Alex x Erwin
Nie zabijać za brak rozdziałów przez tak długo
Powiedziałam mój pomysł na tą książkę vixs21 a ona powiedziała że nie mam psychy jej napisać więc... takim sposobem powstała tą książka
Pov. Erwin
Kiedy trzy tygodnie temu byłem na randce z Alexem poszedłem z nim się pieprzyć ale chyba zapomnieliśmy się zabezpieczyć co mnie lekko martwi. Kiedy się tak zastanawiałem do moim nozdrzy doszedł zapach który wydawał mi się nie przyjemny przez co pobiegłem do łazienki. Gdy zwymiotowałem prawie cały swój żołądek usiadłem na ziemi i złapałem się za bolący mnie brzuch. Jęknąłem z bólu i powoli wstałem z podłogi kierując się w stronę pokoju. Położyłem się na łóżku a z szafki wziąłem telefon dzwoniąc do Carbo.
-Halo? - spytał się gdy odebrał telefon.
-Carbuś czy mógłbyś przyjechać do mnie bo się źle czuje - powiedziałem cicho.
-Oczywiście braciszku a co się dzieje? - spytał się zmartwiony.
-Mdli mnie I brzuch mnie strasznie boli - odpowiedziałem mu zwijając się w kłębek.
-Będę za chwilę stanę jeszcze w aptece i kupię coś na ból - powiedział I się rozłączył a ja odłożyłem telefon na szafkę.
Po kilku minutach do mojego pokoju wszedł zmartwiony Carbo z lekami w ręce. Podszedł do łóżka na którym leżałem i usiadł na krańcu.
-Może pojedziemy do szpitala z tym braciszku? - spytał się a ja od razu gdy to usłyszałem pobiegłem do łazienki I zwymiotowałem a on pobiegł za mną - Bez dyskusji jedziemy do szpitala - stwierdził nie dając mi dojść do słowa
-No dobra - odpowiedziałem wstając I idąc w stronę drzwi wejściowych.
Carbo pomógł ubrać mi buty I wyszliśmy z mojego mieszkania zamykając je kluczem.
Gdy zatrzymaliśmy się pod szpitalem z trudem wyszedłem z auta a carbuś pomógł mi z dojściem do środka szpitala. Podeszliśmy do lekarza który stał przy recepcji.
-Dzień dobry proszę pana mój młodszy braciszek wymiotuje co chwilę i bardzo go brzuch boli czy mógłby Pan mu pomóc? - powiedział Carbo.
-Oczywiście zapraszam ze mną na salę zrobimy podstawowe badania I pewnie zrobimy USG by się upewnić że to nic groźnego - odpowiedział lekarz z uśmiechem kierując się w stronę sali - Zapraszam ze mną - dodał gdy miał już przechodzić przez drzwi.
Poszliśmy za nim do prywatnej sali.
-Proszę się położyć i zrelaksować bo widzę że jest pan zestresowany - powiedział lekarz przyjaźnie się uśmiechając.
Położyłem się na łóżku i starałem się uspokoić co nie za bardzo mi wychodziło więc Carbo złapał mnie za rękę jak dziecko. Lekarz wykonał podstawowe badania z których nie wynikło nic szkodliwego i podejrzanego.
-Prosił bym pana by opuścił pan salę - powiedział lekarz do Carbo a ten opuścił salę-Podwiń koszulkę wykonam zaraz USG - powiedział i usiadł na krzesełku koło mojego łóżka.
-Dobrze - odpowiedziałem z uśmiechem nie martwiąc się o nic.
Podwinąłem koszulkę a doktor na mój brzuch wylał żel. Do rąk dał mi trochę ręcznika papierowego bym miał się czym wytrzeć. Włączył on urządzenie i zaczął jeździć po moim brzuchu. Po chwili przestał to robić.
-Gratuluje panie Erwinie jest pan w ciąży - powiedział zabierając rękę z mojego ciała - Nie jestem pewien jak to się stało ale nie będę w to za bardzo ingerować - dodał
-Dobrze rozumiem - powiedziałem z lekkim stresem w głosie
-Jeżeli pan będzie chciał to mogę być lekarzem który będzie badał przebieg pana ciąży - zaproponował uśmiechając się do mnie gdy siadałem na łóżku
-Zgadzam się - odpowiedziałem gdy wstałem z powrotem na nogi zdziwiony tym że będę mieć dziecko
Porozmawiałem z lekarzem o tym jak to będzie przebiegać i w jaki sposób urodzę tego małego aniołka. Mam nadzieję że przejmie po mnie władzę nad miastem i będzie siać chaos. Wyszedłem na korytarz i zobaczyłem że koło sali siedzi Carbo. Gdy mnie zobaczył wstał z krzesełka i poszedł do mnie.
