19
@KakaSzczur jako Yoongi :3
@Avangeee jako Jeonggukie :)
JESTEM NA TO GOTOWA! Możecie nas spalić na stosie, go on :<
~~~~~~~~~
Yoongi:
Końcówka promocji jest dla mnie naprawdę ciężkim okresem. To już ten czas, gdy funkcjonuję na resztkach sił, prosząc, by ta męczarnia się wreszcie skończyła. Zamiast o scenie, marzę już tylko o łóżku, oczywiście z maknae u mojego boku. Nie zmienia to faktu, że sukces, który odnieśliśmy z „I need U", ukoronowany nagrodą, był dla mnie bardzo ważny, bo w końcu pokazaliśmy, że BTS staje się istotnym zespołem w świecie idoli. A to oznaczało tylko dalszy rozwój i coraz więcej szans na zostanie jedną z czołowych grup w K-popie. Czyli mogliśmy sobie pozwalać na coraz śmielsze marzenia.
Niestety, oprócz zwyczajnego zmęczenia, te dni przyniosły też dla mnie dużo stresu, za sprawą idioty Parka. Zdenerwowany obserwowałem jak Jungkookie bawi się razem z najmłodszym Kimem i swoją miłością, mając pretensje do całego świata, że akurat ten osobnik musiał kręcić się przy moim chłopaku. Taehyunga jeszcze jako tako tolerowałem, bo nauczony doświadczeniem, nie robił już żadnych głupich kroków, przez które mógłby zasłużyć na porządne przetrzepanie mu skóry. Ale zachowanie Parka sprawiało, że nie miałem pojęcia, na czym stoję. Rozumiałem, że przed kamerami musiał udawać i robić pewne rzeczy w ramach fanserwisu. Ale poza nimi? O nie, to mi się stanowczo nie podobało.
Mimo tego wszystkiego, pozwalałem mydlić sobie oczy tym, że Jungkook obdarowywał mnie pocałunkami w policzek, przytuleniami, spaniem razem, a nie obok siebie. Dlatego gdy tylko dostaliśmy dzień wolny, postanowiłem w końcu zrobić ten krok do przodu, jakim było pokazanie maknae naszego mieszkania. Musiałem tylko jechać tam i wszystko ustawić jak należy, bo gdy przychodziła dostawa, nie było na to czasu.
Rano minąłem się jeszcze z Jiminem. Jego związek się psuł, wszyscy to widzieliśmy, ale nie komentowaliśmy w żaden sposób. A chyba ja powinienem jakoś zareagować, bo gdy Park oddalał się od Hoseoka, automatycznie przybliżał się do Jungkooka. Ale wierzyłem, że nie położy na nim łapsk, dopóki maknae jest mój.
Opuściłem więc naszą kuchnię i skierowałem się do wyjścia. Założyłem tylko buty i zaraz znalazłem się na podziemnym parkingu. Całą drogę byłem podekscytowany niczym małe dziecko na wieść, że zbliża się Gwiazdka, dlatego odrzuciłem od siebie nieprzyjemne myśli związane z osobnikiem z rocznika dziewięćdziesiątego piątego i spokojnie dojechałem do mieszkania.
Nie czekało mnie jakoś szczególnie dużo pracy. Pościelenie łóżka, przejrzenie szafy i łazienki, by upewnić się, czy aby na pewno niczego nie brakuje, ustawienie stołu i krzeseł, odkurzenie i wytarcie kurzy. Choć metrażowo nie było to duże mieszkanie, z moim tempem pracy, sprzątanie trochę mi zajęło.
Gdy upewniłem się, że wszystko jest gotowe na przybycie Jeona, natychmiast wróciłem do samochodu. W pojeździe włączyłem radio i szczęśliwy śpiewałem piosenki, które aktualnie górowały na listach przebojów. Akurat, gdy zaczęło się nasze „I need U", musiałem zgasić silnik i wysiąść, idąc już do dormu, skąd miałem zamiar porwać młodszego. Gdy wychodziłem, spał grzecznie i miałem nadzieję, że nadal tak jest. Chłopak był równie mocno zmęczony jak ja, ale mnie napędzało dzisiaj podniecenie, związane z przedstawieniem maknae naszego kąta.
Wszedłem do wspólnego mieszkania i nie zdejmując butów, pokonałem tę niewielką odległość do drzwi naszego pokoju. Wziąłem głęboki oddech, próbując opanować szeroki uśmiech, który zaważyłem po drodze w lustrze.
Obiecałeś mu, że dzisiaj spędzicie czas razem. Na pewno się nie domyśla, że będziemy mogli być sam na sam tak długo.
Złapałem za klamkę i nacisnąłem ją delikatnie, uchylając ostrożnie drzwi. Chciałem już się odezwać, ale scena, którą zastałem, sprawiła, że nie byłem w stanie wydusić ani słowa. W naszym łóżku zastałem mojego chłopaka i pochylonego nad nim Parka. Nagich. Co prawda kołdra nieco ich zasłaniała, ale patrząc na to wszystko, dochodziłem do jednego wniosku.
- Hyung, proszę...
Wzdrygnąłem się, słysząc błagalny głos Jeona.
„Proszę" co? Pieprz mnie mocniej? Szybciej? Bo przecież ja mogę wrócić.
