30
@KakaSzczur jako Yoongi :3
@Avangeee jako Jeonggukie & Seokjin :)
Wywiad z autorką:
[Q]: W skali od jeden do dziesięć jak bardzo wrednym człowiekiem jesteś?
KO: Sto! ... Sto lat, kochany Jungkookie! ♥
~~~~~~~~~
Jungkook:
Skończone promocje w Ameryce, zawiodły nas z powrotem do Korei, dając chwilę wytchnienia przed kontynuowaniem ich w Tajlandii. Przygotowane dla mnie stylizacje wcale nie przypadły mi do gustu. Noony wprost powiedziały, że powracam do swojego chłopięcego image'u, którego brakowało tylko w erze „War of hormone" i „Dope", dlatego były one dla mnie złotymi erami, dzięki którym mogłem się w końcu nauczyć trochę życia.
Na szczęście nie tylko mnie trafiły się krótkie spodenki, Yoongi również miał je załączone do swojego pakietu, co w jego wypadku mogło wywołać burzę, bo to oznaczało częstszą pielęgnację i odsłanianie części ciała, za którymi raczej nie przepada. Wiedziałem, że prawienie mu komplementów będzie niezbędne. I chociaż nie byłem w tym dobry, to dla niego zacznę się starać. Tak jak zrobiłem to z seksem – dając mu wszystko czego pragnie, swoim życiem – postanawiając poświęcać mu każdą wolną od pracy chwilę, oraz z sercem – nie widząc już nikogo poza nim.
Kilka wolnych dni, otrzymanych na ćwiczenia i kolejne przygotowania przed wylotem do Tajlandii, chciałem choć w połowie spędzić z Yoongim, jednak zauważyłem, że raperzy dostali inne polecenia od Banga, będąc zmuszeni zajęciem się przygotowaniami części drugiej „The most beautiful moment in life", a co za tym szło hyung na pewno nie spędzi ze mną tyle czasu, ile bym chciał. Oczywiście mogłem się odezwać w tej sprawie, wykorzystując do tego te niewielkie pokłady pozostałej we mnie pewności siebie, która wyparowywała z każdym nowym elementem mojego image'u na kontynuowanie promocji. Już ta rdza na włosach odbierała mi jakiekolwiek pokłady męskości, których może i nie miałem za wiele, ale przy promocjach z „Dope" – wystarczająco. Teraz jasno określono mi wszystkie cechy, do których muszę wrócić, co wcale nie będzie łatwe po tych dwóch miesiącach pracy nad pewnością siebie i wyróżnianiem się spośród hyungów, a co najważniejsze – odzywanie się, nawet kiedy mnie o to nie proszą.
Pierwszego dnia w Korei próbowałem zająć się podstawowymi czynnościami, robiąc sobie pranie, zajmując jakąś pocztą, czy grami, odpoczynkiem oraz jedzeniem, wiedząc, że Yoongi również tego wszystkiego potrzebuje, dlatego nie prosiłem się o jego towarzystwo, pozwalając skupić tylko na samym sobie.
Drugi dzień był nieco cięższy. Obudziłem się sam, poprzedniego wieczoru również zasypiając samemu, kiedy otrzymałem SMS-a od starszego, że nie wyrobi się z powrotem do dormu i przenocuje w naszym mieszkaniu, bo ma bliżej. Chciałem, żeby odpoczął, dlatego poprosiłem go po prostu o ostrożność, wiedząc, że o drugiej w nocy żadna dzielnica w Seulu nie jest bezpieczna. Chłopak już mi nie odpisał, a kiedy spojrzałem rano na telefon, mając nadzieję otrzymać jakąś wiadomość, rozczarowałem się jedynie, wpatrując przez chwilę w swoją tapetę z IU, która szybko zniknęła, gdy jeden z moich palców zgasił ekran urządzenia, a moja głowa mimowolnie się zwiesiła.
- To nic, później do niego pójdziesz... albo wybierzecie się razem do mieszkania – wyszeptałem do siebie, prawie bezgłośnie, chociaż widziałem, że Seokjin już dawno wyszedł, zapewne robiąc jakieś śniadanie.
Nie mogłem się powstrzymać, aby nie zawitać do Big Hit, co zresztą musiałem zrobić, aby odbyć kilkugodzinny trening z resztą dance line, której tym razem nie towarzyszył Taehyung, przez co czułem się nawet gorzej, obserwując Hoseoka i Jimina, którym zazdrościłem wspólnego spędzania czasu.
Może hyung nie miałby nic przeciwko gdybym wstąpił do studia tylko na godzinę?
Na pytanie, które pojawiło się w mojej głowie po szybkim prysznicu i pożegnaniu z hyungami, zaraz otrzymałem odpowiedź w postaci kolejnego SMS-a. Yoongi obiecał, że wieczorem zobaczymy się w mieszkaniu, jak tylko skończy wstępne prace nad melodią do tytułowej piosenki. Te kilka słów wystarczyło, aby wywołać mój uśmiech i dać mi nadzieję na miło spędzony dzień, bo nawet po męczącym treningu nie byłem w pełni usatysfakcjonowany taką ilością wysiłku. Może hyung jeszcze pozwoli mi się dzisiaj trochę pomęczyć?
Gdy tylko wylądowałem w naszej wspólnej kuchni, postanowiłem przygotować nam jakiś posiłek, sprzątając trochę, bo przez naszą nieobecność zdążyło nazbierać się sporo kurzu. Nawet w dormie tak nie dbałem o porządki, jak tutaj.
