Rozdział 3. Coś w ten deser

—Tak więc w skrócie wygląda historia naszego poznania — powiedziała z uśmiechem Wika. — Chciałabyś coś dodać? — zapytała i popatrzyła na mnie.

—Nie. — Pokręciłam głową. Sama szeroko się uśmiechałam na myśl o pierwszej lekcji biologii, od której wszystko się zaczęło.

—Przepraszam was na chwilę — powiedział nagle Przemek, wstając od stołu i wyjmując z kieszeni spodni dresowych telefon. — Halo? — odebrał połączenie i wszedł do sypialni Wiktorii.

—Na pewno nie psuję wam żadnych planów? — zapytałam niepewnie.

—Spokojnie Magda, nic nie psujesz. — Wika uśmiechnęła się życzliwie. — Proponuję żeby po zakupach przejść się na jakiś spacer — podsunęła dziewczyna. — Jest ładna pogoda — dodała.

—Można. — Kiwnęłam głową. — Myślisz, że jest ze mną coś nie tak przez to, że Micha...

—Nie kończ — powiedział szybko Wika. — Magda, ile razy mam ci jeszcze mówić, że jesteś cudowna? — zapytała. — To z nim jest coś nie tak skoro stwierdził, że nie chce już tak kochanej i pięknej dziewczyny.

—Ale tamta jest ładniejsza... — Do moich oczu naleciały łzy.

—Na pewno nie jest — stwierdziła. — Wiesz co? Mam pomysł. Wygonię dzisiaj Przemka na noc do jego mieszkania, a my zrobimy sobie babski wieczór — zaproponowała. — Ty, ja, przekąski, durne filmy...

—I wino? — spytałam z nadzieją.

—I wino — zaśmiała się dziewczyna.

—Zgadzam się — powiedziałam bez zastanowienia.

—Wiczka — do pokoju wrócił Przemek — za piętnaście minut przyjedzie Bartuś, bo muszę dać mu pendrive z plikami do filmu — powiedział.

—No spoko — odpowiedziała dziewczyna, po czym wstała, zebrała nasze talerze i poszła włożyć je do zmywarki. Przemknęło mi przez myśl, że powinnam w końcu iść doprowadzić się do względnego porządku, bo bądź co bądź byłam w gościach. Zanim zabrałam się za wybór ubrań, złożyłam kanapę. Dopiero po tym podeszłam do mojej walizki, aby zorientować się co w ogóle ze sobą zabrałam. Szczerze? Wczoraj przez wszystkie emocje, które we mnie siedziały wrzucałam do walizki losowe rzeczy. Przykładowo były to te różowe dresy, które znajdowały się na samej górze pospiesznie wrzuconych ciuchów. Wyjęłam je i stwierdziłam, że są nawet niezłe. Przerzuciłam je przez ramię i rozpoczęłam poszukiwania czegoś co mogłabym założyć na górę. Biała luźna koszulka z nadrukowanym czarnym kotem, której nie widziałam przez co najmniej rok? Jestem za! Wzięłam ubrania, kosmetyczkę i ruszyłam do łazienki.

—Wika — rzuciłam w międzyczasie — dasz mi jakiś ręcznik?

—Szafka koło pralki, wybierz sobie jaki tylko chcesz — odpowiedziała z uśmiechem. Skinęłam głową. Weszłam do jasnego pomieszczenia i pierwszą rzeczą, która do mnie dotarła było to, że moja przyjaciółka jest posiadaczką prysznica, a nie wanny. No cóż, wygląda na to, że nici z mojej kąpieli. Rozebrałam się z czarnej, o rozmiar za dużej koszulki i krótkich szarych spodenek, w których spałam i po spięciu włosów klamrą, wskoczyłam pod prysznic. Nie stałam pod nim długo. Kilka minut po tym jak moje ciało poczuło pierwsze krople wody wyszłam. Owinęłam się w jasnoszary ręcznik i stanęłam przed lustrem. Wyjęłam z kosmetyczki opaskę i usytuowałam ją sobie na głowie tak, aby niesforne kosmyki moich włosów mi nie przeszkadzały. Szybko wykonałam moją pielęgnację i zrobiłam naprawdę lekki makijaż. Na mojej twarzy nie znajdowało się nic oprócz korektora i tuszu do rzęs. Odwiesiłam ręcznik na wieszak i ubrałam się. Na samym końcu rozpuściłam włosy i je rozczesałam. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.

Pomalowałaś się dzisiaj w ogóle?

Otrząsnęłam się na głos mojego męża w głowie. Faktycznie, jakiś zbyt mało widoczny ten mój makijaż dzisiaj. Sięgnęłam do kosmetyczki po błyszczyk, którym natychmiast pomalowałam usta.

