Zakażenie ,goraczka I odrobine Opieki
Była 2 w nocy i choć większość normalnych ludzi spala o takiej godzinie, jedynka pracowała nad wzmacniaczem do broni usilnie próbując wymazac z głowy wspomnienia z tamtej misji a konkretnie z tych kilku momentów.
-on mnie zabije - usłyszał słaby prawie drżący głos czwórki
Biegł ile sił po schodach ganial po całym statku. Byleby tylko dotrzeć do chłopaka
-to duży okręt, musisz dać mi jakieś wskazówki-powiedział i czuł jak żołądek mu się ściska
-pospiesz się Jamsie Bondzie.
Nigdy nie czuł się tak szczęśliwy strzelając do człowieka. Ogarnęła go fala ulgi gdt zobaczył ze chłopak żyje.
Zasnął mocno oczy, po chwili narzędzia wypadły mu z ręki. Piepszyć to, ruszył prosto do pokoju chłopaka. Musiał go zobaczyć.
Nie znalazł go jednak w pokoju więc postanowił pójść w ulubione miejsce chłopaka a mianowicie ruiny budynku który znajdował się nieopodal bazy. Gdy już tam dotarł zaczął szukać blondyna. Jednak i tu nie było żadnego śladu czwórki. W pewnym momencie usłyszał hałasy. Zaczął rozglądać się za jego źródłem i po chwili zauważył swoją zgubę stojącej na jednej z wyższych ruin. Młody ćwiczył skakanie i parkour po budynkach. Jedynka po krótkiej obserwacji doszedł do wniosku że coś jest nie tak. Dzieciak był cały zalany potem, co chwilę przecierał oczy a po chwili niebezpiecznie się zachwiał. Jedynka już miała biec do niego kiedy chłopak nagle stracił równowagę i tym samym spadając z ruiny. Szczęście że starszy idealnie się ustawił i zdążył złapać na współ przytomnego nastolatka. Delikatnie przenosi go w ślubnym stylu kawałek dalej i kładzie go sobie na kolanach a głowę młodszego oparł na ramieniu.
-Hej młody powiedz coś.
Proszę odezwij się. - delikatnie potrząsnął jego ramieniem i odetchnął z ulgą gdy młodszy otworzył oczy. Czwórka patrzyła na niego zagubionym wzrokiem, miał powiększone źrenice przez co jedynka zmarszczyła brwi. Starszy przyłożył dłoń do czoła Billego.
-kurwa przecież Ty masz gorączkę. - sapnął czując bijące ciepło od czwórki.
-to nic takiego jeden, pewnie przez zakażenie. - odparł słabo siląc się na uśmiech.
-zakażenie!?! O czym ty mówisz!
- sam wiesz przez co to mam, nie poszedłem do piątki chciałem jej dać trochę nacieszyć się zwycięstwem.
-młody musimy do niej iść to niebezpieczne.
-Nie..... Proszę - szepnął błagalnie
Jedynka wahał się przez chwilę ale to nie tak że nie chciał spędzić trochę czasu z czwórką sam na sam więc bez słowa wziął go na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Gdy kładł go na łóżko dzieciak już spał.
Co chwilę marszczył brwi albo coś mruczał pod nosem. Jedynka położyła mu zimny okład na czole. Gdy chłopak się przebudził od razu dał mu leki i szklankę wody. Po paru godzinach udało się zbić gorączkę, gdy chłopak usypiał jedynka siedział przy nim i delikatnie przeczesywał mu włosy. Gdy miał już iść położyć się obok usłyszał ciche
- dziękuję.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top