ROZDZIAŁ 17 - YOUNG FOREVER


Krople potu leniwie spływały po rozgrzanej, jasnej skórze i wsiąkały w materiał koca, który rozłożony był na łóżku. Było gorąco, duszno. Było dobrze. Moje palce przesuwały się po ciele obok, ścierały krople potu, rozpalały zmysły. Chwyciłem nimi różowy punkt na klatce piersiowej starszego i skubnąłem parę razy. Moje usta odnalazły drogę do szyi jasnowłosego. Nie naznaczałem jej, ale podgryzałem delikatnie wsłuchując się w ciche westchnięcia. Podniosłem się do pozycji klęczącej i złapałem biodra chłopaka. Podniosłem je na odpowiednią wysokość. Twarz Jimina nadal przylegała do koca, a on sam mruczał i czekał na swoją ulubioną część. Był już przygotowany, czym zająłem się dużo wcześniej. Często robiłem to na samym początku gry wstępnej, bo jego oczekiwanie i niecierpliwość wzrastała wtedy. Teraz był już zmęczony, rozanielony i zdawał się nie być do końca świadomym. Zatrzymał się w swoim małym raju. Był podatny na każde moje małe gesty. Oddawał mi kontrolę, powierzał w moje ręce całą swoją osobę, wierząc w to, że na pewno go zaspokoję. Tak jak zawsze.

Wsunąłem się w jego ciepłe wnętrze bardzo powoli. Jęknął przeciągle, głośno, nie przejmując się tym, że mamy otwarte okno z powodu upału i tym, że ktoś na pewno nas słyszy. Chciał oprzeć się na łokciach, ale na razie mu nie pozwoliłem, przytrzymując jego głowę w miejscu, a nawet dociskając ją mocniej do łóżka. Szarpnąłem go za włosy i uderzyłem jego brzoskwinkę. Mocno. Krzyk wymieszał się z jękiem, gdy moja ręką pogłaskała czerwony ślad. Miało pojawić się na jego skórze jeszcze wiele takich. Wyszedłem z niego i od razu dostałem jęk niezadowolenia. Znowu dostał klapsa. Odsunąłem się kawałek i wstałem, by zamknąć to przeklęte okno. Włączyłem na maksa wentylator, byśmy nie ugotowali się w pomieszczeniu i wróciłem na łóżko. Jimin przez ten czas nie ruszył się o milimetr; nadal miał buzię na dole, tyłek u góry, nogi rozstawione szeroko i dłonie związane mocno białą chustką. Wróciłem na swoje miejsce, między jego śliczne nóżki i znów zagłębiłem się w jego ciasne ciało, czego efektem był kolejny długi jęk. Nie wchodziłem do końca, a ruchy wykazywałem raczej wolne, ale za to dokładne. Dałem sobie czas na słuchanie jego słodkich westchnięć, stęknięć i jęknięć. Jimin sprezentował mi całą gamę odgłosów, które łechtały moje ego i sprawiały, że twardniałem jeszcze bardziej. Chwyciłem jego blond kosmyki i podniosłem w ten sposób jego główkę. Teraz dopiero pozwoliłem mu oprzeć się na łokciach. Związane z przodu nadgarstki utrudniały mu utrzymanie równowagi, ale przez mój mocny chwyt był w sztywnej pozycji. Pchnięcia stały się szybkie, pełne, trochę chaotyczne, ale bardzo zaspakajające. Widziałem jak pot spływa po wygiętych plecach Jimina, jak unosi wyżej głowę, by nie czuć tak mocno bólu, który w umiarkowanych dawkach tak bardzo go kręcił. Wolną ręką dociskałem do siebie jego biodra, ale gdy poczułem jak chłopak sam się nabija na moją męskość zająłem się jego ulubioną "karą" - klapsami. Po jakimś czasie puściłem jego włosy, a wtedy jego głowa opadła z powrotem na pościel. Położył się na policzku i patrzył na mnie z dołu. Jego przymknięte oczy, rumiana buzia i ślina ściekająca po brodzie dawały mi tylko więcej powodów, by coraz szybciej w niego wchodzić, uderzając w te najczulsze punkty, przy których dotknięciu krzyczał najgłośniej, przy których błagał o więcej. Często przy naszych zabawach leciały mu łzy, które zwiastowały nadchodzące spełnienie, ale mając tą wiedzę wykorzystywałem ją do dłuższego męczenie go, przy okazji sprawdzając czy tym razem nie są one spowodowane bólem.

- Co to za łzy? - zapytałem od razu zatrzymując się. Jimin westchnął i pociągnął nosem. - Boli chłopca?

