4
@KakaSzczur jako Yoongi & Jiminnie :3
@Avangeee jako Jeonggukie :)
Proszę nie hejtować za dziwną kryjówkę Jungkooka. TO TYLKO FICK xd
~~~~~~~~~~
Yoongi:
Spodziewałem się, że młodszy w końcu skończył pisać piosenkę, ewentualnie ma jakieś pytania, albo chce oceny melodii, którą skomponował. Ale na pewno nie sądziłem, że pojawi się z taką prośbą. Miał do tego pełne prawo. Faktycznie, ta głupia gra ciągnęła się już dłuższy czas, ale... Nie przeszkadzała mi ona tak bardzo. Nawet cieszyłem się, że w końcu mam kogoś u boku, na kogo mogę przelać jakieś uczucia. Mój image wymagał ode mnie pewnego pohamowania jeśli chodziło o wyrażanie emocji, co czasem mi się nie udawało, zwłaszcza, gdy byłem bardzo zmęczony i włączał się we mnie jakiś dziwny ,,Suga(r) tryb", ale poza tymi momentami raczej trzymałem wszystko i wszystkich na dystans. Dlatego ostatnie opiekowanie się maknae było przyjemną, a zarazem dobrą dla mojego samopoczucia, odmianą. A teraz nagle chłopak wyjeżdża z pytaniem, czy mógłbym zostawić go w spokoju.
Poczułem, jak moje serce zacisnęło się lekko. Na moment niewidzialna siła zacisnęła się na moich płucach, więżąc oddech. Patrzyłem z niedowierzaniem jak Jeon wyciąga z kieszeni pendrive'a i wciska mi go w rękę. Czułem się skołowany.
Yoongi, debilu, ty naprawdę się zaangażowałeś!
Czułem, jak zaczynają mnie piec oczy. Wziąłem głębszy oddech, by opanować się choć trochę. Ruszyłem do swojego fotela, zajmując na nim miejsce i odwracając się tyłem do Jungkooka.
- Wyjdź stąd – rzuciłem ostro, otwierając laptopa i uruchamiając go, by zabrać się do pracy. – Natychmiast.
Nie musiałem sprawdzać, czy dzieciak mnie posłuchał, zaraz usłyszałem skrzypnięcie drzwi i zostałem w pomieszczeniu sam. Miałem cholerną ochotę coś roztrzaskać, ale zamiast tego, włączyłem odpowiednie programy i zabrałem się do pracy.
Dopiero po chwili zorientowałem się, że zaciskam w dłoni pendrive'a. Patrzyłem przez chwilę na urządzenie z odrazą, jakby było winne całej tej sytuacji.
Bądź dorosły, Yoongi. To twoja praca.
Niechętnie wsunąłem pamięć do portu USB i otworzyłem odpowiedni folder. Zaskoczyło mnie, że na pendrive'ie jest coś jeszcze, oprócz tego, co chłopak chciał, bym zobaczył.
Zabrałem się najpierw za przesłuchanie tego, co młodszy stworzył. Starałem się nie patrzeć przez pryzmat tego, że dzieciak właśnie mnie zranił i oceniłem demo z profesjonalnym podejściem. Podobało mi się, więc mogłem to zaakceptować i podać dalej. Jednak zaraz przeszedłem do drugiej ikonki. Nie powinienem tego robić, ale otworzyłem niewyraźny plik, który widocznie był ukryty na urządzeniu, jednak mój laptop miał włączoną funkcję: ,,pokaż ukryte pliki i foldery".
Co chciał schować ten nieostrożny królik?
Plik okazał się dokumentem tekstowym. Zaraz zabrałem się za czytanie, jak się po chwili zorientowałem – pamiętnika maknae. Godzinę czasu zajęło mi przeczytanie wpisów z ostatniego miesiąca. Więcej nie potrzebowałem. Odpiąłem urządzenie, czując, jak po moim policzku spływa łza. Otarłem ją szybko, nie chcąc sam przed sobą się przyznawać do rozczarowania, jakie w tej chwili czułem. Znalazłem potwierdzenie wszystkiego, co podejrzewałem. Dowiedziałem się o niespełnionej miłości tego dzieciaka, o lęku, jaki w nim budzę, o jego niezadowoleniu z powodu tego, co robiłem w ostatnim czasie.
Jak bardzo się myliłem, sądząc, że wszystko ułoży się tak, jak chciałem. Miałem teraz dwa wyjścia. Albo przymusić tego dzieciaka do zatańczenia tak, jak mu zagram, albo dać mu spokój i znaleźć sobie po prostu jakiś inny obiekt, z którego zrobię moją prywatną dziwkę. Tylko... Nie wiem, czy w obecnej sytuacji byłem gotów na którąkolwiek z tych opcji.
Póki co zabrałem się za dokończenie intra HwaYangYeonHwa.
Jimin:
Coś było nie tak. Dało się to zauważyć na pierwszy rzut oka, gdy tylko zbieraliśmy się do wytwórni w celu odbycia naszego codziennego treningu. Oczywiście wszystkie moje spostrzeżenia dotyczyły Yoongiego i Jungkooka.
Po pierwsze – ich miny. Starszy wyglądał, jakby mu Tae machał skarpetkami Namjoona przed nosem, natomiast młodszy zdawał się promieniować szczęściem. Druga sprawa - usiedli z dala od siebie w vanie, co w ostatnim czasie się nie zdarzało. Po trzecie – ani razu się do siebie nie odezwali. Suga cały czas miał w uszach słuchawki, całkowicie odrywając się od świata i ignorując wszelkie próby kontaktu z nim któregoś z pozostałych raperów.
