20

@KakaSzczur jako Yoongi & Jiminnie :3

@Avangeee jako Jeonggukie :)


Pa-bam :)

~~~~~~~~~




Yoongi:

Jungkook uciekający z moich ramion był kolejnym ciosem w moje widocznie jeszcze niedostatecznie zniszczone serce. Patrzyłem na jego skuloną postać, słuchając wyroku. Niestety, skazującego.

I nagle coś jakby kliknęło w mojej głowie. Momentalnie włączyła się we mnie ta egoistyczna część, która mówiła jedno – nie możesz go stracić. Dlatego napędzany tą myślą oraz nadal silnym poczuciem winy, pochyliłem się nad tym bezbronnym ciałkiem, przekręcając go delikatnie, by móc sięgnąć tych zranionych ust. Czułem na wargach cieknącą krew Jungkooka, ale absolutnie się tym nie przejmowałem. Nie byłem ani ostry, ani namiętny. Po prostu delikatnie pieściłem jego wargi, starając się mimo wszystko wywołać w nim odrobinę przyjemności, jako rekompensatę za cały ten ból.

- Jungkookie, nie przyjmuję tych słów. Przypomnij sobie. Przypomnij sobie wszystkie wyznania, które do ciebie kierowałem. Nie mów, że nie zasługujesz, słyszysz? Zrobię dla ciebie wszystko, masz tylko o to prosić. Poradzę sobie z tym co się stało dzisiaj rano. Przecież poradziłem sobie po debiucie ze zdradą przyjaciół. Potrzebuję tylko czasu, mój Jungkookie. Więc nie przejmuj się już tym i obiecaj mi po prostu, że więcej już tego nie zrobisz. Nie pozwolisz, by jego usta odnalazły twoje. Nie oddasz mu tego pięknego ciała. Proszę, Jungkookie, tylko tyle chcę w zamian za tę opiekę... I mylisz się. Nie miałem prawa ci tego robić. Nawet jeśli twoje ciało należy do mnie, to przede wszystkim jest ono twoje i to ty masz decydować, komu je powierzasz, nawet pomimo moich próśb o niełączenie się z Parkiem nigdy więcej. Jasne? Po prostu... Po prostu zapomnijmy o tym wszystkim, Jungkookie. Gdy jutro rano się obudzimy, nigdy więcej do tego nie wrócimy. Dobrze? I zawsze będę już przy tobie, mój kochany.

Odsunąłem się ostrożnie, głaszcząc jego włosy.

- Muszę się teraz tobą zająć. Masz dużo ran, które wymagają uwagi.

Pierwsze co musiałem zrobić, to obmycie jego ciała chłodniejszą wodą, by zmniejszyć uczucie bólu na całym ciele. Napędzany siłą woli, uporem oraz nadal buzującą w moich żyłach adrenaliną, udało mi się wziąć chłopaka na ręce, a następnie zanieść do łazienki, gdzie ułożyłem go ostrożnie w wannie. Prysznicem dokładnie oczyściłem jego ciało, przede wszystkim z kilku stróżek krwi, które zdążyły się pojawić przez mój szał. Po dokładnym wytarciu chłopaka najdelikatniejszymi dotknięciami, zaniosłem go z powrotem na łóżko.

Wróciłem jeszcze na chwilę do łazienki, z której przyniosłem apteczkę. Zacząłem po kolei. Najpierw nasmarowałem jeszcze raz pośladki chłopaka, pomagając mu również założyć bokserki, by nie czuł się źle ze swoją nagością, bo nawet jeśli widywałem go w takim stanie, to rozumiałem, że krępuje go, gdy nie jesteśmy w trakcie zbliżenia.

Tuż po tym zająłem się jego ręką, którą zdążył sobie uszkodzić własnymi zębami. Dokładnie oglądałem jego ciało, opatrując każdą najmniejszą znalezioną rankę. Dopiero, gdy upewniłem się, że nawet uszkodzona warga została w odpowiedni sposób opatrzona, założyłem mu nowy T-shirt.

Nim pozwoliłem mu na odpoczynek, którego z pewnością potrzebował, dostarczyłem mu kolejnej dawki wody, tym razem w postaci całej półlitrowej butelki, która została migiem opróżniona. Przytrzymywałem chłopaka w pozycji siedzącej, obejmując go ramieniem, a gdy już oddał mi pusty plastik, ułożyłem go na poduszce. Nakryłem jeszcze zmęczone ciałko kocem, czuwając przy nim dopóki nie zasnął, co nie trwało wcale długo. A gdy to nastąpiło, uniosłem się, wstając z tego łóżka i zmierzając do kuchni, gdzie przygotowałem prosty posiłek dla chłopaka. Zorientowałem się, że pewnie nic jeszcze dzisiaj nie zdążył zjeść, dlatego sięgnąłem po kupiony kilka godzin wcześniej chleb i naszykowałem mu kilka kanapek, które wylądowały w lodówce, by się nie zepsuły.

Wróciłem do pokoju i położyłem na podłodze kolejną butelkę wody. Mogłem pomyśleć o dokupieniu niewielkiego stolika, nie sądziłem jednak, że będzie potrzebny.

- Mój Jungkookie... Tak bardzo się teraz o ciebie martwię. A powinienem być zły, prawda? - zapytałem cicho, głaszcząc jego włosy i obserwując spokojną twarz. – Nie jestem. Naprawdę. Chcę tylko sprawić, że mnie pokochasz i nigdy więcej taka sytuacja nie będzie miała miejsca.

Wiedząc, że maknae jest zbyt zmęczony, by coś kombinował w trakcie snu, mogłem być pewien, że kładąc się obok niego, nie zostanę skopany. Dlatego szybko zająłem miejsce przy nim, zamykając go w swoich ramionach.

