23

@KakaSzczur jako Yoongi & Irene :3

@Avangeee jako Jeonggukie & Taehyungie :)


gif to hint :) 

~~~~~~~~~




Irene:

Wszystkie wyznania Taehyunga były takie kochane, ale jednocześnie sprawiały, że moje policzki robiły się coraz ciemniejsze. Nawet nie potrafiłam mu odpowiedzieć, gdy powiedział, że zostanie ze mną, a potem mnie odprowadzi. Czułam ciepło na sercu ze względu na to, że tak się przejął moją osobą. I w dodatku nazwał ,,ulubioną dziewczyną ze wszystkich Velvetek"!

Joohyun, dziewczyno, spokojnie. Przecież masz kilku fanów, którzy cię lubią! Chyba...

Co prawda nie umknęło mi jego ciche stwierdzenie do samego siebie, ale tego również nie komentowałam.

Potem wspomniał jeszcze o naszych piosenkach. Byłam naprawdę szczęśliwa, gdy powiedział, że je zna, tak jak ja jego. Nie przyznam się mu, że razem z Seulgi ćwiczyłam ich ,,I need U", bo pomyśli, że mówię to z grzeczności, a na dowód mu nie zatańczę, bo to krępujące!

Do tego nazwał mnie uroczą!

Chłopak zaraz zaproponował, bym nie zwracała się do niego ,,sunbaenim", co sprawiło, że miałam burzę w głowie.

Taetae? Nie, to zbyt poufale! Taehyung? Ojej, nie dam rady nazwać go po imieniu!

- Do... Dobrze V-ssi – szepnęłam, starając się uśmiechać mimo całego zażenowania.

Kim sięgnął ręką po mój kalendarz, ale po chwili jakby zmienił zdanie i po prostu przesiadł się obok mnie, przez co cofnęłam się zaskoczona.

O jaaaaa... Usiadł koło mnie! Znaczy... Joohyun, opanuj się, jesteś starsza! Zachowuj się na swój wiek!

Chyba zauważył moje zaskoczenie, bo nieznacznie się odsunął, ale gdy nasze oczy się spotkały na dłuższą chwilę, poczułam, jak jego dłoń wylądowała na moim policzku. Na moment, sama nawet nie wiem czemu, wtuliłam twarz w te ciepłe palce. Zorientowałam się, co narobiłam dopiero, gdy zniknęły z mojej skóry.

Zawstydzona jeszcze bardziej, spuściłam głowę, pół na pół słuchając jego wywodu odnośnie comebacku, bardziej skupiając się na emocjach, które odczuwałam.

Ten idol namieszał mi w głowie! To wszystko wina Yeri! To ona mi pokazała te wszystkie przerobione zdjęcia, na których jesteśmy razem! Tak, to na pewno przez to i jej gadanie ,,Bylibyście słodką parą"! Ale... Ale on jest taki uroczy i kochany...

Ręce z notesem nadal miałam położone przed sobą, więc uniosłam je delikatnie, by nie zwracał uwagi na moją czerwoną buzię.

Zaraz przeprosił za zapomnienie o tym i wziął go, skrobiąc nie tylko swój podpis, ale też coś jeszcze, sądząc po tym, jak długo mu to zajęło. Odebrałam moją własność natychmiast po skończeniu składania autografu, przytulając ją do siebie, jakby była bardzo cennym skarbem i kiwnęłam głową na znak zgody. Bardzo mnie kusiło, by zobaczyć, co napisał, ale powstrzymywałam się.

Dopiero po chwili pomyślałam, że przytulanie kalendarza mogło być dziwne, więc położyłam go na kolanach.

Patrzyłam, jak V przez chwilę się nad czymś zastanawia i nagle zaczął podwijać rękaw. Słysząc, jaki ma zamiar chciałam zaproponować mu kartkę, ale powstrzymał mnie przed tym ponownym dotykiem, który wywołał kolejną falę ciepła.

Wzięłam więc długopis i zabrałam się za złożenie podpisu, co na skórze nie było aż takie łatwe, więc zajęło mi troszkę czasu. Na sam koniec się zawahałam. Mój autograf zawierał w sobie gwiazdką. Ale zamiast niej zaryzykowałam i narysowałam serduszko. Zawstydziłam się przez to jeszcze bardziej.

Słuchałam jego wywodu, który zaczął się od comebacku BTS, który miał się odbyć już za dwa dni, a zakończył na ostatnim anime, jakie oglądał. Co jakiś czas przerywałam mu dopytując się o różne szczegóły, bo choć sama nie oglądałam za wiele, to za czasów dzieciństwa lubiłam spędzać czas przed telewizorem. SM fundowało nam tak dużo zajęć, że mogłam mu tylko pozazdrościć czasu spędzonego na śledzeniu kolejnych tytułów anime. I tak nam zleciała cała droga do Daegu.

Słuchanie jego pięknego, niskiego głosu sprawiało, że w pełni się zrelaksowałam. Przez półtorej godziny, które spędziliśmy razem, przestałam się czuć jak idolka, która może wyrwać się do rodziny na kilkadziesiąt godzin, bojąca się, że trafi na niebezpiecznych psychofanów. W tym pociągu byłam zwyczajną dziewczyną, która przez przypadek spotkała niezwykłego chłopaka. I tak jak Tae powiedział – było dokładnie jak w jakiejś dramie.

W pewnym momencie przyłapałam się na tym, że marzę, by ta podróż nigdy się nie skończyła.

Joohyun, przecież to tylko niewinna rozmowa. Odprowadzi cię dzisiaj i zapomni o tobie.

Gdy pociąg się zatrzymał na naszej stacji, podniosłam się z miejsca i zaczekałam, by Taehyung zrobił to samo.

- Dobrze V-ssi, ale mam nadzieję, że to nie będzie konieczne. Znaczy, te sztuki walki, bo chętnie się zgodzę byś mnie odprowadził. Znaczy, nie dlatego, że chcę mieć prywatnego ochroniarza! Po prostu cię polubiłam, V-ssi. Znaczy... Znaczy lubię cię od dawna. Znaczy jako idola! Ale... Nie, przestań mnie słuchać!