Czyżby kłótnia w związku?
Postanowiłem to wybadać w najbliższym czasie. Dzisiaj ćwiczyliśmy nową choreografię do I NEED U, piosenki, z którą mieliśmy się promować przy najbliższym comebacku. Trochę nudna, ale to zawsze jakaś odmiana, po energicznych, i wymagających dużego wysiłku, układach. Oznaczało to jednak, że na przerwę możemy liczyć po naprawdę długim czasie.
Jednak zaraz po ogłoszeniu pół godziny wolności, dorwałem Kooka, prosząc, by został ze mną na sali. Reszta rozeszła się coś zjeść, z tego co zauważyłem Yoongi wyszedł jako pierwszy.
- Hej, Jungkookie, coś się stało? – zapytałem, siadając z nim na podłodze. Nie zdążył jednak nawet podnieść na mnie wzroku, bo zaraz drzwi otworzyły się z hukiem i wpadł Hoseok, niosąc w ręce dwa styropianowe opakowania.
Jedzenie!
- Och! Jungkookie! Nie wiedziałem, że też tu jesteś! – zawołał radośnie, dołączając do nas i w ogóle nie zwracając uwagi na to, że chyba nie jest to odpowiedni moment na jego towarzystwo.
- Przyniosłem ci obiad, Jiminnie!
- Dzięki, hyung. – Mimo wszystko przyjąłem pudełko z wdzięcznością, całując szybko policzek starszego.
- Kookie, może skoczyć po coś dla ciebie? – zapytał, ale młodszy szybko pokręcił głową.
- Hobi hyung, chciałem z nim pogadać sam na sam – poprosiłem cicho, patrząc na starszego.
- Och... Jasne, nie ma sprawy. Już się ulatniam. – Hoseok wzruszył ramionami. – Tylko pamiętaj, że po treningu idziemy na randkę.
- Pamiętam. – Mój uśmiech sprawił, że moje oczy zmieniły się w dwie kreseczki, na co tancerz złapał moje policzki i wytarmosił z radością.
- Jesteś taki uroczy, Jiminnie! Kocham cię!
- Ja ciebie też hyung, ale idź już! – Speszyłem się trochę, nieprzyzwyczajony do takich czułości przy innych.
Starszy jeszcze szybko skradł mi buziaka i wyszedł, żegnając się z nami i zostawiając jedzenie dla maknae, w razie gdyby jednak zmienił zdanie.
Zostaliśmy w końcu sami. Czułem, że moje policzki są lekko czerwone.
- Wiesz, jestem z Hobim tak na poważnie od jakiegoś tygodnia – wyznałem mu z radością, zabierając się za posiłek. Miałem jakąś dziwną potrzebę wyjaśnienia mu tego. Może chciałem sam przed sobą się usprawiedliwić, bo jeszcze niedawno liczyłem, że uda mi się odbić tego dzieciaka z rąk Yoongiego, ale w sumie... Było mi dobrze z Hoseokiem. Dbał o mnie, a ja to lubiłem.
- Ale nie o tym chciałem porozmawiać. Jak tam między tobą i Yoongim? Bo wydawał się dzisiaj jakiś nie w sosie. Pokłóciliście się?
Jungkook:
Nie spodziewałem się, że Yoongi zareaguje aż tak ostro na moje słowa. Byłem przekonany, że wystarczająco zemścił się na Jiminie i nie jestem mu już potrzebny. Zresztą, od zawsze wyglądał mi na osobę, która nie chce nikogo u swojego boku i tylko dlatego odważyłem się odezwać w tej sprawie. Może powinienem był poczekać aż sam to zakończy? Naprawdę niczego już nie wiedziałem, jednak nie zastanawiałem się ani chwili, zaraz wybiegając z tego studia i kierując się do swojego pokoju.
Chyba w końcu byłem wolny... przez co nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić. Zazwyczaj o tej porze byłem zaciągany na jakiś posiłek, ewentualnie zabierany na kanapę do studio, aby spędzać czas w towarzystwie Mina, dzięki czemu hyungowie, w tym Jiminnie, myśleli, że naprawdę jesteśmy razem. Bo pary tak chyba robią...
Ciężko mi było wrócić z powrotem do mojej rutyny, szczególnie kiedy Yoongi skutecznie wybił mnie z rytmu, zmuszając do pojawienia się kolejnych pytań.
Nie, Jeongguk, nie powinieneś o tym myśleć... w końcu się od niego uwolniłeś... chyba chciałeś to wykorzystać, prawda?
Szybko przypomniałem sobie o moim planie, który tym razem mógł wypalić. W końcu Jiminnie naprawdę zaczął się mną ostatnio interesować, co musiałem przecież wykorzystać.
Jutro, zajmę się tym jutro...
Nareszcie mogłem odpocząć, nie martwiąc się ani o piosenkę, ani o działania różowowłosego. Dwa zmartwienia zniknęły, a pozostałe nie były w tej chwili aż tak znaczące.
Nie musiałem już zamykać się na noc w garderobie, chociaż nadal nie wiedziałem co Yoongi sądzi o mojej piosence. Jednak nie chciałem zabierać się za jakiekolwiek poprawki, dopóki nie usłyszę wszelkich sugestii. Tylko czy będzie to możliwe po obecnym nastawieniu chłopaka? Może powinienem spróbować to odkręcić? Przecież ten hyung jest naprawdę miły... i mimo wszystko jego opieka dobrze wpływała na moje zdrowie i samopoczucie... czasami.