Jungkookie, dlaczego tak strasznie to wszystko skomplikowałeś?

Dobrą godzinę czekałem, by młodszy otworzył oczy. Ucałowałem od razu jego powieki, prosząc cicho, by chwilę poczekał. Skoczyłem do lodówki po posiłek, który wmusiłem w Jeona, prosząc, by je zjadł, bo musi się zregenerować po tym ciężkim dniu.

Tuż po jedzeniu, dostał ode mnie dawkę witamin, jakie zazwyczaj łykał po treningach i o poranku. Doskonale wiedziałem o takich rzeczach, bym mógł jak najlepiej się nim opiekować. I całe szczęście, choć nie myślałem, że ta wiedza będzie mi potrzebna w tak nieprzyjemnej sytuacji.

Było w okolicy trzeciej godziny, gdy w końcu chłopak zaczął nabierać kolorów. Do tego czasu leżałem przy nim, opowiadając o tym, jak udało mi się znaleźć to miejsce, oraz o tym, co dla niego przygotowałem. Starałem się w ten sposób odciągnąć myśli Jungkooka od bólu. Mówiłem mu jak bardzo chciałbym pojechać z nim w czasie następnego wolnego do Busan, by mógł mi pokazać swoje rodzinne miasto. Wspomniałem o naszej pierwszej wygranej, z której tak się cieszyliśmy. Pochwaliłem go za to, jak w czasie tych promocji dobrze sobie radził. Chwaliłem jego głos, taniec. Wiedziałem, że obecnie to pierwsze było uszkodzone, po sposobie w jaki mi wcześniej odpowiadał, dlatego prosiłem, by oszczędzał swoje gardło, zagadując go ciągle czymś innym.

Do wieczora ani razu nie poruszyliśmy tematu Jimina. Dopiero około dwudziestej nasz wspólny czas przerwał Namjoon, dzwoniąc z pytaniem, kiedy wrócimy. Oznajmiłem mu tylko, że tego nie zrobimy, zostając w wytwórni, by poćwiczyć.

Zaraz potem wykonałem połączenie do jednej z restauracji, których numer miałem zapisany w telefonie i zamówiłem jakąś kolację, by Jungkookie zjadł jeszcze coś po tym dniu.

Oczywiście zostały nam dostarczone szaszłyki w dużej ilości oraz kilka innych dań. Przez cały ten czas widziałem przygaszenie maknae. Zdawałem sobie sprawę, że może czuć się przygnębiony, dlatego gdy zobaczyłem, jak męczy pierwszą jagnięcą przekąskę, odłożyłem moją miseczkę i pałeczki, sięgając po jego dłoń.

- Jungkookie... Chcę byś zrozumiał, że nie jestem jakimś twoim tyranem. Nadal tworzymy parę, obydwoje jesteśmy sobie równi. Nie odbieraj tego wszystkiego jak mojego litowania się nad tobą. Bo to nie tak. Kocham cię i chcę o ciebie dbać. Wiesz o tym, prawda?

Podniosłem się i obszedłem ławę, przy której jedliśmy posiłek, siedząc na poduszkach z kanapy. Zająłem miejsce przy nim, obejmując go ramieniem i złapałem za szaszłyk, odgryzając spory fragment, który zwisał z moich ust. Zaraz zbliżyłem się do twarzy Jungkooka, podając mu w ten sposób posiłek. Gdy odgryzał kęs z owego kawałka, cały zarumieniony, uśmiechnąłem się łagodnie.

- Jedz, mój Jungkookie, bo inaczej nakarmię cię właśnie w ten sposób – ostrzegłem go, a po chwili już uspokojony, stwierdzając, że chłopak wraca do konsumpcji, tym razem pochłaniając tyle jedzenia, że jego brzuch na pewno był napełniony.

Tuż po posiłku, zabrałem młodszego z powrotem do łóżka. Poprosiłem, by dał mi kilka minut, które wykorzystałem na prysznic i ubranie się w świeże bokserki oraz koszulkę, wyciągnięte wcześniej z naszej szafy. Dopiero wtedy przyszedłem do sypialni, zajmując zaraz miejsce obok chłopaka, który wtulił się we mnie.

Ucałowałem jego głowę i pogładziłem ją dłonią.

- Śpij dobrze, mój kochany Jungkookie. Zawsze będę przy tobie.



Jungkook:

Nie wiedziałem czego się teraz spodziewać po Yoongim. Chłopak równie dobrze mógł w jednej chwili stracić do mnie cierpliwość, jak to miało miejsce po przekroczeniu tego mieszkania, i znów potraktować mnie tymi wszystkimi ostrymi słowami, które nie potrafiły opuścić mojego umysłu.

Już nawet ciągłe powtarzanie, że zasłużyłem na to wszystko, nie pomagało mi przed powstrzymaniem kilku łez, które zahamował dopiero delikatny pocałunek.

Gest, którym zostałem obdarowany przez mojego ukochanego, po tym całym cierpieniu i bólu, zmył wszystkie negatywne uczucia, nawet krzywdę, po której nadal nie potrafiłem powrócić do normalnego funkcjonowania.

Zamknąłem oczy, nie chcąc, aby Min kiedykolwiek skończył pieszczotę, której tak bardzo pragnąłem, przywołując wszystkie nasze poprzednie zbliżenia i powracając tym samym do tych pozytywnych emocji, których zostało we mnie tak niewiele.

Jeszcze dłuższą chwilę po tej przyjemności, miałem przymknięte oczy, wsłuchają się w ten cudowny głos, w którym zakochałem się przecież już na samym początku naszego związku, a teraz tylko dostrzegałem te wszystkie elementy. Głos, oczy, dłonie, jego dotyk, jego usta, tę delikatność, którą okazywał tylko mnie, a nawet uśmiech, wywoływany głównie przez moje nieśmiałe gesty.

