Duszno

Wziąłem kolejnego papierosa do buzi. Po pokoju zaczął roznososić się dym, a że jest on dość mały, całkiem szybko został całkowicie wypełniony szarą poświatą. Trochę ograniczało to widoczność. Zamknąłem oczy czując, że z każdą chwilą zaczynają odrobinę bardziej szczypać.

Oddychałem głęboko, zaciągając się zapachem, który rozniósł się w powietrzu. Zapachem, od którego bolała mnie głowa.

Kłujący dyskomfort nasilił się, bo do moich uszu dotarły dziwne dźwięki, nie do końca wiedziałem skąd mogły dochodzić

Nacisk w okolicy bioder, spowodował, że automatycznie uchyliłem zmęczone powieki. Dwa zgrabne palce powędrowały w stronę moich ust i wyciągnęły spomiędzy moich lekko spękanych warg papierosa.

— Jeszcze jeden, a odejdę, zobaczysz. – jego rozgniewany głos przywołał na moją twarz serdeczny uśmiech.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top