ROZDZIAŁ 12 - WAR OF HORMONE

Wyjazd Yu Lee dobiegł końca, choć i tak dużo się przeciągnął z nieznanych mi przyczyn. Gdy wróciła do szkoły stała się tematem numer jeden. Wszyscy nagle potracili zdolność logicznego myślenia i stworzyli wokół niej kółko adoracji, bo nie dość, że dziewczyna przywiozła każdemu z klasy mały prezent a Australii to jeszcze wróciła zupełnie odmieniona. Włosy miała teraz bladoróżowe, usta napompowane kwasem hialuronowym, a w biust nakładła sobie chyba z kilka par skarpetek. Cóż, Jimin miał rację, niektórzy zmieniają się nie do poznania od tak. Yu ubierała się też i malowała inaczej niż zwykle. I jeśli myślałem, że jej wybryk pewnego czasu na wuefie i strój na tą lekcje był wyżywający to chyba nie wiedziałem co to słowo znaczy. Nauczyciele zdawali się być ślepi na jej ledwo zakrywające pośladki spódniczki i odkrywające dekolt bluzki. Nie widziałem w niej już ani grama tej dziewczyny, z którą kiedyś się umawiałem. Za to dobrze widoczne były jej kolczyki. Nie wiem ile razy odwiedziła piercera w Sydney, ale chyba zdążyła przez te półtora miesiąca zyskać u niego kartę stałego klienta. Miała przekutą wargę, nos (tak jak krowy czasami mają, fuj), pępek, język, kości biodrowe, a jeszcze słyszałem jak na korytarzu dziewczyny rozmawiały o jej kolczykach w sutkach. Ja patrzyłem na to wszystko zaniepokojony, zszokowany i zniesmaczony. Nigdy nic nie miałem do piercingu. Sam maiłem przekute uszy, ale Yu zdecydowanie przesadziła. Sztuczność biła od niej na kilometr, a kiedy dowiedziałem się, że zrobiła sobie jeszcze tatuaż, to już w ogóle zacząłem się zastanawiać, czy aby na pewno wróciła do nas ta sama osoba.

Co do upominków, które każdy dostał, to dziewczynom przywoziła zazwyczaj kosmetyki, jednej tylko kupiła jakiś wisiorek. Chłopacy dostawali słodycze, które można było kupić podobno tylko w Australii. Taehyung cieszył się jak dziecko na widok batoników o smaku aloesu i pieprzu (czy to ma prawo być smaczne?). A ja dostałem majtki, w dodatku te same, co wysłała mi na snapie, niebieskie, koronkowe, z dziurą we wiadomym miejscu. Tego samego jeszcze dnia oddałem jej prezent, do którego dorzuciła jeszcze jakieś słodkości. Dziewczyna nic na to nie odpowiedziała, zarzuciła tylko długimi włosami do tyłu i parsknęła śmiechem, gdy postawiłem przed nią pakunek.

Kiedy myślałem już, że sama obecność byłej skutecznie zepsuje mi humor, tego samego dnia kiedy wróciła, zostałem z nią dobrany w parę do projektu na chemię. Oczywiście, poszedłem z tym do laborantki, zapytać czy nie mogę być z kimś innym, najlepiej Tae albo Songiem, ale podobno Yu wcześniej prosiła ją właśnie o takki przydział, a teraz już było po śliwkach. Projekt obejmował zrobienie plakatu i prezentacji, więc najlogiczniejsze wydawało się podzielić po prostu na pół, ale nie było to takie proste. Yu po prostu zarządziła, że przyjdzie do mnie po lekcjach, zrobić plakat. Powiedziała to oczywiście przy nauczycielu, więc nie było mowy, by teraz odmówić. Złapałem ją za to na korytarzu.

- W co ty grasz do cholery? - syknąłem, odwracając ją w swoją stronę. Na twarzy Yu pojawił się niewinny uśmieszek.

- Ja? W nic. Chce dostać dobrą ocenę z projektu, a ty jesteś idealnym partnerem do takiej pracy - powiedziała jakby nigdy nic i puściła mi oczko.

- Nie mam dziś czasu. Plakat zrób sama, a ja ogarnę prezentację i finał.

