31
@KakaSzczur jako Yoongi & Hoseokie :3
@Avangeee jako Jeonggukie :)
♥♥♥ - proszę pakiet serc, bo wiem, że znowu Wam popękają :<
~~~~~~~~~
Yoongi:
Okłamywanie innych jest stosunkowo łatwą sprawą. Wystarczy tylko wymyślić sensowną historię, pasującą szczegółami do prawdziwych wydarzeń, aby ktoś w to uwierzył. Trudniej jest już utrzymać kłamstwo na pozycji prawdy, bo to wymaga najczęściej tworzenia kolejnych oszustw, a wtedy bardzo łatwo zgubić się w zeznaniach. Inaczej jest z okłamywaniem samego siebie. Przez długi czas wmawiałem sobie, że wszystko, co robi Jungkook jest wynikiem jego rosnących do mnie uczuć. W sumie wierzyłem w to cały czas. A wywołując kłótnie z nim, miałem nadzieję, że zapewni mnie o tym i w końcu będę miał jasną sytuację. Niestety, wszystkie moje pragnienia upadły, gdy między nami zawisnęła cisza. To był ten moment, w którym ofiara kłamstwa odkrywa prawdę, a cały jej świat w kilka sekund zmienia się w pył. Wszystko, co tak starannie budowaliśmy nagle okazało się zwyczajnym zamkiem z piasku, który został rozmyty przez morze rzeczywistości. Dlatego tak samo jak wtedy, tak samo i teraz wmówiłem sobie coś, w co za wszelką cenę chciałem wierzyć.
W każdej godzinie powtarzałem sobie, że zostawienie Jungkooka było najlepszą decyzją, jaką mogłem podjąć. Dzieciak był młody, wielka miłość jeszcze przed nim. A ja... ja powinienem się skupić na karierze, znów zapominając, że mogą istnieć jakieś głębsze uczucia.
W tym przekonaniu udałem się z resztą zespołu do Tajlandii. Unikałem dzieciaka jak ognia, zresztą on sam czynił podobnie. Ciężko było nam nawet ze sobą współpracować, choć widziałem, że w jego wzroku coś się zmieniło. Był jednak ciągle pod opieką Seokjina, który nie odstępował go na krok, więc nie musiałem zaprzątać sobie nim głowę. Teoretycznie, bo moje serce wciąż szeptało zmartwienia o stan jego zdrowia, samopoczucie i inne tego typu rzeczy.
W Tajlandii najstarszy jak zwykle zadbał o to, by rozdzielić dwa niewyżyte stworzenia, przez co znowu wylądowałem w pokoju z Parkiem. Chłopak zauważył, że coś jest ostatnio nie w porządku. Bądź co bądź mieszkaliśmy całą siódemką już jakiś czas razem i takie zamiany humorów nie uchodziły naszej uwadze. Oczywiście próbował pytać, czy coś się stało i czy może jakoś pomóc, ale ostrzegłem, że jeśli będzie mi nadal truł dupę, to straci za chwilę wszystkie zęby. Dał mi więc spokój, wycofując się na swoje łóżko, a ja położyłem się, odwracając tyłem do niego.
Muszę w końcu wywalczyć osobny pokój w czasie wyjazdów, wtedy nie będę musiał nikogo znosić.
Ciszę w pomieszczeniu przerwało nagłe pukanie do drzwi. Miałem w dupie, kto chciał tu wejść. No chyba, że będzie to Hoseok i poprosi mnie o zamianę pokojów w tajemnicy przed Seokjinem, wtedy wyleci stąd w podskokach i przysięgam, że przez tydzień na dupie nie usiądzie.
Zamiast niego, przybył jednak właśnie najstarszy, prosząc zaraz Jimina o opuszczenie pokoju. A to oznaczało tylko jedno – jakaś poważna rozmowa.
Nadal leżałem tyłem do wejścia, patrząc na panoramę miasta za szklaną ścianą. Zasłonił mi jednak ten widok, stając przy moim łóżku.
Nawet się nie ruszyłem, dopóki nie zaczął mówić, a każde kolejne zdanie budziło we mnie smutek, ale również złość, która stłumiła pierwsze uczucie. Tyle wystarczyło, by potwór Min obudził się i podsunął mi odpowiednie zdania, które tak bardzo ciążyły mi na sercu.
