ROZDZIAŁ 8 - I NEED U

Wszędzie dookoła widziałem seks. Czasami dosłowny, a czasami w przenośni, a czasami sam się go wszędzie dopatrywałem. Na dzień doby, w szkole dowiedziałem się, że jedna z dziewczyn z klasy jest w ciąży. Taehyung cały dzień ekscytował się sceną łóżkową jego ulubionych bohaterów serialu. Temat lekcji na biologii? Układ rozrodczy i choroby przenoszone drogą płciową. Wchodzę na stronę internetową swojego ulubionego sklepu z ubraniami, a tam reklama: Nasze ubrania dochodzą tak szybko... jak ona, gdy cię w nich widzi! Wracam autobusem, słysząc rozmowę dwóch uczniów naszej szkoły. I jeden do drugiego o tym, jakie to super laski nie wyrwał na imprezie. Nie wiem, czy owi chłopcy serio nie mieli w sobie ani grama taktu, czy zwyczajnie nie wiedzieli, że ktoś za nimi siedzi i słyszy każde słowo, każdy najdrobniejszy opis cipy tej laski. A naprawdę, naprawdę nie chciałem o tym słuchać. Jakby tego było mało, Yu wysłał mi snapa, kiedy byłem w szkole w nowej, koronkowej, niebieskiej bieliźnie z podpisem: tęsknię. I co biedny miałem zrobić?

Cały tydzień miałem dosłownie zawalony sprawdzianami. Codziennie coś, a z uwagi na to, że ostatnio mało co się uczyłem, teraz musiałem poświęcić swój czas na chemię, biologię i całą masę innych, nie zawsze interesujących rzeczy. A co za tym szło, nie mogłem w poniedziałek iść z Jiminem na jego lekcje tańca. Obiecałem, że mu to wynagrodzę i resztę wieczoru spędziłem na randce z Szekspirem. Następnego dnia nie było lepiej. Zauważyłem, że w każdej piosence, którą słucham, gdy jadę do szkoły sam, jak Tae zaśpi, ma w swoim tekście przynajmniej jedno z słów: pieprzyć, całować, lizać, ssać, podniecać. Chyba pora zmienić wykonawcę... Pierwsza lekcja. Angielski. Przetłumacz zdania: Oni wyszli wieczorem do kina, ona śpi ze swoim mężem, ich kot nienawidzi głośnej muzyki. I pomyślałem, że ta muzyka pewnie by zaciszyć, to co małżeństwo odwala w łóżku, halo to oczywiste. Nawet przechodząc szkolnym korytarzem, napotkałem conajmnej cztery parki wpychające sobie języki do gardeł. Uspokój się Jeon, popadasz w paranoję. Chcąc, nie chcąc musiałem przyznać, że zwyczajnie byłem sfrustrowany. A nie miałem czasu nawet spędzić z własnym chłopakiem więcej niż dwadzieścia minut dziennie. Przez cały tydzień, jedynie pisaliśmy esemesy i wieczorem przed snem, wychodziliśmy na balkon by się na chwilę zobaczyć. Wciągałem go wtedy przez moje okno, przyciskałem do ściany i całowałem, jakby świat miał się zaraz skończyć.

Na siłownie wyszedłem tylko raz i to z mp3 w uszach, w której dźwięcznie rozbrzmiewał glos lektora, czytającego mi kolejny akt "Romeo i Julii". Zbieg okoliczności? Nie, skądże znowu!

Pod koniec tygodnia byłem wykończony ciągłą nauką i spragniony bliskości Jimina. On sam codziennie pisał mi, że tęskni, ale chce żebym się uczył i nie zaniedbywał szkoły. Nie miałem nawet czasu jechać po niego w czwartek, kiedy kończył tak późno. To też postanowiłem mu wynagrodzić.