Akurat kiedy po kilku godzinach dokładnego odkurzenia, umycia wszystkich podłóg, starcia kurzy i wyczyszczenia całej łazienki, znalazłem się z powrotem w kuchni, mogłem powrócić do gotowania, mając nadzieję, że moja pseudo zupa posmakuje hyungowi.
- Zachowujesz się jak baba, Jeongguk. Teraz już nie możesz się wypierać, że zajmujesz inną pozycję w waszym związku. – Tym razem powiedziałem to na głos, kręcąc tuż po tym głową i śmiejąc się pod nosem.
Dokładnie kiedy wybiła dwudziesta pierwsza, usiadłem przy stole, niecierpliwie zerkając na zegarek, zarówno ten na ścianie, jak i na telefonie. Niestety minuty płynęły, a ja coraz bardziej się niecierpliwiłem, zmieniając co chwila pozycję na krześle i po jakiejś godzinie, postanawiając przenieść się do salonu, gdzie zająłem się graniem na telefonie. To również nie odciągnęło mojego umysłu od Yoongiego na choćby te pół godziny, bo po kilkunastu minutach zacząłem krążyć po mieszkaniu, zerkając co chwilę na drzwi wejściowe. Za bardzo za nim tęskniłem, aby tak po prostu wrócić do dormu, ewentualnie pójść spać.
- Zapewne nie mógł wyjść ze studia, to zrozumiałe – wyjaśniłem sam sobie, patrząc po raz ostatni na ekran telefonu, aby upewnić się, że nie otrzymałem żadnej wiadomości z wyjaśnieniem. Jednak tak jak dzisiejszego poranka – rozczarowałem się, przygryzając wargę i powracając na wygrzane już miejsce na kanapie, gdzie po objęciu się rękoma, zamknąłem oczy, zaraz czując jak spod moich powiek wypływają łzy.
Wszystkie dni były podobne. Łudziłem się, że Yoongi zechce spędzić ze mną trochę czasu, specjalnie przesiadując wieczorami w naszym mieszkaniu i czekając aż się pojawi i w końcu pozwoli wtulić się w jego ramiona, pozbywając łez, które znów zaczynały być nieodzownym elementem mojej osoby. Specjalnie zasypiałem przytulając do siebie poduszkę i wyobrażając sobie, że to mój hyung, głupiejąc już powoli bez drugiego człowieka. Oczywiście przez jeden dzień spałem w dormie, ale o dziwo nie zastałem w nim Yoongiego, niczego już nie rozumiejąc. Zacząłem na to patrzeć jak na kolejną karę, na którą może sobie zasłużyłem, nie będąc tego w pełni świadomym.
- To przez Amerykę? Może jednak hyung kłamał z tymi włosami? Na zawody będę miał zmienione... ale... to dopiero za sześć dni... tęsknię za nim... nie chcę tyle czekać... Hyung, potrzebuję cię, nie daję już sobie rady. – Znów zaczynałem gadać do siebie, powoli opadając z sił przez ten brak mojego ukochanego.
Wyjąłem swój zeszyt, wkładając słuchawki do uszu i zajmując się w końcu czymś pożytecznym, jednak przelewane słowa, zaraz zamieniły się we łzy, głównie przez piosenkę, która odpaliła się jako pierwsza, dołując mnie nawet bardziej przez słowa w niej zawarte i zmuszając mnie zaraz do wyrwania tej strony.
- Miałeś być silny... to przecież nic... jutro jedziemy do Tajlandii, w końcu go zobaczę, przytulę i znów ukryję się w jego ramionach. To przecież tylko kilka dni rozłąki... jutro znów będziemy razem, wszystko będzie w porządku...
Nawet nie wiem kiedy zasnąłem, przytulając do siebie szary zeszyt i skupiając swój umysł tylko na intro naszej ostatniej płyty, aby w ten sposób zastąpić sobie nieobecność mojej miłości.
Oczywiście hyungowie byli źli, że ciągle mnie nie ma, co starałem się tłumaczyć chęcią dodatkowych ćwiczeń w Big Hit. Chyba już wszyscy zauważyli, że Yoongi przestał spędzać ze mną czas, bo nawet na zajęciach z fanserwisu niestety się nie pojawił, jednak nikt tego nie skomentował, zapewne nie chcąc robić mi jeszcze większej przykrości.
Dopiero podczas pakowania do Tajlandii w końcu go zobaczyłem, nie mogąc się powstrzymać, aby nie przytulić go, gdy tylko podniósł się do pozycji stojącej, chcąc chyba coś donieść do swojej walizki.
- Hyung, hyung, tak bardzo tęskniłem! – wykrzyczałem na wejściu, obejmując go mocno i nie pozwalając odepchnąć się nawet na moment. Nieważne były te wszystkie dni płaczu i beznadziejnej egzystencji, kiedy bijące od niego ciepło, nagle mnie uspokoiło, wywołując szeroki uśmiech na twarzy. – Jak się pracowało, hyung? Nie jesteś zbyt zmęczony? Może pomóc ci w pakowaniu, a ty się położysz? Napisaliście już wszystko? Nie było żadnych problemów? Mam nadzieję, że nie było... ale na pewno każda piosenka będzie piękna, bo hyung pisze najładniejsze teksty. – Po tym wszystkim spojrzałem w końcu na niego, licząc, że mnie pocałuje, albo chociaż obejmie... jednak nic takiego się nie stało, a chłopak nawet na mnie nie spojrzał.
