1

@KakaSzczur jako Yoongi & Jiminnie :3

@Avangeee jako Jeonggukie :)


& Zrobiłam research jeśli chodzi o gifa (to ręka Jungkooka, chciał mikrofon dostał Yoongiego ♥)

OST DO AFFLICTION:

https://open.spotify.com/playlist/6pnIHJT2vVtOWe5OjzEOwT?si=38143d17b0264f41

~~~~~~~~~





Jungkook:

Po promocjach z „War of hormone", które przyniosły nam jeszcze większy sukces, otrzymaliśmy dwumiesięczną przerwę, oczywiście tylko w teorii i dla uspokojenia naszych Armys. Tak naprawdę nie opuszczaliśmy sali ćwiczeń, przygotowując się do następnego comebacku i wylewając z siebie siódme poty przy nowym układzie, powtarzaniu starych oraz tworzeniu nieco zmodyfikowanych na przyszłe gale i eventy. Nie narzekałem na owy wysiłek, raczej tęskniłem za rodzicami, pragnąc w końcu ich zobaczyć i spędzić z nimi chwilę czasu. Niestety, wiedziałem, że to niemożliwe, szczególnie kiedy czekał nas tak ogromny projekt, dlatego skupiłem się wyłącznie na pracy. O dziwo pan Bang zezwolił mi napisać jedną z piosenek na najnowszy album. Nie sądziłem, że kiedykolwiek do tego dojdzie, byłem naprawdę słaby w wyrażaniu swoich uczuć, dlatego obawiałem się, że z przelaniem ich na papier będzie podobnie. Wstydziłem się zapytać któregokolwiek hyunga o pomoc, głównie ze względu na tematykę albumu oraz „mojej" piosenki. O miłości wiedziałem niewiele, nie potrafiąc się nawet przełamać, aby wyznać Jiminowi, że naprawdę go lubię. Na szczęście Taehyung miał ten sam problem co ja, głowiąc się nad konceptem swojego utworu od ponad tygodnia, dlatego podczas przerwy zarządzanej przez Hobi hyunga, tuż po godzinnym ćwiczeniu układu do „I need U", kiedy wszyscy ulotnili się do innych pokoi, w celu odbycia krótkiej drzemki, czy też skonsumowania jakiejś przekąski, a my zostaliśmy sami z Tae, postanowiłem zacząć nieśmiało temat tych piosenek.

Chłopak nadal miał na włosach blond farbę z poprzednich promocji. Moja powoli zaczęła się zmywać, przywracając naturalny brąz, którym stylistki obiecały się niedługo zająć. Byłem przerażony tym faktem, nie chciałem kolejnej czerwieni, a ich słowa zwiastowały niebezpieczeństwo właśnie w takim stylu. Już przefarbowały Yoongi hyunga na jakiś dziwny róż, chociaż jemu nawet taki kolor pasował idealnie, tak samo jak Tae obecny blond.

Kiedy już otwierałem usta, aby w końcu wydusić z siebie to pytanie o piosenkę, V stwierdził, że musi natychmiast udać się do łazienki, wstając i w podskokach kierując do wyjścia z naszej sali. Minął się z wchodzącym Jiminem, który najwyraźniej załatwił już swoją potrzebę, ewentualnie przespał się, albo coś zjadł, chcąc do nas dołączyć. Potrzebowałem teraz samotności, jednak jeśli w grę wchodził hyungie, nie potrafiłem odmówić sobie jego towarzystwa. Wiedziałem, że moje uczucie jest jednostronne, a te wszystkie przytulenia, odważne słowa i jego dotyk, to zwykłe wygłupy i fanserwis, w którym zresztą był mistrzem. Dlatego podzieliłem swój świat na kilka rzeczywistości. Jedną była muzyka, drugą rodzina, a trzecią On. Moje wyobrażenie właśnie do mnie podeszło, zapytało się czy czegoś nie potrzebuje, przytuliło mnie i pocałowało w czoło, zapewniając o uczuciach i obiecując, że wszystko będzie dobrze. Jednak prawdziwy Jimin wcale taki nie był, dlatego podciągnąłem kolana pod brodę, obejmując się rękoma i obserwując go w ciszy.

Tae, dlaczego mnie tutaj zostawiłeś?