Nie bredź, Jungkook, chcesz, żeby cię nią otoczył ktoś inny... od zawsze pragnąłeś zakończyć ten związek i w końcu to zrobiłeś, dlatego przestań.
Znów posłuchałem zdrowego rozsądku, który zmusił mnie nawet do kilku godzin snu, nie zamykając przy tym w żadnej z rzeczywistości. Przecież jedna z tych cudownych, mogła się niedługo spełnić, a wtedy na mojej twarzy nareszcie pojawiłby się szczery uśmiech.
Zasnąłem, marząc o otaczających mnie ramionach Jimina, o jego głosie i wspaniałym uśmiechu, o bliskości, której tak pragnąłem i której niedługo mogłem zaznać.
Przez następne kilka dni, szukałem okazji do rozmowy z moim ulubionym hyungiem. Niestety, przygotowania do comebacku nie pozwalały mi na zadanie mu choćby jednego pytania. Szczególnie, kiedy wciąż siedział przy nim Hoseok, strzegąc go jak jastrząb.
Dopiero podczas przerwy, w czasie jednego z treningów, zostaliśmy w końcu sami, jednak zanim zadałem mu jakiekolwiek pytanie, Jiminnie mnie uprzedził, odzywając się jako pierwszy.
Moje serce momentalnie zabiło mocniej. Jego słowa dały mi nadzieję i jeszcze większą motywację do przyznania się do swoich uczuć. Jednak zanim mu odpowiedziałem, do sali wpadł Hoseok, którego NAPRAWDĘ nienawidziłem, przez co mimowolnie spiorunowałem go wzrokiem. Chłopak oczywiście tego nie zauważył, wlepiając swoje spojrzenie w Parka i podając mu jakieś jedzenie.
Skrzywiłem się nieznacznie, widząc ich interakcje i mając naprawdę dosyć tego ich fanserwisu. Ci hyungowie naprawdę lubili mi grać na nerwach, doprowadzając czasami do szewskiej pasji. I gdybym nie usłyszał tego wyznania miłości, zapewne dalej bym się łudził, że to wszystko głupie udawanie...
„Kocham cię"? „Ja ciebie też"? Kocham...
Poczułem jak do moich oczu napływając łzy. Mocno przygryzłem wargę, aby powstrzymać się przed jakimkolwiek szlochem i odpowiedzieć mu na te idiotyczne pytania.
- Nigdy nie byliśmy razem! I nigdy z nim nie będę! Z nikim nigdy nie będę! Nienawidzę was! – wykrzyczałem, wstając od razu i nawet nie patrząc na reakcję Parka. Po prostu ruszyłem w stronę wyjścia, prawie zabijając się o własne nogi. Jednak wiedziałem, że muszę zachować spokój, dopóki nie dotrę do miejsca, do którego udawałem się w chwilach załamania i zwątpienia. Big Hit miało swoje tajemnice, o których nie wszyscy wiedzieli, a ja dobrze je wykorzystywałem, gdy tylko potrzebowałem chwili samotności.
- Hej, Jeongguk, nie uciekaj! Wiesz, że i tak będziesz musiał posprzątać dzisiaj łazienkę, nie wywiniesz się! A Namjoon hyung uraczył się ostatnio tajską ostrością, więc będziesz miał co sprzątać! – Krzyk Taehyunga nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Nadal kierowałem się w stronę schodów, czego Kim oczywiście nie przeoczył. – Jeonggukie, gdzie idziesz?! Przecież powinniśmy zostać tylko na naszym piętrze! Hej! – Słyszałem jak stojący do tej pory chłopak, rusza za mną biegiem, starając się dorównać mi kroku. Jednak nie mogłem na to pozwolić, zaciągając go w jakiś ślepy zaułek i gubiąc przy najbliższej okazji, kiedy zakręciłem w dobrze ukryty korytarz.
Dopiero po wpisaniu kodu do piwnic – podpatrzonego kiedyś u jednego z pracowników – i przekroczeniu skrótu do mojej kryjówki, w końcu wydostałem się na zewnątrz, lądując w niewielkim, zarośniętym i zaniedbanym ogródku z widokiem na rzekę Han. Owe miejsce było odcięte od reszty miasta i ukryte za murem, przez co nie było widoczne dla żadnego człowieka, a jedyną drogę prowadzącą tutaj przez podłogową wentylację, znałem ja i pracownicy.
W końcu mogłem upaść na ziemię, obejmując się rękoma i pozwalając, aby wszelkie negatywne emocje wydostały się ze mnie poprzez łzy i cichy szloch. Jednak wiedziałem, że taka metoda jest beznadziejna, szczególnie kiedy w grę wchodziła sytuacja z Jiminem.
Moja ręka zaraz powędrowała do kieszeni, wyciągając z niej telefon, a kiedy przewróciłem się na plecy, starając choć trochę uspokoić, mogłem nareszcie przelać swoje myśli w jedno z urządzeń.