- Oj nie mój drogi. Tak się nie bawimy. To zadanie dla pary. Nie słyszałeś pani od chemii? Mamy nauczyć się współpracować. Jak nie dzisiaj to przyjdę jutro, ale nie wymigasz się - rzuciła i machnąwszy ponownie różowymi włosami, ruszyła na piętro na kolejną lekcje.

Taehyung radził, bym nie mówił Jiminowi o sytuacji z Yu. Twierdził, że to by tylko go zmartwiło. Ale ja nie mogłem tak po prostu tego przemilczeć, zwłaszcza, że pisałem z nim na każdej przerwie, czego uważnym świadkiem była właśnie Yu. Jimin nie był zachwycony, a nawet pozwolił sobie na kilka niezbyt uroczych słów na temat mojej ex. Powiedział, że wpadnie do mnie, by mnie nie zabiła tymi swoimi cyckami, kiedy tylko skończy zajęcia.

Wróciłem do domu z Lee. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie, aż nawet zdążyłem pomyśleć, że jej głośny charakter też się zmienił, ale nic z tego. Jak tylko znaleźliśmy się w moim pokoju, zaczęła gadać. Nie mówić. Gadać. O byle czym. Aż w końcu, gdy wyciągnąłem zza szafy brystol i położyłem go na ziemi, zapytała:

- Podobały ci się snapy?

- A tobie moje? - odparłem od razu, nie patrząc nawet na jej reakcje. Dokopałem się do flamastrów na dnie szafy i położyłem przed nią. Dziewczyna usiadła na ziemi, a ja na kanapie, bo i tak musieliśmy najpierw znaleźć informacje o tym, co napisać na plakacie. Odpaliłem wyszukiwarkę w telefonie i poczułem ręce na swoim kroczu. Telefon wylądował na panelach, bo upuściłem go z wrażenia. - Co ty robisz? - rzuciłem zły, ale dziewczyna nie zareagowała, tylko zajęła się odpinaniem mojego paska. Przytrzymałem jej ręce. - Kurwa, Yu, słyszysz? Co ty odpierdalasz?

- Zawsze to lubiłeś - odparła, pokazując mi swoje proste, białe zęby.

- Nie denerwuj mnie. Wstawaj i nie dotykaj moich...

- Teraz ta pizda ci to robi? - przerwała mi i popatrzyła ze złością na mnie z dołu. - Ta ze zdjęcia? Byłeś z nią, kiedy jeszcze się umawialiśmy? Zdradzałeś mnie?

- Boże, Yu.. - mruknąłem i strzepnąłem znowu jej ręce z moich spodni, bo wyraźnie nie chciała odpuścić. - Nie. Jak byłem z tobą to byłem tylko z tobą.

- To czemu już nie jesteś?

- Bo nie pasujemy do siebie.

- A tamta laska? Masz kogoś teraz?

- To nie ma znaczenia. Do ciebie i tak nie wrócę.

- Nie podobam ci się?

- Teraz nie, jeśli mam być szczery. Co ci strzeliło do głowy, by powiększyć usta? I te kolczyki? Tatuaż? Co się z tobą stało?

Yu zaszkliły się oczy. Położyła ręce na kolanach i mruknęła coś pod nosem.

- Wszystko dla ciebie, debilu, wiesz? - rzuciła i wytarła pierwszą łzę z policzka. - Chciałam ci się podobać i myślałam, że jak zobaczysz, że podobam się innym to może znowu będziesz mnie chciał. Nawet nie wiesz, jak źle się czułam w Sydney! Nie masz pojęcia co tam się działo. I jak było mi trudno po zerwaniu - zapłakała i pociągnęła nosem. - Tak po prostu mnie zostawiłeś, bo znalazłeś sobie kogoś innego i nie wciskaj mi kitu, że jesteś singlem.

- Zerwania nigdy nie są łatwe, ale powiedz mi czy naprawdę aż tak cię skrzywdziłem?

- Tak! - krzyknęła i rozpłakała się jeszcze bardziej.

- Nie możesz teraz robić wszystkiego, by do mnie wrócić, bo to się nie uda.