-Co ci jest? - spytał się zmartwiony ciągnąc mnie lekko w stronę wyjścia z szpitala.
-To nic takiego tylko lekko się strułem - okłamałem go ponieważ nie chciałem by wiedział że jestem w ciąży - Podwieziesz mnie do mieszkania? - spytałem się chcąc już się położyć na łóżku i iść spać.
-Pewnie wsiadaj do auta - powiedział gdy staliśmy koło jego samochodu.
Gdy byliśmy już pod apsami wyszedłem z auta i pobiegłem do swojego mieszkania by odpocząć.
*Drugi miesiąc ciąży*
Dzisiaj jest 14 luty czyli walentynki które spędzam sam z swoim dzieckiem. Wyszedłem z biura na mechaniku bo usłyszałem jak Carbo woła moje imię. Stanąłem na parkingu i zobaczyłem że stoi z Vaskim przy jego aucie.
-Brat robimy banczyk? - spytał się prosto z mostu.
-Jasne - odpowiedziałem podchodząc do nich z lekką obawą o dziecko.
-Chłopaki z chęcią zrobił bym z wami ten bank ale jestem umówiony na spotkanie więc ja spadam papa - powiedział odchodząc od nas i idąc za mechanika.
-No to robimy sami bank - odezwał się Carbo po chwili ciszy.
-Yup - odpowiedziałem lekko stresując się.
-No to co jedziemy na apsy po sprzęt i się przebrać a ja skocze naprawić auto - powiedział Carbo odpalając pojazd w którym siedzieliśmy.
Gdy już staliśmy gotowi w banku zacząłem się coraz bardziej stresować a nie powinienem tego robić bo to szkodzi dziecku. Poszedłem na tyły by zhackować sejf. Gdy wszedłem do środka pierwszego pomieszczenia a później udało mi się otworzyć drugie drzwi. Z tacy zacząłem zbierać hajs do torby a gdy skończyłem wziąłem się za otwieranie skrytki. Po chwili wszystko miałem otworzone wyszedłem z sejfu i zacząłem się tak nagle stresować tym czy uda nam się uda uciec. Poszedłem na przód banku na którym z 7 zakładniku zostało 2. Z torby która była lekko odsunięta wyciągnąłem broń i zacząłem do nich celować.
Po kilku minutach Carbo powiedział że mamy zielone światło by wyjść z banku. Wyszliśmy z budynku wciąż celując do zakładników a gdy wsiadłem do auta przestałem to robić i się rozsiadłem na fotelu. Gdy dostaliśmy zielone światło by odjechać Carbo odpalił furę i ruszył. Po jakimś czasie gdy jechaliśmy uliczką radiola która była za nami zajebała o ścianę przez co zgubiliśmy pościg. Mimo że nie uderzyliśmy w żadne ściany mnie bardzo bolał brzuch co nie świadczyło niczemu dobremu a ja się po prostu zacząłem stresować że coś się może stać dziecku.
-Carbo jedźmy do szpitala - poprosiłem go łapiąc się lekko za brzuch.
-Po co? Przecież tyle razy dostawałeś i żyjesz więc po co mamy tam jechać co? - spytał się zirytowany.
-MOŻE TO KURWA DLATEGO ŻE JESTEM W CIĄŻY DEBILU - Wrzasnąłem wkurwiony łapiąc się za brzuch.
Carbo nagle bez słowa zawrócił jadąc szybko w stronę szpitala.
-I TY JESZCZE DEBILU ROBIŁEŚ ZE MNĄ NAPAD - krzyknął a a oparłem się o drzwi bo okropnie się czułem.
Po szpitalu okazało się że brzuch mnie bolał od stresu a nie powinienem tego robić podczas ciąży. Aktualnie leżałem w łóżku oglądając film a Carbo leżał koło mnie przykryty kocem.
-Carbuś nie mów chłopakom z ekipy - powiedziałem przytulając się do niego
-Obiecuję że nic nie powiem im dopóki nie będziesz gotowy i sam im to powiesz - odpowiedział przykrywając mnie bardziej kocem
*trzeci miesiąc ciąży*
Stałem w łazience i przeglądałem się w lustrze patrząc na swój brzuch który mi troszkę urósł. Położyłem rękę na nim i go pogłaskałem. Założyłem na siebie koszulkę i poszedłem do swojego pokoju po telefon. Włożyłem go do kieszeni i skierowałem się w stronę kuchni. Z lodówki wyjąłem ogórki a z szafki nutelle. Włożyłem ogórka do czekolady i go zjadłem. Smakował on słodko a zarazem lekko słono. Odłożyłem jedzenie z powrotem na miejsce i poszedłem do swojego pokoju by się przebrać w normalne ubrania.
