mnie po tym, lecz oparł dłonie o szafkę i przez chwilę zdawał się nad czymś zastanawiać.
– Ale wyjdźmy gdzieś, hyung. Chcę odpocząć od tego domu.
– Są nowe wystawy w galeriach. Może to? A potem kolacja? – zaproponowałem, gotów przesunąć jutrzejsze plany na już. – Albo wolisz spontaniczny wypad do SPA? – Złożyłem też inną ofertę, widząc że chyba masaż mu teraz najlepiej zrobi na ten nieuzasadniony stres.
Przybliżyłem się do niego i pocałowałem delikatnie w szyję, tuż przy naznaczonym miejscu, aby dać mu do zrozumienia, że naprawdę mam pokojowe zamiary.
– Jedzenie i SPA. Nie mam dzisiaj siły na galerie – zdecydował, a ja w myślach pogratulowałem sobie zwycięstwa.
– No to zbieraj się, mój piękny – poprosiłem, między słowami całując jego szyję, wędrując po niej w stronę ramienia.
Taehyungie odwrócił się i uśmiechnął lekko.
– Gotowy – stwierdził unosząc torbę, więc zabrałem tylko niezbędne mi rzeczy i od razu poszliśmy do auta. Bo przecież zdrowie mojego ukochanego było najważniejsze.
Taehyung:
Nie wymigiwałem się już od naznaczenia, skoro obiecałem to hyungowi tuż pod koniec lutego. Dlatego teraz paradowałem z ugryzieniem prawie przy samym obojczyku, które nie rzucało się w oczy aż tak, jak potencjalne naznaczenie tuż na szyi. Hyung rozumiał, że tak po prostu łatwiej będzie moim stylistkom to maskować, czym miały się przecież zacząć zajmować już od maja, gdy czekały mnie promocje związane z filmem, w którym grałem.
Chociaż bardziej niż naznaczeniem, przejmowałem się samą przeprowadzką do nowego miejsca. Byłem przyzwyczajony do poprzedniego domu, w którym się wychowałem i żyłem przez te wszystkie lata. I głównie przez to przystosowywanie się do nowych pomieszczeń, nowych służących i nawet godzin wstawania, bo moja uczelnia była teraz jeszcze dalej niż poprzednio, męczyłem się niemiłosiernie. Dodatkowo tęsknota za codzienną rozmową z tatą i spędzaniem z nim choćby kilku minut, często kierowała mnie do mojego poprzedniego domu, aby posiedzieć w jego gabinecie i zamienić z nim nawet te kilka słów. Dzisiaj również rozmawialiśmy o moim życiu z Hoseokiem, na którego nadal narzekał, ale dodawał przy tym, że dopóki jestem szczęśliwy, nie ma nic przeciwko temu związkowi. I od tematu do tematu, przeszliśmy do niezbyt przyjemnego dla mnie wątku, który zakończył się kłótnią. Tata jeszcze nigdy nie podniósł na mnie głosu, zawsze tłumacząc wszystko na spokojnie i obchodząc się ze mną naprawdę delikatnie. A widząc go nastawionego tak bojowo i musząc przy tym słuchać jego podniesionego głosu, po raz pierwszy miałem ochotę od niego uciec. Chociaż bardziej niż strach, ogarnęło mnie w tym momencie rozczarowanie i smutek. Na tyle ogromny smutek, abym uciekł w połowie jednego z kierowanych w moją stronę zdań i nie zatrzymując się, popędził prosto do czekającego na mnie samochodu z szoferem. Od razu kazałem Becie zawieźć mnie z powrotem do domu, dawno już nie czując się tak bezbronny i przygnębiony. Potrzebowałem znaleźć się w najbezpieczniejszym miejscu, jakie dla mnie istniało, dlatego po kilkunastu minutach podróży, od razu popędziłem do mojej i hyunga sypialni.
Przez całą drogę do odpowiedniego pomieszczenia, osłaniałem dłońmi swoją twarz, aby pracujące tu Bety nie mogły zobaczyć w jakim jestem stanie. I dopiero gdy rzuciłem się na zgromadzone w gnieździe ubrania, pozwoliłem sobie na płacz. Naprawdę cichy i dodatkowo stłumiony przez przytulane do twarzy ubranie.
Jednak wystarczyło, że do moich nozdrzy doleciał aromat zielonej herbaty i trawy, abym w przypływie złości i rozpaczy złapał za pierwsze ubranie od taty i wyrzucił je z gniazda. Dzięki temu zauważyłem obecność Hoseoka przy mojej zdenerwowanej i rozczarowanej osobie, która nie zaprzestała wyrzucania kolejnych ubrań z gniazda, oczywiście tych od taty.
– Chcę być sam, hyung! – wykrzyknąłem, nawet nie patrząc w jego stronę, pragnąc to po prostu wyrzucić i ukryć się w reszcie ciuchów. Hyung nigdy nie widział mnie w takim stanie, więc nie chciałem pokazywać mu tej żałosnej strony osoby, która na co dzień jest silniejsza od niejednego Alfy.