„To wszystko było cholernie trudne... Względne zaprzyjaźnienie się z hyungami, ignorowanie Jimina, ignorowanie swoich przyzwyczajeń i chęci odizolowania od świata. Robiłem to dla zespołu, dla fanów i czasami też dla siebie. Jednak w takich momentach przypominam sobie ile tak naprawdę znaczę, szczególnie w jego oczach... Powinienem był odejść, kiedy miałem ku temu okazję... teraz jedynym rozwiązaniem byłaby śmierć... jednak nie chcę tego robić, nie chcę jeszcze umierać. Po prostu odejdę z zespołu, tak będzie przecież lepiej... Tęsknię za rodziną, tęsknię za Busan, babcią i dziadkiem... nawet za Junghyunem, który przecież zawsze lubił mi dokuczać. Chcę do nich wrócić, bo nie mam tutaj nikogo bliskiego.
Właśnie zaczyna padać, jednak nie mam siły, aby wstać i wrócić do naszej sali ćwiczeń. Zostawiłem tam Jimina, który przyznał się do... do swojej miłości... To było żałosne, te moje uczucia... Powinienem umieć je wyprzeć i najlepiej stąd zniknąć, aby więcej nikomu nie wadzić... Nie nadaję się na idola, wszystkie moje decyzje sprowadzają mnie tutaj, do początku, w którym niczego nie potrafię, nawet ruszyć się z miejsca, bo chyba leżę w jakimś dołku, a woda zaczyna podtapiać mi tyłek... Nie wiem, jestem już zmęczony od łez... boli mnie głowa i ręka, w którą się uderzyłem po drodze. Chyba na razie tutaj zostanę... nie chcę martwić hyungów, ale nie potrafię na razie normalnie funkcjonować i dalej udawać, że nic się nie stało."
Zapisałem swój wpis, odrzucając telefon na bok i wpatrując się w spadające na mnie krople. Postanowiłem się zastosować do swoich myśli, zostając tutaj najdłużej jak mogłem i powoli zasypiając, zarówno przez zmęczenie po treningu, jak i nasilający się ból głowy.
Jimin:
Osłupiały nagłym wybuchem Jungkooka, o mało nie upuściłem pudełka z jedzeniem. Patrzyłem zdumiony jak zrywa się z miejsca i opuszcza pomieszczenie.
,,Nigdy nie byliśmy razem! I nigdy z nim nie będę! Z nikim nigdy nie będę!" O co tu chodziło? Jak to nie byli razem? Więc co to wszystko znaczyło? I dlaczego tak gwałtownie zareagował?
Otrząsnąłem się z szoku i zostawiłem ledwo ruszony posiłek na środku pomieszczenia, zaraz wybiegając za maknae. Widziałem tylko jak znika za rogiem korytarza. Pobiegłem w tamtą stronę, słysząc wołanie Taehyunga, który widocznie również zerwał się w celu dogonienia najmłodszego. Niestety, gdy dobiegłem do V, utknęliśmy w ślepym zaułku.
- Jimin, co się stało? – zapytał kompletnie zdezorientowany kosmita, patrząc na mnie z nadzieją, jakby liczył na to, że uda mi się wytłumaczyć mu jakąś tajemnicę wszechświata.
- A bo ja wiem? Zadałem mu tylko pytanie odnośnie jego związku z Yoongim, a on zareagował, jakbym mu kota zabił – mruknąłem. – Ale jak mogłeś go zgubić?! Przecież biegłeś za nim!
- Nie wiem! Też tego nie rozumiem! – Przerażony Tae rozglądał się po ślepym zaułku.
Kto w ogóle robi takie rzeczy w normalnym budynku?! Co to ma być, pieprzony labirynt?!
- Jimin, a może on przeniknął przez ścianę! – wypalił nagle V, robiąc ogromne oczy. – Może Jungkookie zmarł dawno temu i jest między nami jako duch?!
Nie mogłem się powstrzymać przed przyłożeniem czołem o ścianę.
Ja pierdolę, takie wytłumaczenie mógł znaleźć tylko Tae.
- Przestań bredzić i skup się! Tutaj musi być jakieś przejście!
Yoongi:
Towarzystwo któregokolwiek z chłopaków działało na mnie obecnie jak płachta na byka. Jeszcze nigdy nie skupiałem się tak bardzo na bezbłędnym wykonywaniu choreografii oraz nie warczałem tak ostro na innych przy ich pomyłkach. Robiłem to wszystko byle tylko jak najszybciej zakończyć ćwiczenia i nie musieć przebywać w jednym pomieszczeniu ani z Parkiem, którego sam widok przyprawiał mnie o wściekłość, ani z Jungkookiem, za sprawą którego moje serce zaciskało się boleśnie. Dlatego każdą wolną chwilę spędzałem z dala od nich tak, jak to robiłem przed tą całą głupią grą.
Nawet teraz, po ogłoszeniu przerwy przez choreografa, poszedłem po moje zamówienie i zabrałem je do studia, by zjeść w samotności. Nie sprawiało mi to już żadnej radości. Przyzwyczaiłem się, że jem razem z Jeonem, a w czasie posiłku dyskutujemy o muzyce. Dzieciak był bystrzejszy niż sądziłem, dlatego konwersacje z nim utrzymywały się na dość wysokim poziomie. Jednak teraz nie mogłem już na to liczyć. Zwłaszcza po przeczytaniu jego pamiętnika, w którym nazywał mnie pieszczotliwym określeniem ,,ten przerażający hyung". Uroczo.
Jadłem kurczaka, który smakował tak, jakby zrobiono go z tektury, przez co miałem ochotę wyrzucić go do kosza na śmieci, gdy nagle odezwał się mój telefon. Wyciągnąłem urządzenie z kieszeni i zerknąłem na wyświetlacz. Zmarszczyłem brwi.
Jungkook? A on czego chce?