Wyszedłem z mieszkania i posiedziałem na parkingu gdzie stał mój samochód. Wsiadłem do pojazdu i je odpaliłem. Wyjechałem spod apartamętów i zacząłem jechać w stronę swojego mechanika gdzie miałem się spotkać z chłopakami. Po drodze mijałem włoską przez co gdy poczułem zapach jedzenia zachciało mi się wymiotować. Zatrzymałem się na poboczu i zwymiotowałem do kosza. Wsiadłem do pojazdu z powrotem i znowu zacząłem jechać w stronę warsztatu. Zaparkowałem na parkingu i wysiadłem z swojego auta. Wszedłem do środka budynku gdzie czekała już na mnie ekipa. Stanąłem koło Carbo i się do niego przytuliłem a on po chwili mnie puścił.
-Cześć chłopaki - powiedziałem z uśmiechem.
-Cześć Erwin - odpowiedział mi Lucas.
Rozmawialiśmy przez chwilę na temat napadu.
-Erwin przytyłeś trochę - powiedział David zaczynając się śmiać.
-Nie za dużo jesz czasem? - spytał się ironicznie Speedo na co się reszta osób oprócz Carbo zaczęła śmiać.
Przez to że byłem w ciąży zaczął mi rosnąć brzuch a jak ekipa się zaczęła ze mnie śmiać ja się rozpłakałem i odbiegłem od chłopaków do swojego auta i odjechałem mimo tego że słyszałem jak Carbo woła bym nie jechał.
Pov. Carbo
Ci debile zwyzywali Erwina od grubych a ten tylko i wyłącznie jest w ciąży. Z płaczem odbiegł od nas a ja go zacząłem wołać. Mimo to odjechał spod mechanika.
-CO WY ODJEBALIŚCIE DEBILE - krzyknąłem na nich wściekły.
-O co ci chodzi? - spytał się zirytowany David na co już mu nic nie odpowiedziałem.
Pobiegłem do auta by poszukać Erwina ale po kilku godzinnych poszukiwaniach nigdzie go nie było.
*Next day*
Pov. Erwin
Rano gdy się obudziłem poczułem ogromny ból brzucha. Pewnie to przez to że nic nie jadłem od wczoraj. Wstałem z łóżka, przebrałem się w za dużą bluzę i jakieś wygodne spodnie a później poszedłem do kuchni. Gdy już z lodówki miałem wyjąć mleko do mojego mieszkania a później kuchni wbił mój brat Carbo. Podbiegł do mnie i się przytulił.
-Wszystko w porządku martwiłem się o ciebie że coś ci się stało - mówił to troskliwym głosem puszczając mnie - jadłeś już coś? - dodał po chwili.
-Nooo właśnie miałem jeść - odpowiedziałem siadając na blacie.
-Zrobić ci coś? - spytał się podchodząc do lodówki.
-Yhy - odpowiedziałem mu przeciągając się.
-Co chcesz?- spytał się ponownie.
-Byle co brat - znowu odpowiedziałem mu tym razem patrząc w jego stronę.
-Będzie jajecznica? - spytał się chyba po raz ostatni.
-Pasuję - odpowiedziałem energicznie schodząc z blatu z powrotem na ziemię idąc i siadając przy stolę.
Carbonara na moje czyny zaśmiał się i z lodówki wyjął jajka i masło a z szafki patelkę. Postawił patelkę na palniku i dał na nią trochę masła by się roztopiło. Po chwili wbił jajka do patelki i zaczął je mieszać widelcem. Gdy jedzenie było już gotowe Carbo wyłożył je na talerze, położył na stolę i usiadł koło mnie zaczynając jeść to co zrobił.
-Smacznego - powiedziałem i również zacząłem jeść.
-Smacznego - odpowiedział przełykając jedzenie.
Gdy zjedliśmy wziąłem naczynia i włożyłem je do zlewu po chwili je zmywając.
-Erwin mówimy chłopakom o tym że jesteś w ciąży? - spytał się po chwili patrząc na mnie zmartwiony.
-A co jak mnie wyśmieją? A co jak mnie nie zaakceptują? A co jeżeli będą mnie uważać mnie dziwadło - powiedziałem szybko lekko spanikowany.
-Spokojnie Erwin nikt cię nie wyśmieje, każdy cię zaakceptuję, jesteśmy rodziną pamiętasz - starał się mnie uspokoić.
-No dobra możemy im powiedzieć - powiedziałem dość nie pewnie kładąc się na kanapie.
-Powiemy im teraz czy później? - spytał się wyciągając telefon.
-Zorganizuj spotkanie a ja pójdę do toalety jeszcze - odpowiedziałem wstając z kanapy.
