8

@KakaSzczur jako Yoongi & Jiminnie :3

@Avangeee jako Jeonggukie :)

~~~~~~~~




Yoongi:

Droga pociągiem do Busan zajmowała jakieś trzy godziny. Przez ten czas mogłem trochę odespać, więc zamierzałem z tego skorzystać. Poza tym tak będzie lepiej dla moich nowych relacji z Jungkookiem, bo bardzo mnie kusiło, by zrobić mu takie kazanie, po którym jedyne co będzie robił przez resztę życia, to przepraszał mnie na kolanach. Jednak powstrzymałem się przed tym, uciekając od rzeczywistości.

Dopiero, gdy poczułem szarpnięcie na ramieniu, uniosłem delikatnie głowę i rozchyliłem zaspane oczy. Przez chwilę nie skojarzyłem gdzie jestem i dlaczego budzi mnie akurat maknae.

Dokądś jedziemy? Ah... Busan.

Nic nie odpowiedziałem na jego ciche przeprosiny. Trochę zdążyłem ochłonąć, zresztą, już wcześniej zrozumiałem, że tak naprawdę nie jest to nic złego, że chciał jechać do domu. Po prostu mógł o tym powiedzieć, a nie robić wielką tajemnicę. Biorąc pod uwagę jego dziwne zachowania i humorki, martwiłem się po prostu, że coś mu się może stać.

A gdyby się rozkleił na środku ulicy i przez przypadek przechodziły fanki? To dopiero by była afera!

Włożyłem piankę do plecaka i wziąłem termos. Odkręciłem go i zamiast nalać napój do kubka, wypiłem prosto z pojemnika. Kawa na szczęście była jeszcze ciepła, więc zadowolony schowałem przedmiot i wyszedłem za młodszym. Moja twarz pozostała niewzruszona.

Może jeszcze miałem go poklepać po główce i pogratulować genialnego pomysłu ucieczki na drugi koniec kraju? Jeszcze czego.

Szedłem za dzieciakiem, wiedząc, że zabierze nas do swojego rodzinnego domu. Ruszyłem za nim na stację metra i kiwnąłem głową, dziękując za bilet. Przez całą drogę obaj milczeliśmy. Czapki, maski i kaptury, dobrze nas osłaniały przed ciekawskimi spojrzeniami. Miałem na nosie okulary, więc dyskretnie rozglądałem się, czy aby na pewno żadne fanki nie pojawiły się w okolicy. To mogłoby być upierdliwe, gdybyśmy jakieś spotkali.

W momencie, gdy znaleźliśmy się już na ulicy prowadzącej najprawdopodobniej do jego domu, Jeon w końcu postanowił się odezwać. Aż chciałem prychnąć na jego słowa, ale powstrzymałem się, wkładając dłonie do kieszeni spodni. Nic mu jednak nie odpowiedziałem aż do momentu, gdy zatrzymał się przed jedną z furtek. Domyśliłem się, że jesteśmy na miejscu.

- Widzimy się o dwudziestej trzydzieści na peronie – rzuciłem tylko, wyciągając telefon, by móc włączyć nawigację. Nie zamierzałem wchodzić z nim do środka. Postanowiłem spędzić ten dzień inaczej. Pierwszy raz miałem okazje być prywatnie w Busan i stwierdziłem, że zrobię sobie małą wycieczkę. Przede wszystkim chciałem zobaczyć morze i coś zjeść. Pogoda była dobra do spaceru po piasku. Usiądę gdzieś i tyle.

Bez słowa pożegnania, ruszyłem przed siebie. Mimo miastowych zanieczyszczeń w powietrzu dało się wyczuć nutę słonej wody. Schowałem telefon, gdy już się zorientowałem gdzie jestem i udałem się na krótki spacer. Zaparło mi dech w piersiach, gdy po jakichś dziesięciu minutach zobaczyłem piękne morze rozciągające się przede mną. Nie było zbyt wielu ludzi. Wiosenna pogoda bywała kapryśna, więc mało kto ryzykował.

Przez cały dzień chodziłem... No dobra, bardziej siedziałem na wyrzuconych przez morze konarach, układając sobie w głowie wszystko, co się wydarzyło w ostatnim czasie. W sumie dobrze, że tutaj wylądowałem. Miałem w końcu czas na przemyślenia, a nie skupianie się wyłącznie na pracy.

Późne śniadanie i obiad zjadłem w knajpach, które znajdowały się przy plaży. Całkiem smaczne. Koło siedemnastej zebrałem się, by powoli kierować na dworzec. Chciałem zobaczyć jeszcze ulice tego miasta, zahaczyłem też o kilka sklepów. Trochę poprawiło mi humor, gdy w jednym z nich znalazłem koszulkę z Kumamonem, którą od razu kupiłem.