Radość, którą poczułem przez niewielki ułamek sekundy, szybko została zastąpiona poprzednim smutkiem, kiedy mój umysł przywołał ten ostry ton Yoongiego, mówiący właśnie o tych głupich gestach, którymi go obdarowywałem. Nie dałem tego po sobie poznać, wpatrując się po prostu w swoją dłoń, której położenia nie zmieniłem odkąd wylądowałem w tej pozycji, co dla mojego cierpiącego ciała było jak najbardziej wskazane.

Hyung, świadomie lub nie, jeszcze bardziej oddalał mnie od wyznania prawdy, przypominając o zdradzie Minhyuka i Jieun. Czym się od nich różniłem? Tak samo go zraniłem, do tego na jego oczach, co było nawet gorsze.

Niee, Jungkook, jeśli chcesz mu to wszystko zrekompensować, nie myśl o tym, powinieneś starać się uszczęśliwiać go na każdym kroku, tak jak on to robił do tej pory, kochając cię mimo wszystko.

- Hyung, nie chcę tego... nie chcę Jimina – wyszeptałem tylko na jego słowa, starając się złapać z nim kontakt wzrokowy i mimo całego bólu, wyciągając rękę przed siebie, aby dotknąć ostrożnie jego nogi, muskając ją opuszkami palców.

Tak bardzo cię kocham, hyung. Chciałbym ci to powiedzieć, chciałbym być warty tej miłości.

Uśmiechnąłem się smutno na jego słowa o zapomnieniu całej tej sytuacji. Ufałem mu i wierzyłem, że skoro taka propozycja padła z jego ust, powinienem się do niej dostosować, wiedząc, że hyung chce mojego dobra i na pewno było to najlepsze wyjście z tego wszystkiego.

Znów przymknąłem oczy, ciesząc się kolejnym tak upragnionym gestem, którego na początku naszej znajomości tak bardzo nie lubiłem, kiedy teraz sprawiał on, że czułem się błogo, chociaż przez te kilka sekund, znów zapominając o poprzednich zdarzeniach.

Niestety, przyjemne głaskanie moich włosów, wraz z tak pięknym zapewnieniem, musiały zostać zastąpione powrotem do rzeczywistości i przypomnieniem mi o bólu, który mój umysł starał się wypierać.

Pozwoliłem hyungowi wziąć się na ręce, wiedząc, że sam nie byłbym jeszcze w stanie ruszyć się gdziekolwiek. I chociaż martwiłem się o jego delikatne ciało, które wraz ze wzrostem, nie zaliczało Yoongiego do najsilniejszych, to zaraz przypomniałem sobie ile kilogramów zdążyłem zrzucić jeszcze przed comebackiem, a przez stres związany z promocjami, każdego dnia pozbywałem się ich nawet więcej.

Dziękowałem mu cicho za każdy gest, który towarzyszył pozbywaniu się krwi z mojego ciała, oczyszczaniu go, wycieraniu, opatrywaniu i ubieraniu.

Starałem się nie wydawać żadnych odgłosów przy tym wszystkim, nie chcąc go ranić dodatkowo swoim skomleniem i łzami. Teraz już wiedziałem co wywołują takie gesty, jak ogromny ból sprawiają człowiekowi, który musi je oglądać u ukochanej osoby.

Obserwowałem go uważnie przy każdym kolejnym działaniu, uświadamiając sobie, że mój umysł nie widzi w nim tylko opiekuńczego hyunga, a również anioła stróża, o których miałem okazję przeczytać w niektórych książkach. Chłopak czuwał nade mną na każdym kroku, a teraz, wszystkie jego działania mające na celu przywrócić mnie z powrotem do normalnego życia, dawały cudowną ulgę i wywoływały ogromną wdzięczność.

- Dziękuję, hyung – wyszeptałem, kiedy zajął przy mnie miejsce, czekając aż zasnę.

Chwyciłem niepewnie jedną z jego dłoni, złączając delikatnie kilka naszych palców. Posłałem mu jeszcze niewielki, choć nadal smutny, uśmiech, zamykając już oczy.

W końcu czułem się w miarę w porządku, tak jak stary Jungkook – który nigdy nie myślał o śmierci, nawet pomimo tak słabego stanu psychicznego; który nigdy nie został w ten sposób potraktowany, do tego przez ukochaną osobę; i który nigdy tak bardzo nie pragnął, aby porzucić ścieżkę kariery i zacząć życie z Yoongim u swojego boku.

Mój sen wcale nie należał do spokojnych. Koszmar, który się w nim rozgrywał był nawet gorszy od tego, z którym spotkałem się w rzeczywistości. Yoongi naprawdę mnie tutaj zostawił i odszedł z zespołu, dlatego kiedy się obudziłem i poczułem czyjeś ramiona wokół siebie, wtuliłem się w to ciało nawet bardziej, zaraz będąc obdarowany niewielkimi czułościami, które uspokoiły zarówno mój umysł, jak i bolące serce.

Nie chciałem, aby Min gdziekolwiek znikał, zwłaszcza po jedzenie, na które nie miałem ochoty. Próbowałem odmówić, starając się przekonać różowowłosego, że naprawdę nie jestem głodny. Oczywiście hyung był nieugięty, dlatego zjadłem zarówno przygotowane przez niego kanapki, jak i połknąłem witaminy, które wiedziałem, że na pewno trochę mi w tym wszystkim pomogą. Wtuliłem się w niego ponownie, jak tylko zajął miejsce obok mnie.