Pobiegłem do łazienki by się wysikać a przez to że jestem w ciąży coraz częściej muszę opróżnić pęcherz. Przed wyjściem z łazienki umyłem ręce i poprawiłem czerwoną kredką kreski pod oczami. Wyszedłem z pomieszczenia i skierowałem się do pokoju gdzie czekał na mnie Carbo. Ubrałem buty i z szafki wziąłem telefon i portfel które wrzuciłem do kieszeni bluzy.
-Idziemy? - spytałem się lekko podekscytowany.
-Yhy - odpowiedział podchodząc do drzwi i wychodząc z mojego mieszkania a ja zaraz po nim wyszedłem zamykając drzwi na klucz.
Wyszliśmy z budynku i poszliśmy na parking gdzie stała fura brata. Wsiedliśmy do pojazdu, carbo odpalił pojazd a ja zasnąłem oparty o szybę.
-Erwin wstawaj - obudził mnie Carbo lekko trzęsąc mną.
-Mhm - odpowiedziałem otwierając oczy i powoli wysiadając z auta.
-Chodź brat idziemy powiedzieć o tym chłopakom w ten sposób jaki wymyśliliśmy - powiedział wyciągając małe torebeczki z bagażnika.
Włożył je do torby i poszliśmy do środka warsztatu gdzie czekała na nas już ekipa.
-Więc o czym chcieliście porozmawiać? - spytał się zaciekawiony David.
-Możecie zamknąć oczy? - spytałem się lekko zestresowany tym że nie zaakceptują mnie.
-No dobra - odpowiedział mi tym razem Speedo a każda osoba w tym pomieszczeniu zamknęła oczy.
Z torby wyjąłem paczuszki i dałem każdemu po jednej.
-Możecie otworzyć oczy -powiedział to tym razem Carbo.
Chłopaki otworzyli oczy i ich oczom ukazały się jakieś paczki które zaczęli otwierać. Z torebki wyciągnęli małe buciki przez co spojrzeli na mnie zaciekawieni.
-Po co dałeś nam te buciki? - spytał się zaciekawiony Lukas.
-No bo.... jestem w ciąży - powiedziałem głaszcząc się po brzuchu.
-Będę wujkiem!! - krzyknął David z entuzjazmem.
Reakcja chłopaków była prawie taka sama czyli każdy z nich cieszył się z tego że będzie wujkiem lub po prostu mi gratulował. Kiedy wszystko wróciło do normy ja poszedłem do biura szefa gdzie położyłem się na kanapie i zasnąłem.
*czwarty miesiąc ciąży*
Dzisiaj obudziłem się przez to że zacząłem być bardzo głodny więc pobiegłem do kuchni i otworzyłem lodówkę wyciągając z niej zimną pizze którą dałem do mikrofalówki. Gdy się już odgrzała wyjąłem ją i zacząłem jeść bardzo głodny. Odłożyłem talerz do zlewu i poszedłem znowu do sypialni tym razem by przebrać się w normalne ubrania. Podszedłem do szafy I wyjąłem z niej bluzę Carbo którą mu kiedyś zarąbałem i szare spodnie. Spojrzałem na swój brzuch który był widoczny ale nie przeszkadzał mi na razie w chodzeniu. Z szafki wziąłem telefon I zobaczyłem że dzwonił do mnie Carbo więc odzwoniłem.
-Halo? - powiedziałem gdy odebrał.
-Siwy ty żyjesz - powiedział z ekscytacją - jak tam dziecko i samopoczucie? - dodał po chwili.
-Jest dobrze a dziecko rośnie - odpowiedziałem.
-Pamiętasz o spotkaniu? - spytał po raz kolejny.
-Tak pamiętam - odpowiedziałem ubierając buty.
-Kiedy powiesz ojcu dziecka o nim? - spytał się po raz trzeci.
-Dzisiaj pewnie - odpowiedziałem i wyszedłem z mieszkania kierując się w stronę parkingu.
-Podjechać po ciebie? - spytał się z troską w głosie.
-Poproszę bracie - odpowiedziałem siadając na murku przy parkingu.
-Będę za chwilę - powiedział szybko rozłączając się a ja włożyłem telefon do kieszeni bluzy.
Po kilku minutach na parking przyjechało auto Carbo które stanęło koło mnie. Wsiadłem do auta zapiąłem pasy.
-Cześć braciszku - powiedziałem z uśmiechem.
-Cześć brat - odpowiedział mi odjeżdżając z pod apsów.
Po drodze mijaliśmy kilka budynków wiele aut I komendę z której na szczęście nie wyjeżdżała żadna radiola i nie zaczęła nas gonić przez to że jesteśmy poszukiwani. Skręciliśmy na teren naszego mechanika i zaparkowaliśmy na parkingu. Wysiedliśmy z auta I podeszliśmy do ekipy która czekała na nas w środku zs'a.
