12 - Melting the ice

Dziękuję Yewon za ładny gifek :D

Tamdam. Pogifiemożeciesiędomyśliććć :)

5000 słów (później będzie trochę mniej przy takich rozdziałach, bo w końcu skupiamy się na Jikookach ;))

~~~~~~~~




Hoseok:

Nie lubiłem tego świata. Od małego nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego moje życie musi być ustawione. Dlaczego rodząc się w konkretnym statusie, muszę być od razu agresywną osobą, pożądającą tylko seksu i rozmnażania się? Nie rozumiałem, dlaczego inne statusy muszą być z góry gorsze od nas? Dlaczego to my rządzimy i nie zwracamy uwagi na innych? Dlaczego mamy tyle przywilejów, ograniczając innym dostęp do czegoś, co dla Alf jest normą? Nie rozumiałem i nadal nie rozumiem.

Moi rodzice wychowali mnie dość swobodnie, oddając w ręce Bet, nie mając nigdy czasu dla mnie lub mojej starszej siostry – Omegi. Może to właśnie przez moją opiekunkę, nie godziłem się z panującym porządkiem i zawsze chciałem coś zmienić. Uparcie zachowywałem się jak niezależna Beta, próbując kroczyć własną drogą, choć niestety w pewnym wieku nie mogłem już uniknąć statusu, na który byłem skazany. Choć i tak starałem się być inny. W przeciwieństwie do moich przyjaciół, których poznałem w liceum, nie zajmowałem się uganianiem za słodkimi zapachami, które nieraz kusiły mój instynkt, a zamiast tego zajmowałem się nauką. Bety również były poza moim kręgiem zainteresowań, ale starałem się żyć ze wszystkimi w przyjaznych stosunkach, nie mając zamiaru gnębić kogokolwiek za to, że urodził się z takim a nie innym statusem. Wszystko jednak stało się dla mnie bardziej przytłaczające, gdy się zakochałem. W Omedze mojego najlepszego przyjaciela. Taehyunga poznałem dość szybko i było widać, że nie pasują do siebie z Jiminem za cholerę. Zresztą, Alfa często powtarzał, że chłopak jest dla niego kulą u nogi, za co obrywał ode mnie, bo mimo wszystko powinien traktować z szacunkiem osobę, która w przyszłości ma mu urodzić dzieci. Mnie średnio to interesowało. Znaczy, owszem, planowałem kiedyś tam założyć rodzinę, ale to już bardziej po trzydziestce, bym mógł się jeszcze nacieszyć Omegą, z którą będę. Albo nie założę, bo zwiążę się z Betą i będziemy sobie podróżować po świecie. Lecz tak jak mówię – to w przyszłości. A teraz pojawiła się dla mnie szansa na spełnienie marzenia.

Gdy Jimin powiedział nam na spotkaniu w klubie co zrobił, i przedstawił swoją nową Omegę, myślałem że będę musiał zbierać szczękę z podłogi. Kompletnie nie spodziewałem się, że chłopak wywinie taki numer! Ale nie było czasu do stracenia. Taehyung był zbyt piękną osobą, o kuszącym i miłym zapachu, by nie wzbudzał zainteresowania, dlatego jak najszybciej uzyskałem informacje gdzie studiuje, a także jaki ma plan zajęć, by we wtorek wylądować z ogromnym bukietem czerwonych kwiatów przy wejściu na kampus.

Musiałem bacznie obserwować wychodzących, aby w tym tłumie go nie przegapić, ale szczęście mi sprzyjało, gdyż szybko upatrzyłem te blond włosy, idealnie ułożone, jak przy naszym pierwszym spotkaniu.

Serce zabiło mi szybciej i ruszyłem prosto w jego stronę, bo chłopak już kierował się do czekającego na niego szofera.

– Dzień dobry, Taehyung! – krzyknąłem, zagracając mu drogę swoją osobą i z radością patrzyłem na jego zaskoczoną buzię. – Pamiętasz mnie? Jung Hoseok. Mogę ci zająć chwilę?

– Kogo szukasz? Śpieszę się – powiedział niechętnie, mrużąc oczy, jakby spodziewał się ze mną jakiejś niemiłej konfrontacji.

– Ciebie. Ja... Czekałem na ciebie – zmieszałem się, pierwszy raz czując tak niepewnie. Wyciągnąłem w jego stronę bukiet i starałem zachować spokój. – To dla ciebie.

– Od kogo? – Podejrzliwość, z jaką podchodził do prezentu, była wręcz zabawna. Ale w sumie nie dziwiłem mu się. Po tym, co przechodził z Jiminem, na pewno był teraz negatywnie nastawiony do jakiegokolwiek Alfy.

– No... ode mnie – odparłem ze szczerym uśmiechem, widząc jak ogląda trzymane wciąż przeze mnie rośliny. – Tak cudowny Omega, zasługuje na kwiaty. Choć jest od nich piękniejszy – dodałem, chcąc jakoś mu poprawić humor komplementem. Ostatecznie jednak wyśmianym przez młodszego.