Jimin:

Nie ma to jak przerwa. Kilka (w porywach szczęścia kilkanaście) minut odpoczynku było niczym prezent gwiazdkowy dla dziecka. Gdy tylko Hobi hyung pozwolił nam się rozejść, pobiegłem zadowolony do toalety. Nie byłem jakoś ani szczególnie głodny, ani zmęczony. Fakt, że nie musieliśmy latać po programach, a jedynie skupialiśmy się na ćwiczeniach, przekładał się na to, iż pomimo ciężkiej pracy na sali ćwiczeń, nadal miałem siłę. Wiedziałem, że nie każdy dysponuje takim zasobem energii jak ja, zwłaszcza starsi, którzy marzyli tylko o tym, by zaszyć się w studiu i pracować umysłem, a nie ciałem (jak Yoongi hyung), albo jedliby godzinami (co stanowczo było ulubionym zajęciem Jin hyunga). Ja jednak chciałem jeszcze się trochę powygłupiać. Prosto z łazienki wróciłem więc na salę, mijając po drodze Tae, który jak zawsze zamknięty w swoim świecie, nucił coś pod nosem, podskakując wesoło. Czasem mu zazdrościłem tej łatwości odrywania się od rzeczywistości. Ale w sumie nie było tak źle, w końcu moje życie, choć nie usłane różami, należało do całkiem udanych. Miałem kochających rodziców, brata, z którym utrzymywałem dobre stosunki, super przyjaciół w zespole i stado fanek, które leciały na jedno moje skinienie. Tylko co z tego, skoro nie mogłem tego wykorzystać... Jimin z BTS był niestety niedostępny dla tylu chętnych do... ,,współpracy" pań. Dlatego musiałem zadowalać się kontaktami z innymi gwiazdami. Najczęściej męskimi, bo ich łatwiej było wyciągnąć na jakieś imprezy. A potem w inne miejsca... Bycie biseksualistą ma swoje plusy. Co, ja bym wybrzydzał? Ciężko harujący Park Jimin, który swoją zajebistością przyćmiewa wszystkich? No dobra, prawie wszystkich, bo Kookie mógłby być postawiony na równi ze mną, gdyby nie to, że nadal jest dzieciakiem. Ta różnica wieku między nami ostro działała mi na nerwy. Niby to tylko dwa lata, ale Jungkookie zawsze był samotnikiem, niechętnym do kontaktów z resztą naszego zespołu. A ze mną to już chyba zwłaszcza. Gdy dostaliśmy polecenie stworzenia razem fanserwisu nawet się ucieszyłem. Ten uroczy dzieciak, z króliczymi zębami, miał swój urok, dzięki czemu nie miałem problemu, by z nim udawać romanse. Co prawda chętnie zmieniłbym to na coś bardziej realnego, ale młodszy wyraźnie postawił mur między nami. Zdarzało mi się przekroczyć te granice, nie do końca pewny, czy robię to, by tylko działać mu na nerwy, czy po prostu by serio wnieść naszą znajomość na nowy etap. Ale nie ma co się skupiać na nim, skoro mnie nie chce. Skupmy się na czymś realnym. Jestem dzisiaj umówiony z Hoseokiem na miły wieczór. Takie niezobowiązujące odstresowanie. No bo czemu nie? Jestem facetem, mam swoje potrzeby.

Akurat wszedłem na salę ćwiczeń, zastając tam tylko królika. No proszę jak się złożyło. Ledwo o nim pomyślę, a już mam okazję go zobaczyć.

- Nie poszedłeś jeść? – zapytałem, stając przed lustrem, by poprawić włosy. Jestem jaki jestem, ale mimo wszystko martwię się o maknae jako jego hyung. Oczywiście zaraz wpadł mi do głowy genialny pomysł. Odwróciłem się do Jungkooka i podszedłem powoli, zatrzymując się tuż przed nim. Przykucnąłem, by moja twarz znalazła się na jego poziomie. Język automatycznie przejechał po wargach.

- A może chcesz bym cię nakarmił? – zapytałem, posyłając mu cwaniacki uśmieszek. Wykorzystywanie fanserwisu było dla mnie tak naturalne w kontaktach z nim, że nie mogłem się powstrzymać. Nawet, jeśli znów miał mnie odepchnąć. W końcu to tylko głupia zabawa.



Jungkook:

Obserwowałem Jimina niepewnie, mimo wszystko mając ochotę uciec stąd jak najszybciej. Jednak ciało odmówiło mi posłuszeństwa, szczególnie kiedy chłopak zaczął poprawiać włosy, zadając mi pytanie, które poniekąd pasowało do mojego wyobrażenia.

Nie, Jeon, hyungie na pewno chce cię w ten sposób stąd wygonić... on ma swoje życie, w którym nie ma miejsca dla ciebie, dlatego lepiej będzie jeśli uciekniesz najszybciej jak się da.

Moje myśli wcale nie pomagały mi w obiektywnej ocenie sytuacji. Możliwe, że tym razem brązowowłosy miał inne zamiary i naprawdę się martwił...

Przyciągnąłem swoje nogi jeszcze bliżej ciała, spuszczając wzrok jak tylko twarz chłopaka pojawiła się przed moją. Chciałbym kiedyś móc patrzeć na niego z taką odwagą, która pojawiała się jedynie na scenie, podczas nagrań i wywiadów, ta całkowicie wymuszona i wyćwiczona, zupełnie jak uśmiech i niektóre zachowania.

Dziś nie miałem siły się z nim droczyć, bić go i traktować jakimikolwiek ostrymi słowami, dlatego pokręciłem tylko głową, tracąc powoli czucie w złączonych dłoniach.

- Nie, chciałbym już wrócić do ćwiczeń – wyznałem, widząc kątem oka co jego język właśnie wyprawia. Nie potrafiłem się powstrzymać przez przeniesieniem wzroku na jego usta, po raz kolejny pragnąć je poczuć na swoich i w końcu spełnić jedno z tych skrytych marzeń, o których nie mówiłem Taehyungowi.

Nawet nie wiedziałem kiedy moje wargi automatycznie się rozchyliły, wypuszczając gorące powietrze, które szukało ujścia przez narastające emocje. Doskonale słyszałem serce dudniące w piersi, a buzująca w uszach krew, zakrzywiała mi obraz jednej z tych prawdziwych rzeczywistości.

- Daj mi spokój – wycedziłem przez zęby, zbierając w sobie całą odwagę jaka pozostała po dniu pełnym przygód z denerwującymi mnie hyungami. Oczywiście wcale tego nie chciałem, starając się po raz kolejny oszukać swój umysł i mając nadzieję, że chłopak mnie nie posłucha.

Nieee... Martw się o mnie, potrzebuję tego... nie odchodź, nie zostawiaj mnie samego...

