Rozdział 12. Część grupy
—Podano do stołu. — Usłyszałam tuż nad sobą. Leniwie przekręciłam się na kanapie. — Wstawaj Madzia, bo zaraz wystygnie — powiedział z uśmiechem Bartek i zobaczyłam jak siada do stołu.
—Ale mi się tak nie chce — mruknęłam. — Najchętniej to bym jeszcze trochę pospała — westchnęłam.
—Trzeba było więcej się chichrać o tej pierwszej — parsknął śmiechem szatyn.
—Moja wina, że w nocy mnie łapie głupawka? — zapytałam, podnosząc się do pozycji pionowej. — A poza tym to przez ten film, który oglądaliśmy — dodałam i cicho się zaśmiałam.
—Nie gadaj tylko chodź do stołu — powiedział.
Wczorajszego dnia zostałam na noc u Bartka. Burza skończyła się dopiero około godziny dwudziestej pierwszej, idealnie gdy razem z chłopakiem dopiliśmy pierwszą lampkę wina.
—Zostajesz u mnie i koniec tematu — powiedział, gdy godzinę później stwierdziłam, że będę się zbierać. — Napiliśmy się, więc nie mogę cię odwieźć, a nawet nie ma opcji, że dam ci się o tej porze tłuc taksówką — oznajmił.
—Ale Bartek... — oczywiście od razu zaczęłam protestować. Nie chciałam się mu narzucać ani nadużywać jego gościnności.
—Żadnego ale, Magda.
—Nie mam rzeczy na przebranie — zauważyłam. — A w jeansach raczej nie będzie mi się wygodnie spało — westchnęłam.
—Dam ci coś swojego — powiedział od razu. — Na pewno mam jakąś koszulkę w mniejszym rozmiarze i spodenki.
No i właśnie tak skończyłam w czarnym t-shircie chłopaka i jego szarych spodenkach. Oczywiście chciał mi on oddać swoje łóżko na tę jedną noc, ale nie postawiłam na swoim i spałam na kanapie przykryta kocem. W sumie to było mi wygodnie.
—A co to za pyszności? — zapytałam z uśmiechem i usiadłam naprzeciwko chłopaka.
—Szczyt moich kulinarnych zdolności, czyli naleśniki — odpowiedział również się uśmiechając.
—Wczoraj naleśniki, dzisiaj naleśniki, zaraz sama będę wyglądała jak ten naleśnik — zażartowałam. — O i zrobiłeś mi kawkę! — ucieszyłam się widząc kubek postawiony obok mojego talerza. — Kawa po wstaniu to moja poranna tradycja — powiedziałam ujmując w dłoń naczynie.
—Będziesz jutro na naszym wieczorze? — zapytał chłopak po jakimś czasie jedzenia i miłej pogawędki przy tym.
—Tym takim waszym? — dopytałam, a Bartek kiwnął głową. — Dzięki, że mnie uprzedzasz, że będzie. Wika na pewno znalazłaby sposób abym na nie przyszła — stwierdziłam ze śmiechem.
—Czyli nie będzie cię? — zapytał zdziwiony.
—No nie, czemu miałabym być? Te ostatnie kilka razy, które z wami siedziałam to właśnie przez Wikę, bo stwierdziła, że po co mam siedzieć sama w domu — westchnęłam. — Naprawdę nie chcę wam przeszkadzać.
—Ale ty nikomu nie przeszkadzasz, Madzia — powiedział od razu Bartek. — Wszyscy uważamy, że naprawdę pasujesz do tych naszych spotkań — uśmiechnął się lekko. — Proszę, przyjedź.
—No nie wiem...
—Madzia... — Chłopak w ten charakterystyczny sposób przedłużył ostatnią literkę i spojrzał na mnie błagalnie.
—Zastanowię się — westchnęłam. Zmieniliśmy temat rozmowy.
Po zjedzonym śniadaniu stwierdziłam, że będę się zbierać. Przebrałam się w ubrania, które miałam na sobie dzień wcześniej i gotowa do zamawiania Ubera usłyszałam:
—Odwiozę cię. — Przebrany Bartek wyszedł ze swojej sypialni. — Chodź — dodał, gdy chciałam zacząć protestować i wziął z szafki telefon.
—Nie wygram z tobą, prawda? — zapytałam retorycznie. Chłopak pokręcił głową.
✩✩✩
—Jeszcze raz dziękuję ci za wczoraj — powiedziałam, gdy Bartek zatrzymał się pod moim blokiem. — Chyba potrzebowałam takiego wyjścia z domu no i szczerej rozmowy — dodałam z lekkim uśmiechem.