Jednak nie dowiedziałem się, o co maknae chciał go prosić, bo nasze spojrzenia się spotkały. A to był dla mnie znak, by stąd wyjść jeśli oboje mieli nadal żyć. Czułem, że jestem gotów rozszarpać obydwóch na strzępy, za to co mi zrobili.
Nogi same poniosły mnie znów na parking, a wybranie tego cholernego mieszkania, jako miejsca docelowego, wcale nie było moim zamiarem. Po prostu byłem w takim szoku, że cofnąłem się akurat tutaj, za dużo nie myśląc. Złość, która narastała we mnie z każdą chwilą na widok tego wszystkiego, zaczynała już się we mnie coraz bardziej gotować.
Zacisnąłem pięści, czując jak całe moje ciało się trzęsie. Byłem już na skraju wybuchu, gdy usłyszałem, jak drzwi wejściowe za moimi plecami się otwierają.
- Hyung, proszę cię, wysłuchaj mnie.
Tego było za wiele. Gdy tylko poczułem dłoń na moim ramieniu, odwróciłem się gwałtownie, łapiąc nadgarstek młodszego i ściskając go mocno.
- Po co tu przyjechałeś? – warknąłem, patrząc prosto w jego oczy. – Po jaką cholerę poszedłeś za mną? Co, Park już doszedł i pozwolił ci wyjść z łóżka?
Puściłem go, szarpiąc mocno za rękę dzieciaka i odsunąłem się, przemieszczając tym samym w głąb mieszkania.
- Hyung...
- Zamknij się. Po prostu się zamknij.
Usiadłem na oparciu kanapy i próbowałem głęboko oddychać. Mimo całej wściekłości, robiłem wszystko, by zachować się racjonalnie i nie rzucić na dzieciaka, na co w tej chwili miałem największą ochotę. Chociaż nie, chętniej rzuciłbym się na Parka i połamał mu każdą kość po kolei.
Tylko spokojnie. Przede wszystkim spokojnie. Może...
- Hyung, to... to naprawdę nie tak... - Żałosna próba nawiązania kontaktu, skończyła się tylko podniesieniem mi ciśnienia.
No nie.
- A jak?! – Przerwałem mu, natychmiast zrywając się z powrotem na równe nogi. Czara goryczy się przelała, miałem już dosyć tego wszystkiego.
- Wcale nie zastałem ciebie i twoją miłość w łóżku, nagich i pieprzących się ze sobą?! Wcale nie widziałem, jak łazisz za nim przez ostatnie dni, domagając się uwagi?! Widzę, że moje serce nic dla ciebie nie znaczy, skoro ot tak łatwo je podeptałeś! Zaufałem ci, Jeongguk! Wiedziałem, że mnie nie kochasz, a mimo tego otoczyłem cię opieką, starając, by nic złego ci się nie stało! Latałem jak durny za tobą, próbując upewnić się, że wszystko jest w porządku! Sprawdzałem, czy jadłeś, sypiałeś, nie przepracowywałeś się! Ani razu nie podniosłem na ciebie ręki! Troszczyłem się! A ty wykorzystałeś okazję, by zaprosić Parka do łóżka! I to w naszym pokoju, na naszym posłaniu! Jakbyście się kurwa nie mieli gdzie pieprzyć!
Złapałem się za włosy, starając opanować złość. Niestety, na tym etapie nic to już nie dawało. Postanowiłem oświecić maknae gdzie w ogóle się znajdujemy.
- Wiesz, gdzie jesteśmy?! W naszym mieszkaniu! NASZYM, które kupiłem, żebyśmy mogli prowadzić tutaj normalne życie! Bez reszty siedzącej nam na karkach! Bez managerów, którzy mogą wpaść w każdej chwili! Chciałem dać ci wszystko! Specjalnie szykowałem to miejsce! Ale widać mogłem sobie darować, skoro wolisz pieprzyć się z tym debilem, który za kilka dni wymieni cię na kogoś nowego! Pewnie nawet nie pomyślałeś, że jesteś po prostu następną zabaweczką po Hoseoku! Jesteś dla niego jednym z wielu, kolejnym punktem na liście, ale skoro wolisz się oszukiwać, że tak nie jest, to zobaczymy za kilka dni! Kurwa, Jeongguk!
W przypływie największej złości, złapałem za stojące w pobliżu krzesło i cisnąłem nim o ścianę. Rozpadło się zaraz pod wpływem spotkania z twardą powierzchnią.
- Tyle dla ciebie zrobiłem. – Mój ton był lodowaty. – Poświęcałem czas, by być z tobą, ciesząc się jak głupiec z tych wszystkich pocałunków i zbliżeń, mając nadzieję, że w końcu doczekam się dnia, gdy usłyszę, że odwzajemniasz to uczucie. Naiwniak ze mnie, co?
Zacząłem kręcić się po pomieszczeniu, ściskając pięści tak, że czułem, jak paznokcie ranią wnętrze dłoni. Z małych ranek pociekła krew, ale mówiąc kolokwialnie – miałem to w dupie.
Kopnąłem mocno stół, przewracając go na bok i zaraz kierując swoje kroki prosto przed młodszego. Złapałem go za szyję, ale nie dusiłem. Po prostu trzymałem mocno, zmuszając, by na mnie patrzył.
