Tradycja 2

- Rose nie przesadzaj to dla dobra rodziny oraz ciebie- powiedział spokojnie ojciec czekając na korytarzu aż jego służące naszykują mnie do dzisiejszego ślubu.

Tak to już dzisiaj mam stracić wolność i zostać żoną jakiegoś dupka.

- Polenizowałabym!- krzyknęłam zła patrząc w lustro.

Dla większości dziewczyn suknia ślubna jest marzeniem oraz czymś na kształt dumy , ale dla mnie w tym momencie suknia była ubraniem więziennym, a mój przyszły mąż celą, w której mam spędzić resztę mojego życia.

- Przykro mi że twój ojciec tak zrobił.- powiedziała cicho Anastasia poprawiając welon.

Anastasia miała dwadzieścia lat i była dampirką o czarnych włosach i zielonych oczach. Była ona miła i przyjazna w
przeciwieństwie do jej siostry Svetlany. Rudowłosej o zielonych oczach dampirzycy z wredna i chamskim charakterze. 

- Mam wrażenie że on tylko chce mnie dobić.- powiedziałam patrząc w suknie ślubną z smutkiem.

Nie chce wychodzić za mąż...

Za żadnego faceta...

Tylko za mojego towarzysza...

Tylko jemu jestem przeznaczona i tylko jemu będę...

Nikomu innemu...

- Dobra przestańcie gadać. - powiedziała Svetlana po czym otworzyła drzwi Abe'owi mówiąc.

- gotowa, szefie.

- Dobrze. Już czas, aby iść.- powiedział z spokojem moroj podając mi dłoń.

Zgryzłam mocno wargę czując aż łzy zaraz pojawią się. Próbowałam na wszystkie możliwe sposoby ratować się, ale w końcu podałam się kiedy otrzymałam list od Lissy mówiący iż Dymitr nie żyje.

Moje serce pękło w tym momencie, a moje życie przestało mieć sens. Odechciało mi się walczyć bo nie miałam już dla kogo.

Oczywiście dwa razy próbowałam popełnić samobójstwo, ale na nie szczęście uratowano mi życie.

Teraz już nie wiem co mam robić...

Straciłam wszystko...

Nie chętnie tłumiąc płacz chwyciłam dłoń ojca. Byłam zalamana i czułam się jak lalka, która nie może nic zrobić bo jest w rękach jakiegoś dziecka.

Powoli niczym zombie udałam się wraz z ojcem w stronę wyjścia z domu wprost w stronę ołtarza. Na szczęście welon zasłaniał moją twarz dzięki czemu nikt nie musiał mnie widzieć.

Wyszliśmy z domu i od razu ujrzałam jak wchodzimy na śnieżnobiały dywan, a do moich uszu dobiega marsz weselny.

Nie patrzyłam nigdzie tylko na nogi. Moje serce krwawiło, a dusza umierała w mękach. Prosiłam los, aby zabił mnie i nie męczył, ale on nie słuchał i zniszczył wszystko.

Kiedy już stanęłam przed księdzem, naprzeciwko mężczyzny, którego nie znałam, a ojciec usiadł na wyznaczonym miejscu muzyka przestała grać, a ksiądz przemówił.

- Moi drodzy. Zebraliśmy się tu, aby dopełnić jednej z tradycji rodu. Kiedy to piękna dziewczyna wychodzi za mąż za wybranego kandydata przez swojego ojca, którego nawet nie zna. To tradycja trwająca już od czasów średniowiecza i to cud iż przeżyła tak długi czas. No, ale przejdźmy do ceremoni.

Na słowa księdza kątem oka spojrzałam na świadków. Moja świadkową była Oksana, zaś świadkiem pana młodego nijaki Oleg. Nie czułam się dobrze z tym co się w tym momencie dzieję. Ale nie byłam w stanie cokolwiek zrobić.

- A więc zacznijmy od Pana młodego. Czy ty Dymitr'ze Belikow bierzesz oto tę Rosemarie Isabelle Hathaway-Mazur za żonę?- zapytał ksiądz z spokojem, a ja zszokowana spojrzałam w stronę przyszłego męża.

Szok ogarnął moje ciało kiedy ujrzałam żywego Dymitr'a przed sobą. Ale przecież...jak?

- Biorę.- powiedział pewnym głosem strażnik, z uśmiechem.

- A czy Ty Rosemarie Isabelle Hathaway-Mazur bierzesz sobie tego oto mężczyznę za męża?- zapytał ksiądz z spokojem, a ja uśmiechnęłam się szeroko widząc ukochanego.

- Tak - powiedziałam z radością, a łzy zaczęły płynąć mi z oczu.

- A więc ogłaszam was mężem i żoną. Pocałuj swą ukochaną.- powiedział ksiądz, a Belikow wpił się zschłannie w moje usta odsłaniając moją zapłakaną twarz z welonu wcześniej szepcząc dwa słowa.

- Niespodzianka, Roza.

~•~•~

Da dam!

A więc oto kontynuacja Tradycji.

Mam nadzieję że spodobała się.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top