Prolog

Ten dzień był zupełnie taki sam jak inne. Może jedynie wiatr poruszał liśćmi w spokojniejszy sposób i ptaki śpiewały troszkę ciszej. Lampa też oświetlała ciemne uliczki o wiele słabiej, a chmury na ciemnym niebie stanęły, jakby nic nie robiło na nich wrażenia. Poza tym wszystko było tak, jak zawsze - szare. Trudno stwierdzić, który już raz Min spacerował tymi samymi ścieżkami, który raz minął tego samego ptaka, myśląc o tym, jak bardzo beztroskie życie wiedzie. Mimo wszystko można stwierdzić, że przychodził tutaj zawsze, kiedy wpadał w doła, co ostatnimi czasy zdarzało się dosyć często. Wpatrywał się wtedy w niebo, a zimny powiew okalał jego skórę, wywołując gęsią skórkę.

Niestety teraz coś się zmieniło.

Wszystko wokół nie wywoływało na nim wrażenia, nie uspokajało go, a wręcz pogłębiało jego melancholię i utwierdzało w przekonaniu, że jego marna egzystencja jest bez sensu.

Jakby nie patrzeć, właśnie taka była.

Puste mieszkanie, szklanka kawy i sterta papierów, której nawet nie raczył przejrzeć. To wszystko stwarzało schemat, którego nie potrafił przełamać, a jego życie uparcie stawało się coraz to bardziej monotonne. Skrycie marzył o czymś, co mogłoby obrócić jego świat do góry nogami i chociażby zmienić dotychczasowe, nudne poranki, których z dnia na dzień tylko bardziej nienawidził. Tak przeraźliwie chciał w końcu kogoś pokochać i poczuć coś więcej niż tylko smutek i pustkę. Potrzebował rozwiązania swoich problemów, rozmowy z kimś, a nie tylko ze samym sobą i co najważniejsze chciał przestać postrzegać siebie, jako nic niewartego śmiecia, którym z dnia na dzień stawał się coraz bardziej. Był jak pusta, biała kartka, którą tylko ktoś mógł zapełnić swoją chociażby znikomą obecnością w jego życiu. Niestety nic nie wskazywało na urozmaicenie papieru, ponieważ jego brak chęci do kontaktu z ludźmi i porzucenie marzeń, robiły z niego zamkniętego w czterech ścianach wariata. Chociaż wcale nim nie był, a jedynie potrzebował odnaleźć tę właściwą drogę.

Całe życie chłopaka skłaniało go do najdziwniejszych refleksji, a natrętne myśli atakowały jego głowę z każdym krokiem. Nic dziwnego, że nawet nie wiedział, ile czasu już tu spędził i jak daleko zaszedł, idąc cały czas przed siebie. Nie zwrócił uwagi nawet na lekki deszczyk, który zaczął padać kilka minut temu, a już dosadnie przemoczył jego złotą grzywkę. W jego życiu były rzeczy ważne i ważniejsze, a temperatura i pogoda raczej nie należały do tych godnych zainteresowania. Chociaż w tym wypadku nawet mu pomogły, siejąc niemałe spustoszenie w tej części miasta. Przecież ludzie raczej należą do tych, którym przeszkadza nawet zwykły deszcz i uparcie się przed nim chowają. Yoongi nie zaliczał się do tego rodzaju ludzi, a nawet uważał te kropelki z nieba za przyjaciół, kiedy po raz kolejny jednoczyły się jego z łzami i spływały po jego policzkach prosto na chodnik.

Pech chciał, że przez swoją nieuwagę i pogrążenie we własnym umyśle, uderzył nogą drobnego chłopaka, siedzącego na ziemi. Początkowo był pewien, że to jakiś konar, albo głaz, który przypadkiem się tu znalazł, jednak szybko dotarło do niego, że jest inaczej, kiedy usłyszał cichy syk niezadowolenia.

— Bardzo Cię przepraszam — wydukał siląc się na normalny ton — ja naprawdę Cię nie zauważyłem — sprostował nerwowo, schylając się do ciemnej postaci.

To, co wtedy zobaczył, sprawiło, że gwałtownie usiadł i uderzył się z liścia w twarz. Życie zdecydowanie robiło sobie z niego żarty i to na tyle nieśmieszne, że Yoongi był w stanie się przez nie rozpłakać. Cały czas powtarzał sobie w myślach, że to niemożliwe, a on głupieje przez swój stan i wyczerpanie psychiczne.

Ale czy to mogło dziać się w aż takim stopniu?

Widok siedzącego samego siebie i podcinającego sobie żyły z ogromnym uśmiechem, był wręcz nie do zniesienia. Sam nie wiedział, co dzieje się z jego umysłem i co dalej ma począć.

— Co ty robisz?! — wykrzyczał do postaci, złudnie przypominającej jego samego i rozpłakał się jeszcze bardziej — nie, to jest niemożliwe — dodał ciszej.