-Siema chłopaki - przywitałem się z uśmiechem stając koło czekających na nas chłopaków.
-Cześć siwy - odpowiedział uśmiechnięty David.
-A więc po co chcieliście się spotkać? - spytałem zaciekawiony.
-Chcemy byś nam pomógł z planem ucieczki oraz z rzeczami na napad - odpowiedział na moje pytanie niepewnie David.
-Oczywiście że mogę wam pomóc - uśmiechnąłem się do nich i zaczęliśmy omawiać napad.
Gdy byliśmy w trakcie omawiania planu nagle do naszego warsztatu wbiła policja z broniami długimi i strojami swatu. Zaczęli do nas celować a Carbo stanął przede mną tak jakby chciał mnie obronić.
-LSPD poddajcie się! - krzyknął ktoś z policji a ja zacząłem cicho płakać wtulając się w plecy Carbo.
Policjanci podeszli do nas wciąż celując i zaczęli każdego skuwać. Do mnie podszedł jeden policjant w którym rozpoznałem Alexa. Gdy już miał mi wykręcać rękę by mnie skuć zacząłem bardziej płakać.
-Alex kurwa nie skuwaj Erwina ponieważ on jest w ciąży - wrzasnął wkurwiony David a na jego słowa każdy zamarł w miejscu i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Ty co? - spytał się zdziwiony Alex przytulając mnie.
-J-jestem w ciąży - powiedziałem cicho uspokajając się.
-Panowie zawieźcie ich na komendę a ja porozmawiam z Erwinem - wydał rozkaz a reszta policjantów mimo sprzeciwu chłopaków pojechała na komendę - więc... jesteś w ciąży? - upewnił się.
-Tak w czwartym miesiącu - odpowiedziałem dalej nie patrząc w jego oczy.
-A.. kto jest ojcem? - zadał kolejne pytanie na co się lekko spiąłem.
-Ty - odpowiedziałem po chwili ciszy.
-Ale jak? Kiedy? - spytał się z niedowierzeniem.
-Po randce kiedyś poszliśmy do łóżka i wychodzi na to że się nie zabezpieczyłeś - odpowiedziałem odsuwając się lekko od Alexa bojąc się jego reakcji.
-Dobra.... pomogę ci się nim zająć bo to też moje dziecko - przytulił się do mnie głaszcząc mnie po głowie.
-Nie jesteś... zły? - upewniłem się.
-Czemu miałbym być zły? - dopytał.
-Bo... będziesz miał dziecko chyba kolejne - odpowiedziałem lekko smutny.
-Ale teraz nie popełnię tego samego błędu co kiedyś - wyszeptał mi do ucha.
-Czyli?.. - spytałem się nie wiedząc o co mu chodzi.
-Tym razem zajmę się dzieckiem i jego matką - odpowiedział kładąc rękę na mój odstający brzuch i zaczął go głaskać.
-Dziękuje - wyszeptałem powoli zasypiając w ramionach swojego kochanka.
-Kocham cię złotko - powiedział podnosząc mnie.
-Ja ciebie też... - odpowiedziałem a ostatnie co pamiętałem przed zaśnięciem to to że Alex położył mnie na tylnym siedzeniu swojej radioli i mnie przykrył kocem.
*piąty miesiąc ciąży*
Leżałem na kanapie z Alexem oglądając bajkę o kopciuszku i jedząc popcorn. Gdy byliśmy w połowie bajki zaczęła mi się ona nudzić więc zacząłem obserwować ciało blondyna. Mam nadzieję że nasze dziecko będzie szczęśliwe przy nas i że nie zostanie policjantem. Chciałbym by tak jak ja napadał na banki i został hackerem czyli moim zastępcą. Położyłem jedną rękę na klatkę piersiową Alexa.
-Jak tam kochanie? - wyszeptał mi do ucha.
-Proszę wyruchaj mnie mam taką chcice - odpowiedziałem cicho.
-Erwiś w ciąży jesteś - powiedział głaszcząc mnie po głowie.
-Błagam wyruchaj mnie błagam - zacząłem powtarzać.
-No... dobrze kochanie ale jeśli będziesz mieć dość to masz mówić - odpowiedział ściągając ze mnie ubrania a ja się jeszcze bardziej podnieciłem.
-Wiem tatusiu - powiedziałem po chwili ciszy.
Alex powoli włożył palec w moją dziurkę na co jęknąłem. Po chwili dołożył drugi palec I zaczął mnie rozciągać.
-Wszystko w porządku? - dopytywał się.
