5

@KakaSzczur jako Yoongi & Jiminnie :3

@Avangeee jako Jeonggukie :)


W sumie nazwałabym ten rozdział: Uroczy Jungkookie i kochany Yoongi ♥ Haha

~~~~~~~~




Jungkook:

Nigdy nie spodziewałem się, że ten hyung obdarzy mnie aż taką opieką. Od razu przypomniałem sobie słowa Jimina o jego miłości do Hoseoka i trosce jaką zapewniał mu starszy. Co prawda dziwnie się czułem w jego objęciach, jednak nie protestowałem, pragnąc bliskości z jakimkolwiek człowiekiem, szczególnie po tym, co zrobił z moim sercem Jiminnie.

Po raz kolejny cieszyłem się, że Yoongi przybył tutaj sam. Przy mnie był trochę inny, wydawał się weselszy, miły i... naprawdę... kochany? Nie potrafiłem dopasować do tego hyunga odpowiedniego słowa. Zresztą, mój mózg naprawdę odmawiał już ze mną współpracy, pragnąc choć krótkiej chwili odpoczynku.

- Przepraszam, hyung – wyszeptałem ponownie, nie potrafiąc w obecnej chwili sklecić logicznego zdania. Mój wzrok nadal był wlepiony w przyciśnięte do ciała ręce, dzięki czemu byłem pewien, że Min nie zauważył niewielkiego uśmiechu, który pojawił się wraz z wytworzeniem przez niego ciepła na skutek pocierania moich ramion. A słysząc komplement, który padł po chwili z jego ust, skuliłem się jeszcze bardziej, nie wiedząc jak na to wszystko odpowiedzieć. Nieraz mówiliśmy sobie takie rzeczy, ale tylko przed kamerami... dlatego nie wiedziałem jak się zachować, szczególnie kiedy chłopak mnie objął, przytulając do siebie i nie zważając przy tym na moje przemoczone ubranie. Niestety, mój umysł był obecnie pomiędzy snem, a jawą, dlatego westchnąłem cicho, znajdując ukojenie w ciepłym ciele Yoongiego.

Słyszałem jego pytania, jednak nie potrafiłem na nie odpowiedzieć, czując jak moje powieki opadają i powoli zasypiam, znów przenosząc się do jednej ze swoich rzeczywistości. Tym razem nie miałem na tyle sił, by kontrolować swoje działania, a tym bardziej działania chłopaka, który postanowił mnie pocałować. Uśmiechnąłem się na ten gest, nawet nie wiedząc kto to zrobił. Oderwałem jedną rękę od swojego ciała, przykładając ją do ust i sprawdzając przy to przypadkiem nie było zaledwie muśnięcie skrzydeł jakiegoś motyla, które w moich snach były nieodzownym elementem.

Czułem jak coś, bądź ktoś, chciał mnie wyrwać z mojej alternatywnej rzeczywistości, sprowadzając z powrotem na ziemię i znów zmuszając do kontynowania ciężkiej pracy. Za bardzo pragnąłem odpoczynku, aby teraz pozwolić głosowi przerwać tę piękną chwilę.

Prosiłem go cicho, aby przestał i zostawił mnie już samego. Na szczęście po chwili do mojego umysłu napłynął fragment ostatnich wydarzeń, przez który moje oczy otworzyły się gwałtownie, od razu niemiłosiernie szczypiąc, przez co przetarłem je ręką, jęcząc cicho.

Zerknąłem na Mina, który nadal tutaj był. Speszyłem się jego obecnością, znów przejeżdżając palcami po swoich ustach i zaraz uciekając wzrokiem na bok, po czym wbiłem się w ścianę nawet bardziej, uświadamiając sobie, że to nie mógł być sen, a hyung naprawdę... naprawdę mnie pocałował?

Nie miałem pojęcia co mam w tej chwili zrobić. Jednak wiedziałem, że moja twarz powoli przybiera buraczanych kolorów, których nie byłem w stanie w obecnej chwili ukryć.

Dlaczego to zrobił? Dałem mu jakiś sygnał? Chciał coś sprawdzić i dotknął ich... niechcący?

Niestety, żadna moja teoria nie trzymała się kupy, dlatego dalej milczałem, czekając aż Yoongi może mi to wyjaśni...

A co jeśli to faktycznie był sen? Aż tak realny? Nie mogłem pozwolić sobie na świadomy, a to... przecież poczułem na nich coś miękkiego...

Od zawsze sądziłem, że pierwszy pocałunek skradnie mi Jiminnie, jednak odkąd dowiedziałem się o jego związku z Hoseokiem, zaczynałem wyzbywać się takich marzeń, dlatego teraz było mi wszystko obojętne.

- Hyung... pój-pójdziemy... pójdziemy już stąd? – zapytałem słabym głosem, nadal nie potrafiąc przenieść na niego wzroku.



Yoongi:

Spiąłem się nieznacznie, widząc, jak dzieciak przysuwa palce do ust i bada ich strukturę. Na pewno poczuł dotyk, którym go obdarowałem. Jego szeroko otwarte oczy tylko mnie w tym utwierdzały.