Szybko powróciłem twarzą z powrotem w ubrania, choć nie mogłem przy tym pohamować pierwszej, poważnej fali łez, która wyszła wraz z natychmiastowym ukryciem twarzy w dłoniach.
– Ej, co się stało? – usłyszałem zaraz zaskoczony głos hyunga, czując jak jego ręka zaczyna mnie głaskać delikatnie po plecach. A w tej chwili to wcale nie pomagało. – Porozmawiaj ze mną, proszę – dodał, od razu otrzymując w odpowiedzi energiczne pokręcenie głową, bo naprawdę potrzebowałem kilku minut w samotności, aby móc się uspokoić i jakoś to przeboleć. – Kochanie, jestem twoim partnerem. Jeśli stała ci się krzywda, chcę wiedzieć, jak mogę ci pomóc.
– Powiedziałem, że chcę być sam, hyung! – ponownie podniosłem głos, po którym starszy łatwo mógł zauważyć, że płaczę. Zresztą, po tych kilku słowach, nie potrafiłem powstrzymać cichego szlochu, który na pewno dotarł do uszu mojego ukochanego, skoro zaraz zareagował na to skomleniem. Skomleniem i szybkim złapaniem mojego ciała, które zostało przyciągnięte do jego torsu.
Dziś chyba miałem dzień „pierwszych razów", bo to również był mój pierwszy raz w ramionach hyunga, kiedy czułem się jak prawdziwa Omega, potrzebująca pocieszenia i bezpieczeństwa, które tylko jej Alfa mógł zapewnić. Pomimo tego, moja nieustępliwa i buntownicza strona sprawiła, że zawarczałem na takie działanie, przyciągając ze sobą kilka ubrań, których starałem się przytrzymać. Jednak żadne ciuchy, nawet przepełnione zapachem kawy i orzechów, nie mogły się równać z oryginalnym źródłem tego aromatu, w które zaraz się wtuliłem.
Szyja Hoseoka i jego dłonie, głaszczące mnie po plecach, trochę mnie uspokajały, zapewniając że jestem bezpieczny i hyung na pewno na mnie nie nakrzyczy. A przynajmniej nie teraz i nie w taki sposób, w jaki zrobił to tata. Możliwe że ten wybuch najbardziej mnie zszokował właśnie przez oglądanie go w takim stanie tylko przy innych ludziach, ale nigdy przy mnie. Starałem to sobie jakoś wytłumaczyć, gdy tak wtulałem się w ukochanego. Dzięki czemu w końcu zyskałem na tyle odwagi, aby wytłumaczyć moje zachowanie.
– Pokłóciłem się z tatą – wyszeptałem, ukrywając twarz w jednym z trzymanych ubrań, aby w żadnym wypadku hyung nie oglądał mnie w tak beznadziejnym stanie. Bo domyślałem się, że moje oczy są całe czerwone i spuchnięte, a włosy potargane, przez co wyglądałem jak jakaś wiedźma.
– Moje słonko... – zaczął mój partner, brzmiąc na zmartwionego, co oczywiście mnie nie dziwiło, skoro pierwszy raz miał do czynienia z takim Taehyungiem. – Rozumiem, że to nie zdarza się zbyt często. Powinienem do niego pojechać i coś wyjaśnić? – zapytał, choć postanowiłem zignorować to pytanie, bo nie chciałem wszczynać żadnych wojen między moim tatą a ukochanym.
– To nie zdarza się... nigdy, hyung – wymamrotałem w trzymane ubranie, oddychając miarowo i spokojnie. Starałem się przy tym nie myśleć o wszystkich ostrych słowach, które usłyszałem, aby nie rozpłakać się ponownie.
– Co więc takiego się stało, że to zrobił?
– Zdenerwowała go moja niechęć do posiadania dzieci. W końcu jestem jedynakiem – przypomniałem, w sumie poruszając już ten temat przy hyungu. Choć nigdy nie wdawałem się w jakąś poważniejszą dyskusję odnośnie tego wątku i sam nie wiedziałem, co Hoseok o tym myśli. Ale raczej to akceptował, w przeciwieństwie do mojego taty.
– Przecież nie musimy ich mieć od razu. Mamy czas. Zrobisz karierę, tak jak chciałeś. Nie będę na to naciskał – zapewnił, widząc to trochę inaczej niż ja, dlatego postanowiłem sprecyzować swoje zdanie dotyczące posiadania dzieci.
– Nie chcę ich. Nigdy. To tylko utrapienie i nerwy – oznajmiłem stanowczo, w sumie nie wiedząc czego się po tym spodziewać, ale... zapadła nietypowa dla nas cisza.
Zawsze każdy temat staraliśmy się obgadać i wyjaśnić, ale uznałem, że po prostu dał mi w ten sposób czas na ochłonięcie. Co oczywiście chętnie wykorzystałem.
Kilka kolejnych głębokich oddechów, pozwoliło mi odsunąć od twarzy trzymane ubranie i odłożyć je do gniazda. Zaledwie zerknąłem przy tym w stronę hyunga, widząc jak stara się posyłać mi niewielki uśmiech, który nie był w stanie zamaskować jego niezadowolenia. Ale czym spowodowanego? Moim płaczem? Kłótnią z tatą?
