ROZDZIAŁ 7 - SAVE ME
Pobudka była wyjątkowo przyjemna tym razem. Co prawda, Jimina głowa spędziła na moim ramieniu całą noc, przez co rano nie miałem w niej w ogóle czucia, ale warto było. Zaraz po otwarciu oczu, ujrzałem jego zaspana buzię, rozczochrane włoski i śmieszną minę. Usta miał otwarte szeroko, cicho chrapał, co w tamtej chwili wydawało się absolutnie urocze. Uśmiechnąłem się sam do siebie na ten widok i ucałowałem go w głowę. Wolną ręką sięgnąłem po telefon, na którym widniała godzina 9:56. Szybko wyłączyłem alarm, by go nie obudzić i przyglądałem się jego śpiącej twarzy. Pić mi się chciało jak cholera, pęcherz mi pękał, a ręka umierała. W dodatku miałem ochotę umyć zęby, bo czułem mój nieświeży oddech. Ale mimo to leżałam i gapiłem się jak zaczarowany w jego osobę. Policzyłem znowu jego jasne rzęsy. Miał idealnie wyregulowane brwi, które teraz żyły swoim własnym życiem, każda układała się w inną stronę. Usta miał trochę spierzchnięte, na dolnej wardze małe, niezbyt głębokie pęknięcie. Może to od pocałunków?
Przytulałem go nadal od tyłu, ciesząc jego ciepłym ciałem. Poprawiłem kołdrę, by stopy mu nie wystawały, chociaż ciężko było swoimi nogami narzucić pościel na te jego. Nie przyciskałem się jednak mocno do jego pleców, bo jak każdego ranka, mój wzwód dawał o sobie znać. W dodatku wczorajsze niezaspokojenie wydawało się teraz naprawdę złym pomysłem. Mogłem chociaż sobie pomóc w łazience, a nie od razu iść spać. Chciałem skupić się na czymś innym, by choć trochę luźniej zrobiło mi się w bokserkach, ale obecność Jimina mi to uniemożliwiała. Skup się Jeon... pomyśl o zapachu starej kapusty, która całymi dniami leżała u babci w piwnicy, o tak to było wyjątkowo obrzydliwe.
Blondyn poruszył się obok mnie, zamknął usta i przetarł oczy pięściami. Ziewnął, a potem podniósł głowę z mojej w pół uschniętej ręki i odwrócił się do mnie od razu wtulając mocno w mój tors. Podniósł na mnie wzrok. Uśmiechnęliśmy się, a potem dostał całusa w czoło.
- Dzień dobry - powiedział i poprawił włosy do tyłu.
- Dzień dobry. Jak ci się spało?
- Świetnie, ale krótko - powiedział i znowu ziewnął. Zaśmiałem się.
- Ojoj, ktoś jest śpiochem? - Włożyłem mu palce między włosy i zacząłem się nimi bawić. - To czemu jeszcze sobie nie pośpisz?
- Bo nie mogę się relaksować, jak czuję że coś wbija mi się w plecy - powiedział rozbawiony i odwrócił się znowu do mnie tyłem. Schował głowę pod kołdrę.
- Wybacz, ale nie mogę go uspokoić, jak jesteś obok mnie. Z resztą wczoraj ci to nie przeszkadzało! - rzuciłem i złapałem do w talii. Przyciągnąłem mocniej do siebie i połaskotałem. Jego obrona była nieskuteczna, dlatego już po kilku sekundach, leżał na brzuchu, a ja siedziałem na nim i torturowałem jego biodra.
- Błagam, starczy! - krzyczał i śmiał się. Wiercił się pode mną, machał rękoma. Unieruchomiłem jego nadgarstki za jego placami, dzięki czemu był zupełnie bezbronny. Drugą ręką trzymałem go w talii. - Nie - zajęczał, a ja bardzo delikatnie wbiłem mu palec w brzuch. Zaśmiał się i znowu poprosił bym przestał. Robiłem przerwy co jakiś czas, bo nie chciałem by wykitował, ale skoro miałem już taką przewagę, postanowiłem ją wykorzystać.