Wyciągnęłam nagle ręce przed siebie i zasłoniłam mu dłońmi uszy. Oczywiście z opóźnieniem dotarła do mnie moja głupota, przez co cofnęłam się, po chwili kłaniając i przepraszając cicho.

Czmychnęłam pod jego ramieniem, razem z moim plecakiem i szybko skierowałam się do wyjścia. Słyszałam, jak krzyknął za mną, bym poczekała, bo pójdzie jeszcze tylko po walizkę do swoich kolegów.

Zatrzymałam się dopiero na peronie, blisko wyjścia, by nie pomyślał, że mu uciekłam, a gdy wyszedł, towarzyszył mu jego kolega z zespołu. Znaczy tak wywnioskowałam, bo Tae mówił coś do niego, a chłopak miał na sobie czapkę, okulary i maskę, utrudniającą mi rozpoznanie go.

Nie dane mi było się przekonać kim jest ów osobnik, bo zaraz odłączył się od mojego towarzysza podróży. Uśmiechnęłam się delikatnie, gdy do mnie podszedł. Już trochę ochłonęłam po tych wszystkich głupotach, które powiedziałam, wiedząc, że nie tylko ja zaliczyłam takie wpadki. Tylko jego wydawały mi się urocze, a moje po prostu żenujące.

- V-ssi, to na pewno nie będzie dla ciebie problem, byś ze mną poszedł? Na pewno jesteś zmęczony po podróży. Poradzę sobie, nie musisz się martwić.

A kto powiedział głupku, że on się w ogóle serio tobą przejmuje?

Jednak uparty Kim stwierdził, że nie ma mowy, abym wracała samotnie, dlatego już po chwili szliśmy razem ulicami Daegu. Nie rozmawialiśmy za dużo, by przypadkowe uszy nie rozpoznały naszych głosów, jednak przechodząc koło niektórych miejsc mówiłam mu, choć sama nie wiem po co, rzeczy w stylu: ,,Znasz tę lodziarnię? Rodzice zabierali tutaj mnie i siostrę w każdą sobotę", albo ,,Tutaj uciekałam z koleżankami na wagary!". Niestety, takie uwagi były dość niekontrolowane, zwłaszcza, gdy chłopak też dorzucał swoje dwa grosze.

- O, a tutaj są piękne opaski do włosów! Dostajecie je od fanów na spotkaniach, prawda? Bardzo lubię wianki. Widziałam kiedyś twoje zdjęcie w jednym! To było takie słod... - Za późno ugryzłam się w język i tym razem nie powstrzymałam przed złapaniem kaptura i zaciągnięcie go na włosy, by jednak ukryć policzki. Nawet jeśli chroniła je maska, to wolałam uniknąć jego spojrzeń.

Dlaczego jeszcze tak daleko do domu?! Mamo, twoja dorosła córka robi z siebie idiotkę przed takim fajnym chłopakiem!



Taehyung:

Jeszcze dłuższą chwilę wpatrywałem się w swoją rękę, uśmiechając zarówno przez ten podpis, jak i serduszko, które nie pamiętam czy istniało w oryginalnym autografie Irene. Wiedziałem, że kiedy już będę w domu, muszę to sprawdzić.

Pobiegłem szybko po walizkę, uśmiechając się szeroko do siebie i witając tylko z chłopakami. W sumie jeszcze nigdy nie spędziłem aż tyle czasu sam na sam z dziewczyną. Godzina to była maks, do tego z którąś nooną ze staffu, koleżanką ze szkoły, albo przypadkowo poznaną dziewczyną w parku, oczywiście jeszcze przed debiutem, bo później nigdy nie miałem okazji spotkać kogoś, kto nie okaże się Armys.

Joohyun noona, chociaż była idolką i przecież mnie kojarzyła, nie zachowywała się jak większość dziewczyn, które poznałem. To głównie przez to została moją ulubienicą. W sumie, chyba znalazłem nowy ideał, który zacznę przedstawiać fanom – nieśmiała, urocza szatynka, o pięknym uśmiechu, z długimi włosami, najlepiej upiętymi w wysoki kucyk.

Hyungowie znowu będą mi to wypominać... ale to nie moja wina. Już za długo trzymałem na tym pierwszym miejscu Yoona noonę, czas zwolnić miejsce dla mo... dla Irene... nie zapędzaj się, Tae.

Słyszałem, że Yoongi coś do mnie mówi, kiedy wychodziliśmy z pociągu, jednak za bardzo byłem zajęty uśmiechaniem i ukrywaniem swojej ręki, na którą nie zdążyłem naciągnąć rękawa kurtki. Szukałem również Joohyun pośród tych wszystkich ludzi.

- Hyung, spędź miło czas ze swoją rodziną i odpocznij. Pa, hyung – pożegnałem się jeszcze z Sugą, machając mu wolną dłonią, przez co na chwilę musiałem puścić walizkę. A kiedy chłopak mruknął coś do siebie, zaraz ode mnie odchodząc, skierowałem się w stronę dziewczyny, która na szczęście na mnie poczekała.

Dopiero po drodze do niej ściągnąłem swoją kurtkę, zarzucając ją na walizkę i naciągając nieco swoją czapkę z daszkiem, aby mimo wszystko nikt mnie tutaj nie rozpoznał. Wiedziałem jakie potrafiły być niektóre fanki, nawet pośród tych setek przemiłych i przeuroczych dziewczyn, zawsze trafiła się taka, która niestety traktowała nas jak swoją własność, dlatego nie mogłem zostać zauważonym z inną idolką, do tego tak ładną. Irene miałaby dodatkowe problemy z wytwórnią, które mój czasami oporny umysł, tym razem mi podrzucał, nawet ze mną dzisiaj współpracując.