Powiedziałby pewnie, że dalej mało widać, ale jest już lepiej — pomyślałam. Ciekawe co teraz robi? Pewnie je śniadanie z tą swoją Agnieszką i mówi jej jak mocno ją kocha. Jeszcze niedawno to ja słuchałam tych słów z jego ust... Magda, stop. Nie możesz o nim myśleć. Niedługo wasza wspólna droga zakończy się na sali sądowej i tyle będzie z waszego związku.

Znowu będę Magdą Wolską...

Cholera, dalej nie powiedziałam tacie o tym co zrobił mi Michał. Kiedyś to zrobię. Dzisiaj. Tak, dzisiaj. Dzisiaj, ale jeszcze nie teraz.

Wyszłam z łazienki i skierowałam swoje nogi do salonu. Tam zobaczyłam Wikę i Przemka stojących na środku pokoju, obejmujących się i szepczących sobie słodkie słówka. Nie chciałam przerywać im ich momentu, ale byłam do tego zmuszona, ponieważ moja tymczasowa szafa znajdowała się na drugim końcu pomieszczenia. Przemknęłam obok nich i po wrzuceniu piżamy do walizki, ponownie wsunęłam ją pod ścianę. Usiadłam na kanapie i wzięłam do ręki telefon, aby wejść na portale, na których wynajmowane są mieszkania. Przeglądałam oferty, ale nie znalazłam nic co mogłoby mnie zadowolić. Zależało mi na dwóch pokojach, balkonie, wannie oraz bliskim dostępie do centrum, w którym to znajdowało się moje studio.

—No czemu nie ma żadnych odpowiednich dla mnie mieszkań? — mruknęłam zła. Wika zainteresowała się tym co robię i usiadła obok mnie.

—Przecież mówiłam ci, że możesz zostać tutaj ile chcesz — westchnęła.

—Wiem i bardzo ci za to dziękuję, ale jednak nie chcę się narzucać. — Posłałam jej słaby uśmiech. — Nawet mi nie mów, że się nie narzucam — ostrzegłam szybko. Wika przewróciła oczami i przysunęła się bliżej do mnie.

—Pokaż co tutaj masz. Masz jakieś warunki do spełnienia? — spytała i wyjęła mi telefon z ręki. Opowiedziałam jej o tym co chciałabym mieć w moim nowym mieszkaniu. Zaraz po tym pytaniu zadzwonił domofon.

—Otworzę! — krzyknął Przemek. Wika w tym czasie wciąż przeglądała oferty mieszkaniowe.

—A to? — spytała po chwili i podsunęła mi smartfona pod nos. Zaciekawiona zaczęłam czytać ogłoszenie. — Dobra lokalizacja, ilość pokoi się zgadza... — zaczęła wymieniać, ale otwarcie drzwi do mieszkania jej przerwało.

—Cześć! — Od razu rozpoznałam, że ten głos należy do Bartka.

—Siema. — Chłopaka przywitał donośny głos Przemka.

—Dokończymy później — powiedziała moja przyjaciółka i wstała z kanapy, aby przywitać gościa.

—O cześć Magda. — Zielonowłosy uśmiechnął się do mnie, gdy wszedł do salonu. — Nie spodziewałem się ciebie tutaj — zaśmiał się.

—Cześć. — Uśmiechnęłam się lekko.

Bartka, tam samo jak resztę Genzie, poznałam na tegorocznych urodzinach Wiktorii. Ani rok, ani dwa lata temu nie było mnie na imprezie przyjaciółki. Nie wynikało to z tego, że nie miałam czasu ani możliwości dojazdu, tylko z tego, że nie dostałam zaproszenia. W tym roku jednak trzy dni przed imprezą zadzwonił do mnie Przemek z pytaniem czy dam radę się zjawić. Swój późny telefon tłumaczył tym, że musiał jakoś wykraść swojej dziewczynie numer do mnie, a nie było to łatwe z racji, że tamta cały czas ma telefon przy sobie. No ale w końcu mu się udało i tak bawiłam się na urodzinach mojej przyjaciółki. Tak jak wspomniałam to właśnie wtedy poznałam Genzie. Wcześniej nie znałam nikogo oprócz Patryka, który był przecież byłym chłopakiem mojej przyjaciółki oraz Faustyny, którą poznałam, gdy pewnego dnia niezapowiedzianie odwiedziłam Wiktorię. Z nowopoznanych osób najlepszy kontakt złapałam z Julitą.

—Bartuś, kawy? — zapytała Wika.

—Poproszę. — Chłopak posłał jej ciepły uśmiech, po zobaczeniu którego ja też musiałam się uśmiechnąć.

—A ty Lena? —Przyjaciółka spojrzała na mnie.

—Dobrze znasz odpowiedź — zaśmiałam się, widząc jak czerwonowłosa wyjmuje szklankę z szafki.

—Taką jak zawsze?