- Chociaż warto było? Miło się zdradzało chłopaka? Pokazałem ci na czym polega seks, to stwierdziłeś, że warto poeksperymentować? A może teraz zaczniesz oddawać się wszystkim, bo tak ci się to podoba? A skoro tak...
Nadal trzymając dłoń w tym samym miejscu, zaciągnąłem go do sypialni. Rzuciłem szczeniaka na łóżko i zaraz zacząłem zszarpywać z niego ubrania. Z koszulką poszło szybko, spodnie zajęły chwilę dłużej.
- No co, nawet się nie będziesz bronił? Widzę, że już ci wszystko jedno z kim, byle dostać w dupę.
Siłą odwróciłem go tyłem do siebie ustawiając tak, by wypiął się do mnie. Odpiąłem tylko pasek, guzik i zamek, zaraz wyciągając mój członek na zewnątrz. Ująłem go w dłoń pocierając szybko, jednocześnie lewą wymierzając silne uderzenie prosto w pośladek Jeona.
- No jęcz, przecież to lubisz – warknąłem, gdy usłyszałem ciche skomlenie, zaraz wymierzając drugi cios. Zewnętrzne znęcanie się nad tyłkiem chłopaka nie trwało długo, bo ruchy mojej ręki szybko postawiły moją męskość do pionu.
- Zobaczymy jak ci się spodoba taka zabawa.
Ustawiłem się tuż za nim i gwałtownym, silnym pchnięciem, wszedłem w niego, zaraz czując, jak zaciska się na mnie.
- No nie spinaj się. Skoro Jimin cię zdążył rozciągnąć, to ja nie muszę.
Zaraz poczułem rozluźnienie, niewielkie, ale pozwalające mi na poruszanie się. Moje biodra długo nie czekały na narzucenie naprawdę szybkiego tempa. Pierwszy raz potraktowałem go tak brutalnie. Słyszałem jak płacze, ale gówno mnie to w tej chwili obchodziło. Ból, który odczuwał był niczym, w porównaniu z tym, co ja sam teraz czułem.
Ból. Yoongi. Ty sprawiasz swojemu Jungkookowi ból.
Jakbym nagle doznał olśnienia. Moje myśli nagle stały się jasne. Nie było już w mojej głowie miejsca na wściekłość, a pozostał jedynie ogromny smutek i trochę poczucia winy.
Natychmiast wycofałem się z dzieciaka, widząc na swoim członku odrobinę krwi.
Coś ty narobił Yoongi?!
Nawet w tej chwili, ze świadomością, że leżący przede mną Jungkook, zdradził mnie, mając sobie za nic moje uczucia, co stanowczo kwalifikowało go w kategorii: „sprawić tyle bólu, by zrozumiał", to właśnie myśl, że cierpi z mojej winy, mnie otrzeźwiła.
- Jungkookie... - szepnąłem, zaraz przewracając go na plecy. Widok zapłakanej twarzy chłopca załamał mnie już całkowicie. – Jungkookie...
Zwiesiłem głowę, czując jak do moich oczu zbierając się łzy. Nie otarłem ich, pozwoliłem, by opadały na jego skórę, tkwiąc zawieszony nad ciałem osoby, którą tak bardzo kochałem.
Odsunąłem się dopiero po chwili, przesuwając na skraj łóżka. Oparłem łokcie na kolanach, chowając twarz w dłoniach. Przez chwilę w pomieszczeniu było tylko słychać cichnący płacz młodszego. Ja też płakałem. Pierwszy raz od dawna szczerze płakałem.
- Jungkookie... - powiedziałem w końcu, odsłaniając twarz. – Jungkookie, gdzie popełniłem błąd? Co takiego zrobiłem, że wolałeś pójść w jego ramiona? Naprawdę nie jesteś w stanie o nim zapomnieć? Wiesz, ja już Jieun w ogóle nie kocham. Gdy ci o niej pierwszy raz opowiadałem, nadal była w moim sercu. Ale wtedy w knajpie, po tym jak wyszedłeś, powiedziała mi, że jesteś „chwilowy". Wkurzyłem się, bo zrozumiałem, że kocham cię dużo bardziej niż ją kiedykolwiek. Wtedy też oddałem ci w końcu całe swoje serce. Więc wytłumacz mi, co złego zrobiłem? Dlaczego mnie tak zraniłeś?
Przeniosłem oczy na to biedne ciałko, które ośmieliłem się tak zbrukać. Nie wiedziałem, jak młodszy zareaguje na to co planowałem zrobić, ale zaryzykowałem, kładąc się obok niego i spoglądając w te śliczne oczy, przepełnione łzami. Nawet nic nie zdążyłem zrobić, czy powiedzieć, bo chłopak zaraz wtulił się we mnie. Objąłem go ramieniem, gładząc jego włosy.
Nic już nie rozumiałem. Potrzebowałem odpowiedzi. Dużo. I najlepiej natychmiast. A najważniejszym pytaniem, na które musiałem znać odpowiedź brzmiało: Co dalej będzie z nami?
Jungkook:
Nie wiem dlaczego tutaj przyjechałem, powinienem zostać w dormie, dać mu spokój, jednak głupio liczyłem, że wysłucha moich wyjaśnień, może nawet je zrozumie, chociaż wiem, że były żałosne, ale mimo wszystko nie chciałem go tracić.