Stałem na peronie ze słuchawkami w uszach. Zerkałem co chwilę na zegarek. Do naszego odjazdu jeszcze ponad pół godziny, ale specjalnie kazałem dzieciakowi przyjść szybciej, żebyśmy poszli jeszcze coś zjeść w fast foodzie na stacji. Nie przepadam za takim jedzeniem, ale raz na jakiś czas mogłem je w siebie wrzucić.

Niestety, moje plany się pokrzyżowały, po raz kolejny zresztą, gdy chłopak zjawił się wraz ze swoimi rodzicami.

No tak, mogłem to przewidzieć i coś zjeść.

Z grzeczności zdjąłem z nosa okulary i ukłoniłem się państwu Jeon. Podczas gdy Jungkook nawiał do toalety, ja musiałem zapewnić jego rodziców, że wszystko z nim w porządku, że ma czas odpoczywać i nie jest tak źle, jak się wydaje.

Kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa. Ale inaczej mogłyby być kłopoty.

Gdy w końcu przyjechał pociąg i wsiedliśmy do niego, zajmując znów pusty przedział, usiadłem tak jak poprzednio na wprost dzieciaka. Po całym dniu powtarzania kazań dla niego, stwierdziłem, że mam ich dosyć i nie chce mi się po raz enty mówić tego samego. Ograniczyłem się więc do kilku łagodniejszych zdań z całej wypowiedzi.

- Następnym razem mógłbyś uprzedzić, że planujesz nawiać. Naucz się Jeongguk, że o takich wyjazdach trzeba informować, a nie stawiać przed faktem dokonanym. Co byś zrobił, gdyby nagle CEO zadzwonił, że za pół godziny mamy być wszyscy w wytwórni, bo jednak musimy trenować? Cały zespół miałby problem, bo tobie zachciało się wycieczek. Na drugi raz masz informować o takich rzeczach. Rozumiemy się?

Wziąłem głębszy oddech, nie czekając nawet na jego odpowiedź.

- Dobrze się chociaż bawiłeś?



Jungkook:

Yoongi nie odpowiedział na moje tłumaczenia, co nawet bardziej mnie przeraziło. Wiedziałem, że nie zostawi tego bez dłuższego komentarza i prosiłem w duchu, aby nie zrobił tego przy rodzicach.

Trochę obawiałem się takiego spotkania i przedstawiania któregoś z członków zespołu, z którymi przecież nie miałem zbyt dobrego kontaktu i dlatego nigdy nie chciałem przyprowadzać ich do swojego domu. Busan zaliczało się do jednej z rzeczywistości, do której nawet Min nie miał wstępu, dlatego kiedy znaleźliśmy się przy furtce prowadzącej do mojego domu, a chłopak oznajmił mi, że zobaczymy się dopiero wieczorem na dworcu, nieco mi ulżyło.

Pożegnałem się z nim cicho, zaraz wchodząc na niewielkie podwórko i zmierzając do drzwi wejściowych. I tuż przed naciśnięciem dzwonka, zawahałem się.

Co jeśli ich nie ma? Co jeśli zmienili pracę, albo gdzieś pojechali? Mogłem ich uprzedzić... mogłem wszystkich uprzedzić i niczego nie zatajać.

Jednak zanim wykonałem jakikolwiek ruch, drzwi przede mną same się otworzyły i stanęła w nich niższa ode mnie brunetka, z bystrymi oczami i delikatnymi rysami twarzy, które tak bardzo przypominały te moje.

- Mamo... - wyszeptałem tylko, zaraz czując jak kobieta mnie obejmuje i oboje wybuchamy płaczem. Szybko dołączają do nas kolejne ramiona, wyższego mężczyzny, który jako jedyny z naszej trójki potrafi powstrzymać się przed okazywaniem jakichkolwiek emocji. Dopiero głos mojego brata, dochodzący gdzieś ze schodów, zmusił mnie do oderwania się od rodziców i zamknięcia się również w jego objęciach.

- Przepraszam... przepraszam, że nie odbierałem... nie wiedziałem czy zobaczymy się przed jakimkolwiek moim koncertem. – Starałem się wyjaśnić sytuację, zarówno rodzicom, jak i Junghyunowi.

Na szczęście mój brat zaraz powiedział, że wszystko rozumie, a mama i tata niczego nie komentowali, starając się rozpocząć nieco przyjemniejszą rozmowę, która odciągnęłaby mój umysł od Seulu i pracy.

