Rozdział 29

Pov: Max

Po tym jak otworzyły się drzwi do środka wszedł wysoki ciemnooki brunet z blizną przechodzącą przez nos i drugą przez brew na lewym oku. Thomas Miller, a za nim zielonooki średniego wzrostu brunet z piegami. Sam Miller.
Spojrzeli na nas kiedy stałyśmy przytulone do siebie. Momentalnie się oderwałyśmy, a na twarzy zielonookiego zrodził się uśmiech.

- Proszę proszę. Wiedziałem, że mnie nie posłuchacie. Mówiłem, żebyście już nie maczały placów w tej sprawie i co widze? Mayfield z opatrzoną twarzą. - Stwierdził nerwowo Thomas podchodząc do nas mierząc nas wzrokiem. Spojrzałam na niego przewracajac oczami.

- Dobrze wiedziałeś, że nie odpuścimy, pozatym. Dowiedzieliśmy się owiele więcej niż ty. Powinieneś nam dziękować, bo gdybyśmy tam nie poszły nie dowiedzielibyśmy się, że ciało Ellie zostało przeniesione gdzie indziej. - Chłopcy spojrzeli na mnie lekko zdezorientowani. Starszy Miller zamyśliwszy się przez chwilę już spokojniejszym głosem zaczął mówić.

- Gdzie i w czym ją przenieśli? - Spytał wyciągając z kieszeni paczke papierosów i jego srebrną zapalniczkę. Wyjmując jednego zapalił go i odrazu przyłożył do ust.

- Gdzie to nie wiem. Wiem tylko, że osoba, która kazała ją tam przenieść ma na imię Trevor. Stary dziadziuś. Można by poszukać informacji na jego temat, natomiast w czym... pamiętam, że była to drewniana skrzynia, ale nie wiem czemu miała trzy dziurki na bokach. - Oboje spojrzeli się na mnie i na El ponownie zdezorientowani. Zauważyłam, jak Miller'owie spoglądają na siebie z niedowierzaniem. - Co się tak patrzycie?

- Jak ktoś przenosi czyjeś ciało w skrzyni zazwyczaj nie są one z dziurkami, żeby nikt nie zauważył co kryje się w śroku, chyba że... osoba przechowywana w środku... wcale nie jest martwa. - Powiedział starszy, a ja momentalnie z szokiem odsunęłam się niedowierzając. Jak mogłam być taka głupia i o tym nie pomyśleć? Czy to możliwe...? Poczułam z tyłu jak El kładzie jedną dłoń na moim ramieniu, a drugą masuje moje plecy chcąc mnie uspokoić. Odwróciłam się głową lekko w jej stronę spoglądając jej w oczy. Dziewczyna tak samo jak ja była pełna szoku.

- Myślicie, że...

- Ellie żyje, a ci co ją porwali ewidentnie coś od niej chcą. - Stwierdził Sam podchodząc powoli do nas.

- To znaczy, że cała śmierć i te dokumenty zostały sfałszowane... - Dodała El cały czas mnie uspokajając swoim dotykiem.

- A my wszyscy daliśmy się na to nabrać. Wiadomo było, że coś tu jest nie tak skoro nie chcieli nam ich pokazać, a po drugie... skorzystali z okazji, że nikogo nie było na sali. - Thomas usiadł przy stole zakładając nogę na nogę. - Będziemy musieli teraz dowiedzieć się kim jest ten cały Trevor. Gdzie przewieźli Ellie i co z nią chcą zrobić. Trzeba to zrobić jak najszybciej. Zrobię wszystko by odzyskać tą moją durnowatą siostrzyczkę.

- My pomożemy. Ellie jest dla nas bardzo ważna i nie odpuścimy tak łatwo. Dobrze o tym wiesz Thomas. - Oznajmiła burnetka patrząc na ciemnowłosego z wielką powagą. Ten uśmiechnął się gasząc swojego papierosa za pomocą popielniczki Hopper'a obok.

- Dobrze wiem, że nie odpuścicie. Szczególnie ty Jane co nie? - Starszy wstał powoli podchodząc do El. - Obiwniasz się o to co stało się z Ellie, bo wiesz, że to z twojej winy i z twojego powodu. Gdyby nie ty nic by się takiego nie stało. Naraziła się i prawie zginęła przez ciebie. - Brunetka stała wpatrując się w chłopaka, a jej oczy powoli się zaszkliły. Widziałam, jak zaczyna się trząść. Szybko podeszłam biorąc dziewczynę za siebie i stając przed chłopakiem mierząc go zabójczym wzrokiem.