– Spadaj, Jung Hoseok – powiedział kpiąco i pchnął bukiet w moją stronę, dając mi tym samym znać, że nie ma zamiaru go przyjąć. – I nie wkurwiaj mnie – dodał rozzłoszczony, co mocno mnie zaskoczyło.

Aż tak przesadziłem? Nie powinienem był nic mówić? A może chodzi o coś innego?

– Przepraszam, nie zamierzałem cię denerwować – zapewniłem, szczerze zasmucony jego reakcją, bo liczyłem na poprawę jego humoru, a nie zepsucie.

– Nie jestem już z Parkiem, ale to nie oznacza, że dam ci się przelecieć albo zaproszę cię na swoją ruję. Możesz pomarzyć, Alfo – warknął jeszcze chłopak i minął mnie, najwyraźniej uznając naszą rozmowę za skończoną.

Nie chciałem jednak, by nasze spotkanie zapamiętał jako wkurzający moment w jego codziennym życiu, więc szybko chciałem to naprawić.

Kilka kroków i znów stanąłem przed nim, prosząc o uwagę Omegi.

– Nie o to mi chodzi, Taehyung. Wiem, że Jimin często zachowuje się jak idiota. Ale to, że się z nim przyjaźnię, nie znaczy, że jestem taki sam. Pomyślałem, że potrzebujesz trochę odreagować po tym wszystkim – wyjaśniłem i szybko dodałem: – Robię imprezę w piątek. I chciałem cię zaprosić.

Taehyung westchnął ciężko, patrząc na mnie, ale zatrzymał się, przyglądając mi znów podejrzliwie.

– O której i gdzie? – zapytał w końcu, a sądząc po tonie, miałem jakieś dwadzieścia procent szans, że faktycznie go to zainteresowało i zjawi się w moim domu.

Mimo wszystko zaryzykowałem i podałem mu adres oraz godzinę.

– Będę na ciebie czekał, Taehyung – zapewniłem przyjaźnie, na co on skrzywił się i odszedł już do samochodu.

Patrzyłem za nim, dopóki nie odjechał. Nawet raz, przed zajęciem miejsca na tylnej kanapie, spojrzał na mnie, więc pomachałem mu. A gdy auto z piękną Omegą, zniknęło z mojego pola widzenia, natychmiast wyciągnąłem telefon i wykonałem połączenie do wodzireja wszelkich imprez.

– Taemin? Słuchaj, jest sprawa. Jak dużą imprezę jesteś w stanie pomóc mi zorganizować w ten piątek?



Taehyung:

To nagłe zainteresowanie się mną przez Jung Hoseoka, było naprawdę podejrzane. Wiedziałem, że na pierwszy rzut oka byłem idealnym materiałem na Omegę dla wszystkich Alf, dlatego wszędzie cieszyłem się zainteresowaniem tych idiotów, liczących na urodzenie im ładnych bachorów i zajmowanie się ich domem. Jednak nie spodziewałem się, że nawet przyjaciel tego debila Jimina, zacznie starać się o moje względy. Znał mnie. Wiedział, że jestem pyskaty i tak samo dominujący jak wszystkie Alfy. Przez co zastanawiałem się, czy on w ogóle zdaje sobie sprawę z tego, w co się pakuje, przychodząc do mnie z tym zaproszeniem i kwiatami, których oczywiście nie przyjąłem. Choć imprezy nie miałem zamiaru odmówić, zwłaszcza że widziałem w tym fajne oderwanie się od ciągłych nagrań, nauki i zajęć. Już i tak z dnia na dzień, wyrzucałem ze swojego mózgu myśli o Parku, który był zbędny w moim życiu, wiecznie mnie wkurwiając i tworząc tylko kilka radosnych wspomnień, bo większość wiązała się z negatywnymi emocjami. Jednak aby choć trochę stłumić wszystkie uczucia, którymi go darzyłem, potrzebowałem znacznie więcej czasu. I na szczęście napięty grafik, bardzo mi w tym pomagał.

Nie odpuściłem sobie mimo wszystko tego piątku, znajdując te sześć wolnych godzin, aby nie tylko się tam wybrać i spędzić czas z nieznajomym mi towarzystwem oraz Bogumem i Suji, których ze sobą zabierałem, a także potrzebując godziny na wyszykowanie. Nawet jeśli w najzwyklejszych szmatach z H&M wyglądałbym jak bóg, nie odpuściłem sobie założenia moich ulubionych marek, podkreślających moją figurę i urodę. Dzięki czemu byłem pewien, że ciężko mi dzisiaj będzie odgonić od siebie te wszystkie napalone Alfy. Ale to była przecież część imprezowych zabaw.

Nie spieszyłem się, oczywiście specjalnie, chcąc podkreślić Jung Hoseokowi, że jeśli naprawdę chce mnie zobaczyć, musi na to trochę poczekać. O ile oczywiście nie ma na celu zaciągnięcia mnie do łóżka, pod pretekstem pocieszenia po zakończonym związku z Parkiem, bo na to na razie żaden fagas nie mógł liczyć.

