ROZDZIAŁ 15 - RUN

Najgorsze było uczucie pustki i poczucie bycia zwyczajnie naiwnym.

Przez resztę wieczoru dostałem jakieś sto esemesów, dzwoniono do mnie ponad trzydzieści razy, a nawet blondyn pofatygował się, by przyjść zapukać w moje drzwi i zapytać moją mamę, co się dzieje, ale ta zgodnie z moją prośbą powiedziała, że śpię. Na balkonie stał chyba pół godziny. Jedyne co, to otworzyłem ono i narzuciłem mu koc na ramiona, bo idiota wyszedł w podkoszulku, a potem zamknąłem okno prosto przed jego nosem. Chciałem być sam.

Następnego dnia zostałem w domu. Szkoła mogła zaczekać, teraz potrzebowałem spokoju. Grałem cały dzień, bezmyślnie uderzając w przyciski, a potem zrobiłem lekcje, a nawet posprzątałem, by odciągnąć myśli od tematu Jimina. Kolejnego dnia zbombardowany zostałem wiadomościami od Taehyunga, ale je również zignorowałem. Dopiero dzień później, wieczorem, znalazłem się u sąsiada w pokoju. Nadal czułem nieopisaną złość, niechęć i rozczarowanie, ale wolałem mieć wszystko wypisane czarno na białym. Żadnych niedomówień. Tego wieczoru się przyznał. Spotkali się z Yoongim tydzień po naszym wspólnym wyjściu do Sugar. Tam Min opowiedział jakąś ckliwą historyjkę, jak to mu nie było ciężko, gdy znalazł się w Seulu i że to co powiedział Chimowi przed wyjazdem było prawdą. Zaczynało mu zależeć. I wtedy Jimin wyznał, że nie może o szarowłosym zapomnieć. I to był strzał w serce. Śmieszyło mnie to, bo jak inaczej można było zareagować. Ktoś krzywdzi cie, zostawia, nie odzywa się miesiącami, a potem wystarczy pojawić się przed kimś w galerii handlowej, a potem w melinie nad kuflem piwa, by uczucia wróciły i to ze zdwojoną siłą. Nie potrafiłem pojąć sposobu rozumowania Jimina. Czułem się fatalnie. I co najgorsze - straciłem do blondyna całe zaufanie, całą energię. Wypomniałem mu w złości, że jeszcze niedawno mówił, jak to źle mu było, gdy Yoongi opuścił Busan, płakał w moje ramię i zapewniał, że zrozumiał swoje błędy. Jeszcze niedawno kochał mnie. Ale czy zakochana osoba pozwala się całować przez kogoś innego? No cóż, skoro Jimin mnie oszukał w innych kwestiach to może i nie był to zwykły pocałunek? Zaprzeczał ze wszystkich sił, ale nie potrafiłem mu uwierzyć, chociaż chciałem gdzieś w głębi duszy. Miałem mętlik w głowie. Podczas tej rozmowy, pełnej łez, krzyków, pełnej łamiących się co chwila serc byłem jakby w innym wymiarze. Co miałem zrobić?

- Dlaczego? - zapytałem w pewnym momencie beznamiętnym głosem, powstrzymując gotującą się we mnie złość. - Czy ci kurwa ze mną źle? Masz mnie kiedy chcesz i jak chcesz, a przelizałeś się z tym frajerem i to po tym jak przyznałeś, że nie jestem ci obojętny, po tym jak oficjalnie byliśmy parą, jak mogłeś?

Jimina płacz stawał się z każdym moim słowem głośniejszy, ale ja pozostawałem obojętny.

- Przepraszam - wydusił setny już raz. - Nie wiem, jak to się stało, ale potem już się z nim nie spotkałem, obiecuję! Napisałem mu, że kocham ciebie...

- Kochasz mnie? A no to bardzo ciekawe, wiesz? Bo kurwa jakbyś mnie kochał to byś sobie nie dał, a ty co? Jesteś dla niego nikim. Zwykłą zabawką, którą ruchał, jak miał czas i która grzecznie siedziała cicho, jak trzeba było. I tak zostało. Przelizał cię, bo chciał, bo akurat się napatoczyłeś. Nie dlatego, że kurwa jesteś dla niego ważny. Jak możesz być takim idiotą Park?

- Przepraszam - wyszlochał jeszcze raz i złapał moją rękę, którą od razu odtrąciłem. Nie chciałem jej.