- Uda się! - krzyknęła znowu i wytarła kolejne łzy, które rozmywały jej czarny tusz do rzęs.

Dalsze tłumaczenia nie miały sensu, bo dziewczyna była wściekła i niezbyt skora do spokojnej rozmowy. Tak naprawdę to uratował mnie dzwonek do drzwi. Widok Jimina wchodzącego drzwiami, a nie oknem był dość zaskakujący, ale kamień spadł mi z serca, jak tylko go zobaczyłem. Szybki uścisk i już byliśmy moim pokoju.

- Yu - zacząłem. Różowo włosa siedziała przed lustrem i ratowała makijaż. Odwróciła się w naszą stronę. - To jest Jimin, Jimin to jest Yu Lee.

Blondyn zrobił krok w jej stronę i uścisnęli sobie dłonie.

- Jaki ładny jesteś - powiedziała Yu i poprawiała kolczyk w wardze.

- Dzięki - odparł ze śmiechem chłopak. - Ty masz ładne włosy - rzucił, widocznie nie mając co odpowiedzieć.

- Jesteś przyjacielem Kookiego? Tym sąsiadem? - Jimin kiwnął głową i usiedliśmy na kanapie. - To pewnie wiesz, jak ma na imię dziewczyna Kooka. Znasz ją?

- Znam - odpowiedział ostrożnie blondyn. - Ale chyba nie wolno mi powiedzieć nic więcej.

- Dlaczego? Zabronił ci? - dopytywała Yu, a ja miałem powoli dość.

- Dobra, starczy - powiedziałem i wziąłem do ręki telefon. - Mamy zrobić plakat i prezentację o berylu i na tym się skupmy. Jimin obiecał nam pomóc. Świetnie rysuje to pewnie coś nam zadziała z plakatem. Ale najpierw musimy wiedzieć, co pisać.

Zająłem się szukaniem informacji. Przeniosłem się do biurka, by napisać wszystkie potrzebne rzeczy na kartce. Praca szła nam opornie, zwłaszcza, że Yu była zajęta Jiminem, a nie projektem. Wypytywała o wszystko, o co tylko mogła; o przyjaźń ze mną, o to co studiuje, czy ma dziewczynę, czy podobają mu się jej kolczyki itp. Blondyn starał się być miły, ale chyba powoli irytowała go ciekawość mojej byłej. Ostatecznie oboje mieli zająć się plakatem, kiedy ja zasiadłem do prezentacji. I kątem oka widziałem, jak Yu nadstawiała mu pod nos biust, łapała go niby przypadkiem za rękę, czy zwyczajnie podrywała go, sprawdzając przy tym moje reakcje. I miarka się przebrała, gdy idiotka położyła Jiminowi dłoń na policzku i zaczęła głaskać go, a zdziwiony chłopak po prostu zaniemówił.

- Yu, kurwa jak się nie ogarniesz to wylecisz tym oknem, obiecuje - rzuciłem do niej i zamknąłem na chwilę laptopa.

- O co ci chodzi Kookie? - zapytała, przenosząc powoli rękę z twarzy mojego chłopaka, na jego tors, gdzie została zatrzymana, przez mój mocny uścisk, bo dosłownie teleportowałem się do nich, jak tylko wyczułem do czego to zmierza. - Nie chcesz, bym dotykała innego faceta? - zapytała, oblizując się.

Nie. Nie chce byś dotykała MOJEGO faceta, cisnęło mi się na usta, ale ostatecznie puściłem jej rękę i usiadłem między nimi. Pomogłem w wypełnianiu liter odpowiednimi kolorami. Jimin zajął się rysowaniem, co szło mu niesamowicie, a Yu pisała, to co jej kazałem. Ale szopki nie było końca, bo co jakiś czas dziewczyna dowalała jakimś głupim tekstem, lub pytaniem.

- Kiedy ostatnio się bzykałeś? - zapytała Jimina, a mi opadła szczęka. Już miałem ją opieprzyć, kiedy chłopak odpowiedział spokojnie:

- Oj dawno, ale nie martw się, planuję na święta coś z tym zrobić.

- To ty sobie to planujesz?

- Mam kogoś od niedawna i to musi być coś wyjątkowego, więc tak. Mam to w planach.