Yoongi:
Z koncertów w Ameryce wróciłem kompletnie wyczerpany fizycznie. Ale w żaden sposób nie równało się to z moim zmęczeniem psychicznym, przez ciągłe wojny, które toczyłem sam ze sobą. Mogłoby się wydawać, że oszalałem. Gdyby ktoś się dowiedział o moich rozmowach z samym sobą, na pewno stwierdziłby, że to najwyższy czas zamknąć mnie w pokoju bez klamek. To mi jednak pomagało. Potrzebowałem rozmów do uporządkowania myśli. Kiedyś tym, który mnie wysłuchał był Minhyuk. Mogłem mu powiedzieć wszystko. Nawet nie chodziło o to, by odpowiedział. Po prostu chodziło o kogoś, kto to usłyszy, a gdy zabrakło i jego i Jieun, narodził się potwór Min, karmiony moją złością i bezsilnością. To za jego sprawą byłem w stanie jakoś przetrwać. Szeptał myśli, które zawsze starałem się trzymać ukryte głęboko, gdzieś na dnie świadomości. Opiekowałem się na swój sposób zespołem, stawiając na pierwszym miejscu moją karierę, a później Jungkooka. Ale cała ta sytuacja po prostu powoli zaczęła mnie przerastać. To wszystko zaczynało przywoływać obrazy tego, co już raz straciłem. A moje serce nie było gotowe na to, bym ponownie stracił w taki sposób najcenniejszą dla mnie osobę. Dlatego... dlatego postanowiłem, że to ja odejdę, nim on zdąży to zrobić.
Zgodnie z tym, zacząłem powoli odsuwać się od młodszego. Będąc jeszcze w Ameryce przestałem reagować na jego zaczepki, choć tak bardzo mnie one kusiły. Choć nadal odpowiadałem na SMS-y i żartowałem z nim, dając się przytulać, to przestałem szukać jego towarzystwa, tłumacząc sobie, że tak będzie lepiej.
Z każdym dniem było to coraz trudniejsze. Czułem się okropnie bez kontaktu z maknae, ale mój upór pozwolił mi trwać w postanowieniu. Wszystko stało się jeszcze gorsze, gdy już wróciliśmy do Seulu. Bang zaczął nam truć o następnej płycie, którą musieliśmy przygotować, a to oznaczało tylko więcej roboty i zero odpoczynku. Podczas gdy wokaliści mogli odpocząć w dormie, ja, Hoseok i Namjoon spędzaliśmy długie godziny na dyskusjach odnośnie konceptów utworów, starając się wszystko jakoś sensownie dopasować. Zaprezentowałem im ,,Nevermind", które już dawno przygotowałem. Spodobało się, ale to był dopiero czubek góry lodowej.
Prawie nie wychodziłem ze studia, na przemian zasypiając z twarzą na biurku, albo odchylony na krześle oraz pijąc znów hektolitry kawy, której tak zabraniał mi Jungkook. No właśnie, Jungkook... Od momentu przyjazdu do Korei nie widziałem go ani razu. Byłem poddenerwowany, zmęczony, zestresowany, ale przede wszystkim powoli umierałem z tęsknoty. Będąc samemu w jednym z pokoi, który powoli stawał się moim prywatnym studiem, potrafiłem chodzić od ściany do ściany z telefonem w ręce, próbując powstrzymać się przed wysłaniem do niego wiadomości. Z początku mi się to zdarzało, odpowiadałem na wiadomości młodszego, choć też nie zawsze, a raz obiecałem mu spotkanie w naszym mieszkaniu. I nie zjawiłem się. Mogłem szukać wymówek w postaci zmęczenia, nawału pracy, która po tak przeładowanym grafiku była nie do ogarnięcia, ale prawda była taka, że gdybym chciał, to znalazłbym tę godzinę lub dwie, tylko po to, by zobaczyć maknae, wziąć go w ramiona i przeprosić za moją nieobecność. Ale nie zrobiłem tego. Nie wracałem już nawet do dormu, o mieszkaniu mogłem również pomarzyć, bo nie miałem pojęcia, gdzie bym wpadł na dzieciaka. Dlatego prosiłem Hoseoka o dostarczanie mi ubrań.
Raz się poddałem. W środku nocy opuściłem Big Hit, kierując się do naszego mieszkania, mając nadzieję, że zastanę tam dzieciaka. Nie pomyliłem się. Wszedłem do środka najciszej jak potrafiłem, od razu kierując się do sypialni. Dzięki niezasłoniętej rolecie, światło padające z pobliskich lamp oświetlało mi obraz mojego Jeona, skulonego na łóżku i tulącego do siebie poduszkę tak kurczowo, jakby bał się ją stracić. Byłem gotów się rozebrać i zająć miejsce jego przytulanki. Ale powstrzymał mnie przed tym szept dzieciaka, który równie dobrze mógł być moją chorą wyobraźnią.
- Yoongi hyung... nie... kocham...
Serce mi się ścisnęło. Usłyszałem tylko te cztery słowa i natychmiast skierowałem się do wyjścia, próbując opanować smutek, który zawładnął moim sercem. Na pewno na końcu tej wypowiedzi miało znaleźć się słowo ,,cię", ale gdybym je usłyszał nie powstrzymałbym już łez cisnących mi się na oczy.
Tamto zdarzenie tak silnie na mnie podziałało, że nie kontaktowałem się już z młodszym wcale. Nie było mnie na żadnym treningu, ćwiczeniu fanserwisu, czy próbie. Zamknąłem się w studiu, stwarzając w nim swój własny świat, w którym była tylko muzyka. I powoli zapominałem o wszystkich moich uczuciach, usypiając je i dusząc.