- Będziesz grzecznym chłopcem Jiminie? - zapytałem, zdrobniając jego imię i znowu chwilę go łaskotałem. - Będziesz?
- Tak! Tak! - krzyknął, podnosząc trochę głowę znad prześcieradła. Łzy leciały mu z oczu, oczywiście ze śmiechu. Był cały czerwony. - Będę!
- Chcesz, żebym przestał? - zapytałem, ponawiając łaskotki.
- Tak! - wykrzyczał między pierwszą, a druga falą śmiechu. - Proszę!
- To musisz mi coś obiecać.
Przestałem na chwilę go męczyć i poluzowałem uścisk na jego nadgarstkach. Jimin obrócił głowę w lewo, tak że widziałem jego śliczny, ale nadal czerwony profil.
- Dzisiaj też będziesz ze mną spał - powiedziałem, a wtedy ten podniósł głowę ze zdziwienia.
- Jak? Mam jutro zajęcia, a ty...
Znowu zacząłem go łaskotać, a on wiercił się pode mną i próbował wyrwać swoje ręce. Przestałem, dopiero jak zaczął mnie prosić. Chyba jesteś sadystą, pomyślałem sam o sobie.
- Wymkniesz się i przejdziesz do mnie przez balkon - wyjaśniłem. - To mój warunek. A jak nie to będę cię łaskotał dopóki mi się tu nie posikasz. - Znowu zacząłem go łaskotać, tym razem długo, mocno. Jego śmiechy, były coraz głośniejsze, a kolejne łzy spływały po twarzy. Przestałem, gdy usłyszałem przerywane słowa: dobrze, będę. Wtedy opadłem koło chłopaka na łóżko i przytuliłem go. - Super. Cieszę się.
- Jesteś okropny! - krzyknął i udając obrażonego, znowu odwrócił się do mnie plecami. Przytuliłem go jednak na łyżeczkę i ucałowałem w ucho. Przejechałem ręką po mokrym policzku i wytarłem łzy. Jimin powoli zaczynał oddychać normalnie.
- Nie bądź zły, kochanie - wymruczałem mu do ucha.
Poszedłem do łazienki, nareszcie umyć zęby i załatwić potrzebę pierwszej klasy. Potem przyniosłem nam butelkę wody do pokoju. Sam wypiłem prawie pół litra, ale Jimina też suszyło, bo gdy się do niej dorwał, pił dopóki nie stała się pusta. Leżeliśmy w ciszy na łóżku. Ja byłem na plecach, a chłopak tulił się do mojego boku. Głaskałem go po ramionach. Pomyślałem, że musimy wstać i zjeść coś, ale zanim zdążyłem zapytać się blondyna na co ma ochotę, ten podniósł głowę wysoko i przyglądał się chwilę mojej twarzy.
- To co było wczoraj... - zaczął i przeniósł swoje ręce na mój nagi tors. Zacząłem gładzić go po karku. - To nie dlatego, że byliśmy pijani, tak?
- Ja nie byłem pijany - powiedziałem i puściłem mu oczko, na co zaczerwienił się delikatnie.
- Wiesz, o czym mówię - powiedział ciszej i zmartwiony spuścił wzrok. By go dłużej nie denerwować, podniosłem palcami jego brodę i pocałowałem. Nie był to zachłanny pocałunek, raczej spokojny. Jego miękkie usta, poruszały się na moich w ślimaczym tempie, ale wtedy tego potrzebowałem.
- A jak chcesz, żeby teraz było? - zapytałem, gdy przestałem pieścić jego wargi. Nadal trzymałem jego twarz w dłoniach, a on miał zamknięte oczy. Przejechał językiem po swoich ustach i dopiero po tym spojrzał na mnie. - Możemy uznać, że jest coś więcej niż tylko koleżeństwo, prawda?
- Prawda, ale... będziesz komuś o tym mówił?
- Taehyungowi. Ale nie od razu. Za jakiś czas. A tak to chyba nie. Reszta nie musi wiedzieć.
- Czyli że jesteśmy parą? - zapytał cicho i z bijącym sercem czekał na moją odpowiedź. Bóg by mnie pokarał, jakbym nie docenił takiej szansy, dlatego znowu dostał buziaka, ale krótkiego, w usta.
