•Dzień 1 "Mercedes i Kikai"•

To było... bardzo dziwne uczucie. Zdawało mi się, że jestem w otchłani czasu. Nie potrafiłem się poruszyć, momentami jedynie mogłem mrugać. Czułem promieniujący ból, zaczynający się w lewej dłoni. Spojrzałem na nią i dostrzegłem przyczynę - był w nią w całą siłę wbity znaczek importowanego auta. Mercedesa, zdaje się. Jednak kolejne chwile mijały.

Czy dostałem czas na jakieś przemyślenia przed śmiercią? By zacząć rozpaczać? Błagać, by się obudzić, by to wszystko, by śmierć Odasaku była tylko snem?

Nie.

Usłyszałem jakby w głowie słówko, szepnięte jakby niematerialnym głosem. Przez chwilę zdawało mi się, że się przesłyszałem. Jednak wtedy znów to usłyszałem, czując na dodatek chłód na ramieniu.

To nie czas na rozpacz, Dazai.

Byłem całkiem zaskoczony. Jednak wciąż nie potrafiłem się poruszyć, więc tylko pomyślałem, na cóż to czas mógłby być.

Czas na twoją szansę na szczęście.

Parsknąłbym śmiechem, gdybym mógł tylko się ruszyć. Niestety nie mogłem się nawet uśmiechnąć. Westchąłem cicho i znów odczekałem chwilę.

Kochasz tego swojego Odę, co?

Kocham go nad życie.

O, doszliśmy do sedna sprawy.

Co to może mieć do rzeczy? Co on ma przez to na myśli?

Przymknij się na chwilę, Dazai. Jestem Kikai i prawdopodobnie jestem twoją jedyną szansą na odzyskanie go.

A-ale... ale przecież on nie żyje! Żaden demon szansy mi nie pomoże!

Niekoniecznie jestem demonem, jednak mogę ci dać tą małą szansę na odzyskanie go.

Czego by chciał w zamian? Duszy? Myślałem o przybyszu raczej z kpiną, niż z powagą.

Nie jestem takim egoistą. Chciałbym, żebyś pokazał mi to, co potrafisz najlepiej. Czternaście razy.

Ale... co niby ja potrafię takiego zrobić? Nie mam żadnego specjalnego talentu...

Pomyśl.

Jesteś kimś... dziwnym. Chcesz mi pomóc, ale to byłby cud, więc chciałbyś jakiegoś... poświęcenia?

A widzisz.

Czy ty... chcesz, żebym popełnił samobójstwo czternaście razy?

Zuch chłopak.

A-ale jeśli już jakieś popełnię, to przecież nie będę mógł go zrobić jeszcze raz!

Jestem pewny, że potrafiłbyś. Wiesz co? Dam ci fory.

T-to znaczy?

Policzę ci ten raz jako pierwszy! Całkiem mi się podoba~

Lubisz samobójstwa?

Nie, lubię po prostu, gdy emocje pchają ludzi na skraj szaleństwa. W końcu miłość to szaleństwo, nieprawdaż?

Chyba tak.

No, to omówmy sobie twoje zadanie. Masz przed sobą jeszcze trzynaście pięknych samobójczych śmierci~

Pięknych? Nie sądziłem, że znajdę kogoś, kto poza mną tak je nazwie.

Samobójstwa z miłości są najpiekniejsze.

Yhm, wróćmy do tematu.

Ach tak... jesteś twórczy, prawda?

Co masz na myśli?

Z tym, że nie byłoby zabawnie, gdybyś chciał jeszcze raz tak po prostu pod auto skoczyć. Pociąg bym jeszcze wybaczył, ale jedno auto wystraczy~

Czyli każesz mi umrzeć na trzynaście innych sposobów?

Nie każę, proponuję. To i tak ciekawa odmiana od śmierci, której i tak prawdopodobnie doświadczysz. Więc jak będzie?

Zamyśliłem się na dłuższą chwilę. W sumie miał rację. Jego charakter nie przypadł mi do gustu ale...

...ale co jeśli kłamie?

Nee... czemu miałbym kłamać? Mam frajdę w widzeniu szczerego ciebie, więc szczerością się odcinam.

Nie wierzę ci. Gdzie jest haczyk?

O, to już musiałbyś sam zobaczyć. Nie w każdym miejscu do którego trafisz będziesz... Och, miałem nie spoilerować!

Nadal ci nie ufam, ale zaryzykuję.

WYKRZYCZ TO.

JESTEŚ SAMOLUBNYM STWORZENIEM, KTÓREMU POWIERZAM SWÓJ LOS.

O kurde, skąd znałeś konkretne słowa?

Nie udało mi się już odpowiedzieć.

》》》

Oto nowa historia z Bungou! Kolejne rozdziały może będą nieco dłuższe, zobaczymy jak wyjdzie. Od razu widać różnicę, gdy tutaj piszę w pierwszej osobie, prawda?

Dajcie znać co myślicie, pozdrawiam!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top