Yoongi, idioto... Coś ty najlepszego narobił?

Postanowiłem udawać, że nic się nie wydarzyło. Może uzna to za sen. A przynajmniej do tego go będę przekonywać. I przynajmniej na razie. Bo gdyby wszystko potoczyło się dobrze...

Nie, nie myśl tak. Jesteś przecież tym „przerażającym, nadopiekuńczym hyungiem".

Nie mogłem jednak nie zauważyć, że wyglądał słodko, gdy jego policzki przybierały coraz ciemniejszy odcień. Pomyślałem, że chciałbym częściej doprowadzać go do takiego stanu. Wyglądał wtedy tak niewinnie.

Ciekawe, jakby wyglądał podniecony, z niespokojnym oddechem i jęczący moje imię...

- Tak, chodźmy stąd. Musisz odpocząć – przytaknąłem tylko, szybko odsuwając od siebie takie obrazy. Choć były bardzo kuszące, to ani nie był to czas, ani miejsce na takie rzeczy.

Podniosłem się z podłogi, ciągnąc za sobą Jeona, co wcale nie było proste. Młody przewyższał mnie wzrostem i był nieco cięższy. Otoczyłem go zaraz ramieniem, by nie przewrócił się po drodze, a drugą ręką wyciągnąłem telefon, by zadzwonić do Namjoona.

- Nam, nie możemy dzisiaj kontynuować ćwiczeń. Zawijaj się z resztą do dormu – zarządziłem, gdy tylko usłyszałem zaniepokojone ,,Słucham?".

- Hyung, co się stało? Jesteś z Jungkookiem? Wszystko z nim w porządku? Jimin i Tae mówili coś, że uciekł.

- Nie uciekł, powiedz im, by przestali siać panikę. Jest ze mną, nic mu nie będzie. Po prostu potrzebuje odpoczynku. Zaraz się nim zajmę, odkręcę sprawę z Sungdeukiem i wyjaśnię wszystko Bangowi jeśli będzie trzeba.

- No dobra... Tylko wiesz hyung, że nie oni lubią takich akcji...

- Dam radę. Jedźcie, później go przywiozę.

Rozłączyłem się z liderem, nie dając mu już możliwości dalszej rozmowy, bo maknae niestety nie był łatwy do przetransportowania. W końcu jednak udało mi się dowlec go do łazienki, gdzie pomogłem mu pozbyć się ubrań i przypilnowałem, by nie zasnął, stojąc pod prysznicem.

Starałem się nie skupiać na jego ciele, które w tej chwili kusiło mnie jak cholera.

Co się z tobą dzieje?

Zacząłem wszystko zrzucać na jedną przyczynę – długo nie miałem okazji do intymnych interakcji z kimkolwiek i teraz wszystko się kumulowało, przenosząc jakieś chore przemyślenia na Kooka.

Tak, to na pewno z tego powodu.

Gdy młodszy skończył prysznic, zorientowałem się, że też jestem mokry. Zdjąłem więc przemoczoną koszulkę i spodnie, przebierając się tak jak on w suche ubrania, które zawsze mieliśmy na zmianę w szafkach.

Eskortowałem jeszcze dzieciaka do studia, gdzie mógł pójść spać na kanapie. Dopiero wtedy udałem się do naszych przełożonych, by wszystko wyjaśnić. Oczywiście nie powiedziałem prawdy, nie chcąc, by chłopak miał kłopoty. Całą winę wziąłem na siebie, bo i tak moje grzeszki wobec wytwórni będą mi darowane. Kolejny raz znajomości ratowały nam tyłek.

Uspokojenie wszystkiego zajęło mi dwie godziny. Dopiero po tym czasie mogłem wrócić do Jungkooka, by sprawdzić, jak się czuje. Młodszy nadal spał, więc usiadłem na podłodze przy kanapie, tuż obok jego głowy.

Patrzyłem na tę spokojną twarz, zastanawiając się, dlaczego tak nagle zaczęło mi na nim zależeć. Musiałem wyzbyć się tych uczuć. Już raz przez to przechodziłem, nie mogę dopuścić, by ta sytuacja się powtórzyła.

Minęła kolejna godzina, nim młodszy się obudził. Przez cały ten czas siedziałem przy nim, głaszcząc mimowolnie jego włosy. Dopiero widząc jego zaspane oczy, mrugające szybko, cofnąłem dłoń.

- Jak się czujesz?



Jungkook:

Yoongi nie komentował tego pocałunku, a ja nie miałem zamiaru o niego pytać, po prostu pozwalając mu na pomoc w podniesieniu się i wstaniu na równe nogi. Starałem się skupić na odpowiednim rozprowadzeniu siły, aby nie przesadzić z możliwościami tego hyunga. Bardziej podtrzymywałem się ścian, poprawiając co jakiś czas zsuwającą się z moich ramion bluzę oraz przysłuchując się rozmowie Mina z liderem. Nadal czułem się okropnie, nie potrafiąc sobie wybaczyć powrotu do budynku i zamartwiania wszystkich hyungów. Mogłem przecież pobiec do łazienki, to tam wyładować emocje i zaraz powrócić na salę, by kontynuować trening z resztą. Narobiłem kłopotów, przez które Yoongi zbierze baty.