- Możesz mówić co chcesz i robić co chcesz, ale Jane zostaw w spokoju. Ona nic złego nie zrobiła i nie ma za co się obwiniać. To zrobił Mike. Nie miała na to żadnego wpływu, a Ellie się poświęciła. Wiedziała dobrze jakie jest ryzyko i tak jak mówisz. Naraziła się i prawie zginęła. Prawie. Teraz może nie rozchodźmy sie i nie róbmy pieprzonej gównoburzy jak to masz w zwyczaju i poprostu ją uratujmy co? - Ciemnooki przyglądał się mi pełny powagi nic nie mówiąc. Wiedział dobrze, że będę bronić El do końca i nic tu nie ugra.
- Przyczep się jeszcze raz do niej to inaczej pogadamy Thomas. Ty dobrze wiesz co się ze mną dzieje jak sie wkurzam.

- Niech ci będzie... najlepiej będzie jak wy zajmiecie się tym po swojemu, a ja po swojemu. - To mówiąc opuścił dom zostawiając nas same z Sam'em. Przytuliłam brunetkę do siebie, która odrazu wtuliła się we mnie mocno.

- Przepraszam za niego. On poprostu... strasznie się martwi o Ellie, ale nie chce tego przyznać i wyżywa się na innych. Nie potrafi zabardzo okazywać emocji. - Wyjaśnił nam chłopak chcąc trochę zaspokoić atmosferę. Spojrzałam na niego kiwając głową.

- Wiem sam. Nie szkodzi. Uważajcie na siebie okej? - Chłopak przytaknął i pożegnał się z nami wychodząc po chwili. Stanęłam przodem do dziewczyny obejmując dłońmi jej głowę. - El? Nie słuchaj Thomasa. To nie jest twoja wina. Nic nie zrobiłaś takiego.

- Właśnie o to chodzi Max... nic nie zrobiłam, a mogłam go powstrzymać... mogłam... mogłam powiedzieć Ellie, by nie robiła nic takiego, może gdybym tak zrobiła nic by jej się nie stało... - Po policzkach El zaczęły lecieć łzy. Wytarłam je delikatnie kciukiem wpatrując jej się prosto w oczy.

- Przestań gadać głupoty. Nie miałaś na to żadnego wpływu rozumiesz? Nie masz kompletnie za co się obwiniać, a jeśli powiesz, że nie mam racji to chyba ja powinnam się bardziej obwiniać za wszystko co zrobiłam i tobie i innym. - Hopper nic nie mówiąc wtuliła się we mnie bardzo mocno. Przytuliłam ją z uczuciem głaszcząc delikatnie po głowie.

- Przepraszam Max... - Wyszeptała po dłuższej chwili odsuwając ode mnie trochę głowe by na mnie spojrzeć.

- Nie przepraszaj. Nie masz za co. Znajdziemy Ellie i wszystko będzie dobrze okej?

- Okej... Tylko masz tym razem uważać okej? N-nie chce cie stracić. - Widziałam w jej oczach jak bardzo się tym wszystkim martwi, a szczególnie o mnie. Przytuliłam ją mocniej do siebie.

- Nie stracisz mnie El. Obiecuje. Tak szybko się mnie nie pozbędziesz. Sukowaty rudzielec z tobą zostaje. - Dziewczyna lekko się zaśmiała przykładając swoją twarz do mojej szyji ukrywając się pod moimi włosami. Poczułam lekkie łaskotki i przyjemne uczucie, kiedy brunetka musnęła ustami moją szyje. - Ale nie podniecaj mnie teraz.

- Nie moja wina, że łatwo się podniecasz przez mój dotyk...

- A właśnie, że twoja.

---

Beztalencie napisało rozdział i wstawia bo nie umie lepszego. Denne to trochę, ale niech już będzie. Następny będzie się trochę różnił od dotychczasowych. Mam nadzieję, że chociaż trochę się podobało.
Za błędy przepraszam ale jestem leniwa i nie będę tego sprawdzać.
🪐🌌

Pozdrawiam <33

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top