Przez chwilę wahałem się, czy powinienem odebrać wiadomość. W końcu jednak ciekawość wzięła górę i odblokowałem ekran.
Coś długa ta wiadomość...
Z każdym kolejnym słowem traciłem apetyt, a w ustach robiło mi się sucho. To nie mogła być wiadomość do mnie. To brzmiało jak kolejny fragment pamiętnika. Musiałem przeczytać całość trzy razy, by ogarnąć to wszystko.
Po pierwsze młody rozmawiał z Parkiem. Po drugie ten cymbał powiedział mu o swojej miłości. Ale skoro dzieciak tak się załamał, to chyba nie on okazał się tym obiektem westchnień. Czyżby był z Hoseokiem na poważnie? Dobra, to nie sprawa na teraz. Co dalej... Opuścił salę ćwiczeń i chyba jest na zewnątrz, skoro napisał, że pada. I jeszcze leży w jakiejś dziurze?! Gdzie ta cholera polazła?!
Nie czekając na nic, podniosłem się z miejsca i ruszyłem do wyjścia, wyszukując w kontaktach numer maknae. Nie odebrał ani za pierwszym ani za trzecim, ani za szóstym razem. Gdy byłem już nieźle wkurwiony i stałem na dachu budynku wytwórni, rozglądając się, czy czasem go gdzieś tutaj nie ma, postanowiłem zmienić taktykę i zadzwoniłem do Jimina.
- Gdzie jest Jungkook?
- Hyung! Jak dobrze, że dzwonisz! Właśnie go szukamy z Tae! Zniknął!
- Jak to zniknął?! Gdzie do cholery jesteście?!
Chłopak opisał mi ich położenie, więc od razu skierowałem się w to miejsce. Przez całą drogę kłóciłem się z nim przez telefon.
- Więc nie byliście razem? – zdziwił się Park, kiedy kontynuowaliśmy naszą rozmowę.
- Nie! Nie byliśmy! Czy to jest teraz twój największy problem?!
- Nie, ale po co go do tego zmuszałeś?
- Nie zmuszałem go do niczego! Sam się zgodził!
- Hyung...
- Nic już kurwa nie mów, jeśli nie chcesz stracić zębów. I Tae też ma milczeć przed resztą, bo inaczej obydwu was wywalę z zespołu! – ostrzegłem.
- Nie denerwuj się... Będziemy milczeć. Ale chodźmy go znaleźć!
Słyszałem już głos Parka na korytarzu, więc rozłączyłem się i dołączyłem do nich.
- Porozmawiamy o tym później – powiedziałem, nim którykolwiek z nich zdążył cokolwiek powiedzieć. Teraz liczy się Jungkook. Kiwnęli tylko głowami na znak zgody. Tae jeszcze raz dokładnie określił, skąd przybiegł i gdzie ostatni raz widział Jeona. Ja w tym czasie nadal próbowałem się do niego dodzwonić. Gdy za dwudziestą pierwszą próbą traciłem już na to nadzieję, nagle sygnał zniknął, a pojawił się szum.
- Jungkookie! – zawołałem natychmiast, a chłopaki z rocznika dziewięćdziesiątego piątego spojrzeli na mnie, nadstawiając uszu. – Powiedz, gdzie jesteś. Natychmiast! Jeśli się przeziębisz to przysięgam, że nie ręczę za siebie!
Jungkook:
Sieci pajęczyny opadały na mnie wraz z mocniejszym podmuchem wiatru. Z każdą chwilą przybywało ich coraz więcej, a ja zaczynałem się dusić. Słyszałem szyderczy śmiech jakichś ludzi, kiedy szamotałem się, próbując uwolnić spod powłoki odbierającej mi dech. Chciałem, żeby był przy mnie Jimin, jednak nawet w tej rzeczywistości jego obraz powoli zanikał.
Próbowałem krzyczeć, niestety gdy tylko otwierałem usta, nabierałem wody w płuca, nie będąc w stanie walczyć dalej o życie.
- Hyung, hyung, proszę, pomóż mi – wyszeptałem, wiedząc, że tak naprawdę zostałem teraz sam. – Mieliście mi pomagać... mieliście mnie kochać... obiecywaliście...
Już dawno moje światy założyły się na siebie. Nie byłem pewien czy owa pajęczyna nie jest po prostu ulewą, a śmiechy nie dobiegały zza muru. Wiedziałem jedno – naprawdę byłem tutaj sam, słysząc w tle piękną melodię, która powoli przyciągała mnie z powrotem do szarej rzeczywistości.
Zaczerpnąłem gwałtownie powietrza, unosząc się i rozglądając wokół siebie.
To musiał być sen, Jeongguk... do tego świadomy... znów przesadzasz, znów nie będziesz mógł spać.
W sumie nie widziałem sensu w jakimkolwiek odpoczynku, skoro chciałem tutaj zostać już zawsze. Z dala od hyungów... z dala od Jimina.
Przeniosłem się z niewygodnego dołu, zajmując miejsce na pobliskim wzniesieniu, stworzonym z pozostałości po materiałach użytych do budowy pobliskich budynków.
Westchnąłem, opierając się ręką o zimną powierzchnię i zastanawiając nad powrotem do sali. Zapewne wyglądałem bardzo niekorzystnie, a jeśli pojawię się w takim stanie w środku, wszyscy na mnie nakrzyczą, szczególnie lider.
