RODZINNE ŚWIĘTA
Wesołych Świąt!
~~~~~~~~~~~~
- O której mają jutro przyjechać Alex i Nicola? - zapytał już leżący pod ciepłą kołdrą Erwin. Jego głowa opierała się o spokojnie poruszającą się umięśnioną klatkę piersiową jego męża. Wigilię spędzili bardzo przyjemnie, na początku jedząc zrobioną ich wspólną pracą kolację, potem oglądając świąteczne filmy pod kocem na kanapie, pod koniec wieczoru przechodząc do ich sypialni. Od trzech lat, od kiedy razem zamieszkali po ślubie to była ich rutyna.
-Koło dwunastej jakoś. - odpowiedział mu starszy
-Czyli możemy wylegiwać się prawie do południa?
-Yhym
Tak właśnie zrobili, a kolejnego dnia, w Boże Narodzenie, dziesięć minut po dwunastej do ich mieszkania na Vinewood zapukały dzieci Gregoryego. Alex Montanha, osiemnastoletni pierworodny policjanta był jak skóra zdjęta z ojca. Te same brązowe oczy i włosy, cera oliwkowa i umięśnione ciało. Nicola zaś zawdzięczała mu swoje długie pukle w tym samym kolorze co jej brat. Piętnastolatka była zazwyczaj nieśmiała, jednak towarzystwo taty i jego męża wyzwalało w niej tą szaleńczą naturę. Mieli w planach na początku otworzyć prezenty, które leżały pod choinką w domu Montanhów a następnie udać się na łyżwy.
Po otworzeniu podarków każde z nich ubrało swoje buty, kurtki i czapki a w ręce złapali łyżwy. Corvetta była dwuosobowa, dlatego Erwin zaproponował jazdę jego nowo kupioną mazdą r8. Czerwone auto śmigało przez ulice Los Santos aż dotarli pod zakon.
-To nie jedziemy na lodowisko? - spytała Nicola
-Tam będzie dużo ludzi a na zakonie mamy dużo stawów, w których zamarzła woda. - opowiedział jej ojczym.
Podczas około dziesięcio-letniego związku z Montem Erwin wiele razy miał okazję spędzić czas z jego dziećmi. Z początku nie były one zbyt zadowolone, że ten zostawił ich matkę dla jakiegoś Pastora, ale z czasem oboje polubiły siwowłosego mężczyznę, który traktował ich bardziej koleżeńsko niż relacja ojczym-pasierbowie , której z początku dzieci oczekiwały.
-Erwin, możemy chwilę pogadać? - zapytał Alex po kilku minutach jazdy
-Jasne, Grzesiek my jedziemy trochę dalej! -powiadomił męża w międzyczasie odjeżdżając na łyżwach z młodszym - No co tam chciałeś?
-Muszę powiedzieć coś ojcu, ale trochę się tego boję.
-Zakochałeś się?
-Skąd wiesz? - zapytał ciekawy
-Bo mam 500iq - oboje się zaśmiali - Tak na serio, to domyśliłem się jak spoglądałeś co chwilę na telefon uśmiechając się jak tylko Montanhowie potrafią
-Ale... ja nie wiem jak on przyjmie osobę, którą...kocham? - popatrzył na siwowłosego niepewnie po czym dodał- Bo to jest Peter Gilenkly...
-Ten Gilenkly? Syn Davida i Summer?
-Tak, no jakoś tak wyszło, przyjaźniliśmy się już jakiś czas a ostatnio zapytał mnie czy nie chcę być jego chłopakiem. Wszystko super, ale sam wiesz jakim stosunkiem darzy ojciec Gilenklyego.
-Mogę być z tobą totalnie szczery? Tak bez hamulców? Bez tabu?
-Jeżeli pomożesz mi się z tym uporać to jasne. Wal.
-Po pierwsze, jeżeli chcesz to mogę przekonać Grześka, żeby zakopał topór wojenny z Davidem, w końcu to mój przyjaciel. Po drugie, dla niego liczy się przede wszystkim twoje szczęście, ok? Posłuchaj młody, kiedy zacząłem się spotykać z Gregorym ja byłem przestępcą, on policjantem, mimo to ciągnęło nas do siebie. Każdy z naszych przyjaciół i rodziny początkowo nakazywał nam zerwać kontakt, ale my mieliśmy ich w dupie. Pamiętasz pierwsze święta, które razem spędziliśmy?
-Dałeś mi na prezent zabawkowy pistolet, który wyglądał identycznie jak normalna klamka, oczywiście, że tak.
-Dzień wcześniej powiedziałem Kuiowi, że nie mam zamiaru zrywać z Grzechem, mogli to zaakceptować albo nigdy więcej się ze mną nie zobaczyć. To samo zrobił on z Pisicelą. Wyszło nam to na dobre. Rozgadałem się. Co chciałem powiedzieć, to żebyś nie martwił się jego reakcja bo sami byliśmy w podobnej sytuacji.