Wzrok, który przed chwilą ciskał piorunami, znów wyrażał niepewność, którą ukryłem poprzez spuszczenie go i kolejną próbę zignorowania tej bliskości.

Dlaczego musiałem polubić akurat jego? Dlaczego nie mógł to być Tae? Z nim miałbym łatwiej. Chłopak nie miał żadnego doświadczenia w kontaktach damsko-męskich, chcąc ze mną jedynie rozmawiać, przytulać mnie przy fanach i oglądać ze mną czasami jakieś kreskówki i anime. Jiminnie miał wobec mnie inne plany, których do końca nie znałem, jednak byłem pewien, że cokolwiek by to nie było, skończyłoby się tragicznie, głównie przez moją osobę, bo hyungie, nawet pomimo swoich wielu wad, był bliski perfekcji, kiedy ja mogłem równie dobrze nie istnieć, będąc zupełnie nijaki. Co prawda lubiłem swój głos i kilka innych umiejętności, nie tylko wokalnych, jednak w stosunku do hyungów, było to naprawdę niewiele. Nadal musiałem ciężko pracować, aby utrzymać ich wysoki poziom i spełnić oczekiwania wszystkich Armys, managerów oraz producentów, a ten jeden, brązowowłosy chłopak, skutecznie mnie od tego odciągał, wpraszając się do nieodpowiedniej rzeczywistości.



Jimin:

Młodszy jak zawsze nie był chętny do zabawy ze mną. Czasem, gdy był z nami Tae, albo Hobi, to jeszcze dawało się go jakoś rozweselić. Ale poza kamerami ten dzieciak, ani trochę nie był zabawny. Lubiłem jego sceniczną wersję. Ta mnie zasmucała.

Wzruszyłem ramionami i zgodnie z życzeniem maknae, zostawiłem go w spokoju. Stanąłem przy laptopie, aby móc włączyć jakąś piosenkę. Odszukałem szybko moją playlistę, by włączyć coś do odprężenia się. Jednak ledwo popłynęły pierwsze nuty wybranego przeze mnie utworu, a drzwi do sali się otworzyły i stanął w nich Hoseok. On jeden zawsze tryskał radością, wywoływał uśmiech na naszych twarzach i zachęcał do wspólnej zabawy, gdy skrzydła trochę nam opadały. Naprawdę był nadzieją tego zespołu.

- Hyungie! – zawołałem radośnie, na co on zaraz do mnie podszedł, uśmiechając się szeroko.

- Nie zmęczony?

- Jak widać nie. Ale nudzę się... - Moja ręka wylądowała na ramieniu starszego, którego uśmiech natychmiast się zmienił na trochę bardziej cwany.

- Wieczór aktualny? – zapytał ciszej, by Jungkookie nie usłyszał.

- No jasne. Pokój jest nasz. Uprzedziłem Tae.

- Super. Szykuj tyłek, Jiminnie – oświadczył, klepiąc mój pośladek, na co roześmiałem się radośnie.

- Jeszcze cię zdominuję hyungie, zobaczysz – zapowiedziałem, trochę za głośno, bo głowa Jungkooka, którą widziałem nad ramieniem starszego uniosła się, jakby nasłuchując. Od razu postanowiłem to wykorzystać, by jeszcze trochę podrażnić się z młodszym przyjacielem, któremu fanserwis przeszkadzał nie tylko w naszym wykonaniu, ale także w zabawie kogokolwiek z nas. Może i wszyscy rozumieliśmy ideę robienia tego dla fanów. Chociaż nie za bardzo łapałem, dlaczego dziewczyny tak się ekscytują dwoma lecącymi na siebie facetami... Ale kto tam zrozumie nasze Armys... Grunt, że robiliśmy to skutecznie i potrafiliśmy spełnić ich oczekiwania.

Zbliżyłem się o pół kroku do Hoseoka, przez co nasze nosy niemal się stykały. Bez problemu załapał mój zamiar, bo jego dłoń wylądowała na moim biodrze.

- Chyba w twoich snach Jiminnie – stwierdził, zaczepnie zaciskając palce na moim boku.

Oj tak, uwielbiałem taki dotyk. Mężczyzna czy kobieta, ja jako aktyw czy pasyw. To wszystko było mi obojętne. Grunt, by zabawa była z tego dobra. I ostra.

Jimin, ty zboczeńcu... Weź się ogarnij, bo ludzie patrzą.

- A żebyś wiedział hyung, że tam też.

Zaśmialiśmy się radośnie, odsuwając od siebie. Z tym osobnikiem stanowczo rozumiałem się najlepiej. W sumie mógłbym nawet z nim być.

Tylko ta końska uroda... Ech, nieważne, nie było tematu.



Jungkook:

Tak, jak się tego spodziewałem, Jimin szybko odpuścił sobie rozmowę ze mną. Jednak nie dziwiłem się temu, wiedząc, że mój charakter nie odpowiadał wielu osobom, szczególnie moim wesołym hyungom, którzy woleli spędzać miło czas, uśmiechając się i ciesząc każdą chwilą, ignorując tym samym wadzącego im maknae.

Nie wiedziałem czy powinienem stąd wyjść, szczególnie kiedy do sali wrócił Hoseok hyung. Do tej pory mój wzrok obserwował uważnie tylko Jimina, który kombinował coś przy komputerze, szukając zapewne jakieś muzyki do dalszych ćwiczeń, jednak jak tylko pojawił się starszy, to w nim utkwiłem spojrzenie, żałując, że nie potrafię z taką łatwością przywoływać uśmiechu na twarzy i cieszyć się z każdej, nawet najmniejszej rzeczy.