—Oczywiście.

—Pytanie za sto punktów — odezwał się Bartek. — Słodzisz? — Spojrzał na mnie.

—No jasne, że tak — powiedziałam z zapałem.

—A mleko dolewasz?

—Magda, zastanów się dobrze nad odpowiedzią — zaśmiała się Wika. — To pytanie jest bardzo ważne — dodała.

—Dolewam — odpowiedziałam. Bartek zrobił niezadowoloną minę i zacmokał.

—No to w tym temacie się nie dogadamy — stwierdził. — Zwykła, czarna kawa jest najlepsza — powiedział z dumą.

—Podsumowując – Bartuś ci kawy nie podpije — zaśmiał się Przemek, siedzący na jednym z krzeseł przy stole.

—Dokładnie. Jedyna kawa jaką komuś mogę podpić to kawa Poli, bo pije taką samą jak ja — stwierdził. W ogóle stwierdziłem, że skoro już zjawiam się u was w czwartek o dziesiątej to przywiozę wam śniadanie, bo pewnie nie zdążyliście zjeść — powiedział.

—Bartuś, jesteśmy po ubogiej jajecznicy — zaśmiała się Wika.

—Tak? — zdziwił się chłopak. — No to będzie drugie śniadanie — stwierdził, wstał i poszedł na korytarz, z którego wrócił chwilę później z papierową torbą z logo jednej z krakowskich piekarni. — Ty jesz to — powiedział, wręczając Przemkowi mały, podłużny przedmiot — a dla nas mam to — dodał, kładąc torbę na stół. — Tak naprawdę to mam dla nas trzy bajgle z wnętrznościami, ale nie spodziewałem się, że będzie dodatkowa osoba — westchnął. — Ale na spokojnie mogę oddać ci swojego. — Spojrzał na mnie.

—Nie trzeba. — Uśmiechnęłam się z wdzięcznością. — Ja się najadłam, jak to stwierdziła Wika, uboga jajecznicę.

—Na pewno? — zapytał.

—Tak.

Moja przyjaciółka wyjęła z szafki kilka talerzy. Zdziwiłam się, gdy położyła jeden z nich przede mną. Domyśliłam się co chce zrobić, gdy wyjęła z szuflady nóż.

—Wiczka, nie trzeba... — zaczęłam, ale dziewczyna rzuciła mi takie spojrzenie, że od razu zamilkłam. Obserwowałam jak wyjmuje jedną z bułek z torby, kładzie na swoim talerzu i przekraja ją na pół.

—Trzymaj — powiedziała i położyła jedną z połówek na mój talerz. Chwilę później postawiła na stole dwa kubki i usiadła na krześle. Chłopaki wyjęli swoje bułki z torby i zaczęli konsumpcję.

—Co tam u ciebie, Magda? — zapytał niespodziewanie Bartek. — Na imprezie Wiki nie mieliśmy zbytnio okazji porozmawiać — dodał. — No dobra, wiem tyle, że masz męża, bo pierwszym co zrobiłaś, gdy się poznaliśmy było pomachanie mi przed twarzą obrączką — zaśmiał się, a ja poczułam dziwne ukłucie w sercu. No ale trochę prawdy w tych słowach było – ja i Bartek poznaliśmy się w dość nietuzinkowy sposób.

Manewrowałam między tańczącymi ludźmi na środku salonu w domu Genzie. Trzymałam w dłoni drinka i udawałam, że wcale nie próbuję dostać się do kuchni, aby tam w spokoju usiąść i odpocząć trochę od bolących mnie od obcasów nóg. Gdy w końcu udało mi się dotrzeć tam gdzie chciałam, z ulgą usiadłam na jednym z krzeseł. Moja chwila błogiej samotności nie trwała długo, ponieważ do pomieszczenia wszedł jakiś chłopak. Omiótł mnie spojrzeniem, po czym bez ogródek spytał:

Hej, znamy się? — Przypatrzyłam mu się. Owszem, kojarzyłam go ze zdjęć z Instagrama Wiktorii przez co wiedziałam, że na pewno należy do projektu, ale bladego pojęcia nie miałam jak się nazywa.

Nie — odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Bartek — powiedział z uśmiechem i wystawił rękę.

Magda — przedstawiłam się i podałam mu dłoń. — Nie żebym od razu oskarżała cię o podrywanie nowopoznanych dziewczyn, ale jak coś to mam męża — zaśmiałam się i pokazałam dłoń z obrączką. Nie miałam w zwyczaju informowania każdego o tym, że jestem mężatką, ale po spożytym alkoholu robiłam to zawsze. Tak też było w tym przypadku.

Ja? Skądże — zaśmiał się chłopak i podniósł ręce w obronnym geście. Wtórowałam mu od razu.

