Rozdział 20
Pov: El
Powoli kierowałam się w stronę sali. Sekunda za sekundą moje serce przyśpieszało coraz szybciej. Bawiłam się palcami próbując powstrzymać trzęsienie się rąk. Było mi strasznie duszno i czasami nawet mnie mdliło. Gdy byłam już pod drzwiami wzięłam głeboki wdech, a potem wydech. Złapałam ledwo trzęsącą się ręką za klamkę i powoli ją przekręcając weszłam do środka. Moim oczom odrazu ukazał się widok szpitalnego łóżka, na którym leżał czarnowłosy chłopak z całą twarzą w opatrunkach. Powoli podeszłam do niego siadając na krzesełku obok łóżka. Przez chwilę się wachałam. Delikatnie położyłam dłoń na jego i splotłam je razem. Chłopak otworzył oczy przyglądając się mi uważnie.
- Jane... - Wyszeptał ledwo nie mając sił nawet całkiem rozchylić usta.
- Mike. - Chłopak ścisnął delikatnie moją dłoń. Patrzyłam na niego z wielką pustką. Nie chciałam tu być, ale jednocześnie musiałam to zrobić.
- Po co pryszłaś...? - Spytał wpatrując mi się prosto w oczy.
- Musimy porozmawiać... na poważnie. - Chłopak lekko poprawił się na miejscu.
Wiedział na jaki temat będzie ta rozmowa.
- Widziałam co robiłeś w piwnicy z jedną dziewczyną... wiem o czym rozmawiałeś z swoimi kolegami na mój temat... wiem co o mnie mówiłeś. Wiem, że to ty potrąciłeś Ellie. - Mike automatycznie odwrócił ode mnie wzrok. Zaczął wpatrywać się w losowy punkt. Zaczęłam gładzić delikatnie jego rękę kciukiem.
- Jane ja... ja nie wiem co we mnie wstąpiło naprawdę. Wiesz, że taki nie jestem.
- Nie byłeś taki Mike. Nie tego ciebie poznałam. Nie w takim się zakochałam. Nigdy nie sądziłam, że... że zaczniesz się mną w taki sposób bawić. Chciałeś zmusić mnie do czegoś, na co nie byłam gotowa. Chciałeś mnie zgwałcić Mike, a teraz jeszcze dowiedzialam się, że próbowałeś zabić niewinną osobę. Osobę, która pomimo tego, że była przez ciebie i twoich kolegów wyśmiewana przez co wliczałam się to też ja bo różniła się od reszty i czuła coś do osób tej samej płci podała mi pomocną dłoń. Pokazała mi swoje dobre serce... a ty ją tak zraniłeś. Lekarze mówią, że nawet niewiadomo czy jest sens ją dalej tu trzymać i czy nie odłączyć sprzętu. Jej stan jest... tragiczny... przez ciebie Mike. Myślisz tylko o sobie i o swoich upodobaniach.
Nie takiego ciebie kochałam. - Po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. Powoli zabrałam dłoń z uścisku chłopaka, która odrazu zaczęła się znów trząść.
- Jane... ja... wiem, że to co zrobiłem jest straszne i... nie zdziwie się jak uważasz mnie za potwora, ale... uwierz mi, że żałuję... naprawdę... proszę... proszę cie Jane daj mi szansę. Postaram się zmienić obiecuję... - Mike ponownie chciał złapać mnie za rękę, lecz sie odsunęłam kiwając głową na "nie".
- Mike... nie chciałam tego wcześniej robić. Nawet nie sądziłam, że to sie stanie, ale... zrywam z tobą Michael. Ja... ja już cie nie kocham. Nie czuje nic do ciebie. Już nie. Zakochałam się w kimś innym. - Chłopak patrzył na mnie z niedowierzaniem, a w jego oczach rodziła się złość. - Przepraszam Mike. Naprawdę cie kochałam, ale... to nie było to. Tylko tyle chciałam ci przekazać. - To mówiąc powoli wstałam z miejsca biorąc swoje kule i pokierowałam się do wyjścia.
- Jane. Kim... kim on jest...? - Odwróciłam się powoli w jego stronę patrząc na niego ostatni raz.
