ROZDZIAŁ 14 - HOUSE OF CARDS

Budziłem się u boku mojego chłopaka aż do sylwestra. Wolne dni leniliśmy się, nadrobiliśmy seriale, których to Jimin zdążył zrobić już całą listę ku uciesze Taehyunga i ćwiczyliśmy. Wreszcie udało mi się dotrzeć na trening tańca mojego chłopaka, który to nie szczędził sobie pokazywania mi różnych mniej lub bardziej skomplikowanych ruchów, chwaląc się przy tym jak bardzo wygimnastykowany jest. Obecnie przygotowywali się do jednej sztuki, którą mają wystawiać w teatrze, na którą to dostałem bilet. Miło będzie zobaczyć Jimina pełnego pasji, w swoim żywiole, na parkiecie. Ludzie będą go obserwować, podziwiać, lecz tylko mnie pozwoli on na osobiste gratulacje.

Sylwester nadszedł wyjątkowo szybko. Mieliśmy spędzić go u Songa, na domówce, którą obiecał zrobić już w zeszłym roku. Zaprosił masę ludzi. Miał naprawdę spory dom na przedmieściach w dodatku wolny, bo jego rodzice i rodzeństwo spędzało święta i Nowy Rok za granicą, którą odpuścił właśnie ze wzglądu na imprezę. Bałem się trochę o nocowanie, bo niby obiecał mi, że będę mógł zostać nawet z Jiminem, ale wiedziałem, że w praktyce i tak nie będzie dla nas miejsca. Klasyczna domówka? Pięć łóżek - dwanaście osób śpi. Dlatego ustaliliśmy z blondynem, że na noc wrócimy do Taehyunga, który mieszka dużo bliżej. Jego mama nie miała nic przeciwko, z resztą bardzo dobrze mnie znała. A do Tae miał przyjechać Hoseok, który także miał zostać u bruneta na noc. Byliśmy zaproszeni na dwudziestą. O dziewiętnastej poszedłem do Jimina, wyprosić go by wyprasował mi koszulę, bo moja rodzicielka miała jakiegoś ukrytego focha, z resztą sama musiała się szykować na bankiet.

- Nie wierze, że sam nie potrafisz tego zrobić Kookie - rzucił z żelazkiem w ręku. Jego koszula wisiała już na wieszaku koło okna. Ja siedziałem na jego łóżku i zabawiałem psa.

- Umiem. Powiedzmy, że umiem. Ale ty na pewno zrobisz to lepiej kochanie - odparłem, a ten przewrócił oczami i zajął się materiałem, który z resztą dostałem od niego na święta.

Bawiłem się z Miri, Yorkiem pani Park Dami. I wierzcie lub nie, ale dosłownie co pięć sekund komórka mojego chłopaka wibrowała, co nie umknęło mojej uwadze. I co najdziwniejsze, gdy chciałem mu ją podać, by w końcu sprawdził co to, ten jak poparzony rzucił się na nią. Ojoj, sekrecik.

- Co to było? - zapytałem, gdy ten schował telefon do kieszeni.

- Nic - odparł krótko i wrócił do koszuli. Ale ja nie byłem aż takim idiotą. Podszedłem do niego od tyłu i bez problemu wyciągnąłem komórkę. Reakcja była natychmiastowa, ale jednak Jimin był za niski, by dosięgnąć mojej ręki. Skakał więc zdenerwowany i krzyczał na mnie. - Oddawaj! Jeon!

- A powiesz mi kto to? - zapytałem spokojnie. Twarz Jimina już stawała się czerwona.

- To nic! Oddawaj!

- Na pewno?

Zniżyłem rękę i pozwoliłem na to, by chłopak zabrał swoją własność. Nie chciałem się z nim kłócić. W dodatku i tak znałem jego hasło, więc jakbym bardzo się uparł, mógłbym sobie to sam sprawdzić.

- Nie rób tak - warknął na mnie i schował telefon tym razem do kieszeni z przodu.

- No ale to było dziwne, sam przyznasz.

- Nieważne już. Lepiej układaj te włosy, bo nie zdążymy.

