22
@KakaSzczur jako Yoongi & Irene :3
@Avangeee jako Jeonggukie & Taehyungie :)
Pierwszy rozdział Endlessly przeczytany? :>
Btw. małe zaskoczenie :) (gifik)
~~~~~~~~~
Yoongi:
Przez kolejne dni pełne pracy, nie było czasu na nic. Comeback z japońskim singlem „For You", a potem przygotowania do promocji z „Dope" były wykańczające. W dodatku odwiedziliśmy jeszcze Kota Kinabalu, które było całkiem dobrą odskocznią od naszych problemów. Widziałem, jak Jungkookie się cieszy, bawi z pozostałymi, co trochę koiło moje zszarpane nerwy. Jedynym minusem było to, że wylądowałem w pokoju razem z Jiminem. A wszystko za sprawą naszej cholernej mamusi, która widząc skłócone dzieci stwierdziła, że musi je pogodzić. Oczywiście Jin nie wiedział, co się stało, cała kłótnia pozostała między naszą czwórką. I całe szczęście, bo wyjaśnienie problemu najstarszemu Kimowi, mogłoby się skończyć czyjąś śmiercią, za sprawą jednej z patelni. Jego plan był dość cwany, bo nie dość, że my wylądowaliśmy razem, to jeszcze zabrał Hoseoka do siebie, bym nie mógł się z nim zamienić w nocy, a mój Jungkookie wylądował w pokoju z Tae.
O ile pierwsza noc jakoś spokojnie minęła, głównie przez wzgląd na to, że nie rozmawialiśmy, tak w czasie drugiej, o mało nie doszło do rękoczynów. No dobra, doszło. Park oberwał całkiem mocno, gdy sprowokował Potwora Mina swoim komentarzem odnośnie związku mojego i Jeona. Próbował mnie przekonać, bym go zostawił, bo jedynie przeze mnie cierpi. Wynikiem tego było uderzenie w brzuch, które zgięło go w pół na kilkanaście sekund. Kazałem mu się odpierdolić od naszego życia i zająć w końcu sobą.
Trzeci wieczór w hotelu zaczął się od pobicia z Hoseokiem, który gdy tylko dowiedział się w ciągu dnia, co zrobiłem, zaraz wystartował do mnie z pięściami. Ale faceci tak mają, muszą sobie dać w mordę, by oczyścić relacje i przywrócić wszystko do w miarę normalnego stanu. Bardziej była to potyczka słowna, ale też przyłożyliśmy sobie kilka razy.
Po tych jakże uroczych wakacjach z kamerą, mogliśmy odpocząć przez trzy dni, w czasie których siedziałem z Jungkookiem albo w wytwórni, albo naszym mieszkaniu. Ale nie razem. Mijaliśmy się, spotykając jedynie nocą, by razem spać.
Ostatniego dnia tej chwili oddechu przed dalszymi aktywnościami, siedząc w studiu, dostałem wiadomość. Chwyciłem telefon, a widząc „Jeonggukie" na wyświetlaczu, od razu otworzyłem wiadomość. Zaskoczony przesłaniem mi jakiegoś nagrania zatytułowanego: „Breakable heart", zaraz podłączyłem słuchawki do urządzenia i nacisnąłem „play". Już po pierwszych dwóch zdaniach czułem, jak moje serce drży. Ta piosenka... Miałem wrażenie, jakby została napisana właśnie z myślą o moim ukochanym króliku.
Wysłuchałem wszystkiego, co chciał mi przekazać przez nagrany cover LYn. Ostatnia linijka, którą zmienił, zmusiła mnie do natychmiastowej reakcji.
„Tęsknię za tobą, hyung."
Tyle wystarczyło, bym natychmiast porzucił projekt w połowie pracy i zadzwonił do chłopaka.
- Za chwilę w mieszkaniu – powiedziałem tylko, zbierając swoje rzeczy.
Gdy dotarłem na miejsce, zastałem tam mojego ukochanego stojącego przy kanapie. Rzuciłem klucze i plecak na podłogę, podchodząc do niego natychmiast i wpijając się w jego usta. Ale delikatnie, tak by go mimo wszystko nie wystraszyć. Moje ręce objęły jego piękne ciało, przyciągając jak najbliżej siebie. I gdyby ktoś mi powiedział, że przychodząc tutaj usłyszę prośbę o zbliżenie – w życiu bym nie uwierzył. Jednak tak właśnie się stało. Wylądowaliśmy na szerokim narożniku, gdzie Jungkookie pozwolił mi się dotykać jak przedtem. Aż tak delikatny i ostrożny nie byłem chyba nawet przy jego pierwszym razie. Wszystko mu dawkowałem, każdą najmniejszą nawet pieszczotę, starając się okazać mu całą troskę, jaką czułem względem niego.
Po wszystkim zostaliśmy w naszym mieszkaniu, kompletnie ignorując resztę świata. Leżeliśmy na łóżku nadzy, patrząc sobie w oczy. Jedna moja dłoń otaczała pas dzieciaka, a druga splatała z nim palce, zajmując przestrzeń między naszymi twarzami. Tyle słów wisiało w tej chwili w powietrzu, ale żadne nie zostało wypowiedziane, za wyjątkiem kolejnego wyznania miłości, które padło z moich ust tuż przed zaśnięciem.