- Nie - odparł zawstydzony i zamknął oczy.

- To czemu moje słoneczko płacze?

Jimin nie odpowiedział. Byłem już pewny, że zwyczajnie jest mu dobrze, ale nie byłbym sobą, gdybym nie skorzystał teraz ze swojej przewagi. Klepnąłem go mocno w ten sam czerwony pośladek i chwyciłem jego włosy, tym samym pochylając się do niego, przez co zagłębiłem się w nim kilka centymetrów więcej. Jęknął.

- Nie każ mi powtarzać pytania - warknąłem i poczułem jak zaciska ścianki swojego wejścia. Mruknął i syknął.

- Dobrze mi - odparł odchylając głowę do tyłu, pokazując mi w ten sposób, że chce mocniej. Moje palce więc chwyciły więcej jego włosów, szarpnąłem go i zmusiłem do wyprostowania się.

Oboje byliśmy na klęczkach, tylko że ja przylegałem do jego nagrzanych pleców. Położyłem sobie Jimina głowę na ramieniu i zerknąłem na związane ręce. Piękny widok.

- Płaczesz, bo aż tak ci ze mną dobrze? - zapytałem, kierując słowa wprost do jego ucha, które standardowo przygryzłem i ucałowałem. Przeniosłem obie dłonie na chude biodra Jimina. Potem jedną z nich zjechałem w jego ulubione rejony i zacząłem delikatnie ugniatać jego jądra, tak gładkie teraz przez niedawną depilację, dzięki której skóra blondyna była jeszcze przyjemniejsza w dotyku.

- Tak - odparł oddychając coraz szybciej. - Proszę...

- Proszę co?

Jimin nic więcej nie powiedział, tylko by pokazać mi co chce wykonał kilka ruchów swoim idealnym tyłkiem. Złapałem więc jego brzoskwinki, rozszerzyłem i znów zacząłem się poruszać w miarowym tempie. Blondyn doszedł po kilku minutach. Sperma pobrudziła jego brzuch. Wygiął mocniej plecy i zacisnął mięśnie. Spod oczu wydostała się jedna łza, a jego usta krzyczały głośno tylko jedno słowo - Jeon. Pocałowałem go czule w te mokre wargi i dałem chwilę na odsapnięcie. Był to dziś już jego trzeci orgazm, więc miał prawo być zmęczony. Ja natomiast domagałem się drugiego. Wyszedłem z chłopaka i wyrzuciłem prezerwatywę. Podszedłem do ręcznika rozwieszonego na krześle i wytarłem spoconą twarz. Podałem go Chimowi, który zrobił to samo. Potem stanąłem przed nim, by miał dobry widok na mojego nadal stojącego członka. Jimin wiedział co robić. Zjechał na kolana, przede mną i polizał go. Mogło być mu ciężej, bo nie mógł pomagać sobie rękoma, co zazwyczaj robił, ale to ja postanowiłem użyczyć mu swoich. Dociskałem jego głowę do siebie, pokazując jakiego żądam tempa i głębokości. Nie było dla starszego problemem nawet to, że chciałem, by brał go do gardła prawie całego. Robił co kazałem, zasysał się na centymetrach, pracował językiem i przy tym zaszczycał mnie zduszonymi odgłosami, wiedząc jak bardzo uwielbiam go słuchać. Doszedłem w jego buzi, tak jak lubił. Nim połknął pokazał mi ładnie ile cieczy ma na języku. Starł resztki z brody i pozwolił mi zanieść się na rekach do wanny, gdzie kochaliśmy się kolejny raz; powoli, czule i długo.

Dni mijały, a między nami bywało lepiej lub gorzej. Jimin czasami aż za bardzo brał sobie do serca teatr, przez co zaniedbywał swoje zdrowie, o co kilka razy zdążyliśmy się nawet pokłócić, ale ostatecznie i tak lądowaliśmy w swoich ramionach. Przez okres wakacji pojawiła się też pewna irytująca dziewczyna, która postawiła sobie za punkt honoru mnie poderwać, ale ten problem również zniknął, gdy owa dziewoja na własne oczy zobaczyła, jak całuje Jimina w samochodzie. I choć przewidywałem tragedię, to nic się po tym nie stało. Zniknęła. Takie rzeczy utwierdzały mnie w przekonaniu, że nawet jeśli cokolwiek miałoby zmienić się między mną a Chimem to i tak będziemy w stanie to naprawić. Yoongi wysłał kolejne lilię Jiminowi tylko raz, ostatniego dna lata. Był to dzień, kiedy oficjalnie opuścił Busan. Lilie wylądowały w śmietniku, a sam Min pojawił się w mojej pracy dobę później. Był chyba bardziej zaskoczony niż ja na jego widok, ale początkowo nic nie powiedział. Zamówił gin z tonikiem i usiadł przy stoliku z jakąś dziewczyną. Dopiero, gdy ta ulotniła się do łazienki, podszedł do baru niby po kolejnego drinka.