W piątek nareszcie odetchnąłem z ulgą, gdy usłyszałem ostatni dzwonek. Wraz z Taehyungiem poszliśmy na autobus, ale tym razem wysiadłem przystanek wcześniej, bo stamtąd miałem bliżej do kwiaciarni i papierniczego. Skorzystałem z okazji, że rodziców nie było w domu i zająłem się kwiatem. Jednym. Jednym z trzech. I tak oto Jeongguk artysta stworzył coś, co miało dać mu przepustkę do serca jego miłości. Och proszę docenić starania, pierwszy raz robiłem coś takiego!

Wiedziałem, że Jimin odpuścił sobie ostatnie wykłady, dlatego był w domu równie wcześnie jak ja. O trzynastej stanąłem więc pod jego drzwiami i zapukałem. Otworzył mi w samych bokserkach wyraźnie zaskoczony. Wszedłem do środka, bez pytania.

- Kookie? - zapytał i skupił wzrok na trzymanych przeze mnie trzech różach. Dwie czerwone, jedna złota, pomalowana żółtym sprejem i oklejona brokatem w kleju wylądowały w jego łapkach. Niby taka amatorszczyzna, ale wyglądało to ślicznie. No i najważniejsze, że Jiminowi na ten widok oczy się zaświeciły. - Ojej - powiedział tylko, gdy wyprostowałem rękę i podałem mu mały bukiecik.

- To dla ciebie.

- A to z jakiej okazji? - zapytał dotykając palcem złotej róży.

- Przeprosiny za mój brak czasu. Podobają ci się?

- Piękne - odparł szczęśliwy blondyn i rzucił mi się na szyję. Ściskał mnie chwilę, a potem pobiegł do kuchni po wazon. Ja w tym czasie poszedłem do jego pokoju. Dziś łóżko miał niezaścielone, cóż za niespodzianka. - Jak zrobiłeś tą jedną? - zapytał, gdy wrócił z wazonem pełnym wody. Postawił kwiaty na biurku. Zorientował się, że patrzę na jego w większości odkryte ciało i złapał szybko bluzkę z krzesła. Nim jednak zdążył ją ubrać, podszedłem do niego i zabrałem mu ją.

Zignorowałem jego pytanie, by zająć się czymś ważniejszym. Nim samym.

Wziąłem go za rękę i usiadłem na łóżku. Posadziłem sobie na kolanach, na boku. Gładziłem jego policzek i obcałowywałem jego szczękę. Specjalnie nie dotykałem na razie jego ust. Jimin przylgnął do mnie. Chyba czuł się nieswojo w tak oczywistym negliżu. W takim wydaniu go jeszcze nie widziałem. W dodatku sam byłem cały ubrany, więc mógł czuć się dziwnie, ale to dobrze. Musiał powoli przyzwyczajać się do tego, że będę go zawstydzał.

Kiedy już był bardziej różowy na policzkach, przełożyłem jego nogę tak, by siedział na mnie okrakiem. Patrzyłem mu w oczy, nadal jeżdżąc palcami po jego ślicznej buźce. Dotknąłem nawet rzęs, czoła, brody, wszystkiego po kolei. Dopiero po tym przyłożyłem mu palec do ust i przejechałem nim po górnej wardze. Uchylił usta lekko, gdy poczuł na nich mój dotyk. Przymknął oczy. Wtedy przeniosłem dłoń na jego szyję. Nie chwyciłem go mocno, raczej subtelnie, ale tak by poczuł że należy do mnie. Kciukiem przejechałem po jego ledwo widocznym jabłku Adama. Potem przybliżyłem się do jego skóry i wbrew temu co się spodziewał, nie ugryzłem go tylko polizałem, kończąc na jego ostrej linii szczęki. Jimin głośno wciągnął powietrze przez nos i spojrzał na mnie, tym dobrze mi znanym rozmarzonym, pełnym nadziei wzrokiem. I wtedy już nie powstrzymywałem się, tylko całowałem go bez opamiętania, prawie od razu pozwalając naszym językom walczyć o dominacje. Po całym pokoju roznosiły się dźwięki, świadczące o tym, że naprawdę nam ze sobą dobrze. Jimin wzdychał co jakiś czas, ale wiedziałem że i tak się hamuje, by nie hałasować za bardzo. Kiedy w końcu odczepiliśmy się od siebie i zaczęliśmy się przytulać, kołysząc się delikatnie w lewo i prawo, wyszeptałem Jiminowi na ucho:

- Zabieram cię dziś do kina, na co tylko będziesz chciał.