Moje rozważania i przeczesywanie włosów do tyłu, przerwała melodia, ponownie grająca gdzieś w pobliżu. Dopiero po chwili zarejestrowałem skąd dochodził owy dźwięk.
- Telefon! Jeongguk, idioto – zganiłem się, wstając i doczłapując tam na czworaka, głównie przez zmęczenie, które pojawiło się z wyziębienia. Miałem odporny organizm, dlatego dopiero teraz poczułem ten chłód.
Chwyciłem urządzenie, zerkając na ekran i wycierając go z masy kropelek, które uniemożliwiły mi widoczność.
- Yo... Yoongi? – wyszeptałem do siebie, nie bardzo wiedząc dlaczego hyung do mnie dzwonił. Nie odzywał się do mnie ostatnio, a jeśli chodzi o kontynuowanie ćwiczeń, zapewne zmusiłby lidera do wykonania do mnie telefonu.
Jednak nie miałem zamiaru nie odbierać, zaraz słysząc zaniepokojony głos Mina. Hyung jak zwykle okazywał troskę na swój własny spokój, wywołując tym samym niewielki uśmiech na mojej twarzy.
Martwi się, bo może stracić jednego z członków zespołu... Poza tym... kiedyś mi powiedział, że można mnie łatwo zastąpić, więc dlaczego dzwoni?
Chwilę się wahałem, zanim postanowiłem wykonać jego polecenie, czując kolejne łzy, mieszające się z kroplami deszczu.
- Będę pod kotłownią... tylko... muszę... zaraz będę... - oznajmiłem mu, starając się pozbyć tej niepewności w głosie i ogólnego osłabienia, które się nasiliło jak tylko podźwignąłem się na ręce, próbując podnieść się do pionu. – Hyung... proszę... nie zabieraj... nie zabieraj nikogo ze sobą – dodałem, jak tylko ruszyłem w stronę wejścia do budynku, podtrzymując się po drodze różnych konstrukcji i zaraz znajdując się w niewielkim przejściu, przy którym musiałem rozłączyć się z chłopakiem, aby kontynuować wędrówkę.
Naprawdę miałem nadzieję, że Yoongi zjawi się przy mnie sam, wtedy wytłumaczę się tylko jemu, unikając pytań reszty hyungów.
Ale skąd on wiedział, że gdziekolwiek zniknąłem? Przecież siedział sam w studiu.
Kiedy już znalazłem się po przeciwnej stronie szybu wentylacyjnego, odetchnąłem chwilę, chowając telefon do przemoczonej kieszeni i przecierając twarz równie mokrym fragmentem swojej czarnej koszulki.
Musiałem wstać, aby udać się w wyznaczone przeze mnie miejsce, jednak ręka, którą wcześniej uderzyłem o wystający gwóźdź, nieco mnie bolała. Postanowiłem w końcu ją obejrzeć, zauważając pojedynczą rysę, która raczej nie wyglądała na groźną. Przetarłem ją palcem, pozbywając się zaschniętej krwi i wstając już powoli, oczywiście przytrzymując się przy tym ściany.
Potrzebowałem chwili, aby ruszyć dalej. I po ówczesnym zamknięciu szybu wentylacyjnego, skierowałem się w stronę kotłowni, przystając obok i przymykając oczy, aby w końcu odetchnąć.
Miałem tutaj nie wracać... miałem stąd uciec...
Teraz naprawdę pragnąłem odwiedzić swoje ukochane Busan, szczególnie kiedy przykra rzeczywistość przypomniała mi o nieuniknionej złości Yoongiego, przez którą ucierpię nawet bardziej.
Gorzej się wkopać nie mogłeś, Jeongguk.
Yoongi:
Opuściłem dłoń z telefonem, przerywając połączenie.
Ja się wykończę przez tego dzieciaka. Jakim cudem jest w kotłowni? Przecież inna droga prowadziła do tego miejsca niż to, w którym teraz byliśmy!
- Wracajcie na salę ćwiczeń – rozkazałem chłopakom z rocznika dziewięćdziesiątego piątego.
- Ale hyung... - zaczął natychmiast Jimin, jednak nie pozwoliłem mu kontynuować.
- NATYCHMIAST! – huknąłem tak, że V aż podskoczył przestraszony i natychmiast nawiał, wydobywając z siebie dziwny dźwięk, który uznałbym za pisk, gdyby nie fakt, że jego niski głos przekształcił to w coś naprawdę nie do opisania.
Jimin uparcie stał nadal w miejscu, choć jego mina mówiła, że trochę się mnie w tej chwili bał.
- Idź do sali i powiedz pozostałym, że nie wrócimy z Jungkookiem w najbliższym czasie – powiedziałem, siląc się na spokój, by wygonić stąd tego osobnika. – Później porozmawiam z Sungdeukiem i mu wszystko wyjaśnię. – Widziałem, że znowu chce mi przerwać, dlatego dodałem jeszcze:
- Po prostu muszę naprawić to, co zepsułem. Ok?
- Dobrze, hyung. – Młodszy westchnął w końcu, rezygnując z prób dyskusji ze mną. – Ale przyjdę wieczorem do studia. My też musimy porozmawiać.
Kiwnąłem głową na znak zgody. Ta konfrontacja na pewno mnie nie ominie, tylko będę musiał naprawdę przemyśleć to, co powiem i jak to wszystko wyjaśnię.
Brawo, Yoongi. Podziękuj maknae za wydanie was.
