Rozdział 31
Pov: El
- Ja pukam, ty mówisz - Powiedziałam do dziewczyny stojąc przed drzwiami domu już drugiego Trevor'a. Pierwszy okazał się być młodym dostawcą pizzy z nowo otwartej pizzeri. Zaczął podrywać Max, więc jak najszybciej chciałam z tamtąd wyjść. Trzy ulice za jego domem mieszka właśnie drugi pod którym domem już jesteśmy. Dziewczyna popatrzyła na mnie z wyrzutami kiedy zapukałam do drzwi. Po chwili otworzył nam starszy pan z brodą i okularami. Patrzył na nas z zdziwieniem, ale także ciepłym uśmiechem.
- Co tu do mnie sprowadza takie dwie piękne dziewczyny? Sprzedajecie coś albo reklamujecie? - Spytał przygladając się mi i Max uważnie. Zawiesił wzrok głównie na mnie czekając na odpowiedź.
- Szukamy pana Trevor'a Smith'a. Czy to Pan? - Rudowłosa przyglądała się starszemu z lekką nutką zazdrości, kiedy ten wpatrywał się we mnie jak w obrazek.
- Tak to ja. Coś się stało, albo chcecie bym coś wypełnił? - Mężczyzna ściągnął okulary przecierając je. Spojrzałam chwilę na Max, która stała w swojej typowej dla siebie pozycji kiedy zaczyna być poddenerwowana. Skrzyżowane ręce, jedna noga cały czas się rusza. Pasemka rudawych włosów opadające na jej twarz tak, że co chwila sobie je odgarnia dmuchając w nie.
- Tak właściwie... to pomyłka. Szukamy innego Trevor'a. Przepraszamy za najście. Miłego dnia. - Powiedziałam odchodząc ciągnąc Mayfield za sobą.
- Nic nie szkodzi. Miłego dnia. - Odpowiedział starszy wracając do środka swojego domu. Gdy odeszłyśmy już trochę dalej od domu spojrzałam na Max z krzywą miną, gdy ta cały czas wygladała ja napuszoną.
- Rudzielec sie stał zazdrosny widzę. - Złapałam dziewczynę za ramię po chwili się do niej przytulając.
- Widziałaś jak on się na ciebie patrzył wzrokiem Tadeusza pedofila? To nie jest normalne. Dobrze, że mi zaoszczędziłaś nerwów i szybko stąd odeszliśmy. - Wydusiła z siebie wzdychając i przejeżdżając po moich plecach dłonią tak, że aż poczułam motyle w brzuchu. Uśmiechnęłam się na ten gest, a dziewczyna widząc to odrazu odwzajemniła tym samym.
- Tadeusza pedofila? Co to ma znaczyć? - Parsknęłam lekko śmiechem, na co dziewczyna zrobiła zszokowaną minę.
- Nie opowiadałam ci o Tadeuszu pedofilu? Oj moja droga czas nadrobić. - Stwierdziła z entuzjazmem zaczynając mi opowiadać historię swojego sąsiada Tadeusza kiedy jeszcze mieszkała w Californii, który był lodziarzem i porywał małe dziewczynki do jego furgonetki, a potem je gwałcił i zostawiał na ulicy nieprzytomne. Groził im, że jak komuś powiedzą to zabije ich rodziców. Nie wiem czy to prawda i jakim cudem nie porwał wtedy Max, ale powiedzmy, że jej wierzę. Po co by miała kłamać.
- Ciebie raczej nie zgwałcił prawda? - Spytałam po czasie kiedy zbliżałyśmy się do kolejnego domu. Był on postawiony już na tej bogatej dzielnicy, co oznacza, że być może zbliżamy się powoli do celu. Max na moje pytanie spojrzała się na mnie z lekkim obrzydzeniem przerwacając oczami.
- Oczywiście, że nie El. Odrazu wyczaiłam, że z tym gościem jest coś nie tak więc omijałam go szerokim łukiem. Pozatym uwierz mi. Przyznałabym ci się do tego przy pierwszej lepszej okazji kiedy płakałam. - Wyznała podchodząc ze mną pod drzwi zapisanego przez nas domu. Spojrzałam na niebieskooką unosząc jedną brew i uśmiechając się do niej porywczo.
- Czyli taki mam na ciebie wpływ, że podczas twoich słabych momentów potrafisz mi zdradzić wszystko? - Przejechałam ręką delikatnie i powoli po klatce piersiowej dziewczyny na co ta zaczeła oddychać trochę szybciej.
- Powiedzmy, ale nie chwal się tym zabardzo bo zaraz mogę się tego oduczyć Hopper. - Odpowiedziała pukając do drzwi domu. Otworzyła nam średniego wieku kobieta. Porozmawiałyśmy z nią chwilę dowiadując się, że Trevor to jej syn i niedawno się tu przeprowadzili. Nie ma żadnej pracy i jeździ na desce. To napewno nie on. Podziękowałyśmy za rozmowę przepraszajac również za najście i ruszyłyśmy w dalszą drogę.