- Tak, oczywiście.
Jimin uśmiechnął się. Przeniosłem jego chude ciało na moje, a potem całowaliśmy się, tak jak wczoraj, namiętnie, długo, dołączając do tego nasze języki, dopóki nie nadszedł czas, by coś zjeść.
Gdy przyjechał mój brat, siedzieliśmy z Jiminem na złożonej już kanapie i graliśmy w Injustice. Kiedy ten tylko wyszedł, znowu wylądowaliśmy w swoich objęciach, nie mogąc się od siebie oderwać.
Zgodnie z zapowiedzią pani Park Dami, wraz z rodzicami udaliśmy się do nich na podwieczorek. Mój brat nie skorzystał z zaproszenia, bo jak twierdził, musi gdzieś jechać. O trzynastej Jimin wyszedł ode mnie z domu, a ja u niego pojawiłem się o siedemnastej. Oczywiście w obecności rodziców zachowywaliśmy się zwyczajnie, nie dotykając się nawet. Zjedliśmy przygotowaną przez mamę blondyna zapiekankę warzywną i poszliśmy do niego.
Na środku pokoju stała sztaluga, a na niej płótno, w połowie zamalowane ciemnymi farbami. Szkice i zarys kilku szarych ptaków był ledwo widoczny na tle róż, które namalowane były w pozycji leżącej. Były trzy kwiaty, z tego dwa krwistoczerwone, a jeden żółto-złoty, bo Jimin użył brokatu właśnie na ten jeden element.
- Masz talent - powiedziałem i przyjrzałem się schnącym kolorom.
- Dzięki. Jeszcze nie jest skończone, ale to typowy obrazek dla zabicia czasu. Chociaż - chłopak zrobił krótką pauzę i przestawił pod ścianę obraz - nie do końca, wiesz?
Usiedliśmy na łóżku, jak zwykle starannie pościelonym. Nadal nie odrywałem wzroku od pracy.
- A jest za tym jakiś większy sens? Jakaś symbolika? No wiesz, nie znam się na tym ani trochę - powiedziałem i złapałem chłopaka za rękę.
- Już ci mówiłem, że zrozumienie sztuki bywa wyzwaniem prawda?
- No tak, ale dlaczego tylko jedna róża jest złota?
- Niech to pozostanie dla ciebie na razie zagadką - powiedział tajemniczo i pocałował mnie. Był to czuły, wolny pocałunek. Przez te kilka sekund zdążyłam poczuć jego zapach, jego świeżość. Przeczesałem jego włosy i mocniej naparłem na jego usta, ale wtedy odsunął się i przytulił.
- Chciałem w sumie z tobą porozmawiać. O Yoongim. - Zrobiłem przerwę, ale mina chłopaka nie wyrażała żadnych niebezpiecznych emocji. - O ile chcesz. Bo możemy przełożyć to na kiedy indziej, jeśli to dla ciebie trudne, czy coś.
- Możemy porozmawiać - odparł i popchnął mnie leciutko, bym oparł się plecami o ścianę. Zrobiłem tak, a on położył mi się głową na kolanach. Zacząłem bawić się jego blond czupryną.
- No to może tak od początku mi to opowiesz? Bo w klubie nie do końca wszystko słyszałem, a na pewno jeszcze to skróciłeś. - Jimin westchnął, ale kiwnął głową.
- W sumie wszystko zaczęło się jak poszedłem do liceum. On był w innej klasie, w tej starszej. Poznaliśmy się na kółku artystycznym - zaśmiał się. - Nic tam ciekawego się nie działo, ale ja przychodziłem dla niego, bo od razu mi się spodobał. Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do dziewczyn, więc nawet mnie ten fakt nie zaskoczył. Zobaczyłem go, jak czytał scenariusz do roli jakiegoś księcia w przedstawieniu, z którego i tak zrezygnował. Pamiętam co miał ubrane i jaką miał fryzurę. Wszystko. No i tak zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Zostaliśmy dobrymi przyjaciółmi. Yoongi miał kilka związków przez ten czas, odkąd go poznałem, ale zależało mu tylko na tej jednej, która okazała się głupią zdzirą i zdradziła go z jakimś starszym frajerem. Ja nie wiem, jak mogła nie docenić szczęścia, jakie miała - oburzył się. Przekręcił oczami i zaczął skubać swoje skórki koło paznokci. - No i tak jak ci mówiłem, upiliśmy się, wyznałem mu co czuje, a on rano mi o tym przypomniał. A skoro był sam to stwierdził, czemu nie?