Patrzyłem przez chwilę, jak Park odchodzi do reszty chłopaków, którzy już pewnie zdążyli zgromadzić się na sali ćwiczeń. Sam ruszyłem w przeciwnym kierunku, zmierzając do kotłowni.
Czy zostało mi coś innego niż się przyznać? Przecież nie wywalę ani jednego, ani drugiego. BTS wtedy straci szansę na osiągnięcie czegoś wielkiego! Przecież fani odeszliby od nas.
Przyspieszyłem kroku, zaraz zaczynając biec. Musiałem się do niego dostać jak najszybciej. Skręciłem w ostatni korytarz, prowadzący do wejścia do piwnicy.
Dlaczego akurat tam? Chociaż może to i lepiej... Jeśli był na dworze i zmókł, może pomyśli i się trochę ogrzeje przy piecach. Ale chwileczkę! Nie powinienem mu mówić, że wysłał do mnie wiadomość. Tak samo, jak nie powinien dowiedzieć się, że czytałem ten jego pamiętnik.
Podniosłem dłoń, w której nadal ściskałem telefon i szybko zająłem się usunięciem wiadomości.
Jeszcze tylko ta w jego telefonie...
Dostanie się do piwnicy nie było łatwe, ale nie ma takiego miejsca w wytwórni, do którego drzwi byłyby dla mnie zamknięte. Wszedłem więc do kotłowni, zastając tam maknae skulonego na podłodze. Natychmiast ruszyłem do niego, zdejmując po drodze bluzę.
Przykucnąłem przy chłopaku, bez słowa zarzucając mu ubiór na plecy.
- Gdzieś ty był głupi dzieciaku? – Chwyciłem jego twarz w dłonie, by mu się przyjrzeć. – Wszystko w porządku? Przestań mnie tak straszyć do cholery! Park i Taehyung cię szukali. Jakim cudem im zniknąłeś? Zresztą, nieważne. Jak się czujesz?
Przyłożyłem dłoń do jego czoła, odsuwając mokre kosmyki, które się do niego przykleiły. Zdawał się nie mieć gorączki, ale to przemoczenie na pewno odbije się na jego zdrowiu. Wchodząc do pomieszczenia, zapaliłem światło, więc mogłem bez problemu zauważyć, że na jego ręce widnieje czerwona kreska.
- Coś ty zrobił... - Sięgnąłem po dłoń młodszego, delikatnie ujmując ją w swoją, by wyprostować całą rękę maknae i przyjrzeć się ranie. – Chyba się nie ciąłeś? – zapytałem przerażony, podnosząc wzrok, by spojrzeć na jego twarz.
Jungkook:
Kiedy już zdecydowałem się na wejście do pomieszczenia i zajęcie miejsca przy jednym z pieców, modliłem się, aby żaden pracownik mnie tutaj nie zastał. Po raz pierwszy tak bardzo pragnąłem przy sobie Yoongiego. Wiedziałem, że tylko on potrafi mi pomóc w tej beznadziejnej sytuacji. Nawet jeśli wciąż sam sobie zaprzeczałem, mówiąc, że nie potrzebuję drugiej osoby u swojego boku, to moja nieporadność i ciągłe podejmowanie złych decyzji, zmuszały mnie do szukania pomocy u hyungów.
Przecież nie możesz zostawić zespołu... Nigdy nie wygrasz sprawy sądowej i nawet śmierć niczego nie rozwiąże, bo obciążysz tylko swoją rodzinę.
Czułem jak moje ubranie paruje, a woda z mokrej grzywki, skapuje na ręce obejmujące moje ciało. Wiedziałem, że nie jest to zbyt dobre rozwiązanie na taki stan, jednak nie miałem w tej chwili innego wyjścia. Z każdą sekundą moje oczy powoli przestawały wpatrywać się w zbiorniki z olejem, ustawione przy przeciwległej ścianie i gdyby nie drzwi, które otwarły się w pewnym momencie, zapewne zasnąłbym ponownie w jednym z niezbyt komfortowych i niebezpiecznych miejsc.
Zerknąłem przelotnie na wchodzącego chłopaka, nie potrafiąc spojrzeć mu w oczy. Nadal nie wiedziałem jak się z tego wyjaśnię. W końcu Yoongi nie należał do osób, które odpuszczą sobie taką sytuację... a przynajmniej tak wywnioskowałem z ostatnich obserwacji, oczywiście tych przed naszym „zerwaniem".
Podziękowałem mu cicho, kiedy zarzucił na mnie swoją bluzę. Nie sądziłem, że po jednym z pierwszym pytań, zmusi mnie do przeniesienia na niego mojego spojrzenia. Było mi naprawdę głupio... znów ich niepotrzebnie martwiłem.
Mogłem nie odbierać tego telefonu... mogłem tam zostać.
Starałem się spuścić wzrok, aby nie patrzeć na chłopaka, zapewne szukającego jakichś wyjaśnień. Nie mogłem powiedzieć mu całej prawdy, nawet jeśli wyłapie kłamstwo... musiałem zrobić wszystko, aby zapewnić go, że jest naprawdę w porządku.
- Ja... przepraszam, hyung – wyszeptałem, kiedy różowowłosy badał moje czoło, zaraz po tym oglądając również ciało i ponownie zadając niewygodne pytania.
Szybko zakryłem wspomnianą ranę na ręce, przyciągając ową kończynę do siebie i spuszczając głowę.