- Hyung... nie chcę, żeby trener myślał, że to Twoja wina... to ja zniknąłem i powinienem wziąć wszystko na siebie... - powiedziałem, gdy jakoś dowlekliśmy się na nasze piętro, zaraz udając do łazienek, a ja w końcu mogłem oprzeć się o rząd szafek.

Coraz mniej bałem się nieprzewidywalnego Mina. Chłopak nie nakrzyczał na mnie za tę akcję, nie uderzył mnie, choć tak naprawdę miał do tego prawo. Gdyby znalazł mnie któryś z managerów, na pewno skończyłbym inaczej, możliwe, że z nową raną, czy też siniakiem, dlatego byłem mu wdzięczny, pozwalając na rozebranie mnie i przeniesienie pod gorącą wodę. Kiedyś wstydziłem się nagości, jednak po tych kilku latach z chłopakami, przyzwyczaiłem się do grupowych prysznicy, które zazwyczaj braliśmy po skończonym treningu. Jednak teraz, sam na sam z Yoongim, czułem jak moje policzki zaczyna zdobić rumieniec, który starałem się ukryć pod ciepłym strumieniem wody. Przymuszanie się do utrzymania świadomości, naprawdę nie było łatwe, szczególnie kiedy mój organizm od dobrych kilku dni, domagał się większej ilości snu, której go pozbawiałem przez zamartwienie się o comeback i relacje z Jiminem. Nic nie szło po mojej myśli. Park miał Junga, a ja nadal chciałem stąd uciec. Naprawdę głupio się łudziłem, że chłopak zauważył jak bardzo go potrzebuję i pragnę jego bliskości...

Którą teraz zapewnia ci Yoongi...

Westchnąłem cicho, patrząc jak różowowłosy podaje mi ręcznik, po czym sam przebiera się w suche ciuchy, kiedy ja odwracam się do niego tyłem, lekko speszony takim widokiem. Do tej pory nie przeszkadzała mi jego nagość, jednak odkąd przyznał, że w jego oczach jestem przystojny... i... prawdopodobnie mnie pocałował, nie potrafiłem już patrzeć na niego tak samo jak wcześniej. Tylko z Parkiem miewałem takie problemy, a teraz grono się powiększyło o jeszcze jednego hyunga.

Gdybyś tylko został w tej sali...

Gorący prysznic znużył mnie jeszcze bardziej, dlatego po wylądowaniu na kanapie w studio, prawie od razu zapadłem w sen, dziękując jeszcze Yoongiemu za całą opiekę. Nie oddawałem mu jego bluzy, która służyła mi teraz za przykrycie. Swoją zostawiłem na szafkach w sali, a w łazience miałem jedynie jakieś koszulki, skarpetki, bieliznę i spodnie, dlatego nie miałem innego wyjścia, licząc, że chłopak nie będzie o to zły.

Tym razem nie miałem snów, co było zapewne spowodowane ogólnym zmęczeniem i wyczerpaniem zebranym z kilku dni i lekkomyślnej wyprawy na deszcz. Dopiero wibracje telefonu, który jeszcze w łazience wrzuciłem sobie za gumkę od dresowych spodni, wybudziły mnie, zmuszając do otwarcia oczu i rozejrzenia się po pomieszczeniu, w którym obecnie się znajdowałem. Pierwszym co zauważyłem, były różowe włosy, a zaraz po tym dwoje wpatrzonych we mnie oczu. Yoongi znajdował się naprawdę blisko mojej twarz, przez co wbiłem się bardziej w kanapę, przewracając już na plecy i sięgając po swój telefon. Zerknąłem na ekran, rejestrując również zadane przez Mina pytanie i odpowiadając na nie krótko, zanim odrzuciłem rozmowę, odkładając urządzenie.

- Dobrze. Hyung, dziękuję... dziękuję, że mnie nie zostawiłeś... źle cię oceniłem... jesteś... jesteś naprawdę miły, hyung... - wyszeptałem wszystko, starając się roztrzepać swoje włosy, aby choć trochę ukryć twarz, jednak zapomniałem o zmianie stylizacji, która nie pozwoli mi nigdy więcej na takie sprytne działania. Dlatego, żeby ukryć zażenowanie, przeniosłem się do siadu, opierając ręką o oparcie kanapy, aby nie opaść na nią z powrotem. Chwilę mi zajęło opanowanie zawrotów i spuszczenie nóg na podłogę. Dopiero teraz mogłem spojrzeć nieśmiało na Yoongiego i zadać mu pytanie, które krążyło mi po głowie jeszcze przed zapadnięciem w sen.

- Mogę... mogę tutaj zostać? Nie chcę jeszcze wracać do dormu... nie wiem jak to wszystko wytłumaczyć... Taehyung biegł za mną... i go zgubiłem, na pewno będzie chciał się dowiedzieć co zrobiłem... i... hyungowie... na pewno są źli... ale... Yoongi hyung... zostańmy tutaj, proszę... nie chcę być sam.