Dopiero Namjoon przypomniał mi, że czeka nas lot do Tajlandii, o którym kompletnie zapomniałem. Ale nie przeżyłem tego jakoś szczególnie mocno. Przez te wszystkie godziny w zamknięciu i licznych rozmowach z samym sobą zdążyłem sobie wmówić, że Jungkook nie jest dla mnie nikim wyjątkowym. Był tylko zauroczeniem, które powoli miało przeminąć. Kiedyś. A żeby przeminęło, nie mogę się nim już zajmować.
Niestety musiałem jakoś się przygotować do opuszczenia kraju, wróciłem więc bardzo niechętnie do dormu, odsypiając wcześniej godzinę, by być w stanie prowadzić.
Dance line byli na treningu, więc miałem nadzieję, że zdążę się spakować i zabrać rzeczy do studia, mijając się w ten sposób z młodszym, przez co zobaczę go dopiero następnego dnia.
Niestety mój plan się nie powiódł, zrozumiałem to w momencie, gdy usłyszałem trzask drzwi wejściowych i dobrze mi znane głosy. Nie rozpoznałem wśród nich Jungkooka i przez chwilę miałem nadzieję, że poszedł do naszego mieszkania. Szybko moje domysły zostały rozwiane, bo w momencie, gdy podniosłem się, chcąc iść do szafy po spodnie, poczułem, jak otaczają mnie czyjeś ramiona.
Odwróciłem głowę w bok, nie mogąc znieść jego widoku. To tak bardzo bolało. Uczucia, które wyciszyłem, cichym głosem zaczęły podpowiadać, jak powinienem się zachować, skoro go kocham. Ale głos potwora był silniejszy, przypominając tamtą noc w mieszkaniu.
Pamiętaj, on cię nie kocha.
- Jungkook, puść mnie – powiedziałem cicho i zaraz poczułem jak ciepło, które zapewniał jego uścisk, znika. – Jestem zmęczony i nie mam czasu. Zajmij się sobą. Muszę jeszcze jechać do mieszkania zabrać kilka rzeczy.
Młodszy zaraz się ożywił, trajkocząc o tym, że chce mi pomóc i że pojedzie ze mną, a żadne moje słowa nie pozwoliły mi na wybicie mu tego pomysłu z głowy, dlatego pół godziny później byliśmy już w drodze do naszego gniazdka. Jeon cały czas dopytywał o wszystko, a ja odpowiadałem krótko, modląc się, by to się skończyło jak najszybciej.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, chłopak zaczął proponować przygotowanie jakiegoś posiłku. Truł mi o tym tak długo, aż w końcu dla świętego spokoju kazałem mu coś zrobić, bym mógł zabrać tych kilka potrzebnych rzeczy, chcąc już opuścić to miejsce.
Niestety, Jeon postanowił naprawdę coś ugotować, zamiast zrobić jakieś szybkie kanapki. A ja zostałem zmuszony, by usiąść przy stole i czekać na posiłek.
Powinienem w tym momencie wyjść, całkowicie olewając dzieciaka, ale mimo wszystko... Nie chciałem tak go zranić.
Cierpliwie czekałem na talerz, a gdy tylko dostałem swoją porcję, podziękowałem cicho i zabrałem się za pierwszy normalny posiłek od kilku dni.
Robiłem wszystko, by unikać wzroku młodszego, patrząc na blat zamiast niego. Widocznie mu się to nie spodobało, bo dość szybko padło pytanie:
- Hyung, wszystko w porządku?
- Ta.
- Na pewno?
- Jungkook, jestem zmęczony, proszę daj mi odpocząć.
Chłopak przeprosił cicho, zajmując się swoim posiłkiem, a ja starałem się wymyślić coś, dzięki czemu młodszy nie wpadnie na pomysł, by dotrzymać mi towarzystwa także w Big Hit. Choć gruby mur, który wybudowałem przez ostatnie dni wokół mojego serca, powoli się kruszył, to nie mogłem pozwolić na jego całkowite zawalenie, a spędzanie wspólnie czasu wywoływało właśnie takie skutki.
Ciszę przerwał telefon młodszego, leżący na stole. Wziął go do ręki i odczytał wiadomość, odpisując coś szybko, a ja przyłapałem się na tym, że jednak patrzę na niego zamiast na stół. Jednak moją uwagę przykuł wyświetlacz komórki, którą maknae odłożył znów na blat.
Prychnąłem na ten widok, a on spojrzał na mnie zaskoczony. Wziąłem kolejny kęs jedzenia nim postanowiłem się odezwać. To było tak banalne, a wywołało mój gniew. Tak, jakbym dostał do ręki kolejny dowód na to, że to wszystko co razem budowaliśmy, tak naprawdę nie istniało.
- Dlaczego masz na tapecie jakąś dziewczynę?
- To tylko IU sunbaenim... ale... dlaczego hyung o to pyta? A raczej o „tapetę z dziewczyną"? To tylko idolka.
Zacisnąłem zęby, coraz bardziej niezadowolony, ale nadal starałem się trzymać nerwy na wodzy.
- Po prostu zwykle pary mają swoje zdjęcia na tapetach, ale przyzwyczaiłem się, że w naszym wypadku to tak nie wygląda.
- I tak już sporo ryzykuję mając ją na tapecie. Przecież hyung wie, że najchętniej ustawiłbym nasze zdjęcie... chociaż siebie wyciął... - Głos dzieciaka brzmiał na skruszony, ale próbowałem być na to głuchy, skupiając tylko na negatywnych uczuciach, które się we mnie gromadziły.
- Oczywiście. Przecież nawet na głupim zdjęciu nie możemy być razem.