Nie chciałem, aby choć na chwilę opuszczał mój bok, dlatego trzymałem mocno jego koszulkę, ściskając ją w jednej z bolących rąk, które nauczyłem się już ignorować, i wysłuchując jego opowieści. Uśmiechałem się tylko, podnosząc raz na jakiś czas głowę, aby zobaczyć przez chwilę jego twarz i upewnić się, że to wszystko nie jest sen, a Yoongi naprawdę ze mną został, pomimo tego wszystkiego.

Nie mogłem uwierzyć zarówno w sam pomysł znalezienia nam takiego odosobnionego miejsca [a/n: w którym mógłby mnie gwałcić do woli xdd], jak i urządzenia go oraz skompletowania moich kosmetyków. Wiedziałem, że muszę je przejrzeć i zorientować się czy hyung nie przesadził z kupnem niektórych z nich, w końcu tak naprawdę połowę swoich odżywek i kremów dostawałem od stylistek i stylistów, zawsze zabierając najlepsze produkty i zostawiając Taehyungowi te z gorszej półki, o czym oczywiście nie wiedział. Tylko nasza dwójka była łasa na takie darmowe kosmetyki, kiedy reszta hyungów niezbyt przykładała uwagę do swojej skóry, czy włosów, no przynajmniej nie w tak dużym stopniu jak ja.

Niestety Yoongi szybko zmienił temat naszej rozmowy na kolejny, o Busan, na który już dawno przestałem liczyć. W końcu tuż po promocjach mamy jechać do Malezji, a następnie na jakąś sesję i przecież nie będziemy mieli na to czasu.

Uśmiechałem się, słysząc jak chłopak wspomina naszą pierwszą wygraną, wraz z wszelkimi staraniami podczas promocji, skutecznie skupiając mój umysł tylko na tych pięknych przeżyciach i jego dłoniach, które obserwowałem podczas tych opowieści. Zauważyłem, że ich wewnętrzne strony są nieco uszkodzone. I chociaż nie wiedziałem jak to się stało, to poprosiłem go, aby je opatrzył.

Leżąc z Yoongim na naszym łóżku, do tego w naszym własnym mieszkaniu, naprawdę czułem jakbym zamknął się w innym świecie, w którym istniała tylko nasza dwójka. Przez te kilka godzin czas się dla mnie zatrzymał. Wsłuchiwałem się w przyjemny głos mojego ukochanego, naprawdę nie mając ochoty opuszczać już nigdy jego ramion oraz tego miejsca. Dopiero telefon hyunga przypomniał nam o świecie zewnętrznym, a jak się domyśliłem po treści, którą kierował Min do rozmówcy, dzwonił ktoś z dormu, zapewne lider, albo Seokjin hyung. Wiedziałem, że do mnie zapewne też hyungowie wydzwaniali, dopóki nie zauważyli, że zostawiłem telefon w naszym mieszkaniu, biorąc ze sobą jedynie portfel.

Liczyłem, że Yoongi już odpuści mi jakikolwiek posiłek i znów trochę się rozczarowałem, kiedy po pół godziny usiedliśmy w salonie przed opakowaniami z jakimiś daniami. Gdyby nie dzisiejsze zdarzenia i niechęć do jakiegokolwiek normalnego funkcjonowania, która pojawiała się wraz ze wspomnieniami o wspólnych posiłkach lub zbliżeniach, zapewne zjadłbym wszystko chętnie, prosząc jeszcze o dokładkę. Dodatkowo moje gardło bolało niemiłosiernie i marzyłem, aby sprawić mu ulgę w postaci gorącego wywaru i jakiejś tabletki wraz z witaminami w płynie.

Nie spodziewałem się, że hyung zechce mnie do tego przymusić, szybko przytakując na jego słowa i obserwując uważnie jego działania. Wpatrywałem się szeroko otwartymi oczami w kawałek, którym jak mniemam miałem się poczęstować, do tego z ust Yoongiego. Nawet pomimo naszej bliskości oraz miłości, którą przecież odwzajemniałem, czułem jak moje policzki przybierają ciemniejszej barwy, na pewno dobrze odznaczającej się na mojej jasnej cerze.

Spuściłem od razu głowę, grzecznie konsumując ugryziony kawałek i postanawiając mimo wszystko spróbować zjeść normalnie, chociaż kilka tych szaszłyków. Widziałem kątem oka zadowolenie, które wymalowało się na twarzy hyunga, kiedy cała moja porcja zniknęła z plastikowego opakowania.

Podziękowałem mu po wszystkim, stwierdzając po moim głosie, że nie jest z nim ani trochę lepiej, dlatego gdy tylko wylądowałem z powrotem w naszym łóżku, zagrzebując się w pościeli i czekając aż Yoongi do mnie przyjdzie, stwierdziłem, że muszę poprosić go jeszcze chociaż o gorącą herbatę, no ewentualnie wodę, którą oczywiście tuż po prysznicu mi sprezentował.

- Dziękuję, hyung... za całą opiekę i miłość, która jest dla mnie tak cenna – przyznałem, chociaż wiedziałem, że tego głupiego wyznania nigdy nie powinienem mówić mojemu hyungowi, szczególnie po czymś takim. – Dobranoc.

Kocham cię.

Wtuliłem się w jego ramiona, mając świadomość, że przez uszkodzone ciało na pewno nie zrobię nic nieświadomie mojemu Yoongiemu, dzięki czemu mogłem spokojnie zasnąć.

Niestety przez całą noc niesamowicie się męczyłem, budząc co chwila i sprawdzając czy hyung na pewno jest przy moim boku. Teraz nie tylko utrata tak bardzo mnie męczyła, ale i gwałt, który przewijał się w setkach mało zrozumiałych obrazów.