Jungkook:
Po zastaniu Yoongiego pod garderobą, w której spędziłem noc – niestety na wpatrywaniu się w swoje ręce położone na materacu, tuż obok mojej głowy i zastanawianiu nad jakimkolwiek wyjściem z tej beznadziejnej sytuacji – zacząłem mimo wszystko o niego dbać, tak jak sobie obiecałem. Hyung czasami potrzebował większej pomocy w układach, czy codziennym życiu związanym z jego zdrowiem. Nieraz prosiłem go, żeby odpuścił sobie kawę, wpychając mu tym samym moje witaminy. W ten sposób potrafiłem skupić się nie tylko na swoich lękach, ale i na nim.
Powrót do rzeczywistości i obowiązków idola uderzył we mnie ze zdwojoną siłą, szczególnie kiedy poznałem zamysł mojej stylizacji na kolejny comeback. Nigdy nie chciałem się wyróżniać, ale najwidoczniej moje fanki pragnęły znów zobaczyć mnie w jakichś fikuśnych włosach. Obiecany blond, fiolet, ewentualnie kolejna czerwień, wcale nie przypadły mi do gustu, jednak nie narzekałem, na razie ciesząc się ostatnimi dnami z moim naturalnym brązem, który lubiłem najbardziej.
Wakacje, a raczej sesje zdjęciowe w Kota Kinabalu, tuż po koncercie w Malezji, zmusiły mnie do jak najszybszej regeneracji mojej uszkodzonej ręki. Jednak droga maść dawała zadowalające efekty i kiedy dojechaliśmy do odpowiedniego miasta, po ranie został tylko niewielki ślad, kiedy zarówno mój tyłek, jak i szyja, zostały już całkowicie wyleczone.
Starałem się cieszyć w pełni z „wolnego czasu", danego nam po tak napiętym grafiku i mojej głównej roli w teledysku do „For you", z której zresztą nie byłem zadowolony. Zawsze mogłem dać z siebie o wiele więcej.
Podział pokoi, u wszystkich wywołał jęk zawodu i krótkie: „dobrze, mamo", które zapewne liczył usłyszeć Seokjin, pilnujący naszego rozmieszczenia i rozdzielający nas jak najdalej od siebie. Martwiłem się o Yoongiego, mogącego zrobić jakieś głupstwo, przez które Park na sesjach paradowałby z ładnie podbitym okiem. Niestety nie mogłem tego pilnować, po prostu starając się jakoś tolerować roztrzepanego Taehyunga, niedającego mi spać po nocach i cały czas gadającego coś o wampirach. Cieszyłem się przynajmniej, że najstarszy nie zafundował mi tych trzech nocy w pokoju z Parkiem, albo Hoseokiem, bo wtedy już na pewno bym tutaj oszalał.
Oderwanie się od rzeczywistości, które zapewniły mi przeróżne zabawy z moim partnerem – zarówno od sesji, jak i pokoju – troszeczkę uspokoiły moją psychikę i przestałem miewać poprzednie nocne koszmary oraz napady paniki. Co prawda trochę zaczynałem tęsknić za zasypianiem w ramionach mojego hyunga, którego widywałem tylko podczas dnia, nie mając możliwości wyrwać się do niego w nocy, jednak wszelkie „ekstremalne" sporty – które wcale aż tak ekstremalne nie były – uprawiane przez nas za dnia, w ramach tej całej sesji, wynagradzały mi brak bliskości i miłości, zabranej mi wraz z przyjazdem do Kota Kinabalu.
Opaliłem się i narobiłem trochę siniaków, głównie przez ten pokój z V, bo codzienne bójki, oczywiście niegroźne, na przykład o łazienkę czy też jedzenie, zawsze były nieodzownym elementem naszej relacji. A po powrocie do Korei, wróciłem do swoich poprzednich zajęć i nagrywania coveru, który obiecałem sobie już dawno. Niestety po długim poszukiwaniu czegoś odpowiedniego pośród moich ulubionych artystów, natrafiłem na piosenkę idealną, jednak nie do udostępniania jej Armys, a tylko mojemu hyungowi. Tak też zrobiłem, usuwając jedynie partię rapu, który nie pasował do całego wyznania.
Po kilku dniach pracy w studiu oraz mojej garderobie, gdzie akustyka była najlepsza, pomieszanej z uczęszczaniem na ćwiczenia z panią Cha, która wymagała ode mnie w miarę dorosłego image'u przy następnym comebacku z „Dope", w końcu byłem gotów przełamać się i powrócić do poprzednich relacji z moim Yoongim. Powoli nie wystarczały mi te wspólne noce i krótkie „dobranoc", którym wymienialiśmy się tuż przed zapadnięciem w sen. Pragnąłem bliskości, którą otrzymywałem jeszcze przed tym całym incydentem, dlatego wysyłając mu ten cover, opowiadający o zakazanej miłości, zdecydowałem pójść od razu o krok dalej i sprawdzić czy jestem w stanie po tak traumatycznym wydarzeniu, znów oddać mu całe swoje ciało i czerpać z tego jakąkolwiek przyjemność.
Myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi, kiedy odebrałem telefon od Yoongiego. Akurat dokańczałem swój jako taki wystrój wnętrza w naszym mieszkaniu, którego podjąłem się już jakiś czas temu, aby choć w niewielkim ułamku przypominał wspólny dom, dlatego szybko porzuciłem wykonywaną czynność, nie będąc już w stanie skupić się na odpowiednim rozstawieniu kosmetyków w naszej łazience i zaraz przechodząc do salonu, w którym usiadłem na kanapie, wpatrując się w stolik przede mną i rozmyślając nad słowami, które padną za chwilę z moich ust.