Pod drzwiami sporej willi, z której dudniła muzyka, znaleźliśmy się dwie godziny po podanym przez Alfę czasie. Choć jak tylko zadzwoniliśmy, po krótkiej chwili, drzwi otworzył nam sam gospodarz imprezy, ubrany w równie drogie marki jak te moje. Nie wiedziałem o nim za wiele, bo nigdy nie słuchałem tego, co Jimin opowiadał mi o swoich znajomych, dlatego na razie mogłem oceniać jedynie jego wygląd, który na pewno nie porywał mnie tak, jak ten Parka. W końcu brązowe włosy, przedzielone na pół i trochę przydługawa twarz, nie mogły się równać z seksownym srebrem, do którego byłem przyzwyczajony do tej pory.

– Witam i zapraszam. Wyglądasz zjawiskowo, Taehyung – zapewnił Alfa na wstępie, posyłając mi szeroki uśmiech i będąc oczywiście bardziej zainteresowany moją osobą, zaledwie zerkając w stronę moich znajomych. Ale nie dziwiłem się, bo moja kopertowa bluzka aż prosiła się o patrzenie na moją odsłoniętą skórę.

– Wiem – przyznałem z uśmiechem, poprawiając włosy i wchodząc już do środka. – Ale dzięki – dodałem, by zaraz po tym przejść do przedstawiania mu moich znajomych.

Nie miałem oczywiście zamiaru spędzać z nim tego wieczoru, dlatego po tych krótkich uprzejmościach, weszliśmy głębiej do domu, mogąc zobaczyć już kilka trupów leżących na podłogach lub kanapie, całujące się pary, tańczących i rozmawiających ludzi, oraz wszystkie spojrzenia skupione na każdym moim ruchu. Nie byłem jednak zainteresowany dzisiaj tańcem z nieznajomymi, pozwalając im jedynie na komplementowanie mnie i rozmowy, gdy Bogum i Suji poszli tańczyć i socjalizować się. Piłem kieliszek za kieliszkiem i kubek za kubkiem, czasami czując na sobie wzrok Hoseoka, który nawet nie krył się z tym, że na mnie patrzy. Ale nie przeszkadzało mi to, bo każdy mógł mnie podziwiać, ale tylko ja mogłem wybrać Alfę, któremu pozwolę na coś więcej.

Po wypiciu takiej ilości alkoholu, powoli przestawały mnie obchodzić jakiekolwiek problemy. W końcu pozwoliłem się zaciągnąć na parkiet przez Boguma i Suji, i tak zaraz kończąc w ramionach innego Alfy, który chyba uznał, że tańczenie w trójkąciku mi nie odpowiada. Choć naprawdę szybko go olałem, wywracając tylko oczami i idąc poszukać łazienki, bo nie miałem zamiaru spędzać czasu z jakimiś napakowanymi przyjebami.

Jednak zaglądając za wszystkie drzwi po kolei, natrafiłem na schody, prowadzące do lekko oświetlonego miejsca, które swoim luksusem i brakiem jakichkolwiek ludzi, od razu mnie do siebie przyciągnęło. I dopiero po zejściu po kilku schodkach, zauważyłem czym tak naprawdę jest ta część domu. Nie spodziewałem się basenu, a moje zamiłowanie do pływania i alkohol buzujący w moim organizmie, nie pomagały mi w wycofaniu się z tego miejsca.

Nogi same poprowadziły mnie na sam dół do podświetlonego basenu, który rozpraszał światło, tworząc piękne wzory na suficie. Nie widziałem tu nikogo, komu mógłbym podpaść przez skorzystanie z tej atrakcji, dlatego kierując się do wody, po drodze zrzuciłem z nóg buty i skarpetki, by zaraz po tym ściągnąć jednym ruchem swoją bluzkę i rzucić ją na podłogę. Spodnie również dołączyły do niej po chwili, abym mógł już z zadowolonym uśmiechem, wskoczyć do przyciągającego mnie basenu, przepływając niewielki fragment pod wodą i dopiero po tym wynurzając się na powierzchnię, by złapać oddech. Wiedziałem, że woda nie zagrozi mojemu makijażowi, który dzięki najdroższym markom, był naprawdę trwały, dlatego bez problemu przetarłem oczy, przeczesując włosy do tyłu, dzięki czemu zauważyłem, że jednak nie jestem tutaj sam. Sam gospodarz imprezy stał na drugim brzegu, tuż przy moich ubraniach, musząc mnie zapewne śledzić, aby tu dotrzeć. Ale jego oczy obserwowały mnie cały wieczór, więc nie miałem się czemu dziwić.

Odwróciłem się całkowicie w jego stronę, opierając powoli łokciami o brzeg. Alkohol sprawił, że miałem ochotę wybrnąć z tej sytuacji trochę inaczej, może nawet będąc skłonny z nim poflirtować.

– Zostałem przyłapany? Nikogo tu nie ma, więc zakładam, że mnie też nie powinno być – zauważyłem, zmieniając trochę ton na bardziej ponętny, wpatrując się przy tym prosto w Alfę, który kucnął tuż przy drugim brzegu.

– Słuszna uwaga. Ale chyba dla gościa VIP mogę zrobić wyjątek.