I tyle z poważnej rozmowy o moich obawach. Oczywistym było, że pierwsze co mi przyszło na myśl to cos złego. Zdradza mnie. Co? Niemożliwe. Ale jednak coś to musiało być, prawda? Postanowiłem, że i tak się o to wypytam, ale nie teraz. Nie zostawię tak tego. Ostatecznie zapomniałem.

Dojechaliśmy na miejsce taksówką, taszcząc ze sobą dwie flaszki alkoholu. Na miejscu był już Taehyung, wystrojony w nowe Gucci i świąteczny prezent od "Hobiego" - szal. Sam Hoseok miał na sobie jasną koszulę i klasyczne, czarne dżinsy. Był przystojnym facetem, nic dziwnego, że podobał się Taehyungowi, do tej pory zawziętemu heteroseksualiście. Jestem pewien, że mało komu się nie podobał. Był męski, wysoki jak na Koreańczyka, miał karmelowy odcień skóry, czarne włosy i szeroki uśmiech, który był na pewno jego znakiem rozpoznawczym. Przywitaliśmy się, poznaliśmy. Tae skakał wokół niego jak sarenka, ale starszy był tym absolutnie zauroczony. Nawet się nie kryli, cmokając co jakiś czas w policzki. Znalazłem wśród imprezowiczów, których była już naprawdę spora grupa gospodarza i prawie całą swoją klasę. Muzyka rozbrzmiewała w głośnikach, alkohol lał się już na samym wejściu. My też nie czekaliśmy na oklaski i zaczęliśmy porządnie pić. Usiedliśmy na kanapie z kilkoma dziewczynami z mojej klasy i z kilkoma chłopakami z drużyny siatkówki, których kojarzyłem z imprez z Songiem. Gdy zrobiło się tłoczniej, Tae wpakował się Hoseokowi na kolana. Nie musieliśmy długo czekać, aż impreza się rozkręci. Im więcej ludzi przychodziło, tym głośniej i gwarniej było. Porozmawiałem z chłopakiem Taehyunga o tym co robi w swoim mieście, a nawet dowiedziałem się, że planuje za rok przenieść się do Seulu. Wypiliśmy kilka kieliszków. Na chwilę Jimin zniknął mi z oczu, ale wrócił niedługo z nową flaszką i sokiem. Do tańca wyciągnęła mnie Sumi, dziewczyna, z którą dobrze trzymała się kiedyś Yu Lee. Posłałem Jiminowi przepraszające spojrzenie, ale chwilę po tym, dobrała się do niego jakąś nieznana mi brunetka i też wyciągnęła na parkiet. W tumie wypatrzyłem kilku znajomych. Gdy w końcu zmęczyliśmy się z Sumi tańcem, poszliśmy do kuchni, by dziewczyna mogła zapalić. Miałem oko na Jimina w razie, gdyby nieznajoma mała jakieś niecne zamiary, ale tylko zatańczyli i wrócili na kanapę. Sumi opowiedziała mi co słychać u mojej byłej, bo mówiła, że widziała się z nią po świętach. Nie interesowało mnie to jakoś wyjątkowo, z resztą muzyka zagłuszała co drugie słowo dziewczyny, więc po szybkiej wymianie zdań, wróciłem do blondyna. Polałem nam kolejnego kieliszka. Pijąc, wpatrywałem się intensywnie w Jimina, a gdy to zauważył na jego twarzy zagościł uśmiech. Przysunął się do mnie.

- Nie wiem, jak to zrobisz, ale o północy masz mnie pocałować - powiedział mi do ucha i nalał nam kolejnego szota, do którego dołączył się Tae.

- Dobrze, ale coś czuje, że wcześniej i tak będę musiał to zrobić - odparłem, mówiąc na tyle głośno, by słyszał, ale na tyle cicho, by nie słyszał nikt inny.

Blondyn zaśmiał się i pokręcił głową.