Rodzicielka oczywiście zaczęła martwić się o moją wagę, ranę na ręce i fatalny wygląd, który starałem się wyjaśnić małą ilością snu przez długą podróż i wczorajszy trening. Junghyun skomentował nową fryzurę, opowiadając również o swoich eksperymentach, które zakończyły się niemiłymi uwagami jego wykładowców oraz naszych rodziców, niepochwalających jakichkolwiek diametralnych zmian w wyglądzie, do których ja, jako artysta podporządkowany wytwórni, byłem niestety zmuszany.

Na podobnych rozmowach spędziliśmy połowę dnia, podczas którego zaliczyłem również łazienkę, syty obiad przygotowany przez mamę, oraz krótką drzemkę w moim starym pokoju, oczywiście nietkniętym i czekającym na mój powrót. Mama chciała jak najlepiej wykorzystać moją wizytę, dlatego porzuciła niedokończone projekty, jedynie tatę wysyłając do pracy oraz Junghyuna na uczelnię, a mnie zabierając do dziadków.

Niestety nie byłem dzisiaj w zbyt dobrym stanie fizycznym, co babcia od razu zauważyła, tak samo jak wcześniej mama, i ponownie zostałem zmuszony do kolejnego sytego obiadu, który tym razem sprawił, że przez dobre pół godziny nie mogłem ruszyć się z miejsca. Teraz już wiedziałem, że od jutra będę musiał przejść na dietę, skoro comeback mieliśmy za niecałe dwa miesiące, a te wszystkie tłuste dania zapewniły mi tygodniową dawkę kalorii. Oczywiście na siłowni nie mogłem tego zrzucić, ponieważ miałem na nią zakaz, a podczas tańca pozbywałem się zaledwie niewielkiej części odłożonego tłuszczu, dlatego pozostało mi jedynie ograniczenie posiłków.

Po udaniu się na spacer i kontynuowaniu rozmowy z dziadkami oraz mamą, zapragnąłem nigdy już nie wracać do Seulu, bo chociaż spełniałem marzenia, to traciłem kontakt z tak ważnymi dla mnie osobami. Jednak podpisaniem kontaktu do czegoś się zobowiązałem, dlatego po pożegnaniu babci i dziadka, powróciliśmy z rodzicielką do domu, w którym czekał już na nas Junghyun, liczący na rozmowę w cztery oczy, sam na sam z młodszym bratem.

Na szczęście chodziło tylko o moje relacje z resztą chłopaków, o opiekę nade mną i pomoc w trudnych chwilach. Oszczędziłem mu swoich przemyśleń, opowieści o ostatnich, bliskich kontaktach z Yoongim, mówiąc po prostu, że wszystko jest w porządku i jakoś daję sobie radę. Nie wiem czy starszy łyknął to kłamstwo, jednak więcej pytań nie zadawał.

Tata wrócił około dwudziestej, kiedy już musieliśmy się zbierać. Oczywiście moja kochana mama nie puściła mnie z pustymi rękoma, dając jeszcze trochę jedzenia na drogę i dopiero wtedy pozwalając wsiąść do samochodu.

Nie chciałem z niego wysiadać, przypominając sobie lata dzieciństwa, kiedy podróżowałem nim z tatą na różnorodne plaże. Wtedy dopiero poznawałem świat, swój cel w życiu, pragnąc próbować wszystkiego po trochu. Dlatego teraz, po obraniu konkretnej ścieżki, tęskniłem za tamtym okresem.

Rzeczywistość uderzyła we mnie jak tylko opuściłem nasz samochód, kierując się w stronę odpowiedniego peronu. Gdy tylko dotarliśmy pod trójkę i zauważyłem stojącego Mina, momentalnie zrobiło mi się słabo. Wiedziałem, że czeka mnie kazanie i zapewne jakaś kara, na którą nie byłem gotowy.

Szybko przedstawiłem go rodzicom, uciekając do łazienki, aby to tam móc się jakoś uspokoić. Oczywiście Junghyun postanowił nie opuszczać mojego boku, próbując wyciągnąć ze mnie powód tego chwilowego załamania.

- Wiesz co, Jeongguk? Nie podoba mi się ten cały Yoongi... dziwnie na ciebie patrzy... jakbyś... - zaczął chłopak, jednak nie miałem zamiaru pozwolić mu dokończyć swoich słów. Obawiałem się tego, co mógłby mi powiedzieć. Naprawdę nie chciałem wysłuchiwać wniosków z obserwacji spostrzegawczego Junghyuna.

