19 - Countdown

Krótszy rozdział z Vhope'ami ;)

2200

~~~~~~~~~~~





Hoseok:

Związek z Taehyungiem, był dla mnie jednym, wielkim źródłem szczęścia. Godzinami chciałem patrzeć w te piękne oczy, które coraz częściej prezentowały mi niebieską barwę, a ręce same się rwały, aby go przytulać. Mogłem z nim chodzić wszędzie – nieważne, czy chciał na zakupy, czy do restauracji, czy do teatru lub muzeum. Sprawienie mu radości było dla mnie naprawdę ważne. A gdy dochodziło do naszych zbliżeń... Niczego więcej od życia nie potrzebowałem.

Tak samo dzisiaj, gdy kolejny raz Taehyungie został u mnie na noc, mogłem obserwować, jak jego piękne, smukłe ciało porusza się w górę i w dół. Młodszy uwielbiał dominować w sypialni, na co mu pozwalałem, nie mając z tym problemów, w przeciwieństwie do większości Alf. Mój piękny Omega po prostu miał być zadowolony, to był priorytet. A dzięki widokom, które mi zapewniał, tak jak na przykład teraz, odchylając się do tyłu, nie mogłem na nic narzekać, kolejny raz rozlewając się w jego wnętrzu.

Młodszy delikatnie ubrudził nasze brzuchy, po czym poprawił swoje włosy i oparł się na moim torsie. Wykorzystałem okazję, aby posłać mu radosny uśmiech i zacząłem dotykać jego ciała po bokach, opuszkami palców, aby było mu wciąż przyjemnie.

– Pięćdziesiąt osiem, mój piękny Omego – poinformowałem go zadowolony, nie mogąc się nacieszyć z tego faktu.

– Co „pięćdziesiąt osiem"? – zapytał, posyłając mi jednocześnie zdezorientowane spojrzenie, którego w ogóle nie rozumiałem.

– To był twój pięćdziesiąty ósmy orgazm, kochanie – wyjaśniłem, obejmując go w pasie, nadal nie powstrzymując mojej radości. – Możesz zacząć szykować wianek na równonoc i naznaczenie.

Zmarszczone brwi i brak jakiejkolwiek pozytywnej reakcji na te słowa, początkowo mnie zaskoczyły, jednak zaraz usłyszałem wyjaśnienie.

– Nieprawda. Nie mówiłem wtedy serio. Poza tym skąd mogę mieć pewność, że nie kłamiesz? – zapytał z podejrzliwym spojrzeniem, na co mój uśmiech momentalnie zgasł.

– Nie mówiłeś serio? Mogę ci powiedzieć dzień po dniu, ile razy dochodziłeś – zapewniłem, po czym sięgnąłem po leżący na szafce telefon i włączyłem kalendarz, w którym pilnie notowałem ile razy i kiedy, doprowadziłem mojego Omegę do szaleństwa. – Widzisz? To jest pięćdziesiąty ósmy.

Taehyung wziął ode mnie urządzenie i z uwagą przyglądał się moim zapiskom.

– W maju mam promocje, hyung. Nie mogę być jeszcze naznaczony – oznajmił, przypominając mi o premierze filmu, w którym zagrał.

– Dlaczego? – zapytałem, marszcząc brwi. – Przecież ślad mogą ci zakryć makijażem.

– I później będę to musiał robić cały czas, aby nikt się nie dowiedział. Jestem pięknym, dopiero debiutującym aktorem i nie mogę sobie pozwolić na paradowanie z naznaczeniem przed moimi potencjalnymi fankami, hyung – stwierdził, trochę dumnym tonem, oddając mi telefon.

– Chyba sobie żartujesz.

Sam już nie wiedziałem, czy w tym momencie byłem bardziej zdenerwowany czy rozczarowany. Nie żebym specjalnie spędzał w łóżku czas z Taehyungiem, aby tylko jak najszybciej „zaliczyć" te pięćdziesiąt osiem razy. Przede wszystkim chodziło o nasze wyrażanie w ten sposób uczuć do siebie. Lecz naprawdę byłem przygotowany na to, iż w marcu go naznaczę, przez co jego tłumaczenie „dlaczego nie mogę tego zrobić", zadziałało na mnie jak płachta na byka.

– Nie chcę cię ograniczać i będę wspierał w rozwoju twojej kariery. Ale jeśli w ten sposób będziesz odmawiał, bo teraz debiut, później powiesz, że nowa rola, potem coś jeszcze... – zauważyłem, przewidując ewentualne, kolejne wymówki, jakimi może się posługiwać. – Grasz z Alfami! I tak będę musiał widzieć na ekranie, jak cię dotykają i całują! Nie chcę, aby jakiś mi cię zabrał – powiedziałem, mocniej go obejmując, chcąc w ten sposób podkreślić, jak bardzo mnie rani czymś takim. Bo jak miałem inaczej rozumieć jego niechęć do naznaczenia? Zakrycie małego śladu makijażem jest aż tak czasochłonne? A może po prostu chciał sobie flirtować w najlepsze z alfimi aktorami? Może w ogóle byłem dla niego tylko „opcją przejściową"?

