Wypadek 2

Pov Rose:

Już od dwóch godzin wiem iż zostałam sparaliżowana od pasa w dół. Wciąż trudno mi w to uwierzyć.

Od zawsze wiedziałam co będę robić w przyszłości. Od zawsze wiedziałam iż moim przeznaczeniem jest bycie strażniczką Lissy, tak jak to obiecałam jej rodzicom.

Teraz jednak gdy przypominam sobie słowa lekarza zdaje sobie sprawę z tego że będzie jedno wielkie niespełnione marzenie.

Świadomość że już nigdy nie pójdę o własnych siłach do do nawet głupiej łazienki doprowadzała mnie do czystej rozpaczy.

Teraz kiedy leżę na łóżku szpitalnym zaczynam rozumieć wiele rzeczy. Wiele rzeczy które mogłam zrobić i osiągnąć, lecz życie na wózku inwalidzkim, które mnie czeka skreśla wszystko.

Kiedy lekarka wyszła z pomieszczenia miałam wrażenie że jestem w końcu sama. Że w końcu będę mogła okazać w samotności swoją słabość i bezsilność za pomocą słonych łez spływających po moich policzkach.

Jednakże nie byłam sama. Dymitr był przy mnie, a wraz z nim Lissa, którą obejmował Christian.

Moja rozpacz jednak nie powstrzymywała się. Płakałam...ryczałam jak bóbr jeśli to lepsze określenie.

Miałam ochotę umrzeć. Zamknąć oczy i opuścić swoje ciało, które miałam dosłownie wrażenie jest teraz niczym bez władzy w nogach, którą odebrał mi ten cholerny wypadek.

Chwilę później poczułam jak łóżko od mojej lewej strony ugina się, przez co byłam pewna że ktoś koło mnie siedzi. Poczułam jak silne ramiona otulają mnie niczym kokon, przez co wiedziałam kto mnie tuli.

Sam zapach wody kolońskiej, który doskonale znałam i sama raz kupiłam w prezencie dało mi jasno do zrozumienia iż to właśnie mój towarzysz obejmuje mnie czule.

Wtuliłam się w niego mocno. Czujac jego ciepło, dotyk i zapach czułam się bezpiecznie.

Te proste według wielu ludzi gesty, które On ofiarowywał mi były dla mnie lekiem na ból, który właśnie czułam.

Był mi bardzo potrzebny...

Nawet nie wiem kiedy poczułam iż odpływałam. Sen w takim momencie jest raczej dobrym rozwiązaniem zwłaszcza w tym okrutnym i bez litosnym momencie.

Oh!... tego mi było trzeba...

Pov Dymitr:

Moja mała Roza...

Moja ukochana...

Wiadomość iż moja niewinna królewna została sparaliżowana sprawiła iż poczułem się strasznie.

W końcu nikt by raczej nie chciał podzielić losu jaki teraz podzieliła moja ukochana.

Moja Róża nie zasłużyła na tak okrutny prezent od losu...

To wszystko miało wyglądać inaczej. Rose miała przed sobą przyszłość jako strażniczka Lissy, a teraz...

A teraz to wszystko jest niczym.

Tuląc swoją ukochaną miałem wrażenie że łzy, które chowam teraz w sobie zaraz wyjdą i pokryją moją twarz. Jednak nie mogłem tak dobić swojej ukochanej. Musiałem być silny.

Dla niej.

Czując zapach jej włosów uspokajałem się. Czułem bezpieczeństwo, które dawała mi myśl iż Roza jest w moich ramionach.

Nic nie interesowało mnie to iż Lord Ozera i księżniczka Vasylisa, wpatrują się w nas jak w jakiś obraz w muzeum.

Zamknąłem oczy, aby pomyśleć na spokojnie.

Pomimo iż Rose nie może chodzić nie zostawię jej.  Wręcz przeciwnie zabiorę ją stąd kiedy tylko wydobrzeje i wywioze do Rosji.

Przynajmniej na kilka tygodni, aby Rose uspokoiła się po tym wszystkim.

Tak... to dobry plan...

~ • ~ • ~ • ~

Wróciłam!

A wraz ze mną "Wypadek 2"!

Mam nadzieję że jednak się spodoba.

Niedługo również mam zamiar opublikować "Akademia Wampirów: Więźniowie Krwi".

Mam nadzieję że będziecie z niej zadowoleni.

A teraz będę wdzięczna jeśli zapalimy znicza dla Cameron'a Boyce'a (chłopaka, który wciela się w syna Rose i Dymitr'a - Dylana), który wczorajszego dnia opuścił nas mając zaledwie 20 lat...

... [*] ...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top