- A zdjęcia w naszej sypialni? Dlaczego hyung jest dla mnie... taki niemiły? – Kolejne słowa przepełnione smutkiem, padały z jego ust, uderzając mocno w moją barierę ochronną serca.
- Po prostu... - Wziąłem głębszy oddech, by w końcu powiedzieć szczerze to, co chodziło mi po głowie. Odłożyłem na bok pałeczki, zakładając ręce na piersi. – Myślę, że przestaje mi się podobać to udawane życie z tobą.
Na chwilę między nami zapanowała cisza, a ja patrzyłem na spuszczoną w dół głowę młodszego. Bardzo chciałem podejść teraz do niego i go przytulić, odwołać te słowa, błagać o wybaczenie i przysięgać, że nigdy więcej nie powiem takich głupot. Ale to było niemożliwe. W tej chwili to zły Min był u władzy.
- Udawane? – zapytał w końcu płaczliwym tonem, a gdy nasze spojrzenia się spotkały, zobaczyłem łzy w tych oczach, które tak kocham. – Proszę, niech hyung tak nie mówi...
- A nie jest takie? Jungkook, kogo teraz oszukujesz? Mnie, czy siebie? Stworzyliśmy świat, który nie istnieje. Świat, w którym jesteśmy szczęśliwą parą. Ale tak nie jest. Kocham cię, ale mam dość ranienia sam siebie. Boli mnie to jak mnie traktujesz. Wiesz, jak się czuję? Jakbym był pierdolonym zastępstwem za Parka. Nie jestem niezniszczalny. I mam dość tego udawania. Skoro mnie nie kochasz, rozstańmy się po prostu.
Nie uzyskałem na to żadnej odpowiedzi. Patrzyłem jedynie, jak łzy zaczynają płynąć po policzkach Jeona, a ten widok był już dla mnie zupełnie nie do wytrzymania.
Wstałem z krzesła z zamiarem wyjścia, ale nim zrobiłem dwa kroki, na moim nadgarstku zacisnął się mocny ucisk.
- Nie zostawiaj mnie samego, hyung. Obiecałeś mi to wszystko... obiecałeś mi ten świat... nie poradzę sobie, nie dam rady sam... - Te błagania sprawiły, że do moich oczu również napłynęły łzy. Ale to był płacz Yoongiego, Min trzymał się twardo, wyrywając rękę z uścisku, a gdy młodszy zareagował na ten akt odrzucenia wtuleniem się w moje ciało, po policzku pociekła jedna z powstrzymywanych łez.
Odepchnąłem go od siebie, trzymając mocno nadgarstki, utrzymując go w ten sposób na bezpiecznej odległości. Wiedziałem, że może mi się wyrwać w każdej chwili, ale w tej chwili był na to widocznie zbyt skołowany.
- Jeongguk, ja dłużej tak nie mogę. Daj mi o sobie zapomnieć, skoro nic między nami nie ma. Mam dosyć bycia z tobą, skoro widocznie chcesz tylko seksu i poczucia bezpieczeństwa. Mam dosyć tego udawania. Obaj wiemy, że mnie nie pokochasz. A ja już nie mam cierpliwości do wmawiania sobie, że jest inaczej. Zostaw mnie w spokoju. Nie odzywaj się do mnie. Ja... ja żałuję, że się w tobie zakochałem.
To jedno zdanie wystarczyło, by chłopak upadł na kolana, szlochając, a ja zrobiłem najokrutniejszą rzecz, odwracając się od niego i opuszczając mieszkanie, po drodze zabierając torbę czekającą przy wyjściu.
Nie zatrzymywałem się, idąc prosto do samochodu, a nim udałem się nad rzekę, potrzebując miejsca, gdzie nikt mnie nie znajdzie.
Dopiero, gdy zaparkowałem, pozwoliłem sobie na uwolnienie tych wszystkich łez, które wcześniej zamazywały mi lekko drogę. Płakałem gorzko nad swoim złamanym sercem. Jungkook swoim milczeniem potwierdził wszystkie moje obawy, a co za tym szło – cała nadzieja na happy end we mnie umarła. To był koniec. Bańka pękła. A ja nie wiedziałem jak mam dalej żyć bez maknae u boku.
Jungkook:
Nadzieja, którą dał mi wspólny posiłek z Yoongim i sama jego obecność, sprawiając, że nie mogłem przestać się na niego patrzeć i pozbyć szerokiego uśmiechu z twarzy, szybko zamieniła się w rozczarowanie i ból. Chwytanie się ostatniej deski ratunku – słów i wyznań, nic nie dało, bo Yoongi już podjął decyzję, zostawiając mnie samego w naszym mieszkaniu.
Początkowo mogłem tylko usiąść na podłodze i płakać, powtarzając wszystkie jego słowa, powtarzając sobie wszystkie obietnice, nie chcąc uwierzyć w to co się stało. Raniłem przy tym swoje dłonie, wbijając w nie paznokcie przez całe cierpienie, którego nie byłem w stanie się wyzbyć.
- „Dam ci wszystko... dam ci... cały świat... dam ci... całe szczęście... tego świata – szeptałem pomiędzy głośnym szlochem, zaciskając mocno powieki i obejmując rękoma swoje ciało. – Spędzanie z tobą czasu... to... to dla mnie... sama przyjemność... Potrzebuję cię... Chcę cię mieć... przy moim... moim boku... Będziemy już zawsze razem... już zawsze..."
Starałem się uspokoić, choć na chwilę. Jednak mój umysł nie pozwolił mi ruszyć nawet do salonu na kanapę, abym mógł się położyć i uciec do alternatywnego świata, do swoich pięknych snów, w których na pewno powróciłbym w jego ramiona.