- To nie jest on... - Po tych słowach odrazu wyszłam nie odwracając się już za siebie. Zajrzałam jeszcze na chwilę do Ellie sprawdzić czy cokolwiek się zmieniło, ale niestety... jej stan się nawet trochę nie poprawił. Wychodząc z szpitala przez całą drogę rozmyślałam nad tym co jest pomiędzy mną, a Max. Przespałyśmy się razem i przelizałyśmy. Sama powiedziała, że pocałunek jej się podobał i... nie była wtedy nawet pijana, ale... czy to coś znaczy? Nie chce sobie dawać nadzieji, choć jestem w niej cholernie zakochana... poczekam może na jej pierwszy krok w stronę wyznania prawdziwych uczuć. Chce być pewna, że to wyjdzie od niej, a nie ode mnie. Będę cierpliwie na to czekać. Ciężko się idzie samej o kulach przez środek miasta, ale jakoś przeżyje. Szkoda, że Max tu nie ma blisko. Zapewne znów by mnie wzieła na swoje plecy. Uwielbiam jak to robi. Mogę się w nią wtulać przez cały ten czas nie czując się nawet przez chwilę niekomfortowo. Nagle kiedy rozglądałam się po ulicach moim oczom ukazała się właśnie rudowłosa dziewczyna, o której przed chwilą mówiłam. Wychodziła ze sklepu pakując jakieś rzeczy do plecaka. Gdy zaczęła rozglądać się po ulicy odrazu jej pomachałam by mnie zauważyła.
- Max! - Dziewczyna odrazu spojrzała w moją stronę i powoli zaczęła do mnie iść. Zrobiłam pare kroków w jej stronę skracając dystans między nami.
- Hej El. Co ty tu robisz? - Spytała uśmiechając się do mnie spoglądając prosto w moje oczy.
- Byłam w szpitalu... załatwić ważną sprawę i odwiedzić Ellie.
- Naprawdę? Ta ważna sprawa to pewnie Mike... - Gdy pokiwałam głową twierdząco dziewczyna nagle posmutniała. Lekko zdezorientowana postanowiłam jej wyjaśnić w jakim celu do niego przyszłam.
- Zerwałam z nim i... Powiedziałam mu o wszystkim czego się dowiedziałam. Co zrobił... - Jak już wyjaśniłam jej wszystko ta jakby odżyła. Czy to coś znaczy? Możliwe, że tak. Dobra El nie ekscytuj się tym tak.
- Dobrze zrobiłaś El. Zasłużył na to, a ty zasługujesz na kogoś owiele lepszego. Mówiłam ci to już pare razy pozatym. - Rudowłosa bez słowa zabrała ode mnie kule, ściagając z swoich pleców plecak i zakładając go na moje po czym wzięła mnie tak jak zawsze trzymając mocno i tak, bym czuła się bezpieczna. Odrazu się do niej przytuliłam chowając twarz w włosach dziewczyny by móc napawać się jej zapachem.
Zaczęłyśmy rozmawiać o naszej ostatniej nocy i o tym co się między nami wydarzyło. Przez chwilę było dość niezręcznie, ale Max naprawiła atmosferę.
- Skoro, tak udało ci się na mnie zadziałać Mayfield, to może się odwdzięczę co? - Powiedziałam dość uwodzicielskim głosem. Dziewczyna lekko się zaśmiała.
- Myślisz, że podołasz? Czy może chcesz na początku coś luźniejszego i nauczysz mnie jak całować tak dobrze jak ty. - Po słowach dziewczyny po całym moim ciele przeszły przyjemne dreszcze, a twarz zrobiła się cała czerwona od rumieńców. Musiałam ją znów schować we włosach rudej.
- Uważam, że zdążymy zrobić to i to. - Max przejechała jedną ręką delikatnie wzdłuż mojego uda, za które mnie trzymała.
- To może tym razem u mnie co? Przyjdziesz... się pouczyć.
- Jutro? 17:00?
- Nie radzę się spóźniać Hopper.
- Postaram się Mayfield. - To mówiąc obie się zaśmiałyśmy idąc w stronę mojego domu.
---
Nie nie będe tego pisać nie zmusicie mnie
Nie ma nawet takiej opcji rozumiecie?
Nic z tego. Wyjde na zboczucha.
No dobra napiszę...
Mam nadzieję, że sie podobało.
Za błędy oczywiście przepraszam.
🪐🌌
Pozdrawiam <33
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top