- Hyung się martwi. Jestem najmłodszy... i lekkomyślny... to zapewne dlatego – skłamałem, zbywając go tym samym i opuszczając już tę łazienkę.

Po ostatnim pożegnaniu z rodzicami i usilnym powstrzymaniu łez, kiedy w końcu wylądowałem z Yoongim w jednym z pustych przedziałów, całe przygnębienie powróciło.

Spuściłem tylko głowę, wysłuchując tego, co ma mi do powiedzenia i przepraszając go jedynie za swoje zachowanie.

Naprawdę miałem zamiar poinformować o wszystkim Banga, jednak Min był szybszy.

Drugie pytanie chłopaka nieco mnie zaskoczyło, jednak nadal nie podnosiłem głowy, przytakując i mówiąc ciche: „Tak, dziękuję", które w obecnej chwili było i tak sporym osiągnięciem.

Yoongi naprawdę mi dużo pomagał. I chociaż sam byłem ciekawy co robił przez cały dzień, to zachowałem to pytanie dla siebie, wiedząc, że mogę go zdenerwować, a kiedy już chciałem się ułożyć do spania, zadzwonił mój telefon, który tym razem odebrałem.

- Niech tylko położy na tobie swoje łapska, to go zabije – oznajmił mi Junghyun, zmuszając mnie tym samym do zerknięcia na Yoongiego, przyprawiając o szybsze bicie serca.

- Hyung... to nie tak... - zacząłem, jednak tym razem to mój brat przerwał mi wypowiedź.

- Masz mi powiedzieć, gdyby coś ci zrobił! Miłej podróży i pa. – Zanim zdążyłem jakkolwiek odpowiedzieć, chłopak już się rozłączył, sprawiając, że mój lekko przerażony wzrok znów zawiesił się przez chwilę na Minie.

Jeongguk, naprawdę się łudzisz, że on nigdy tego nie zrobi jak tylko bardziej mu zaufasz?

Przygryzłem wargę, bijąc się z myślami i wybierając najlepsze możliwe wyjście z sytuacji – sen.



Yoongi:

Ciche podróżowanie jest na pewno zaletą, ale czasami bywa wadą. Tak, jak teraz, gdy po odebraniu przez Jungkooka telefonu, mogłem usłyszeć krzyk jego brata bez najmniejszego problemu. Tyle wystarczyło, by mi na nowo podnieść ciśnienie.

Prychnąłem, gdy chłopak odsuwał telefon od ucha. Nie zamierzałem już z nim rozmawiać podczas drogi powrotnej. A najlepiej przez cały następny dzień, tydzień, miesiąc, rok. No, ewentualnie resztę życia. Przecież zostawiłem dzieciaka u jego rodziny, nie wtrącałem się w nic, dając mu wolną rękę na tym wyjeździe.

Czyżby zdążył przez tych kilka godzin poskarżyć się na mnie bratu?

Bo właśnie tak to dla mnie wyglądało. A co za tym szło – ostro działało mi na nerwy.

Czym zasłużyłem sobie na takie słowa? Martwiłem się o niego, stawałem na głowie, byle wszystkie jego lekkomyślne działania uchodziły mu na sucho, broniąc przed jakąkolwiek karą, którą już za samą ucieczkę z treningu powinien otrzymać. I co mam w zamian? Poskarżenie się na mnie braciszkowi. Fantastycznie. A przecież powiedziałem mu, że nie zrobię nic, czego nie będzie chciał. Widocznie dzieciak ma swoje obawy i musiał się nimi z kimś podzielić.

Jeon widocznie poszedł spać, ale ja sobie to darowałem. Pierwszy raz nie miałem ochoty na wykorzystanie chwili wolnej do odpoczynku. W tej chwili najchętniej po prostu bym coś rozwalił. Ewentualnie kogoś pobił. Lub porządnie przeleciał. Jednak odsunąłem od siebie taką ewentualność. Chyba nie miałem już cierpliwości do tego wszystkiego. Powinienem sobie odpuścić te podchody do młodszego, skoro tak to miało wyglądać. Bez sensu się łudziłem na jakiekolwiek zmiany w zachowaniu Jungkooka. Dla niego będzie istniał tylko Jimin, a ja będę miłym, ale denerwującym hyungiem, który wyciągnie go zawsze za te królicze uszy z bagna, w które się wpakuje.

Wysiadając z pociągu, trzy godziny później, byłem już pewny swoich decyzji. Odpuszczam sobie maknae. Będę miał teraz więcej wolnego, więc pewnie wybiorę się na niejedną imprezę i znajdę szybki i łatwy sposób na rozładowanie napięcia. Niepotrzebny mi do tego płochliwy dzieciak.