Nie bardzo wierzyłem w swoje słowa, jednak miałem straszny mętlik w głowie, a obecność Mina dawała mi pewnego rodzaju poczucie bezpieczeństwa.

Oczywiście starałem się zakryć jakoś swoją twarz, drapiąc się po skroni i wlepiając przy tym wzrok w podłogę. Miałem nadzieję, że Yoongiemu umknie fakt jak bardzo moja twarz przypominała swoim kolorem dojrzałego pomidora.



Yoongi:

Moje policzki z pewnością nie wyglądały teraz normalnie. Chociaż zrobiło mi się cieplej na sercu, gdy dzieciak podziękował mi za opiekę, to jego słowa o złej ocenie, trochę mnie zabolały. Bo to tak jakby było potwierdzeniem tego, że naprawdę miał o mnie nienajlepsze zdanie.

Podniosłem się, odsuwając od niego. Zaraz pewnie pomyśli, że znowu go otaczam za dużą troską. Po co więc miałem go niepotrzebnie stresować?

- Dobrze, możemy tu zostać. Chłopakami się nie przejmuj, zadbam o to, by dali ci spokój. A teraz kładź się spać – rzuciłem tylko, zajmując już miejsce przy konsoli. Skoro dzieciak zamierzał spać, a mój laptop został w studiu w dormie, to mogłem chociaż zająć się pisaniem tekstu piosenki na drugą płytę z serii ,,Najpiękniejsze momenty w życiu", z którą mieliśmy powrócić dopiero pod koniec roku. I tak nie mam się czym zająć, więc równie dobrze mogę jakoś spożytkować moją wenę, która przejawiała się u mnie o naprawdę dziwnych porach.

Przez resztę nocy nie odezwałem się już ani jednym słowem do tego dzieciaka. Czasem tylko wstawałem z miejsca i podchodziłem do niego, by przyłożyć dłoń do jego czoła, upewniając się, że nie zdążył złapać przeziębienia, które mogło się objawić w gorączce. Upewniony, że tak nie jest, znów wracałem na miejsce, ewentualnie szedłem do dźwiękoszczelnej kabiny, by nagrać jakiś wstępny fragment tego, co powstało przez ostatnie kilka godzin.

Była godzina czwarta rano. Ledwo już widziałem kartkę przede mną. Powoli zaczynałem przysypiać, ale uparcie siedziałem, pilnując, by maknae spokojnie spał. Musiałem jednak wziąć jakiś wspomagacz, więc podniosłem się i półżywy powlokłem do kuchni – którą posiadała wytwórnia – w celu zrobienia sobie kawy.

Po wypiciu jednego kubka przy blacie, zaraz dorobiłem drugi. A po zdobyciu odpowiedniej ilości mojego napoju bogów, skierowałem się w drogę powrotną do studia. Niestety nie zdążyłem tam dotrzeć, bo na korytarzu zastałem nikogo innego, tylko Jimina. Aż zerknąłem na zegarek.

Nie, nadal jest niedługo po czwartej.

- Co ty tu do cholery robisz o tej porze? – zapytałem cicho, zatrzymując się przy nim.

- Ciebie też miło widzieć, hyung – przywitał się ze sztucznym uśmiechem, którego zaraz się pozbył. – Nie wróciliście na noc. Gdzie Jungkookie?

- Z daleka od ciebie.

- Słucham? – Szok wymalowany na twarzy chłopaka sprawiał mi pewnego rodzaju satysfakcję.

Tak, Park, to wszystko twoja wina! Złamałeś serce mojego Ju... Jakiego ,,mojego", Yoongi, idź ty w końcu spać.

- Jungkookie potrzebował odpoczynku z dala od was, więc zostaliśmy tutaj. Przeszkadzasz teraz. Wracaj do dormu, czy co tam masz w planach.

Ruszyłem w dalszą drogę, jednak zatrzymały mnie następne słowa tego dzieciaka.

- Powiedział, że nie byliście i nigdy nie będziecie razem.

Zamarłem. Moja dłoń zacisnęła się niebezpiecznie na kubku. Powoli odwróciłem się w stronę Jimina z mordem w oczach. O dziwo chłopak nie drwił w tej chwili ze mnie. Wyglądał raczej na zmartwionego. Może pochopnie go oceniłem? Nie wydawał się aż taki zły, jakiego go sobie rysowałem. Czyżby naprawdę martwił się o maknae?

Nieważne. I tak cię nienawidzę Park, bo Jungkook cię kocha.

- Nie byliśmy razem. Po prostu... Ja myślałem, że jest inaczej. – Wymyśliłem na poczekaniu w miarę sensowną wymówkę. W sumie nawet nie była taka zła. – Odpuść sobie ten temat, Park. Zresztą, nie powiedziałeś mi, co tutaj robisz.

- Chciałem się tylko upewnić, że wszystko w porządku. Lubię królika, jest przecież moim przyjacielem. Chciałem być pewien, że nic mu nie jest. Poza tym... wybieram się na siłownię. Muszę trochę popracować nad sobą... bo przytyłem.