Naprawdę nie chciałem ich podsłuchiwać, mając ochotę wstać i stąd uciec, chowając się najlepiej w jednym z pustych pomieszczeń na naszym piętrze, jednak ciało odmówiło mi posłuszeństwa, przez co byłem zmuszony zostać przy tym lustrze i wpatrywać się w rozmawiających hyungów. W końcu poluźniłem uścisk, powstrzymując syknięcie, kiedy krew znów dopłynęła do moich dłoni. Starłem się jakoś je rozmasować, kiedy moją uwagę znów przekłuł Hoseok z Jiminem.

„Zdominuję"? Czy on mówił... Nie, Jungkook, znowu wszystko nadinterpretujesz... jednak powinieneś się stąd ewakuować, dopóki nie...

Niestety było już za późno. Właśnie zostałem świadkiem kolejnej sceny z serii tych najbardziej okrutnych, które sprawiały, że moje palce automatycznie wbijały się w łydki, a łzy cisnęły do oczu.

Nie, Jungkook, nie rób tego, to tylko fanserwis, oni się wygłupiają.

Lecz nieważne jak bardzo próbowałem się przekonać do tych słów, taki widok łamał mi serce. Musiałem stąd jak najszybciej uciec, do wcześniej ustalonej lokalizacji, dlatego po zebraniu w sobie tych niewielkich pokładów odwagi, pozostających przy innych hyungach, podniosłem się z podłogi, spuszczając szybko wzrok i czym prędzej udając do wyjścia. Nie chciałem się tłumaczyć, wiedząc, że zapewne mieliby wtedy ze mnie niezły ubaw, a tego bym nie przeżył, szczególnie po kolejnej niemiłej akcji, w której brał udział Jiminnie.

Dlaczego muszę cię lubić? Dlaczego nie potrafiłem się oddać tylko muzyce?

Niestety, moje myśli zostały przerwane, tym razem przez moje wpatrywanie w podłogę. Wpadłem na kogoś, szybko łapiąc równowagę i nie pozwalając, aby osobnik, z którym się zderzyłem jakkolwiek ucierpiał, szczególnie przez moje zagapienie.

- Przepraszam, hyung – wyszeptałem, patrząc niepewnie w oczy Yoongiego i od razu robiąc krok do tyłu, a nawet dwa, aby nie zabierać mu jego przestrzeni i nie narazić się na jego gniew. Cieszyłem się, że zdążyłem powstrzymać łzy zanim opuściłem naszą salę. Nie chciałem, aby hyungowie oglądali mnie więcej w takim stanie, martwiąc się później niepotrzebnie i opowiadając managerom o moim kolejnym, słabym stanie psychicznym.



Yoongi:

Kolejny ciężki dzień poświęcony na skakanie po sali ćwiczeń, czyli coś, czego nienawidziłem najbardziej. Powinienem siedzieć w studio i pisać piosenki, tworzyć nowe ścieżki dźwiękowe, mixtape'y, a nie robić z siebie pośmiewisko z powodu tego, jak się ruszam. Nawet jeśli mój poziom tańca był dużo lepszy niż Seokjina czy Namjoona, to nadal daleko mi było chociażby do naszego Golden Maknae. Wstyd się przyznać, ale taka była prawda. Nigdy nie powiem głośno, że ten dzieciak jest lepszy ode mnie w tej jednej rzeczy, choć było to oczywiste. Moja duma mi po prostu na to nie pozwalała. Musiałem jednak sam przed sobą stwierdzić, że Jungkook był dobrym kompanem do współpracy. Miał talent, którego chyba sam nie doceniał. Musiałem robić to za niego przez chociażby wywalczenie dużych partii dla Jeona w naszych piosenkach. Dobrze się też z nim nagrywało. Jakoś nie przeszkadzało mi to, że musiałem z nim robić powtórki, czy poprawiać wymowę angielskich słów. Było widać, że zależy mu na tym, by wypaść jak najlepiej, a o to przecież chodziło. Nie przebijemy się, jeśli nie będziemy dawać z siebie więcej niż sto procent.

I to w sumie było moją motywacją, by ruszyć się z kanapy w studio, gdzie zaszyłem się w czasie przerwy. Potrzebowałem odpoczynku z dala od wesołego trójkąta o nazwie Jimin-Hoseok-Taehyung, których energia zawsze za bardzo rozpierała. Udało mi się chwilę przespać, jednak budzik nastawiony w telefonie dał znać, by powoli się zbierać. Podniosłem się więc niechętnie i opuściłem pomieszczenie.

Powinienem zerknąć na ten nowy tekst...

Stwierdziwszy to, wyjąłem telefon, w którym pisałem uwagi, jakieś pojedyncze zdania, z których potem tworzyłem piosenkę. Szedłem powoli w stronę sali ćwiczeń, z nosem w telefonie, czytając ostatnio zapisane słowa i wprowadzałem drobne poprawki, gdy nagle poczułem mocne uderzenie. Prawie upuściłem telefon, łapiąc go jednak w ostatniej chwili w obydwie dłonie. Podniosłem głowę, by zerknąć na moją przeszkodę. Jungkook zaraz przeprosił, odsuwając się ode mnie na bezpieczną odległość. Każdy inny dostałby w tej chwili kazanie i solidny opierdziel za denerwowanie mnie, ale ten jeden raz mogłem sobie darować, zwłaszcza widząc minę maknae.