Nerwowo przetarł oczy i schował głowę w kolanach. Wszystko, co działo się na tym spacerze, było zdecydowanie zbyt dziwne. Można nawet powiedzieć, że straszne i to na tyle, że pogłębiło jego okropne myśli. Przecież niemożliwym było, że na tym świecie mieszka taka sama osoba, jak on, która nawet wybiera te same miejsca, co on i właśnie się okalecza. Chyba faktycznie stawał się zamkniętym w czterech ścianach wariatem, z którym jest na tyle źle, że ma tak głupie zwidy. Zdenerwowany całą, zaistniałą sytuacją podniósł delikatnie głowę i napotkał pytający wzrok czarnowłosego chłopaka.

Czyli naprawdę to był wytwór jego głupiej wyobraźni.

— Spokojnie tylko wiązałem buta — powiedział nieznajomy, chcąc przerwać niezręczny kontakt wzrokowy — swoją drogą jestem Jimin i przeprosiny przyjęte — dodał, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

— Nie, nie, nie — wydukał cicho Yoongi, łapiąc się za głowę — jestem szaleńcem.

— Wszystko w porządku? Coś Ci sie przywidziało? — zapytał chłopak, szybko podnosząc się na równe nogi — nie martw się aż tak, też często miewam dziwne zwidy. To tylko wytwór wyobraźni, poza tym wyglądasz na zmęczonego, więc to pewnie dlatego — dopowiedział, na co Min przytaknął.

Głos chłopaka był niezwykle przyjemny, a jego słowa tak kojące, że nie byłby w stanie mu nie uwierzyć. Zażenowany całą sytuacją wstał i obtarł policzki, po których spłynęły dwie ostatnie łzy. Czuł się okropnie poniżony przez własną psychikę i to w takim stopniu, że nie potrafił wydusić z siebie ani słowa. Naciągnął tylko czarny kaptur bluzy, a swój wzrok wlepił w kostkę brukową, która przemoczona od deszczu zmieniła odcień na ten, którego tak nienawidził - ciemnoszary. Z trudem zbierał swoje myśli, starając się ukryć spuchniętą od płaczu twarz. Wyglądał obrzydliwie i był pewien, że gdyby ktoś przyjrzał się jego twarzy, od razu zwymiotowałby i nawet nie krył urazy do właściciela tak zaniedbanej urody. Dlatego zdziwił go fakt, że Jimin nadal stał obok niego, a jego wzrok dokładnie badał każdy odcinek jego ciała. Dla chłopaka starszy zdecydowanie był jednym z najpiękniejszych dzieł sztuki, którego skrycie od tak dawna szukał. Nie minęła nawet minuta, a czarnowłosy bez namysłu wtulił się w wychudzoną sylwetkę i nie pozwalając wyrwać się z uścisku, trwał tak przez jakiś czas.

— Jesteś bardzo piękny — wyszeptał, chcąc poprawić humor złotowłosego i sprawiając, że po jego ciele przeszedł przyjemny dreszczyk — jestem pewien, że obaj nie jesteśmy tu z przypadku.

Serce blondyna przyspieszyło, kiedy Jimin zaproponował mu wspólny powrót, tłumacząc to chęcią poznania jego osoby. Sam nie rozumiał, co przyciągnęło tak kochane stworzenie, jakim był czarnowłosy do niego. Przecież starszy nie miał nic do zaoferowania, nie był żadnym miss piękności ani nie posiadał cudownego ciała. Wręcz przeciwnie - był okropnie wychudzony, a jego kończyny wyglądały, jakby miały się połamać przy najmniejszym ruchu. Na bladej, zmęczonej twarzy można było dostrzec ciemne wory, umiejscowione pod spuchniętymi od ciągłego płaczu oczami. Był pewien, że gdyby ktoś miał przestawić śmierć w postaci człowieka, to on odzwierciedlałby ją idealnie.

Nawet nie wiedział, jak bardzo się mylił.

— Więc mówisz, że mieszkasz tu od dzieciństwa — powiedział Jimin, a na jego twarzy można było dostrzec lekki uśmiech — a co z rodziną? Też tu mieszka? — zapytał, na co Yoongi spuścił głowę.

— Nie... znaczy nie wiem — odparł smutno — wyparli się mnie przez orientacje, strasznie się mną brzydzili — dodał trochę ciszej, jakby bał się ponownego odrzucenia.

Młodszy nie odpowiedział nic, jakby słowa blondyna całkowicie odebrały mu mowę. Chociaż wcale tak nie było, a ten zastanawiał się tylko, jak okropna musiała być rodzina starszego, żeby aż tak odrzucić syna.

Przecież on tylko chciał kochać.

Przez chwile między dwoma chłopakami panowała niezręczna cisza, przez którą Min zaczął żałować swoich słów. W jego głowie pojawiło się mnóstwo czarnych scenariuszy, w których słodki chłopak porzuca go zupełnie tak, jak wszyscy przyjaciele. Przecież bycie homoseksualnym w tym kraju równało się z odtrąceniem i obrzydzeniem. Nietolerancja była tu na porządku dziennym i wiele razy niszczyła związki jednopłciowe. Jego matka wiele razy mówiła mu, że nie wolno kochać w ten sposób, ponieważ jest to złe.