-Trochę mi dodałeś otuchy, dzięki Erwin.
-Ale to nie koniec rozmowy. Teraz muszę zachować się jak przykładowy "najlepszy ojczym na świecie" - zrobił śmieszną minę i zaśmiał się - Czy wy się już...?
-Erwin! - wykrzyczał zawstydzony Alex, który zaczerwienił się po uszy.
-Czyli tak, ale Alex, ja tam nie mam nic przeciwko! Byłbym hipokrytą, którym notabene jestem, żeby tak myśleć.
-Dlaczego?- zapytał zanim zdążył się ugryźć w język
-Bo przespałem się z twoim ojcem po tygodniu znajomości
-Co?!- wybuchnął nerwowym śmiechem - O mój Boże!
-No co? Młodzi byliśmy. Znaczy ja nadal jestem.
-Tak, tak, wmawiaj sobie!
-Ej!
Siwowłosy trzydziesto-trzy latek ruszył w pogoń za uciekającym osiemnastolatkiem po kilku minutach go doganiając i gdy obaj dyszeli ze zmęczenia młodszy zapytał
-Ale on na pewno nie będzie zdenerwowany, że jestem gejem?
-Wy serio nie grzeszycie rozumem - prychnął Knuckles-Montanha - Dlaczego miałby skoro sam nawet wczoraj wpychał mi w dupę swojego...- szatyn przerwał Pastorowi zakrywając mu usta rękoma
-Nie! Nie chcę słyszeć o życiu łóżkowym własnego ojca!
-No już, już. Chodźmy do nich. Jutro przyprowadzasz Petera do nas na obiad a ja najwyżej udobrucham jakoś Gregoryego...
-Erwin!
-Już przestaję - podniósł ręce w górę.
Po chwili znaleźli się już obok policjanta i jego córki, która robiła piruety na lodzie.
-O czym gadaliście? - zapytał skradając drobnego całusa na ustach swojego męża
-Ach, nieważne. Kiedy ona się tego nauczyła? - kiwnął głową w kierunku swojej pasierbicy
-Sam nie wiem, ale imponujące, prawda?
-Bardzo. Ej, jedziemy na burgery? - zapytał całej trójki Montanhów
Wszyscy zgodzili się z jego pomysłem i już półgodziny później jedli posiłek w lokalnym fastfoodzie. Niespodziewanie w drzwiach lokalu pojawił się Davidek ze swoim synem, prawdopodobnie odbierający zamówienie, dla po raz kolejny ciężarnej Summer. Peter posłał Alexowi wesoły uśmiech i pomachał w jego kierunku. Mimo, że nie był to odpowiedni moment, Erwin kopnął osiemnastolatka dając mu znać, żeby skorzystał z szansy i powiedział ojcu o swoim chłopaku. Kiedy ten kiwnął głową godząc się na to Siwy krzyknął
-Ej, Zjeb! Chodźcie tu na moment.
-Siema Siwy! Montanha - kiwnął w jego kierunku głową.
-Tato, chciałbym ci o czymś powiedzieć
-Ja tak samo - dodał młody Gilenkly będący do tej pory cicho.
-My... znaczy ja i Pete, jesteśmy razem - złapali się za ręce podnosząc je tak, żeby ich ojcowie je widzieli. Nicola nie była zdziwiona, dlatego Erwin uznał, że wiedziała wcześniej.
-Co?
-No, tak wyszło...
-No dobra, będę tolerował twojego starego, ale tylko z waszego powodu - powiedział zszokowany Davidek do Alexa
-Ja tak samo. - dodał Montanha równie mocno zszokowany.
-My musimy lecieć. Summer się niecierpliwi, a takiej Sum, nikt nie lubi - pożegnali się Gilenkly i zniknęli za drzwiami Burger-shota.
-Dziękuję za pomoc Erwin - posłał siwowłosemu wdzięczny uśmiech osiemnastolatek - Dzięki za wszystko, za uszczęśliwianie taty, za twój humor i za to, że mamy najlepszego ojczyma na świecie. Cieszę się, że jesteśmy rodziną - podszedł i przytulił wzruszonego Pastora.
- Ja też was wszystkich kocham. Jesteście najlepszą rodziną, mimo, że jesteśmy popierdoleni, szczególnie ty Monte, ale to nas czyni wyjątkowymi. Święta z wami to przyjemność.
Cała czwórka zrobiła jednego wielkiego przytulasa. Tak właśnie wygląda Boże Narodzenie u Montanhów.
~~
1080 słów
Lekki świąteczny shocik. Nie jest jakiś wysokich lotów, ale miałam ochotę dodać coś w takim klimaciku także mam nadzieję, że się podobało.
Jeszcze raz Wesołych Świąt!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top