Słowa, które wypowiedział, zabrzmiały tak, jakby mu było cholernie wstyd. W sumie nie dziwię się. Park był przystojny, temu nie dało się zaprzeczyć. I nie był wcale gruby! Jednak ostatnio przytył nieznacznie, co w moich oczach nadal wyglądało dobrze. Może i jest moim wrogiem, ale i tak się o niego martwiłem.

- Tylko nie przesadź z dietą. Zmartwisz niepotrzebnie Hoseoka, jak zaczniesz niknąć w oczach.

- Postaram się, hyung.

Patrzyłem, jak dzieciak odchodzi, zastanawiając się nad tym wszystkim.

Co tu się w ogóle działo? To Jimin się martwi o Kooka, czy nie? Co on do niego ma? Dlaczego ja muszę myśleć o takich trudnych tematach? Do tego o tak zabójczej porze?!

Wróciłem do studia z prawie zimną kawą, którą mimo tego dopiłem, by móc kontynuować pracę. Wszedłem do studia, odkrywając, że Jeon już nie śpi.



Jungkook:

Byłem wdzięczny Yoongiemu, że przystał na moją nieśmiałą propozycję. Gdybym tylko mógł, najchętniej już nigdy nie wróciłbym do dormu. Byłem wykończony, psychicznie i fizycznie. Chciałem się już znaleźć w innej rzeczywistości, jednak szybko sobie przypomniałem jak bardzo je zakrzywiłem, nie potrafiąc już przywrócić poprzedniego Parka Jimina, tego ciepłego i kochającego mnie chłopaka, który był ze mną, nawet w tak trudnych chwilach.

Teraz jest przy tobie Yoongi... do tego nie tylko w Twoich snach...

Zanim powróciłem do pozycji leżącej, zerknąłem kątem oka na siadającego Mina, który naprawdę potrafił we mnie wywołać pozytywne emocje, nawet pomimo tego ostatniego załamania, ucieczki i tak wielu źle podjętych decyzji. Naprawdę źle go oceniałem i nie byłem pewien czy przyznawanie się do tego, należało do dobrych pomysłów. Mogłem zachować to wszystko dla siebie, tak jak miałem w zwyczaju, wtedy na pewno nie uraziłbym jakkolwiek tego hyunga.

Jeongguk, zaczynasz mieszać sobie w życiu... uwolniłeś się od tego, a teraz znowu chcesz do niego wrócić? Ale... to tylko jedna noc... z samego rana wrócimy do dormu i wszystko będzie jak dawniej... z jednym wyjątkiem krzyczących na mnie hyungów i raniącego mnie widoku Park Jimina.

Kiedy w końcu zamknąłem oczy, nie potrafiłem powrócić do kontrolowania moich snów. Wszystkie obrazy się mieszały, raz byłem w Busan, raz w Seulu, raz w Ameryce, a raz na jakiejś plaży. Tak jak kiedyś, nie mogłem tego wszystkiego poskładać do kupy, aby czerpać z nich jakąkolwiek przyjemność. Niestety, nie miałem już mocy, by wybudzić się w każdej chwili i dopiero wibracje telefonu były w stanie to zrobić.

Było ciemno, kiedy rozchyliłem powieki, starając się zorientować czy wylądowałem dziś w swoim łóżku, czy może zasnąłem w garderobie. Dopiero światło dochodzące z kabiny nagraniowej, przypomniało mi ostatnie wydarzenia, od razu nieco dołując i zmuszając do zerknięcia na swoją uszkodzoną rękę.

Jęknąłem, kiedy uniosłem się odrobinę, czując jak moja głowa pulsuje przeszywającym bólem. Byłem zmuszony do zaciśnięcia zębów, puszczając swoją kończynę i okrywając się szczelniej bluzą Mina. Zadrżałem, kiedy doleciał do mnie nieprzyjemny chłód, którego mój mózg do tej pory nie rejestrował. Chwilę zajęło mi znalezienie nadal wzywającego mnie telefonu i zerknięcie jednym okiem na ekran urządzenia.

- Junghyunnie? – Zdziwiłem się, patrząc od razu na godzinę oznajmującą mi, że jest dopiero czwarta dwadzieścia. Za wcześnie jak na mojego hyunga.

Nie chciałem płakać, nie chciałem mu mówić jak bardzo za nimi tęsknię, dlatego ponownie odrzuciłem rozmowę, przytulając do siebie telefon i zaciskając mocno powieki.

Dasz sobie radę... kiedyś ich zobaczysz... nie rycz... Min może w każdej chwili wrócić... nie rycz...

Starałem się uspokoić, biorąc kilka głębszych oddechów i obejmując się rękoma. Takie procedury były mi dobrze znane, szczególnie po jakichkolwiek przykrych sytuacjach, gdy nie chciałem się załamywać ze względu na resztę chłopaków, czy też managerów. Chwilę mi zajęło, zanim mogłem bez problemu przenieść się do siadu, przecierając jeszcze oczy i ponownie wkładając telefon za pasek od gumki.

Rozejrzałem się po pomieszczeniu, zastanawiając gdzie poszedł Yoongi... i czy w ogóle spał. Nie powinienem proponować zostawania tutaj. To było naprawdę egoistyczne i muszę go za to przeprosić. Na szczęście jest dopiero czwarta i może jeszcze zdążymy wrócić do dormu.