- Nie wiedziałem, że z ciebie taki romantyk Kookie - powiedział słodko, odchylając głowę do tyłu, oblizując swoje usta. - Kwiaty, kino... masz coś jeszcze? - zaśmiał się i przytulił do mojej piersi.

- A masz jakieś specjalne życzenie?

- Mam wiele życzeń! - odparł radośnie i podskoczył na moich kolanach. - Ale to kiedy indziej.

- Zdradź mi chociaż jedno.

Chłopak zastanowił się chwilę. Marszczył nos, kiedy bardzo się nad czymś skupiał. Wreszcie spojrzał na mnie i się uśmiechnął.

- Teraz chce zmienić kolor włosów. Mam odrosty, więc pójdę w przyszły weekend do fryzjera. I chcę iść z tobą kiedyś do wesołego miasteczka.

- Pójdziemy na pewno - powiedziałem i cmoknąłem go w policzek. Wtulił się we mnie znowu, a ja zacząłem głaskać go po głowie. Naprawdę lubiłem to uczucie. - A jaki kolor sobie wymyśliłeś?

- Może znowu zrobię sobie rude? Albo wrócę do naturalnych.

- Blond ci bardzo pasuje. Nie niszcz sobie ich aż tak bardzo, bo ci powypadają.

- Mówisz jak moja mama! - zaśmiał się i położył na łóżku. Schował się pod kołdrą, pod którą wciągnął i mnie. - A tak swoją drogą, to na którą do tego kina?

- Wybierz film to zobaczymy.

- Jak wybiorę coś strasznego to będę miał wymówkę, by znowu z tobą spać.

- Potrzebujesz do tego wymówek?

Jimin uśmiechnął się i wdrapał na mój brzuch, tym samym zmuszając mnie to położenia się na plecach. Czułem jak szybko bije mu serce. Zataczałem kółka na jego nagich plecach, najpierw wyżej, koło barków, potem bardziej na środku, aż w końcu bawiłem się zupełnie przy linii jego bokserek. Ale nie zjeżdżałem niżej. Tylko głaskałem go, delikatnie drapałem i masowałem. Leżeliśmy tak jakiś czas, aż nie zawibrował mi telefon. Mama napisała mi esemesa, bym posprzątał w pokoju, bo przyjedzie na chwilę babcia. Odpisałem jej. Jednak moją uwagę bardziej przykuła ikona, oznajmiająca, że miałem nieodczytanego snapa. Gdy zajrzałem w powiadomienia zauważyłem, że były to dwa zdjęcia od Yu Lee. Jimin spojrzał na mnie zdziwiony, a ja pomyślałem wtedy, że pewnie mam przejebane. Yu wysłała mi co prawda tylko jedno zdjęcie, odkąd siedziała w Sydney, ale było to zdjęcie w bieliźnie. Nie chciałem niepotrzebnie martwić mojego chłopaka, więc uznałem że nie powiem mu. No i masz ci los...

- Nie odczytasz? - zapytał podejrzliwie, a wtedy położyłem telefon na pościeli i pocałowałem go w czoło.

- W poniedziałek wysłała mi jakąś niby seksi fotkę. Więc może być to coś tego typu teraz.

Jimin podniósł się na rękach i ze zdziwioną i trochę złą miną spojrzał na mnie, a zaraz po tym na mój telefon.

- Odczytaj jak chcesz - powiedziałem, bo naprawdę nie chciałem by przyszły mu do głowy jakieś głupie myśli. Nie chciałem też by myślał, że coś przed nim ukrywam. No i nie obchodziła mnie kolejna fotka byłej dziewczyny. - Możesz ją zablokować, czy coś.