Wygląda, jakby płakał. Znowu coś sobie zrobił? A może był u managera i za coś oberwał?

Łatwo było odgadnąć, kiedy któryś z nas miał rozmowy z jednym z zarządzających naszym zespołem. Nigdy nie było to łatwe. Chociaż staraliśmy się ze wszystkich sił, każdemu zdarzały się błędy, za które później płaciliśmy. Najgorzej mieli maknae line, na resztę ręki się nie podnosiło. Nieraz sam dostałem polecenie, by siłą doprowadzić ich do porządku, przez co chyba trochę się mnie bali. Niestety nie mogłem się sprzeciwiać zaleceniom.

Teraz jednak skupiłem się na Jungkooku.

- Nic nie szkodzi, ale uważaj trochę – upomniałem go, choć sam nie byłem lepszy. W końcu to ja snuję się niczym zombie po korytarzu ze spuszczoną głową. – Zresztą dokąd ty się wybierasz? Zaraz nam się skończy przerwa. Wracaj na salę, bo chcę to szybko skończyć. Mam za dużo pracy na wasze zabawy.

Wszystko, co powiedziałem mogło brzmieć surowo, zwłaszcza, że to właśnie sugerował mój ton. Ale w takich uwagach przenosiłem coś innego – troskę o te głupiutkie dzieciaki, bo jako hyung czułem za nich jakąś odpowiedzialność. Mniejszą lub większą, ale jednak istotną.



Jungkook:

Spodziewałem się, że Yoongi w końcu wybuchnie, wyjątkowo mnie ostatnio oszczędzając. Prawdopodobnie zauważył, że promocje z „War of hormone" mocno się na mnie odbiły, a przygotowania do następnej płyty wywierały ogromną presję, z którą nie zawsze sobie radziłem. Największym problemem była ta piosenka. Do tej pory nie miałem pojęcia dlaczego pan Bang zezwolił mi ją napisać. Może ze względu na fanów? Ewentualnie, aby poznać nasze umiejętności? Całkiem prawdopodobne.

Min nieco mnie zaskoczył swoim łagodnym tonem, który nie pasował do takich sytuacji i gdyby nie fakt, że po chwili chyba przypomniał sobie kto na niego wpadł, podnosząc w końcu głos, zacząłbym rozważać podmianę jednego z raperów, czy też zwerbowanie sobowtóra, który ćwiczyłby za niego układy. Teoria Taehyunga nie wydawała się teraz aż taka głupia, szczególnie patrząc na różowowłosego, który szedł do sali ćwiczeń jak na skazanie.

- Tak, hyung, zaraz przyjdę, tylko muszę... – zacząłem, chcąc znaleźć dobrą wymówkę. Wiedziałem, że nie odejdę od niego bez jakichkolwiek wyjaśnień, później mogłem mieć przez to kłopoty. Zresztą, aura, która od niego biła nie pozwalała mi na ukrywanie niektórych faktów, dlatego musiałem się przyznać chociaż do części zaistniałem akcji.

- Źle się poczułem... – Starałem się ubrać to odpowiednio w słowa, zaraz uświadamiając sobie, że problemy zdrowotne nie są najlepszym rozwiązaniem. Min może pomyśleć, że powinienem pojechać na jakieś badania, albo udać się do któregoś z managerów, a naprawdę nie było to konieczne.

- Ale zaraz mi będzie lepiej – dodałem szybko, wymyślając jeden z najprostszych powodów. – Tylko muszę do łazienki. – Co było prawdą, ale tylko w niewielkim stopniu. Chciałem posiedzieć w samotności, ewentualnie odnaleźć Taehyunga i porozmawiać w końcu o tych naszych piosenkach, aby odciągnąć myśli od Jimina.

Obawiałem się, że Yoongi zechce mnie dopilnować i może nawet towarzyszyć w podróży, dlatego po lekkim skinieniu głową, wyminąłem Mina, jeszcze raz przepraszając i starając się oddalić z tego miejsca. I zrobiłbym to bez większych problemów, gdyby nie drzwi, które nagle otworzyły się przede mną, trafiając prosto w moją głowę i po raz drugi tego dnia, zmuszając do utrzymania równowagi i wypowiedzenia cichego przekleństwa.

- O, Kookie, przepraszam – powiedział Taehyung, wychodzący z jakiegoś pomieszczenia. Chłopak przytulił mnie po chwili, kiedy ja stałem z rękoma opuszczonymi wzdłuż ciała.

- Nic ci nie jest? Zapatrzyłem się na kotka – wyjaśnił, kładąc mi dłonie na policzkach i zmuszając do spojrzenia w jego oczy. Czułem się głupio. Min nadal tutaj był, dlatego jak najszybciej odsunąłem od siebie Kima, który już usiłował pocałować mnie w uszkodzone miejsce, i zerkając w końcu stronę różowowłosego. Nie chciałem, aby ktokolwiek był świadkiem takich czułości, dawanych zresztą przez nieodpowiedniego hyunga. Pragnąłem przytuleń i pocieszenia tylko od Jimina, niestety otrzymywałem je jedynie względem fanserwisu, co raniło nawet bardziej. Taehyung był raczej przyzwyczajony do moich humorków i ciężkiego charakteru poza sceną, dlatego nie przejął się moją niechęcią, uśmiechając i pokazując mi jakiegoś kota w telefonie.

- O, hyung, też sobie zobacz. Ładny, prawda? Kiedyś takiego kupię i będę nim straszył Jimina – oznajmił, wpychając hyungowi ten telefon pod nos. – Kookie, przychodź zaraz z tej łazienki, powymieniamy się pomysłami na piosenki... ale super! – Chłopak pisnął na koniec, biegnąc już w podskokach na tę salę i zostawiając mnie samego z Minem.

