8.
Na wieczór siedziałem sobie przy granicach mojego ojca stada, i patrzyłem przed siebie.
Ptaszki cicho sobie ćwierkały.
Dzisiejszy dzień w towarzystwie Wenus był naprawdę przyjemny, ale za mało czasu było by chociaż trochę lepiej się poznać.
I zapytać się jej, jak ona to niby zrobiła, że przyjęli ją do stada wygnańców – tak, uwierzyłam jej w końcu, że jest księżniczka, bo nawet dostałem dowód na to , że nią jest.
– Cześć Aku, czemu sobie tu tak siedzisz? – zobaczyłem za sobą, Aishe uśmiechnąłem się delikatnie na pysku i do mnie podeszła.
– A sam nie wiem, myślę nad wszystkim i niczym.
– Ogólnie widziałam dzisiaj jak się z Wenus bawiłeś, fajna jest? ‐ tym pytanie wyrwala mnie z moich myśli!
– Zbyt mało było czasu by ją lepiej poznać.. szkoda. Bo to była ta sama lwica co u wygnańców..
– Co!? Na prawdę? – Nie dowierza. Hah.
– No tak, nie wiem tylko jak ją przyjęli do stada.
–Ale tak czy siak, wydaje się na prawdę miła, co nie Aku? – spojrzałem na nią, ona na mnie.
– Sam tego nie wiem.. dopiero jeden dzień ja znam, więc jeszcze zbytnio nie ufam.
– A okey, no to ja lecę do stada Aku, na razie! – i pobiegła w stronę stada księżycowego, ona sama nie wie, w którym jej stadzie lepiej, heh.
Ale jednego nie wiedziałem – że mnie ktoś obserwuję.
Szedłem sobie spokojnie, wszędzie było cicho – No co się dziwić, było już późno w nocy, gdy nagle zobaczyłem, że zaczyna mi na czole świecić księżyc. Co jest!?
– He!? Co jest! Co się dzieje!? – byłem w totalnym szoku, nie wiedziałem czemu tak mocno świeci mi znak księżyca, a gdy podszedłem do krzaka i go lekko swoim znakiem dotknąłem to spalił się! Co jest!?
Coś zobaczyłem w krzakach gęstych – jakby lwa..?
I wtedy mi znak przestał świecić.
Nie rozumiem totalnie co się , ze mną dzieje!
– Wracaj do stada młody, jest już późno – usłyszałem, nie wiedziałem skąd pochodzi odgłos, ale nie przejmowałem się tym, jedynie co chciałem to wrócić i iść spać.
A gdy już wracałem ,napotkałem na swojej drodze, kogoś kto byl moim koszmarem od małego lwięcia...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top