Podniosłem się do siadu, a następnie stanąłem tuż przed moim hyungiem. Różnica wzrostu była drażniąca, ale w żaden sposób nie zmieniało to mojego bojowego nastroju i nie odbierało pewności siebie.
- Rozumiem, że nieważne co, to zawsze ja będę tym złym, tak? Jasne. Już się przyzwyczaiłem. Do wszystkiego się kurwa przyzwyczajam. Nieważne co, to zawsze jest moja wina. W dupie mam to, że jest tylko dzieckiem. Czas, by się nauczył, że nie zawsze ktoś będzie sprzątał cały bałagan za niego. Jakim prawem mówisz hyung, że to ja go zraniłem? Moje uczucia w ogóle się nie liczą? Dla nikogo? I myślisz, że ja jestem sobie w stanie poradzić z tym, że on mnie nie kocha? Wiesz, co to znaczy mieć złamane serce, hyung? Wyobraź sobie, że moje pękło już dwa razy. Mam tego dość. Nie chcę go widzieć. Nie chcę nic o nim słyszeć. A przede wszystkim... nie chcę już go kochać. – Głos na chwilę mi się załamał. Odwróciłem się, zajmując znów miejsce na łóżku. – Nie będziesz mi rozkazywał, hyung. Nie mogę dłużej przy nim być. Nie zniosę, gdy w końcu się zakocha i tym kimś nie będę ja. I nie mów mi hyung, że jest inaczej i on coś do mnie czuje. Zapytałem go. Nic mi nie odpowiedział, rozumiesz? Nic. Ale przecież to ja jestem tym złym, więc pewnie nie zasłużyłem na to, by mnie pokochać. Nie mam pojęcia, dlaczego to wszystko powiedziałem. Może to z tego samego powodu, dla którego kiedyś rozmawiałem z Minhyukiem? Może potrzebowałem kogoś, kto mnie wysłucha i powie, że mam rację. Może nie byłem w stanie dłużej tego trzymać w sobie. I choć te wszystkie uczucia, które zazwyczaj trzymałem w sobie, pomagały mi pisać piosenki, to w tym momencie oddałbym cały swój talent, by nie czuć tego wszystkiego. Wiem, że mu obiecałem, że nigdy go nie zostawię. Ale już tego nie potrafię. Proszę, hyung, zaopiekuj się nim, pomóż mu odzwyczaić się ode mnie. I zostawcie mnie w spokoju. Też potrzebuję czasu. I nie pierdol o byciu dorosłym, hyung. To, że mam te dwadzieścia dwa lata, nie znaczy, że jestem wypranym z uczuć robotem, który przyjmie na klatę wszystko, bez mrugnięcia okiem. Idź stąd, hyung.
Przez chwilę wisiała między nami cisza, a ja błagałem w myślach, by starszy już wyszedł i zostawił mnie samego. Nie powinienem mu zdradzać moich problemów, ale może to wyjaśnienie sytuacji sprawi, że najstarszy zrozumie powagę sytuacji, bo Jungkook na pewno nic mu nie powiedział. Był na to zbyt uparty, za dobrze go znałem. Ale wiedziałem również, że nie poradzi sobie z tym sam, co gorsza, może znaleźć się w takim samym stanie jak wtedy, gdy to ja wyciągnąłem do niego pomocną dłoń, robiąc pierwszy krok w stronę zakochania się w tym dzieciaku. Kto by pomyślał, że tamta jedna chwila sprowadzi na nas takie nieszczęścia.
Seokjin postanowił w końcu posłuchać mojej prośby i opuścił pomieszczenie, zostawiając mnie samego. A skoro nadal nie było Jimina, mogłem w spokoju ułożyć sobie wszystko w mojej głowie, znów zamykając oczy na własne uczucia, kierujące się ścieżką nowego kłamstwa, mającego na celu wyleczenie mojego serca.
Jungkook:
Rzeczywistość powoli mieszała się z moim drugim światem. I tak jak kilka miesięcy temu – powróciłem do swojej rutyny. Niestety nie potrafiłem płakać jedynie w łazience, tak jak poprzednio ukrywając się ze swoim smutkiem, robiłem to również na próbach, podczas śpiewu, czy tańca, słuchania muzyki, jazdy samochodem, dlatego zawsze chodziłem z kapturem zaciągniętym na głowę i maską, ukrywającą większość twarzy.
Nigdy więcej nie odwiedziłem mieszkania Yoongiego, którego nie uznawałem już za nasze, oddając mu do niego klucze i dokładając sobie jeszcze więcej bólu, którego moje serce powoli nie potrafiło znieść.