– Nie musisz tego oglądać, hyung. I nie mówiłem nic o następnych rolach. Po prostu to nie musi być akurat marzec, bo i tak znamy się naprawdę niedługo. Możemy poczekać – odparł zupełnie spokojny, jakby to była największa oczywistość na świecie.

Potrzebowałem chwili, aby móc się uspokoić. I po wzięciu głębszego oddechu, zeszła ze mnie złość, choć niestety rozczarowanie i smutek nadal pozostały.

– Jasne. W porządku – powiedziałem cicho, przenosząc spojrzenie gdzieś na bok, a moje ręce przestały tak mocno go trzymać, przenosząc się na uda chłopaka.

Długo nie zostałem w takiej pozycji, gdyż delikatna dłoń wylądowała na mojej szczęce, przekręcając głowę w stronę Taehyunga.

– Spójrz na mnie, hyung – poprosił cicho, a moje oczy natychmiast skupiły się na tych jego. – Przemyślę to, dobrze? I porozmawiam z tatą. Na razie nie mówię „nie", ale też wprost na to nie przystaję.

Powoli pokiwałem głową, nie widząc w tym dla siebie żadnej szansy. W końcu jego tata mnie nie polubił, więc na pewno nie będzie namawiał syna do ustatkowania się u mojego boku.

– Dobrze. Będę czekał.

Dłonie Omegi znów wylądowały na moim torsie, a on sam ułożył się na nich wygodnie.

– Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie i jedynie czasami się droczę – szepnął, przyspieszając tym moje serce. – Nigdy nie pozwoliłbym Minwoo dotknąć gdzieś indziej mojego ciała. Ani Minjunowi, czy Daeilowi... Namjoo i Eunji też nie. Dawon, Jewookowi i Minjin również. Więc nie musisz się o nic obawiać.

Zmrużyłem oczy, odnotowując w pamięci te imiona.

Niech tylko się dowiem, które Alfy adorują mojego Omegę, to zmuszę ich do opuszczenia kraju.

– Spróbują cię dotknąć, to sam im łapy pourywam – zapewniłem, obejmując to smukłe ciało, po czym ucałowałem blond włosy, lekko mokre od potu. – Ale teraz będę zostawiał na tobie jeszcze więcej mojego zapachu.

Nie musiałem widzieć jego twarzy, aby wiedzieć, że właśnie uśmiechnął się zadowolony, gotów do naszego droczenia się, co zawsze rozładowywało atmosferę.

– Wystarczy wziąć prysznic, hyung – zauważył.

– To będę codziennie rano po ciebie przyjeżdżał i zawoził dokąd chcesz, by cię wtedy wyprzytulać – uznałem, dając mu kolejnego buziaka.

– Nie będziesz – mruknął, niby oburzony.

– Będę. Będę cię całował i pocierał moim nosem o twoją szyję, by wszyscy czuli kawę i orzechy.

Głośne westchnienie, mogło oznaczać, że zaraz czeka mnie jakiś naprawdę mocny argument „dlaczego to nie jest dobry pomysł". Jednak słowa, które usłyszałem zaraz po tym, zdecydowanie mnie zaskoczyły.

– To się w końcu zdenerwuję i nie będzie marcowego naznaczenia, hyung.

Mój humor jeszcze bardziej się polepszył, zaraz zmieniając mnie w radosnego szczeniaka, który gdyby mógł, to właśnie zacząłby merdać ogonem.

– Będę grzeczny – zapewniłem.

– To dobrze, bo nie pozwolę ci przesadzać z tymi alfimi zachowaniami – uznał młodszy, nadal ukryty w moim torsie.

– Taehyungie? – zapytałem cicho, na co on uniósł głowę, by spojrzeć mi w oczy.

– Hmm?

– Kocham cię – powiedziałem cicho, dając mu krótkiego buziaka w ten uroczy nosek, na co chłopak wywrócił oczami.

– Wiem, hyung, wiem – odparł, złączając nasze usta w znacznie dłuższej pieszczocie.