– VIP? Naprawdę na mnie lecisz, Jung Hoseok, czy chcesz się po prostu zabawić? – zapytałem wprost, zmieniając na chwilę swoje nastawienie na bardziej poważne, aby wiedział, że może sobie odpuścić, jeśli tylko seks mu w głowie.

Jego radosny uśmiech, podczas takiego tematu, trochę mnie poddenerwował, nawet jeśli widziałem, że on też jest po prostu pijany i przez to jeszcze bardziej wesoły niż zazwyczaj.

– Gdybym chciał się tylko zabawić, złapałbym cię i siłą zaciągnął do łóżka. Tak właśnie postępują Alfy z tymi, z którymi chcą się po prostu przespać – wyjaśnił, jakbym tego nie wiedział. Choć prychnąłem na takie stwierdzenie, bo akurat mnie ono nie dotyczyło.

– Wielu próbowało, nikt nie zdołał tego zrobić. Ty też nie dałbyś sobie ze mną rady – oznajmiłem mu od razu, będąc po prostu dobrze we wszystkim wyszkolony, nie tylko przez tatusia, a również przez moich trenerów, dzięki którym nieraz skopałem Alfom te ich przemądrzałe i pewne siebie dupy. W końcu taki skarb jak ja, trzeba chronić, co od zawsze powtarzał mi mój tata.

– Cóż, nie mam zamiaru tego sprawdzać, bo nie na tym mi zależy – usłyszałem jeszcze od Jung Hoseoka. I tyle mi wystarczyło, abym uznał tę rozmowę za zakończoną, bo mimo wszystko i tak nie mogłem mu jeszcze ufać. A przyszedłem tutaj popływać i właśnie tym chciałem się teraz zająć.

Odbiłem się od ścianki basenu, początkowo płynąc przodem, choć nie chciałem patrzeć na obserwującego mnie Alfę, dlatego zaraz zamieniłem to na inny styl, odwracając się do niego tyłem i płynąc na plecach. Hoseok pozwolił mi się odprężyć w tej wodzie i chwilę popływać, dopóki nie zanurzyłem się całkowicie, zaraz słysząc i czując, że do mnie wskoczył. I otworzyłem oczy akurat w momencie, gdy do mnie dopłynął, nie dając mi ani sekundy na zrozumienie co takiego zamierza, bo jego usta zaraz znalazły się na tych moich. Choć moja reakcja była równie szybka jak ten pocałunek. Próbowałem współpracować z wodą, odpychając się od niej i odchylając głowę do tyłu, aby uciec od tego człowieka.

Byłem trochę zaskoczony, ale i wkurzony, od razu się wynurzając i przelatując ręką po twarzy, aby pozbyć się z niej choć trochę wody. Zignorowałem lekko szczypiące oczy, poprawiając jeszcze włosy i kładąc już ręce na brzegu, aby wyjść z wody.

Jung nawet nie zdjął z siebie ubrań, po prostu wykorzystując moment mojej nieuwagi, za który każdy Alfa już by oberwał, kończąc ze złamanym nosem. Ale przez mój stan, chyba mu się upiekło, bo nie potrafiłem inaczej wytłumaczyć tego braku chęci mordu na osobie, która ośmieliła się mnie pocałować bez pozwolenia.

– Ręczniki są w szafce obok schodów – usłyszałem, gdy zacząłem zbierać swoje ubrania, dopiero teraz czując na sobie jego wzrok, który oczywiście mi nie przeszkadzał, dopóki nie wylatywał do mnie z łapami.

Posłałem mu wkurzone spojrzenie, aby podkreślić, że taki ruch z jego strony, w ogóle mi się nie podobał. W końcu nawet jeśli teoretycznie znaliśmy się te kilka lat, to było tak naprawdę nasze pierwsze, oficjalne spotkanie poza watahą Parka, a ja jeszcze nie wyraziłem pozytywnej opinii na temat jego osoby, przebywającej przy mnie.

Skierowałem się we wspomniane miejsce, nie chcąc kusić tych wszystkich napalonych Alf przemoczoną bluzką z dekoltem, w której miałbym teraz paradować. Choć kątem oka i tak obserwowałem jak Alfa ściąga swoją koszulkę i wykręca ją, aby pozbyć się większości wody. Moje oczy oczywiście nie skupiały się na samym działaniu, a na widoku jaki mi zapewnił po pozbyciu się z siebie górnej części dzisiejszego stroju. Od zawsze lubiłem sobie popatrzeć na męskie torsy, szczególnie kiedy były tak ładnie wyrobione.

– Miło się pływało, Taehyung – stwierdził na odchodne, zmuszając mnie do powrócenia wzrokiem na szafkę, aby nie pomyślał, że faktycznie go obczajałem. Chociaż on robił to dzisiaj znacznie częściej.

Poczekałem, aż Alfa opuści to pomieszczenie, bym bez problemu mógł pozbyć się bielizny i wytrzeć całe ciało. I tylko bluzka, skarpetki, buty i spodnie wylądowały z powrotem na moim ciele. Bo nie miałem ochoty paradować w przemoczonych bokserkach, które po prostu wyrzuciłem po drodze do jednego z koszy, wracając już do Boguma i Suji.