- Hyung, proszę cię, wysłuchaj mnie – wyszeptałem przez łzy, które płynęły niekontrolowanie z moich oczu. Próbowałem zwrócić na siebie uwagę, kładąc rękę na jego ramieniu, co okazało się niestety błędem. Chłopak pochwycił ją, zamykając w żelaznym uścisku i wywołując tym samym cichy pisk, spowodowany tak nagłym, ale i dotkliwym bólem.
Jednak ten fizyczny, był niczym w porównaniu z psychicznym, który fundował mi swoimi słowami i spojrzeniem, w którym nie widziałem już tego samego uczucia co wczoraj, tuż przed snem, kiedy hyung poprosił mnie, abym w końcu się wyspał, obdarowując dodatkowo krótkim pocałunkiem, który teraz zamienił się na nienawiść, zresztą w pełni zasłużoną.
Spodziewałem się, że Min wymierzy mi jakiś cios, bo nawet jeśli nigdy mnie nie skrzywdził, wiedziałem, że był zdolny uszkodzić osoby, które go zraniły lub po prostu zdenerwowały, dlatego przymrużyłem oczy, oddychając szybko i czekając aż chłopak wykona następny ruch.
Jednak poza mocnym odrzuceniem mojej, do tej pory trzymanej ręki, nic nie nastąpiło.
- Hyung... - Znów usiłowałem się odezwać, jednak Min zaraz mnie uciszył, siadając na kanapie i chyba próbując się uspokoić, chociaż mój obraz był mocno rozmazany i nie potrafiłem tego w pełni ocenić.
Nawet jeśli to Park do mnie przyszedł i na początku naprawdę myślałem, że to mój Yoongi, to mogłem go odepchnąć, rozkazać, żeby mnie zostawił jak tylko zorientowałem się, że to on, dlatego nic mnie nie usprawiedliwiało.
Mimo wszystko nie chciałem, aby hyung myślał, że naprawdę cokolwiek z nim zrobiłem, więc po szybkim uspokojeniu się, znów zabrałem głos:
- Hyung, to... to naprawdę nie tak... - wyszeptałem, prawie od razu otrzymując odpowiedź, która zmusiła mnie do szybkiego wycofania się do tyłu. Obserwowałem każdy jego ruch, zanosząc się szlochem i biorąc raz po raz płytkie wdechy, ponieważ mój stan nie pozwalał mi na normalne przyjmowanie tlenu.
Wysłuchiwałem go, starając się przeanalizować jego punkt widzenia, który tak bardzo różnił się od mojego. Nie uprawiałem seksu z Jiminem, a jego obecność przy moim boku była spowodowana tylko chęcią utrzymania normalnego kontaktu, zarówno z nim, jak i Taehyungiem. Szczególnie po naszej rozmowie, o której Yoongi nie miał okazji się dowiedzieć, to wszystko tak bardzo się zmieniło.
Kiedy chłopak zaczął mówić o swojej miłości do mnie, znów poczułem jak w moje serce wbija się miliard sztyletów, które wywołały jeszcze większy płacz.
Hyung ma rację... Robił dla ciebie wszystko, a ty nawet nie potrafiłeś powiedzieć Jiminowi, żeby zostawił cię w spokoju... I nawet jeśli przelałeś te uczucia na Mina, to wszystko jest już nieważne... Pozwoliłeś, żeby Park zranił zarówno ciebie, jak i Yoongiego, namawiając cię do zbliżenia, do tego w waszym łóżku i waszym pokoju...
Spuściłem głowę, próbując przełknąć ślinę, aby znów cokolwiek powiedzieć, jednak nie potrafiłem zrobić nawet tego, chcąc go już tutaj zostawić i dać mu spokój, na który zresztą zasłużył, bo moja obecność oraz te żałosne wyjaśnienia, do niczego nie były mu potrzebne.
Gdy Min powiedział mi gdzie tak właściwie się znajdujemy, rozejrzałem się niepewnie wokół siebie, uświadamiając sobie jak wiele dla mnie zrobił, pomimo naszych promocji, ciągłego zmęczenia i braku czasu. Chciał, żebyśmy mogli być razem, zamknięci we własnym świecie, do którego żaden Park nie miałby wstępu.
Jungkook, co ty zrobiłeś...
Zaraz usłyszałem jak coś ciężkiego uderza o ścianę, przez co wzdrygnąłem się, chowając na chwilę twarz w dłoniach. Kolejne słowa, które jeszcze bardziej uświadamiały mi, że nie zasługuję na niego, na szczęście, które mi dawał, a którego ja nie potrafiłem zapewnić jemu.
Już przez chwilę miałem ochotę powiedzieć mu prawdę, szczególnie o swoich uczuciach, jednak po kolejnym trzasku i krokach zbliżających się do mnie, szybko zabrałem ręce od swojej twarzy, patrząc przerażony na Mina. Cofnąłem się do tyłu, wpadając na jakiś mebel i zaraz czując jak jedna z dłoni chłopaka zaciska się na mojej szyi. Myślałem, że zaciśnie się mocniej, próbując zranić mnie nieco bardziej dotkliwie, ewentualnie udusić, na co również przystałbym bez jakiegokolwiek słowa, jednak chłopak zmusił mnie po prostu w ten sposób do nieodrywania od niego wzroku.