-T-tak k-kontynuuj błagammm - Mówiłem między jękami.
-Jak sobie życzysz - wymruczał mi do ucha zniżonym głosem.
Wyciągną z mojej dziurki palce i powoli zaczął wkładać swojego penisa do mojego odbytu na co głośno jęknąłem. Po chwili gdy zaczęło mu się już nudzić zaczął się poruszać we mnie na co jęczałem. Z każdą chwilą blondyn przyspieszał swoje ruchy a ja coraz głośniej jęczałem. Po kilku minutach poczułem że zaraz dojdę więc odruchowo wbiłem paznokcie w jego ramię przez co zrobiłem mu rany a chwilę później doszedłem z głośnym jękiem. Po kilku ruchach Alex również doszedł wychodząc I kładąc się koło mnie.
-Jak było kotku? Wszystko w porządku? Nic cię nie boli? - zaczął pytać się zmartwiony.
-Wszystko jest okej tylko jestem zmęczony - wymamrotałem zamykając oczy z zmęczenia.
-Zaniosę cię do sypialni I tam się położysz spać ok? - Zapytał się po raz kolejny.
-Yhyy - odpowiedziałem i poczułem jak podnosi mnie.
Powoli wstał z kanapy I zaczął kierować się ze mną w stronę mojego pokoju. (
)
Gdy przekroczył próg pokoju od razu położył mnie na łóżku I przykrył całując mnie w czoło.
-Dobranoc kotku - wyszeptał mi do ucha.
-Dobranoc Alex - odpowiedziałem i jak na zawołanie zasnąłem.
*szósty miesiąc ciąży*
-No ale chłopaki ja mogę brać udział w akcji nic mi nie jest - starałem się przekonać Dię i Carbo. by mnie puścili na napad
-Ale ty baranie w ciąży jesteś i nie możesz się przemęczać - starał się mi wmówić Dia.
-Ale nic mi nie będzie obiecuje - chciałem ich namówić by mnie puścili bo siedzenie w jednym miejscu jest już nudne i moje ADHD na to nie pozwalało.
-Ale jak się źle poczujesz masz nam to powiedzieć jasne? - w końcu odpuścił Carbo pozwalając mi.
-Jasne, dziękuję braciszku - powiedziałem podekscytowany więc przytuliłem chłopaków i poszliśmy do auta by pojechać do banku.
Gdy stałem w środku budynku zacząłem się lekko stresować ale się uspokoiłem bo stres źle działa na dziecko. Wyszyliśmy z pomieszczenia I poszliśmy no przód budynku gdzie czekali na nas chłopacy. David zaczął z Dią celować a mi kazali usiąść na krześle koło nich.
Po kilku minutach w końcu dostaliśmy zielone światło by wyjść z budynku. Wstałem z krzesła i wraz z chłopakami wyszliśmy z banku I weszliśmy do pojazdu. Zapiąłem pasy i wygodniej się rozsiadłem na siedzeniu. Carbo odpalił furę i zaczęliśmy uciekać w pewnym momencie przywaliliśmy lekko o ścianę przez co zaczął mnie boleć brzuch z stresu o to że zostaniemy złapani. Po udanej ucieczce zajechaliśmy na tył zs'a a David pomógł mi wyjść z auta.
-Siwy widziałem jak trzymasz się za brzuch a więc jednak nie możesz brać udziału w takich akcjach dla bezpieczeństwa dziecka - powiedział Carbo a po chwili przyszedł do nas dia z landrynami.
-Erwinku od dzisiaj landrynki będą ciebie pilnować byś niczego nie odwalił - odezwał się Dia z troską w głosie.
-No ale.... - chciałem zaprzeczyć ale przerwał mi Michaś.
-Nie ma ale szefitku zabierzemy cię do naszego domu i tam się tobą zaopiekujemy - powiedział stanowczym głosem różowo-włosy.
-Eghhhh niech wam będzie - odpowiedziałem zrezygnowany podchodząc do Fosterka i przytulając go co on po chwili oddał.
Po kilku minutach znalazłem się w pojeździe z Fosterem i Michasiem. Oni siedzieli z przodu a ja na tylnych siedzeniach przykryty kocem patrząc na widoki za oknem. W końcu moim oczom ukazał się dom w którym mieszkały landrynki. Zatrzymaliśmy się przed nim i Mati który jechał przed nami pomógł mi wysiąść.
Chłopaki zaprowadzili mnie do pokoju który był duży i wydawał się może troche kobiecy ale mi nie przeszkadzał. Położyłem się na łóżku i wtuliłem się w miękką poduszkę. Foster przykrył mnie i pocałował w czoło.
-Dobranoc szefitku - powiedział przed opuszczeniem pokoju.