– Pójdę poprawić makijaż – powiedziałem tylko, odwracając szybko głowę na bok.
– Jasne. – Starszy pomógł mi wstać, gdy zobaczył, że próbuję się podnieść, po czym pozwolił udać się do łazienki, samemu zaczynając poprawiać bałagan, którego narobiłem w gnieździe, co zauważyłem zamykając już za sobą drzwi.
Skrzywiłem się, widząc swoje paskudne odbicie, bo nawet jeżeli bez makijażu nadal wyglądałem cudownie, to po próbach hamowania płaczu i ostatecznym wylaniu łez, moja twarz zawsze potrzebowała poprawek.
Przywrócenie swojego idealnego wyglądu, kosztowało mnie około dziesięciu minut w łazience, po których od razu usiadłem na kolanach hyunga, zajmującego miejsce na łóżku. Wtuliłem się w niego tak, jak poprzednio przy gnieździe, wyczuwając niestety tę samą aurę, co przed wyjściem do łazienki. A to zwiastowało poruszenie jeszcze któregoś z wątków.
– Taehyungie... możemy porozmawiać? – usłyszałem zaraz, oczywiście jak zwykle się nie myląc. Ale już go trochę zdążyłem poznać.
– O moim tacie? – próbowałem zgadnąć, nie widząc w tej chwili innego, równie ważnego tematu do kontynuowania.
– Też. Ale przede wszystkim o nas. I o naszej przyszłości – wyjaśnił, zaskakując mnie tymi słowami, bo naprawdę się tego nie spodziewałem.
Chodzi o te dzieci...? Albo może pod moją nieobecność stało się coś poważnego?
– Słucham cię, hyung – zadeklarowałem, odsuwając się od jego szyi, aby móc patrzeć mu w oczy. Choć starszy zaraz zaczął unikać mojego spojrzenia, sprawiając w ten sposób, że miałem ochotę jak najszybciej wyciągnąć z niego ten męczący go temat.
– Taehyungie... Niektóre Alfy szukają sobie partnerów tylko po to, by spłodzić potomstwo. Nie jestem taki – zaczął łagodnie, a ja po prostu starałem się go wysłuchać, nie mając zamiaru przerywać. – Dla mnie zawsze ważnym było odnalezienie osoby, którą po prostu pokocham. I która pokocha mnie. Pozwolę się tej osobie realizować, będę ją wspierał. Zwiedzimy razem trochę świata i kiedyś... założymy rodzinę – powiedział, przy ostatnich dwóch słowach ściszając głos, przez co wiedziałem już, że miałem rację. – To nie jest mój priorytet, ale myślałem... że to się kiedyś mimo wszystko stanie.
No tak... Mogłem się tego w sumie spodziewać.
Milczałem przez chwilę, przetwarzając jego słowa, aby ostatecznie westchnąć, głównie przez jego smutek, którego może i starał się nie okazywać, ale mimo wszystko po wiecznie radosnej osobie, takie zmiany nastroju można było łatwo wyłapać.
– Jeśli za te dziesięć lat, nadal będziesz na to nalegał... Możemy zaadoptować jakiegoś dzieciaka – zaproponowałem, odnajdując najlepszą alternatywę dla mojego obrzydzenia do noszenia w sobie małego wilka i ogólnie porodu. A zwłaszcza opiekowania się tym smrodem przez pierwsze lata jego życia.
– Nie będę nalegał. Jeśli tego nie chcesz... w porządku. Ty jesteś dla mnie najważniejszy – przyznał, trącając nosem mój policzek, przez co znów zwrócił na siebie moją uwagę, która do tej pory była skupiona na jednym z mebli. – Zobaczymy, co czas przyniesie. A póki co, nie przejmuj się słowami taty. To nie on decyduje o twoim życiu, tylko ty.
Łatwo powiedzieć...
– Mimo wszystko jestem od was zależny, nieważne jak bardzo bym temu zaprzeczał. I kocham was, dlatego... każde niemiłe słowo i podniesiony głos, potrafią mnie zranić, hyung – wyszeptałem, dzieląc się z nim jednym z najcięższych dla mnie wyznań. Ale nie widziałem już sensu ukrywania czegokolwiek przed swoim partnerem, szczególnie moich obaw związanych z relacją, która nas łączyła.
Ponownie się w niego wtuliłem, znów chowając w przyjemnie pachnącej szyi i zaraz będąc otoczony jego rękoma, zapewniającymi mi bezpieczeństwo i oparcie.
– Jeśli taką decyzję podjąłeś, będę cię w niej wspierał. Możesz na mnie liczyć, kochanie.
Uśmiechnąłem się na te słowa, wiedząc że alternatywa zaadoptowania jakiegoś dzieciaka, była najlepszą z możliwych. Nawet jeśli będę dla niego taką samą matką, jaką jest moja dla mnie. Ale przynajmniej tatę będzie miało wspaniałego, tak jak ja.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top