Starałem się nie zważać na jego drwiące pytania, aby trochę się uspokoić, choć niestety nie potrafiłem tego zrobić, zamazując sobie obraz łzami i nie będąc już przez to w stanie patrzeć w jego oczy.
Pozwoliłem mu na zaciągnięcie mnie do innego pomieszczenia, jak się okazało po rzuceniu mnie na łóżko – sypialni. Mogłem się domyślać co teraz nastąpi, jednak wolałem taki ból, od tego psychicznego. Nie protestowałem, kiedy ściągał ze mnie ubrania, po prostu spuszczając wzrok i prosząc w duchu, aby jednak z tego zrezygnował, bo ja nie jestem w stanie go o to poprosić, wiedząc, że zasłużyłem.
Płakałem, starając się nie zamieniać tego w krzyk, albo jakikolwiek pisk, który chciał się wyrwać z mojego gardła tuż po tym, jak chłopak odwrócił mnie do siebie tyłem, traktując jeden z moich pośladków bolesnym uderzeniem.
Hyung, nie, proszę...
Zagryzłem się na jednej z rąk, próbując jakoś to wszystko znieść, chociaż gdy wszedł we mnie bez jakiegokolwiek przygotowania i dodatkowej niechęci, krzyknąłem w swoją rękę, zaciskając się drugą na trzymanej pościeli.
Zasłużyłeś, Jungkook, hyung ma do tego pełne prawo.
Mimo wszystko modliłem się, aby chłopak już skończył, chociaż poruszył się we mnie zaledwie kilka razy, jednak prędkość jaką przybrał, wraz z gwałtownością i uczuciami, które w to wkładał, sprawiły, że chciałem umrzeć, po raz pierwszy pragnąłem śmierci, przypominając sobie wszystkie słowa, które padły dzisiaj z jego ust.
Wyrządziłeś mu najgorszą możliwą krzywdę, nawet na śmierć nie zasługujesz, Jungkook...
Starałem się rozluźnić, wiedząc, że w ten sposób ból trochę zelżeje, a Yoongi otrzyma to, czego ode mnie oczekiwał i co powinienem potrafić mu dać, za wszystko co dla mnie zrobił i za cierpienie, które przeze mnie odczuwał.
Nie wiedziałem, kiedy chłopak skończył, ponieważ nie poczułem zbyt wielkiej różnicy w bólu, nie kontrolując już zarówno łez, jak i mimowolnego skulenia, które zastąpiło po przewróceniu mnie na bok.
Słyszałem jak Min szepcze moje imię, jednak przez dłuższą chwilę nie mogłem nic powiedzieć, czy też wykonać jakiegokolwiek większego ruchu, usiłując skupić się na czymś innym, aby nie odczuwać tego bólu.
Pomimo moich zaciśniętych dłoni na pościeli, czułem jak drżą, a przyspieszony oddech stara się wyrównać, chociaż kolejne fale łez skutecznie uniemożliwiały to mojemu protestującemu organizmowi.
Jimin miał rację... ale... ja zasłużyłem, kiedy on nie...
Gdy w końcu się rozluźniłem, starałem się wysłuchać słów Yoongiego, które przez ból i upokorzenie, w pełni do mnie nie docierały. Po raz pierwszy widziałem jak chłopak płacze... przeze mnie.
- Hyung... - wyszeptałem, kiedy znalazł się obok mnie. Nie mogłem się powstrzymać przed przysunięciem do jego ciała, co niestety wywołało cichy jęk przez kolejną falę bólu.
- Przepraszam, hyung... Hyung, ja... - Przerwałem, nie wiedząc czy powinienem zdradzić mu swoje myśli.
Tak będzie lepiej, Jungkook, przecież tego właśnie chcesz.
- Hyung... zabij mnie... proszę... nie chcę... nie chcę, żebyś... wolę umrzeć... niż żyć... żyć bez ciebie... to bardzo mnie boli, hyung... - wyszeptałem tylko, biorąc przy tym duże hausty powietrza i skrywając się w jego ramionach jeszcze bardziej. Pomimo tego, co mi zrobił, nadal czułem się przy nim najbezpieczniej, w końcu zasłużyłem na to wszystko i pozwoliłem mu na wszelką krzywdę.
- Hyung, ja... - zacząłem, pragnąc mu wszystko wyjaśnić i wyznać co tak naprawdę do niego czuję, jednak moje zranione ciało i cierpiący umysł, nie pozwoliły mi na nic więcej, powoli zmuszając do zamknięcia oczu i odpłynięcia.
Yoongi:
Jeśli myślałem, że zastanie Jungkooka i Jimina razem w łóżku złamało mi serce, to musiałem trochę zaktualizować dane. Po prośbie dzieciaka, miałem wrażenie, że zniknęło ze mnie wszystko, nawet moja dusza, pozostawiając jedynie pustą skorupę, która w każdej chwili mogła się rozlecieć bez spajających ją elementów.
- Jungkookie... - szepnąłem, czując jak nowe łzy zbierają się w moich oczach.
Nie byłem jednak w stanie dodać nic więcej, ale nie musiałem, bo zaraz zorientowałem się, że ciało chłopaka jest bezwładne.