Po tak intensywnym myśleniu, na chwilę opadłem z sił, oczywiście tych psychicznych, wysłuchując słów dziewczyny i zaraz jej zaprzeczając oraz dodając, że to mój obowiązek i naprawdę nie chcę, aby cokolwiek jej się stało. Co prawda jeśli zaatakowaliby nas fani, nie mógłbym kiwnąć nawet palcem, jednak ze zwykłymi ludźmi na pewno dałbym sobie radę.

Chętnie słuchałem jak Irene zamienia się z poprzedniej nieśmiałej dziewczyny, na tę bardziej otwartą i czującą się komfortowo w moim towarzystwie. Robiłem wszystko, aby tak właśnie było – od wygłupiania i opowiadania jakichś żartów, do poruszania tematów, które mogły ją zainteresować, takich jak taniec, śpiew, czy też aktorstwo. Wątek o ulubionych kolorach, idolach i zwierzętach też się tutaj znalazł, jednak bardziej zainteresowały mnie jej wzmianki o ulubionych miejscach, które akurat mijaliśmy. Nawet kilka dobrze znałem, bądź kojarzyłem, bo jednak mimo wszystko raz się przeprowadzałem, nie mieszkając tutaj aż tak długo jak noona.

Podczas naszego spaceru obserwowałem jak twarz dziewczyny zmienia się przy każdym temacie, analizowałem jej uśmiech, stwierdzając, że stanie się on moim ulubionym obrazem, a jej śmiech ulubionym dźwiękiem. Nie wiem co się ze mną działo, bo jeszcze nigdy AŻ TAK bardzo nie pragnąłem spędzać z jakąś dziewczyną czasu, szczególnie taką, o którą Armys mogły być złe.

Ale... te wszystkie gesty, wyznania i rozmowy... tak bardzo tego potrzebowałem... a Irene pojawiła się przy mnie tak nagle, przenosząc mnie na całkiem inną planetę, nawet nie taką z króliczkami, a ciastkami, lodami i wszystkim co słodkie, zupełnie tak jak ona!

Kiedy usłyszałem wyznanie dziewczyny na temat tych wianków, za którymi raczej nie przepadałem, chociaż zakładałem je, aby uszczęśliwić Armys, zaraz posłałem jej uśmiech, wpadając na pewien pomysł. Jednak zanim podjąłem się jego realizacji, przeniosłem swoje dłonie na te jej, odsuwając je od bluzy dziewczyny, by powoli ściągnąć zarzucony kaptur i złapać z nią w ten sposób kontakt wzrokowy. Uśmiechnąłem się, znów widząc te zaczerwienione policzki – chociaż w większości ukryte pod maską – po których przyjechałem kciukami, zaraz ją przepraszając i znikając już w tym sklepie. Nie wiem dlaczego to robiłem, może aby znów wywołać ten uroczy uśmiech, który zniknął wraz z tamtymi miłymi słowami, mającymi raczej nigdy do mnie nie trafić, lecz kiedy znów znalazłem się obok dziewczyny, zamiast czapki na głowie, miałem już jeden z tych wianków, robiąc przy tym przeróżne aegyo, co jak najbardziej lubiłem, nawet po ukończeniu tych dwudziestu lat.

Śmiech Irene i jej radość wystarczyły, aby ten zakup i moje ryzykowanie rozpoznaniem, nie poszły na marne. Znów powróciliśmy do poprzednich luźnych rozmów, kierując się dalej do jej domu. Wiedziałem, że czas rozstania nieubłaganie się zbliżał i miałem tylko nadzieję, że dziewczyna zaprosi mnie na tym KakaoTalk, a nasz kontakt się nie urwie, bo pomimo różnicy wieku, wiele nas łączyło i chciałbym jeszcze kiedyś zobaczyć jej uśmiech na żywo, ale ten naturalny, a nie wymuszony, do którego zazwyczaj wszyscy idole na galach się przymuszali.

Odprowadziłem ją pod sam dom, chociaż trochę protestowała, chcąc mnie zostawić już wcześniej, to znalazłem jakąś wymówkę, aby spędzić z nią jeszcze te ostatnie pięć minut.

- Noona... nie zapomnij o notatniku i... o mnie też – zacząłem, śmiejąc się tuż po tym i szybko zamykając ją w kolejnym uścisku. Tym razem nie trwał on kilka sekund, a dobre kilkadziesiąt. Zarówno ona, jak i ja, nie chcieliśmy się od siebie odrywać i dopiero telefon dziewczyny przerwał nam to przedłużające się pożegnanie, podczas którego zdążyłem ocenić jak bardzo ładnego szamponu używa, ponieważ tylko jej włosy sięgały na wysokość mojego nosa.

Westchnąłem, puszczając ją, aby odebrała ten telefon, który chyba okazał się podglądającą nas zza firanki siostrą.

Zaśmiałem się tylko na te szepty Irene do dziewczyny po drugiej stronie i zerkanie w stronę domu. Nie chciałem jeszcze bardziej wprowadzać jej w zakłopotanie, dlatego po ówczesnym wyjęciu tego małego wianka spod czapki, gdzie zostawiłem go jeszcze pod sklepem i założeniu go na głowę noony, mówiąc, że to na pamiątkę, pożegnałem się w końcu, kłaniając jeszcze, przytulając ją po raz ostatni, tym razem nieco krócej i życząc miłych wakacji. A jak tylko przekroczyła furtkę do swojego domu, zacząłem się już oddalać, niestety tyłem, przez co nie zauważyłem słupa i dziewczyna mogła po raz ostatni ujrzeć jak bardzo niezdarny potrafiłem czasami być.

Te kilka godzin z nią były nawet lepsze od wszystkich tych spędzonych na scenie, przez co kiedy dotarłem do domu, moja spostrzegawcza mama, znająca mnie na wylot, tuż po wycałowaniu i wyprzytulaniu, usadziła mnie na krześle, mówiąc tych kilka słów, których sam nie byłem pewien.

- Zakochałeś się, Taehyung. Poznam ją? Jest z Seulu czy Daegu?

- Daegu, mamusiu – odpowiedziałem, raczej nie będąc tego w pełni świadomy.