- Co kurwa przepraszam i przepraszam?! Chuja mnie to interesuje teraz. - Głos sam wydobywał się z mojego gardła. Byłem zły i trudno było tego nie zauważyć. Jeszcze nigdy nikt mnie tak nie potraktował. - Możesz sobie iść do tego Yoongiego i dawać mu, tak jak to robiłeś wcześniej, ale o mnie zapomnij.

- Ale ja cie kocham!

- Trzeba było o tym myśleć wcześniej. Teraz już za późno.

- Daj mi szanse...

- Nie ma mowy. Miałeś szanse i ją zmarnowałeś. Ja nie wiem, co ty zrobisz jak znowu on stanie na twojej drodze. Od razu rozłożysz nogi, czy najpierw będzie musiał opowiedzieć ci jakąś bzdurę w stylu, że tęsknił, czy coś?

- Przestań! - krzyknął Jimin i schował twarz w dłoniach. Był cały czerwony, zaryczany i trząsł się, ale co miałem zrobić? Chciałem mu uświadomić, jak bardzo mnie zawiódł, jak bardzo spierdolił. - Wiem, że źle zrobiłem, ale...

- Jeszcze masz jakieś ale? Nie wkurwiaj mnie bardziej. To jest żałosne. Nie tłumacz się, bo wszystko już wiem.

- Możesz mnie wysłuchać przez chwilę?! - krzyknął i spojrzał na mnie zmęczony. Przez moment stanęło mi serce, jak zobaczyłem w jakim jest stanie. Zaraz potem przypomniałem sobie w jakim ja stanie byłem, tyle że wewnątrz, gdy przeczytałem ich wiadomości. - Zjebałem. Wiem. Nie odkręcę tego, ale jeśli mnie kochasz, to daj mi tą chwilę, a potem wyjdź jeśli tylko masz na to ochotę. Potrzebuję chwili.

- Wiesz czego ja potrzebuje? Związku, w którym mój partner jest wierny.

- Kookie...

- Nie nazywaj mnie tak.

- Jeongguk - poprawił się i otarł kolejna łzę. - Całowałem się z nim. To był błąd. Ale przysięgam, że potem nic nie było. Napisałem mu, że...

- Jimin kurwa, czy ty siebie słyszysz? Co mnie to obchodzi, co mu napisałeś. Wyjebane mam już w wasze wiadomości, w jego, w ciebie i nie chce wiedzieć, jakie są wasze relacje.

- Żadne. Nie piszę z nim, bo go zablokowałem. Nie chce cie stracić...

- Za późno. Już mnie nie masz, więc możesz go spokojnie odblokować.

Wstałem i skierowałem się do drzwi, ale Jimin podbiegł do mnie i przytulił od tyłu. Zatrzymałem się i rzuciłem okiem na nasze odbicie w lustrze. Czułem jak szybko bije mu serce. Widziałem jego obejmujące mnie, trzęsące się ręce. Ledwo stał na nogach, a ja chciałem wyjść. Wiedziałem, że w pokoju znów będzie pusto, w moim sercu też i miałem świadomość tego, że uratować nas mogą te chwile, ale nie chciałem tego. W moich oczach to był koniec. Zdrada. Wiedziałem, co Jimin chciał mi powiedzieć. Wiedziałem, jak chciał się usprawiedliwiać. Min go pocałował. No cóż, tak, ale ktoś ten pocałunek musiał oddać. Min go zaprosił na spotkanie. Tak, ale nikt Jimina nie zaciągnął tam siłą. Pisali ze sobą, co zazwyczaj zapoczątkowywał Yoongi. Ale nie pisał do ściany, bo dostawał odpowiedzi. Ostatnie esemesy Jimina do mnie nie przemawiały. Min pisał do niego regularnie co jakiś czas prośby o kolejną RANDKĘ, a Park zablokował go całkiem niedawno. Powiedział starszemu, że zależy mu na mnie, że już się nie spotkają i chciałby cofnąć czas, by to się nie stało. Ale to było niemożliwe.

Nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Mój Jiminie. Mój Mochi. Słodki, kochany, delikatny... On nie był już mój, albo nawet nigdy nie był. Min posiadał go od momentu, gdy serce blondyna zabiło mocniej na jego widok, gdy pierwszy raz zobaczył go w sali od zajęć artystycznych, w swojej nowej szkole. Należało do niego przez cały ten czas, kiedy to ja poznałem Jimina, gdy sam zacząłem o nim myśleć. Należało do niego, gdy całowałem go, gdy wyznawałem mu uczucia i gdy kochałem go, tak jak Yoongi nie potrafił. A jednak serce Jimina nie zapomniało starej miłości. Dało się porwać, tym samym łamiąc moje. I nagle wspólne chwile, wszystkie noce i poranki, wyjścia, gry, śmiechy i łzy nie miały znaczenia. Ja też miałem nadzieję na to, że będzie to ten jedyny, który totalnie przewróci mój świat do góry nogami. I może i obrócił co miał, ale nie został ze mną. Poszedł do kogoś innego.

Yoongi był dla Jimina jak zakazany owoc, o który tak zawzięcie walczył przez te lata, który był na wyciągnięcie ręki. I podał mu tą rękę, nawet przybił jebaną piątkę, ale w zamian ucięto mu dłoń. Bo byłem pewny, że Min tylko się bawił. Byli dla siebie swego czasu tak blisko, że bliżej się nie dało, ale zarazem najdalej jak to tylko możliwe i to najbardziej bolało Jimina. I kiedy nadarzyła się okazją, o której marzył całe swoje liceum, nie sposób było odmówić. Miałem do niego pretensje. Bo dał się znowu skusić, tak jak kiedyś. Podziałały na niego słowa starszego. Zapomniał o mnie, a potem zabijały go wyrzuty sumienia, które po czasie zagłuszył. I pewnie nigdy bym się nie dowiedział, gdyby nie decyzja podjęta spontanicznie, przez zwykłą ciekawość.

Wróciłem do siebie, jak tylko odsunąłem zapłakanego blondyna. A w domu sam płakałem. Pierwszy raz od bardzo dawna. Zaciskałem pięści ze złości, zagłuszałem emocję głośną muzyką i waleniem pięściami w ścianę. A po drugiej stronie tej ściany leżała przyczyna moich łez, równie zaryczana jak ja. Cierpiąca. Całą noc myśląca tylko o mnie.

Przez długi czas skupiony byłem na sobie i szkole. Siłownię dwa razy w tygodniu zamieniłem na siłownię codziennie, a resztę czasu się uczyłem. Na inne rzeczy nie miałem po prostu ochoty. Nie wychodziłem nigdzie indziej. Może dlatego, że nie miałem czasu, a może dlatego, że każde miejsce w tym mieście kojarzyło mi się z jedną osobą? I choć niemożliwym było bym odwiedził z Jiminem każdą kawiarnię, pub, czy kręgielnię w Seulu, bo takich miejsc było tu od groma, to było w nich coś co mi o nim przypominało. W każdej cukierni było jego ulubione ciasto Brownie. W każdym sklepie z ubraniami były jego ukochane gładkie t-shirty lub buty, które planował kupić. Przechodząc koło jubilera zamykałem oczy. Po drodze do szkoły mijałem też teatr, w którym to miałem okazję oglądać chłopaka na scenie. Nie minęło dużo czasu, a postanowiłem jeździć dłuższą trasą, by omijać go najszerszym z łuków. Nie grałem na konsoli, bo każda gra została przez nas opanowana, może poza jedną nową, która niedawno przyszła, ale rzuciłem ją w kąt. Nienawidziłem swojego łóżka, bo było to miejsce, w którym spędzaliśmy dużo czasu; śmialiśmy się, spaliśmy, oglądaliśmy filmy i kochaliśmy się. Nie nosiłem tych bluz, które lubił podbierać mi Jimin. Dwie z nich nadal leżały u niego w szafie. Ja natomiast miałem jego krem, szczoteczkę, piżamę i osobista poduszkę. Spakowałem wszystko do worka i schowałem, by nie musieć oglądać.

Gdy miałem ciężki tydzień w szkole, dawałem radę. Skupiałem się maksymalnie na przedmiotach. Robiłem dużo dodatkowych zadań, czytałem lektury ku zdziwieniu nauczycielki koreańskiego. Podniosłem swoją średnią z matematyki, przebijając największego kujna w klasie. Generalnie widać było, że zmieniłem priorytety. Wyglądałem coraz lepiej. Urosłem w klatce i w ramionach. Zarys mięśni na moim brzuchy zamienił się na dobrze widoczny kaloryfer. Bicepsy sprawiały, że koszulki idealnie przylegały do ciała. A poza tym to było mi kurewsko źle.