Jung Hoseok przez resztę wieczoru posyłał mi ciągle uśmiechy, na które wywracałem oczami lub po prostu je ignorowałem. Choć w głębi duszy cieszyłem się, że ktoś jednak jest w stanie o mnie zawalczyć, nawet jeśli chce mnie jedynie przelecieć.



Hoseok:

Organizacja tej spontanicznej imprezy, była najlepszą decyzją, jaką mogłem podjąć. Co prawda musiałem się nieźle nagimnastykować, aby przekonać siostrę, by zaprosiła rodziców do siebie na weekend. Dla naszych kochanych staruszków, każdy powód był dobry, aby pojechać do Jiwoo i odwiedzić swoje nowe oczko w głowie, czyli małą Hani, słodkiego bąbelka, kropka w kropkę podobną do swojej mamy. Dlatego miałem czas, aby doprowadzić dom do porządku po tej setce zaproszonych osób i ich znajomych, z którymi mieli ochotę się zabawić. Co prawda zawsze organizowałem imprezy w sprawdzonym towarzystwie, które znało zasady nienaruszalności domu, czyli nie wchodzili tam, gdzie nie wolno, ale zawsze mogło się wydarzyć coś nieprzewidzianego. Jak na przykład wizyta Taehyunga na basenie.

Cały weekend myślałem o tym, co zrobiłem. Normalnie nie posunąłbym się do takiego kroku, ale nie odmawiałem alkoholu w piątek, przez co miałem więcej odwagi niż rozumu. I tak miałem dużo szczęścia, że chłopak nie chciał mnie utopić za ten krótki całus. Wziąłem to więc za dobrą kartę i w poniedziałek, po pracy, udałem się do kwiaciarni, gdzie zakupiłem nowy piękny bukiet, tym razem z różowymi kwiatami, które lepiej pasowały do jego osoby i zapachu, niż czerwień. Co prawda siostra mi kiedyś mówiła, że Omegi analizują takie podarki, jednak szczerze wątpiłem, aby Taehyung się w takie coś bawił. W końcu nie był taki sam jak wszyscy przedstawiciele jego statusu, a to czyniło go jeszcze cudowniejszą osobą w moich oczach.

Mając już prezent, pojechałem pod dom chłopaka. Adres zdobyłem od mojego zaufanego źródła informacji, razem z innymi potrzebnymi mi danymi, i zamierzałem to wykorzystać.

Zaparkowałem blisko bramy, po czym zabrałem kwiaty i ruszyłem do furtki, gdzie czekał na mnie domofon z kamerą. Nacisnąłem więc odpowiedni przycisk, a gdy na ekranie pojawiła się jakaś młoda dziewczyna, będąca chyba pokojówką w tej rezydencji, ukłoniłem się grzecznie i z uśmiechem zapytałem o możliwość wpuszczenia mnie do Taehyunga. Niestety zmieszana Beta, poinformowała mnie, że nikogo nie ma w tej chwili w domu i nie może mnie wpuścić na teren posesji.

Podziękowałem jej i wróciłem do mojego samochodu, postanawiając poczekać jakieś dwie godziny. Jeśli po tym czasie chłopak nie wróci, najwyżej spróbuję jutro, a kwiaty zostawię u służby z prośbą o przekazanie ich Omedze.

Na szczęście nie rozstawałem się z moim tabletem i kolekcją powerbanków, dzięki czemu mogłem sobie spokojnie pracować z tego miejsca, mając nawet wygodne do tego warunki. I nawet nie wiedziałem, kiedy uciekł mi czas, bo w końcu zauważyłem, jak samochód z przyciemnionymi szybami, zatrzymuje się przed bramą, która powoli zaczęła się otwierać, a z tylnej części wyłonił się Taehyung. Jak zawsze cudownie wyglądał, mając na sobie płaszcz, który tylko podkreślał jego urodę.

– Co tu robisz, Jung Hoseok? – zapytał krzyżując ręce, gdy otworzyłem drzwi, aby móc wysiąść. Sięgnąłem jeszcze po kwiaty i z czarującym uśmiechem podszedłem bliżej niego.

– Dzień dobry, Taehyung. Miło mi cię widzieć – oznajmiłem, wyciągając w jego stronę kwiaty, mając nadzieję, że tym razem je przyjmie. – Bardzo chciałem cię zobaczyć. Tęskniłem za tobą od piątku – wyjaśniłem, czując jak moje serce bije szybciej na widok jego ślicznej buzi. Omegi naprawdę potrafiły zawrócić w głowie!

– Dlaczego? – mruknął, przewracając oczami, jakbym próbował mu wmówić jakieś bzdury, których musi wysłuchiwać. – Nadal jestem tylko byłym twojego kumpla.

Pokręciłem głową, nie przyjmując tego do wiadomości. A może właśnie o to chodziło? Może przeszkadzało mu, że znałem się z Jiminem? Czy w jego oczach jestem Alfą, który ugania się za eks swoich kumpli?