Ani w czasie drogi do dormu moim samochodem, ani podczas treningów przez kolejny tydzień nie odezwałem się słowem do Jungkooka. Nawet nie poszliśmy na te szaszłyki, które mu zaproponowałem, bo stwierdziłem, że to już raczej nieaktualne. W dormie siedziałem cały dzień w pokoju, wychodząc jedynie na posiłek i do toalety, a w czasie treningów trzymałem się z dala od niego. Po prostu cały czas byłem wściekły, za każdym razem, gdy go widziałem. A to uczucie wyzwalało we mnie wizje leżącego przede mną nagiego Jeona, proszącego o kolejne uderzenie skórzanym pasem, za to, że był niegrzeczny. Powtarzałem sobie wtedy, że co najwyżej w snach mogę zastać taki widok. Co niestety później się spełniało, a ja już piątą noc z kolei zakończyłem z namiotem w spodniach.

A ponoć mnie nie podniecał. Akurat. Sam siebie okłamywałem.

Przestałem też sprawdzać, czy sypia tak, jak powinien, czy nie spędza za dużo czasu w garderobie. Nie mogłem się jednak powstrzymać przed zamówieniem jednoosobowego materaca, który wylądował we wspomnianym pomieszczeniu razem z nową poduszką. Mało tego! Zrobiłem więcej. Zauważyłem, że dzieciak przestał normalnie jeść, więc wspomniałem o tym Seokjinowi, który jako ptasia mama przypilnował swoje pisklę. Jeszcze wplątałem w to Taehyunga, który miał przypilnować, czy nasz przyjaciel zażywa swoje witaminy. Po prostu nie potrafiłem sobie odpuścić.

Cholernie irytowało mnie, że chłopak znalazł sobie jakiś mały kąt w moim sercu i nie mogłem go z niego wyrzucić. Więc robiłem wbrew sobie i swoim postanowieniom o zaprzestaniu opieki i nadal otaczałem go troską, jednak nie otwarcie.

Stałem w kuchni przy sekspresie, robiąc czwartą kawę tego ranka. Serce mi kiedyś przez to wysiądzie, ale w końcu na coś umrzeć trzeba. A skoro moje życie ma wyglądać na powtarzaniu w kółko tych samych błędów, to może lepiej, że odejdę w najbliższej przyszłości, jako jeden z idoli, który później będzie wspominany i podziwiany pośmiertnie.

Optymistyczna wersja wydarzeń, Yoongi, zwłaszcza o siódmej rano.

Zwiesiłem na moment głowę, czując, jakbym miał znowu zasnąć.

Chyba czas znaleźć coś mocniejszego od kofeiny. Może przerzucę się na jakieś energetyki.

Zabrałem kubek i niemal od razu wypiłem połowę zawartości, nie patrząc na to, że prawdopodobnie nieźle poparzę sobie podniebienie i gardło. Może to mnie jakoś obudzi.

Odwróciłem się i oparłem o blat, otwierając w końcu oczy. Błąd, gdyż zobaczyłem w drzwiach Jungkooka. Bardzo chciałbym wiedzieć, jak długo tu stał i mnie obserwował.

A chciałem sobie zrobić coś jeszcze do jedzenia. Trudno, obejdzie się. Wracam do pokoju.

Ruszyłem z miejsca, prosto na niego. O dziwo nie odsunął się, by zrobić mi przejście.

Zatrzymałem się dwa kroki przed nim, by nie musieć podnosić lekko głowy. W tej chwili nawet jego wzrost działał mi na nerwy. Miałem ochotę warknąć na niego, ale po tygodniu milczenia nie miałem zamiaru tego zmieniać, czekając aż łaskawie zawinie ogon z przejścia.



Jungkook:

Kiedy wstałem dopiero na naszym przystanku, Yoongi się już do mnie nie odezwał. Tak samo było w samochodzie, w dormie i przez następne dni. Nie byłem aż tak głupi, aby nie skojarzyć, że całą tę sytuację, spowodowała rozmowa z moim bratem. Żałowałem, że jednak odebrałem od Junghyuna, wysłuchując tak ostrego osądu, który najwidoczniej uraził Mina. Tylko nadal nie rozumiałem dlaczego nie chciał tego ze mną wyjaśnić. Zazwyczaj rozwiązywał wszystko rozmową, a teraz zostawił mnie samego przez jedno niedomówienie...

Starałem się skupić na comebacku, na nowym układzie, powtarzaniu starych, na wszystkich zajęciach i powrocie do szkoły, jednak za każdym razem kiedy widziałem Yoongiego, moja ręka automatycznie lądowała na moich ustach. Nie potrafiłem o tym zapomnieć.