-Dobranoc - odpowiedziałem mimo tego że wiedziałem że mnie pewnie nie słyszał.
Wtuliłem się jeszcze bardziej w poduszkę i zamknąłem oczy.
*siódmy miesiąc ciąży*
Nie mogę uwierzyć że jeszcze dwa miesiące i zobaczę swojego małego aniołka. Z taką myślą wyszedłem z szpitala z uśmiechem i trudem podchodząc do fury która należała do landryn z którymi miałem pojechać po meble dla mojego dziecka.
-Ej lala podrzucić cię gdzieś? - spytał lekko śmiejąc się silny który jak widać z nami będzie jechać.
Zignorowałem jego słowa i wsiadłem do auta.
-Jedziemy? - spytałem się podekscytowany.
-Jasne szefitku - spokojnym głosem powiedział to Foster podczas odpalania auta i wyjeżdżania spod szpitala.
Oparłem głowę o szybę i zacząłem rozmyślać na różne tematy. Jestem ciekawy jak będzie wyglądać mój mały chłopiec. Będzie wyglądać bardziej jak ja czy Alex? Będzie tak jak ja napadać na banki i mordować czy tak jak Alex będzie policjantem? Czy tak jak ja będzie mieć adhd czy będzie spokojny?
Z zamyślenia wyrwał mnie ostro hamujący pojazd w którym siedzieliśmy. Podniosłem głowę i zobaczyłem że stoimy już na parkingu a chłopaki wysiadali już z auta. Pośpiesznie wysiadłem stając koło chłopaków.
-No to wpierw po łóżeczko? - zapytał się Michaś kiedy stali w środki sklepu z meblami.
-Tak chyba będzie najłatwiej - odpowiedziałem energicznie idąc w stronę działu z meblami dla dzieci
Zakupy skończyliśmy po 5h więc wszystko spakowaliśmy do aut i pojechaliśmy do domu gdzie mieszkałem z Alexem. Ja wziąłem reklamówki z ciuchami jak i innymi pierdołami do pokoju mojego malucha. Landrynki wraz z silnym zanieśli do pokoju który był pomalowany na niebiesko z różowymi gwiazdkami. Chłopaki zaczęli składać meble a ja poszedłem chłopakom zrobić coś do jedzenia. Gdy czekałem aż pizza skończy się piec poszedłem do chłopaków zobaczyć jak im idzie. Jak już stałem w progu zauważyłem że wszystko jest już skończone i ładnie ustawione. (
Coś w tym stylu)
Po kilku minutach siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy bajki jedząc przy tym popcorn i pizze.
*ósmy miesiąc*
Siedziałem na zs podczas gdy chłopaki z Alexem robili coś w naszym domu. Niecierpliwie chodziłem w kółko a Lukas z Labo próbowali mnie uspokoić.
-Spokojnie siwy nic złego chłopaki by nie wymyślili - powiedział spokojnym głosem Labo.
-JAK JA MAM... - miałem już dalej na biednego Laboranta ale przerwał mi dźwięk dzwoniącego telefonu. Spojrzałem na ekran i zauważyłem że dzwoni do mnie Carbo więc pośpiesznie odebrałem telefon -Halo? Co wy robicie? - powiedziałem szybko i ledwo zrozumiale.
-Spokojnie.... Jesteś na zs? - spytał się Carbonara spokojnym głosem.
-Jestem wciąż na zs a co? - spytałem zdziwiony i zaciekawiony.
-Podjedziemy po ciebie - odpowiedział przed rozłączeniem się.
Usiadłem na stole koło narzędzi a po chwili przede mną stanęło auto które należało do silnego. Wstałem i podszedłem do auta wsiadając do niego. Zapiąłem pasy a kierowca odpalił auto i wyjechał spod zs'a. Od razu rozpoznałem że jedzie w stronę mojego i Alexa domu.
-Silnyyy a cooo robiliścieeeeee - przeciągałem literki przesłodzonym głosem
-Niespodzianka Erwinku - odpowiedział i już się do mnie nie odezwał dopóki nie zaparkowaliśmy na podjeździe - Już jesteśmy na miejscu - dodał po dłuższej ciszy.
Wysiedliśmy z auta I skierowaliśmy się w stronę drzwi wejściowych. Weszliśmy do środka domu i od razu silny zakrył mi oczy prowadząc mnie do jakiegoś pokoju. Gdy przestaliśmy się już poruszać to odsłonił mi oczy a moim oczom ukazał się ozdobiony salon w balony i różne ozdoby które były tak jakby na baby shower.
-NIESPODZIANKA - krzykneły osoby po wyskoczeniu z ich kryjówek.
