Nieporozumienia cz1

Pov. Erwin

Zaparkowałem pod zakonem i wysiadłem z mojego pojazdu zamykając za sobą drzwi na klucz po czym je wrzuciłem do kieszeni. Wszedłem do budynku gdzie umówiłem się z ekipą bo Kui chciał coś ze mną omówić. Gdy tylko wszedłem tam gdzie na mnie czekali usłyszałem słowa co doprowadziły do wmrożenia mnie w podłogę.

-Knuckles od dziś nie jesteś już częścią rodziny. Oficjalnie wyrzucam cie z niej jako lider naszej grupy - powiedział Kui poważnym głosem stojąc i patrząc na mnie.

-Czyli tym dla was jestem? Śmieciem, który możecie wymienić i wyrzucić gdy coś wam nie pasuje?!?=-Krzyknąłem do Kui'a gdy tylko usłyszałem jego pierwsze słowa.

Złapałem się lekko za głowę zastanawiając się jak oni mogą mi to robić. Jak oni mogą mnie tak wystawiać po tym jak tyle dla nich zrobiłem i poświęciłem. Robią to tylko dlatego bo ostatni napad nam nie wyszedł częściowo z mojego powodu bo mi nie wyszedł hack. A kolejnym i to śmiesznym powodem jest to, że zmieniłem nazwisko na Rift-Knuckles po tym jak moja matka, Lucy, wyszła za mąż za Rift'a. Patrzyłem z niedowierzaniem na mojego już byłego przyjaciela a zarazem współlidera Zakszotu lekko kręcąc głową po czym westchnąłem i oddałem kluczyki do BS'a.

-Oddaj również mundur Mokotowa i klucze do ZS'a- Odparł Kui na co ludzie z starego Mokotowa się oburzyli. Wszyscy wiedzieli, że decyzja którą Kui podjął była bez sensu i to go kiedyś ugryzie w dupę ale na razie musiałem czekać na to.

-Kui, szanuje cię, ale pierdolnij się w łeb jeśli sądzisz, że oddam ci mundur w którym walczyłem tyle czasu i klucze do warsztatu na które sam zapracowałem więc nie masz do nich praw- Odparłem po czym wyszedłem z BS'a z złamanym sercem. Wsiadłem do swojego ferrari rozmyślając jak moja już dawna rodzina mogła mnie tak potraktować, mnie? Osobę co była hackerem, współliderem i strategiem tylko dlatego bo mi jeden napad nie wyszedł oraz co najśmieszniejsze zmieniłem nazwisko po moich 'rodzicach'. Odjeżdżając spod budynku, który pozostawił wiele wspomnień wybrałem numer do osoby, której najbardziej teraz potrzebowałem.

-Mamo? - powiedziałem łamiącym się głosem powstrzymując łzy co groziły wypłynięciem z moich oczu.

-Erwin? Co się dzieje? Czy coś nie tak z ekipą? -spytał zmartwiony kobiecy głos po drugiej stronie.

-Ja... To już nie moja grupa. To nie moja rodzina, po tylu miesiącach a nawet i latach współpracy tak o to wyrzucił. Bez zastanowienia, bez pozwolenia mi cokolwiek powiedzieć. Podjął decyzję bez słuchania reszty ekipy - powiedziałem zapakowując auto przy domu mojego taty gdzie wprowadziła się moja mama

-Jak to wyrzucili cię? Z twojej własnej ekipy? To tak się da w ogóle? - powiedziała zdziwiona - przyjedź do domu, jestem z tatą w środku bo skończyliśmy pracę już - dodała uspokajającym głosem przez co prawie się rozpłakałem.

-Jestem już pod domem - powiedziałem łamiącym się głosem rozłączając się i wysiadając z pojazdu i podchodząc do drzwi wejściowych wycierając łze co poleciała po moim policzku. Otworzyłem drzwi używając klucze co mi oni dorobili bym mógł szybciej wejść do domu bez muszenia pukać. Wchodząc do salonu zauważyłem, że moi rodzice siedzą na kanapie i patrzą na mnie zmartwieni robiąc między sobą przerwę bym mógł usiąść obok nich. Lekko pociągając nosem podszedłem do nich siadając na miejscu jaki mi zrobili wtulając się w nich i prawie się rozpłakując gdy na myśl przychodzi mi to, że moja rodzina mnie wyrzuciła.

-Co się stało Erwin? - spytała się Lucyna przeczesując ręką moje włosy, co zaczęły być już dłuższe czyli do ucha.