Miałeś mnie nie opuszczać, hyung... Nie chcę być już sam...

Poczułem jak pojedyncza łza spływa po moim policzku i upada na mój zeszyt, rozmazując przy tym nieco koślawe litery, których przez drżącą rękę nie potrafiłem utrzymać w swoim dawnym, wyćwiczonym stylu, oczywiście na tyle dopracowanym, aby nie razić takim niedbalstwem.

Zamazałem jednej z wyrazów, warcząc cicho i odrzucając zeszyt na bok, aby jakoś wyładować tę złość.

Nie wiem kiedy pojawiła się we mnie ta agresja. Może przy odnalezieniu materacu w mojej drugiej kryjówce? Albo kiedy Seokjin wspomniał mi o słowach Yoongiego dotyczących moich posiłków? Taehyung również się wygadał... a jednak Min nadal nie zwracał na mnie uwagi, po prostu wyręczając się innymi, aby móc mnie w jakiś sposób kontrolować.

Nie potrafiłem patrzeć na to w taki sam sposób, jak tydzień temu. Teraz owa opieka była dla mnie zbędna. Nawet wizyta w Busan nie poprawiła mojego samopoczucia, bo odkąd różowowłosy postanowił mnie pocałować, obiecując przy tym niestworzone rzeczy, całe to zaufanie zamieniło się w złość.

Już nawet mój wieczorny rytuał wyładowywania emocji poprzez płacz, niewiele mi dawał. Powróciłem co prawda do swoich świadomych snów, jednak nie było już w nich mojego Jimina. Teraz walczyłem sam ze sobą, aby powrócić do poprzednich uczuć i uwolnić się od tego, co zrobił ze mną Yoongi. A lekcje fanserwisu oczywiście ułatwiły mi to jakże trudne zadanie.

Musiałem stać się nieco bardziej pewny siebie w kontaktach z innymi ludźmi, co Pani Cha ćwiczyła ze mną przez dwie godziny w tygodniu, zmuszając również do większych interakcji zarówno z Jiminem, jak i resztą hyungów, w czego efekcie po tych siedmiu dniach bez jakiejkolwiek rozmowy z Yoongim, byłem w końcu w stanie spróbować rozwiązać ten problem i wrócić chociaż do normalnych relacji z Minem, tych przed słownymi przepychankami z Parkiem, które zapoczątkowały to wszystko.

Gdybyś nigdy mnie nie pocałował... mogłeś mi tego nie robić...

Westchnąłem cicho, przecierając jedno z zaspanych oczu i wpatrując się w różowowłosego chłopaka, pijącego chyba już czwartą kawę z kolei. Zastanawiałem się jak ta gorzka ciecz mogła mu w ogóle smakować. Do tego była naprawdę niezdrowa, a w dużych ilościach prowadziła do przewlekłych chorób.

Nawet nie zauważyłem kiedy sam zacząłem przejmować rolę Yoongiego, tylko ja niestety potrafiłem jedynie o tym myśleć, nie działać.

Zgodnie z poleceniami Pani Cha, nie ruszyłem się z miejsca, kiedy chłopak zaczął zmierzać w moją stronę. Dodatkowo różnica wzrostu działała na moją korzyść, dając mi choć trochę pewności siebie, którą wykorzystałem do spojrzenia mu w oczy.

- Hyung... mój brat... mój brat nie miał tego na myśli... nie chciał cię obrazić... ubzdurał sobie jakąś głupotę, w którą ja nie wierzę... - Próbowałem to wszystko wyjaśnić, powstrzymując drżenie głosu i rąk wsuniętych w kieszenie od dresowych spodni. – Hyung... wiem, że jestem denerwujący i... egoistyczny... ale... nie chcę, żebyś mnie zostawiał... - dodałem jeszcze, spuszczając dopiero pod koniec wzrok, głównie przez strach, który pojawił się po dłuższym wpatrywaniu w oczy chłopaka.



Yoongi:

Mogłem nie pić tej kawy. Przecież wystarczyło pójść do Jungkooka, by podniósł mi ciśnienie, które mnie skutecznie rozbudzi. To doprawdy urocze, że po tygodniu czasu pomyślał, by spróbować ze mną porozmawiać. Mogłem sam zacząć temat, gdy trochę ochłonąłem, ale uniosłem się dumą, a w dodatku sądziłem, że dzieciak po prostu się boi cokolwiek o tym powiedzieć. Nie mogłem jednak patrzeć na jego zachowanie w tej chwili. Nie dlatego, że wkurzał mnie jeszcze bardziej. Po prostu wyglądał tak bezbronnie i niewinnie, że nie miałem serca toczyć z nim dalszej wojny.