Bawiliśmy się bardzo dobrze. Moi znajomi pamiętali Jimina, który złapał z niektórymi lepszy kontakt. Najwięcej czasu spędziliśmy oczywiście z Taehyungiem i Hoseokiem, który odnalazł wspólny język z moim chłopakiem, bo znał się na tańcu. Widziałem, jak kilka razy wychodzili razem do kuchni na papierosa, co nie cieszyło mnie jakoś szczególnie, ale postanowiłem mu dziś odpuścić. Jednak do alkoholu fajki smakowały bardzo dobrze, więc nim się spostrzegłem Jimin miał za sobą połowę paczki. W dodatku w jego krwi krążyły już odpowiednie promile. Śmiał się często, a taki widok sprawił, że bardziej na niego uważałem. Ale chyba niewystarczająco, bo gdy chłopak chciał wstać z kanapy, oparł się o stolik przewracając tym dwie szklanki. Huk, kilka zdziwionych krzyków, ale generalnie każdy bawił się dalej, co jakiś czas potem ślizgając w kałuży utworzonej z mieszaniny wódki i soku żurawinowego. Jimin przeciął sobie dwa palce. Gdy tylko zauważyłem krew, przetransportowałem go do łazienki i posadziłem na toalecie.

- Przepraszam Kookie - wyjęczał smutno i spuścił głowę.

- Nie jestem zły przecież, zdarza się kochanie - odparłem i zająłem się bezpardonowym grzebaniem po szafkach, ale oprócz podpasek i wacików nic nie znajdywałem.

- Ale pewnie myślisz, że się nawaliłem - rzucił i pociągnął nosem. Spojrzałem na jego czerwoną buzię i zauważyłem łzę. Oj Jiminie, co ja z tobą mam...

- Nie - powiedziałem od razu z lekkim śmiechem. Ukucnąłem przy nim i złapałem jego ciepłą twarz w dłonie. - Przecież ci mówię, że nic się nie stało. Dobrze się czujesz, tak?

Chłopak kiwnął głową, a ja ucałowałem go w usta i otworzyłem kolejną szafkę. I kolejną. I dopiero w następnej znalazłem plastry, które wylądowały na ranach blondyna. Złapałem go za rękę i już miałem wyprowadzać z łazienki, gdy poczułem jak mocniej zaciska rękę i przyciąga mnie do siebie. Dobrze, że nie zdążyłem otworzyć drzwi, bo zostałem przyciągnięty do pocałunku. Jimin nie smakował słodko, bo papierosami i alkoholem, ale nadal pozostawał moim Chimem, więc chętnie oddawałem pocałunek, przejeżdżając językiem po jego podniebieniu i gryząc go w wargę. Otrzymywałem za to rozkoszne jęki, które zagłuszane były przez głośną muzykę na zewnątrz i odgłos dobijania się jakiejś laski do drzwi. Jimina ręce zacisnęły się na materiale moich dżinsów, na pośladkach. Przeniosłem się z pocałunkami na szyję blondyna i wtedy poczułem jak robi mi się ogromna ochota. Myśl Jeon, myśl...

Wyciągnąłem chłopaka z łazienki i ominąłem siedzącą pod toaletą zarzyganą rudą dziewczynę i jej koleżanki. Pokonaliśmy kilka schodów w dół, skręcając koło kuchni i znaleźliśmy się przed drzwiami do garażu i drzwiami do składzika. Te do garażu były zamknięte, ale za to drugie pomieszczenie otwarte i nie aż takie ciasne, więc weszliśmy tam śmiejąc się i zamykając za sobą drzwi od schodów. Reszta gości bawiła się na pierwszym piętrze, ewentualnie zajmowali sypialnie u góry, wiec wiadomym było, że nikt się tu nie będzie kręcił. Wiedziałem o tym miejscu, Song powiedział mi kiedyś, że kazał się tam schować swojej dziewczynie, gdy przypadkiem za wcześnie do domu wrócili jego rodzice.