Zmieniło się bardzo dużo odkąd zostawiłem Jimina. Drobnostki, które przedtem nie miały większego znaczenia, teraz zauważałem na każdym kroku. Nie było już codziennego życzenia mu dobrej nocy. Moje łóżko już dawno przestało pachnieć jego szamponem i pomarańczowym płynem do ciała. Zmieniła się tapeta na moim telefonie, na której od dłuższego czasu była fotka, którą wysłałem kiedyś Yu Lee na snapchacie. Nie było tych małych gestów, jak zahaczanie swoich palców na przejściach dla pieszych, tak by nikt nie widział, ale tak byśmy nadal czuli, że jesteśmy obok. Nie było jego wiecznie zatroskanej mamy, pytającej non stop czy jestem głodny. Nie było jego szczekającego dwadzieścia cztery na dobę psa. Nie było krótkich przejażdżek po mieście, spacerów do parku, seriali, jedzenia na czas serowych chrupek, ciągłych zakupów, pocałunków, miażdżenia mojej reki przez sen, nie było jego obecności. Nie było nic.

Czułem się jakbym już nie żył, a tylko oddychał. Robiłem automatycznie większość czynności, nawet nie zastanawiając się nad nimi. Nie planowałem kolejnych dni. Nie czekałem na nic. I tęskniłem. Było mi nadal przykro. Pierwszy raz zależało mi na kimś i czułem, że Jimin jest kimś wyjątkowym, kimś stworzonym dla mnie. Codziennie bałem się, że spotkam go na klatce, albo w autobusie. Nie odpisywałem na jego wiadomości. Na początku pisał codziennie, tak jak Taehyung, który po rozmowie z blondynem starał się nas pogodzić, ale w końcu pokłóciliśmy się i kazałem mu się nie wtrącać. Teraz było między nami w porządku chyba, że znowu zaczynał ten sam temat. Po jakimś czasie Jimin zaczął stopniowo zmniejszać ilość wysyłanych wiadomości. Dostawałem jedną na dwa, potem trzy i cztery dni. Zmieniła się też ich treść. Przepraszanie i zapewnianie, że mnie kocha zamienił na krótkie pytania i opisywanie co u niego słychać, zupełnie jakbyśmy byli zwykłymi kolegami. Czytałem wszystko, nigdy nie odpisywałem.

Hej Jeongguk! Mam nadzieję, że wszystko dobrze. Dużo osób teraz choruje, więc ubieraj się ciepło.

Hej :) Jak w szkole? Dużo masz nauki? Ja za niedługo mam egzaminy. Boję się renesansu, bo ostatnio go zaniedbałem.

Co słychać? Jak się czuje twoja mama? Słyszałem, że zwichnęła kostkę. Pozdrów ją :)

Hej Jeongguk :) Byłem dziś na zakupach z Tae. Kupiłem trochę potrzebnych rzeczy, jak skarpetki i bielizna. Zastanawiałem się nad nową kurtką, ale nie wiem, czy pasuje mi zielony.

Zdałem renesans! :D

Dzień dobry Jeongguk! Przeczytałem w wiadomościach, że dziś jest dzień uśmiechu, więc mam nadzieję, że masz dobry humor :)

Hej :) jutro mam występ w teatrze. Ćwiczyliśmy do niego ostatni miesiąc. Jest na osiemnastą. W skrzynce masz bilet. Mam nadzieję, że będziesz chciał przyjść. Będę cię wypatrywał!

Hej Jeongguk. Szkoda, że cie nie było, ale nie szkodzi. W następny piątek mamy ten sam występ tylko na hali niedaleko twojej szkoły. Bilet masz w tym samym miejscu co ostatnio. Miejsce w pierwszym rzędzie. Jeśli tylko znajdziesz chwilę, to bardzo ucieszy mnie twój widok :)

Dzień dobry :) nie wiem, czy widziałeś już na instagramie, ale przefarbowałem włosy na jasny brąz. Podobno wyglądam ładnie, ale chciałbym znać twoje zdanie.