Taehyung:

Najwyraźniej życie z Parkiem i to, co do niego czułem, nie było niczym ważnym, skoro dzięki Hoseokowi i tym kilku miesiącom nieoglądania Jimina, miałem go w głębokim poważaniu. Mógł sobie być z tą nudną dziwką i męczyć się z ojcem, który na pewno tego nie akceptował. Miałem nadzieję, że choć trochę uprzykrza im życie, żeby Park miał dodatkową nauczkę za to, jak mnie traktował przez cały nasz pseudo związek.

Nieraz zdążyłem usłyszeć od mojego Alfy, że moje oczy zmieniają kolor na niebieski, kiedy się w niego wpatrują. A to tylko potwierdzało całkowite wyzbycie się uczuć do Jimina. Zresztą, po rozmowie z tatą, który poradził mi, abym nie pakował się jeszcze w żadne partnerstwo, mimo wszystko przemyślałem to na spokojnie, choć raz nie biorąc pod uwagę jego opinii i kierując się głosem serca. Bo jeśli Hoseok nie jest dla mnie odpowiedni, spełniając prawie wszystkie kryteria na liście: „Idealny Alfa dla idealnego Taehyunga", to nie miałem pojęcia kto jeszcze zasługiwałby na takie wyróżnienie.

Z okazji zgodzenia się na marcowe naznaczenie, nie tylko kazałem się doprowadzić do kolejnego orgazmu, po którym nastąpił jeszcze jeden i drugi, a również poprosiłem o powtórzenie imprezy, na której pocałował mnie po raz pierwszy. Bo chciałem przeżyć to wszystko jeszcze raz, tylko z innymi towarzyszącymi temu uczuciami.

Hyung zgodził się na to bez problemu, w połowie lutego, w piątek, robiąc u siebie domówkę. I znów, nawet pomimo bycia w związku i dobrze widocznego oraz wyczuwalnego posiadania swojego Alfy, wszyscy przedstawiciele najwyższego statusu, nie mogli oderwać ode mnie wzroku. Jednak jak zwykle się temu nie dziwiłem, bo nawet gdybym ubrał zwykłą, białą koszulkę i stare dżinsy, nadal byłbym tutaj najpiękniejszą Omegą, której każdy pożądał.

W przeciwieństwie do pierwszej domówki, trzymałem się prawie non stop Hoseoka, spędzając czas z jego znajomymi lub tymi moimi, którym ciężko było uwierzyć, że jednak zgodziłem się na marcowe naznaczenie. W końcu do tej pory pozwalałem się tylko adorować innym Alfom, będąc całkowicie wierny Jiminowi, co było moim błędem, skoro on okazał się chujem.

Niestety w pewnym momencie, gdy zbyt skupiłem się na słuchaniu Boguma i popijaniu przy tym drinka, zorientowałem się, że Hoseok gdzieś mi zniknął. Zapytałem jego znajomych o położenie ich kumpla, jednak przyznali, że nie widzieli gdzie się udał. Nie sądziłem, abym zignorował jakiegokolwiek jego słowa, dlatego uznałem, że nawet mi nie powiedział, że mnie zostawia. A przez to z większą zawziętością zacząłem pytać ludzi, czy nie widzieli Hoseoka. I jeden z nich, w końcu wskazał mi sypialnię mojego Alfy, do której nie zwlekałem z wparowaniem.

Może byłem już mocno wstawiony, mając za sobą wiele szklanek przeróżnego alkoholu, przez który czasami potrafiło mi się zakręcić w głowie, ale ujrzenie jakiejś Bety, zakładającej koszulę Hoseoka, oraz mojego Alfę, przebywającego przy niej, w sekundzie sprawiło, że wytrzeźwiałem. W sumie nie była to jakaś Beta, bo ją znałem. Ale imienia nawet nie miałem ochoty zapamiętywać, skoro to tylko podrzędny kundel.

Zignorowałem na razie Junga, kierując się prosto do tej szmaty, której chlusnąłem zawartością mojej szklanki prosto w twarz, wkurzony na tyle, aby mieć ochotę rozbić to naczynie, najlepiej właśnie na jej twarzy.

– Kochanie? – Głos zszokowanego Hoseoka niezbyt do mnie dotarł, bo teraz byłem skupiony na Becie, która odskoczyła ode mnie, widocznie wkurzona.

– Co ty robisz?! – wykrzyczała, jeszcze bardziej podnosząc mi w ten sposób ciśnienie. Bo nie dość że mieli czelność przebywać razem w jednym pokoju, to jeszcze ta dziewucha miała na sobie rzecz należącą do mojego Alfy!

– Zamknij się, suko! – odpowiedziałem jej takim samym tonem, zaraz jednak odwracając się do hyunga, na którego wskazałem palcem. – A ty, WYTŁUMACZ TO! – rozkazałem, nie mając żadnego problemu z używaniem takiego tonu podczas zwracania się do Alfy, zwłaszcza mojego. – Masz najpiękniejszą Omegę na całym świecie, Jung Hoseok! A jednak śmiesz odpierdalać takie akcje?! Do tego z takim śmieciem?! – dodałem, aby podkreślić o co mi chodzi, bo nawet jeśli nie miałem większych dowodów na jakąkolwiek zdradę, cholera wie do czego Hoseok był zdolny po alkoholu.