Rozpacz szybko uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. Niczego już nie rozumiałem. Nie wiedziałem dlaczego, nie wiedziałem za co. Zacząłem doszukiwać się jakiś błędów, swoich przewinień, których przecież było sporo. Jednak nie na tyle poważnych, aby hyung tak po prostu mnie zostawił. Do tego mówiąc, że wszystkiego żałuje. Wszystkich tych miesięcy, całej tej miłości.
Zostawił mnie dla kogoś innego, to dlatego go tyle nie było...? Znalazł sobie kogoś, tak jak Jieun noona zrobiła to jemu...? Bo te wszystkie słowa nie mają sensu... to głupie wymówki... Żałuje, że się we mnie zakochał... Hyung przecież tego żałuje...
- Żałuje... - powtórzyłem na głos, będąc mocno roztrzęsiony. – To po co dawałeś mi nadzieję?! Dlaczego pozwoliłeś, żebym się w tobie zakochał?! Po co dawałeś mi szczęście?! Mogłeś nigdy mnie nie ratować! Zostawić w tamtej kotłowni! Pozwolić się po prostu poddać!
Moja rozpacz zaczęła przeradzać się w złość, którą wyładowałem na swoich włosach, tych przeklętych włosach, których tak nienawidziłem. Nienawidziłem całego siebie, dopiero Yoongi pozwolił mi uwierzyć, że jestem warty jakiegoś szczęścia, życia. Lecz skoro nie potrafiłem powiedzieć mu całej prawdy, wyznać co czuję, to może moja wina? Sam to na siebie sprowadziłem? Może w tym tkwi problem?
Ale on żałuje... wyznania już niczego by nie zmieniły. A wszystkie słowa, obietnice, które trzymały mnie przy życiu, wywoływały uśmiech, dawały nadzieję... tego już nie ma.
Dosłownie czułem jakby cały mój świat nagle runął, a opanowanie płaczu i rozpaczy zajęło mi kilka godzin siedzenia na tej ziemnej posadzce. I chociaż nie chciałem już żyć, to głupio miałem nadzieję, że może chłopak zmieni zdanie, a jutro wszystko wróci do normy. Zacząłem łudzić się, że właśnie tak będzie. I tylko dzięki temu byłem w stanie przenieść się do pozycji stojącej, wiedząc, że muszę udać się z powrotem do dormu, z którego rano jechaliśmy na lotnisko.
Nie zamówiłem taksówki, po prostu wkładając słuchawki do uszu i idąc te kilka kilometrów przez miasto, najciemniejszymi uliczkami, aby nikt nie oglądał moich łez, bezustannie płynących po policzkach. Gdzieś tam głęboko w podświadomości liczyłem, że jednak ktoś mnie zaatakuje, może nawet pozbawi życia, które przecież nie miało już dla mnie znaczenia.
Muzyka płynąca z słuchawek jeszcze bardziej mnie przygnębiła, bo w każdym słowie śpiewanym przez ulubionych wokalistów, słyszałem swój apel do hyunga, albo całą naszą historię, opowiedzianą przez zwykły utwór.
„Powiedz mi, że to nie jest koniec, że to zwykłe kłamstwo i jutro wszystko będzie dobrze."
„Mam nadzieję, że wiesz co zniszczyłeś, trafiając mnie prosto w serce i raniąc swoimi słowami."
„Dlaczego postanowiłeś pokazać wszystkim, że mieli rację?"
„Moje serce znów musi nauczyć się bić, bez ciebie."
„Przepraszam za wszystko, za całe obwinianie, za rzeczy, których nie mogłem dla ciebie zrobić, obietnice, których nie mogłem spełnić. Bo zraniłem siebie, raniąc ciebie."
„Zastanawiam się dlaczego wszystko wokół mnie jakby nagle umarło? Oddycham, lecz po co?"
„Pochowajmy wszystkie wspomnienia, pozbądźmy się ich. Bo naszej miłości już nie ma. Może była ona po prostu kłamstwem?"
Jednak szybko od obwiniania siebie przeszedłem do obwiniania jego, zatrzymując się na dłużej przy rzece Han i wpatrując w drugi brzeg. Mój obecny stan potrafił przekształcić się w ciągu sekundy, kiedy pozbywałem się nagle słonych łez, mając ochotę krzyczeć, że to jego wina, a w następnej chwili po prostu powrócić na zimną posadzkę w naszej kuchni i zrezygnować z jutrzejszych aktywności.
Moja playlista ze smutnymi, dobijającymi mnie piosenkami, przekształciła się w te wytykające błędy Yoongiego. Od „mogłem się lepiej starać, wtedy na pewno zostałbyś ze mną" przekształciłem wszystko w „kłamiesz, zawsze kłamałeś i przez ciebie teraz cierpię".
Miałem ochotę poprosić o ostatni pocałunek, ostatnie przytulenie, dzięki któremu może jakoś dałbym sobie radę. Ale hyung żałuje tego wszystkiego i nie miałem już na nic szans.
Nie dałem mu wszystkiego...? W tak młodym wieku oddając całego siebie? Wierząc w wieczną miłość i od razu dostając okrutną nauczkę od życia? Masz Jungkook swoje „miłość jest wieczna". I kto mi kazał tak myśleć i pisać, a później zniszczył cały ten idealny obraz...?
Powoli wracałem do Jungkook sprzed kilku miesięcy. Tego, który stracił sens istnienia i zagubił się w życiu.