Po raz pierwszy nie chciałem zapisywać tych snów, nawet jeśli wiedziałem, że to może mi pomóc znów powrócić do swojego raju. Jednak niepokój, który pojawiał się po przebudzeniu, wraz z drżeniem całego ciała i zimnymi potami, nie pozwalał mi się na niczym skupić.

Większość godzin po prostu przeleżałem, wpatrując się w ciemną przestrzeń przed sobą, która była raczej przodem koszulki śpiącego Yoongiego, czego nie mogłem rozpoznać przez całą tę czerń. Chciałem, aby mnie teraz przytulił i pocieszył, znów zapewnił, że ze mną zostanie i już nigdy mnie nie skrzywdzi. Starałem się przestawić swoje poprzednie myślenie, tak jak mnie o to poprosił mój hyung, dlatego przez resztę nocy przypominałem sobie wszelkie pozytywne sytuacje, w których znalazłem się z Minem, powoli wypierając z umysłu ten gwałt, co przecież mu obiecałem.

Wstałem jako pierwszy, nie chcąc, aby Min denerwował się moim długim zajmowaniem łazienki. I chociaż nadal byłem zdemotywowany do wykonywania tych podstawowych czynności, to wiedziałem, że nawet pomimo bólu w dolnych partiach, muszę o siebie zadbać, bo mieliśmy dzisiaj nagrania do jakiegoś programu.

Yoongi naprawdę przesadził z niektórymi markami, zmuszającymi moje usta do zamienienia się w cienką linię. Wiedziałem, że nie zdobył ich z tych samym źródeł co ja, dlatego obiecałem sobie, że oddam mu chociaż połowę wartości tych produktów.

Po godzinie, podczas której zdążyłem załamać się swoją nieporadnością kilkadziesiąt razy, wyszedłem w końcu z tej łazienki, orientując się, że Min już nie śpi.

Hyung wręczył mi jakieś ubrania, oczywiście rozmiaru XXL, przez co wywołał na mojej twarzy uśmiech. Nie sądziłem, że przez te kilka miesięcy zdążył mnie poznać aż tak dobrze. Min naprawdę mnie kochał, skoro zauważał nawet takie szczegóły.

Potraktowanie mojego tyłka maścią, wraz z ręką oraz szyją, znów było niezbędne. Nie odczuwałem tego wszystkiego aż tak dotkliwie, dlatego wiedziałem, że ten produkt naprawdę mi pomaga i miałem nadzieję, że do godziny osiemnastej ten ból zniknie, a siniak na szyi oraz rana na ręce przestaną być aż tak widoczne.

Nie spieszyliśmy się z powrotem do dormu, ciesząc jeszcze swoją obecnością i zostając w tym świecie aż do godziny piętnastej. Oczywiście Min nie pozwolił mi ominąć żadnego posiłku, znów starając się zmajstrować jakieś kanapki, które ja postanowiłem zamienić w zapiekanki, pomimo wszelkich jego protestów, odganiając go od kuchni i zajmując się tym samemu. Często pomagałem Seokjinowi w kuchni, dlatego takie podstawowe dania potrafiłem przygotować, ciesząc tym nasze kubki smakowe, które dzisiaj jakoś chętniej przyswajały każdy posiłek.

Po kilku godzinach kolejnych monologów Yoongiego, przerywanych tylko moim cichym śmiechem, bądź krótkimi wtrąceniami, zjedliśmy jeszcze szybki obiad, tym razem zamówiony, po czym zebraliśmy się już do samochodu hyunga.

Nie chciałem opuszczać tego miejsca, pomimo tych przykrych, początkowych zdarzeń, pragnąłem tutaj zostać już całą wieczność, wiedząc, że nie zobaczyłbym w ten sposób nigdy więcej Jimina i na pewno nikt nie ingerowałby w nasz związek. Jednak takie chwile mogliśmy sobie zapewnić tylko podczas tych krótkich przerw, a teraz czekał nas powrót do kontynuowania naszych aktywności.

Podczas podróży samochodem starałem się przekonać Mina o zwrócenie mu chociaż połowy kosztów za te wszystkie produkty, które znalazły się w łazience w naszym mieszkaniu. Niestety hyung był nieugięty, jak zwykle zresztą, mówiąc, że nie przyjmie moich pieniędzy, a temat ten uważa za zakończony. Znów musiałem się poddać, po prostu prosząc go, abyśmy po drodze wstąpili do sklepu, w którym kupiłem nam witaminy, w końcu ratując jakoś swoje gardło oraz wmuszając jedną buteleczkę w Yoongiego.

Przekroczenie progu dormu było najgorsze. Zatrzymałem się w półkroku przed drzwiami do naszego wspólnego mieszkania, zagrzebując się jeszcze bardziej w bluzie, którą otrzymałem z samego rana. Wiedziałem, że muszę się pilnować i najlepiej jak najszybciej zakryć, zarówno cienie pod oczami, jak i ślad na szyi oraz ten na ręce.

Odwiedzenie naszego pokoju było kilkusekundowe. Szybko złapałem swój telefon, chcąc zamknąć się w łazience, która niestety była zajęta, dlatego zamiast powrócić do swojej sypialni, wybrałem garderobę, zamykając się w niej i postanawiając właśnie tutaj poczekać aż pomieszczenie się zwolni.

Przez cały ten czas prosiłem w duchu, aby nikt tutaj nie przyszedł i nie zainteresował się moją osobą, zwłaszcza Jimin, z którym nie chciałem jeszcze rozmawiać, chociaż wiedziałem, że muszę, najlepiej wykrzyczeć mu całą prawdę.