- To ja już... – zacząłem, nie wiedząc zbytnio co powiedzieć. Ukłoniłem się po prostu, przepraszając i już uciekając do tej łazienki.

Nie miałem pojęcia skąd Kim wiedział o mojej chęci poruszenia tego tematu. Przerażał mnie niekiedy, szczególnie podczas przypadkowych uszkodzeń mojego ciała. Już ostatnio nabił mi sporego siniaka na nodze, a teraz kolejny się szykował, tym razem na głowie.

Westchnąłem do swojego odbicia, nie chcąc wracać już na salę, do tych wszystkich wesołych hyungów z jednym wyjątkiem zmęczonego Mina. Najchętniej ćwiczyłbym tylko z naszym trenerem, ewentualnie sam, jednak wiedziałem, że to bardzo egoistyczne, dlatego szybko pozbyłem się owych myśli, przemywając już twarz zimną wodą i powoli kierując w stronę tej sali.



Yoongi:

Całe to wykręcanie się Jungkooka od rozmów i unikanie kontaktów naprawdę działało mi czasem na nerwy. Jesteśmy jednym zespołem i powinniśmy sobie pomagać. Zwłaszcza, że kłopoty jednego z nas najczęściej odbijały się na wszystkich. Nawet jeśli w oczach moich przyjaciół uchodziłem za wiecznie zmęczonego i narzekającego dziadka, a moich wysiłków, by było nam łatwiej pracować, często nie doceniali, nigdy nie mówiłem o tym głośno. Choć to Namjoon był liderem, to ja miałem tak naprawdę najwięcej do powiedzenia, jeśli chodziło o nasz grafik. Nie na wszystko miałem wpływ, ale gdyby nie moje interwencje to prawdopodobnie nigdy nie przebywalibyśmy w dormie, ciągle i ciągle ćwicząc, nagrywając jakieś programy, udzielając wywiadów, pozując w sesjach, czy robilibyśmy jeszcze wiele innych rzeczy. Dlatego każde odchylenie, które powodowało zmęczenie czy drobna choroba, nie powinno być tuszowane. ,,Lepiej zapobiegać, niż leczyć" nabierało nowego sensu, bo to drugie oznaczało momentalnie karę dla całego zespołu za niedopilnowanie przyjaciela i więcej pracy.

Nie zdążyłem jednak o nic dopytać, bo dzieciak tłumaczył mi się w mało wiarygodny sposób. Miałem to skomentować, jednak karma zadziałała i Taehyung przyłożył mu drzwiami. Kim zaczął coś pieprzyć o jakimś kocie, ale nieszczególnie tego słuchałem, choć miałem ochotę wyrwać mu telefon, który wcisnął mi pod same oczy, myśląc, że coś z takiej odległości zobaczę. Cierpliwie czekałem, by kosmita poszedł w końcu na salę.

Co my się z nim mamy... Nie dość, że trzeba było go nauczyć śpiewać, to jeszcze żyje w jakiejś swojej dziwnej rzeczywistości. Dobrze, że fanki lecą na jego głos i wygląd, to się chociaż przydaje do czegoś w zespole.

Gdy Tae zniknął mi z pola widzenia, w jego ślady poszedł Jungkook, pędząc w przeciwnym kierunku.

- Tylko wracaj szybko! – krzyknąłem jeszcze za nim, idąc już na salę ćwiczeń. W środku zastałem Hoseoka i Jimina, obejmujących się dłońmi w pasie i skaczącego wokół nich najmłodszego Kima. Oni chyba naiwnie myśleli, że wierzę w ich ,,tylko fanserwis". Nie. Park już nieraz został przeze mnie przyłapany na czymś, co wolałem wymazać z mojej pamięci. Nie żebym się brzydził przez jego kontakty damsko-męskie, a częściej męsko-męskie, bo w końcu sam należałem do osób, dla których płeć nie miała znaczenia, a w dodatku młodszy miał się czym chwalić. Choć przed debiutem przypominał raczej kulkę niż idola, to czas, stres, nieodpowiednia dieta i siłownia, zrobiły swoje. Ostatnio chyba trochę sobie odpuścił, ale mimo wszystko wyglądał pociągająco. Biorąc jednak pod uwagę jego zmienność partnerów, wolałem nie wchodzić z nim w żadne... głębsze relacje. Osobiście też nie byłem święty, ale w ostatnim czasie nie miałem po prostu chwili wolnego na takie rzeczy i powoli napięcie z tym związane zaczęło się we mnie kumulować.

Może jednak warto wykorzystać Jimina?

W sumie nie. Nie chciałem tego. Bo moją głowę zajmował Jungkook i jego dziwne zachowania od czasu zakończenia ostatnich promocji.

Może warto przeprowadzić jakąś poważną rozmowę z tym dzieciakiem?

Takie przemyślenia zostawiłem sobie jednak na później.

- Przestaniecie się obmacywać i przejdziemy w końcu do ćwiczeń? – zapytałem w momencie, gdy akurat Namjoon i Seokjin weszli na salę. Brakowało jeszcze maknae, ale chyba nie zajmie mu długo ta wizyta w toalecie. Reszta zaraz wzięła się do pracy, ustawiając w odpowiednich miejscach i dyskutując na temat drobnych błędów, które wyłapaliśmy przed przerwą. Choć choreografie powinniśmy mieć w małym paluszku, to nadal zdarzały się błędy, na które nie mogliśmy sobie pozwalać na scenie. Dlatego ćwiczenie ich w kółko i kółko miało jakiś sens, choć osobiście miałem już serdecznie dość układu do ,,Danger".