—Nie ma sprawy, Magda — odpowiedział i również się uśmiechnął. — Jakbyś czegoś potrzebowała lub coś by się działo to pisz i dzwoń.
—Jasne. — Przytuliłam chłopaka na pożegnanie i wysiadłam z jego samochodu. Gdy wchodziłam do swojej klatki, odwróciłam się, aby mu pomachać. Odmachał.
Wsiadłam do windy i kliknęłam odpowiedni przycisk. Równie dobrze mogłabym wejść na to moje trzecie piętro, ale dzisiaj jakoś mi się nie chciało. Gdy wysiadłam z windy przywitała mnie miła niespodzianka. A raczej osoba.
—Cześć Magda — powiedziała z uśmiechem rudowłosa dziewczyna.
—Cześć Oliwia — odpowiedziałam również z uśmiechem.
Oliwia jest moją sąsiadką mieszkającą dosłownie naprzeciwko mnie. Pierwszego dnia zwożenia do mojego mieszkania mebli zapukała do mnie, przedstawiła się i powiedziała, że może mi pomóc z wprowadzką. Trochę porozmawiałyśmy i zaczęłyśmy się kolegować.
—Z pracy wracasz? — zagaiła.
—Nie, w niedzielę mamy zamknięte — odpowiedziałam. — Wczoraj znajomy wyciągnął mnie z domu, załapała nas burza, więc pojechaliśmy do niego i trochę się zasiedzieliśmy, więc zostałam tam na noc.
—Właśnie, jak się czujesz po piątku? — spytała, a w jej głosie usłyszałam troskę.
—Resztę tamtego dnia przesiedziałam w łóżku i już jest mi o wiele lepiej. Cieszę się, że mam już ten etap za sobą — powiedziałam szczerze.
—Może przeniesiemy się z tymi ploteczkami do mnie? — zaproponowała dziewczyna. — No chyba, że chcesz, żeby Malinowska z piętra wyżej zaczęła węszyć, przekazała ploteczki swojej bestie Kowalskiej i żeby na zebraniu ROM potem powstały legendy na twój temat — zaśmiała się.
—Czym jest ROM? — zapytałam zdezorientowana.
—Rada Osiedlowego Monitoringu — odpowiedziała sąsiadka, a ja parsknęłam śmiechem. — Śmiej się śmiej, ale ja mówię poważnie. Ta stara prukwa Jadźka z klatki obok zwerbowała moją przyjaciółkę do bycia protokolantką na ich tajnych spotkaniach w piwnicy. Obrabiają dupę całemu blokowi i ona biedna musi to zapisywać.
—Dobra, zaraz dokończymy temat — przerwałam. — Daj mi dziesięć minut i się u ciebie zjawię na ploteczki — zaśmiałam się.
—Nie ma sprawy. Dostałam od mamusi ciasto, więc zrobię nam po kawie. — Puściła mi oczko i zniknęła w swoim mieszkaniu. Ja za to weszłam do swojego. Od razu zawędrowałam do swojej sypialni, aby z szafy wyjąć spodnie dresowe i luźny t-shirt. Następnie poszłam do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Kilka minut później, gdy już miałam ubierać moje stylowe, puchate, różowe klapeczki, zadzwonił mój telefon.
—No cześć, co tam? — powiedziałam na wstępie.
—Dzwonię po L4 — odpowiedziała Ania, bo to ona do mnie dzwoniła. — Dawid przyniósł wczoraj do domu jelitówkę i dzisiaj mnie złapało.
—Po L4 to się dzwoni do lekarza, moja droga — rzuciłam żartem.
—Wolę nie, bo się nie daj Boże dodzwonię do twojego ex — powiedziała, a ja parsknęłam śmiechem.
—Do środy chcesz to zwolnienie? — zapytałam. — Dostaniesz do środy.
—Nie, wystarczą mi dwa dni.
—Trzy i koniec tematu. Masz się dobrze wykurować, bo w sobotę przecież idziesz w teren — przypomniałam.
—Co? — zdziwiła się. — O matko, faktycznie. Kompletnie o tym zapomniałam. Dziękuję, że przypomniałaś.
—Pamięć złotej rybki — westchnęłam. — Dobra, zdrowiej i widzimy się w czwartek.
—No cześć. Dzięki. — Rozmowa zakończyła się. Weszłam w notatki, aby zapisać sobie, że muszę zmienić grafik. Potem wzięłam klucze i wyszłam z mieszkania na ploteczki do mojej sąsiadki.
✩✩✩
Wiczka💖: Wróciłaś już z pracy?
Ja: Tak.
Co się stało?
Wiczka💖: Za 20 minut będę po Ciebie.
Nie ma siedzenia w domu.
Ja: Sorry, już mam dzisiaj wychodne.