Kiedy już znalazłem się w łazience i poukrywałem wszelkie rany, wróciłem do sypialni, niestety po drodze zahaczając o brązowowłosego, od którego uciekłem jak najdalej, nie zaszczycając go nawet krótkim spojrzeniem. A gdy już wylądowałem przy swoim hyungu, wtuliłem się w niego na chwilę, zaraz odskakując i sycząc cicho, kiedy złapał mnie za rękę, chyba zapominając o uszkodzonym miejscu i szybko za to przepraszając.

- Nie szkodzi, na pewno niedługo zniknie – wyszeptałem, oglądając dobrze ukrytą ranę i stwierdzając, że mój głos powoli powracał do normalnego stanu, co dodatkowo mnie cieszyło.



Yoongi:

Całą noc męczyłem się ze snem, o którym wolałbym jak najszybciej zapomnieć. Śniłem o Jungkooku. Widziałem różne jego wersje, z którymi miałem do czynienia – niewinnego dziecka, które poznałem przed debiutem, wystraszonego nastolatka, słodkiego maknae, przystojnego chłopaka, seksownie jęczącego pode mną kochanka. Każdą z nich najpierw przemieniłem w płaczącego, skrzywdzonego Jeongguka, a następnie zabiłem. Albo raczej zabiła ją jedna z moich twarzy – ta okrutna część, która w świecie rzeczywistym skłoniła mnie do tego, abym go zgwałcił, twierdząc, że sobie na to zasłużył. Zdawałem sobie sprawę, że na moją osobę składa się wiele różnych części. Był Suga – słodki chłopak, który dla ARMYs starał się robić wszystkie te głupie gesty, o jakie poprosiły. Istniała ta „swag" wersja, którą się stawałem w czasie tworzenia muzyki i rapowania oraz przed kamerami i podczas nagrań. Był również dziadek Min, chcący spędzać całe dnie na spaniu i odpoczywaniu. Wreszcie był Yoongi – prosty dzieciak z Daegu, który martwił się o swoją rodzinę, niewspierającą go z powodu nierealnych marzeń oraz braku pieniędzy. Od niedawna był we mnie też Yoongi należący do Jungkooka – jedyna twarz, która zawsze dbała w pierwszej kolejności o Jeona. To ten pierwiastek stał się najsilniejszy, przebijał przyzwyczajenia pozostałych, chcąc poświęcić wszystko dla tej jednej osoby. Ale niestety, krył się we mnie jeszcze potwór Min, najbardziej pilnowana przez mój umysł część, która przejmowała całkowitą kontrolę w momentach wysokiego stresu, zalewając moje serce nienawiścią. Ta sama twarz ujawniała się czasem w kontaktach seksualnych, gdy miałem ochotę pieprzyć partnera lub partnerkę, aż nie padnie z wykończenia, traktując ją batami, uprzężami, czy różnego rodzaju wibratorami i korkami. Właśnie to monstrum, którego miałem nadzieję nigdy nie pokazać mojemu Jungkookowi, w moim śnie wyrywało kończyny z ciała młodszego, skręcało mu kark, rozszarpywało skórę. A ja na to mogłem tylko patrzeć. Nawet krzyk uwiązł w moim gardle, widząc te wszystkie makabryczne obrazy. Już wiedziałem jak będzie wyglądał koszmar, który zostanie ze mną do końca życia.

Obudziłem się jeszcze bardziej zmęczony niż poszedłem spać. Rozchyliłem powieki, spod których natychmiast pociekły łzy, ale pozbyłem się ich szybko, ocierając grzbietem dłoni. Moje serce mało nie zamarło, gdy zorientowałem się, że leżę sam w łóżku.

Uciekł.

Jednak ta przerażająca myśl, została zagłuszona przez racjonalne myślenie, które kazało mi najpierw zbadać sytuację. Zaraz więc usłyszałem szum wody dochodzący z łazienki i mogłem odetchnąć z ulgą.

Rozejrzałem się po pokoju. Nic tu tak naprawdę nie mieliśmy. Chociaż było to nasze mieszkanie, wszystko było nowe i nadal takie bez życia. Powinienem przywieźć tu tych kilka zbędnych rzeczy, na które zwykle narzekałem, że tylko gromadzą kurz, ale to właśnie one nadawały duszy pomieszczeniom. Pogadam o tym z Jungkookiem w najbliższym czasie.

Póki co opadłem z powrotem na poduszki, zamykając oczy. Chociaż prosiłem, abyśmy obydwaj zapomnieli o tym, co się wczoraj stało, wiedziałem, że jest to niemożliwe. Tak traumatyczne przeżycie na pewno odbije się mocnym śladem w psychice Jeona. Ja sam na pewno o tym nie zapomnę, zbyt wielką krzywdę wyrządziłem mojemu ukochanemu. Nawet jeśli na to zasłużył.

Natychmiast zerwałem się z pościeli, łapiąc za głowę.

Nie, nie mogę tak myśleć. To nieprawda, Jungkook na to nie zasłużył!

Zdradził cię. Pozwolił Jiminowi na zajęcie twojego miejsca.

Nie! A nawet jeśli, to co?! Kocha jego, a nie mnie!

I to go usprawiedliwia?

- Zamknij się – szepnąłem sam do siebie, otwierając oczy i opuszczając ręce.