- Taehyungie się zakochał, Taehyungie się zakochał! – Skandowanie mojego młodszego rodzeństwa, które zapewne podsłuchało tę krótką wymianę zdań, wywołało jeszcze większy uśmiech na mojej twarzy.

Zaraz zacząłem się z nimi ganiać, skupiając już tylko na mojej kochanej rodzinie, chociaż mój umysł nadal w niewielkiej części został przy pięknej Irene, od której dopiero po godzinie od zawitania do domu, otrzymałem zaproszenie na KakaoTalk, odrywając się od rzeczywistości i zajmując tylko tym. Rodzeństwo nie chciało mi przez to dać spokoju i musiałem ich dopiero uspokoić prezentami, w końcu mając chwilę czasu dla Irene.



Irene:

Taehyung zaskoczył mnie swoim zachowaniem. Najpierw pozbawił mnie tarczy w postaci kaptura, a potem pogłaskał moje policzki. Stałam skamieniała z szeroko otwartymi oczami, podczas gdy on zniknął we wspomnianym przeze mnie sklepie z opaskami. Moje dłonie automatycznie powędrowały na dotknięte przez niego miejsca, a usta osłonięte maską uniosły kąciki w delikatnym uśmiechu. Nie musiałam długo czekać na powrót młodszego, bo zaraz zjawił się z wiankiem ma głowie i uroczym aegyo, robionym specjalnie dla mnie. Ucieszyło mnie to tak bardzo, że nie mogłam powstrzymać śmiechu.

- V-ssi, jesteś taki słodki! Znaczy...

Nie próbowałam znów tłumaczyć się ze słów, które nie powinny opuszczać moich myśli, po prostu prosząc z uśmiechem, by ponownie założył czapkę, bo takie zachowanie mogło nam narobić problemów. Nie mogłam jednak powstrzymać swojej dłoni przed szybkim pstryczkiem w ten śliczny nosek.

Dalszy spacer odbył się bez niespodzianek, aż do momentu naszego rozstania. Z grzeczności mówiłam, że nie musi iść ze mną pod sam dom, ale moje serduszko krzyczało, by mnie nie zostawiał, co nawet dla mnie wydawało się niedorzeczne. Ale czy to moja wina, że z jakiegoś dziwnego, niezrozumiałego dla mnie powodu, ten głupiutki mięsień zamiast robić ,,bum bum" zmienił swój rytm na ,,Tae Tae"?

Oj, to się źle skończy!

Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy, a droga do mojego domu okazała się dużo krótsza niż z początku myślałam. Kim przypomniał mi o kalendarzu, w którym czekał na mnie jego podpis oraz poprosił o pamięć o jego osobie. Nie musiał, bo kochany Taehyung zdążył sobie przez te dwie godziny znaleźć trochę miejsca w moim sercu między zespołem a rodziną. Dlatego, gdy jego ramiona ostatni raz otoczyły moje ciało, zebrałam całą swoją odwagę i po kilku sekundach otuliłam jego pas rękoma. Przysięgam, że mogłabym tak stać w jego objęciach już do końca świata. Gdyby nie dźwięk mojego telefonu...

Chłopak puścił mnie, choć wydawało mi się, że wcale tego nie chciał robić, a ja sięgnęłam po przeszkadzające nam urządzenie.

Siostrzyczka?

- Unni, jesteś na środku chodnika! Nie obściskuj się z V oppą, bo ktoś może was zobaczyć. – Jej konspiracyjny szept zmusił mnie do spojrzenia w stronę domu, gdzie na piętrze za firanką ukrywał się mój kochany szkodnik.

- My się nie... - Nawet nie skończyłam swojego misternego tłumaczenia, bo młodsza zaraz rozpędziła się z tym jaką uroczą parę tworzymy. Musiałam uciąć to słowami: ,,porozmawiamy za chwilę".

Ponownie tego dnia poczułam zawstydzenie, wiedząc już, że bez siostrzanych ploteczek na pewno się nie obejdzie. Rozłączyłam się akurat w momencie, gdy na mojej głowie wylądowały splecione sztuczne kwiaty. Sięgnęłam dłonią, by dotknąć wianek, dziękując mu cicho z ukłonem, który powtórzyłam, żegnając się z nim, zaraz ciesząc jeszcze krótkim kontaktem z jego ciałem, który był wynikiem ostatniego uścisku.

- Uważaj na siebie V-ssi – poprosiłam cicho z uśmiechem, uciekając już na teren posesji moich rodziców.

Odwróciłam się w jego stronę akurat w momencie, gdy przyłożył plecami w słup. Nastraszył mnie tym niesamowicie i już zrobiłam krok w jego stronę, chcąc sprawdzić, czy nic mu się nie stało, ale jego radosny śmiech przekonał mnie, że nie potrzeba mojej interwencji.

Uśmiechnęłam się tylko i pomachałam mu, pokonując tych kilka kroków, chowając się za drzwiami, gdzie oczywiście czekała moja siostra.

- Unni, wszystko mi teraz wyśpiewasz.

- Do, re, mi, fa, sol... - zaczęłam, jednak siostra od razu mi przerwała.

- Unni!

W końcu się poddałam i zrobiłam to o co mnie prosiła. Opowiedziałam podekscytowana, jak na siebie trafiliśmy i co się działo przez cały ten czas. Sięgnęłam też po kalendarz, by pokazać jej autograf, który zresztą sama chciałam zobaczyć. Jednak kompletnie nie spodziewałam się tego, że dostanę adres ID jego KakaoTalk!

A ja nawet nie pomyślałam wcześniej, by zaproponować mu wymianę kontaktów! Głupi głupek ze mnie!

- Na co czekasz, unni? Pisz!

Jednak to wcale nie było takie proste. Dobrze, że moi rodzice byli jeszcze w pracy, dzięki czemu mogłam z siostrą biegać po domu i ekscytować się możliwością kontaktu z Tae. Oczywiście była w tym wszystkim chwila grozy, gdy musiałam kliknąć przycisk by wysłać zaproszenie, a gdy tylko je przyjął, napisałam: ,,Dziękuję za miłą podróż, V-ssi. Mam nadzieję, że jeszcze nieraz będziemy mogli spędzić razem czas."