– Jesteś dla mnie marzeniem, odkąd Jimin pierwszy raz mi cię przedstawił – wyjaśniłem powoli i trochę przyciszonym tonem, gdyż takie wyznanie naprawdę wiele kosztowało każdą Alfę, przyzwyczajoną do brania tego, co chce. Dobrze, że potrafiłem jakoś wydusić z siebie tych kilka słów o uczuciach, bo coś mi się wydaje, że inaczej nic nie byłoby w stanie przekonać go o moich intencjach. – Jestem dobrym przyjacielem, więc nie chciałem z nim walczyć. Ale teraz sytuacja jest inna.

Widziałem, jak wargi chłopaka drgnęły, jakby próbował powstrzymać uśmiech, co tylko dodało mi skrzydeł i wiary w to, że może mam jakieś szanse.

– Jestem twoim marzeniem, Jung Hoseok? Więc zobaczymy, jak długo jesteś w stanie walczyć o marzenia.

Jeśli nadzieja jest matką głupich, to chyba muszę zmienić nazwisko.

– Jestem Alfą, Taehyung – przypomniałem mu. – A my nie lubimy walczyć z wiatrakami. Jeśli już wiesz, że nie odwzajemnisz mojego uczucia, to proszę, nie baw się ze mną w kotka i myszkę – poprosiłem, zupełnie poważny. – Ale jeśli chcesz jeszcze wszystko przemyśleć, to jestem gotów walczyć – dodałem, by nie pomyślał, że poddaję się już w przedbiegach.

– Mogłem cię uderzyć za tamten pocałunek – mruknął chłopak, chyba bardziej do siebie, niż do mnie, i poszedł wpisać kod przy furtce, otwierając znowu bramę. Zaraz po tym wrócił do mnie i zabrał kwiaty, które nadal trzymałem, więc sam już nie wiedziałem, co mam o tym wszystkim myśleć. To zaakceptował moje uczucia i pozwala mi robić kolejne kroki, czy jednak się bawi?

– Ale tego nie zrobiłeś – zauważyłem, widząc w tym jednym czynie moją szansę. – Więc przyjmuję to za dobrą kartę. Podwieźć cię pod drzwi? – dodałem rozbawiony, nie wiedząc, czy chce bym po prostu wjechał na posesję, czy tylko się ze mną drażni.

– Nie. Zanieść na rękach – odparł, wywracając oczami, po czym ruszył w stronę domu. – Możesz wejść na chwilę, skoro już przyjechałeś! – krzyknął, a ja natychmiast wystartowałem w jego stronę, zamykając po drodze samochód jednym przyciskiem przy kluczach.

Nie musiał mi dwa razy powtarzać, bo kiedy tylko znalazłem się tuż przy nim, złapałem go pod kolanami, a drugą dłoń położyłem na plecach Omegi, aby spełnić jego rozkaz, i ruszyłem w dalszą drogę do wejścia, niosąc go spokojnie. Nie był wcale ciężki, choć jak na przedstawiciela najniższego statusu dość wysoki, co trochę utrudniało sprawę. No ale dla chcącego nic trudnego.

– W takim razie służę pomocą.

– Nie lubię być noszony na rękach, ale nie mam już dzisiaj siły się o to sprzeczać – oświecił mnie obiekt moich westchnień, dramatycznie wypuszczając powietrze z płuc, grając przy tym naburmuszoną księżniczkę, co bardzo mnie rozbawiło.

To jest właśnie idealna Omega.

Postawiłem go na nogach dopiero, gdy dotarliśmy pod samo wejście. Taehyung otworzył drzwi i po zdjęciu butów, od razu ruszył w głąb domu, więc również pozbyłem się obuwia i poszedłem za nim.

Pierwsza napotkana Beta, otrzymała niesione przez niego kwiat, wraz z poleceniem wstawienia ich do wazonu, a ja jedynie grzecznie się kłaniałem, posyłając radosny uśmiech każdej napotkanej osobie, życząc przy tym miłej pracy zabieganym gosposiom. Widziałem, że wprawia je to w zakłopotanie, bo sądząc po zachowaniu Omegi, nikt z domowników się nimi nie przejmował, gdy nie mieli dla nich konkretnych poleceń, ale nie zamierzałem rezygnować z dobrych obyczajów, których być może kiedyś nauczę moją przyszłą Omegę.



Taehyung:

Kolejny dzień na uczelni, po którym miałem nagrania, wykończył mnie na tyle, bym przysypiał w samochodzie wiozącym mnie z powrotem do domu. Marzyłem w tej chwili tylko o kąpieli. Długiej, bardzo długiej kąpieli, po której zmyję makijaż i zajmę się swoją twarzą, również potrzebującą odpoczynku od ciągłego upiększania.