Nie miałem zbyt dużo czasu na takie przemyślenia, bo hyung dotarł tutaj niezwykle szybko, a moje ciało zmusiło mnie do przeniesienia się do pozycji stojącej, jak tylko usłyszałem klucz w drzwiach.
Nie musiałem nic mówić, chłopak zaraz do mnie podszedł, pozwalając mi znów posmakować jego ust i powrócić do wspomnień z garderoby, czy też sal konferencyjnych. Mój umysł nie był w stanie skojarzyć tego z poprzednim zbliżeniem, ponieważ nie poprzedził go pocałunek, a hyung nie był dla mnie tak czuły i delikatny, pozwalając mi samemu pozbywać się z nas ubrań. Bałem się, że zacznę panikować lub prosić go, żeby przestał, jednak poza powstrzymywaniem wszystkich dźwięków, które chciały wylecieć spomiędzy moich ust, nic takiego nie nastąpiło. Nie potrafiłem również pokazywać mu jak dużą przyjemność mi sprawia, przez większość czasu ukrywając się w jego ramionach lub przytulając go do siebie, aby mój podbródek spoczywał na jego barku, nie pozwalając mu tym samym spojrzeć w moje oczy.
Wiedziałem, że na pewno zauważył tę zmianę, jednak nijak jej nie skomentował, mówiąc mi po wszystkim jak bardzo mnie kocha i zaraz zapadając w sen.
- Też cię kocham, hyung... i mam nadzieję, że będę w stanie powrócić do naszej poprzedniej relacji – wyszeptałem, jak tylko upewniłem się, że chłopak naprawdę zasnął.
Pocałowałem jeszcze jego dłoń, nadal jej nie puszczając i również pozwalając sobie na odpoczynek, na szczęście w końcu spokojny i wolny od jakichkolwiek koszmarów.
Yoongi:
Kolejne dni uciekały jeden za drugim, a my niestety musieliśmy się trochę pomęczyć przy tej cholernej choreografii do „Dope". Ćwiczyliśmy ten układ z piekła rodem naprawdę długo, a teraz przyszedł czas na MV, a później występy w programach. A to znaczyło tyle, że będę chodził półżywy po każdym takim nagraniu. Przecież to trzeba być sadystą, by wymyślić podobny taniec i kazać go prezentować nie tylko mnie, ale także Namjoonowi i Seokjinowi.
W tym samym czasie moje włosy straciły swój jakże uroczy, różowy kolor, który przy nagraniach do „For you" zrobił się jeszcze dziwniejszy. Szczerze nienawidziłem tej barwy, ale patrząc w lustro po farbowaniu, zastanawiałem się, czy to naprawdę było najgorsze co mogło mnie spotkać. Zaczynałem podejrzewać, że nie, bo obecnie zamiast tego różowego dziwactwa, miałem na głowie platynowy blond.
Chyba naprawdę traktują mnie jak lalkę Barbie.
Dopiero po usłyszeniu komplementu z ust Jeona, dałem się przekonać, że nie było aż takiej tragedii. Ale czy naprawdę żaden normalny kolor do mnie nie pasuje, że stylistki muszą mi odstawiać takie cyrki na głowie? A no właśnie. Jedynym pozytywem tej całej szopki z farbowaniem był nowy kolor włosów u Jungkooka. I choć w zamyśle to czerwień Parka przyciągała wzrok wszystkich, moja uwaga skupiała się na tym niesamowitym fiolecie, który naprawdę przypadł mi do gustu. Maknae nie wyglądał już tak niewinnie, zresztą koncept miał być bardziej męski. W dodatku mundur pasował mu jak nikomu innemu. Potwór Min szeptał, że warto byłoby sprawdzić jak głęboko ta pałka policyjna, dołączona do jego stroju, mogłaby w niego wejść, ale odganiałem takie myśli na wszelkie sposoby, skupiając się na pracy i nierobieniu błędów w czasie tańca, czy raczej próby połamania nóg.
Czy Jin nie mówił ostatnio coś na temat tego, że CEO miał uwzględnić w najbliższym czasie trochę ŁATWIEJSZE układy?
A propos naszego szefa. Coś mi się wydaje, że wygrane z „I need U", które oprócz większej sławy, przyniosły też więcej pieniędzy, skłoniły Banga do poluźnienia nam trochę smyczy.
Dwa dni tuż przed wydaniem teledysku do „Dope", mieliśmy znowu wolne. No po prostu z nieba mi to spadło. To była idealna okazja do spędzenia czasu sam na sam z Jeonem, który przez ostatnie dni zdążył wrócić ze mną do prawie normalnych relacji. Widziałem, że trochę inaczej to wszystko wyglądało, jednak przez niemal codzienne zbliżenia, w każdej wolnej chwili w mieszkaniu, to „coś" między nami, zaczynało wracać na swoje miejsce. Za każdym razem pozwalałem sobie na więcej, popierany w działaniu przez prośby Jungkooka o poruszanie się w nim szybciej, czy pragnącego moich ust na swoich więcej i częściej.
Ale niestety, jak zawsze moje plany musiały wziąć w łeb, kiedy maknae przyszedł do mnie, wieczór przed naszym urlopem, z komunikatem, że chce odwiedzić Busan. Akurat byliśmy w kuchni, w naszym dormie, jedząc kolację z pozostałymi. Nie wiem, czy zrobił to specjalnie, bojąc się, że inaczej go nie puszczę, w dodatku żądając, by został w naszym mieszkaniu, ale na pewno podziałało to nie tak jak zaplanował. A dowodem na to była jego mina, gdy najmłodszy Kim wykrzyknął, że to wspaniały pomysł i również pojedzie odwiedzić rodziców w Daegu, a co za tym szło – ja także postanowiłem wybrać się na wycieczkę.