Zostało już nam niewiele do przeszukania. Po sprawdzeniu jeszcze dwóch, którzy też okazali się nie tymi co trzeba został nam jeszcze właściciel kopalni. Powoli zaczęłyśmy iść w jej stronę niepewne tego, że coś tam znajdziemy. To raczej niemożliwe, żeby właściciel kopalni był jakimś dzianym dziadziem. Dochodząc na miejsce pierwszego odrazu zastaliśmy strasznika, który wpatrywał się na nas z podejrzliwą miną. Powoli do niego podeszłyśmy, a ja lekko wystraszona schowałam się za rudowłosą.
- Dzieńdobry. Szukamy pana Trevor'a. Szefa tej kopalni. Chciałybyśmy z nim na chwilę pogadać w ramach... projektu z geografii. - Skłamała uśmiechając się sztucznie do mężczyzny, kiedy ten zmierzył nas wzrokiem.
- Pana Trevor'a nie ma dziś na miejscu. Powiem mu, że przyszłyście jutro. Może zgodzi się z wami porozmawiać. Narazie stąd idźcie. Trwają pracę i nie wolno przeszkadzać. Tu jest niebezpiecznie. - Po jego wyrazie twarzy widać było, że nie jesteśmy tu mile widziane i lepiej będzie jak nie będziemy wchodzić z nim w dyskusje. Pociągnęłam trochę Max za ramię w swoją stronę szepcząc jej do ucha.
- Max. Nic tu nie ugraż, a chyba lepiej będzie jak nie będziemy z nim zaczynać kłótni. Wracajmy. Jutro tu przyjdziemy okej? - Dziewczyna spojrzała na mnie przez chwile nic nie mówiąc. Widać, że wachała się nad podjęciem decyzji.
- No dobrze. W takim razie zajrzymy tu jeszczę jutro. Miejmy nadzieję, że szef będzie. Dziękujemy za pomoc i dowidzenia. - Powiedziała głośno odchodząc ze mną od kopalni. Była lekko wkurzona i podirytowana. Nie chciałam jej teraz jeszcze bardziej wkurzać, więc poprostu szłam obok kierując wzrok w ziemię póki ta się nie odezwała.
- Podejrzani są. Mam złe przeczucia co do tego miejsca. - Spojrzałam ponownie na dziewczynę odwracając się na sekundę za siebie. Czterech strażników ciągle obserwowało nas jak odchodzimy.
- Jeśli się nie zgodzą. Będziemy musiały wymyśleć inny plan jak go dorwać, lub jak się tam dostać i odkryć powód, dla którego ta kopalnia jest tak strzeżona. - Rudowłosa pokiwała głową na zgodę, a kiedy już wyszłyśmy z terenu kopalni zauważyłam przechodzącego obok nas mężczyznę w garniturze, któtego już raz spotkałam w resteuracji tamtego dnia, kiedy podsłuchiwaliśmy ich rozmowę. To ten sam, któremu Max przywaliła patelnią. Miał nawet widocznego siniaka na boku twarzy. Patrzył na nas przez chwilę ewidentnie nas rozpoznając. Zaczęlam przyśpieszać kroku informując po cichu o tym Max, która odrazu się spieła i gdy tylko skręciłyśmy w inną uliczkę zaczęłyśmy uciekać. Dobiegłyśmy do ulicy, na której mieszkała rudowłosa. Łapiąc oddech rozejrzałyśmy sie chwilę czy nikt nas nie śledził.
- O cholera... o kurwa... to był ten typ... - Wydyszała z siebie dziewczyna, na co ja spojrzałam na nią z lekkim przerażeniem w oczach. Bałam się, że nas będzie gonić i złapie. Po tym co stało się z Max mogę spodziewać się wszystkiego co by z nami zrobili, gdyby nas złapali.
- To znaczy... że to najprawdopodobniej kopalnia tego Trevor'a, który porwał Ellie... - Rudowłosa zmarszczyła brwi będąc równie tak samo zaniepokojona jak ja.
- Nie możemy nikomu o tym powiedzieć. Wiedzą, że ich szukamy, a jak najślemy na nich kogokolwiek innego to skończy się to jeszcze gorzej. Wiedzą też, że jutro zamierzamy tam przyjść... musimu odczekać El. - Złapałam dziewczynę za rękę widząc, jak martwi się o Ellie. Zaczęłyśmy iść w stronę jej domu.
- Spokojnie Max. Uratujemy ją. Musimy tylko się przygotować. - Max spojrzała na mnie ze zrozumieniem lekko podbudowana po moich słowach po chwili przytakując i wchodząc ze mną do środka jej domu.
---
Troszkę denny ten rozdział, ale bombę szykuje na następny, więc sorry jeśli ten trochę zanudził. Mam nadzieję, że nie jest jakiś mega zły. Za błędy przepraszam najmocniej.
🪐🌌
Pozdrawiam <33
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top