Chodziłem po pomieszczeniu, próbując myśleć o wszystkim, tylko nie o tym, co się stało. Skupiłem się na grafiku, który nas czekał. Dzisiaj o osiemnastej mieliśmy się stawić w studiu Weekly Idol. Cholera. Nie lubię tego programu. Prowadzący skupiali się po prostu na ośmieszaniu nas, zmuszając do robienia rzeczy, których normalnie nawet byśmy nie pomyśleli, aby zrobić. Co prawda taka forma programu nie była wyjątkiem, jednak tutaj szczególnie bezwstydnie dopuszczano się drwienia z nas. Odkąd zostałem w nim wyśmiany za moje zdolności rapera oraz kompozytora, na samą myśl odechciewało mi się tam jechać. Chociaż bardzo podziwiałem zarówno Defconna, jak i Hyungdona, to po tamtych nagraniach stracili w moich oczach. Bardzo mi zależało, by dobrze przed nimi wypaść, a gdy to się nie udało – po prostu mnie skreślili. Starałem się robić wtedy dobrą minę do złej gry, ale mimo to wolałem, by BTS więcej nie musieli tam zawitać.

Moje smutne przemyślenia o czekającym nas grafiku, przerwał powrót Jungkooka. Akurat stałem przy szafie, przebierając się, więc od razu wyciągnąłem coś dla niego.

- Mam nadzieję, że ci się spodobają – mruknąłem, podając mu o wiele za dużą koszulkę oraz spodenki wraz z jakąś bluzą.

Zaraz zająłem się zadbaniem o jego obolałe miejsca. Bolał mnie widok ran, które sam mu zafundowałem. Ale starałem się tego nie rozdrapywać.

Resztę czasu w mieszkaniu spędziliśmy po prostu ciesząc się sobą. Z racji braku jakichkolwiek dodatkowych rozrywek w postaci telewizora i innych tego typu rzeczy, musiałem zająć mojego Jeona rozmową. Albo raczej monologiem, który młodszy czasem mi przerywał, śmiejąc się radośnie. Opowiadałem mu o różnych incydentach z czasów szkolnych, o pracy w Big Hit, która go omijała, o moich odczuciach po spotkaniach z fanami. Wspominałem wszystkie zabawne nakrycia głowy, które ARMYs nam podarowały, zabawki, przekąski. A propos jedzenia – musiałem też zadbać o jego posiłki, jednak przy śniadaniu chłopak mnie wyręczył, za co miałem ochotę go i skrzyczeć i pocałować. Mimo wszystko sumienie mnie gryzło i wolałem, by odpoczywał. Dlatego nie kombinowałem już z obiadem, zamawiając nam kolejne danie na wynos.

Po posiłku musieliśmy wrócić do naszej rzeczywistości idoli, dlatego zebraliśmy się w końcu do samochodu. Przed zamknięciem drzwi, wręczyłem chłopakowi drugi komplet kluczy, mówiąc, że może się tu zjawić w każdej chwili, ale musi utrzymać to miejsce w tajemnicy.

W drodze powrotnej, młodszy uczepił się tematu kosmetyków, które znalazł rano w łazience. Doskonale zdawał sobie sprawę, że jego kremiki nie należały do najtańszych, ale ani mi się śniło wysłuchiwać, że chce mi za nie oddać jakiekolwiek pieniądze.

- Jungkookie, to jest mój prezent dla ciebie. Taki do nowego mieszkania. I tak masz to traktować, a nie jako zobowiązanie. Jasne? I nie chcę już o tym słyszeć.

Zgodnie z jego prośbą, zatrzymałem się jeszcze przy sklepie, by mógł wyjść kupić potrzebne mu rzeczy. Nie miałem pojęcia, że gardło chłopaka nadal jest w tak tragicznym stanie. Mogłem sam wyjść wcześniej i o to zadbać. Dlatego kierowany znów poczuciem winy, przyjąłem też buteleczkę, którą kupił dla mnie i opróżniłem ją, kierując się do dormu.

Powrót do reszty BTS nie był prosty ani dla mnie, ani dla niego. Widziałem, jak Jeon stara się przed wejściem pozasłaniać to co się stało. Westchnąłem jedynie na ten widok, wiedząc, że nic nie mogę już z tym zrobić.

Skierowałem się zaraz za nim do pokoju, jednak Jungkook szybko stamtąd uciekł, zabierając jedynie swój telefon. Ja w tym czasie patrzyłem na nasze łóżko, które od wczoraj było niepościelone. Natychmiast zabrałem się za zdejmowanie prześcieradeł oraz poszewek z pościeli na naszych złączonych łóżkach. Wyciągnąłem z dna szafy świeże rzeczy i na nowo zaścieliłem posłania. Zadowolony zaniosłem brudy do drugiej łazienki i w końcu ułożyłem się. Akurat w tym samym momencie zjawił się maknae. Poczekałem, by położył się obok, po czym złapałem jego rękę, niestety zapominając, że ma tam ranę, przez co odskoczył jak oparzony.

- Przepraszam, Jungkookie!

- Nie szkodzi, na pewno niedługo zniknie – szepnął.

- Jak mogłeś?!

Spojrzałem w stronę drzwi, w których stał Park. Jeszcze tego nieszczęścia tu brakowało.



Jimin:

Nie byłem w stanie pozbierać się po tym co się stało. Zaraz po ucieczce Kookiego z łóżka, zorientowałem się, jak wielki błąd popełniłem. Wszystko źle zrozumiałem. Doszukiwałem się drugiego dna tam, gdzie go nie było. Maknae wcale nie był zmuszany do związku z Yoongim, chciał go, był z nim szczęśliwy. Jak ja z Hoseokiem.

Boże, Jimin, coś ty narobił.

Wyszedłem z ich łóżka na drżących nogach, kierując się do pokoju mojego i Hoseoka. Zamknąłem za sobą drzwi i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nasze rzeczy zostawione w lekkim nieładzie mieszały się ze sobą, tworząc obrazek kojarzący mi się z bezpieczeństwem. Osunąłem się po drewnie, wpatrując w koszulki wiszące na drzwiach szafy, te dziwne figurki kolekcjonowane przez starszego oraz moje bokserki zarzucone na krzesło.