Gdy zostaliśmy sami w pokoju, korzystając z tego, że Seokjin się kąpie, porozmawialiśmy o ty pomyśle jeszcze raz, na spokojnie. Jungkook wyjaśnił mi, że tęskni za domem, a ja kierowany nadal wyrzutami sumienia, nie potrafiłem mu odmówić odwiedzenia Busan.
- W takim razie też pojadę do domu – zadecydowałem w końcu, gładząc palcami brzuch chłopaka, który leżał obok. – Powinienem się tam czasem pokazać.
Nie bardzo miałem na to ochotę. Moi rodzice nie wierzyli w osiągnięcie przeze mnie sukcesu i byli bardzo przeciwni mojemu marzeniu. Zwłaszcza, że nie mieli nawet wystarczająco pieniędzy, by mnie wspomóc. Teraz jednak było trochę inaczej, a część moich wypłat lądowała na ich koncie, by mogli żyć w miarę normalnie. Ostatni raz rozmawiałem z mamą miesiąc wcześniej. Twierdziła, że ojciec znalazł nową pracę i jest już lepiej, ale warto było pojechać i przekonać się o tym osobiście.
Następnego dnia obudziliśmy się bardzo wcześnie i razem ze zbyt radosnym jak na ranne godziny Taehyungiem, udaliśmy na stację. Kupione wieczorem bilety umożliwiły nam zapakowanie się do pociągu, bez konieczności latania po kasach, więc odprężony zająłem miejsce przy Jungkooku. Młodszy nie miał zamiaru spać, bawiąc się telefonem, więc skorzystałem z okazji, kładąc głowę na jego kolanach, by samemu się zdrzemnąć w miarę wygodnej pozycji. Oczywiście nie obeszło się bez wnerwiających komentarzy Kima odnośnie „Yoonkooka" i tego jak słodko razem wyglądamy. I może bym mu to darował, gdyby nie fakt, że trajkotał jak nakręcony, przez cały czas uniemożliwiając mi zaśnięcie. Wkurzony wywaliłem go z przedziału, na co on tylko stwierdził, że pójdzie do toalety i zaraz wróci. Nie wrócił. I całe szczęście, bo mogłem iść spać.
Taehyung:
Koniec promocji z „I need U" był również końcem depilowania swoich nóg, co powoli nawet mnie, zaczynało denerwować. Wiedziałem, że na przykład taki Jungkookie nie ma z tym jeszcze problemu, będąc gładkim dzieckiem, którego nie dosięgnął jeszcze TEN etap dojrzewania, ale ja, wraz z resztą chłopaków, mieliśmy i to niektórzy nawet spory.
Po wyrzuceniu krótkich spodenek, nastał czas mundurów, garniturów i... krótkich spodenek, ale tylko dla mnie! Nie wiem za co była to kara, ale starałem się nie narzekać, głównie przez samą stylizację detektywa.
Reszta chłopaków wyglądała równie dobrze, chociaż Jin hyung uważał, że wyglądał najlepiej, czego nie mogłem mu potwierdzić przez swój seksowny strój. Co prawda to Jiminnie, Jungkookie i Yoongi mieli się najbardziej wyróżniać i przyciągać fanki, ale po moich ostatnich obliczeniach wyszło, że mam o jeden fansite więcej od Jungkooka, dlatego nadal czułem się bardziej kochany, czego nie otrzymywałem w takiej formie, jakiej pragnąłem, a nasz maknae już tak!
Było mi trochę smutno, że tym razem nie otrzymałem żadnego fajnego koloru włosów, jak w poprzednich erach, które tak uwielbiałem. Jednak stylistka-noona obiecała, że przy następnym comebacku wymyśli mi coś fikuśnego. Cudownie!
Nadal się dziwiłem, że Jungkookie tak długo ukrywa przed nami swoją prawdziwą, wampirzą naturę, ale nie miałem zamiaru narzekać, oczywiście dopóki nie znajdę jakiegoś ugryzienia, u mnie, albo u reszty chłopaków. W sumie nie jestem do końca pewien czy to Suga hyung go ugryzł, bo przecież tego nie widziałem. Może po prostu go chroni?
Nie wiedziałem jak wykorzystam wolne dni, dane nam od CEO. Jednak nasz najmłodszy podrzucił mi wspaniały pomysł odwiedzenia rodziny, za którą tak bardzo przecież tęskniłem. Widziałem ich co prawda jakoś niedawno, kiedy odwiedzili Seul w interesach i przy okazji zawitali do Big Hit, jednak taki cały dzień w domu, do tego z moim kochanym rodzeństwem będzie na pewno idealny!
Tak jak obiecałem, przygotowałem dla wszystkich prezenty. Akurat po ostatnich fansignach podostawałem sporo miśków, różnych bransoletek, słodyczy, pamiątek z niektórych miast oraz jakichś opasek, które mogły wylądować w rękach mojego młodszego rodzeństwa, dlatego z tym problemu mieć nie będę. Rodzicom już dawno kupiłem coś w Seulu i chyba przy okazji jak byliśmy jakiś czas temu w Chinach, dzięki czemu po wylądowaniu w naszym przedziale z Jungkookie'm i Suga hyungiem, miałem czyste sumienie.