- Na pewno mogę zobaczyć? - zapytał, sięgając już po komórkę. Ach, jednak zazdrosna bestia z niego. Kiwnąłem głową, a wtedy chwycił telefon i odtworzył zdjęcia. Nie odwróciłem nawet głowy, by sprawdzić czy na pewno wysłała mi znowu jakąś bieliznę. Mina Jimina mówiła wszystko. - Na pewno już z nią nie piszesz, ani nic? - zapytał zniesmaczony.

- Nie. Mam ciebie. A ona mnie nie obchodzi.

- Wiesz, że wysłała ci swoje nagie cycki? - zapytał zły i zszedł ze mnie. Położy się obok na brzuchu, nadal mając w ręku mój telefon. - Nie chce, żebyś miał z nią kontakt. Zablokuj ją - rozkazał i zaczął szukać takiej opcji na snapchacie. Cóż za władczość Jiminie.

- Mam lepszy pomysł - powiedziałem tylko i złapałem chłopaka pod pachami, przenosząc znowu na siebie. - Tylko połóż się niżej - nakazałem, a kiedy Jimin położył policzek na moim torsie, dotknąłem jego ramion, by zszedł jeszcze niżej. - Pod pępek - powiedziałem. Jimin spojrzał na mnie pełen obaw, ale posłusznie przytulił się do brzucha niżej.

Poprawiłem mu jeszcze rękę, by spoczywała wyżej. Swoją dłoń położyłem na jego włosach i uruchomiłem aparat. Cóż, zdjęcie było dwuznaczne. Z jednej strony można było pomyśleć, że Jimin (który niczym nie różnił się w tej pozycji, gdy widać mu tylko głowę i chudą rękę, od dziewczyny) tylko się do mnie przytula, jednak moja dłoń, zaciśnięta na jego włosach sugerowała, że jednak chłopak był zajęty czym tam na dole. Przyciągnąłem go do siebie, na wysokość twarzy i pokazałem zdjęcie.

- Nie kapnie się, że nie jesteś laską - powiedziałem, a ten uśmiechnął się i zmienił filtr. Na wszelki wypadek ustawiłem długość snapa na dwie sekundy i wysłałem dziewczynie z podpisem: idealny piątek się zapowiada.

- Ale jesteś bezlitosny dla niej Kookie - zaśmiał się i położył wygodniej na mojej klatce.

- No chyba nie chcesz, żebym z nią pisał normalnie, prawda? - zapytałem, a mój książę posłał mi szybkie, mordercze spojrzenie. Zaraz jednak zacząłem go głaskać, a wtedy uspokoił się.

Odpoczywaliśmy razem, graliśmy w jakieś głupie gry na telefonie, przejrzeliśmy po kolei portale społecznościowe i bawiliśmy się z psem. Zgłodnieliśmy. Stoczyliśmy w kuchni małą bitwę na orzeszki, które jeszcze niedawno wsypane były do miski na stole. Teraz walały się po całej podłodze. Najpierw celowaliśmy sobie do ust, później robiliśmy na złość, aż w końcu zaczęliśmy się gonić i wpychać sobie na siłę całymi garściami. Jimin miał je we włosach, w kieszeniach swetra, który ubrał jak wstał z łóżka i to ja byłem oficjalnym zwycięzcą tej bitwy. Teraz wystarczyło znaleźć odkurzacz i trochę tu ogarnąć. W tym czasie, kiedy ja zajmowałem się biednymi kafelkami pani Dami, Jimin ugotował nam trochę ryżu i odgrzał sos wraz z jakimś mięsem. Zjedliśmy w salonie, śpiewając między kęsami te bardziej znane nam utwory, których melodie leciały akurat w radiu. Jimin ładnie śpiewał i w ogóle się nie wstydził. I nie mogłem się powstrzymać, by nie zaciągnąć go do tańca, jak w zeszłą sobotnią noc. Tym razem jednak piosenka była żywsza, więc trochę poskakaliśmy, a potem, gdy zmieniła się na lekko wolniejszą, bardziej zmysłową, zaczęliśmy się do siebie tulić. Korzystałem ile mogłem dotykając go po pośladkach, zasłoniętych tylko cienkim materiałem białych bokserek. Wziąłem go też na ręce, trzymając oczywiście za ten cudny tyłek i okręciłem się dookoła własnej osi. Kiedy troszkę mi się zsunął, poprawiłem go tak, by to teraz moja głowa znalazła się pod tą jego. Gdy chciałem go tak pocałować, musiałem zadrzeć wysoko głowę, co bardzo mu się spodobało. Upuściłem go i przygwoździłem do ściany. Gładziłem jego buzię, jak to miałem w zwyczaju, bo wiadomo - jej nigdy dość. Wykorzystałem też znowu to, że miałem absolutną władzę i przytrzymałem mu ręce nad głową. Nie był nawet zdziwiony, bo kilka razy przedtem już tego próbowałem, a taka pozycja dawała mi poczucie całkowitej kontroli. Drugą rękę wsunąłem wtedy pod jego ubranie, poświęcając dużo czasu na dotykanie jego chudego brzucha.