- Wiesz, że wykorzystał twoje uczucia, by zaspokoić swoje potrzeby? - zapytałem, nadal głaszcząc jego głowę.
- Tylko, że ja doskonale wiedziałem na co się pisze. Yoongi mi powiedział, że nie jest gejem i że jeśli mamy być w tego rodzaju relacji, to żebym nie wylądował ze łamanym sercem. No i tak do tego na początku podchodziłem. Dopóki było to tylko zabawianie się razem, albo zabawianie jego, było mi z tym dobrze. Ale kiedy doszedł sam seks, poczułem się trochę jak jego prywatna dziwka. Nie raz mnie przepraszał, chciał to przerwać, bo mówił, że widzi że zaczyna mi coraz bardziej zależeć, ale ja nie chciałem. Potrzebowałem go, wiesz? Chciałem być tym, który sprawia mu przyjemność. Chciałem normalnej relacji, związku i tak dalej, ale nie mogłem go przecież zmusić, by mnie kochał.
- To jak długo to trwało?
- Zaczęło się, gdy byłem w drugiej klasie i trwało do jego wyjazdu, czyli prawie rok. I właśnie kiedy wyjechał, to było najgorsze uczucie, bo wszędzie go widziałem, wszędzie z nim byłem. Obskoczyliśmy wszystkie kawiarnie w mieście, wszystkie sklepy, a kiedy go już nie było, pamiętałem jak dobrze się razem bawiliśmy. Już nie wspominając, że nawet nie spojrzałem potem na innego faceta, bo w głowie miałem tyko jego.
- Nie utrzymywaliście kontaktu po wyjeździe?
- Przez pierwszy miesiąc tak, ale potem tylko ja się starałem by to przetrwało, więc poddałem się.
- Dla mnie to i tak wygląda na zwykłe wykorzystywanie cię. Sam mówisz, że w sumie ty mu sprawiałeś przyjemność, on tobie nie. To co, przychodził po szkole i mówił, że chce loda, a ty klękałeś i mu robiłeś? - zapytałem zły. Nie wyobrażałem sobie, jak można było potraktować tak Jimina. Może i Yoongi nie był gejem, ale jednak nie przeszkadzało mu jak dochodził właśnie z kolegą, który tak bardzo starał się robić wszystko, by tylko go uszczęśliwić. Jimin przestraszył się i skulił na dźwięk moich słów, więc podniosłem jego głowę ze swoich kolan i przyciągnąłem go do pocałunku. - To nieludzkie. Tak się nie robi. Dawałeś mu robić ze sobą, co chciał.
- Nigdy nie byłeś chyba zakochany Jeon - odpowiedział blondyn zaciskając zęby. - Bo gdybyś był, to byś wiedział, że czasami nie wszystko idzie po naszej myśli, ale jednak najważniejsze jest dla nas szczęście tej drugiej osoby. I tak, dawałem mu się wykorzystywać. I kiedy tylko chciał, klękałem przed nim i pozwalałem mu wyobrażać sobie, że jest przed nim dziewczyna. Nie marudziłem, nie narzekałem, bo byłem blisko, a kiedy wyjechał prawie umarłem z tęsknoty. Nawet jeśli do końca życia miałbym zastępować mu tą dziwkę. Nawet jeśli kłamał, gdy mówił że mu zaczęło zależeć. Kochałem go, rozumiesz? Najwyraźniej nie. A ja nie będę ci się tłumaczył z moich relacji z nim, bo po prostu nie jesteś w stanie tego pojąć - warknął i wstał. Podszedł do szuflady, z której wyciągnął papierosa, zapalniczkę i wyszedł na balkon. Ruszyłem za nim. Włożył fajkę do ust, odpalił i zaciągnął się, a wtedy wyjąłem mu ją z buzi. - Co ty kurwa robisz? - syknął zły, gdy wyrzuciłem ją za barierkę.