Robiłem wszystko, aby wyprzeć przykre myśli i powrócić do obecnych wydarzeń w grafiku. Na bieżąco wycierałem płynące łzy, próbując się uspokoić, gdy zająłem miejsce gdzieś na trawniku, poprawiając kaptur na głowie i sprawdzając w końcu godzinę.
Była trzecia w nocy, a ja kompletnie nie miałem ochoty wracać do dormu, aby kontynuować życie jako idol. Dziś po południu znów musiałem uśmiechać się szeroko do fanów, udając, że cieszę się z każdego wywiadu i nagrania, chociaż miałem tego dosyć. Szczególnie teraz.
Jeszcze przez pół godziny wpatrywałem się tępo przed siebie, skupiając na muzyce i czując, że mój organizm powoli się buntuje, domagając snu. Pragnąłem zamknąć się już w tym drugim świecie, dlatego powróciłem do dormu, wybierając salon jako najbezpieczniejsze pomieszczenie, bez wspomnień związanych z Yoongim.
- Hyung, kocham cię. Od zawsze zastępowałem te słowa czynami. Dlaczego nigdy tego nie widziałeś? Dlaczego wybrałeś najgorszą możliwą opcję?
Jednak nic w tym świecie nie było prawdziwe, a zapewniający mnie o swoich uczuciach Min, ranił jeszcze bardziej.
Obudziłem się przez czyjeś szarpanie, orientując się, że leżę na podłodze.
- Jungkookie, wszystko w porządku? Dlaczego tutaj spałeś? I gdzie byłeś przez całą noc? – Zmartwiony głos Seokjina tylko jeszcze bardziej mnie zdołował.
Przeniosłem się do pozycji siedzącej, przecierając piekące i podpuchnięte od płaczu oczy, które starszy od razu skomentował, zadając kolejne pytania. Niestety odpowiedziałem mu jedynie płaczem, nie pozwalając do siebie zbliżyć i prosząc, aby mnie zostawił. Chyba zrozumiał co się mogło stać, bo wziął mnie bez problemu na ręce, przenosząc do pokoju i zapewniając po drodze, że jesteśmy sami, a Min jeszcze nie wrócił do dormu.
- Prześpij się jeszcze chwilę jeśli chcesz. Nie musisz nic mówić, sam z nim porozmawiam - oznajmił, kiedy wylądowałem już na łóżku, a chłopak zaczął głaskać mnie po głowie. Przymknąłem oczy, rozkoszując się takim dotykiem, którego brakowało mi przez tak długi czas.
- Nie... hyung, nie rozmawiaj z Yoongi hyungiem, proszę... poradzę sobie... - wyszeptałem, zamykając już oczy i chcąc znów powrócić do moich snów.
Jeszcze przez chwilę starszy głaskał mnie po głowie, jednak kiedy przeniosłem się do mojej drugiej rzeczywistości, skupiłem już tylko na przytulaniu do blondwłosego chłopaka, którego znów zapewniłem o swojej miłości.
Yoongi:
Całą noc spędziłem w samochodzie, nie będąc w stanie kiwnąć choćby palcem. Patrzyłem na spokojny nurt rzeki Han, próbując opanować wszystkie emocje. Skończyło się tym, że siedziałem w fotelu kierowcy, a po moich policzkach co jakiś czas spływała nowa łza. Nie było już odwrotu. Nie było nawet słów, które mogłyby to wszystko uratować. Chociaż młodszy mnie nie kochał, to to nagłe porzucenie go było okrutne i złamało mu to jakże często ranione serce.
Wspominałem każdą obietnicę, którą mu złożyłem. Wszystkie były warte tyle, co wysokie źdźbła trawy, poruszające się delikatnie na wietrze. Słowa mają to do siebie, że bardzo łatwo je wypowiadać. I choć chciałem całym sercem dopełnić tych obietnic, to nie potrafiłem. A wszystko przez strach. Strach, przed ponownym złamaniem serca, do którego sam doprowadziłem, wierząc, że taką kontrolowaną sytuację zniosę lepiej. Nie zniosłem. Bolało jak cholera.
Zamknąłem oczy, zmęczony płaczem i zaraz przeniosłem się myślami do tej samej dziwnej pseudo sali tronowej, zajmując miejsce na białym tronie. Tuż przed lustrem leżał skulony Jungkook, tym razem przykryty białym płótnem. Patrzyłem na jego spokojną twarz, wypraną z wszelkich emocji. Oczy wydawały się puste niczym u lalki.
- Osiągnęliśmy nasz cel.
Spojrzałem w lewo i ujrzałem opartego o mój tron potwora Mina.
- Niby co osiągnęliśmy? Straciliśmy go. Już nigdy się do nas nie przytuli. Nigdy nie posmakujemy jego ust. Nigdy nie poczujemy, jak zamykamy cały nasz świat w ramionach.
- Nasz świat nigdy nie należał w pełni do nas.
Podniosłem się z siedzenia i podszedłem wolno do skulonej postaci. Kierowany przeczuciem, odsunąłem materiał, odsłaniając jego nagie ciało i aż zamarłem z przerażenia. W miejscu serca widniała czarna dziura, w której brakowało tego ważnego elementu. Odwróciłem się i spojrzałem na Mina, szukając jakiegoś wyjaśnienia i otrzymałem je. Chłopak ściskał w dłoni serce młodszego.
- Po co to zrobiłeś?
- Ono należy do nas.
- Nie. Nie należy. To...
Dotknąłem swojej klatki piersiowej i poczułem dziurę również w moim ciele. Palcami pogładziłem bijący we mnie mięsień. Wyjąłem go jak gdyby nigdy nic i spojrzałem na niego.