Ostudził nas dopiero dźwięk domofonu. Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni, a raczej ja, bo Jimin napotkał przeszkodę w postaci ściany za sobą. Starszy szybko podbiegł do lustra w przedpokoju, by poprawić włosy, a ja w tym czasie pobiegłem przynieść mu pierwsze lepsze spodnie, które spoczywały na krześle. Nim przyszła jego mama, zdążyłem nawet zanieść naczynia z salonu do zmywarki.

Wróciłem do siebie na umówioną wcześniej godzinę z moją mamą. Pożegnałem blondyna oczywiście soczystym całusem w czoło i kazałem mu napisać mi w przeciągu godziny, jaki film wybrał. Posprzątałem w pokoju przed przyjazdem babci, a potem spędziłem z nią i resztą rodziny trochę czasu. Nasłuchałem się o babci niedzielnym chórze i jego wspaniałych wycieczkach oraz o nowym przepisie na ciasto czekoladowe, które dostała od koleżanki z kościoła. Babcia oczywiście dała mi też kilka groszy na jakieś wydatki i przywiozła ciasteczka. Pokazałem jej jedną z gier, którą ostatnio kupiłem. Babcia taka święta, ale w bijatyki bardzo lubiła ze mną grać, odkąd nauczyłem ją jak się trzyma pada. Babcia przeprosiła mamę, że nie będzie jej jutro, kiedy zjeżdżała się reszta rodziny z okazji matczynych urodzin, ponieważ już wcześniej zarezerwowała jakąś wycieczkę. I wtedy sobie przypomniałem, jak mama ostatnio mówiła o obiedzie jutro. Och rany, jak mi się nie chciało już na samą myśl... Miała być ciocia Ji, która była wiecznie niezadowolona i po prostu strasznie natrętna. Jej mąż nie był lepszy, ale cóż, był jedynym bratem mojej mamy. Miała być jeszcze jakaś kuzynka i dziadkowie od strony ojca. Wymarzona sobota!

Oczywiste było, że chciałem spędzić weekend ze swoim chłopakiem. Miałem mu wynagrodzić brak czasu, a dzisiejsze kino było dosłownie przedwstępem. Jutro planowałem aquapark, który co prawda był pomysłem zasłyszanym od Taehyunga, ale byłem pewny, że Jimin będzie chciał jechać. W dodatku, dojazd tam zająłby najwyżej godzinę, a bilety nie były aż tak kosmicznie drogie, w dodatku mama słysząc o tym, że chcę jechać dołożyła mi do ceny. Nie wspomniałem jej, że będę płacił za Jimina też, ale ta informacja była jej raczej niepotrzebna. A teraz co? Trzeba będzie przełożyć.