Wystraszyłem się nie na żarty, gdyż na pewno nie zasnął, więc jedynym wytłumaczeniem było omdlenie. Sprawdziłem szybko jego oddech, upewniając się, że nic mu nie jest, a tuż po tym zerwałem się na równe nogi i pobiegłem do łazienki, w której namoczyłem ręcznik zimną wodą. Przyniosłem go do sypialni, kładąc na czole młodszego.
Przez cały czas, nie potrafiłem zrozumieć co się dzieje. W moim sercu toczyła się wielka walka pomiędzy częścią mnie, która uważała, że chłopak sobie na to zasłużył, a tą błagającą, bym nie robił mu krzywdy. Mój nastrój zmieniał się co kilka sekund. Raz patrzyłem na leżącego dzieciaka i miałem ochotę go zostawić i po prostu wyjść, a chwilę później marzyłem już tylko o zamknięciu go w swoich ramionach, robiąc wszystko, by był szczęśliwy.
Usiadłem na łóżku i podłożyłem pod głowę Jeona poduszkę. Poszedłem jeszcze po krem, który pomoże zmniejszyć jego ból, który wywołałem moją brutalnością. Uświadomiłem sobie, iż prawda była chyba taka, że nie potrafiłem być dla niego okrutny, choć tak dotkliwie mnie zranił.
„Hyung... zabij mnie."
Wzdrygnąłem się, gdy te słowa pojawiły się w mojej głowie. Słyszałem w uszach jego zmęczony, płaczliwy głos, który będzie mnie chyba prześladował do końca życia.
Odłożyłem tubkę z maścią na podłogę i pogładziłem włosy nieprzytomnego bruneta. Zaraz pomyślałem o przykryciu go, by nie czuł się źle po przebudzeniu. Sam sobie udowadniałem w ten sposób, że mimo wszystko zależy mi na nim bardziej niż na sobie. To szczęście Jungkooka i cała jego osoba były ważne, nie ja.
Patrząc na tę zapłakaną twarz, która złagodniała przez odpłynięcie, próbowałem wszystko sobie ułożyć. Jednak nie będę w stanie zrobić tego sam. To Kook był potrzebny do rozwiania moich wątpliwości. On musiał odpowiedzieć na moje pytania. Od jego słowa zależało wszystko. Co teraz z nami będzie? Czy... czy naprawdę potrafię mu wybaczyć? A co najważniejsze – czy on wybaczy mi?
Cholera...
Czułem, jak po policzkach ciekną mi kolejne gorące łzy, ale tym razem pozbywałem się ich szybko, ścierając dłonią z policzków. Nadmiar myśli w postaci czarnych scenariuszy, kończących nasz związek, powoli mnie przytłaczał. Wstałem i zacząłem chodzić po pokoju, próbując zrozumieć sam siebie. Co chwilę kontrolowałem stan młodszego, upewniając się, że nadal oddycha i nic poważnego mu nie jest.
Kiedy zorientowałem się, że świadomość dzieciaka wróciła, natychmiast znalazłem się przy nim, bez słowa podając mu szklankę wody, którą wcześniej przyniosłem razem z kremem. Poczekałem, by wypił cały ofiarowany płyn, po czym natychmiast przyciągnąłem go do siebie, sadzając tak, aby siedział między moimi nogami, oplatając mnie swoimi w pasie. Dzięki temu miałem go bardzo blisko siebie, a to pozwoliło mi patrzeć bez problemu w oczy chłopaka. Jednocześnie jego biedne pośladki znajdowały się ponad materacem, nie sprawiając mu dodatkowego bólu, spowodowanego naciskiem na łóżko. Nasze ciała dzielił tylko koc, który nadal zasłaniał jego dolną część brzucha oraz moje ubrania. Mogłem teraz powiedzieć mu wszystko, co udało mi się ustalić podczas jego omdlenia. Wymagało to ode mnie wyważonych, ale i szczerych słów. Dlatego po raz kolejny otworzyłem się przed nim całkowicie.
- Jungkookie... Tak strasznie cię przepraszam. Jak się czujesz? Bardzo cię boli? Nie powinienem był tego robić. Nigdy nie powinienem cię tak skrzywdzić. Nawet jeśli dotknęło mnie to, co zrobiłeś i czuję, jakby moje serce rozsypało się w pył, to to, co przeżyłeś z mojej winy... Boże, Jungkookie, ja cię zgwałciłem. Nie potrafię sobie teraz z tym poradzić. I chyba nigdy nie będę w stanie sobie tego wybaczyć. Ale, mój kochany, nigdy też nie spełnię twojej prośby. Jak możesz mnie prosić, bym odebrał życie osobie, którą kocham najbardziej na świecie? Jak możesz mówić mi, że mam zabić tego, dla którego żyję?
Moje dłonie, spoczywające na bokach chłopaka, zacisnęły się delikatnie, a ton stał się dużo cichszy, graniczący z szeptem.