- Niespodziewane spotkanie Jeon - odezwał się, gdy nalewałem mu miarkę alkoholu. - Nie wiedziałem, że tu...

- Coś jeszcze? - przerwałem mu i posłałem firmowy uśmiech.

- Napiwek chyba sobie podaruję, ale daj jeszcze dwa szoty. Czyste.

Podałem cenę i nalałem, jak chciał. Kolejny raz otworzył od mnie buzię, gdy już dziewczyna sobie poszła, tak jak i reszta klientów. Było dawno po trzeciej, a my zamykaliśmy. Yoongi był ostatnim klientem, którego miałem ogromną ochotę wyprosić. Oj tak...

- Co u Jimina? - zapytał, gdy przecierałem akurat blaty.

- Wspaniale - rzuciłem krótko, nie posyłając mu nawet spojrzenia.

- Dostał wczoraj kwiaty? Wiesz, ta poczta potrafi być wkurwiająca.

- Nie obawiaj się, już leżą gdzieś na wysypisku.

- Nie musisz być taki niemiły.

- A ty nie musisz udawać, że Jiminie cie interesuje.

Nasze spojrzenia się skrzyżowały. I ku mojemu zdziwieniu, w tym Mina było coś... smutnego? Przełknąłem gorzką ślinę, która zebrała się w moim gardle i odłożyłem szmatkę.

- Nadal nie potrafisz pojąć najprostszego - powiedział i założył na siebie cienką kurtkę, którą do tej pory przewieszoną miał przez ramię. - Kochałem go. Ale niech ci będzie. Zostawię go. Skoro ma być z tobą szczęśliwy to niech będzie.

- Jak można tak zmieniać zdanie, jak ty? Najpierw przyjaciele, potem tylko seks potem znowu przyjaciele, a teraz niby go kochasz? Naprawdę nie wiem, który ty to prawdziwy ty.

- Ty nigdy się nie pogubiłeś? Nigdy nikogo nie skrzywdziłeś, a potem żałowałeś? Nie uwierzę w to.

Wypowiedział ostatnie słowa ze łzami w oczach i wyszedł z lokalu. Niewiele myśląc pognałem za nim, wychodząc na ciepłe wrześniowe powietrze. Odwrócił się słysząc trzask drzwi. Zaśmiał się i wtedy zobaczyłem jego mokre policzki. Nie wiem, czy zadziałał alkohol, czy naprawdę leżało mu coś na sercu, ale zanim zniknął w mroku ulicy powiedział tylko:

- Jutro wyjeżdżam do Japonii. Powiedz Jiminowi, że będę za nim tęsknić.

Powiedziałem. Nie szczędziłem opisów zapłakanej twarzy Yoongiego, bo zwyczajnie chciałem sprawdzić reakcję starszego, ale chyba użyło mu z myślą, że Min Yoongi już się w naszym życiu nie pojawi.

Studia zacząłem z hukiem, prawie wybuchając laboratorium na uniwersytecie, bo jakiś debil pomylił etykiety ze stężeniami kwasów, ale oprócz tego poznałem ciekawych ludzi i nieźle się bawiłem.

Jimin rysował i tańczył coraz więcej. Wygrywał kolejne konkursy i nawet pomagał Hoseokowi w pracy, ucząc ruchów grupę taneczną, jaką Jung miał pod opieką. A co do samego Hoseoka to zdawał się przechodzić kryzys związany z popularnością Taehyunga, który po swojej małej roli w dramie dostał główną rolę w większej produkcji. W końcu chciał mieć Tae tylko dla siebie, ale byłem pewny, że brunet nie da mu powodu do zazdrości, a tylko jeszcze bardziej będzie dbał o swojego ukochanego.