Nie mogłem się nacieszyć tym cudownym obrazkiem, który prezentowali mi od jakiegoś czasu. I chociaż obydwaj mnie trochę przerażali, to nie mogłem się powstrzymać od niewielkich odgłosów zachwytu i robienia im potajemnie zdjęć. Dopiero po ponad pięćdziesiątym, najmłodszy to zauważył i zapewne gdyby nie jego chłopak leżący mu na kolanach, zostałbym uszkodzony.
Po ostrym komentarzu Sugi, postanowiłem na chwilę się ulotnić, aby ich dłużej nie denerwować. Nie wiem dlaczego nie chcieli ze mną rozmawiać, szczególnie, że od samego rana miałem taką potrzebę.
- Łazienka, łazienka... przecież powinna być blisko. Ile ja tutaj błądzę? Już chyba drugą minutę, a jej nadal nie ma... może przeniosłem się w czasie i... Tae, znowu gadasz do siebie, do tego w miejscu publicznym, cicho bądź... - Moje potrzeby rozmowy czasem mnie wykańczały, bo gdy nie miałem żadnej miłej duszyczki, z którą mógłbym wymienić choćby kilka zdań, głupiałem, właśnie w taki sposób.
Rozejrzałem się wokół siebie, patrząc tylko czy aby na pewno nikt tego nie słyszał. I chyba za szybko się ucieszyłem, akurat oglądając za siebie, bo wpadłem na kogoś, jak najszybciej odwracając, by przeprosić i...
- Vrene – wyszeptałem, rozchylając lekko usta i wpatrując się w dziewczynę, którą złapałem w ostatnim momencie, aby nie wylądowała przeze mnie na środku tego korytarzu.
Joohyun, jak miała naprawdę na imię, wyglądała nawet lepiej niż na tych wszystkich galach, na których nieraz wpatrywałem się w jej ładny uśmiech, niestety z oddali i ukradkiem, tak aby Armys nie miały mi tego za złe.
Dziś miała jeszcze fajniejsze uczesanie, dlatego mój wzrok szybko powędrował od jej zaskoczonych i chyba lekko przerażonych oczu, właśnie na tę uroczą kitkę, będącą akurat na wysokości moich oczu.
Chyba zmieniła kolor włosów odkąd ostatnio ją widziałem.
- Umm... przepraszam, noona. Mogę autograf? – zapytałem, od razu orientując się, że to było najgłupsze co mogłem w tej chwili powiedzieć.
Puść ją! W tej chwili! – podpowiedział mi mądrze mój głos rozsądku, który pojawiał się w sytuacjach stresowych.
- Przepraszam, noona – dodałem, odsuwając się już od niej i niestety wpadając na kogoś za mną, dlatego znów przeprosiłem jakiegoś przypadkowego pasażera, przepuszczając go i postanawiając jeszcze nie uciekać od Irene.
- Jedziesz do rodziny, noona? Też jesteś z Daegu, prawda? W sumie wybierasz się tam sama? Ja jestem z chłopakami, ale nie chcieli mojego towarzystwa i mnie wygonili. – Zacząłem jej wyjaśniać, uśmiechając się smutno i starając się nie odrywać wzroku od jej oczu, które szybko poprawiły mi humor i ten smutny uśmiech zamienił się na niezwykle wesoły. – To tak jak w tych wszystkich dramach. Chłopak wpada na dziewczynę i żeby ją przeprosić dotrzymuje jej towarzystwa przez jakiś czas, no ewentualnie umawia się z nią na randkę... Ale... - Zaśmiałem się głupkowato ze swojego zbyt śmiałego pomysłu, który przecież mógł ją do mnie zrazić. – W sumie jeśli noona pozwoli, to... chociaż w sumie, może noona jest zmęczona, w sumie nie chcę noony męczyć. Ale jeśli w sumie miałabyś ochotę ze mną chwilę porozmawiać, to byłbym bardzo szczęśliwy mogąc dotrzymać ci towarzystwa. – W końcu to z siebie wydusiłem, posyłając jej szeroki uśmiech i starając się kontrolować swoje fanowskie zapędy, które prosiły mnie o zrobienie sobie z nią zdjęcia i najlepiej ustawienia go na tapetę.
Ale czy nie wygłupiłem się na tyle, żeby dziewczyna zrobiła ze mną to samo co Yoongi i Kookie...? Ale jaki ona ma śliczny uśmiech! I jest nawet bardziej urocza od naszego maknae! Spokojnie, Taehyung, nie zgniataj jej czase...
Niestety moje zapędy do przytulania uroczych ludzi popchnęły mnie do ponownego przybliżenia się do Irene i schowania jej w swoich ramionach, wydając przy tym dziwny dźwięk, które tak usilnie hamowałem w przedziale z Cukrowym Ciastkiem.
- To... to tak na przeprosiny. – Szybko się wytłumaczyłem, jak tylko wróciłem do poprzedniej pozycji, znów posyłając jej szeroki uśmiech.