- To nasze należy do niego.
Umieściłem trzymane serce w tej przerażającej dziurze, a wtedy całe życie wróciło w te brązowe oczy. Maknae uniósł głowę i uśmiechnął się do mnie tak, jak kochałem najbardziej.
Patrzyłem, jak zaraz po tym zasypia, przytulając się do mojej nogi.
- Jak mogłem cię posłuchać...? – zapytałem cicho, głaszcząc włosy młodszego.
- Nie zaczynaj znowu. Przestań się mazać. Nie ma ludzi niezastąpionych. A sam wiesz, że kiedyś to się stanie i zostaniemy zastąpieni przez kogoś innego.
Powoli otworzyłem oczy budząc się tym samym w świecie rzeczywistym. Patrzyłem na wschód słońca, na moment skupiając się tylko i wyłącznie na pięknym krajobrazie. Nie mogłem dłużej czekać. Decyzje już zapadły, cały mój świat się zmienił. Musiałem na nowo napisać plan na moje życie. A to wcale nie było takie łatwe.
Seokjin:
Przywrócenie tych jasnych iskierek w oczach mojego najmłodszego, zespołowego dziecka, nie było łatwe. Sam osobiście oddzieliłem jego łóżko od tego Yoongiego, zajmując się nim pod każdym kątem. W Tajlandii załatwiłem nam wspólny pokój, dbając o każdy posiłek Jungkooka, odpowiedni odpoczynek, wycierając przy tym nawet najmniejszą, uronioną łzę i nadal próbując się dowiedzieć co ich poróżniło. Chłopak był nieugięty, nie zdradzając mi nawet słowa z ich kłótni. Wiedziałem, że jedyną opcją jest rozmowa z Minem i przemówienie mu do rozsądku.
Po nagraniach, kiedy wróciliśmy już do hotelu, a Jungkookie poszedł spać, ówcześnie prawie siłą umieszczając go pod kołdrą, miałem okazję wszystko przemyśleć. Kompletnie nie wiedziałem, co takiego stało się w ostatnim czasie. Yoongi opiekował się Jeonem sprawiając, że był szczęśliwy. Widziałem to każdego dnia, podczas koncertów, nagrań, wywiadów. Nawet uczestniczył w lekcjach fanserwisu, dzięki czemu nie musiałem się o nic martwić, będąc pewnym, że nasz maknae jest w dobrych rękach. Może nie zauważyłem czegoś istotnego? I choć szukałem jakichkolwiek śladów na ciele Jungkooka, coś mi się wydawało, że Min nie skrzywdził go fizycznie i musiałem zareagować w tej sprawie.
Młodszy dzielił pokój z Jiminem, o co jak zwykle się postarałem, nie chcąc, aby Hoseok wykorzystał nawet tę jedną noc na zniszczenie mi, już i tak wystarczająco spaczonego dziecka.
Po pocałowaniu Jungkooka w czoło i zgarnięciu kilku kosmyków ze skóry mojego dziecka, westchnąłem ciężko, nie rozumiejąc dlaczego Yoongi mógł go tak potraktować. Jeon był jeszcze nastolatkiem, który nigdy nie miał okazji nauczyć się prawdziwego życia. Czy Yoongi chciał mu dać w ten sposób jakąś lekcję? A może to maknae zawinił? Tylko czym? Przez poprzednią erę trochę się zmienił, jednak widziałem, że podczas ostatnich dni powoli powracał do tych nieśmiałych zachowań, znów czując się niepewnie, nawet w moim towarzystwie.
- Co ja mam zrobić? Chyba najwyższa pora, aby udać się do młodszego – wyszeptałem do siebie, gdy wstałem już z łóżka, kierując powoli do wyjścia i zabierając po drodze kartę do pokoju i telefon. Zerknąłem po raz ostatni na spokojną twarz chłopaka, uśmiechając się smutno i naciskając już klamkę.
Dobrze znałem rozmieszczenie wszystkich pokoi, dlatego dotarcie pod ten Jimina i Yoongiego, nie było dla mnie żadnym problemem. Zaraz do nich zapukałem, a słysząc zaproszenie, oczywiście od rudowłosego, któremu zmienili niedawno tę rzucającą się w oczy czerwień, wszedłem do środka, prosząc go, aby poszedł na chwilę do Hoseok i Tae.
Blondyn leżał na swoim łóżku, dlatego zaraz przy nim stanąłem, dziękując Jiminowi, który zebrał się w jednej sekundzie, prawie wybiegając z pokoju.
- Yoongi, powiesz mi co ty wyprawiasz? Dlaczego go tak zraniłeś? Wiem tylko o kłótni, a chcę wiedzieć wszystko, bo coś mi chyba obiecałeś. I jemu najwyraźniej też... Wiesz, że to jeszcze dziecko, które mogło wyrządzić sobie krzywdę przez twoje lekkomyślne decyzje. Myślisz, że poradzi sobie z tym sam? Pomagam mu jak mogę, ale widzę, że to twojej opieki potrzebuje. Czy mógłbyś zacząć zachowywać się jak prawdziwy dorosły i przestać go ranić? Macie ze sobą porozmawiać i wszystko ma wrócić do normy.
Mój niedługi wywód, został zakończony skrzyżowaniem dłoni na torsie. Na razie nie widziałem w tym winy Jungkooka, dlatego stałem właśnie po jego stronie, obwiniając tylko Mina. Jednak może jeśli naświetli mi całą sprawę, spojrzę na to inaczej, zmuszając również maknae do rozmowy ze mną.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top