Kiedy znów zacząłem grzebać przy swojej ranie, zdrapując nowopowstałe, denerwujące mnie strupy, usłyszałem skrzypnięcie drzwi wejściowych, dlatego szybko zaprzestałem przyświecania sobie telefonem i schowałem go pod bluzę, umiejscowioną na kolanach. Mogło to wyglądać nieco podejrzanie, szczególnie kiedy przeniosłem na Yoongiego wystraszone spojrzenie.

Chłopak zaświecił światło, dlatego widział ten nietypowy zabieg, którego nie chciałem mu wyjaśniać, dlatego skupiłem się na czymś innym.

- Przepraszam, że zaproponowałem, żebyśmy tutaj zostali... wróćmy do dormu... albo... sam wrócę, a niech hyung pójdzie spać... - zaproponowałem, przykładając rozłożoną dłoń do czoła, aby utworzyć z niej prowizoryczny daszek, chroniący mnie przed mocnym światłem. Dopiero teraz poczułem, że moje włosy pouciekały we wszystkie strony, a gardło zaczęło mnie nieco szczypać, co oznaczało kłopoty. Nie mogłem sobie pozwolić na choroby. Może gdybym został w moim Tengoku, nie musiałbym się o to martwić, jednak będąc dalej w zespole powinienem o siebie dbać, traktując się teraz gorącym wywarem, poleconym przez nauczycielkę śpiewu. O witaminach również zapomniałem, znów pozwalając sobie na ominięcie zalecanej dawki. Naprawdę musiałem wracać do dormu i to w trybie natychmiastowym.

Podniosłem się z kanapy, chwytając ówcześnie swój telefon i chowając go w stałe i sprawdzone miejsce za gumką od spodni, oddając tuż po tym bluzę Minowi i kłaniając się lekko, by podziękować mu jeszcze raz za pomoc.



Yoongi:

Patrzyłem na poczynania maknae, stojąc w drzwiach. Nawet nie miałem już siły pytać, co kombinował z tym telefonem, choć wyglądało to dość podejrzanie. Bez słowa przyjąłem też jego podziękowanie, ukłon, prośbę i zwrot bluzy. Jednak nie mogłem sobie pozwolić na zostawienie go teraz samego. Bałem się, po prostu się bałem, że coś mu się może stać, jeśli teraz puszczę go samego. Albo co gorsza – sam sobie coś zrobi, bo taka opcja też istniała. Zwłaszcza, że nadal martwiło mnie pochodzenie jego rany na ręce.

Ta myśl rozbudziła mnie nawet lepiej niż kawa. Zaraz mój umysł nabrał ostrości w myśleniu, więc gdy dzieciak próbował mnie minąć, by opuścić pomieszczenie, chwyciłem jego nadgarstek, powstrzymując od wykonania kolejnych kroków.

- Idź na parking do mojego samochodu – zarządziłem, tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Wyjąłem kluczyki z kieszeni spodni, które na wszelki wypadek miałem zawsze przy sobie. Ze względu na to, że pracowałem inaczej niż pozostali członkowie BTS i o różnych porach musiałem być w wytwórni, kupiłem auto jakiś czas temu, co okazało się całkiem dobrą inwestycją.

- Wsiądź i poczekaj na mnie. Pojedziemy do dormu, tylko powyłączam tu wszystko.

Po tych słowach dałem mu kluczyki, samemu kierując się już do kabiny. Nie chciało mi się słuchać protestów maknae, który ostatecznie i tak opuścił pomieszczenie. Miałem tylko nadzieję, że postąpił zgodnie z instrukcjami, bo inaczej mógłby oberwać, sprawiając mi tylko niepotrzebnych zmartwień.

Wooow, Yoongi, naprawdę się martwisz. Nie poznaję cię...

Jednak nie musiałem się troszczyć o wykonanie mojego rozkazu. Gdy pięć minut później dotarłem na parking, po drodze wlewając w siebie jeszcze jedną kawę, zakupioną w automacie niedaleko wyjścia, spostrzegłem, że dzieciak grzecznie zajął miejsce pasażera.

Nie musiałem się martwić o to, czy dam sobie radę z prowadzeniem. Robiłem to nieraz w gorszym stanie, zresztą nie jeździłem jak wariat, by spowodować wypadek. Byłem dość pewny siebie za kierownicą, dlatego wiedziałem, że bezpiecznie dowiozę nas do dormu.

Zająłem miejsce kierowcy, w milczeniu odpalając silnik i ruszając już do naszego wspólnego mieszkania. Droga minęła w całkowitej ciszy. Nie byłem pewny, czy chłopak się obraził nie wiadomo o co, czy po prostu bał się ze mną jeździć. W sumie pierwszy raz go wiozłem. Zdarzyło mi się tylko kilka razy zabierać ze sobą Namjoona lub Hoseoka, gdy któryś z nich również był potrzebny w Big Hit. Jednak poza tymi wyjątkami, w samochodzie zawsze byłem sam.

Naprawdę Yoongi? Tylko w czasie drogi byłeś sam?