Irene:
Jeśli ktoś myśli, że bycie idolem to jedynie dobra zabawa i zarabianie pieniędzy za uśmiechanie się na scenie, to powinien przyjść na jeden dzień do SM Entertainment. Spędzenie tutaj dwudziestu czterech godzin jest w stanie zmienić sposób myślenia każdego. Sama do końca nie wiem, dlaczego ze wszystkich wytwórni wybrałam właśnie to miejsce – piekło dla trainee i idoli. Może tak bardzo mi zależało, by zostać gwiazdą? Może byłam gotowa poświęcić zdrowie, czas, rodzinę i ciało, by zadebiutować? Ale teraz, z biegiem czasu coraz częściej się zastanawiam, czy było warto. Kochałam mój zespół oraz pracę, a muzyka była czymś, co nadawało sens mojemu życiu. Jednak zostanie liderką Red Velvet, odebrało mi tak zwyczajne rzeczy, jak na przykład możliwość odwiedzenia rodziców, kiedy tego potrzebuję. Nie mogłam się doczekać zobaczenia mojej kochanej mamy, która chciała się ze mną jak najczęściej kontaktować. Wszystkie miałyśmy zabrane komórki, ale jako lider miałam pod opieką nasz telefon zespołowy, z którego korzystałyśmy, by usłyszeć słowa wsparcia najbliższych nam osób. Co prawda nie mogłyśmy tego robić częściej niż raz w tygodniu, bo inaczej obrywałyśmy od managera za marnowanie czasu. Jednak te piętnaście minut, każda z nas w pełni wykorzystywała.
Jakimś cudem, po niemal roku od debiutu, w końcu ja i reszta dziewczyn dostałyśmy dwa wolne dni. Nie dwie godziny, lecz prawie pięćdziesiąt, które mogłyśmy wykorzystać jak chcemy! Oczywiście w granicach rozsądku, bo inaczej to mogłoby się bardzo źle skończyć.
To było lepsze niż święta, bo nawet wtedy nie miałyśmy wolnego. Kochana Joy niemal się rozpłakała z radości na tę wieść. Każda z nas zgodnie stwierdziła, że to idealna okazja do odwiedzenia rodziców i spędzenia z nimi tej odrobiny wolnego. Dlatego nie zastanawiając się długo, udałyśmy się każda w swoją stronę.
Nie musiałam się długo przygotowywać do tego wyjazdu, wystarczył mi mały plecak z ubraniami na drugi dzień i kilka dodatków w postaci odzyskanego na ten czas telefonu, słuchawek oraz maski, tak na wszelki wypadek. Nie zrobiłam też jakiegoś szczególnego makijażu, stawiając na naturalność i licząc, że w ten sposób nie będę tak rozpoznawalna. Jeszcze tylko wysoka kitka i byłam gotowa do opuszczenia dormu.
Poranny pociąg do Busan okazał się idealnym środkiem transportu – nie jechało nim za dużo osób, więc bez przeszkód mogłam zająć sobie cały przedział. W spokoju słuchałam muzyki, patrząc przez okno jak zmienia się krajobraz. Nie minęło jednak dużo czasu, a stwierdziłam, że mój pęcherz potrzebuje natychmiastowego opróżnienia. Zabrałam więc swój plecak, bojąc się, by coś nie zginęło i ruszyłam na poszukiwanie toalety. Gdy załatwiłam swoje potrzeby, zadowolona wracałam do przedziału, patrząc na ekran telefonu, by znaleźć kolejną piosenkę do posłuchania na mojej playliście. I to był mój błąd, bo brak uwagi zakończył się tym, że na kogoś wpadłam. Nasze zderzenie było na tyle mocne, że prawie upadłam, a słuchawki wysunęły się z moich uszu, przerywając słuchanie jednej z piosenek moich SHINee sunbaenim. Nie doszło jednak do spotkania z podłogą, za sprawą obcych rąk, otaczających moje ciało i chroniących w ten sposób przed utratą równowagi.
- Vrene. – Usłyszałam niski szept. Głos wydawał się znajomy i obcy zarazem. Zaciekawiona, uniosłam głowę, patrząc prosto w oczy chłopaka, który nadal mnie obejmował.
Chwileczkę... Wiem, kto to jest! To jeden z chłopaków z BTS! Jego pseudonim był na jedną literę. Ale... Którą... N? L? A nie, chwileczkę! Przecież to ten sam chłopak, z którym fani ostatnio zaczęli mnie parować! Uroczy V! Taekwoon... Taeyong... Taehyung!
Znałam Bangtan Sonyeondan, miałam masę ich piosenek na playliście, ale nigdy jakoś szczególnie nie śledziłam ich działalności. Głównie przez brak czasu.
Poczułam jak moje policzki robią się czerwone. Młodszy zaraz wyskoczył z prośbą o autograf, co tylko jeszcze bardziej mnie zmieszało.
- Nic się nie stało, sunbaenim... - szepnęłam, zaraz łącząc palce i skubiąc je nerwowo.
Jestem od niego starsza o cztery lata, a mimo to wprawiał mnie w zakłopotanie, jako ten dłużej istniejący w branży. No dobrze, bardziej jego słodki uśmiech mnie rozpraszał, niż ten szczegół o różnicy wieku i doświadczeniu.
- Tak... Ja... Ja jadę sama... - dodałam cicho, spuszczając głowę w dół.
Gdy chłopak zaczął porównywać naszą sytuację do jakiegoś scenariusza filmowego poczułam, jak moje policzki robią się jeszcze bardziej czerwone. Miałam ochotę zaciągnąć na głowę kaptur od bluzy, w którą byłam ubrana, by ukryć te rumieńce. Ale ciągle sobie powtarzałam, że przecież występuję na scenie i tam też nie mogę się chować, tylko dlatego, że ludzie na mnie patrzą. Uniosłam głowę, by spojrzeć w oczy V i uśmiechnęłam się do niego, starając jakoś w miarę normalnie z nim porozmawiać.