Yoongi:

Wygonienie Taehyunga z przedziału było zdecydowanie moim najlepszym pomysłem dzisiaj. Nie dość, że mogłem spokojnie pospać prawie całą godzinę na kolanach Jungkooka, to te pozostałe pół godziny spożytkowaliśmy na dość ryzykownych, choć potrzebnych nam pocałunkach oraz krótkich rozmowach. Obiecałem przyjechać do niego następnego dnia przed obiadem, abyśmy mogli spędzić chociaż te pół wolnego dnia razem w tym jego ukochanym mieście. Chłopak opowiadał mi dokąd pójdziemy, a ja przytakiwałem na wszystkie jego propozycje. Jednak pewna rzecz nie dawała mi ostatnio spokoju. Musiałem poruszyć z młodszym pewien delikatny temat i zastanawiałem się, jak to zrobić, by mi się od niego nie wykręcił.

Dopiero kilka minut przed moją stacją wpadłem na pewien pomysł. I to dość szalony, ale zarazem bardzo podniecający.

- Jungkookie, chciałbym z tobą o czymś porozmawiać, ale teraz już nie zdążymy. Nie musisz się bać, to nic złego, ale chciałbym o tym z tobą podyskutować jeszcze dzisiaj. Możemy się umówić na video rozmowę?

Widziałem przez chwilę zawahanie na jego twarzy, więc czekałem cierpliwie, ale gdy się zgodził, posłałem mu ciepły uśmiech, całując go delikatnie. Pociąg zatrzymał się, a ja zabrałem moją torbę i ruszyłem w stronę wyjścia. W tym samym momencie do przedziału wpadł Taehyung, który zaraz chciał nawiać, ale przytrzymałem go za kołnierz, przypominając, że jesteśmy w miejscu publicznym.

- Do zobaczenia o dwudziestej drugiej, Jungkookie.

Wyszedłem z najmłodszym Kimem, puszczając go w końcu. Średnio mnie interesowało, gdzie był przez cały ten czas. Znając tego idiotę pewnie zatrzasnął się w toalecie i dopiero jakiś zdesperowany pasażer, chcący z niej skorzystać, wypuścił tę fajtłapę. Nie mogłem sobie darować opieprzenia go, ot tak, za niewłaściwe zachowanie, i przypomnienie mu mimo wszystko o podstawowych zasadach bezpiecznego poruszania się po mieście.

Rozdzieliłem się z nim jak najszybciej, upewniając się tylko z daleka, czy wszystko z nim w porządku. Zobaczenie go z jakąś dziewczyną naprawdę mnie zaskoczyło. Jako jego hyung powinienem pójść za nim i to sprawdzić, ale za długo o tym myślałem, przez co zdążyli zniknąć mi z oczu. Ruszyłem więc w swoją stronę, przygotowując się psychicznie na spotkanie z dawno niewidzianymi rodzicami. Sam do końca nie wiem po co to robiłem. Gdy stąd odchodziłem, krzyczałem, że są w błędzie i na przekór im, spełnię moje marzenie. Zrobiłem to. Stałem się częścią zespołu, który powoli osiągał po sukces, budując sobie fandom nie tylko w ojczystym kraju, ale też kilkunastu, jak nie kilkudziesięciu innych. Miałem nadzieję, że BTS stanie się kiedyś rozpoznawalne na całym świecie, ale przed tym czeka nas jeszcze masa pracy, z której na pewno nie miałem zamiaru rezygnować. Chociażby po to, by udowodnić rodzicom, jak bardzo się mylili.

Przejechanie kilka stacji metrem i przejście paręset metrów na piechotę, to nadal było za mało, bym przygotował się do spotkania. Dlatego, gdy zatrzymałem się przed drzwiami domu rodziców zawahałem się. W końcu jednak zapukałem, czekając, by ktoś otworzył. Zaraz usłyszałem kroki i spiąłem się jeszcze bardziej. Znałem ten delikatny chód mojej mamy, która pojawiła się po chwili w progu. Patrzyliśmy na siebie długie sekundy, aż w końcu kobieta rozpłakała się i objęła mnie mocno, szepcząc przy tym:

- Witaj w domu, synku.

Wnętrze domu wyglądało inaczej niż je zapamiętałem. I całe szczęście. Przed moim odejściem budynek prosił się o remont, na który nigdy nie było pieniędzy. Uspokoiło mnie więc, że rodzice po otrzymaniu mojego wsparcia zajęli się tą kwestią. Ucieszyły mnie nowe sprzęty w kuchni, telewizor w salonie, czy wanna w łazience. Przecież to wszystko wyglądało tak źle, gdy tu mieszkałem.

Mama zabrała mnie do kuchni, w której przygotowywała obiad. Tata był w pracy, więc do wieczora miałem czas, by spokojnie porozmawiać z moją rodzicielką. Gdy odpowiedziałem jej na wszystkie pytania dotyczące mojego zdrowia i samopoczucia, przyszedł czas, bym wykonał formalny ukłon, przepraszając za to, co stało się kilka lat temu. Mama zaraz znalazła się przy mnie, podnosząc i prosząc, bym zapomniał o tym, bo nigdy nie miała do mnie o to żalu, ciesząc się, że mimo wszystko jej syn jest szczęśliwy. Dopytywałem jeszcze, co słychać u mojego starszego brata, jednak niewiele wiedziała, bo zerwał on niemal całkowicie kontakt z rodzicami, podobnie jak ja.

Po wspólnie zjedzonym posiłku i kolejnych godzinach rozmów praktycznie o wszystkim, zjawił się mój ojciec. Z początku między nami pojawiło się spięcie, żaden nie potrafił się odezwać pierwszy. Dopiero, gdy kolana się pode mną ugięły, by jego również przeprosić, złapał mnie natychmiast, podnosząc do góry i po prostu przytulając. Po raz pierwszy od dawna poczułem się naprawdę kochany.