Tak dobrze nam razem było. Co się stało, że o tym zapomnieliśmy, a w efekcie tego zwróciłem swoje spojrzenie na Jungkooka?

Podkuliłem nogi i oparłem brodę na kolanach. W tej pozycji pozostałem przez następnych kilka godzin, rezygnując zarówno z posiłków, jak i nawet toalety. Nie potrzebowałem tego. Jedynie co chciałem to, by Hobi był teraz przy mnie. Abyśmy znowu mogli być razem.

Niestety, jakoś wieczorem dostałem SMS-a, który sprawił, że moje zdrętwiałe ciało opadło na poduszki bez chęci do dalszego funkcjonowania. Starszy zmienił plany – postanowił zostać na noc u rodziców i wróci dopiero po obiedzie. Widocznie naprawdę miał mnie dosyć.

W pierwszym odruchu chciałem zadzwonić do niego i błagać, by wrócił. Ale nie byłem w stanie. Ciężar moich win mnie przytłaczał, więc jedyne, co mogłem zrobić, to przytulić do siebie poduszkę i po prostu się rozpłakać.

Po nocy i poranku, które spędziłem raz na płakaniu, raz na spaniu, musiałem wziąć się w garść. Postanowiłem coś w końcu zrobić. Nawet jeśli się pomyliłem, powinienem wyjaśnić całą sytuację z Jungkookiem. Nawet nie wiem, gdzie zniknął. Chociaż po rozmowie telefonicznej Namjoona, zorientowałem się, że prawdopodobnie udał się do wytwórni, do Yoongiego.

A ja chciałem zniszczyć to, co jest między nimi...

Właśnie te wyrzuty pchnęły mnie do tego, bym ostatecznie zwlókł się z łóżka i poszedł do łazienki jako tako się ogarnąć, a później zabrałem się za pałaszowanie posiłku przygotowanego przez Jina.

Gdy tylko usłyszałem otwierające się drzwi, dokończyłem jak najszybciej obiad i pobiegłem na korytarz. Niestety, zamiast mojego chłopaka zauważyłem Jungkooka, który nie zaszczycił mnie nawet jednym spojrzeniem, zaraz znikając za drzwiami sypialni dzielonej z najstarszymi.

Z nim też musiałem wszystko wyjaśnić, a im szybciej to zrobię, tym lepiej. Dlatego podszedłem do drzwi, pukając w nie cicho i nie czekając na pozwolenie, uchyliłem je.

- Ju... - zacząłem, ale akurat trafiłem na sytuację, która cofnęła mój sposób myślenia do tego z wczorajszego poranka. Aż się we mnie krew zagotowała.

On mu zrobił krzywdę.

- Jak mogłeś! – krzyknąłem, zaraz wkraczając do pokoju i zaciskając pięści. – Hyung, jak mogłeś go skrzywdzić?!

- Wyjdź stąd, Park. – Zimny ton, którym odpowiedział mi starszy, sprawił, że cofnąłem się o krok, ale przekonałem się do tego, by mimo wszystko zostać w pomieszczeniu i obronić maknae.

- Nie wyjdę! Jakim prawem się nad nim znęcasz?! Dlaczego go zmuszasz do związku z tobą?! Jungkookie kocha mnie!

Następne co poczułem, to mocne uderzenie plecami o ścianę. Aż jęknąłem obolały.

- Nigdy więcej nie chcę tego słyszeć – warknął, zatrzymując się przede mną. – Nie waż się zbliżyć do mojego Jungkooka.

- On nie jest twój! Nie jest twoją własnością! Ranisz go tylko, hyung.

Nagle jego ręka wylądowała tuż obok mojej głowy z taką siłą, że myślałem iż zostawi w ścianie wgłębienie.

- Ranię go ja, czy ty? Skoro wiesz, że cię kocha, dlaczego pozwalasz mu patrzeć na swoje szczęście z Hoseokiem? Skoro tak bardzo ci zależy na Jungkooku, dlaczego pieprzysz się z Hoseokiem?

- Bo go kocham! – wrzasnąłem, czując jak zaczynam płakać. – Lubię Jungkooka jak przyjaciela! I nie chcę, żebyś go bił! Myślisz, że nie pamiętam tamtej nocy, podczas której wylądowaliśmy razem w łóżku? Jeśli robisz mu to samo co mnie... Jak możesz?! To tylko dziecko!

- Nie robię mu kurwa krzywdy! Kocham go, rozumiesz?! To nie jest przygoda, w czasie której mogę sobie robić, co mi się podoba! Rozumiesz?! Więc przestań się mieszać między nas!

Spojrzałem na stojącego za plecami starszego, Jungkooka, w którego oczach pojawiły się łzy.

- Jungkookie, przepraszam. Nie potrafię odwzajemnić twoich uczuć. Hoseokie hyung jest dla mnie najważniejszy. Przepraszam cię za wczoraj... - powiedziałem cicho, spuszczając głowę.

- Jiminnie...

Uniosłem głowę, ledwo widząc na oczy przez łzy, które się w nich zebrały. W progu stał Hobi, trzymając w ręku torbę. Wrócił do mieszkania w naprawdę złym momencie.

- Hoseokie hyung...

- Yoongi, proszę, odsuń się od niego.

Min odepchnął się od ściany, sprawiając, że w końcu mogłem sięgnąć do oczu i otrzeć łzy. Zaraz jednak znalazł się przy mnie Jung i bez słowa zabrał mnie stąd, kierując prosto do naszego pokoju.

- Jiminnie, wygląda na to, że musimy porozmawiać.

Kiwnąłem głową, biorąc głęboki oddech, by móc wszystko mu opowiedzieć od samego początku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top