Składzik był mały, ale zmieściliśmy się w nim na spokojnie. Leżało w tam kilka rzeczy, jak odkurzacz, miotła, deska do prasowania i tego typu domowe niezbędności. Przewróciliśmy kilka z nich, ale sądząc po odgłosach nic się raczej nie zepsuło, więc przeszliśmy do działania. To miała być szybka akcja, choć wolałbym mieć na takie czynności dużo czasu, ale alkohol zrobił swoje, a z resztą nadal nie mogliśmy się sobą nacieszyć.

- Jesteś pewny? - zapytałem dla jasności, ale Jimin odpowiedział mi odpięciem paska moich spodni. Było ciemno, ale dokładnie wiedziałem co robi. Czułem.

Uklęknął. Podwinąłem swoją koszulę, by dać mu lepszy dostęp, a potem poczułem jak składa mokre pocałunki na podbrzuszu. Szybko ściągnął moje spodnie, potem wolniej już zsunął bokserki i od razu jego usta znalazły się na moim twardym już członku. Cmoknął główkę, zaśmiał się chytrze i wpakował na raz do swoich ust prawie całą długość. Używał bardzo dużo śliny, nie bojąc się, że może pobrudzić ona jego ubranie. Wtedy takie rzeczy się nie liczyły. Słyszałem jak dławi się, gdy brał go tak dużo, że czułem jak obija mu się o gardło. Syknąłem siarczyście przekleństwo, gdy zassał się w najczulszym miejscu. Wyciągnął go z buzi, a potem lizał i pomagał sobie rękoma, poruszając nimi w odpowiednim tempie u podstawy. Potem znów schował go w swoich ustach, zamykając mnie w tym cieple, śliniąc go jeszcze bardziej. Moje obawy, że po procentach będę miał problemy z erekcją zniknęły w momencie, gdy poczułem jak robi mi się kurewsko dobrze. Nie było mowy o tym, żeby chociaż na milimetr opadł. Nie przy nim. Gdy już bliski byłem orgazmu, Jimin zaprzestał swoich ruchów i podniósł się. Ściągnął swoje dolne odzienie i odwrócił twarzą do ściany. Złapałem go i przyciągnąłem do siebie za biodra. Gdy mój członek znalazł się miedzy jego miękkimi pośladkami, zacząłem ocierać się nim o jego wejście, a on odchylił głowę i położył ją na moim ramieniu. Jedną dłonią złapałem go za szyję i wygiąłem trochę mocniej. Jęknął.

- Nie mam ani gumki, ani nawilżenia i jak ja mam się tobą porządnie zająć Jiminie, hm? - mruknąłem i przystawiłem palce do jego wejścia. Masowałem je. Było mokre od śliny, którą zostawił na moim penisie, więc wykorzystałem to, by wsunąć do środka jeden palec. - No? Czekam. Jak mam się tobą zająć?

- Rozciągnij - powiedział, choć z trudem przez pozycje swojej szyi. - Ale szybko.

- I? - przeciągnąłem literę, dokładając drugi palec.

Jimin wzdychał, gdy poruszałem palcami w szybkim tempie, takim jakie sobie zażyczył. Uścisk na jego szyi co jakiś czas malał, by mógł oddychać, ale nie zdejmowałem stamtąd ręki. Ostatnio podobały mu się klapsy, więc to też powinno, pomyślałem, a widząc że tylko mocniej zaciska się na moich palcach, gdy te drugiej ręki zaciskały się pod jego grdyką, byłem pewny, że blondyn jest dla mnie stworzony. Opuściłem jego wnętrze i przystawiłem swoją męskość. Nie wchodziłem jeszcze. Nie byłem też do końca pewny, czy ślina wystarczy i bałem się, że będzie go bolało. Naplułem na swoją dłoń i rozsmarowałem ślinę na sobie, by było nam jeszcze łatwiej. Naparłem na niego, ale nadal czekałem.

- I? - ponagliłem go i poddusiłem mocniej.

- Weź mnie - odparł słodko, a potem zdusił krzyk, gdy wszedłem w niego.

Nie chciałem robić mu krzywdy, więc dałem mu chwilę na przyzwyczajenie się. Także tylko kilka centymetrów znalazło się w jego wnętrzu. Zadrżał. Wysunąłem się odrobinę, by znowu zagłębić.