Seokjin starał się przebywać ze mną w każdej wolnej chwili, jednak on również miał swoje zainteresowania i obowiązki, w których nie chciałem mu przeszkadzać.
Dopiero po kilkunastu dniach po powrocie z Tajlandii, byłem gotowy przekroczyć próg garderoby, dzięki której kiedyś wszystko się zmieniło, a ja zacząłem zauważać, że zakochuje się w osobie, która w pełni na to zasługuje. Jednak teraz te myśli straciły swoją magię, a usta, które jeszcze kilka miesięcy temu znajdowały się na moich, pieszcząc również moje ciało i ofiarując tę cudowną bliskość z drugim człowiekiem, powoli znikały z moich wspomnień, zastępowane mało rozsądnymi pomysłami o powrocie do Tengoku, z którego już nigdy bym nie wyszedł.
Najgorsze było widywanie Yoongiego dzień w dzień i dzielenie z nim pokoju w dormie. Wiedziałem, że nawet gdyby nie był członkiem zespołu, do którego sam należę, nigdy bym o nim nie zapomniał, jednak ten fakt utrudniał mi normalne funkcjonowanie, szczególnie podczas braku czegokolwiek w grafiku.
Sypiałem więcej niż jadłem, co powoli odznaczało się na moim ciele. Skutecznie ukrywałem to jednak przed Seokjinem, udając, że jem wszystkie jego dania, chociaż w połowie lądowały z powrotem w lodówce.
Niestety cała chęć do walki wyparowała ze mnie, szczególnie po rozmowie z najstarszym, który zdradził mi niewielki fragment jego rozmowy z Yoongim. Nie przyznałem się do swoich uczuć, nadal zachowując wszystko dla siebie i prosząc go, aby więcej nie poruszał tego tematu. Min żałuje, że się we mnie zakochał, a to jest dla mnie wystarczający powód, aby powoli usunąć się w cień, znów zrażając do siebie wszystkich hyungów i czując jak każda cząstka mnie z każdym kolejnym dniem umiera. Jeszcze tylko ten drugi świat utrzymywał mnie przy życiu, bo tylko w nim mogłem go kochać z wzajemnością.
Kwiaty wiśni opadały na nasze ciała, muskając moją skórę delikatnie, a uśmiech nie znikał mi z twarzy, kiedy obserwowałem, jak starszy siłuje się z wytworzeniem jakiegoś bukietu z wcześniej zerwanych kwiatów. Tym razem leżeliśmy na niewielkim pagórku zielonych łąk i żółtych pól, w jedynym miejscu, które pamiętam z dzieciństwa w Daegu. Jednak zamiast z babcią i dziadkiem, przybyłem tutaj z Yoongim, ciesząc się, że po raz kolejny możemy spędzić razem czas w jego rodzinnym mieście.
Był słoneczny, lipcowy dzień, co postanowiliśmy wykorzystać na długi spacer i spędzenie trochę czasu sam na sam. Ostatecznie wylądowaliśmy właśnie pod drzewem, chowając się w cieniu, aby starszy trochę odpoczął.
- Hyung nie ma do tego talentu, niech hyung to zostawi – poprosiłem, śmiejąc się przy tym i podnosząc głowę z jego kolan, aby wyrwać mu tarmoszone kwiatki.
- Uroczo w tym wyglądasz i chciałem to jakoś lepiej wykorzystać – wyznał, zaraz przyciągając mnie z powrotem do siebie i oplatając mnie rękoma w pasie, abym nie mógł mu uciec.
- Wianek, tak? Nie powinniśmy, musimy już wracać – przypomniałem mu, chociaż naprawdę pragnąłem wszelkich czułości, które jego słowa właśnie zapowiedziały. Mimo wszystko umieściłem dłonie na jego torsie, nie pozwalając mu tak łatwo mnie pocałować.
- Wiesz, że mógłbym walczyć nawet o najmniejszy pocałunek z tobą, Jungkookie. – Starszy jakby czytał mi w myślach, ewentualnie widział ten półuśmiech na mojej twarzy, kiedy uciekłem głową na bok, unikając tym samym jego ust. – A to, że jesteśmy tutaj sami, daje nam naprawdę dużo możliwości. Jeśli wrócimy do mojego domu, mama na pewno będzie nas pilnować. Po ostatnim incydencie chyba zaczęła się o ciebie martwić, a nie mogę pozwolić jej na głupie domysły – dodał, wywołując mój cichy chichot, który przekonał mnie do powrotu w jego ramiona i złożenia krótkiego pocałunku na jego ustach.