Wiczka💖: Jak to?
Ja: No tak to.
No tym razem nie uda ci się zaciągnąć mnie podstępem — pomyślałam i zaśmiałam się cicho.
—A ja do niej od razu piszę: stara, on cię robi w chuja — usłyszałam głos Oliwii. Spojrzałam na nią lekko zdziwiona.
—Co? Przepraszam, wyłączyłam się na moment — wyznałam zmieszana. Siedziałyśmy w moim pokoju, ja się szykowałam do wyjścia na ''królewskie spotkanie", a Liwi opowiadała mi jakąś historię swojej kuzynki.
—Mówiłam ci o tym jak odkryłam, że ex Sandry nie jest jej zbyt wierny, bo bez żadnych ceregieli zgodził się na spotkanie ze mną i nawet słówkiem nie pisnął, że ma dziewczynę. Chociaż podejrzewam, że ona nie była wtedy jego jedyną dziewczyną — prychnęła.
—To ja o zdradzie dowiedziałam się w walentynki — mruknęłam, nakładając na twarz rozświetlacz. — Mój ex też nawet nie wspomniał swojej kochance, że miał żonę — westchnęłam. — Ale cieszę się, że to pożal się małżeństwo się skończyło — powiedziałam w stu procentach szczerze.
Po wczorajszych plotkach w mieszkaniu Oliwii zgodnie stwierdziłyśmy, że musimy powtarzać to częściej. I tak właśnie dzisiaj, pół godziny po moim powrocie ze studia, do mych drzwi zapukała właśnie ona. Wczoraj nieźle pośmiałyśmy się z Rady Osiedlowego Monitoringu i z tego, że starsze panie należące do niego zwołały po mojej wprowadzce zebranie kryzysowe. Liwka obiecała mi przekazać kopię protokołu z niego jak tylko jej przyjaciółka (swoją drogą wnuczka jednej z babć) go skończy. Myślałam, że się uduszę jak moja sąsiadka powiedziała, że kobiety nakazały swojej protokolantce zakupić maszynę do pisania i przekazywać im protokoły napisane właśnie na niej.
—Dobrze wyglądam? — zapytałam, wstając ze stołka stojącego przed moją toaletką. Miałam na sobie biały top, czarną, przyległą spódniczkę kończącą się się w połowie uda, a pod nią czarne kabaretki. Na wierzch zamierzałam ubrać czarną ramoneskę.
Oliwia zmierzyła mnie wzrokiem, po czym stwierdziła:
—Brałabym. Nie wiem dla kogo się tak stroisz, ale serio wyglądasz zarąbiście.
Parsknęłam śmiechem.
—Idę na spotkanie z moją psiapsi i jej przyjaciółmi. Cały szkopuł w tym, że ona o tym nie wie — zaśmiałam się.
—Jak to?
—No bo... Kojarzysz jak ci wczoraj mówiłam o tym, że wracam od mojego znajomego? — zapytałam i nie czekając na odpowiedź dziewczyny kontynuowałam: — On jest przyjacielem właśnie tej mojej przyjaciółki. No i on mnie wczoraj na to spotkanie zaprosił. Kilka ostatnich razy ta moja przyjaciółka mnie zabierała na nie podstępem, ale tym razem jak do mnie napisała, swoją drogą to było w czasie twojej opowieści, dlatego się wyłączyłam na moment, to odpisałam jej, że dzisiaj już gdzieś wychodzę... Zdziwi się jak mnie zobaczy na miejscu.
—Czekam na jakieś storytime ze spotkania — rzuciła dziewczyna na co ja przewróciłam oczami.
Wzięłam klamrę, którą spięłam włosy i byłam gotowa do wyjścia. Nagle zadzwonił mój telefon.
—No cześć, co tam? — odebrałam z uśmiechem.
—Zmiana planów, Madzia — po drugiej stronie usłyszałam głos Bartka. — Okazało się dziewczyny muszą dzisiaj wieczorem coś nagrać i przed chwilą napisała do mnie Julitka z informacją, że tak wyjątkowo po prostu pójdziemy na obiad do jakiejś restauracji. Nie przeszkadza ci to?
—Nie, skądże — uśmiechnęłam się lekko. — Rozumiem, że wyszła taka sytuacja.
—Przyjechać po ciebie? — zapytał.
—Jestem dużą dziewczynką, poradzę sobie sama — parsknęłam śmiechem. — Tylko możesz mi napisać gdzie jedziecie.
—Jak już dostanę adres to ci go prześlę.
—Super, to do zobaczenia — pożegnałam się.
—No hej. — Połączenie zakończyło się.
—Czyżby zmiana planów? — zapytała Oliwia.