Jungkook, pośpiesz się, bo mnie szlag trafi, jeśli nie pójdę znowu spać za godzinę.



Jungkook:

Kiedy w końcu dałem radę odpuścić tę łazienkę, miałem świadomość ile w niej tak naprawdę siedziałem. Hyungowie będą źli, bo znów spóźniałem się na nasze próby. Spodziewałem się, że któryś ze starszych na mnie nakrzyczy, dlatego po wejściu na salę ćwiczeń, zacząłem wszystkich przepraszać, od razu ustawiając się na odpowiedniej pozycji, kiedy reszta najwyraźniej wybierała następną piosenkę, którą mogą przećwiczyć.

Hoseok zapytał się tylko dlaczego zniknąłem aż na całe dziesięć minut, jednak nie chciał słuchać moich wyjaśnień, twierdząc, że nie mamy na to czasu. Ustawił nas po prostu, włączając jeden z utworów i obserwując wszelkie błędy podczas tańca.

Co prawda moją głowę dalej zaprzątała niezaczęta piosenka wraz uśmiechniętym Jiminem, jednak kiedy w grę wchodziła jedna z moich ulubionych czynności, potrafiłem skupić się tylko na tym.

Wiedziałem, że zapewne Min zechce jeszcze na mnie nakrzyczeć, bo skoro od razu tego nie zrobił, to wybuchnie dopiero po skończonej próbie. Szykowałem się na najgorsze, w sumie będąc już do tego przyzwyczajonym. Ten hyung nigdy na mnie ręki nie podniósł, jednak potrafił swoimi słowami doprowadzić mnie do płaczu, co w moim przypadku popychało mnie w stronę jeszcze większej melancholii, z którą już nie potrafiłem walczyć.

Nadal zastanawiały mnie słowa Taehyunga, którymi podzielił się ze mną na korytarzu. Chłopak musiał zauważyć moje daremne próby pisania czegoś w zeszycie, czy też na telefonie, kończące się zazwyczaj złością. Najwidoczniej nie nadawałem się do tego, a CEO niepotrzebnie dawał mi szansę. Powinienem oddać tę piosenkę Yoongiemu i sobie odpuścić.

Pomimo wewnętrznego zdemotywowania, dawałem z siebie wszystko, obserwując w lustrze swoje ruchy i starając się nie patrzeć na Parka, który swoim spojrzeniem i ciałem skutecznie by mnie rozpraszał. Znów żałowałem, że nie potrafię zachowywać się normalnie w jego towarzystwie, wtedy może bylibyśmy razem, tak jak w moim alternatywnym świecie.

Niestety, rzeczywistość znów bawiła się moimi uczuciami, kiedy to po skończonym treningu, wypiciu dwóch litrów wody i położeniu się na podłodze, mogłem obserwować kolejny fanserwis w wykonaniu Hoseoka i Jimina. Taehyung próbował w końcu ze mną porozmawiać, jednak nie miałem na to ochoty, zbierając się czym prędzej i udając pod prysznice wraz z dwójką najstarszych hyungów.

Musisz w końcu wybić sobie Jimina z głowy... wiesz, że nic z tego nie będzie.



Yoongi:

Modląc się o cierpliwość, czekałem na powrót Jungkooka z toalety. Gdyby nie moje lenistwo już trzy razy bym po niego poszedł i nawrzeszczał, by się pośpieszył. Na jego szczęście wolałem w tym czasie posiedzieć na podłodze i skorzystać jeszcze z chwili przerwy.

Gdy w końcu wrócił, mogliśmy się zabrać do roboty. Niestety oznaczało to kolejne godziny pracy. Skupiałem się, by nie popełniać błędów, które niestety mi się zdarzały raz na jakiś czas. Hoseok nie miał problemu z wytknięciem ich, choć zawsze otrzymywał za to moje wkurzone spojrzenie.

Jakiś czas później, padnięty usiadłem, by złapać oddech. Nasz główny tancerz zarządził koniec ćwiczeń na dzisiaj. Marzyłem już tylko o prysznicu i najlepiej śnie, ale czekało mnie jeszcze kilka godzin w studio. Nowy album miał być przełomem w naszej działalności, ten projekt był dla nas niezwykle ważny. Dlatego odpoczynek musiał zejść na drugi plan, a priorytetem pozostało pisanie piosenek. Pan Bang zadecydował o tym, że dzieciaki też mają mieć w tym swój udział. A to oznaczało więcej czasu z nimi, bo musiałem kontrolować to, co robią.

Muszę zapytać tego dzieciaka jak mu idzie.

Maknae był dość słaby w wyrażaniu uczuć, a poza sceną jedyne, co potrafił okazywać to strach lub smutek. To trochę przykre. Ale ważniejsza była jego piosenka. Taehyung pewnie jakoś sobie z tym poradzi, ale on... Stwierdziłem, że najlepiej będzie zaprosić Jeona na rozmowę w cztery oczy. Dlatego, gdy powlekłam się za Seokjinem pod prysznic i zauważyłem, że Kook idzie z nami, poczekałem, by zrównał ze mną kroku.

- Chcę z tobą porozmawiać. Kiedy wrócimy do dormu, masz przyjść do studio. Rozumiemy się?