- Mogę otrzymać więcej? Zbiorę wszystkie kwiaty ze wszystkich łąk jeśli tylko sobie tego zażyczysz. Dam ci wszystko, dam ci cały świat, Jungkookie, za ten jeden pocałunek.
Złapanie z nim kontaktu wzrokowego, przekonało mnie, że te wszystkie wyznania są szczere. Widziałem w jego oczach uczucia, którymi mnie darzył, a miłość przeważała pośród nich.
- Kocham cię, hyung. I nie musisz mi niczego dawać. Chcę jedynie, aby twoje serce należało do mnie, tak jak moje należy do ciebie. – Mówiąc to, przejechałem opuszkami palców przez jego śnieżnobiały policzek, śledząc wzrokiem całą ścieżkę, którą podążały. – Jesteś moim aniołem, który ratuje mnie od upadku w prawdziwym świecie. Chciałbym już nigdy nie obudzić się z tego snu, hyung. Proszę, zrób wszystko, żebym mógł już na zawsze pozostać w twoich ramionach.
Całe moje szczęście przemieniło się w chwilowy smutek, kiedy pewna część mojego umysłu, przypomniała mi, że to nie jest rzeczywistość, zmuszając mnie do łez nawet tutaj.
- Nie płacz, Jungkookie. Pozostań tutaj po prostu, nie wychodź stamtąd. Wytrzymasz te kilka dni, a wtedy już zawsze będziemy razem.
Rozwiązanie, które podał mój hyung wydawało się banalnie proste, jednak ból, który odczuwałem w prawdziwym świecie, zaraz rozmył mi obraz pięknej twarzy Yoongiego, zastępując go brązową ziemią, na której leżałem. Nadal ściskałem w ręku opakowanie z tabletkami nasennymi, pomagającymi mi uciekać częściej do mojego raju.
Wpatrywałem się w mur, oddzielający mnie od reszty świata, na razie nie mając siły, aby się ruszyć z tej ziemi. Czułem, że wszystkie moje mięśnie zanikały i powoli wykańczałem swój organizm, nie dostarczając mu podstawowych środków odżywczych i jakiegokolwiek jedzenia.
Przekręciłem się na plecy, patrząc na ciemne niebo, które oznajmiło mi po raz kolejny, że powinienem wrócić do dormu. Nie dawałem znaku życia przez cały dzień, mówiąc, że noc spędzę w Big Hit, ponieważ chciałem utrwalić sobie ostatnie układy, co było kolejną wymówką, aby znaleźć się w Tengoku i po prostu móc zasnąć.
- Wytrzymam te kilka dni... Hyung ma rację... wytrzymam kilka dni... I będę mógł... będę mógł spędzać z nim każdą chwilę...
Już nawet mój głos brzmiał naprawdę słabo. Wiedziałem, że nie byłbym w stanie nagrać naszej następnej płyty, występować na scenie i dalej uśmiechać się do wszystkich, kiedy życie odebrało mi jedyne moje szczęście. Już sam nie wiedziałem dlaczego tak się stało. Dlaczego nie jesteśmy razem. Gubiłem się w swoich przemyśleniach i wspomnieniach, posiadając więcej tych szczęśliwych, ale tylko z moich snów. Czułem, że ciągle coś mi umyka, jakiś istotny fakt, o którym powinienem pamiętać, który był kluczem do rozwiązania mojego problemu.
- Nie mogę jeszcze umrzeć... nie teraz... Nie. Nigdy nie mogę umrzeć... nie w tak młodym wieku... nie mogę być egoistą i zostawiać rodziców samych... brata i hyungów... fanów... muszę tutaj zostać, muszę żyć.
Te wszystkie słowa jakoś pomogły mi wstać z tej ziemi i skierować się do wyjścia z Tengoku. Ciężko oddychałem przy każdym ruchu, wiedząc, że muszę powrócić do normalnych posiłków i normalnego życia. Po raz ostatni obejrzałem się za siebie, zostawiając propozycję Yoongiego ze snu, właśnie w tym miejscu.
- Jeszcze nie teraz, hyung. Kiedyś na pewno będziemy razem, na całą wieczność – obiecałem szeptem, otrzepując swoje ciało z wszelkich drobinek i zaraz przechodząc na korytarz w podziemiach Big Hit.