Hej Jeonguuk. Mam nadzieję, że u ciebie wszystko dobrze. Dziękuje za prezent, jest cudowny :) Nie wiem tylko, czemu nie chcesz mi nadal odpisywać, ale rozumiem. Nie musisz. Nie sądziłem też, że będziesz wiedział, że bardzo lubię lilie :)

Dostawałem mnóstwo takich wiadomości. Gdy pisał o występie zakuło mnie w sercu, ale ostatecznie nawet nie wyjąłem zaproszenia ze skrzynki. Na ziemię sprowadziła mnie informacja o prezencie. Ja mu nic nie wysyłałem. A już na pewno nie lilię. Przemilczałem to jak zwykle, ale zacząłem się zastanawiać, czy była ona od Yoongiego. I musiałem się przed sobą przyznać, że było mi ciężko. Wiadomości od Jimna dawały złudne poczucie, że jest w porządku, nawet jeśli doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że to nieprawda. Lubiłem je dostawać, bo chciałem wiedzieć, co u niego. I samolubnym może było nie odpisywanie, bo on pewnie sam chciałby wiedzieć jak ja się czuję, ale nie mogłem. Z resztą na pewno Taehyung był jego źródłem wszelkiej wiedzy na mój temat. Wiadomości jednak ustały na równy czas dwóch tygodni. Do tej pory najdłuższą przerwą było pięć dni. Po siódmym zacząłem się niepokoić. Pierwszą myślą było to, że wylądował w szpitalu jednak ukradkiem widziałem go na balkonie kilka razy palącego Chesterfieldy. Czyżby zrezygnował? Ta myśl napawała mnie złością. Nie wiedziałem dlaczego, ale tak było. Chciałem, by łaskawie napisał, że ma się dobrze. Bo choć nie byliśmy razem, chciałem wiedzieć, że myśli o mnie tak samo jak ja o nim. Wiadomość przyszła po czternastu dniach.

Hej Jeongguk. Długo się nie odzywałem, ale musiałem sobie przemyśleć wiele spraw. To moja ostatnia wiadomość do ciebie, bo widzę, że nie przynoszą one efektu. Może niepotrzebnie cie nimi męczę? Nie wiem nawet czy je czytasz. Przepraszam, że nie daję ci spokoju, jak jakiś psychofan, ale nie umiem o tobie zapomnieć. Naprawdę zjebałem wszystko. Zniszczyłem to, co było dla mnie najważniejsze. Jeśli kiedykolwiek mi wybaczysz będę najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. I czekam na ten dzień, kiedy będę mógł z tobą porozmawiać, bo kocham cię, nieważne co o mnie myślisz. I przepraszam, że pomyliłem się jeśli chodzi o prezent, ale nawet nie wiesz, jaki szczęśliwy byłem, gdy zobaczyłem kwiat. Od razu przypomniały mi się róże od ciebie. Dwie czerwone, jedna złota. Mam nadzieję, że nie wyrzuciłeś obrazu ode mnie, ale jeśli masz taki zamiar to proszę oddaj mi go, bo jest dla mnie ważny. Namalowałem go, gdy jeszcze wszystko było dobrze. I serio, nie miałem pojęcia, że symbolika, jaką starałem się mu nadać będzie tak idealnie pasować do sytuacji. Długo nie chciałem go kończyć, bo jak tylko go widziałem przypominałem sobie, co zrobiłem. W końcu udało mi się. Nie chce się za bardzo rozpisywać, bo nie wiem co mógłbym ci jeszcze powiedzieć, poza tym czego na pewno nie masz ochoty wysłuchiwać, jak to że brakuje mi ciebie. Nie wiem, co jeszcze mogę zrobić. Chyba nic. Nawet nie wiem, jak skończyć smsa. Kocham cie, wiesz?

Płakałem jak dziecko, gdy przyszedł esemes. Był późny wieczór, a ja klęczałem na łóżku z telefonem w dłoni i moczyłem ekran. Obraz wisiał na swoim miejscu. Nada tak samo piękny, jak w chwili, gdy go dostałem, w grudniu tuż przed świętami. Był już koniec kwietnia, a ja pamiętałem uczucie trzymania Jimina w ramionach, uczucie całowania jego miękkich, dużych ust i uczucie zwykłego rozmawiania z nim. Najdokładniej pamiętałem jednak naszą ostatnią rozmowę. Nasze zerwanie. Dlaczego musiało się tak stać? Dlaczego nie mogło być po prostu dobrze?

Zszedłem z tapczanu i podszedłem do ściany. Zdjąłem obraz z zamiarem ruszenia do przedpokoju. Chciałem wystawić go tam i poprosić rano brata, by zaniósł sąsiadom. Zatrzymał mnie widok własnego odbicia. Trzymałem malowidło przodem do siebie, przez co w lustrze idealnie odbijały się słowa napisane na odwrocie płótna. Zdziwiony, położyłem obraz na łóżku i przyjrzałem się wyrazom. Były podzielone na dwie części.