Tylko czy naprawdę prawdziwa miłość mogła być zła?

Czy naprawdę kochanie kogoś, kto jest tej samej płci, mogło być nie do zaakceptowania?

Nie.

Kochanie nie polega i nigdy nie polegało na patrzeniu, co ktoś posiadał w majtkach, a na to, co posiadał w sercu. Bo nie ważna jest płeć, tylko sam człowiek i jego podejście. Niestety nie każdy potrafił tego zrozumieć i właśnie to niszczyło jeszcze bardziej ten i tak już okropny świat.

— Znaczy — zaczął nerwowo starszy — zapomnij, dobrze?

— Też wolę chłopców — wyparował czarnowłosy, a Min mógł przysiąc, że jego serce w tym momencie biło tak, jakby ktoś specjalnie grał dla niego najpiękniejszą melodię na świecie.

W końcu ktoś go rozumiał.

Rozmowa z młodszym chłopakiem była najbardziej przyjemną rozmową, jaką odbył w życiu. W końcu kogoś interesowało jego zdanie, zainteresowania, a nie tylko portfel, który przy bogatej rodzince zapełniony był wieloma banknotami. Przynajmniej kiedyś. Jimin był zupełnym przeciwieństwem jego fałszywych, zachłannych przyjaciół, których właściwie już nie miał. Był istnym aniołem na ziemi. Ale czy naprawdę mógł być aż tak idealny? Przecież anioły, które nie są już w niebie to wygnańce, upadłe stworzenia.

— Jak już zaczęliśmy ten temat — mruknął blondyn — to co z twoją rodziną?

— Nie mam — odparł beznamiętnie chłopak, poprawiając ciemne włosy, a kiedy usta Yoongiego już otwarły się, żeby zadać kolejne pytanie, młodszy szybko mu przerwał — i nie chce o niej rozmawiać.

— Rozumiem — powiedział Yoongi — przepraszam.

Młodszy spojrzał na niego z politowaniem, bo bez problemu zauważył, że blondynowi naprawdę zrobiło się głupio przez to pytanie. On rzeczywiście myślał, że uraził Jimina i powinien bardziej uważać na to, co mówi, ale przecież nic takiego nie powiedział. Dlatego wielkie zdziwienie ogarnęło go, kiedy chłopak tak po prostu się przysunął i szybkim ruchem ściągnął mu z głowy kaptur. Jego długi język bez skrupułów polizał szyje starszego, a ten był pewien, że nigdy nie czuł niczego aż tak przyjemnego i ciepłego na swojej skórze.

Totalnie gubił się w jego czynach.

Nie rozumiał, dlaczego czarnowłosy to zrobił, ale chciał więcej, marzył o dotyku tego chłopaka najbardziej na świecie, mimo że znał go tylko od około godziny.

— Nigdy nie przepraszaj mnie za pytania, na które nie odpowiem. Jeszcze zrozumiesz dlaczego — wyszeptał Jimin, a jego głos wywołał niemałe ciarki na ciele starszego.

Yoongi nawet nie zauważył, jak szybko mija mu czas w towarzystwie chłopaka, który w zasadzie odprowadził go aż pod sam dom. To był dzień, który dla Mina był najpiękniejszym w jego życiu i doskonale wiedział, że to Jimin stał się jego długopisem, który wypełni tę nieszczęsną kartkę. Chociażby miało być to pare literek ułożonych w dwa drobne słowa, to i tak zapowiadały one wielkie zmiany w jego życiu.

— Ja już idę, jakby coś się działo to dzwoń — powiedział czarnowłosy, wtulając się w swojego nowego znajomego i dając mu szybkiego buziaka w policzek.

— Pa! — odparł Min, a jego policzki oblała czerwona barwa — na pewno zadzwonię — dodał ciszej.

Podekscytowany do granic możliwości wbiegł na schody, a w jego głowie pojawiły się słowa chłopaka. Nie spotkali się przypadkiem, to wszystko od początku było zaplanowane. Czyżby w scenariuszu jego życia Jimin był zapisany, jako cud mający ocalić go przed złym światem? Miał głęboką nadzieję, że tak, bo choć znał go krótko, to już przyspieszał bicie jego serca.

Przez natłok pozytywnych myśli chłopak zauważył, że nawet nie wszedł do klatki, a na jego głowę nadal kropił delikatny deszczyk. Z szerokim uśmiechem na twarzy wyjął klucze z kieszeni, kiedy do jego uszu dobiegł głos starszej kobiety, mieszkającej na parterze.

— Wariat!

— Nietolerancyjna małpa — szepnął sam do siebie, popychając ciężkie, czarne drzwi.

***
Mam nadzieje, że chociaż trochę spodoba wam się mój pomysł. Staram się bardzo, pisząc tę opowiadanie i szczerze mówiąc jestem dumny z fabuły. (Od razu mówię to nie będzie tak łatwe do zrozumienia, jak mogłoby się wydawać, także zapraszam do teorii).
Kocham was!!!❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top