Moje nogi same zawiodły mnie do pustej kotłowni, w której Min pocałował mnie po raz pierwszy, wywołując tym samym te wszystkie pozytywne uczucia, których tak bardzo mi brakowało.
Zająłem miejsce przy zimnym piecu, który nie musiał ogrzewać w lato jakiegokolwiek pomieszczenia.
Podciągnąłem kolana pod swoją brodę, obejmując je rękoma i przymykając oczy. Wyobrażałem sobie, że hyung zaraz do mnie przyjdzie i znów mnie uratuje, nie pozwoli wyrządzić sobie nieświadomie krzywdy.
Jednak tym razem pozostałem sam, przez długie godziny wpatrując się w drzwi prowadzące do tego pomieszczenia i wiedząc, że pomimo zmęczenia fizycznego, mój umysł nie pozwoli mi już zasnąć, skoro w Tengoku prawdopodobnie przespałem całą noc i cały dzień.
- „Zamierzam tutaj pozostać, licząc, że porwie mnie wiatr. Muszę odnaleźć w sobie choć trochę odwagi, bo nikt nie zechce uratować człowieka, który nie potrafi się zmienić. Dlatego muszę być dzielny" – zaśpiewałem, nieco zachrypniętym głosem, zauważając, że zarówno tekst zapamiętanej piosenki, jak i sam śpiew, pomaga mi choć trochę się rozchmurzyć. Zapomniałem już jak bardzo pragnąłem uszczęśliwiać innych i wzruszać, właśnie stojąc na scenie, dając im to, co sam otrzymywałem od swoich idoli.
- Wstawaj, Jungkook... Już wystarczy, musisz żyć dalej... - wyszeptałem do siebie, przenosząc ręce na swoje skronie i pocierając je palcami.
Wykonałem swoje polecenia, jednak dopiero po kilku minutach walki z samym sobą. Wiedziałem, że nie jestem w stanie jeszcze tańczyć, dlatego udałem się do studia, mając ogromną nadzieję, że nie zastanę w nim Yoongiego, czy innego hyunga. Na szczęście tym razem pomieszczenie to było puste, a ja w spokoju mogłem przejrzeć nagrane partie chłopaków i teksty piosenek, które zdążyli napisać. Wiedziałem, że nie będę musiał pracować z Minem, a producenci chętnie zajmą się moimi partiami, dlatego po godzinie rozgrzewania głosu i wypiciu witamin, w końcu wziąłem się za swoje obowiązki. Chociaż nigdy nie nagrywałem sam, nawet wersji demonstracyjnych, to tym razem byłem do tego zmuszony, nie mogąc budzić o tej godzinie żadnych hyungów.
„Autumn leaves" było najgorsze, chociaż nie powiem, piękne. Napisane do tej pory partie i sam fakt, że cała piosenka została stworzona przez Yoongiego, sprawił, że przez chwilę zacząłem się zastanawiać czy nie wrócić po prostu do dormu i zrobić to dopiero, kiedy hyungowie mnie do tego zmuszą.
- To dla Jieun... wszystko dla niej pisał i nadal to robi – wyjaśniłem sam sobie, odkładając ten tekst i zajmując się inną piosenką.
Starałem się wyłączyć przy tym uczucia. Reszta utworów nie wyszła spod ręki Mina, co ułatwiło mi owe zadanie i już około godziny dziewiątej, po wyłączeniu wszystkich świateł i odniesieniu klucza, skierowałem się do wyjścia z Big Hit, w końcu po całym pełnym dniu nieobecności, lądując znów na kanapie w dormie, jednak tylko po to, aby posłuchać muzyki, ponieważ nie chciałem na razie brać kolejnych tabletek i wyniszczać w ten sposób swój organizm nawet bardziej.
Yoongi:
Czas leciał, a w moim życiu wszystko powoli waliło się coraz bardziej. Starałem się jak mogłem, by cały mój rytm dnia wrócił do tego, jak wyglądał przed moim zakochaniem się w Jungkooku. Ale to było trudne, bardzo trudne. Po tym, jak wyznałem wszystko Seokjinowi poczułem się lepiej, ale w naprawdę minimalnym stopniu. Miałem jedynie szczerą nadzieję, że zaopiekuje się moim ukochanym. Kto wie, może jeśli otoczy go wystarczającą opieką, młodszy zakocha się w naszym hyungu, a on w nim i chociaż w ten sposób będzie szczęśliwy.