- Dbam o ciebie.
- Gówno prawda. Może ty też chcesz mnie tylko przelecieć, co? Zobaczyć jak to jest ruchać chłopaka?
Złapałem go za ramiona i potrząsnąłem nim. Potem przytuliłem go, lecz ten stał sztywno przez pierwsze długie sekundy. Dopiero później odwzajemnił uścisk.
- Nie gniewaj się na mnie - powiedziałem mu do ucha. - Po prostu serce mi się łamię jak to słyszę, bo wiem, że przez ten czas musiałeś cierpieć i po prostu nie mogę lubić tego gościa. I nie masz racji co do mojego zakochiwania się. Ekspertem nie jestem, bo tylko do jednej osoby coś takiego czułem. Właściwie to czuję. I to jesteś oczywiście ty.
- A Yu Lee?
- Była koleżanką. Dopiero przy tobie to sobie uświadomiłem. Nie kochałem jej.
- Ale bzykałeś ją. Widzisz? Mówisz, że to Yoongi mnie wykorzystywał, ale sam co do Yu nie byłeś fair.
- Wiem. I nie jest mi z tym do końca dobrze. Ale co do ciebie jestem pewny.
- Znamy się od tygodnia, niczego nie możesz być pewny - odparł oschle i wrócił do pokoju.
Usiedliśmy z powrotem na łóżku, jednak daleko od siebie. I widok tych metrów, dzielących nas, ranił mnie.
- Ja byłem pewny, że skoro Min mnie zdążył pokochać, to wszystko się ułoży. Teraz myślę, że skoro mówisz, że ci zależy to będzie dobrze, ale pewny nie mogę być. Może ty też znikniesz, tak jak on, albo jeszcze szybciej?
- Nie zostawię cię.
- Skąd możesz to wiedzieć?! - powiedział Jimin dużo głośniej i odwrócił głowę tak, bym nie widział jego łez. Ale ja wiedziałem, że one tam były. - Nie znamy się nawet dobrze, a ty mówisz coś takiego.
- Teraz to ty jesteś nie fair. Staram się, nie widać tego? A swoją drogą to zarzut, że chce cię tylko przelecieć jest najgorszym z twoich pomysłów. Jakbym chciał tylko sprawdzić jak to jest, wykorzystałbym wczorajszą sytuację. Mogłem cię nachlać w tym klubie i zabrać do domu, a rano nawet byś tego nie pamiętał, ale wiesz co? Nawet nie śmiałbym zrobić ci jakiejkolwiek najmniejszej krzywdy. - Wstałem i kucnąłem przed nim, na podłodze. Wytarłem ręką jego łzy. - Chciałem się czegoś o tobie dowiedzieć, przepraszam, może nie powinniśmy wracać do tego tematu. Ale naprawdę wolę uczyć się na błędach, które on popełnił, niż sprawiać ci podwójną przykrość.
Jimin płakał jeszcze chwilę. Trzymał moje ręce swoimi malutkimi palcami, a kiedy w końcu spojrzał na mnie z czerwienionymi policzkami, nosem i oczami, od razu mocno go do siebie przytuliłem. Płakał już mniej i ciszej. Przenieśliśmy się na łóżko, a tam całowałem go w głowę i uspakajałem. Cały czas mocno mnie trzymał, nie chciał odsunąć się nawet na te kilka centymetrów. Bardzo lubił wszelkie czułości, może dlatego, że nigdy żadnych od nikogo nie otrzymał? Chciałem to nadrobić, więc nie przestając szeptać mu czułych słów do ucha, głaskałem na zmianę jego głowę, plecy i kark.
- Przepraszam - powiedział, kiedy już się uspokoił. - Chyba nie do końca do mnie dociera to, że faktycznie byłem kiedyś idiotą.
- Miałeś prawo być idiotą. Ja też głupieje dla ciebie coraz bardziej. - Jimin uśmiechnął się. - Tylko sama świadomość tego, że nie byłeś szczęśliwy, jest nie do zniesienia. Niepotrzebnie się uniosłem.
- Ja też.