- No proszę, romantyk. Na nasz pierwszy raz, Kookie się nie postarał. Nic nie przygotował, ani świec ani nawet wina.

- Na takie coś to chyba trzeba sobie zasłużyć - odezwałem się. Jimin się zaśmiał i wrócił do malowania, a Yu uderzyła mnie z łokcia w żebra. Jej dzisiejsze zachowanie było nawet nie żałosne. Ona chyba zgubiła gdzieś w tej Australii mózg. Jeśli myślała, że kiedy zacznie mnie wkurwiać, to do niej wrócę to naprawdę chyba coś jest z nią nie tak.

Kiedy skończyliśmy plakat, zabraliśmy się za dokończenie prezentacji, którą i tak zająłem się w większości sam. Yu tylko siedziała na kanapie, zajęta robieniem sobie zdjęć, więc Jimin przysunął sobie do mnie krzesło i pomógł mi ogarnąć szatę graficzną. Kiedy dziewczyna nie patrzyła, położyłem mu rękę na kolanie, a on uśmiechnął się. Tak bardzo chciałem móc go wtedy pocałować... Znów zaczął doskwierać mi ten brak czasu. Kiedy wszystko było gotowe, ciężko było wygonić ode mnie Yu. Siedziała i opowiadała nam o czymś, ale kompletnie nie wiedziałem o czym. Jeszcze poprosiła o herbatę, więc zapowiadało się na jednak dłuższe posiedzenie. I miałem nieodpartą ochotę posłodzić jej tą pieprzoną herbatę arszenikiem. Posiedzieliśmy więc do późna. Nie marnowałem czasu na bezsensowne słuchanie jej, więc w czasie kiedy buzia jej się nie zamykała zrobiłem zadanie domowe z matmy. Jimin widząc to, tylko uśmiechał się i także udawał, że cokolwiek słyszy. Ale Yu aż taką idiotką nie była i kiedy zadała nam pytanie, na które nie odpowiadaliśmy, bo no cóż NIE SŁUCHALIŚMY, obraziła się i wyszła. Z przyjemnością zamknąłem za nią drzwi i wróciłem do Jimina, od razu kładąc go na swojej kanapie i całując dopóki nie zabrakło nam tchu.

Obecność Lee w szkole była irytująca, co zaczęli zauważać także inni. Koleżanki nie chciały się z nią zadawać, bo podobno ślinili się do niej ich faceci, oprócz tego zrobiła się zwyczajnie pusta. A koledzy z klasy nie brali jej na poważnie, mówiąc otwarcie o tym, że jakby mieli okazję to może byłaby w sam raz na raz. I z czasem przynosiło to efekty, bo Yu widząc coraz to mniejsze zainteresowanie sobą, powoli zamieniała się w starą Yu. I nim się obejrzałem, miała normalne włosy w kolorze jasnego brązu, była schludnie ubrana i powyjmowała wszystkie kolczyki z wyjątkiem tego w języku, bo podobno był to jej ulubiony. Przygasła. Nie było jej teraz wszędzie pełno. I co najważniejsze, odczepiła się ode mnie.

Wszystko jednak zaczęło nabierać sensu na początku grudnia, kiedy Yu przyszła do szkoły z siniakiem pod okiem i przeciętym łukiem brwiowym. I choć starała się wszystko ukryć pod makijażem, nie dało to zbyt wiele. Nie trzeba było długo czekać, by na jaw wyszła historia, jaką dziewczyna przeżyła na wyjeździe i niedługo po nim.

Yu Lee była w Syndey napastowana przez wujka, u którego tam mieszkała. Ten sam wujek zapewnił jej pobyt w szpitalu, przez który to właśnie musiała przedłużyć swój pobyt w Australii. Podobno zmiana, jaką przeszła, te kolczyki, wygląd, ubrania, były jej sposobem na odreagowanie (tak przynajmniej tłumaczył klasie pedagog). Bardzo źle przeżyła też samo rozstanie ze mną, z czego musiałem tłumaczyć się wychowawcy, bo Yu przedstawiła mnie w złym świetle, ale ostatecznie chyba wszystkich do siebie przekonałem. A w twarz oberwała od tego samego wujka, który przyjechał do Seulu mniej więcej wtedy, gdy Yu zaczęła normalniej się zachowywać.