Nie czekając na potwierdzenie wszedłem do łazienki, gdzie mogliśmy spokojnie się odświeżyć. Młodszy i tak mnie posłucha, po co miałbym go pytać o zgodę na rozmowę?

Zmyłem pot ze swojego ciała, zadowolony, że nie muszę już skakać po sali. Oczywiście utrzymywałem minę ,,dziadka Sugi", choć wewnątrz uśmiechałem się na myśl o wróceniu do biurka. To było coś, do czego byłem stworzony. Przecież miałem być w zespole nietańczącym! Bang mnie po prostu wyrolował! Mimo tego cieszyłem się, bo mogłem robić to, co kocham. Nawet, jeśli ta praca miała swoje minusy.

Zaczekałem, by Seokjin też dokończył prysznic i poszliśmy na parking, skąd mieliśmy jechać do dormu, wiezieni przez starszego. Pozostali już na nas czekali. Jungkook widocznie szybciej skończył prysznic, co w przypadku tego dzieciaka jest naprawdę osiągnięciem. Przecież on ma tyle tych swoich kremików i innych dupereli, które zagracają nam łazienkę, że godzina w tym pomieszczeniu, to u niego standard. Co prawda sprawiało to, że wyglądał całkiem dobrze. Dzieciak wyrośnie na przystojnego mężczyznę.

Ah, Yoongi, o czym ty staruszku myślisz...

W samochodzie Tae, Hobi i Jimin mieli nadal za dużo energii, więc huknąłem na nich, żądając ciszy. Posłuchali się oczywiście, co mogłem wykorzystać na krótką drzemkę. I tak bym zasnął, ale po co się męczyć w hałasie, jak można odpocząć w ciszy? Ten mój image przerażającego hyunga miał zalety. Nawet Seokjina nie zawsze się słuchali, zwłaszcza Namjoon, który nieraz już dostał od najstarszego zakaz zbliżania się do kuchni, a i tak w zeszłym tygodniu spalił czajnik, gotując wodę na herbatę. Któregoś dnia dojdzie przez niego do nieszczęścia.

Z płytkiego snu wyrwało mnie szturchnięcie. Nawet nie zerknąłem, kto się odważył mnie ruszyć, ale i tak trzeba było wstawać, by iść do dormu, więc oszczędziłem sobie warczenia na tego osobnika. Ruszyłem za resztą, by znaleźć się na odpowiednim piętrze. Najchętniej od drzwi od razu skierowałbym się do pokoju dzielonego z najstarszym, jednak praca czeka. Minąłem chłopaków, ściągających buty i dowlokłem się do studio.

Teraz jeszcze tylko rozmowa z Jungkookiem i mogę się zabrać za pisanie.



Jungkook:

Miałem nadzieję, że mój prysznic przebiegnie w spokoju, jednak słowa Yoongiego nie pozwoliły mi na odprężenie i rozkoszowanie ową przyjemnością. Spieszyłem się z tym jak nigdy dotąd, odpuszczając nawet odżywkę i dokładne wysuszenie włosów. Nie chciałem denerwować Mina późniejszym odjazdem, już wystarczy, że zapewne nakrzyczy na mnie za spóźnienie na próbę i niespełnienie jego prośby.

Znów narobiłeś sobie problemów, Jungkook... jesteś beznadziejny.

W samochodzie włożyłem do uszu słuchawki, przenosząc się do świata muzyki i prawie od razu zasypiając. Na szczęście nie miałem problemu z jakimikolwiek hałasami. Niedawne przeniesienie do nowego dormu i wspólny pokój z liderem, nauczył mnie jak ignorować całe otoczenie podczas snu. Dopiero ręka Taehyunga była w stanie mnie przebudzić. Chłopak wybrał sobie nowy sposób na przywracanie mnie do świata żywych, co łatwym zadaniem nie było. Jednak mokry palec, włożony do mojego ucha, zmusił mnie do zdzielenia go w ramię i skomentowania jego głupich pomysłów. Może i była to skuteczna pobudka, jednak uczucie dyskomfortu było zbyt mocne, abym ot tak pozwolił mu na podobną udrękę.

Kiedy już wszyscy wyładowaliśmy się z samochodu, niechętnie poszedłem za hyungami, czując jak nogi się pode mną uginają. W windzie przykleiłem się do ściany, chcąc być jak najdalej od Mina i reszty. Próbowałem powstrzymać drżenie rąk i starać się nie ranić swoich policzków od wewnątrz, przygryzając je zębami, jednak kiedy przekroczyliśmy wejście do dormu, zdjęliśmy buty, udając się do swoich pokoi, serce chciało wyskoczyć mi z piersi.

Wyciągnąłem w końcu słuchawki z uszu, zawiązując je wokół telefonu i kładąc go na szafkę. Potrzebowałem chwili, aby przygotować się psychicznie do owej rozmowy. Wiedziałem, że Min będzie chciał to szybko załatwić i zająć się już snem, czy też tworzeniem, dlatego długo tak nie siedziałem, wychodząc w końcu z pokoju i kierując do naszego małego, dormowego studio, do którego zresztą wstęp miał głównie Yoongi.

Zapukałem, wchodząc powoli i zerkając przelotnie na chłopaka. Nie chciałem bardziej się narażać, dlatego zachowałem sporą odległość, spuszczając na chwilę wzrok i zbierając się, aby zadać pytanie.

- Chciałeś porozmawiać, hyung? – Mój głos nieco się załamał przy końcu zdania. Nie miałem zamiaru płakać, jednak zostając z nim sam na sam, po takim zdarzeniu, byłem przerażony.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top