Kolejną godzinę tylko leżeliśmy przytuleni do siebie. Nic więcej się nie działo, poza drobnymi pocałunkami i trzymaniem się za ręce. Co jakiś czas tylko dobierałem się do jego włosów. O dziewiętnastej zapukali do pokoju Jimina moi rodzice. Szybko wstaliśmy z łóżka i otworzyłem drzwi. Zbieraliśmy się do siebie. Pomachałem blondynowi na pożegnanie i wyjąłem z kieszeni telefon. Wskazałem na niego palcem, by wiedział, że ma czekać na wiadomość ode mnie. Gdy znalazłem się już w swoim pokoju napisałem mu esemesa, że chce by przyszedł do mnie o dziesiątej trzydzieści. Odpisał, że postara się być.
Czekając na niego zdążyłem zrobić lekcje i nawet porozmawiać z Songiem przez telefon. Pytał czemu tak szybko się wczoraj zwinęliśmy do domu, ale powiedziałem tylko, że Tae źle się czuł. Po rozmowie, poszedłem pod prysznic. Wiedziałem, że w nocy znowu będę miał okazję być blisko Jimina, więc by nie męczyć się zarówno podczas snu jak i rano, zrobiłem sobie dobrze. I choć tym razem myślałem o nim, jeżdżąc swoją ręką w górę i w dół po całej długości penisa, to fakt ten, że dochodząc widziałem przed oczami jego twarz, wcale mnie nie przerażał, a wręcz dziwnie fascynował. Przedtem wyobrażałem sobie dziewczyny, jakieś aktorki najczęściej, ale musiałem przyznać, że sam ze sobą zabawiałem się bardzo rzadko. A teraz chodziłem dosłownie nabuzowany non stop. Doszedłem szybko, bo po takiej dawce emocji zarówno z dnia dzisiejszego jak i poprzedniego, domagałem się dotyku. A moje myśli zajęte były tylko jego ciałem, chudym brzuchem, pełnymi ustami, okrągłymi pośladkami. Nawet nie wyobrażałem sobie konkretnej czynności, tylko jego. To mi wystarczyło.
Jimin po cichutku zapukał w moje okno, dziesięć minut po ustalonym przeze mnie czasie. Pomogłem mu wejść przez nie i kiedy tylko znalazł się w moim pokoju, pocałowałem go zachłannie, głęboko, długo, aż nie jęknął mi w usta. Wtedy oparłem się czołem o to jego i obserwowałem rumiane policzki przede mną.
- Na którą jutro masz lekcje? - zapytał, zaszczycając mnie swoim rozmarzonym spojrzeniem.
- Na ósmą. Tae będzie po mnie dwadzieścia po siódmej, okey?
- Yhym - wymruczał chłopak. - Ja mam wykłady na dziesiątą, to wyjdę do siebie rano.
- Zostawiłeś uchylone okno?
- Tak.
Zaciągnąłem Jimina na swoje łóżko. Obejrzeliśmy razem jakiś filmik na youtubie, kiedy przyszło mi powiadomienie, a jak blondyn zaczął ziewać, zgasiłem światło i przytuliłem go tak jak poprzedniej nocy, na łyżeczkę. Swoim ciepłym oddechem pieściłem jego idealną szyję. Malinka, którą mu wczoraj zostawiłem była pod jego koszulą do spania, więc wślizgnąłem swoje ręce pod nią, by dotknąć śladu. Ten pozostawiony przez niego na mojej skórze był ledwo widoczny. Kiedy palcami zacząłem zataczać kółeczka na jego żebrach, w okolicach obojczyków i na sutkach, za to wszystko dostawałem ciche mruczenie i pojedyncze westchnięcia. Podniosłem się na łokciach, uprzednio wyciągając swoje ramię spod głowy Jimina i obróciłem go na plecy. Zawisnąłem nad nim. I znów oblała nas fala gorąca, gdy niemal z namacalną błogością napieraliśmy na swoje ciepłe wargi. Gdy dołączyłem do zabawy język, Jimin od razu wydał z siebie zadowolony jęk. Wszystko było bardzo powolne, do tego wciąż zajmowałem się jego skórą. Jimin zarzucił mi ręce na plecy. Poczułem, że chce bym pozbył się swojej koszulki, więc oderwałem się od niego na chwilę, usiadłem mu na biodrach i zdjąłem bluzkę przez głowę, zaraz rzucając ją gdzieś w bok. Ponownie nachyliłem się nad nim i przez kolejne długie minuty cieszyłem jego bliskością. Dzięki wcześniejszej zabawie pod prysznicem, nie podnieciłem się aż tak bardzo (chociaż sam widok blondyna sprawiał, że miałem automatycznie ochotę), przez co miałem znowu nad nim przewagę. Nie dało się w tej pozycji nie wyczuć erekcji Jimina, ale nie wypominałem mu tego, bo wiedziałem, że na pewno spłonąłby ze wstydu. By jednak trochę go pomęczyć, otarłem się biodrami o niego, co bardzo mu się spodobało.