Nie chciałem do końca usprawiedliwiać każdego jej zachowania w taki sposób, bo jednak w stosunku do mnie była nie fair, nawet bardziej niż ja do niej, ale współczułem jej. Gdzieś tam się w tym wszystkim pogubiła i nie wiedziała co z tym zrobić. Dzień przed przerwą świąteczną, przeprosiła mnie. Powiedziała, że teraz wie, że zachowywała się okropnie i, że strasznie jej głupio. Też postanowiłem ją przeprosić, bardziej dla zasady, ale też by poczuła się trochę lepiej. Życzyliśmy sobie wesołych świąt i pożegnaliśmy się ciepłym uściskiem. Dwa dni później dowiedziałem się, że od nowego roku będzie uczyć się w nowej szkole.

Okres przedświąteczny nadszedł tak szybko, że nawet do końca nie wiedziałem kiedy skończył się listopad. Ba, za trzy tygodnie miał być koniec roku. Seul był pokryty śniegiem od początku miesiąca. Sprzyjało to gwiazdkowej atmosferze i zakupom, na które zaciągnął mnie najpierw brat, bym pomógł mu wybrać prezent dla Hani, przy okazji też zaopatrzyliśmy się w prezenty dla rodziców (klasycznie zestawy perfum), potem Jimin bo musiał skorzystać z każdej promocji, a na końcu Taehyung, na czym sam miałem skorzystać.

- Nie wierzę, że nadszedł taki dzień, w którym razem szukamy prezentów dla swoich chłopaków - ucieszył się, przeglądając kolejny wieszak z koszulami. - Hoseok nosi M-kę, więc jak ci jakaś fajna wpadnie w ręce to mów.

- Tylko, że nadal nie wiem co sam mam kupić Chimowi - odparłem, szukając mu idealnej koszuli. Pokazałem niebieską w kratkę, ale pokręcił głową.

- A nie wspominał ci, że coś potrzebuje? Ja Hobiemu napomknąłem o tym idealnym szalu z wełny i jestem pewien, że go dostanę.

- Mówił, że zepsuły mu się słuchawki, ale to się nie nadaje.

- Może płytę, książkę, albo jakiegoś pluszaka?

- Odpada.

Przeglądaliśmy kolejne wieszaki, aż w końcu chłopak wysłał mnie do przymierzani, bo jak twierdził, mam ten sam rozmiar co Hoseok. Ostatecznie wybrał dwie gładkie koszule; szarą i bordową. Wyszliśmy ze sklepu, kierując się od razu do następnego.

- Coś jeszcze masz dla niego, czy zostajesz przy tych koszulach? - zapytałem, przeglądając tym razem portfele.

- Dam mu siebie - zaśmiał się i założył czapkę z wystawy. Pasowała bardzo dobrze do jego płaszcza. - To będzie najlepszy prezent, widomo. A wy?

- My?

- Wy, głupku. Już po?

- Nie - odparłem krótko. Dlaczego cały czas miałem wrażenie, że świat kręci się wokół jednego? Kiedy Tae otwierał znowu usta, zwiałem na dział z butami. Z resztą byłem pewien, że i tak z Jiminem rozmawiał już na ten temat.

Kompletnie nie wiedziałem co wybrać na prezent. Przejrzałem połowę Internetu i zwiedziłem z brunetem całą galerię handlową i nic. Olśniło mnie dopiero w ostatnim sklepie, dokładnie w momencie, gdy stałem w kolejce do kasy, mając zamiar kupić jakieś pierdoły, o które prosiła mama. Grom z jasnego nieba, tak to chyba się nazywa, ale generalnie ustrzelił mnie, gdy spojrzałem na kasjerkę, a raczej na jej szyję. I nie minęło pięć minut, a już stałem przed szybą u jubilera.

Na święta w tym roku jechaliśmy do dziadków, a państwo Park mieli takie same plany, więc wiedziałem że będę musiał dać mu prezent szybciej. I tak oto, znalazłem się przed jego oknem balkonowym (niczym Romeo), o ósmej wieczorem, w dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia. Jimin otworzył mi okno, a wtedy wskoczyłem do środka, trzęsąc się już z zimna, bo na zewnątrz było sporo na minusie.