Godzinę przed umówionym czasem spotkania z Jungkookiem, poszedłem się umyć i zamknąłem w swoim pokoju na poddaszu. Nienawidziłem go. Latem można było się roztopić, a zimą zamarznąć. Ale czułem sentyment do tego miejsca, pamiętając, że to tutaj powstawały moje pierwsze utwory, tutaj bawiłem się jako dziecko, tutaj uciekałem, gdy razem z bratem zaczynaliśmy się kłócić. To miejsce mimo wszystko było dla mnie ważne, nawet jeśli nie kojarzyło mi się z bezpieczeństwem, które powinien zapewniać pokój. Dużym plusem było to, że sypialnia moich rodziców znajdowała się dwa piętra niżej. Nie było więc obaw, że będą słyszeć moją rozmowę z dzieciakiem.

Zadowolony usiadłem wygodnie na łóżku i przygotowałem laptopa do rozmowy z młodszym. Włączyłem odpowiedni program i czekałem, by czerwona kropka przy imieniu Jeona zmieniła kolor na zielony.



Jungkook:

Po ciężkich godzinach pracy nad kontynuowaniem kształtowania mojego charakteru z panią Cha, przygotowującą mnie tym samym do comebacku i nieświadomie pomagającą uporać się z niektórymi problemami, dwa dni przed pierwszymi występami z Dope, miałem okazję wybrać się do Busan, w co do tej pory nie wierzyłem, szczególnie odkąd byłem z Yoongim. Spodziewałem się, że chłopak zechce spędzić ten wolny czas tylko ze mną, w naszym mieszkaniu, które dzięki moim staraniom zaczynało przypominać zamieszkały obiekt, a nie miejsce do wynajęcia. Co prawda wiele od siebie dać nie mogłem, niezbyt znając się na urządzeniu wnętrz, jednak przywiezienie niektórych rzeczy z dormu, odpowiednie ułożenie wszystkiego oraz umieszczenie kilku obrazków na ścianach, było niezbędne. Hyung nie miał mi tego za złe, w pełni pozwalając na taki „design", dlatego po całym tym porządkowaniu i meblowaniu, wstawiłem tam jeszcze jedno z naszych wspólnych zdjęć, które zdążyliśmy sobie zrobić w ostatnim czasie. Niekiedy przebywając w naszym mieszkaniu, naprawdę czułem się nie jak jego chłopak, a mąż, bo o ile w dormie dzieliliśmy się z hyungami wszelkimi podstawowymi pracami, tak tutaj starałem się samemu wszystko robić, aby wynagrodzić mu cały trud związany z przygotowaniem i zakupieniem tego miejsca oraz co gorsza, skompletowaniem moich kosmetyków, które z tego co wyliczyłem kosztowały go prawie całą moją wypłatę. Wiedziałem, że hyung zarabia więcej ode mnie, chociaż nie miałem pojęcia ile dokładnie, jednak mimo wszystko źle się czułem ze świadomością, że obdarował mnie tak drogim prezentem.

Z każdym kolejnym zbliżeniem, które na zmianę inicjowaliśmy, powracałem do poprzednich zachowań, słuchając próśb Yoongiego i jego zapewnień, które powoli zastępowały tamte wszystkie okropne słowa. Nie powstrzymywałem już odgłosów zadowolenia, chociaż nie były one aż tak głośne i intensywne jak wcześniej. Starałem się również powrócić do niezrywania z nim kontaktu wzrokowego, a to było dla mnie najbardziej kłopotliwe. Dotykanie jego ciała również zaczynało mi sprawiać przyjemność, w końcu chłopak przez te kilka tygodni stał się dla mnie nie tylko opiekuńczym hyungiem, a prawdziwą miłością, której nie chciałem stracić i o którą sam chciałem się troszczyć, patrząc na jego potrzeby, nie tylko te codzienne, jak ograniczanie spożywania kawy, czy też niepracowanie po nocach, ale również te łóżkowe. Chętnie słuchałem jego rad, czasami samemu się o coś dopytując, chociaż nadal nieśmiało i mocno przyciszonym głosem.

Fioletowe włosy, mundur i powrót do ery „War of hormone", pozwoliły mi łatwo pozyskać trochę więcej pewności siebie, którą chciałem wykorzystywać nie tylko na scenie, ale i w kontaktach z innymi, szczególnie z Minem. Co prawda czasami ćwiczenia i praca uniemożliwiały mi skupianie się na tym w pełni, jednak te niewielkie postępy podczas naszych zbliżeń, dawały mi zadowalające efekty, oczywiście tylko na razie, bo wiedziałem, że czeka mnie jeszcze dużo pracy nad moim charakterem.

Nie potrafiłem już wybrać ulubionej stylizacji hyunga. Czy był to róż, pomarańcz, brąz, czerń, czy czerwień, we wszystkim wyglądał wspaniale, a już szczególnie w tych blond włosach, na które mocno narzekał. Poniekąd go rozumiałem. Gdyby stylistyki dobierały mi aż tak nietypowe kolory, jak poprzedni róż Mina, zapewne sam zacząłbym im protestować, jednak na fiolet nie mogłem nic powiedzieć. Tak długo jak Armys go lubiły, wszystko było w porządku.

Jedynym minusem tej całej zmiany była reakcja mamy, która tuż po moim przyjeździe do Busan zaczęła narzekać, zarówno na moje nietypowe uczesanie, jak i na sam kolor włosów. Pozwoliłem jej na ten długi monolog, pozostawiając go bez komentarza i po prostu skupiając się na jedzeniu, odpoczynku i zabawie z naszym psem. Taki jeden dzień bez reszty chłopaków, a nawet bez Yoongiego, był na tyle nietypowy, że moja tęsknota za nim wzrastała z godziny na godzinę i tak naprawdę wyczekiwałem dwudziestej drugiej, aby znaleźć się już przed swoim laptopem i zobaczyć go ponownie. Mama chyba to zauważyła, bo znów zaczęła rozmowę o związku brata, dopytując mnie o dziewczyny, które poznałem w Seulu. Prawda była taka, że poza noonami ze staffu, nie poznałem żadnej... oprócz Jieun oczywiście. Dodatkowo to nie one mnie interesowały, a pewien blondwłosy chłopak.