- Jungkookie, prawda jest taka, że choćbyś nie wiem co zrobił, jak mocno mnie nie zranił, jak wiele bym przez ciebie nie wycierpiał, to coś ci obiecałem. Pamiętasz? Zostanę przy tobie, dopóki będziesz tego chciał. Bo moja miłość do ciebie jest silniejsza niż całe zło, które przedtem zapanowało nad moim sercem. To do ciebie należy decyzja, czy będziemy razem. Zostanę obok, choćbym miał cierpieć do końca życia. Ale zaklinam cię, Jungkookie, nie rób mi tego więcej. Moje serce nie wytrzyma i umrze, a ja wraz z nim.
Schyliłem głowę, mrugając szybko, by pozbyć się uczucia piekących oczu. Robiłem wszystko, by nie rozpłakać się po raz koleiny. Niestety, byłem za bardzo rozbity, by przywołać na twarz moją maskę obojętności. Więc gdy ponownie uniosłem wzrok, ledwo widziałem dzieciaka.
- Jungkookie, to tak strasznie bolało, gdy was zobaczyłem razem. To było jak spełnienie się mojego najgorszego koszmaru. Wiem, że kochasz Parka, jestem pogodzony z tą okrutną prawdą. Chyba nawet zaczynam godzić się z tym, że nigdy nie zagoszczę w twoim sercu. Ale nie mogę znieść widoku, który muszę tolerować. Nienawidzę patrzeć na was, nawet, gdy robicie coś tylko w ramach fanserwisu. Nienawidzę, gdy to on wywołuje twój uśmiech. Nienawidzę, gdy cię dotyka. Nienawidzę, gdy z tobą rozmawia. Ale przecież nie zabronię ci kontaktu z nim. I nawet nie chodzi o to, że jesteśmy zespołem. Po prostu muszę się pogodzić z tym, kim dla ciebie jestem. Albo raczej – kim byłem. Jungkookie... Jeśli naprawdę nie potrafisz beze mnie żyć... Będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, jeśli ze mną zostaniesz. Mimo tego co dzisiaj zaszło, nadal jesteś dla mnie najważniejszy. I kocham cię, co się prawdopodobnie nigdy nie zmieni. Stałeś się powodem, dla którego oddycham. Jesteś dla mnie ważniejszy od kariery, ważniejszy od mojej własnej rodziny, stanowisz centrum mojego świata. Jeśli ciebie zabraknie... Nic już nie będę mógł zrobić. Dlatego proszę, wybacz mi zbrodnię, której się dzisiaj dopuściłem. Zrozumiem, jeśli tego nie zrobisz. Ale mimo to, błagam, nadaj na nowo sens mojemu życiu.
Wszystko było teraz w rękach Jungkooka. Właśnie oddałem całe moje życie w jego ręce. I nie mogłem się już z tego wycofać. Zresztą, nawet nie chciałem. Należałem do niego. I choć od tej pory myślałem, że on należy do mnie, to musiałem przyjąć do wiadomości fakt, że to wcale nie było takie proste.
Jungkook:
Nie miałem pojęcia co to za miejsce i gdzie dokładnie leżałem, ale ból który poczułem po przebudzeniu, przypomniał mi co przeżyłem przed utratą przytomności. Przez dłuższą chwilę nie otwierałem oczu, wiedząc, że widok, który mogę zastać przerazi mnie jeszcze bardziej. Jeśli będę tutaj sam, na pewno nigdy już nie wrócę do dormu, a raczej spróbuję zrealizować swój plan, który mimo wszystko tak bardzo mnie zasmucał. Naprawdę nigdy nie miałem skłonności samobójczych, ciesząc się każdą sekundą swojego życia, jednak po tym co mnie spotkało, po tych wszystkich słowach i cierpieniu, które spowodowała ukochana osoba, nie wiedziałem czy dam sobie radę, a raczej byłem w stu procentach pewien, że na pewno nie dam.
Wiedziałem, że gdybym nie był aż tak odwodniony i wyprany z emocji, znów zacząłbym płakać. Czułem jak bardzo całe moje ciało cierpi, nie tylko uszkodzone przez Yoongiego pośladki. Ręce, które zaciskały się na pościeli, szyja i cała szczęka, próbująca stłumić jakoś krzyk, wszystko mi pulsowało, wraz z bolącą głową i zewnętrzną stroną nadgarstka, na której jeszcze niedawno wylądowały moje zęby.
Nie wiem kiedy otworzyłem oczy, nadal będąc przerażonym. Mój organizm domagał się jakichś płynów, najlepiej w postaci litra wody.
Zawiesiłem zmęczone spojrzenie na mojej ręce, leżącej tuż obok mojej twarzy. Czułem, że jestem czymś przykryty, co odrobinę pomagało mi w upokorzeniu, które towarzyszyło mi od wtulenia się w Yoongiego.
Nie powinienem tak tego odbierać... to mój hyung, miał do tego prawo.
Przez chwilę straciłem nadzieję, myśląc, że zostałem tutaj sam, na co w pełni zasłużyłem. Jednak nadal się łudziłem, że Min po tym wszystkim nie odejdzie. I nawet jeśli miałby mnie krzywdzić, słowami czy czynami, chciałem przy nim być, bo pokochałem go zbyt mocno.
Ulga, która pojawiła się wraz z zobaczeniem przy sobie różowowłosego chłopaka, przywróciła moje wolno bijące serce do życia. Chętnie wziąłem od niego szklankę z wodą, starając się jakoś unieść, chociaż nie było to łatwe. Przygryzłem wargę, zaciskając tym samym powieki, aby nie wydawać żadnego odgłosu bólu, kiedy podniosłem się na jednej z mniej uszkodzonych rąk.