– Taehyung, kochanie, opanuj się. Nic nie zrobiłem! Eunha wylała na siebie sok, przyszliśmy tu tylko po to, abym pożyczył jej koszulkę – wytłumaczył, choć nawet takie słowa mnie nie zadowalały. W końcu tylko ja mogłem nosić ubrania mojego Alfy!

Zanim cokolwiek na to odpowiedziałem, dziewczyna podbiegła nagle do Hoseoka i złapała jego rękę, mówiąc przy tym słowa, które sprawiły, że złość ogarnęła całą moją osobę. Zwłaszcza kończyny, rwące się do walki.

– Oppa, ale ja chętnie z tobą coś zrobię – stwierdziła, popełniając naprawdę duży błąd. Ogromny! Bo nawet jeśli hyung ją od siebie odsunął, moja ręka już jej zdzieliła mocny cios w policzek, przez który dziewczyna trochę się zachwiała.

– Nie dotykaj mojego Alfy, suko! – krzyknąłem, rzucając już trzymaną w drugiej ręce szklankę, aby przygotować się do walki. Choć początkowo po prostu odepchnąłem ją z taką siłą, by uderzyła o szafki przy ścianie, dając mi w ten sposób czas na poprawienie włosów, zanim przygotowałem się do skoku.

Niestety nie zdążyłem nawet postawić jednego kroku w jej stronę, a już poczułem jak czyjeś silne dłonie łapią mnie w pasie i przyciągają do zapachu, który był w stanie choć trochę mnie uspokoić. Beta chciała to wykorzystać, chcąc się na mnie rzucić, ale hyung zaczął na nią głośno warczeć, każąc stąd wypierdalać. Jednak mój charakter nie pozwalał mi tak łatwo wszystkim odpuszczać, szczególnie kiedy chcieli czegoś, co należy do mnie!

– Zostaw mnie, hyung! Dam tej szmacie to, na co zasłużyła – mówiłem przez zęby, próbując odepchnąć ręce Hoseoka, aby ruszyć za Betą.

– Spokojnie, Taehyungie. Już wystarczająco oberwała – stwierdził, wywołując w ten sposób moje ciche warczenie.

– Wyrwę jej wszystkie kłaki, jak tylko jeszcze raz ją tu zobaczę – obiecałem, odwracając się już do Hoseoka, który przez moje zdenerwowanie, na pewno mógł zobaczyć niebieski kolor w moich oczach. – Nie przebierała się przy tobie, tak? – dodałem, nie podnosząc już głosu, choć utrzymując dość groźny ton.

– Nie patrzyłem, przysięgam – zapewnił, przekładając jedną z dłoni na mój policzek, co trochę mnie uspokajało, sprawiając że mogłem go wysłuchać. – Już spokojnie, mój śliczny. Jestem tylko twój. To głupia, pijana Beta, która najwyraźniej dawno nikogo nie miała. Nie warto się nią przejmować.

Miałem ochotę prychnąć, ale powstrzymałem się, przysuwając jedynie do jego szyi, aby zacząć zostawiać na niej swój zapach. Na szyi, twarzy i ubraniach, aby wszyscy wiedzieli, że Hoseok należy tylko do mnie!

I dopiero gdy choć trochę wrócił mi poprzedni humor, chciałem się od niego odsunąć. Jednak chłopak przyciągnął mnie jeszcze do pocałunku, zadowolony z mojej zazdrości i oznaczania terenu, co było dość nietypowe dla Alf. Ale najwyraźniej byliśmy dla siebie stworzeni, skoro tak się uzupełnialiśmy.

– Kazać im już stąd spadać, żebyśmy zostali sami? – zapytał, tuż przy moich ustach, gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy, mogąc wpatrywać w swoje bordowo-niebieskie oczy.

– Możesz. I spotkamy się na basenie? – zaproponowałem, posyłając mu dwuznaczny uśmieszek, bo w mojej głowie już powstał idealny plan zakończenia tej nocy.

Starszy dał mi jeszcze jednego całusa, idąc rozgonić towarzystwo. A ja w międzyczasie udałem się na basen, lądując w nim tym razem nago. I niestety musiałem poczekać długie kilkanaście minut, zanim hyung do mnie dołączył, pozwalając odtworzyć scenę naszego pierwszego pocałunku, który tym razem zakończył się nie tylko namiętną pieszczotą pod wodą, a również późniejszym seksem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top