Junghyun nie poruszył już jego tematu, jednak często zerkał mi ukradkiem w telefon, zapewne chcąc zobaczyć czy obawy mamy były prawdziwe. Niestety, niczego poza grą, wraz z moim pytającym spojrzeniem, nie miał okazji zauważyć, bo nie widziałem sensu w wypisywaniu do kogokolwiek. Robiłem to jedynie w ważnych sprawach, woląc odstresować się grą i odpocząć w ten sposób psychicznie od wszystkich ludzi.

Około godziny dwudziestej, mogłem w końcu na spokojnie zawitać do swojego pokoju, uwalniając się od pytań mamy, która musiała wybrać się na drugi koniec Busan po jakieś papiery do swojej pracy. Wiedziałem, że tata wróci z biura dopiero późno w nocy, a Junghyun postanowił zostawić mnie samego, wybierając się do swoich znajomych, dlatego gdy już położyłem się na łóżku, w domu zapanowała cudowna cisza. Mój organizm postanowił to wykorzystać, sprawiając, że zasnąłem po kilku minutach.

Pobudka, którą zgotował mi Gureum, była na tyle miła, że przez chwilę nie uświadomiłem sobie kto mnie tak właściwie liże. Dopiero po kilkunastu sekundach przypomniałem sobie o Yoongim, odganiając od siebie psa i wycierając mokrą rękę, wraz kawałkiem twarzy.

Miałem nadzieję, że nie spałem kilkanaście godzin, a za oknem nie wstawał już nowy dzień, bo wiedziałem, że Min prawdopodobnie by się na mnie obraził i kolejny powrót pociągiem z moim ukochanym zakończyłby się niemiłą ciszą i brakiem jakiejkolwiek rozmowy.

Sięgnąłem po laptopa, szybko go odpalając i sprawdzając w tym czasie godzinę.

- Dwudziesta druga dziesięć. Uf, jestem uratowany – wyszeptałem do siebie, przecierając rękawem lekko zakurzony ekran i zaraz wklepując już hasło, zalogowałem się na swoje konto, szybko odnajdując odpowiedni program i włączając go bez większego zastanowienia. Nadal byłem mocno zaspany i dopiero kiedy Min ode mnie odebrał, a moja kamerka uruchomiła się automatycznie, zacząłem poprawiać swoje rozczochrane włosy, zgarniając je wszystkie na czoło i witając się cicho z Yoongim, poprzedzając to niewielkim ziewnięciem.

- Przepraszam. I dobry wieczór, hyung. – Ukłoniłem się lekko, mimo wszystko czując nieco dziwnie przez tak nietypową rozmowę. – Ah, nigdy tak nie rozmawiałem, to trochę dziwne. Cały czas patrzę na swoją kamerkę... - Zacząłem narzekać, znów poprawiając włosy i w końcu przecierając oczy, które powoli zaczynały mnie piec, zarówno od światła padającego z nocnej lampki, jak i tego od ekranu laptopa. – Ale hyung wygląda bardzo przystojnie! – pochwaliłem go, pokazując mu uniesionego kciuka w górę i uśmiechając się przy tym szeroko. – Hyung naprawdę wygląda jak Soushi Miketsukami, albo jak Zero! Otokomae, otokomae, totemo otokomae! – Specjalnie zacząłem mówić po japońsku, wiedząc, że hyung kompletnie nie zna tego języka, nawet nie dając mu szansy się z nim zaprzyjaźnić. Zresztą, angielskiego również nie lubił, chyba tylko koreański akceptował, a ja chciałem to powykorzystywać. – Przepraszam, że nie zadzwoniłem wcześniej. Zasnąłem... nawet nie wiem kiedy. A rodzice wraz z bratem zostawili mnie samego i chyba przez tę ciszę przestałem kontrolować swój organizm... Hyung, hyung! Jak ci mija wizyta w domu? Wszystko w porządku? Możesz do mnie przyjechać jeśli chcesz – zaproponowałem, chyba będąc przy tym trochę zbyt podekscytowanym, przez co zaraz go przeprosiłem, siadając już normalnie i nie wykonując więcej żadnych gwałtownych ruchów. Chyba naprawdę za nim tęskniłem, skoro nawet taka rozmowa tak bardzo mnie cieszyła.



Yoongi:

Czekanie na Jungkooka cholernie mi się dłużyło. Aż nie mogłem uwierzyć, że miał na tyle odwagi, by zignorować moją prośbę o rozmowę. Z każdą minutę moje zdenerwowanie rosło, a plan, który obmyśliłem jeszcze w pociągu nabierał mocy. Jeśli tylko się zjawi, już ja zadbam o to, by mi za to zapłacił.

Postanowiłem dać młodszemu piętnaście minut. Może rodzice go przetrzymali przy jakiejś bardzo ważnej rozmowie, ewentualnie musiał pozbyć się brata. Jego szczęście, że zjawił się cztery minuty przed końcem danego mu czasu. Poczekałem, by to on zadzwonił i chwilę ociągałem się z odebraniem [a/n: kobieca strona Yoongiego każe mu grać niedostępnego], zakładając jeszcze słuchawki, by móc go lepiej słyszeć.

Musiałem opanować moje niezadowolenie, by młodszy się nie wystraszył, że mam zły humor, bo to mogłoby spowodować, że nasza rozmowa źle się potoczy.

Po naciśnięciu zielonej słuchawki, na całej wielkości mojego ekranu ukazała się zaspana twarz dzieciaka. Uśmiechnąłem się od razu, również włączając kamerę, by mógł mnie widzieć.

- Cześć, Jungkookie – przywitałem się, poprawiając poduszkę, o którą się opierałem.

Patrzyłem, jak Jeon zawzięcie poprawia włosy, gadając co mu ślina na język przyniesie. Faktycznie, rozmowa z nim w ten sposób była trochę nietypowa, ale cieszyłem się, że mogę go zobaczyć. Choć w ciągu dnia moje myśli uciekały do niego dość rzadko, to widząc tę radosną twarz zdałem sobie sprawę, jak mimo wszystko moje serce tęskni.