Jeszcze na planie, bez problemu zapomniałem o swoim życiu prywatnym, wyrzucając z głowy osobę, która pojawiała się w niej częściej od Parka. Oczywiście dopiero od piątku, po którym trochę to wszystko przemyślałem, uznając że naprawdę liczyłem na to, że mimo wszystko Jung Hoseok wykona w moją stronę jakiś ruch, nie zrażając się wszelkimi komentarzami i moją postawą. Ale może ten Alfa właśnie leciał na takie osobnika jak ja. Wyglądające jak Omegi, z niewielkimi ulepszeniami w postaci braku szerokich, dziwkarskich bioder, o idealnej urodzie, choć z całkowicie innymi planami na przyszłość i charakterem. Może chciał mieć z kim się sprzeczać i czasami obrywać za głupotę. Lub powalczyć nawet o pocałunek, kiedy udawałbym, że nie mam ochoty na czułości. Tylko nie wiedziałem, czy dobrze interpretuję jego intencje, bo każdy Alfa potrafił nieźle się postarać, aby po prostu zaliczyć Omegę. Nawet jego słowa mogły brzmieć ładnie, sprzedając mi najpiękniejsze obietnice i wyznania, dlatego trzymałem go na dystans.

Po tej piątkowej imprezie, nie spodziewałem się, że zaraz w poniedziałek, zastanę pod moim domem Jung Hoseoka, chyba przywołując go swoimi weekendowymi przemyśleniami. Nie powiem, tym razem spojrzałem na niego trochę inaczej niż na imprezie lub przy naszym pierwszym spotkaniu, podczas którego próbował mi wręczyć kwiaty. Nie porównywałem go już do Parka, raczej skupiając się na jego słowach i tym, co ma mi do zaoferowania jako Alfa, skoro tak się uparł i nie odpuszcza. Dlatego kiedy dowiedziałem się, że od początku o mnie „marzył", byłem nieco zdezorientowany, czego nie dałem po sobie poznać, bo wtedy wiedziałby, że ma mnie w garści. Ale takimi słowami mocno zaplusował i nawet byłem w stanie wybaczyć mu ten różowy bukiet, który kompletnie nie był w moim stylu. Ale skąd miał o tym wiedzieć, skoro ja nic o nim nie wiedziałem, a on na pewno też nie posiadał dużo informacji na mój temat.

Wzięcie mnie na ręce, też uderzyło w moją dumę, która ucierpiałaby jeszcze bardziej, gdyby tata był w domu i zobaczył, że daję się nosić na rękach jakiejś obcej Alfie. Szczególnie że byłem całkowicie zdrowy i nie potrzebowałem przy tym pomocy. Ale to znów miało jakieś swoje plusy, bo mogłem w końcu w pełni poczuć jego zapach, który był połączeniem mocnej kawy i orzechów. A akurat te dwie rzeczy bardzo lubiłem, od jednej będąc uzależniony, a drugą lubiąc w każdej postaci. Choć o tym nie miałem zamiaru mu mówić, udając że jestem obojętny na jego bliskość i zapach, dorzucając do tego kąśliwy komentarz o noszeniu mnie.

Dopiero w środku, mogłem w końcu pozbyć się butów i płaszcza, i skierować z Jung Hoseokiem prosto do mojego pokoju, po drodze każąc Betom zająć się kwiatami i poczęstunkiem dla mojego gościa. Nawet jeśli nie miałem pojęcia czemu go tu w ogóle zaprosiłem. W końcu to nadal było dopiero trzecie, oficjalne spotkanie.

Po dotarciu do pokoju, nie zauważyłem nigdzie Miri, uznając że zapewne została wyprowadzona przez kogoś z służby, dlatego od razu rzuciłem się na łóżko, uświadamiając sobie, że z mojej kąpieli i pielęgnacji nici. Mógłbym oczywiście kazać mu tu na mnie poczekać, ale dwie lub trzy godziny w łazience, na pewno by go wkurwiły. W końcu żaden Alfa nie jest cierpliwy, najczęściej nie mając na to po prostu czasu.

– Miałem nagrania, muszę odpocząć. Możesz usiąść, Jung Hoseok – oznajmiłem mu, leżąc na razie na brzuchu i przymykając oczy, choć czułem, że w każdej chwili jestem gotowy tu zasnąć, dlatego przekręciłem się na plecy i zaraz zawiesiłem wzrok na suficie.

Alfa zastosował się do moich słów, biorąc krzesło od biurka i przysuwając je do mojego łóżka, choć nie rozumiałem dlaczego, bo przecież mógł pozostać te kilka metrów ode mnie, bo nie widziałem potrzeby zmniejszania dzielącej nas odległości. Ale nie chciało mi się tego komentować.

– Może zrobić masaż przyszłej mega gwieździe? – zaproponował, wkraczając na wyższy poziom wkradania się w moje łaski, bo nie dość, że w ten sposób prawił mi komplement, to jeszcze wyrażał chęć zrobienia mi masażu, którego faktycznie potrzebowałem równie mocno jak kąpieli.

Chociaż zanim się na to zgodzę, postanowiłem wyciągnąć z niego jeszcze trochę informacji, bo wiedziałem, że później nie będę w stanie tego zrobić, oddając się po prostu przyjemności.

– Na razie lepiej mi powiedz, dlaczego poleciałeś na Omegę swojego przyjaciela, Alfo. – Starałem się powiedzieć to neutralnie, nie widząc sensu w złośliwościach, nawet jeżeli to wszystko nadal było dla mnie podejrzane.