Dobijanie się takimi myślami ostatnio zaczęło mi wchodzić w krew. A wszystko za sprawą tej głupiej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Po części z mojej winy. Ale większy kawałek tego problemu stworzył Park samym swoim istnieniem. O ile prościej by było, gdyby nigdy nie dołączył do zespołu...

Przestań. Wiesz dobrze, że bez niego nie byłoby takiego sukcesu. Jesteście jednym zespołem. Toleruj go chociaż. Pamiętaj, że ten skurczybyk przyciąga całkiem sporo fanek.

Droga nie zajęła dużo czasu, choć jak dla mnie ciągnęła się w nieskończoność przez tę dobijającą ciszę. Zaparkowałem na naszym podziemnym parkingu i udaliśmy się z maknae do dormu. Wszyscy jeszcze spali, dało się to rozpoznać po spokoju, który rzadko panował w tymi miejscu. Już chłopaki z rocznika dziewięćdziesiątego piątego, na spółkę z Jungiem o to dbali.

- Idź do łóżka – mruknąłem do dzieciaka, w końcu mając okazję, by samemu udać się na zasłużony odpoczynek. – Aha, jeszcze jedno. – Zatrzymałem się, odwracając twarzą do niego. – W studiu jest twój pendrive z piosenką. Akceptuję ją. Możesz zabrać urządzenie i iść z nim dalej.

Ziewnąłem potężnie, czując jak w kącikach oczu zbierają mi się łzy. Otarłem je szybko, trąc klejące się oczy. Mruknąłem jeszcze ciche ,,dobranoc", po czym ruszyłem do pokoju dzielonego z Seokjinem. W końcu mogłem odpocząć w moim kochanym łóżku, które zaniedbałem przez ostatnie przesiadywanie w studiu. W sumie nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałem okazję ułożyć głowę na miękkiej poduszce.

Wykończysz swój kręgosłup przy tym biurku, zobaczysz. Nie dość, że wypadną ci włosy od tych eksperymentów stylistek, będziesz nosił okulary ze szkłami grubości dna słoika, to jeszcze w wieku czterdziestu lat wygnie cię tak, że będziesz chodził z balkonikiem, jak sąsiadka twojej babci.

Tym optymistycznym akcentem, zakończyłem moje dzisiejsze przemyślenia. A przynajmniej tak sądziłem, bo gdy rozbierałem się do bokserek, mój umysł powoli już zasypiał. Jednak tuż przed odpłynięciem do krainy snów, pojawiła się w mojej głowie jeszcze jedna namolna myśl:

Jak mam dbać o tego nieznośnego królika? Przecież nie zostawię go już samego. To dziecko cierpi. Muszę mu pomóc.

Dopiero po tym zasnąłem.



Jungkook:

Już chciałem opuścić studio, kiedy poczułem na swoim nadgarstku dotyk Mina, który zmusił mnie do zaniechania swojego niesprecyzowanego planu i wysłuchania poleceń chłopaka. Naprawdę byłem już w stanie wrócić do dormu sam, ewentualnie udać się do któregoś z pokoi, posiadających te niewygodne ławki, które mogły mi posłużyć za tymczasowe łóżko.
Yoongi nie słuchał moich narzekań, wręczając mi kluczyki i każąc opuścić pomieszczenie. Nigdy nie jechałem samochodem z którykolwiek z chłopaków. Wiedziałem, że Min posiadał prawo jazdy, tak samo jak Seokjin i Hoseok, kiedy najmłodszy Kim po prostu się o nie starał, bojąc się tak naprawdę udać na egzamin praktyczny. Sam chciałem kiedyś nauczyć się jeździć czymś więcej niż rowerem. W końcu jednym z moich marzeń z dzieciństwa było zostanie rajdowcem. Dopiero niedawno zmieniło się ono na tancerza, a następnie piosenkarza.
Zanim wsiadłem do samochodu Yoongiego, obejrzałem go ze wszystkich stron, trochę żałując, że nie mam ze sobą żadnej bluzy, przez której brak szybko wskoczyłem na miejsce pasażera, wkładając kluczyki do stacyjki i przekręcając je jeden raz, aby móc uruchomić radio. Tylko tyle zdążyłem się nauczyć przez te wszystkie lata kursowania z managerami. Chciałem po prostu jakoś umilić sobie czas, włączając jedną z płyt Mina, aby sprawdzić w czym dokładnie ten hyung gustuje. Niestety zanim zdążyłem przesłuchać choćby jeden utwór, chłopak już zmierzał w moją stronę, dlatego szybko wyłączyłem owy odtwarzacz, mając świadomość, że mogłem go tym zdenerwować.

Przez całą drogę zerkałem niepewnie w jego stronę, obserwując jego dłonie, umieszczone na kierownicy i przypominając sobie jak zaledwie wczoraj, starały się rozgrzać nieco moje ciało, kiedy usta...

Przestań, Jeongguk... hyung na pewno tego nie zrobił.