Wystroiłem się do kina, pamiętając o tym aby nie przeginać. Koszuli nie zakładałem, ale postawiłem na jedną z tych elegantszych, gładkich bluzek. Wyjąłem też z szafy szalik, bo zaczynało powoli padać. Wybłagałem od ojca samochód i wrzucając do buzi miętuska, wyszedłem z domu o osiemnastej. Jimin spryciarz nie powiedział mi jaki film wybrał tylko podał godzinę, by trzymać mnie w niepewności. Kazał też obiecać, że nie sprawdzę w repertuarze, co o tej porze grają.

Starszy wyglądał oczywiście cudownie. I jak zobaczyłem, go uśmiechniętego w drzwiach, pomyślałem, że nigdy nie będę miał go dość. I że zawsze będę zachwycony jego urodą. Jego dbałością o szczegóły. Jego urokiem. Nim całym. Nawet ta najgłupsza, najdrobniejsza rzecz potrafiła mnie dosłownie rozłożyć na łopatki, jeśli chodziło o niego. Dziś postawił na tak samo jesienny zestaw jak ja i ubrał się w "żałobne" kolory. Opinające dżinsy, lekka bluzka, buty za kostkę - niby zwyczajny look. Jednak założył jeszcze coś. Na jego smukłej, długiej, bladej szyi, którą jeszcze ostatnio ozdabiał siny mak, widniał naszyjnik. Nazywał się jakoś, ale nie wiedziałem jak. Yu co prawda kiedyś taki nosiła i byłem pewny, że nazwę zdążyłem poznać, ale teraz chyba zbyt zaczarowany byłem, by trzeźwo myśleć. Bezgłośne wskazałem palcem na jego ozdobę i otworzyłem usta w niemym zachwycie.

- Choker? - zapytał, a w mojej głowie zapaliła się lampka. To ta nazwa. - Podoba ci się?

Zacisnąłem tylko zęby i pokręciłem głową, bo nie do końca wiedziałem co powiedzieć. Kiedy Jimin zamknął za sobą drzwi, złapałem go za rękę, którą niestety puściłem, wychodząc na dwór. Schowałem nas obu pod parasolem. Otworzyłem mu drzwi, a potem sam znalazłem się na miejscu kierowcy. Wyjechaliśmy z osiedla. Stanęliśmy na pierwszych światłach, jako drudzy, zaraz za niebieskim Seatem. Wystarczyło tylko spojrzenie na niego, by w moim wnętrzu wybuchnął pożar. Chyba specjalnie wtedy przełknął ślinę, by pokazać mi jak delikatnie rusza się czarny pasek z błyszczącą łezką na jego szyi. Oblizałem usta, a on uśmiechnął się, ale nie w ten sam sposób co zwykle. Był po prostu kurewsko pociągający teraz. I gdyby nie samochód, droga i ludzie za szybą, rzuciłbym się na niego, zdarł z niego tą koszulkę, potem spodnie i właśnie na tym siedzeniu, kochałbym go dopóki sam bym nie umarł z wyczerpania.

Zatrzymaliśmy się na parkingu podziemnym kina. Mieliśmy do seansu kilkanaście minut z tego, co mówił chłopak, dlatego siedzieliśmy w aucie jeszcze chwilę.

- Co wybrałeś w końcu? Komedię? Proszę, żeby to tylko nie była komedia - powiedziałem, nie odrywając wzroku od jego twarzy, białej w tym nikłym świetle jak mleko.

- Oj zobaczysz - odparł krótko, wzruszając ramionami. Zdjął z siebie granatową chustkę, którą miał dosłownie zarzuconą na ramiona. Był to oczywiście szalik, ale chłopak chyba wolał mnie torturować widokiem chokera. - Ale zwiastun był boski. Idziemy już?

Wyszliśmy.

Podeszliśmy do kasy biletowej. Przede mną ukazała się lista filmów i plakaty oraz oferty na popcorn i colę. Wsunąłem Jiminowi w rękę kilka banknotów, a sam poszedłem po prowiant na seans.