—Byłam wtedy po dwóch lub trzech drinkach — powiedziałam na swoją obronę. — Ta, mam męża — westchnęłam ciężko i przymknęłam powieki, aby znowu się nie rozpłakać. Poczułam, że czyjaś dłoń gładzi moje ramię. Moja pewność, że tą osobą była Wika była tak duża, że mogłabym oddać obie nerki. Oczywiście miałam rację.

—Wszystko w porządku? — W głosie Bartka usłyszałam troskę.

—Tak, spokojnie — odpowiedziałam z wymuszonym uśmiechem. — Przepraszam was na moment. — Wstałam i udałam się w stronę łazienki.

-Bartek Kubicki-

Cisza, która zapanowała w salonie Wiktorii po tym jak Magda z niego wyszła była... Cicha.

—Źle się wstrzeliłeś, Bartek — westchnęła Wika. — Aktualnie temat jej męża jest dość... niepożądany — stwierdziła. Dostrzegłem, że rzuciła szybkie spojrzenie w stronę Przemka.

—Pokłócili się i śpi u ciebie? — zapytałem domyślnie.

—Coś w ten deser — stwierdził mój przyjaciel.

—No właśnie nie w ten deser — westchnęła czerwonowłosa. — Nawet bardzo nie w ten deser — dodała.

—Nie będę się wdawał w szczegóły, bo domyślam się, że to prywatna sprawa — powiedziałem, mimo że zaczęła zżerać mnie ciekawość cos się stało. Nie wiem czemu, ale poczułem dziwną potrzebę dowiedzenia się i ewentualnej pomocy dziewczynie. Wika pokiwała głową.

—Ani jej tata, ani kuzynka jeszcze o tym nie wiedzą, więc wątpię, że powie tobie — wyjaśniła. — I z nim i z nią ma bardzo bliskie relacje — dodała.

—Spokojnie, rozumiem. Tak naprawę w ogóle się nie znamy, więc czemu miałaby mi mówić o jakichś swoich prywatnych sprawach — uśmiechnąłem się lekko. Kartonii westchnęła. Jednak problem tego czy Magda mi powie, czy nie rozwiązał się dwie minuty później, gdy dziewczyna wróciła do pokoju. Usiadła na krześle i westchnęła.

—Rozwodzimy się — powiedziała prosto z mostu. — Wczoraj dowiedziałam się, że od listopada ma romans z jakąś studentką ze szpitala — dodała.

—Ze szpitala? — To pytanie wymsknęło mi się z ust. — Przepraszam — zreflektowałem się od razu.

—Nie no spoko — dziewczyna pociągnęła nosem. — Michał z zawodu jest chirurgiem — wyjaśniła. — Ogólnie to sama nie znam całej historii, ale raczył powiedzieć mi, że zaczęło się właśnie w tym cholernym listopadzie. Jak ja nienawidzę tego miesiąca. Czemu wszystko musi się pierdolić właśnie wtedy? —W oczach szatynki dostrzegłem łzy i poczułem wielką ochotę przytulenia jej teraz. Wyręczyła mnie w tym Wika, która przyciągnęła dziewczynę do siebie.

—Ja ci już mówiłam, Lena, że nie powinnaś się nim przejmować — powiedziała cicho. — Z czasem przekona się, że stracił najbardziej wyjątkową dziewczynę na świecie i jeszcze będzie chciał wrócić do ciebie z podkulonym ogonem.

—Tutaj nawet nie chodzi o niego, Wika — mruknęła Magda. — Nie chodzi o to, że go nie będzie, bo z tym to sobie poradzę. Chodzi o to, że złamał obietnicę. Złamał obietnicę, którą złożył tego cholernego 6 sierpnia — wypłakała. — „Przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe." — dziewczyna zacytowała linijkę przysięgi małżeńskiej.

—Braliście ślub cywilny? — Cholera, znowu zapytałem zanim pomyślałem. Co się dzisiaj ze mną dzieje?

—Michał jest niewierzący — wyjaśniła. — Przepraszam, że się rozbeczałam — powiedziała cicho i wstała, aby chwilę później pójść do łazienki.

—Przemek — właścicielka mieszkania zwróciła się do swojego chłopaka — pojedziesz dzisiaj na noc do siebie? — zapytała. — Chciałabym spędzić trochę czasu z Magdą sam na sam — wyjaśniła.

—Jasne — odpowiedział spokojnie. — W zupełności to rozumiem — odniósł się do drugiego zdania — jesteście przyjaciółkami. — Uśmiechnął się i pogładził leżącą na stole dłoń dziewczyny. Nagle zadzwonił jego telefon, więc wyszedł z salonu, odbierając połączenie.

—Wika — zacząłem cicho — chciałbym jej jakoś pomóc.

—Jak? — zdziwiła się.

—Nie wiem — westchnąłem — ale wiem, że chcę to zrobić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top