Blondyn miał na głowie czapkę Świętego Mikołaja i czerwony t-shirt, który tylko dodawał mu uroku. Na dzień dobry dobrałem się do jego słodkich ust, które ostatnio pieściłem wyjątków często. W końcu musieliśmy korzystać z dni wolnych. Całowałem go długo, przyciskając jego drobne ciało do ściany, unieruchamiając standardowo jego ręce na głową, przyciągając do siebie za kark. Jimin zaczął poruszać nadgarstkami i wiedziałem wtedy, że chce mnie objąć, więc pozwoliłem mu, przenosząc wolną rękę na jego talię. Kiedy oderwałem się o niego, przez kilka chwil patrzyłem na jego rozchylone usta i opierałem się czołem o to jego. W końcu znaleźliśmy się na kanapie. Starszy dostał prezent, zapakowany na jego ulubiony jasnoniebieski kolor. W środku była oczywiście czekolada, o jakimś magicznym smaku i z wizerunkiem jednorożca na opakowaniu, o której kiedyś mi wspominał, skórzane rękawiczki, których zakup podsunął mi Taehyung, a byłem pewny, że się przydadzą, bo Jimin żadnych nie miał, koszulka z nadrukowaną twarzą Van Gogha, na której widok Jimin zaśmiał się uroczo i wreszcie małe pudełeczko z nazwą jubilera. Chłopak ostrożnie zdjął wieczko i wtedy zaświeciły mu się oczy. Choker składał się z dwóch metalowo-złotych pasków, na których były odpowiednio na górze korony z cyrkonii, a na dole małe brylanciki, mieniące się na seledynowo. Ozdoba była dość sztywna i bałem się, że może być niewygodna w noszeniu, ale sprzedawca zapewniał, że nie. Z resztą w domu sam to sprawdziłem. Zero niewygody. Jimin podleciał do lustra, a ja razem z nim. Zapiąłem mu naszyjnik i przyjrzałem efektowi, który powalił mnie wręcz na kolana. Złoto idealnie pasowało do blond czupryny chłopaka, a korony do jego aparycji księcia. Odwróciłem go przodem do siebie, by móc przejechać palcem po cienkiej skórze, zahaczając o prezent. Potem zniżyłem się i pocałowałem go delikatnie w szyję, aż zamruczał.

- Przepiękny - powiedział Jimin i zarzucił na mnie ręce. - Dziękuję.

- Proszę - odparłem i ucałowałem jego czoło.

- Teraz ty! - wykrzyknął i zaprowadził mnie z powrotem na kanapę, bawiąc się jedną z koron. Prezent był całkiem duży, dlatego obawiałem się, bo Chim potrafił być nieprzewidywalny.

Dostałem koszulę (ktoś się chyba radził Taehyunga), która była z tego samego materiału co ta jego, którą miał swego czasu w klubie. Była srebrna, obszyta czerwoną nitką, gładka i przyjemnie chodna, bo oczywiście chłopak kazał mi od razu przymierzać. Oprócz tego w środku znalazłem dokończony już obraz, nad którym Jimin pracował od jakiegoś czasu; ten obraz-zagadka z różami.

- Byłeś grzeczny cały rok? - zapytał blondyn, poprawiając czapkę.

- Oczywiście Mikołaju.

- Skoro tak, to może dostaniesz jeszcze jeden prezent - powiedział tajemniczo i wręczył mi ukrywaną do tej pory pod poduszką kopertę. Wyjąłem jej zawartość i zacząłem czytać.

- Pragnę zaprosić pana Jeona Jeongguka, pseudonim Kookie, na upojną noc w hotelu "Onyks", która odbędzie się z dwudziestego szóstego na dwudziestego siódmego grudnia, zaraz po wypoczynku w saunie, która także znajduje się w owym hotelu. Podpisano Park Jiminie.

- Już zarezerwowałem, nie możesz odmówić - powiedział szybko chłopak, gdy odłożyłem zaproszenie. Przytuliłem starszego mocno do siebie.