Pewnego dnia mama przyłapała mnie i Jimina na ostrym seksie w moim łóżku, czego efektem były stłuczone talerze i jej (prawie) zawał. Z początku nie mogła w to uwierzyć. Nie spodziewała się zastać syna w pozycji na pieska z sąsiadem jęczącym jego imię, ale tak się stało. Głupi byliśmy myśląc, że ci nigdy nie odkryją naszej małej tajemnicy ze spaniem ze sobą niemal codziennie. Po rozmowie z panią Dami trochę się uspokoiła. Lubiła Jimina. Ten często pomagał jej w różnych rzeczach, nawet zawoził do pracy raz w tygodniu, gdy mieli na tą samą godzinę i po tym wszystkim nie zmieniła nastawienia. Ojcu nie powiedziałem. Przez przypadek dowiedział się też brat, ale było to sprawka za długiego jęzora mojej rodzicielki. Trochę mi podokuczał, ale odgryzłem się, bo tak się złożyło, że sam po pijaku całował kiedyś kumpla, w dodatku na moich oczach, co ładnie uwieczniłem na fotografii. Obiecałem, że jeśli sprawi przykrość Jiminowi swoimi żartami to wykorzystam zdjęcie do niecnych celów. W końcu jego dziewczyna też nie mogła się o niczym dowiedzieć.

Kolejny obraz Jimina zawisnął na mojej ścianie, która należała tylko i wyłącznie do jego dzieł. Były to już nie kwiaty i krajobraz, który lubił malować najbardziej, tylko wyjątkowo kolorowa abstrakcja. I gdy już powiesiłem malunek na odpowiedniej wysokości, przypomniał mi się dawny niedokończony szkic. Jimin chyba czytał mi w myślach, bo spojrzał na mnie z błyskiem w oku i nim zdążyłem się odezwać, poprosił bym się rozebrał. Pozowałem mu kompletnie nago, na kanapie, wśród jasnej pościeli i płatków róż, które wokół mnie rozsypał. I choć sto razy widzieliśmy się już w całkowitym negliżu to świadomość, że CAŁE moje ciało znajdzie się zaraz na płótnie, trochę mnie zawstydzała. Od pozowania ścierpły mi ręce, które Chim kazał mi mieć pod głową, ale widząc efekt, zapomniałem o bólu mięśni. Jimin miał talent, który doceniony został przez jednego z właścicieli galerii sztuki, tak zwanego "łowcę talentów", który miał zaszczyt oglądać kilka prac mojego chłopaka, gdy te wisiały na korytarzu jego uczelni. Blondyn ze szczęścia prawie się popłakał, gdy okazało się, że mężczyzna chce wywiesić kilka w swojej galerii. Dla tak młodego artysty była to szansa. Ogromna szansa.

Pod koniec października wybraliśmy się na wystawę, na której to oczom ludzi miały ukazać się wypociny Park Jimina. Wystrojeni w najlepsze garnitury, wypachnieni najlepszymi perfumami stanęliśmy przed ścianą, na której to wisiał pierwszy z tych kupionych przez nowego szefa starszego. I czułem jak uginają się pode mną nogi, jak zobaczyłem swoje nagie ciało oprawione w jasne drewno. Jimin tylko uśmiechnął się, widząc moją minę i przeszedł spokojnie pokazać mi kolejne prace. Od tego czasu "wisiałem" w galerii regularnie, bo podobno byłem najlepszą inspiracją dla chłopaka, który to eksperymentował na mnie z przeróżnymi stylami.

Nadszedł piękny dzień, który oficjalnie był naszą pierwszą rocznicą. Zabrałem ukochanego na mała wycieczkę, wręczając najpierw bukiet czerwonych róż, z których żadna nie była już złota. Postawiłem na czerwień, bo chciałem by były prawdziwe, zupełnie tak jak sam Jimin. Swoje trzysta sześćdziesiąt pięć dni razem świętowaliśmy oglądając niespokojne fale busańskiego morza. I jak Boga kocham, wzruszyłem się, gdy zobaczyłem łzy blondyna i usłyszałem jego pełne szczęścia słowa: kocham cię.

Do Busan wracaliśmy co roku. Co roku też dawałem temu jedynemu piękny bukiet, obsypywałem pocałunkami jak każdego innego dnia i traktowałem jak księcia, bo na to zasłużył. I każdego roku słyszałem te magiczne dwa słowa, które tak często lubił mi powtarzać. A ja zawsze odpowiadałem tak samo, prosto, krótko i szczerze.

- Ja ciebie też.


KONIEC



| Skoro to koniec to chciałabym oczywiście podziękować wszystkim, którzy zdecydowali się zajrzeć i poznać tą historię. Jest ona o tyle dla mnie ważna, bo jest to pierwsze opowiadanie jakie kiedykolwiek, gdziekolwiek opublikowałam. Byłam ciekawa reakcji, czy w ogóle jakaś będzie, a jeśli tak to czy pozytywna. Dlatego dziękuję dziękuję ( bo jedno nie wystarczy) za komentarze, głosy, za to, że byliście. Jest to bardzo luźna historia z "happy endem", która mam nadzieję umilała Wam choć trochę wieczory.

Oby do zobaczenia. |


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top