"Myślę o sobie samym w ciemności, o tym, że skoro czerwone róże nie są czerwone w ciemności, więc i ja w ciemności nie jestem sobą, co znaczy, że musze być bardzo ostrożny, bo może się zdarzyć, że wejdę jako ja, a wyjdę jako ktoś inny."- mówiła pierwsza.

Pismo było staranne, ale bez przesady. Charakterystyczne długie litery tworzyły słowa, które w moich myślach przetwarzałem tej nocy wiele razy. Cytat odnosić się mógł do wielu sytuacji, wielu zachowań. Był bardzo uniwersalny i trafiał w samo centrum problemu. Czerwone róże mogły być mną lub Jiminem. Byliśmy tacy, gdy wszystko się układało, gdy było dobrze, gdy wszyscy nas widzieli. Jednak w przysłowiowej ciemności, byliśmy inni. Czy czerwone róże są czerwone w ciemności?, zapytałeś mnie kiedyś, a ja nie wiedziałem. Dla wielu wydawać by się to mogło oczywiste, bo jak miałyby być innego koloru? Problem polegał na tym, że by to sprawdzić musielibyśmy zapalić światło, a to przeczyłoby samo sobie. Ludzi mylnie zakładają, że gdy zgasną światła wszystko pozostaje takie samo. Uważamy tak, bo to wydaje nam się logiczne, ale nikt nigdy tego nie sprawdzi. Jest to w jakiś sposób wiara w dany stan rzeczy, który może się okazać zwykłą iluzją. Tak więc byłem wszystkimi trzema różami; czerwoną w świetle, czerwoną w ciemności, złotą w ciemności. Druga zwrotka brzmiała:

"Ani róże, ani logika nie mogą już nic zmienić, logika nawet mniej niż róże, bo w stosunkach między ludźmi logika nie gra żadnej roli, nie ma nic logicznego w uczuciach, w postępkach wynikających z tych uczuć albo z ich braku, tak że o relacjach między ludźmi można powiedzieć, że kierują się własną logiką, co jest wyłącznie innym sposobem na stwierdzenie, że nie respektują zasad żadnej logiki, tylko rozwijają się w skrajnie nieprzewidywalny sposób, a ten staje się oczywisty dopiero wtedy, gdy relacja się kończy, kiedy już jej nie ma."

I odezwałem się sam do siebie:

- Nie ma nic logicznego w uczuciach. W postępkach wynikających z tych uczuć - zacytowałem, przyglądając się słowom. Napisano je na czerwono. - Sposób staje się oczywisty, gdy relacja się kończy.

Dla jednych mogło być to ckliwe pieprzenie. Dla mnie była to pomoc. W jakiś sposób docierały do mnie oczywistości, których wcześniej nie widziałem. Jimina uczucia nie kierowały się żadną logiką, bo przecież w relacjach logika ta nie istniała. Dlaczego Jimin całował Yoongiego, dlaczego go kochał? Nie było na to odpowiedzi. Tak było i już. Dlaczego Jimin kochał mnie? Dlaczego ja kochałem jego?

Logicznym byłoby, gdyby Jimin zostawił Mina, gdyby o nim zapomniał, bo ten go skrzywdził. Logicznym byłoby, gdybym zostawił Jimina, gdybym o nim zapomniał, bo on mnie skrzywdził.

Logika nie mogłaby już nic zmienić. Zdziałałaby mniej niż róże. Nie było pewności, czy one mogłyby jakkolwiek wpłynąć na nas, na mnie, na niego, ale w moich oczach były one usprawiedliwieniem. Bo w ciemnościach byliśmy inni. Bo w ciemnościach, gubimy się, wpadamy na szafki, obijamy sobie kolana i szukamy po omacku wyjścia. Co innego, gdy dokładnie widzimy to co przed nami. Jimin się zgubił. I może to brzmieć poetycko aż do porzygu, romantycznie i cukierkowo, ale był manifestacją róż, które malował. A zaraz po nim, stałem się nimi ja. Bo kochałem go, mimo logiki która wzbraniała się przed tym wyznaniem już od prawie trzech miesięcy. Pustych miesięcy. Miesięcy bez niego.

Powiesiłem obraz z powrotem na ścianie i napisałem esemesa:

Czerwone róże nie są czerwone w ciemności.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top