Usiedliśmy na środku. Dokładnie. Środkowy rząd, środkowe siedzenia. Za nami dwa rzędy wyżej była jakaś parka, a przed nami trójka znajomych. Gdy zaczęły się reklamy, przyszło jeszcze kilka osób. Usiedli w tych najwyższych rzędach. Złapałem chłopaka za rękę. Napisy początkowe nie sugerowały żadnego gatunku, natomiast pierwsze scena dobitnie wskazywała na to, że oglądałem właśnie horror. I to nie byle jaki, bo zapewne o demonach.

- Czyli jednak horror - wyszeptałem blondynowi na ucho, kiedy ten mocniej zacisnął swoje palce na tych moich. Jimin zachichotał i wziął małą garść popcornu. - Chyba ktoś będzie się musiał mocno do mnie tulić w nocy, żebym się nie bał - dopowiedziałem i ucałowałem jego ucho.

Film był całkiem straszny, trzeba było przyznać, jednak mnie nie wystraszył. Jimin dwa razy podskoczył na fotelu, ale nie trząsł się ani nie zasłaniał oczu. Zjedliśmy cały popcorn jeszcze przed połową filmu, a cola skończyła się zaraz przed napisami końcowymi. Wyszliśmy z sali jako ostatni, a wtedy mając w głębokim poważaniu już całą resztę świata, złapałem starszego za rękę. Reakcja była oczywista. Zaróżowione policzki i spuszczenie głowy. Dlaczego czasami byłeś taki oczywisty, kochanie?

Chwilę całowałem go jeszcze w samochodzie, ale delikatnie, nie śpiesząc się. Jimin podziękował za uroczą randkę i zaprosił mnie do siebie. Wpadłem tylko na chwilę do domu, oddać ojcu dokumenty i kluczyki. Potem zamknąłem się w swoim pokoju. Chociaż tak naprawdę to przeszedłem przez balkon prosto do pokoju mojego chłopaka, schylając się najpierw, by jego rodzice nie zobaczyli mnie przez drzwi balkonowe.

Miałem nadzieję, że chłopak nie zdążył się przebrać, bo chciałem móc się jeszcze na niego napatrzeć (czytaj jako: osobiście go rozebrać) i na szczęście został w czarnych ubraniach. I chokerze. Zwłaszcza w chokerze.

Przygasiliśmy światło w jego pokoju, by była lepsza atmosfera i wtedy znowu się do siebie dobraliśmy. Jak w końcu został w samej bieliźnie i w tej pięknej ozdobie, położyliśmy się na łóżku. Początkowo nadal był raczej onieśmielony, ale i ja przyłapywałem się na tym, że pewne czynności były dla mnie trudniejsze od innych. Chociaż może nie trudniejsze. Po prostu czasami bałem się reakcji Jimina. Nie wiedziałem, czy przesadą nie będzie całowanie go po sutkach, czy składnie mu malinek nisko na brzuchu. Miałem taką małą fantazję, by zrobić kilka także po wewnętrznej stornie ud i na jego idealnych pośladkach, które zacząłem w myślach nazywać brzoskwinkami. Ale jeszcze nie odważyłem się na to. To mogłoby zasygnalizować nam przekroczenie kolejnej małej granicy.

Ciekawym było uczenie się jego ciała. Zapamiętywałem jak reagował na różne rzeczy. Chciałem wiedzieć czy podobały mu się te delikatne, czy bardziej namiętne pocałunki. Zastanawiałem się czy nie czuje się nieswojo jak tak ciągle chce nad nim dominować. Lubił, kiedy go lizałem, gryzłem po szyi? Na nic się nie skarżył. Przyjmował wszystko z cichszymi lub głośniejszymi westchnięciami, czasami z przerywanymi jękami, ale krótkimi. I piękny był po prostu pode mną, czekając na mój następny ruch, jakby zastanawiając się, czy nadal będę go torturował, czy pozwolę mu odetchnąć. Tego dnia pozwoliłem. Większość mojej uwagi dostała jego szyja, jedno z moich ulubionych miejsc, jedno z jego wrażliwszych punktów. Naszyjnik tylko dodawał temu wszystkiemu pikanterii i pewnego rodzaju tajemniczości. Jimin był dla mnie jak prezent, jeszcze nieodpakowany, idealny, w moich oczach, tak bardzo kiedyś zaniedbany. Zasługiwał na trochę nieba, które chciałem mu dać. Ale też chciałem zachować rozpakowywanie podarunku (chyba od samego Boga) na później. Chociaż nie tyle, co chciałem, a musiałem, lub tak czułem, że należy.