- Jak tylko zaboli, masz mi mówić - przypomniałem mu i wykonałem mocniejsze pchnięcie.

Przeniosłem ręce z jego szyi i jego łopatki. Chyba odczytał moje intencje, bo pochylił się, a nawet stanął w większym rozkroku. Jimina dłonie znalazły się na ścianie. Początkowo wchodziłem w niego wolno, trzymając z biodra, serwując co kilka pchnięć klapsa, ale raczej z kategorii tych średnio mocnych. Świerzbiło mnie, by porządnie spuścić mu lanie, za te papierosy, ale to był nieodpowiedni moment. Przyśpieszyłem dopiero w momencie, gdy sam o to poprosił. Nie hamował swoich jęków, stęknięć, sprawiając, że w mojej głowie powstawała cudowna play lista o nazwie "Mochi Moans". Trudno było mi się kontrolować. Chciałem, by Jimin doszedł pierwszy, tak jak przedtem, ale jego wcześniejsze sprawne zajmowanie się moim sprzętem chyba przeważyło szalę i rozlałem się na jego piękne pośladki, z których nasienie spływało mu na uda. Jimin chciał wyprostować się, ale zamiast tego, został przeze mnie przytrzymany. Został więc grzecznie w tej samej pozycji, a gdy trochę uspokoiłem oddech i drżenie mojego ciała, zacząłem stymulować jego członka, od razu zanurzając trzy palce w jego wnętrzu. Jakbym miał liczyć, może doliczyłbym do dwustu, bo po tym czasie chłopak doszedł na moją rękę, uginając kolana i jęcząc słodko, trochę płaczliwie.

Po omacku zacząłem szukać jakiejś szmaty i ku mojemu zdziwieniu znalazłem zapas ręczników papierowych, który pozwoliłem sobie wykorzystać, do wyczyszczenia swoich dłoni i pośladków oraz nóg mojego ukochanego. Potem usiadłem pod ścianą w tym małym pomieszczeniu, zaraz koło żelazka i przytuliłem do siebie nadal pół nagiego Jimina. Wytrzeźwiałem przez te emocje. Blondyn wpadkową mi się miedzy nogi, więc mocniej go objąłem i trwaliśmy tak do czasu, aż nie usłyszeliśmy głośnego odliczania dochodzącego z góry. Jak już wspominałem, było ciemno, ale mógłbym przysiąść, że widziałem w oczach chłopaka iskierki, gdy goście krzyknęli "Szczęśliwego Nowego Roku". Pocałowałem go, jak obiecałem, przeciągając pocałunek tak długo, dopóki tłum na piętrze trochę się nie uspokoił.

- Kocham cie - wyszeptał mi blondyn i schował się w swoim ulubionym miejscu - moich ramionach.

- Ja ciebie też.

Taehyung miał nam trochę za złe, że nie odliczaliśmy z nim do północy, ale gdy zauważył "dziwną białą plamę" na koszuli Jimina, zamilkł i posłał mi zdziwione spojrzenie. Blondyn spalił buraka i już wiadomo było w jakich okolicznościach Jeon i Park spędzili tą magiczną chwilę. Piliśmy jeszcze długo. Hoseok i Jimin zdążyli się jeszcze raz upić z tym, że pijany Hobi to tańczący Hobi, a pijany Jimin to przylepa Jimin, więc kiedy tylko miał okazję, uwieszał się na moim ramieniu albo przytulał moje plecy. Potem nawet nie przeszkadzała mu obecność innych, po prostu pakował mi się na kolana i żądał: tulenia! Goście nie reagowali jakoś szczególnie, bo sami albo leżeli gdzie nieprzytomni, gdy wybiła druga, albo wymiotowali albo te wymioty wstrzymywali. Taehyung sam wylądował nad muszlą, po pomieszaniu jakiegoś magicznego specyfiku babci Songa i zwykłej, taniej odmiany sake. U bruneta w mieszkaniu byliśmy, gdy dochodziła czwarta. Droga minęła nam w ciszy, bo oboje z Hoseokiem, gdy zauważyliśmy w jakim stanie są nasi wojownicy, zanieśliśmy ich całą drogę na plecach. Przeszkadzała trochę torba, którą musiałem taszczyć, w której to były czyste ubrania i Jimina "pierdoły", a sam mój książę zasnął. Tae na szczęście obudził się przed swoim blokiem i wpuścił do środka, strasząc najpierw, że chyba zgubił klucze. Ja i Jimin położyliśmy się w pokoju siostry Tae, która teraz była u koleżanki. Zdjąłem sobie, jak i blondynowi spodnie, zmieniłem nasze koszulki, bo chłopak nadal spał i przykryłem nas kocem. Zasnęliśmy.