-Moja ekipa wyrzuciła mnie, a dokładnie to Kui - powiedziałem akceptując przytulasa jaki oferował mi Rift w ramach pocieszenia mnie. Nie przejmowałem się tym, że moi rodzice to policjanci lecz ja im ufałem z tym, że ta informacja zostaje między nami.

-Jak cię wyrzucili? Z twojej własnej ekipy? Którą na dodatek ty wspólnie założyłeś. Czemu? - powiedział Rift dając moją głowę na jego klatce piersiowej [Załóżmy, że Rift jest 15/20 cm wyższy od Erwina]. 

-Ostatnio mi nie wyszedł hack przez stres związany z nowym napadem a fakt, że zmieniłem nazwisko tylko go zdenerwował i doprowadził do tego, a przynajmniej tak mi się wydaje. Nie dał mi on powodu - odparłem z lekko łamliwym głosem - ja dla nich tyle poświęciłem i tyle z nimi przeżyłem by tak się odpłacili - dodałem.

-Może weźmiemy wolne co? Ty odpoczniesz od miasta my od pracy - zaproponowała Lucy do mnie i mojego ojca.

-Gdzie byśmy mieli mieć te wolne? - spytał Rift lekko zdziwionym głosem i wydawało mi się, że podniósł brew.

-Mam domek z dala od miasta specjalnie kupiony w razie czego nawet po to by użyć go jako domku letniskowego - odpowiedziała moja matka patrząc na nas z uśmiechem. - Możemy spakować się i jechać już dzisiaj, szef da nam wolne bo nigdzie nie byliśmy od dawna - dodała

-Na serio? Mogę z wami jechać? - dopytywałem z nadzieją.

-Oczywiście, że tak, jesteś naszym synem - powiedział Rift - to co, idziemy się pakować - dodał biorąc mnie na ręce czego się nie spodziewałem i cicho pisnąłem przez co moi rodzice się zaśmiali i zabrali mnie do mojego pokoju sadzając mnie na łóżku.

-Spakuj się i bądź gotowy na za dwie godziny w tedy pojedziemy - powiedziała Lucy całując mnie w czoło po czym z Riftem wyszła z pokoju zostawiając mnie bym się spakował.

Wstałem z łóżka wyciągając spod niego torbę i podszedłem do szafy wyciągając ciuchy i układając je do woreczków zasuwanych jako zrobione outfity i cztery stroje jakich będę mógł użyć byle gdzie bo nie będzie mi ich szkoda. Spakowałem je do torby wraz z czarnymi wygodnymi trampkami i białymi adidasami, na których było widać, że były noszone. Z łazienki wziąłem swoje produkty wrzucając je do kosmetyczki i również wkładając do torby. Zasunąłem ją i wyciągnąłem z szafy plecak dając do niego ładowarkę, laptop, portfel i drobiazgi. 

Nim się obejrzałem minęły już dwie godziny i stałem przed domem z moimi rodzicami wkładając rzeczy do bagażnika rozmawiając przy tym i się śmiejąc. Po chwili byliśmy w aucie słuchając muzyki z radia i wyjeżdżając z miasta gdy Rift dzwonił do szefa by załatwić dla siebie i Lucy wolne z powodu spraw rodzinnych. Przez całą drogę nie poruszaliśmy tematu mojej ekipy i też ich nie mijaliśmy a za to gadaliśmy co będziemy tam robić, czego się mamy spodziewać i na ile tam będziemy.

Nasza podróż szybko nam minęła podczas rozmów i w końcu naszym oczom ukazał się dom będący zbudowany z naturalnego kamienia, co nadawało mu przytulny charakter. Posiada on stromy dach pokryty ciemnym gontem oraz dwie kamienne kominy. Odwracając wzrok od dachu ujrzałem na froncie budynku znajdujące się duże, drewniane drzwi z przeszklonymi panelami, a nad nimi okna ozdobione wiszącymi kwiatami, które dodają domowi przytulnego uroku.

Rozglądając się zauważyłem, że otoczenie domu to piękny, zadbany ogród pełen kolorowych kwiatów i zieleni. Kamienna ścieżka prowadząca do wejścia jest otoczona bujną roślinnością, co sprawia, że miejsce wygląda jak bajkowa chatka, w której chciałoby się zamieszkać. Z boku domu znajduje się częściowo zadaszony taras z drewnianymi meblami ogrodowymi i stojąc koło bramki wejściowej widziałem, że z tyłu domu jest wiele pustego miejsca, który można zagospodarować.

-Więc oto nasz dom na nasze wakacje - powiedziała Lucy wyrywając nas z zamyśleń i patrząc na nas z uśmiechem.

===================================
Przepraszam za wszystkie błędy

Ten one shot będize mieć 2 część

Miłego dnia/ wieczoru/ nocy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top