Pieściłem go długą noc, oczywiście z przerwami, podczas których leniliśmy się słodko na jego pościeli, oglądaliśmy coś, słuchaliśmy cicho paru utworów w kółko i rozmawialiśmy.

- Powiesz mi co znaczy ta róża? - zapytałem, w jednej z tych przerw, kiedy staraliśmy się oboje uspokoić oddechy. Jimin przytulał się do mojego boku. Czułem jego szalejące serce. Podniósł na mnie wzrok, a przed oczami mignęła mi łezka na jego szyi.

- Sam mi powiedz - odparł i podniósł do góry lewy kącik ust. - To wyzwanie.

- A chociaż małą podpowiedź dostanę?

Chłopak zastanowił się przez chwilę, a potem z błyskiem w oku i z cwanym uśmieszkiem zapytał:

- Czy czerwone róże są czerwone w ciemności?

- To zagadka?

- Na tym polega zrozumienie sztuki, kochanie - powiedział i ułożył wygodniej swoją głowę na mojej klatce piersiowej.

- Pierwszy raz powiedziałeś do mnie "kochanie".

- Tak. - Chłopak podniósł się na moment, by dać mi szybkiego całusa w nos. - Podoba mi się. Chociaż jest jedno przezwisko, które pasowałoby do ciebie dużo lepiej.

- Aniele? O mój Panie? Najdroższy? Królu mój złoty? - zacząłem wymieniać ze śmiechem, a ten sprzedał mi kuksańca w bok.

- Króliczku - odparł bez grama rozbawienia, na co ja akurat cicho parsknąłem. Nadal nie chciałem, by ktoś wiedział, że jestem u Jimina w pokoju. Och matko, dwóch dorosłych facetów, ukryci pod kołdrą, jak małe dzieci, boją się że ktoś ich przyłapie.

- To przez to, że jestem taki milusi?

- To przez te zęby - powiedział i od razu opatulił się szczelnie kołdrą, by moje palce, chcące ukarać go za tą zniewagę, go nie dopadły. Ale kara go nie ominęła o nie nie nie. Łaskotałem jego małe stopy, dopóki nie powiedział, że moje zęby są "najpiękniejsze jakie kiedykolwiek widział". Z jego marnymi umiejętnościami obrony, zajęło mi mało czasu wymuszenie tych słów. Potem opadł koło mnie wyczerpany, a mnie naszedł moment refleksji, patrząc na jego śliczną buzię. Nikt jeszcze nie podobał mi się tak jak on. Nie tylko fizycznie.

- Chciałbym niedługo powiedzieć ci, że cię kocham. Ciebie i tylko ciebie, już na zawsze. Tak mocno, jak jeszcze nikt nigdy cię nie kochał i tak szczerze, że kiedy będę już tego pewny, zwyczajnie zabraknie mi słów na opisanie tych emocji - powiedziałem.

Jimin z błogim uśmiechem popatrzył na mnie i dotknął palcem mojej twarzy. Przymknąłem oczy.

- Zrobisz to, ale tylko wtedy gdy będziesz już wiedział dlaczego jedna z róż jest złota.

- Dlaczego tak?

- Bo to może rozwiązać nasze problemy. Wszystkie. I wszelkie wątpliwości. Jak będziesz już to wiedział, to będziesz kochał mnie, tak bardzo jak tego chcesz.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top