- Nie, ja... - Nie zdążyłam jednak nic powiedzieć, bo nagle zostałam zamknięta w jego wielkich ramionach. I choć normalnie nie lubiłam dotyku obcych ludzi, zaraz się przy tym spinając i nie wiedząc jak zareagować, tak w tym uścisku poczułam się bardzo dobrze. Powiedziałabym... bezpiecznie. W dodatku czując męski zapach perfum, których używał V, zrelaksowałam się całkowicie. Ten chłopak dziwnie na mnie działał. Nawet uniosłam ręce, chcąc go objąć, ale szybko porzuciłam ten pomysł, gdy zaraz się ode mnie odsunął, zabierając ze sobą to przyjemne uczucie.
- Nic... nic się nie stało... - powiedziałam, kładąc na chwilę na policzki dłonie, ukryte w za długim rękawie. – Nic się nie stało, V sunbaenim. Ja... Dziękuję, że nie pozwoliłeś mi upaść – dodałam, kłaniając mu się szybko.
Potrzebowałam chwili, by zebrać jakoś do kupy swoje myśli i nabrać odwagi do wypowiedzenia ich na głos.
- Będzie mi bardzo miło, jeśli... jeśli dotrzymasz mi towarzystwa, sunbaenim – powiedziałam lekko drżący głosem. – A... a autograf dostaniesz, jeśli dasz mi swój.
Uśmiechnęłam się delikatnie, zapraszając go za sobą, by wrócić do mojego przedziału. Na szczęście nikt go w tym czasie nie zajął.
Usiadłam na wcześniej wybranym miejscu, a Taehyung zajął fotel naprzeciwko.
Miał takie piękne oczy... Mogłabym na nie patrzeć godzinami.
- Bardzo się cieszę, że mogę cię poznać, sunbaenim. Słucham waszych piosenek. Ta nowa, „I need U", jest bardzo ładna. – Próbowałam jakoś zacząć rozmowę, uczepiając się jednego pewnego tematu – pracy.
- Chyba... chyba macie jakiś comeback w najbliższych dniach, prawda? Widziałam waszą zapowiedź zdjęciową. Bardzo fajny koncept. Taki oryginalny. Będę kibicować BTS sunbaenim.
Boże, co ja gadam... Dziewczyno, zamknij się, bo go spłoszysz.
- To... mogę prosić o autograf? – zapytałam, wyciągając z plecaka kalendarz, w którym miałam rozpisany grafik naszego zespołu. Jako lider musiałam go choć trochę znać.
Otworzyłam notes na ostatniej stronie, wyciągając przed siebie razem z długopisem. Uciekłam wzrokiem na moje kolana, czując, jak rumieńce powracają.
Joohyun, robisz z siebie idiotkę...
Taehyung:
Naprawdę nie sądziłem, że lądując w pociągu do Daegu, do moich kochanych rodziców i rodzeństwa, w tym z Jungkookiem i hyungiem, spotkam nagle jedną z dziewczyn z Red Velvet, do tego tę moją ulubioną!
Gdyby tylko Kookie wiedział... Albo Jimin... Przecież to jest dokładnie jak w tych wszystkich dramach! Do tego jesteśmy idolami! Scenariusz idealny. Jeszcze nazwaliby to „Vrene" i sprzedali za grube miliardy wonów.
Dobrze wiedziałem jaka jest Irene, ale Joohyun jeszcze nie miałem okazji poznać. Raczej niewiele się różniła od swojej scenicznej wersji, z tego co zdążyłem zauważyć, bo nadal jest tak samo urocza, nieśmiała i ładna jak na galach, podczas wywiadów i występów, które nieraz przecież oglądałem z moimi byłymi współlokatorami.
Już podczas drogi do przedziału dziewczyny, nie mogłem przestać się cieszyć, krocząc za nią i starając się przeanalizować wszystkie jej słowa.
Jaka ona malutka... ale Jimin i tak mniejszy! Niee, muszę się opanować... jest nieśmiała, do tego starsza, nie mogę sobie pozwalać na zbyt wiele.
- Naprawdę jesteś tutaj sama, noona? Bez managera, albo jakiejś innej Velvetki? – Zmartwiłem się, wiedząc, że nawet takie poranne pociągi potrafią być niebezpieczne, szczególnie dla idolek, do tego tak ładnych! – Pozwolisz, że zostanę z tobą aż do Daegu, a jeśli nikt po ciebie nie przyjedzie, odprowadzę cię do odpowiedniej dzielnicy, dobrze, noona? Nie chcę, aby coś ci się stało... jesteś moją ulubioną dziewczyną ze wszystkich Velvetek! – wyznałem, zanim ugryzłem się w język, zaraz po tym wzdychając i już zajmując miejsce naprzeciwko niej.
- Taehyung, wygłupiłeś się, ahh – wyszeptałem do siebie, uderzając dłonią w czoło i szybko orientując się, że takie zachowanie jest nie na miejscu, szczególnie przy Irene.
- Bardzo lubię „Happiness"! I „Ice Cream cake". – Zmieniłem temat, przenosząc spojrzenie na dziewczynę i przygryzając wargę, którą uwolniłem wraz z posłaniem jej szerokiego uśmiechu. – Nawet z chłopakami uczyliśmy się kiedyś tego ostatniego układu, jest bardzo fajny i taki uroczy... zupełnie jak ty! – Znów się zapędziłem, a żeby jakoś zatuszować tę gafę, szybko poruszyłem kolejny temat.