- Po prostu... zahaczyłem o coś. Nienawidzę swojego ciała, ale nigdy nie oszpeciłbym się w ten sposób – wyznałem, choć sam nie wiedziałem dlaczego. Zazwyczaj zatrzymywałem takie komentarze w sobie, jednak w tym momencie było mi wszystko jedno. Głowa mi pulsowała, a przemoczone ciało prosiło się o odpoczynek w postaci snu.
- Hyung... nie chcę... nie chcę nikogo martwić... przepraszam, że odebrałem twój telefon... mogłem tam zostać – wyszeptałem ledwo słyszalnie, wiedząc, że nawet odgłosy huczącego pieca, nie są w stanie zagłuszyć teraz mojego głosu, przez co byłem przekonany, że Yoongi wszystko słyszał. – Wiem, że was denerwuję, dlatego możesz wrócić na salę i zostawić mnie tutaj... jakoś dam sobie radę, hyung – dodałem po chwili, odsłaniając ukrytą pod dłonią ranę i przebiegając przez nią wzrokiem. Nawet jeśli Min miałby teraz wpaść w szał i nakrzyczeć na mnie, czy też uderzyć za tę całą głupotę i lekkomyślność, byłem na to gotowy, wiedząc, że tym razem w pełni na to zasłużyłem.
Yoongi:
- Przestań.
Tylko tyle byłem w stanie powiedzieć, by nie robić mu zbędnego kazania. Usiadłem na brudnej podłodze, tak, by móc przytulić tego okropnego dzieciaka. Był trochę zimny, a w kontakcie z jego skórą wzdrygnąłem się, nie mając jednak zamiaru się odsuwać, kładąc dłoń na jego włosach i głaszcząc je delikatnie.
- Jeśli nie chcesz nikogo martwić, to nie znikaj nagle. Jungkookie, przecież wiesz, że od tego masz hyungów, byśmy się tobą zaopiekowali.
Przesunąłem dłonie na jego ramiona i ruszałem nimi w górę i w dół, by ogrzać go trochę bardziej. Chociaż przy piecu było w miarę ciepło, to wolałem się upewnić, że ta jego ucieczka nie skończy się katarem.
- Nie rozumiem, dlaczego miałbyś nienawidzić swojego ciała, bo jesteś przystojny i niczego ci nie brakuje. Powinieneś na siebie bardziej uważać. Nawet jeśli nie dla siebie, to chociaż dla fanów.
Starałem się uderzyć w jego słaby punkt, ale na tyle delikatnie, by przemyślał swoje zachowanie, jednocześnie nie będąc przytłoczony moimi słowami. Choć pewnie i tak już czuł się źle, że znowu jestem nadopiekuńczy... Nie mogłem jednak tego powstrzymać. Za bardzo się martwiłem o tego dzieciaka.
Dopiero po chwili znów go przytuliłem i przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Dawałem mu czas na odpowiedzi, nie chcąc zbytnio naciskać.
- W ogóle co to za pomysł z ucieczkami? Co się stało? Ktoś cię zdenerwował?
Musiałem zadać takie pytania, choć doskonale znałem na nie odpowiedź. Nawet gdyby dzieciak nie poprosił o to, bym sam się tutaj zjawił, Jimin na pewno zostałby przeze mnie pogoniony. Wiedziałem, że nie tylko ja byłem źródłem smutku chłopaka. Głównym sprawcą był właśnie Park, albo raczej uczucia maknae względem niego. Łatwiej jednak zrzucić winę na tego wkurwiającego mnie osobnika.
Widząc, że młodszy nie reaguje, odsunąłem go trochę, zaniepokojony. Jak się okazało... Zasnął. Myślałem, że strzelę facepalma. Jednak to dobrze, bo dzięki temu mogłem szybko zatrzeć ślady po wiadomości, którą mi wysłał.
Zaraz sięgnąłem po jego telefon i odblokowałem go. Podczas jednego ze wspólnie spędzonych posiłków, wyłapałem kod do jego telefonu, więc teraz bez problemu go odtworzyłem. Wiadomość została pomyślnie wykasowana, a urządzenie wróciło na swoje miejsce. Przyłożyłem jeszcze raz dłoń do czoła dzieciaka, upewniając się, że nie ma gorączki. Na szczęście nie było żadnych oznak, więc to odpłynięcie musiało być spowodowane raczej zmęczeniem. Odkąd przestałem go kontrolować, jako jego ,,chłopak", wrócił widocznie do swojego starego trybu funkcjonowania, czyli przepracowywał się.
- Jungkookie, wstawaj. Pójdziemy spać do studia, dobrze? Pójdziesz tylko wziąć prysznic i ubierzesz coś suchego. Zadbam o to, by nikt cię nie zobaczył. Dobrze? No wstawaj.
Chłopak jednak nie bardzo reagował, mrucząc coś tylko niewyraźnie. Na moment moją uwagę przykuły jego rozchylone, malinowe usta. Nie mogłem się powstrzymać, to była moja najbardziej nieprzemyślana akcja. Nawet ten wyskok z udawanym związkiem nie był aż tak głupi.
Po prostu pochyliłem się i delikatnie musnąłem usta chłopaka. Zaraz jednak wyprostowałem się, czując, jak moje policzki ledwo się zarumieniły.
Ja pierdolę, Yoongi, zachowujesz się jak zakochana nastolatka!
- Jungkookie, wstawaj. – Podjąłem ponowną próbę obudzenia go, by jakoś odwrócić uwagę od tego, co zrobiłem. Miałem tylko nadzieję, że młodszy tego nie odebrał jako rzeczywistość, lecz jako fragment snu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top