- Jungkookie, czy ja naprawdę robię ci jakąś krzywdę tym, że się o ciebie martwię? Najpierw słyszę, jak twój brat posyła w moją stronę jakieś bezpodstawne oskarżenia, które jak sądzę wysnuł po jakiejś waszej rozmowie, potem słyszę od Taehyunga, że nie podoba ci się to, że pilnuję, byś dbał o swoje zdrowie. A teraz, gdy postanowiłem dać ci spokój, skoro czujesz się tak otoczony, to przylatujesz do mnie z tekstem ,,nie zostawiaj mnie"? Zastanów się w końcu, czego ode mnie oczekujesz, Jungkookie.

Widząc jego smutną twarz, zwieszoną w dół, westchnąłem, wiedząc, że znowu przesadziłem. Pokonałem dzielące nas dwa kroki i wciągnąłem dzieciaka za rękę do kuchni, zamykając przy tym drzwi. Raczej nie było zagrożenia, że któryś z członków przyjdzie tutaj z samego rana, bo po wczorajszym treningu wszyscy padli jak muchy, ale wolałem mieć pewność, że dostaniemy odrobinę prywatności w obecnej chwili.

By nie denerwować się różnicą we wzroście, posadziłem go siłą na krześle, a następnie stanąłem przed nim zakładając ręce na piersi, po ówczesnym odstawieniu kubka z kawą na stół. Raczej nie będzie mi już potrzebny.

- Jungkook, wyznałem ci, że zaczynasz być dla mnie kimś ważniejszym niż zwykłym kolegą z zespołu. Jeśli ci się to nie podoba, powiedz mi to wprost. Przestanę się starać, nie będę ci już pomagał, wszystko wróci do normy, tak, jak widocznie chcesz żeby było. Taki układ ci pasuje? Znów zostać sam ze swoimi uczuciami do Parka, które powoli wyniszczają cię od środka? Zamiast dać mi szansę, lepiej uciekać wiecznie do garderoby, czy w inne miejsca i płakać? Pogódź się w końcu z tym, że życie to nie jest pierdolona bajka i nie zawsze będzie tak, jak sobie wymarzysz. Ale naucz się z tym do cholery walczyć, a nie zwijasz się w kulkę, licząc, że wszystko jakoś samo się rozwiąże.

Przysunąłem się bliżej niego i to na tyle, że nasze twarze dzieliły centymetry.

W tym momencie moje rysy złagodniały. Wiedziałem, że on potrzebuje pomocy, a ja chciałem mu ją dać. Tylko albo był na to zbyt uparty i głupi, albo...

Nie, jednak to musi być ten powód, innego nie widzę – dla którego nie chciałby przyjąć pomocnej dłoni.

- Jungkookie, nie zostawię cię już nigdy, jeśli tylko mnie o to poprosisz. Ale daj mi jasną odpowiedź, czego oczekujesz. Bo ja naprawdę nie lubię gierek, które świadomie lub nie, zaczynasz ze mną prowadzić. Dobrze?

Pokonałem tę niewielką odległość i ucałowałem bardzo delikatnie czoło chłopaka, dłonią odgarniając jego włosy. Ten gest nie był tylko z dobrego serca. Miał być zachętą dla Jeona do podjęcia dobrej i satysfakcjonującej mnie decyzji. Zobaczymy tylko, czy namiesza mu na tyle w głowie, by grzecznie kiwnął i zgodził się na moją propozycję.



Jungkook:

Znów spodziewałem się krzyku, którego przecież ten hyung widocznie mi oszczędzał. Jednak po każdej mojej nieprzemyślanej akcji, po każdym słowie, czy geście, obawiałem się, że chłopak w końcu nie wytrzyma i oberwę. Widziałem, że przecież mocno go zdenerwowały słowa mojego brata oraz moja bierność w tej sprawie. Zapewne gdyby nie te ostatnie lekcje, nigdy nie zdecydowałbym się na taką rozmowę, szczególnie z Minem, bo Park mnie przynajmniej nie pocałował, mieszając tym samym w głowie.

Wysłuchałem jego słów, kuląc się nawet bardziej i chcąc stąd jak najszybciej wycofać. Yoongi miał rację – nie robił mi żadnej krzywdy, a ja nie powinienem rozmawiać o nim z Taehyungiem, czy też Seokjinem, od razu wyjaśniając całe to nieporozumienie z Junghyunem i najlepiej dać mu w końcu spokój.