Kac uderzył w całą naszą czwórkę rano. Złota kobieta, pani Kim zrobiła nam jakąś leczniczą zupę i nie komentowała naszego wyglądu, zapachu ani naszego milczenia spowodowanego zmęczeniem. Byliśmy padnięci. Taehyung odczuwał wczorajsze wymioty i ciężko mu było cokolwiek przełknąć. Był blady. Hoseoka oczy, które ledwo otwierał mówiły same za siebie. Moje włosy to była zwyczajna porażka, a Jimin zwyczajnie jechał wódką i papierosami, jak stary czterdziestoletni alkoholik. Nie zabawialiśmy długo w mieszkaniu bruneta, bo chcieliśmy odświeżyć się i dać czas tej dwójce do chwili samotności. Wróciliśmy do domu. Zaraz po przekroczeniu progu swojego mieszkania udałem się do wanny, a potem odespałem kilka godzin. Wieczorem zajmowałem się grami. Stoczyłem kilka pojedynków w moje ulubione bijatyki, a potem nawet zamówiłem sobie jakiś horror. Nie był pierwszej nowości, ale miał świetne recenzje, więc postanowiłem zaryzykować. Przed snem miałem też przyjemność dostać snapa od mojego sąsiada. Zdjęcie przedstawiało podrapany i nadal lekko czerwony pośladek na tle jego jasnej pościeli. Podpisał fotkę: Oto co się dzieje, gdy twój chłopak jest napaleńcem. Dodał do tego kilka emotek. Zdjęcie zadziałało na mnie momentalnie. Przypomniałem sobie seks w składziku, jęki przyjemności i gorące wnętrze swojego chłopaka. Odpisałem mu w opcji wiadomości: Mam nadzieję, że coś jeszcze po sobie zostawiłem, bo to zdjęcie jest BOSKIE. Na trzy kolejne nie musiałem długo czekać. Dostałem odbicie Jimina w lustrze, który ubrany był w swój szlafrok, odsłaniający teraz klatkę piersiową i kawałek brzucha. Na drugim znowu leżał, nadal w szlafroku tyle, że rozpiętym. Kadr jednak nie pozwolił na oglądanie go w całości, ucinającego piękne ciało pod pępkiem. Skupiłem się jednak na jego różowych sutkach, które były natomiast na pierwszym planie. Ostatnie zdjęcie było najlepsze moim zdaniem, bo nie dość, że Jimin wystawił ładnie swój język to jeszcze idealnie widoczna była jego ręka, która wylądowała na jego kroczu, nadal ukrytym pod materiałem. Jako odpowiedź wysłałem mu również zdjęcie; kawałek mojego brzucha, który oczywiście napiąłem, by mógł trochę pofangirlować (fanboyować) i mój problem w bokserkach, dobrze z resztą widoczny. Od wysłania minęła minuta i usłyszałem pukanie w okno.

- I kto tu jest napaleńcem, co? - powiedziałem, gdy już wciągnąłem go do swojego pokoju.

Powtórzyliśmy pozycję z hotelu - jeźdźca, ale przez jakiś czas kochaliśmy się w ulepszonej wersji, bo Jimin odwrócony był do mnie tyłem. Szybko jednak z tego zrezygnowaliśmy, bo choć miałem wspaniały obraz na jego brzoskwinki, to jednak wolałem widzieć jego twarz. Z prezerwatywą i żelem było dużo łatwiej niż ze śliną i bez zabezpieczenia, ale musiałem przyznać, że dziś czułem jak coś dzieli mnie od mojego chłopaka, ale cóż; gumki nie mogły się zmarnować.