Zaśmiałem się, słysząc jego zapewnienia o moim nieskazitelnym wyglądzie, w które powątpiewałem. Widzieliśmy się już o każdej możliwej porze, w różnych stadiach zmęczenia, a ja po całym dniu na nogach też powoli miałem dosyć. Zaraz jednak Jungkook postanowił jeszcze trochę powystawiać moją cierpliwość na próbę, dodając coś po japońsku. Cwaniak uczył się trochę z Taehyungiem i gdybym był lepszy w angielskim, pewnie bym zaczął mu dogryzać właśnie w tym języku. Muszę się nauczyć kilku zwrotów, w końcu będzie jakiś pożytek z nauki.

Słysząc wymówkę jaką mi zaserwował na swoje usprawiedliwienie spóźnienia, pokręciłem głową. W sumie to dobrze, że trochę odpoczął, skoro był zmęczony. Mimo wszystko zdrowie i samopoczucie maknae były moim priorytetem. Kluczowe jednak było dla mnie inne stwierdzenie.

A więc jesteś sam w domu, Jungkookie? No po prostu cudownie.

Dopiero po chwili zorientowałem się, że młodszy zapytał mnie o coś, kończąc swój monolog, bo wcześniej skupiłem się na moim podstępnym planie.

Jeszcze tylko chwila i zacznie się ciekawa zabawa.

- U mnie w domu? Wszystko w porządku.

Zwykle nie rozmawiałem z chłopakami o mojej rodzinie, to był swego rodzaju temat tabu. Jednak Jungkook liczył się dla mnie dużo bardziej niż pozostała piątka Bangtanów razem wzięta, więc mogłem poświęcić chwilę na opowiedzenie mu, ja zmienił się dom od mojej ostatniej wizyty oraz o tym, że ojciec znalazł pracę, którą nie stracił po dwóch tygodniach, jak wszystkie poprzednie.

- A poza tym Jungkookie, planuję do ciebie przyjechać jutro przed obiadem, przecież ci mówiłem. Chyba naprawdę jesteś zmęczony, skoro tego nie pamiętasz, mój króliczku. – Uśmiechnąłem się łagodnie do chłopaka, osuwając niżej na poduszce. – A jak w Busan? Bardzo oberwałeś za nowy kolor włosów?

Choć sam mówiłem dość niewiele o mojej rodzinie, to pewne fakty z życia prywatnego Jungkooka były mi znane, głównie za sprawą Seokjina, do którego rodzicielka Jeona dzwoniła regularnie, by upewnić się, że z jej synem wszystko w porządku. Zgadywałem, że maknae nie ma pojęcia o tych rozmowach, a ja nie planowałem go uświadamiać.

Słuchałem marudzenia chłopaka na temat obrywania od mamy za to, na co nie ma wpływu. Opowiedział mi, co dobrego zjadł, jak leniuchował po południu, a na końcu śmiałem się trochę z tego, jak obudził go jego pies, pytając przy tym żartem, czy planuje umyć twarz, nim znów go pocałuję. W końcu chłopak zauważył, że chciałem z nim o czymś porozmawiać. Widocznie się martwił tym tematem, bo jego mina zrobiła się trochę niepewna.

Jeon Jeongguk, wpadłeś.

- Spokojnie Jungkookie, to nic złego. Chciałem po prostu porozmawiać trochę o nas. – Roześmiałem się, widząc jego przerażenie. Takie słowa zwykle kończyły się czymś niemiłym, jak na przykład rozstanie, ale ja miałem w planach coś odwrotnego. – Jungkookie, jesteśmy ze sobą już trochę czasu. Wiem, że to będzie dla ciebie trudny temat, ale musimy raz na jakiś czas poruszyć trochę poważniejsze sprawy. Potraktuj to jak trening pokonywania twojej nieśmiałości. Musisz nauczyć się ze mną otwarcie rozmawiać. Dzięki temu będziemy mogli być dla siebie lepszymi partnerami, nie tylko w życiu codziennym. I tutaj wrócę do tego, co chciałem poruszyć od początku. Jungkookie, jest mi z tobą naprawdę dobrze w łóżku. Uwielbiam pieścić twoje ciało, czuję niesamowitą przyjemność, gdy moje palce i usta mogą badać twoją skórę. Lubię, gdy twoje ręce oplatają mój kark, a jeszcze przyjemniejsze jest, kiedy zostawiasz paznokciami ślady na moich plecach. Chciałbym kiedyś poczuć twoje usta na moim podbrzuszu, zsuwające się trochę niżej, by w końcu sprawić mi jeszcze więcej przyjemności. Ale nie będę cię do tego zmuszał, to ma być twoja chęć i decyzja, gdy będziesz gotowy na taki krok.

Nawet w tym dość słabym świetle widziałem, jak jego policzki robią się coraz ciemniejsze. Dokładnie o ten efekt mi chodziło. Liczyłem na to, że pomyślał o tym, o czym wspomniałem, wyobrażając sobie tę scenę. I chyba coś w tym było, bo nagle chłopak sięgnął po poduszkę i położył ją na swoich kolanach, zasłaniając się w ten sposób. Jeden z kącików moich ust uniósł się na ten widok.

- Wiesz, co jeszcze bardzo lubię? – kontynuowałem, starając się wprowadzić go w jak największe zakłopotanie i poczucie, że skoro ja mu mówię pewne rzeczy, to on powinien odpowiedzieć mi tym samym. – Twój głos. Uwielbiam słyszeć, jak jęczysz pode mną. Tworzysz naprawdę piękne symfonie, Jungkookie. A ja chcę z ciebie wydobywać ich coraz więcej. Niestety, nie jestem pewien, jak to robić. Mam wrażenie, że ostatnio nie potrafię dać ci tyle radości, ile byś chciał i na ile zasługujesz. Dlatego chcę, abyś nauczył mnie dzisiaj pewnych rzeczy. Chcę, byś zdradził mi, jak lubisz być dotykany.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top