Nie stawiałem oporu, kiedy chłopak postanowił wciągnąć mnie do środka, sadzając na najbliższym krześle i powodując tym samym spadek mojej pewności siebie, przez co zgarbiłem się nieznacznie, spuszczając wzrok i wyjmując ręce z kieszeni, aby złączyć je ze sobą i nieco się uspokoić.

Słowa starszego wcale mi w tym nie pomagały. Zacząłem sobie uświadamiać, że wszystkie moje decyzje naprawdę zaprowadziły mnie donikąd. Już raz przeprowadzaliśmy podobną rozmowę i przecież obiecywałem sobie walczyć, miałem się starać... a teraz znów nie potrafiłem odezwać się do niego słowem przez równy tydzień.

Siedziałem tak, czując jak niestety moja ostatnia złość znów zamienia się w rozpacz, która właśnie w tej chwili postanowiła poszukać sobie jakiegoś ujścia, najlepiej poprzez łzy.

Hyung znowu miał we wszystkim rację, ponownie krytykując moje żałosne uczucia do Parka i liczne ucieczki od rzeczywistości, a o płaczu już nie wspominając.

Jesteś beznadziejny, Jeongguk... uważa tak nawet osoba, której na tobie zależy.

Dopiero końcowe słowa chłopaka, zmusiły mnie do podniesienia na niego wzroku, a ponieważ jego twarz znajdowała się w niewielkiej odległości od mojej, nagle serce odmówiło ze mną współpracy, dostosowując tempo do przyspieszonego oddechu i pozwalając Minowi na delikatny pocałunek, przez który moja głowa automatycznie mu przytaknęła.

Wiedziałem, że muszę mu wszystko powiedzieć, jednak nie potrafiłem tego zrobić twarzą w twarz, szczególnie kiedy znajdował się tak blisko mojego ciała.

Pomysł na który wpadłem, wydawał się naprawdę głupi i dziecinny, jednak innego rozwiązania nie widziałem, zaraz sięgając do jego kieszeni, by wyciągnąć mu telefon, wciskając go w jedną z delikatnych dłoni chłopaka. Na migi pokazałem, że zamierzam wszystko napisać, po czym zgrabnie opuściłem swoje krzesło, nie dotykając przy tym Yoongiego i szybko opuszczając kuchnię, by już po drodze do garderoby, zacząć pisać.

„Nie chcę, aby Min Yoongi hyung kiedykolwiek mnie zostawiał. I chociaż moja natura melancholika nie zawsze mi pozwala trzymać się wcześniej ustalonych zasad, zmuszających mnie do interakcji z innymi, to dla tego hyunga będę się starał.

Niektórymi swoimi przemyśleniami nie potrafię tak łatwo się podzielić, chociaż mam ich naprawdę mnóstwo, szczególnie odkąd Min Yoongi hyung skradł mi mój pierwszy pocałunek. Nie wiem czy jest tego świadomy, ale od tamtej pory moje ciało dziwnie na niego reaguje. Kiedy przyspieszył bicie mojego serca, zmuszając tym samym do szybszego oddechu, drżenia rąk i wywołania tych przeklętych rumieńców, wiedziałem, że już nie mam odwrotu.

Może czasami zaprzeczam sam sobie, gubiąc się we wszystkim i nie potrafiąc jeszcze zrozumieć tego świata, to nie chcę, aby hyung mnie opuszczał. Rozumiem jego działania i jestem wdzięczny za całą opiekę, której sam nie potrafię sobie zapewnić. Powinienem go przeprosić za to, co powiedziałem Taehyungowi podczas jednego z moich gorszych dni... naprawdę nie miałem tego na myśli. I za Junghyun hyunga, za bardzo analizującego zachowania ludzi i martwiącego się o mnie na każdym kroku, który źle zinterpretował intencje Yoongi hyunga...

Chyba powinienem wrócić już do matematyki, bo inaczej egzaminy pójdą mi gorzej niż ostatnio..."

Oczywiście napisałem to wszystko w nie mniej niż dwie minuty, aby nie denerwować Mina czekaniem. Tym razem celowo to do niego wysłałem, zaraz udając zaskoczenie i szybko pojawiając się z powrotem w kuchni.

- To nie miało być do ciebie, hyung – powiedziałem po wejściu do środka, posyłając mu nieśmiały uśmiech i zabierając dodatkowo kubek z jego ręki. – Niech hyung nie pije tyle kawy, proszę – dodałem jeszcze, odstawiając go do zlewu i zaraz wycofując się z powrotem do garderoby, bo matematyka NAPRAWDĘ na mnie czekała.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top