Spaliśmy razem przez kilka kolejnych dni, nawet, gdy rozpoczęła się z powrotem moja szkoła i jego uczelnia. Czasu nie mieliśmy w ciągu dnia wcale, więc wykorzystywaliśmy noc. A jak miło było budzić się przy nim...

Niedługo po rozpoczęciu nowego roku miała miejsce sztuka teatralna, w której tańczyła grupa Jimina, do której to przygotowywali się od kilku miesięcy. Wybrałem się na nią z panią Park Dami, bo jak sama mówiła: nigdy nie przeoczyła żadnego występu jej Kluseczki. I wiedziała już kim byliśmy dla siebie z jej synem. Obserwowałem z widowni jak płynne i zwinne są ruchy Chima, odzianego w ciasny beżowy strój. Tańczył do ośmiu z dziesięciu piosenek, nawet dał krótkie solo, podczas którego wszyscy mogli przyjrzeć się jego wygimnastykowanemu ciału. Był piękny, a mi zapierało dech w piersiach. Denerwowałem się, gdy widziałem, że zbliża się jakiś bardziej skomplikowany ruch. Na szczęście wyszło perfekcyjnie. Widownia klaskała, a ja cieszyłem się w duchu, że ten chłopak, któremu ludzie rzucają pod nogi czerwone róże, jest mój. Przynajmniej tak myślałem.

Problemy wróciły z początkiem lutego. Drugiego dnia tego miesiąca, gdy siedziałem u blondyna, wpadł mi w ręce jego telefon. Jimin zajęty był szukaniem czegoś w szafie i kazał mi odpisać Taehyungowi, że "ma kupić czarną". Zrobiłem o co prosił i wtedy mnie tchnęło. Jeden ruch palcem i byłem w wiadomościach. Dorwałem się do listy wysyłanych esemesów. Taehyung, Mama, Ja, Jin, Tata, Namjoon, Hoseok, Min Yoongi. Min Yoongi. Upewniłem się, że Jimin nadal ślęczy nad swetrami i zagłębiłem się w konwersacje. Przypomniało mi się, że jeszcze przed sylwestrem Jimin dziwnie się zachowywał z powodu swojego telefonu. Już wiedziałem dlaczego. Ostatnią wiadomością od Jimina było zagrożenie, że jeśli jeszcze raz do niego napisze to zmieni numer, a potem koniec. Bardziej interesująco było natomiast, gdy przewinęło się na esemesy sprzed grudnia. Dziwiłem się sam sobie, że blondyn był taki zaabsorbowany znalezieniem odpowiedniego ubrania, że nie zauważył jak zdążyłem przeczytać ich wiadomości. Co prawda miliona ich nie było, ale kilku minut potrzebowałem. Czytałem od tych najświeższych, więc najpierw dotarła do mnie informacja o tym, że "Nie powtórzymy tego, zależy mi na Jeonie", potem ta, że "Chyba mi trochę wróciło, to co było kiedyś", następnie ta, że "Nie spodziewałem się, że mógłbyś to zrobić", a na końcu te, w których opisana jest data, miejsce spotkania i przeprosiny Mina za sytuacje w Sugar Club.

Jimin w końcu odwrócił się w moją stronę, a gdy zauważył moją minę, a potem nadal trzymany w mojej ręce telefon, rzucił się na kanapę obok mnie i wyrwał go z dłoni. Rzut okiem na wyświetlacz i już wiedział, jak bardzo przejebane ma.

- Daj mi się wytłumaczyć - powiedział, ale nie chciałem go słuchać. Wstałem z zamiarem wyjścia przez okno, do siebie do pokoju. - Błagam, Kookie - zaszlochał, bo jego oczy błyskawicznie wypełniły się słonymi łzami. - Ja kocham tylko ciebie.

Wyszedłem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top