Abandon All Hope
To jest tak, że zawsze zdajesz sobie sprawę z ryzyka. Wiesz, że możesz zginąć na wiele sposobów, bo takie już masz życie.. Wiesz, że twoja śmierć - śmierć łowcy, może być mniej lub bardziej bolesna, krótka, długa, przypadkowa albo i nie. Ale nie oszukujmy się. Nikt młody i zdrowy tak po prostu nie budzi się pewnego dnia rano z myślą, że to jego ostatni wschód słońca na ziemii. Śmierć przychodzi niespodziewanie, zwłaszcza tym, którzy myśleli, że są nieśmiertelni.
Fakt faktem, po jakże optymistycznym stwierdzeniu Castiela, że skoro dnia jutrzejszego zamierzacie zapolować na samego diabła, najpewniej to wasze ostatnie godziny życia, zrobiło się nieco ponuro - wręcz refleksyjnie.. Ale to minęło dość szybko. No wiesz, kilka piw, głupich żartów Deana i wszyscy znowu się rozluźnili. Przecież tyle macie jeszcze do zrobienia... z tego świata nie zejdziecie tak szybko, tak łatwo.
A potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Ta cała podróż, zniknięcie anioła, krótka rozmowa z Meg i w końcu szaleńcza ucieczka pustą ulicą. Cały czas słyszysz tuż za sobą ten szybki oddech, Jego oddech. Aż nagle cichnie i zastępuje go głuche uderzenie o asfalt więc nie możesz się nie odwrócić.
- DEAN! - krzyk wychodzi z twoich ust i sama już nie wiesz czy to jedno słowo - Jego imię, ma być informacją dla reszty czy po prostu usiłujesz mu jakoś dodać sił, pospieszyć go by wstał, zanim to cholerstwo dopadnie was oboje.
- JO, ODSUŃ SIĘ! - znowu Go nie słuchasz, choć zazwyczaj nie kończy się to najlepiej. Nie myślisz o tym, bo nie ma czasu, bo rozpaczliwie boisz się stracić tego dupka. Zaciskasz zęby i strzelasz by odpędzić, zranić, cokolwiek zrobić z tym cholernym ogarem piekielnym. Skupiasz się na tym jednym, najbliżej Deana. Tym, który mu zagraża. Do ostatniej chwili nie słyszysz groźnego warczenia zbliżającego się do ciebie w zawrotnym tempie, a kiedy już zdajesz sobie sprawę z zagrożenia, jest za późno. Jedyne co czujesz to odbierające oddech uderzenie, które cię powala i ból. Pulsujący ból, z każdą chwilą coraz gorszy. Nawet nie wiesz jak twój krzyk mrozi mu krew w żyłach, chociaż tyle podobnych już słyszał. Czujesz jak cię podnosi bo mimo tego, że oczy masz zamknięte, wiesz, że to on. Po prostu. Z bólu prawie mdlejesz, czujesz krew wręcz przelewającą się przez palce, którymi usiłujesz choć trochę zatamować krwotok. Twoje chrapliwe pojękiwanie sprawia, że ze strachu o ciebie wręcz miękną mu nogi. Ale o tym także nigdy się nie dowiesz. Powoli i ostrożnie kładzie cię na ziemii w jakimś sklepie, gdzie pół żywa i pół leżąca walczysz o każdy oddech.
Wiesz, że jest źle ale TA decyzja dopiero w tobie dojrzewa. Już wiesz, że twoje życie dobiega końca. Złudzenia tracisz wraz z władzą w nogach. ,,Jaki ojciec taka córka!" niegdyś wypowiedziane w złości słowa twojej matki spełniają się aż przesadnie co kwitujesz w duchu bolesnym i nieco ironicznym uśmiechem. Widzisz w Jego oczach, gdy podchodzi, że zrobi wszystko żeby cię uratować. I wtedy ostatecznie podejmujesz decyzję bo zdajesz sobie sprawę z tego, że on nie odpuści i narazi dla ciebie własne życie a na to nie chcesz pozwolić. Już wiesz, że ty jedna zginiesz. Tylko ty i niech tak zostanie. Łamiącym się głosem oznajmiasz swoją wolę. Ostatnią wolę właściwie. Niedowierzanie ma wypisane na twarzy i wiesz, że się nie zgadza już zanim skończysz mówić. Ale ty już zdecydowałaś.
Całe życie starałaś się być silna, twarda, a mimo to, gdy przychodzi wam się pożegnać trudno ci opanować drżenie głosu i łzy zbierające się pod powiekami. Nie tak miał się skończyć ten dzień. Kiedy kuca obok ciebie widzisz, że on także cierpi.
- Do zobaczenia po drugiej stronie. Pewnie wcześniej niż później - pobrzmiewa w twoich uszach. Uśmiechasz się smutno. Nawet teraz nie potraficie się normalnie pożegnać. Przyznać przed sobą nawzajem, że to co do siebie czujecie już dawno nie jest jedynie przyjaźnią i braterską więzią.
- Postaraj się żeby później. - to jedyne co przechodzi ci przez gardło choć masz mu tak wiele do powiedzenia. Z jego spojrzenia wyczytujesz wszystko co kiedykolwiek chciał ci powiedzieć lecz nie miał odwagi. Chwilę potem delikatnie całuje cię w czoło i na swoje szczęście nie słyszysz jak jego serce rozbija się na milion kawałków bo twoje właśnie uczyniło to samo. Już nie możesz powstrzymać smutku choć powinnaś dodać mu otuchy. Odsuwa się od ciebie i milczące pytanie zawisa między wami. Świat zwalnia. Niema zgoda sprawia, że jeszcze jeden, tym razem jasny pocałunek wyjaśnia wszystkie niedomówienia i znaki zapytania w temacie waszej relacji. Ukazuje, że jednak byłaś dla niego kimś więcej niż tylko dziewczyną na jedną noc, której nie udało mu się zdobyć. Jeszcze przez chwilę przytrzymuje twoją głowę przytulając się po raz ostatni do burzy blond włosów. Żadne z was nie chce puścić ale to się w końcu dzieje.
Wszyscy mówili, że tuż przed śmiercią całe życie przelatuje człowiekowi przed oczyma. Z tobą jest inaczej. Widzisz jedynie historię waszej znajomości. Pokręconej, pełnej nigdy nie wypowiedzianych słów i niemych pożegnań. I gdy twoje oczy w końcu się zamykają ostatnie co widzisz to Jego obraz. Obraz Deana żegnającego dziewczynę, którą pokochał mimo tego, że spotkał ją w złym miejscu o złym czasie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top