A historia znów się powtórzy, prawda?
Westchnąłem do własnych myśli.
Siedziałem obecnie w kawiarni w pobliżu Big Hit, wlewając w siebie trzecią tego dnia kawę.
,,Nie powinieneś tyle tego pić. Martwię się o twoje zdrowie, hyung."
Słowa, które wypowiadał w moich wspomnieniach maknae, sprawiły, że poczułem wyrzuty sumienia po raz kolejny. W takich momentach, gdy jakaś randomowa sytuacja przypominała mi o Jeonie i jego uwagach, zacząłem dostrzegać, że to wcale nie było tak, iż tylko ja się o niego martwiłem. Dopiero teraz docierało do mnie, że on również otaczał mnie opieką, właśnie przez takie drobne rzeczy. Szykował nam posiłki, dbał o moje zdrowie, przypominając mi o witaminach, których zazwyczaj nie zażywałem, a przede wszystkim zajmował się naszym wspólnym mieszkaniem. Nadal uważałem, że należy ono nie tylko do mnie, ale też niego, dlatego nic nie zmieniłem w nim od tamtego dnia. Każdy mebel, który dokupił, jakakolwiek ozdoba, nawet nasze zdjęcia. I masochistycznie wracałem tam gdy tylko znajdowałem chwilę czasu. Najczęściej siadałem w salonie, zamykałem oczy i wyobrażałem sobie jak młodszy znów do mnie podchodzi, obejmuje i zaprasza do stołu. Wspominałem, jak nieśmiało siadał mi na kolanach, z czasem robiąc to coraz odważniej, prosząc o pieszczoty w postaci pocałunków, czy zwyczajnego przytulenia. Potem zdołowany szedłem do sypialni, zatrzymując się w progu i patrzyłem na łóżko, które było świadkiem niejednego zbliżenia. Nadal unosiła się w powietrzu mieszanka zapachów, których używa Jungkook, a moje serce bolało, nie mogąc sobie wybaczyć tego, co zrobiłem. Powiedziałem młodszemu największe kłamstwo, na jakie mnie było stać. Nie żałowałem ani minuty ze wspólnie spędzonego czasu. Nie żałowałem żadnego dotyku, pocałunku, zbliżenia. Nie żałowałem uczuć jakimi go obdarzyłem. Moja miłość do niego była najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Nigdy nie czułem się szczęśliwszy. Nawet, gdy zostałem przyjęty do grona trainee. Nawet w momencie debiutu, ani nawet pierwszego koncertu. Pierwsza nagroda za ,,I need U" nie była tyle warta, co te momenty spędzone z moim Jungkookiem. I sam sobie byłem winny zniszczenia tej sytuacji. Ale co miałem teraz zrobić? Nic nie mogło uratować tej sytuacji. Jeon na pewno nie zapomni o tych kłamstwach, nigdy już nie obdarzy mnie zaufaniem. Gdyby to było możliwe, już dawno klęczałbym przed nim, chowając do kieszeni całą dumę i przepraszał, przysięgając, że tym razem naprawdę z nim pozostanę. Mógłbym na nowo stworzyć iluzję, w której Jungkook darzył mnie tym samym uczuciem i żyliśmy spokojnie, ale to był już spalony temat. Drugi raz odpalonej zapałki nie zapalisz.
Podniosłem się z krzesła, by zamówić jeszcze jedną kawę na wynos, a gdy wychodziłem z kawiarni, wydawało mi się, że na środku chodnika stoi maknae i wysuwając dolną wargę i patrząc na mnie karcąco.
Przeniosłem wzrok na trzymany papierowy kubek i westchnąłem.
Robię to tylko dla ciebie.
Odstawiłem napój na parapet kawiarni i spojrzałem znów w stronę dzieciaka. Uśmiechnął się radośnie i zaklaskał delikatnie, a ja poczułem jak łza zakręciła mi się w oku.
Ruszyłem w drogę powrotną do wytwórni, mając zamiar znów wrócić do pracy. Odwróciłem się jeszcze na moment, ale tak jak się obawiałem, młodszego już tam nie było.
Hoseok:
- Hobi, coś jest nie tak.