- Nie musisz noona używać tego zwrotu. Jestem Taehyung, ewentualnie V, bo też to bardzo lubię... chłopaki czasami mówią Taetae, bo tak im wygodniej, co również bardzo lubię – powiedziałem w końcu, od razu wyciągając rękę i w sumie stwierdzając, że takie siedzenie z daleka od siebie jest bardzo głupie, dlatego zająłem miejsce obok niej, znów się uśmiechając i zauważając jak bardzo jej blade policzki zmieniły barwę.
Chyba nie powinieneś aż tak męczyć nieznajomych, Tae... Hyungowie ci mówili, że nie wszyscy lubią się ciągle przytulać, rozmawiać i bawić się... może Joohyun również tego nie lubi? Poza tym jest nieśmiała i wprowadzasz ją w to takie no... zakłopotanie.
Posłuchałem tego małego głosiku w głowie, odsuwając się od niej nieznacznie, lecz niestety moje ręce były innego zdania, zmuszając mnie do uniesienia jednej z nich i delikatnego dotknięcia jej policzka.
KIM TAEHYUNG!
- Uh, przepraszam – wyszeptałem znów, szybko zabierając dłoń i powracając do jednego z tematów, których teraz narobiło się całkiem sporo.
- Tak, comeback. Jak wrócimy od naszych rodzin, bo większość chłopaków się do nich wy... nie, w sumie tylko ja i Cukrowe Ciastko... ah, znaczy się Jungkookie – nasz maknae i jego... hyung... i mój w sumie też, Suga, raper. – Wybrnąłem jakoś z tej pomyłki, którą mój mózg głupio mi nasunął. Nie mogę w ten sposób sprzedawać sekretu moich przyjaciół, nawet jeśli mam problemy z trzymaniem języka za zębami, to muszę się czasami potrafić opanować. – Reszta chłopaków właśnie została w wytwórni, albo jeszcze smacznie sobie śpi, wykorzystując ostatnie chwile wolnego... przed comebackiem, tak! – Przypomniałem sobie o czym tak naprawdę miałem opowiedzieć Irene, która podawała mi notes, nadal czekając aż go wezmę. Przeprosiłem ją, zaraz spełniając jej prośbę i do swojego autografu, dając małą notkę: „Dla mojej ulubionej Irene noony, przez której uśmiech jestem jeszcze bardziej niezdarny niż zazwyczaj". Dodałem do tego jeszcze swoje KakaoTalk, chociaż nie wiedziałem dlaczego... w końcu to idolka, do tego z SM-u i nie mam szans na utrzymanie kontaktu z nią... ale stwierdziłem chyba, że warto zaryzykować, dla tego ślicznego uśmiechu i uroczych rumieńców.
Oszalałeś, Taehyung, oszalałeś...
- Proszę. Tylko mam jeden warunek. Noona przeczyta to dopiero w domu, dobrze? – zapytałem, podając jej ten notes i zaraz orientując się, że tak naprawdę nie mam żadnej kartki, żeby dziewczyna również mogła mi złożyć swój autograf.
Zamknąłem szybko usta, chyba po krótkim zastanowieniu, którego nie byłem do końca świadomy, wpadając na genialny pomysł i podwijając rękaw swojej kurtki jeansowej, której w sumie mogłem nie zakładać, bo temperatura z każdą minutą rosła, ale nie wiedziałem jak jest w Daegu, dlatego wolałem się zabezpieczyć.
- Tutaj. Idealne miejsce na autograf od mojej ulubionej Velvetki – oznajmiłem. I zanim sięgnęła po swój notes, chcąc zapewne zaproponować kartkę wyrwaną właśnie stamtąd, złapałem ją za rękę, dopiero po chwili orientując się, że to trochę za dużo, dlatego powróciłem do poprzedniej pozycji, szybko ją za to przepraszając i mimo wszystko czując przyjemne ciepło, które towarzyszyło mi jeszcze na korytarzu, kiedy pozwoliłem sobie ją przytulić.
- Wolałbym tutaj, noona – powiedziałem, już nieco ciszej, drapiąc wolną ręką swój kark i powoli zdając sobie sprawę z mojej głupoty.
Hyungowie mają rację, czasami naprawdę przesadzam...
Jednak ta myśl nie powstrzymała mnie przed kontynowaniem tematu o comebacku. Podczas podpisywania mojej ręki i uśmiechania się przy tym szeroko, opowiadałem jej jak bardzo się cieszę z naszych stylizacji i ogólnego konceptu. Pochwaliłem się również, że jestem tam detektywem, jak w tej mandze i w sumie anime, bo też miała swoją adaptację. No i niestety poruszając ten temat, strasznie ją zagadałem, opowiadając o wszystkich obejrzanych anime i szybko spostrzegając, że tak naprawdę już jesteśmy w Daegu.
- Tak jak obiecywałem, odprowadzę noonę... jak będzie trzeba to pod sam dom. Trochę się nauczyłem sztuk walki od naszego maknae, więc obronię noonę jak będzie trzeba – obiecałem, uśmiechając się i wstając już, aby otworzyć jej drzwi i przepuścić przodem.
Dopiero po wstaniu przypomniałem sobie jak bardzo chce mi się siku! A przecież teraz już nigdzie nie pójdę, bo muszę iść po walizkę i wysiadać.
Ah, Taehyung, będziesz cierpiał jeszcze przez kilka godzin!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top