– Na początku dlatego, że jesteś piękny – przyznał, wzruszając ramionami, czym zdobył kolejnego plusa, bo usłyszałem to od niego już chyba czwarty lub piąty raz podczas tych naszych krótkich wymian zdań. A w porównaniu do tego, co wypływało w moją stronę z ust Jimina, była to naprawdę miła i przyjemna odmiana. – Nie ma co kłamać, że to nie miało na mnie wpływu, bo wygląd zawsze ma wpływ na naszą ocenę innych. Ale potem miałem okazję się przekonać, jak bardzo zadziorną Omegą jesteś. A ja mam już dość świata, w którym status ma dyktować kto kim ma być. Chcę partnera, który będzie się ze mną czasem kłócił, a nie grzecznie wypełniał moje polecenia. Kogoś, kto ma ambicje i nie planuje tylko zajmować się domem i dziećmi. Po prostu pragnę Omegi innej niż wszystkie. A ty właśnie taki jesteś.

A jednak. Znów miałem rację.

Miałem ochotę uśmiechnąć się triumfalnie przez swój geniusz, ale Jung Hoseok uznałby to za odpowiedź na jego wyznanie. A już i tak za dużo mu powiedziałem i pokazałem, choćby tą piątkową reakcją na pocałunek.

– To chyba dobrze się złożyło, że Jimin znalazł sobie tę dziwkę. Skorzystałeś na tym – zauważyłem, nie mogąc się nie podzielić takim spostrzeżeniem, nawet jeśli było trochę niegrzeczne.

– Jimin po prostu lubi wygodne życie ze standardową Omegą – stwierdził, znów wzruszając ramionami, a ja wywróciłem oczami na wspomnienie tej dziwki z cukierni. Bo faktycznie, to była typowa Omega-niemota. – Nie mówię, że to źle, ale to nie dla mnie. Zresztą, nie rozpatruję tego w kontekście tego, czy na tym skorzystałem. Po prostu chcę teraz zostać Alfą, który spełni twoje oczekiwania – dodał, a dzięki pukaniu i wejściu do środka Bety z tacą i bukietem w wazonie, miałem chwilę na przemyślenie jego słów, bo nie miałem zamiaru rozmawiać przy tych psach.

Dopiero gdy Beta ukłoniła się nam, przepraszając i wychodząc, znów mogłem się odezwać.

– Musisz przejść trochę testów, Jung Hoseok. Pierwszym z nich jest odpowiedzenie na pytanie, którą część ciała chciałbyś mi najbardziej wymasować? – zapytałem, przekręcając powoli głowę w jego stronę, by przyjrzeć się uważnie jego twarzy i nie przeoczyć żadnej, nawet najmniejszej reakcji na moje słowa. Choć ku mojemu rozczarowaniu, mogłem oglądać standardowy, wesoły uśmiech, który w tym wypadku nie mówił mi za wiele.

– Skoro jesteś zmęczony, to na pewno masz spięte ramiona. Więc od nich bym zaczął. A później stopy? Chyba dużo dzisiaj chodziłeś.

Ramiona i stopy... Paradowałem przy tobie w samej bieliźnie, Jung Hoseok. Nie załamuj mnie.

Standardowo wywróciłem na to oczami, jak na większość jego słów, które były albo przesadzone, albo zbyt grzecznie, jak przy tej sytuacji.

– Nie dasz się wkręcić w bardziej erotyczną gadkę, co? – wymruczałem, zaraz jednak przekręcając się już na brzuch, by bez skrępowania złapać za obydwie warstwy mojego dzisiejszego ubioru i pozbyć się ich jednym ruchem. – To ramiona? – zaproponowałem, odkładając bluzkę i sweter na bok, aby mi nie przeszkadzały.

– Nie chcę, abyś uznał mnie za napalonego Alfę – stwierdził na to brązowowłosy, na szczęście nie czekając już na żadne zaproszenie, bo zaraz sam przeszedł na moje łóżko, przenosząc się nade mnie i kładąc dłonie na moje barki, które zaczął powoli rozgrzewać.

– A nie jesteś? – zapytałem jeszcze, mimo wszystko będąc takim faktem trochę zdziwiony, bo wiedziałem jak działałem na wszystkie Alfy i pewnie niestety też Bety, zwłaszcza gdy pozwoliłem im ujrzeć trochę więcej mojego ciała.

– Nie w tak zboczonym znaczeniu – stwierdził, co uznałem za zakończenie tego tematu, bo na razie wolałem oddać się przyjemności, zamykając oczy i rozkoszując każdym uciśnięciem moich napiętych mięśni, które ręce Jung Hoseoka powoli zaczynały rozluźniać.

I może jeśli faktycznie ma zamiar już zawsze traktować mnie w taki sposób, jestem w stanie dać mu szansę. Co pokazałem poświęceniem mu większej ilości czasu na to wspólne spędzenie wieczoru, który tuż po rozluźniającym masażu, skupił się na dalszej rozmowie, pozwalając mi poznać choć trochę tego człowieka, przez co dowiedziałem się, że nie tylko kawa i orzechy są w stanie mnie do niego przyciągnąć. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top