- Nie musiałeś wydawać tyle pieniędzy - powiedziałem i zacząłem głaskać go po plecach.

- Jak mam być szczery to trochę oszukiwałem, bo wygrałem kiedyś karnet na ta saunę, więc dokupiłem tylko pokój - zaśmiał się, a ja dałem mu szybkiego buziaka.

- Dziękuje za prezenty. Wszystkie.

- Proszę bardzo.

Przytulaliśmy się tak jeszcze długo, dopóki nie dopadła nas późna noc. Niestety, musiałem w końcu iść do siebie, bo czekała mnie wczesna pobudka i długa droga do Busan na święta. Jednak świadomość, że zobaczę swojego chłopaka dopiero za kilka dni bolała mnie, bo nawet jak nie miałem czasu przez szkołę, to i tak widziałem go chociaż przez te dwie minuty dziennie na balkonie. Dlatego nie mogłem doczekać się już powrotu do domu. W dodatku zaraz po tym miałem skorzystać z zaproszenia blondyna, więc niecierpliwiłem się jeszcze bardziej. Ale i bałem się.

Postanowiłem poczynić przygotowania do "upojnej nocy", którą tak to określił mój chłopak. W drugi dzień świąt, gdy miałem dużo więcej swobody, zabarykadowałem się w wolnym pokoju z laptopem, podczas gdy reszta rodziny oglądała teleturniej i dojadała karpia. Byłem dorosłym facetem, w dodatku nie prawiczkiem, a mimo to jakoś tak dziwnie było mi wpisywać co niektóre frazy w wyszukiwarce. Ale cóż, wolałem obeznać się w temacie, czego robić, a co nie, by jednak był to udany wieczór. Skorzystałem też z pomocy Tae, który zadzwonił do mnie tego samego dnia pochwalić się, że razem z Hoseokiem mają to za sobą. Wypytywanie go byłoby niezręczne, ale na szczęście buzia się chłopakowi nie zamykała, więc wiedziałem nawet więcej niż bym chciał. Ale jednak był dobrym przyjacielem, bo gdy pytałem nawet o coś głupiego, odpowiadał normalnie, dorzucając czasami jakąś dobrą radę. Co prawda opowieści o tym jaki to ogromny sprzęt ma jego facet to mógł sobie odpuścić, ale skoro chciał się wygadać to byłem tam dla niego.

Spędziłem wieczór na stronach dla gejów, na portalach z pornografią i na różnych forach dyskusyjnych i choć co niektóre widoki, czy posty mnie przerażały (szczególnie te o fistingu, na które serio PRZYPADKIEM trafiłem) to jednak czułem się chyba bardziej wyedukowany, mimo tego, że niektóre "gwiazdy" wolałbym wyprzeć z pamięci, bo żaden z tych gości nawet w kilku procentach nie przypominał mojego Jiminiego.

W dniu powrotu do Seulu udałem się też na zakupy. Zapas gumek w mojej szafce się skończył, a i tak nie miałem lubrykantu, czy chociaż dobrze nawilżającego kremu. Kupiłem od razu kilka opakowań prezerwatyw, w dodatku wszystkie nowości, które powychodziły takie jak smak bananowy i nowe super-cienkie "invisible" gumki. Z nawilżeniem nie chciałem eksperymentować, więc wziąłem pierwszy lepszy waniliowy. Wydałem dużo, ale był to niezbędny wydatek. Oczywiście spotkałem w sklepie Jina, który widząc moje zakupy tylko powiedział: mam nadzieję, że Jimin będzie mógł potem chodzić. Ah, czy byliśmy aż tacy oczywiści?

Już dziś miałem się przekonać jakim kierowcą jest mój ukochany, bo na nasz mały wyjazd dostał od ojca samochód. Powiedzieliśmy rodzicom, że jedziemy z kilkoma jeszcze osobami, by nie nabrali podejrzeń, ale Park Dami na pewno wiedziała po co jedziemy. Co więcej, nie tylko umiejętności kierowania autem maiłem dziś u Jimina sprawdzać. Tej nocy dowiedzieć się miałem, jakim kochankiem jest.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top