Jimin zatrzymał się nagle, opadając na moje biodra, sprawiając tym samym, że cały mój członek zniknął między jego pośladkami. Zaskoczył mnie tą nagłą zmianą zachowania. Jeszcze przed chwilą unosił się i opadał, nabijając na mnie podczas trzeciego stosunku w ciągu tego dnia, a tu nagle wyskakuje z poważnym tonem.
- Co jest nie tak, Jiminnie? Coś cię boli? – zapytałem szczerze zaniepokojony, kładąc dłonie na jego udach.
- Nie... - Młodszy położył się na brzuchu. Splótł palce na klatce piersiowej i oparł o nie podbródek, patrząc mi w oczy z tej perspektywy. Byliśmy sami w dormie i mieliśmy zamiar to wykorzystać. Zresztą, nawet, gdy inni znajdowali się tutaj, robiliśmy, co nam się podoba, przez co zawsze obrywałem od Jina za brak opanowania swoich żądz. Ale to moja wina, że Jimin jest taki seksowny i chcę się z nim kochać bez przerwy?
- Więc co się dzieje? – Położyłem dłonie na jego pośladkach, masując je delikatnie, na co Park zamruczał zadowolony.
- Martwię się o Jungkooka i Suga hyunga.
Zamrugałem, nie dowierzając w to co słyszę.
- Jiminnie, moje kochanie... CZY W TEJ CHWILI TO JEST TWÓJ NAJWIĘKSZY PROBLEM?
- Nie denerwuj się, Hobi... - Chłopak dał mi pstryczka w nos i uśmiechnął się uroczo, przez co moje serce zabiło szybciej. Nie potrafiłem się gniewać na tego skurczybyka. – Po prostu lepiej mi się myśli, gdy czuję cię w sobie – dodał zaraz, przez co moja dłoń miała bliskie spotkanie z czołem.
- No dobrze... słucham w takim razie. Tylko proszę, streszczaj się, bo dojdę od samego patrzenia na ciebie.
Jimin na złość mnie, poruszał biodrami i wystawił język.
- Chodzi o to... - zaczął na nowo, poważniejąc. – Oni się rozstali, prawda?
Popatrzyłem w jego oczy niepewnie. Faktycznie, na to wyglądało. Odkąd wróciliśmy z Ameryki, Yoongi praktycznie nie opuszczał studia, o ile nie liczyć wizyty w Tajlandii, wywiadów, czy innych obowiązków idola. Nie chciał się z nikim kontaktować, na naszych zebraniach zachowywał się jak robot, oddany jedynie pracy nad kolejnymi piosenkami. A Jungkookie? Ostatnio również zniknął mi z oczu, a gdy już się pojawiał wyglądał okropnie. Często czerwone, przekrwione oczy, jakby non stop płakał. Unikał kontaktu z kimkolwiek. Ale to nie było takie znikanie, jak wcześniej, gdy razem z Yoongim jeździli do Big Hit pracować całe noce. Podejrzewałem, że znikali wtedy w jakimś hotelu, nie chcąc doprowadzać Jina do białej gorączki. Co się mogło stać? Przecież widziałem, jak starszy patrzył na naszego maknae. Zdawało mi się, że świata poza nim nie widział. Co takiego mogło się stać, że nagle już tego nie ma?
- Tak. Tak mi się wydaje, Jiminnie.
- Hobi... - Chim Chim podrapał się niepewnie kciukiem po policzku, uciekając ode mnie wzrokiem. – Myślę, że coś się stało. Coś poważnego. Chciałbym jakoś to rozwiązać i pomóc im, by znów byli razem. Jungkookie to dobry dzieciak. Hyung naprawdę się nim opiekował, a ja pomyliłem się na początku. Młody sobie sam nie poradzi.
Przez chwilę zastanawiałem się nad tym co powiedział, przygryzając wargę.
Ma rację. Maknae potrzebuje czyjejś obecności przy sobie. Zrobił się taki wesoły, gdy miał u boku naszego przyjaciela, więc jego mizerny wygląd naprawdę powinien już kilka dni temu dać nam do myślenia.
- Masz rację. – Podniosłem się, opierając na łokciach, co spowodowało uniesienie się również Jimina, a ja mogłem z nim złączyć usta w delikatnym pocałunku. – Zajmę się tym jeszcze dziś wieczorem. Hyung na pewno będzie w studiu w Big Hit, a ponieważ ostatnio za dużo pracuje, na pewno chętnie zrobi sobie przerwę.
Zadowolony Chim ucałował jeszcze raz moje usta, a ja sięgnąłem dłonią po jego członek, ściskając go delikatnie.