-Wszystkiego najlepszego braciszku z okazji baby shower i tego że zaniedługo będziesz mieć dziecko - powiedział podekscytowany carbo dając mi torebkę z prezentem którą położyłem tam gdzie reszta prezentów leżała.
-A może teraz pokażemy jaką ma płeć nasze dziecko co Erwinku? - zaproponował Alex.
-Możemy - odpowiedziałem idąc za nim do ogrodu.
Blondyn podał mi balon który przebiłem i z niego wyleciało niebieskie konfetti na co chłopaki klaskali.
To baby shower trwało przez kilka godzin podczas którego chłopaki pili, tańczyli, krzyczeli i dobrze się poprostu bawili raz Alex prawie zamordował Carbo bo ten mnie zaczął denerwowac i zaczepiać oraz namawiać na napad.
*dziewiąty miesiąc*
Siedziałem w aucie z Michasiem oraz Fosterkiem jeżdżąc po mieście. Nagle rozbolał mnie brzuch i poczułem że coś mnie mocno kopie i wierci się w moim brzuchu.
-Ch-chłopaki pojedźmy na szpital p-proszze - powiedziałem łapiąc się za brzuch i szybko oddychając.
-Już spokojnie erwinku jedziemy- odpowiedział z spokojem w głosie Foster.
-Chłopaki proszę szybciej - powiedziałem spanikowany.
-W tedy może stać cię się krzywda - tym razem odpowiedział mi Michaś.
-Chłopaki ale ja kurwa mam dzisiaj termin porodu - powiedziałem podniesionym głosem gdy byliśmy już niedaleko szpitala.
-Czekaj co kurwa?!? I dopiero teraz nam to mówisz?!? - powiedział podniesionym głosem Foster przyspieszając tak że byliśmy po chwili pod szpitalem.
Chłopaki pomogli mi wysiąść i zaprowadzili mnie do środka budynku.
-Panie doktorze potrzebujemy pomocy bo nasz kolega ma dzisiaj termin porodu i mówił że coś go kopie tak mocno - powiedział Michaś do lekarza który zajmował się moją ciążą.
-Prosze w takim razie za mną - powiedział spokojnym głosem zaprowadzając mnie do sali a chłopakom kazał poczekać przed salą.
Pov. Foster
Lekarz kazał nam wyjść z sali a ja wyciągnąłem z kieszeni telefon dzwoniąc do Alexa.
-Halo? - powiedziałem tym razem spokojnie.
-Halo? O co chodzi Foster? - Odpowiedział Alex lekko zdenerwowany.
-Erwin jest w szpitalu i dzisiaj ma termin porodu więc twoje dziecko może się akurat urodzić w halloween więc zapraszam do szpitala - odpowiedziałam mu rozłączając się.
Po kilku minutach podszedł do nas lekko zestresowany Alex.
-I jak wyszedł już lekarz? - spytał się stając koło nas.
-Jeszcze ni.. - moje słowa przerwał płacz z sali przed którą staliśmy.
Z sali wyszedł lekarz a za nim pielęgniarka z dzieckiem szefa policji i naszego szefitka.
-Czy zdecydował Pan z Panem Erwinem jak będzie się nazywać dziecko? - spytał się lekarz w stronę Alexa.
-Tak, zdecydowaliśmy, będzie się nazywać Mateusz - odpowiedział z uśmiechem aktualny szef policji.
-Dobrze a więc 31.10.2022 urodził się Mateusz Andrews-Knuckles - powiedział lekarz zapisując to w notesie.
Pov. Erwin
Obudziłem się w sali a koło mojego łóżka stało łóżeczko z moim małym chłopcem. Gdy chciałem wstać z łóżka do sali wszedł Alex który gdy zobaczył że nie śpię podszedł do mojego łóżka kładąc na szafce misia.
-Myślałem nas tym długo ale sądzę że podjąłem słuszną decyzję - zaczął mówić niejasno przez co się zesterowałem i spojrzałem na niego niepewnie kiedy klękną przedemną na jednym kanie - Czy ty Erwinie Knucklesie uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyźni wyjdziesz za mnie? - spytał się otwierając pudełko w którym był pierścionek z złotym kamykiem.
-Oczywiście że tak - powiedziałem podekscytowany a Alex założył na mój palec pierścionek całując mnie w usta.
-Mati ma kolor oczu po tobie mój diabełku - wyszeptał mi do ucha bawiąc się moimi włosami.
-Mam nadzieję że po tobie nie będzie mieć tego że będzie policjantem - odpowiedziałem cicho chichocząc.
==================================
W końcu skończyłam shota którego pisałam chyba miesiąc no ale jestem z siebie dumna.
Przepraszam za błędy ortograficzne jak i językowe.
Miłego dnia/wieczoru/nocy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top