Mimo wszystko znów się zarumieniłem, odwracając już głowę w stronę szyby i obserwując powoli wstające miasto. Czułem, że gdyby nie obecność różowowłosego, zapewne zasnąłbym po pierwszych sekundach drogi. Wspomnienia zmuszały mnie do zachowania czujności i skupienia na działaniach, które musiałem wykonać, kiedy dotrzemy już do dormu.
Znów moje egoistyczne myślenie nie uświadomiło mi o stanie Yoongiego, który o tej porze mógł być niebezpieczny dla nas obu, dlatego od połowy drogi starałem się obserwować zmęczonego chłopaka, który o dziwo dotarł na miejsce bez jakichkolwiek problemów.
Dopiero w dormie dał po sobie poznać jak bardzo jest senny, przypominając o moim pendrive'ie i zaraz się żegnając, by móc skierować do swojego pokoju.
Poczułem dziwną pustkę kiedy zostałem sam na korytarzu. Musiałem znów powrócić do swoich dawnych nawyków, zmierzając już do łazienki, by wykorzystać obecną godzinę, która pozwoli mi na bezkarne sześćdziesiąt minut, spędzone na dokładnym oczyszczeniu swojego ciała, przemyciu i opatrzeniu rany, wsmarowaniu kilku balsamów w swoje ciało, zadbaniu o twarz oraz użyciu pianek i odżywek na niedawno farbowane włosy.

Dopiero po tych kilkunastu zabiegach, połknięciu witamin i wepchnięciu w siebie jakiejś niewielkiej przekąski, udałem się z gorącym wywarem do swojego pokoju, w którym lider jeszcze smacznie spał, nie zdając sobie sprawy z mojego powrotu. Za kilka godzin będę musiał im wszystko wyjaśnić, szczególnie tę uszkodzoną rękę. Dlatego kolejną godzinę przeznaczyłem na siedzenie przy łóżku i wpatrywanie się w okno, za którym powoli wschodziło słońce, nakłaniające mnie do ułożenia sobie wszystkiego w głowie, a to wcale nie należało do łatwych zajęć.

I gdyby nie kroki, kierujące się po siódmej nad ranem z jednego z pokoi do naszej wspólnej kuchni, zapewne nigdy nie wylądowałbym w łóżku, czując w końcu przyjemną ulgę, a po kilku ziewnięciach, zasypiając.

Znów brakowało mi odpowiedniej motywacji, aby walczyć ze swoim umysłem i wytworzyć po raz kolejny idealny świat. Zamiast tego, otrzymałem powtórkę z wczorajszych wydarzeń, która zmusiła mnie do nieco wcześniejszej pobudki, przypominając jak bardzo zranił mnie mój Jiminnie.

Długo nie mogłem się uspokoić, oddychając głęboko i przykrywając kołdrą aż po sam czubek, aby choć trochę ochronić się przed tymi potworami. Dopiero głośne burczenie w brzuchu przekonało mnie do tego wstania.
Niezbyt orientowałem się która jest godzina, czy też jaki mamy dziś dzień, idąc po omacku do kuchni i obserwując jednym okiem otoczenie. Czułem się wypoczęty, jednak moje powieki odmówiły posłuszeństwa.
Miałem nadzieję, że nikogo jeszcze nie zastanę, a tym bardziej Parka i Junga, przez których od razu wycofałbym się z powrotem do pokoju, woląc umrzeć z głodu.
Na szczęście pomieszczenie było puste, a kiedy wyciągnąłem jakieś pozostałości z wczorajszego obiadu, przerzucając je na talerz, od razu stamtąd uciekłem, chowając się w mojej ulubionej garderobie, która od niedawna stała się moją drugą kryjówką.
Postanowiłem wykorzystać chwilę wolnego czasu, aby przelać swoje myśli do kolejnej notatki w telefonie. Niestety poprzednia jakimś cudem mi zniknęła.

Najwyraźniej jej nie zapisałem.

„Min Yoongi hyung jako pierwszy skradł mi ten nieszczęsny pocałunek. Wiem, że to nie był sen, bo tuż przed tym powiedział mi komplement... a później nie skomentował mojego zawstydzenia... Przerażający hyung okazał się najmilszym hyungiem, który naprawdę mi wczoraj pomógł, kiedy przesadziłem z wizytą w Tengoku.
Jiminnie... Jiminnie hyung nadal jest ważny, ale nie potrafię już przenosić się do tej trzeciej rzeczywistości. Może po kolejnych lekcjach fanserwisu wszystko powróci?
Muszę przeprosić w końcu Junghyun hyunga... Kocham go, dlatego już nigdy od niego nie odbiorę... to głupie i nielogiczne. Wiem. Ale... nie chcę ich ranić, nie chcę ranić też siebie... nie aż tak bardzo."

Oparłem głowę o ścianę, zapisując wiadomość i zaraz orientując się, że wybrałem złą opcję, przez którą podskoczyło mi ciśnienie, a panika wzrosła.

- Nie, nie, nie, to przecież nie może być prawdą, nieeee – wyszeptałem, czując się w tej chwili naprawdę bezradny. – Może hyung jeszcze śpi, zdążysz go poprosić, żeby tego nie czytał – dodałem zaraz, odrzucając na bok pusty talerz i biegnąc do pokoju Mina i najstarszego Kima.

Hyung, proszę...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top