- A teraz do roboty kochanie, nim mi nie opadł całkowicie.
Tak jak obiecałem mojemu ukochanemu, wieczorem udałem się do wytwórni. Poprosiłem o podwiezienie Seokjina, który mówił, że i tak chce znaleźć naszego maknae, którego nie widział od wczorajszego popołudnia. Udaliśmy się więc razem w krótką podróż autem, a po drodze wypytałem najstarszego o sytuację naszych przyjaciół. Nie powiedział mi za wiele, potwierdzając jedynie ich rozstanie i mówiąc, co dzieje się z Jeonem. Sam zostałem wypytany o cel wizyty w naszym miejscu pracy, więc przyznałem się do swoich intencji. Kiwnął tylko głową i poprosił, bym uważał na siebie, bo mój hyung może być nieobliczalny.
Gdy dotarliśmy na miejsce, podziękowałem za podwózkę i udałem się do świątyni naszego kompozytora. Zapukałem do drzwi, ale wiedziałem, że prawdopodobnie ma na uszach słuchawki, więc wszedłem, nie czekając na zaproszenie. Oczywiście miałem rację, dlatego podszedłem do Mina i szturchnąłem go w ramię, by zwrócić na siebie jego uwagę. W ramach zachęty pomachałem mu przed nosem butelką i kieliszkami.
- Jung, daj spokój, nie mam czasu – mruknął, ale zawiesił słuchawki na szyi i spojrzał na mnie zmęczonym wzrokiem.
- No hyung... Ze mną się nie napijesz?
- Polewaj i spadaj.
- Wiedziałem, że dasz się namówić.
Usiadłem na biurku starszego i szybko rozlałem nam po kieliszku. Nie musieliśmy dużo pić, w końcu hyung wysiadał już po pierwszym, dlatego po trzech szybkich mogłem już spokojnie zadawać mu pytania.
- No to jak hyung, co się stało z tobą i Kookie'm?
Byłem w ciężkim szoku, gdy starszy wyśpiewał mi wszystko jak na spowiedzi. Nie potrafiłem tego ogarnąć swoim umysłem, więc żeby lepiej to przyswoić, wypiłem jeszcze dwa kieliszki. Dopiero wtedy próbowałem wyciągnąć z niego powody tak drastycznej decyzji. I znowu mnie zaskoczył.
Całą noc spędziłem z Sugą, próbując przemówić mu do rozsądku. Chłopak próbował się bronić i atakować mnie pytaniami w stylu: ,,a so ty byś srobił?". Ciężko było się postawić w jego sytuacji, to trzeba było przyznać. Ale pokazywałem mu, jak bardzo nasz młodszy przyjaciel zmienił się dzięki niemu.
- Ale ja to fiem! – wydarł się w końcu na mnie, zrywając z miejsca. – Fiem! I kocham ho! Rosumiesz?! Kocham! I chsę ho! Chsę, by był sześlify! Ale se mną! Jesem cholehnym ehoistą, ale ja ho potszebuje!
- To idź do niego! Powiedz mu to!
- A szebyś fiesiał, sze pofiem!
Raper ruszył w stronę drzwi, zataczając się, a ja chciałem go powstrzymać, mówiąc, że w takim stanie to nienajlepszy pomysł. I w pewnym sensie go zatrzymałem. Albo raczej sam to zrobił, bo po prostu... zasnął. W ostatniej chwili złapałem go pod pachami i zaciągnąłem z powrotem na krzesło, sadzając tak, by mógł odpocząć.
- Hyung, jak mogłeś tak pomyśleć... - szepnąłem biorąc kieliszki i opróżnioną do połowy butelkę alkoholu. – Przecież nawet ja widzę jak bardzo się kochacie.
Suga wymruczał coś pod nosem, po czym zachrapał głośno. Pokręciłem głową i podszedłem do jednej z szafek, chowając tam trunek i szkło. Wróciłem jeszcze do śpiącego, przykrywając go bluzą, która wisiała na oparciu, po czym wyszedłem, przespać się na kanapie w innym studiu.
Ale się namieszało... I pomyśleć, że sądziłem, iż zawsze już będą razem. Jimin powiedział kiedyś, że ta dwójka ma zbyt trudne charaktery, by ze sobą wytrzymać i to się stanie prędzej czy później. Ale gdy przepowiednia stała się prawdą – ktoś musiał ich uratować przed autodestrukcją.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top