- Jak ty mi to robisz? - zapytał, gdy drugi raz przymierzałem się do tego płynnego ruchy w górę po jego ulubionym miejscu.
- Jak ty MI to robisz? - zapytałem podkreślając słowo "mi" i wróciłem do penetrowania wnętrza jego ust. Gdy sam poczułem, że niedługo i mój kolega stanie na baczność, zszedłem z chłopaka i odwróciłem nas z powrotem do wygodnej pozycji łyżeczki. - Musimy chyba iść spać, kochanie - wyszeptałem mu i wtedy dreszcz przeszedł po jego ciele.
- Chyba musze do łazienki - powiedział, dysząc ciągle.
- A po co? - zapytałem cwaniacko. Mimo ciemności, wiedziałem, że na pewno znowu jest czerwony jak pomidor.
- Po nic - odparł i schował twarz w swoje dłonie.
- Chcesz sobie ulżyć? Ojejku, kochanie nawet nie wiesz jak chętnie bym się tobą zajął - powiedziałem jeszcze ciszej, wprost do jego ucha, a on odchylił głowę do tyłu, prosząc się o więcej pieszczot. Dlatego też nie czekałem dłużej i pocałowałem go w szyję, zaraz po tym liżąc ją i mocno gryząc. Oczywiście nie na tyle mocno, by zostały mu jakieś ślady. - Mam się tobą zająć? Czy wolisz jednak poczekać?
Jimin wyraźnie nie wiedział co ze sobą zrobić. Logiczne było, że miał ochotę, to było wręcz wypisane na jego czole. Ale chyba nadal się wahał, bał się i do końca nie chciał mi zaufać. Ale chciałem by sam podjął decyzje. Jeśli będzie potrzebował czasu, oczywiście poczekam. Chociaż nie wiem ile uda nam sie wytrzymać, bo wczorajszej nocy mieliśmy dokładnie tą samą sytuację. Ale co ja poradzę, że jego usta są wręcz stworzone do całowania mnie? Miękkie, ciepłe, słodkie...
- Chciałbym - powiedział cicho, po czym przysunął swoją szyję jeszcze bliżej moich ust. - Ale...
- Ale? - zapytałem, ponownie gryząc go, a potem zasysając się pod szczęką, ale tak by jednak nie zostawić śladu. - Tylko ci trochę pomogę kochanie - wyszeptałem mu znowu, a wtedy światło w przedpokoju się zapaliło i wpadło przez szybę w drzwiach.
Odwróciłem głowę w drugą stronę, tak samo jak przerażony Jimin. Mój brat szedł chyba do łazienki, bo po chwili światło zgasło i zostało zapalone to z drugiego pomieszczenia. To nas chyba ostudziło. Taka mała chwila, a jak wiele zmieniła?
- Chodźmy spać, proszę - powiedział cicho Jimin i odwrócił się w moją stronę, wtulając od razu w moje ciało. Poczułem jego gorący oddech. - Bo jak teraz nie przerwiemy, to nie wiem czy pozwolę ci później przestać.
- Dobrze - odpowiedziałem i pocałowałem go w czoło. Sprawdziłem jeszcze, czy aby na pewno ustawiłem dobrze budzik i zamknąłem oczy, kładąc głowę na włosach mojego chłopaka. Teraz już oficjalnie mojego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top