Pijąc wodę, czułem jak niewielka ilość moich sił do mnie powraca, chociaż wiedziałem, że większość płynu, który wypiłem, pochodził z uszkodzonej przed chwilą wargi, jednak nie zwróciłem na to uwagi, po prostu chowając ją między zębami, tuż po opróżnieniu całej szklanki.
Dopiero teraz mogłem cokolwiek powiedzieć, patrząc na swojego hyunga z wdzięcznością i dziękując mu cicho.
Mój głos niestety nie brzmiał najlepiej. Wymęczyłem go zapewne tym tłumionym krzykiem i płaczem, a jeśli Yoongi przy mnie został, musiałem porzucić swój plan i nadal promować się z BTS, a co za tym szło, moje struny głosowe nie mogły być w takim stanie. Starałem się odchrząknąć, aby choć trochę przywrócić poprzednią barwę, jednak to nic nie dało, przez co spuściłem wzrok, czując się jeszcze bardziej bezradny.
Wyrzuty sumienia, zastąpiły ten cały fizyczny i psychiczny ból, jak tylko Min przyciągnął mnie do siebie, zmuszając do spojrzenia w oczy, te piękne, ciemne, ukochane oczy, które nie patrzyły już na mnie z nienawiścią, na którą przecież zasłużyłem.
Nie chciałem być blisko niego, nie powinienem otrzymywać takich czułych gestów z jego strony, jednak nie potrafiłem się ruszyć, ograniczając jakikolwiek wysiłek i po prostu patrząc w jego oczy.
Słowa, które padły z jego ust tak bardzo różniły się od tych poprzednich, które wypowiedział tuż po moim pojawieniu się w... naszym mieszkaniu. Nie powinien czuć się winny, nie powinien żałować tego co się stało, nie powinien ze mną zostawać. Złamałem wszystkie obietnice, zasługuję na jeszcze większe cierpienie.
Widząc jego oczy przepełnione łzami, poczułem się nawet gorzej, A z każdym kolejnym słowem o moich relacjach z Jiminem, uświadamiałem sobie jak wielką krzywdę mu wyrządziłem, nie tylko pozwalając, aby zbliżył się do mnie, jak przypuszczam, tego poranka, ale również chcąc sprawić radość naszym Armys, spędzając z nim czas i pokazując się przy nim przed kamerami. Przecież widziałem jak bardzo to rani mojego hyunga, a jednak nic z tym nie robiłem. Nawet jeśli powiedziałem mu to głupie „przepraszam", to w moich ustach już dawno straciło ono na wartości. Popełniałem za dużo błędów, po prostu za nie głupio przepraszając i myśląc, że to w zupełności wystarczy.
Nie kocham go, kocham ciebie, hyung...
Jednak postanowiłem zachować tę myśli dla siebie, wiedząc, że takie wyznanie mogłoby skomplikować teraz nasze relacje. Widział mnie w łóżku z Jiminem, a jak osoba, która kogoś kocha mogłaby dopuścić się zdrady? Nie takiej miłości zostałem nauczony i dlatego nie chcę go obdarowywać czymś takim.
Pokręciłem tylko głową pod koniec jego wypowiedzi, kładąc jedną rękę na jego torsie i starając się od niego odsunąć. Jednak nie miałem na to siły oraz ochoty, pragnąc zostać w jego ramionach jak najdłużej. Czułem jak kręci mi się w głowie od pozycji, do której przeniósł mnie hyung. Nie odczuwałem dzięki temu bólu w dolnych partiach ciała, jednak zarówno ręce, jak i reszta uszkodzonych miejsc, domagały się powrotu na łóżko.
- Hyung, ja... - Starałem się pozbyć tej chrypy, która nadal zniekształcała ton mojego głosu i jego brzmienie. I dopiero po kilku próbach przywróciłem go do mniej bolesnego stanu, dzięki czemu mogłem kontynuować swoje wyznanie.
- Ja... nie zasługuję na twoją miłość... i całe szczęście... które mi dajesz... jeśli miałbym nadal być przy tobie... nieee... tak bardzo cię zraniłem, hyung. – Niestety nie potrafiłem mu teraz tego wszystkiego powiedzieć, szczególnie wyjaśnić całą tę sytuację i odpowiedzieć na jego pytania.
Starałem się ukryć w jego ramionach, jednak zaraz przypomniałem sobie, że nie powinienem otrzymywać takiego ciepła, dlatego ponowiłem próbę ucieczki, tym razem skuteczną, powracając do poprzedniej pozycji i zbierając do siebie podarowany mi przez Yoongiego koc.
- Też jesteś dla mnie najważniejszy, hyung... ale jedyne na co zasługuję to cierpienie, dlatego nie przepraszaj za tę krzywdę, nie powinieneś za nic mnie przepraszać... miałeś do tego prawo, bo moje ciało należy do ciebie i... - Przerwałem, nie chcąc dodawać słów, które tak bardzo chciały uciec spomiędzy moich ust. Pokręciłem przecząco głową, wtulając się w trzymany materiał i wpatrując tępo w pościel, na której leżałem.
...serce również należy, hyung. Cały należę do ciebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top