—Tak, ale po prostu zmieniła się lokalizacja — odpowiedziałam.
Przeniosłyśmy się z rozmową do salonu. Kilka minut później otrzymałam wiadomość z nazwą i adresem lokalu.
Ja: Dzięki, już się zbieram.
—Liwi, ja nie chcę cię wyganiać, ale muszę jechać — powiedziałam przepraszająco i spojrzałam na dziewczynę.
—Nie ma sprawy — uśmiechnęła się szeroko. — Jak wrócisz do domu to daj mi znać, bo będę się martwiła i pukała po nocach w drzwi. — Pogroziła mi palcem.
—Dobrze mamo — parsknęłam i przewróciłam oczami.
Założyłam ramoneskę, czarne adidasy na wyższej podeszwie, wzięłam torebkę i klucze, po czym razem z sąsiadką opuściłam moje mieszkanie.
—Miłej zabawy — powiedziała, przytulając mnie.
—Dziękuję — uśmiechnęłam się i zeszłam na dół.
✩✩✩
Z cichym śmiechem obserwowałam twarz mojej najlepszej przyjaciółki, wyrażającą prawdziwe zdziwienie.
—Co ty tu robisz? — zapytała, gdy już dołączyła do nas przy stoliku. — Pisałaś mi, że masz na dzisiaj plany!
—No bo miałam – spotkanie z wami — powiedziałam ze śmiechem.
—Ale jak ty... — przerwała i spojrzała na Bartka, po którym było widać, że próbuje nie wybuchnąć śmiechem. — No jasne — westchnęła i sama zaczęła się śmiać. — Nieważne jak, ważne, że jesteś — posłała mi wredny uśmiech. Wtem do naszego stolika podeszła kelnerka z kartami dań.
Zamówiliśmy co chcieliśmy (na myśl o moich pierogach z kapustą i grzybami wciąż leci mi ślinka) i zaczęliśmy oczekiwać na posiłek.
—Ej, a co wy na to, żeby pojechać gdzieś wszyscy razem na majówkę? — zapytał Przemek, gdy nasze obiady pojawiły się na stole, a my pogrążyliśmy się w przyjacielskiej pogawędce. — Z tego co mi Wika mówiła to wy w Genzie macie majówkę wolną — kontynuował — ja też nie mam żadnych planów, nie wiem jak wy. — Spojrzał najpierw na Qrego, a potem na mnie. Lekko się zestresowałam.
—Nie, ja też nic akurat nie mam zaplanowanego — odpowiedział. — Jak dla mnie spoko, można się gdzieś wyrwać na te kilka dni — stwierdził. Dziewczyny i Bartek potwierdzili jego słowa.
—A ty Magda? — zapytała Julitka siedząca obok mnie.
—Ja mam studio na głowie — zaśmiałam się nerwowo. — Ale życzę wam miłego wyjazdu. — Odwróciłam wzrok.
—Przecież wczoraj mówiłaś mi, że od przyszłego poniedziałku do niedzieli za dwa tygodnie macie zamknięte — zdziwił się Bartek, a ja myślałam, że zaraz go uduszę.
W tej samej rozmowie mówiłam ci, że jeszcze nie czuję się na tylko komfortowo z twoimi znajomymi, żeby spędzać z nimi tyle czasu — rzuciłam w myślach.
—Dawaj Magda, jedź z nami — zachęcił mnie Przemek.
—No właśnie — poparli go Julita i Patryk. Wika siedziała cicho, a Bartek wyglądał jakby zrozumiał jaką głupotę palnął.
—Możemy was na chwilę przeprosić? — zapytała moja przyjaciółka i wstała od stołu. — Chodź — powiedziała i pociągnęła mnie za rękę. Wyszłyśmy z lokalu. — Co się dzieje, Lena? — zapytała i przysiadła na murku znajdującym się przed wejściem.
—Po prostu... Po prostu jeszcze nie czuję się gotowa na to, żeby jechać gdzieś z wami — wyznałam cicho i również oparłam się o murek. — Wiadomo, przy tobie czuję się mega komfortowo i z tobą byłabym wstanie jechać nawet na opuszczoną wyspę. Przy Przemku też wcale nie jest tak źle. Z Bartkiem mam naprawdę dobrą relację i jest między nami ta nić zrozumienia... — przerwałam, bo poczułam, że zaraz powiem za dużo, a nie byłam jeszcze gotowa mówić przyjaciółce na przykład o sobotniej rozmowie z szatynem. — Ale Julity i Patryka praktycznie nie znam. Fakt, są naprawdę spoko i dobrze mi się z nimi rozmawia, ale to jeszcze nie jest ten czas na jakieś wyjazdy.
—Zdradzić ci coś? — powiedziała Wiktoria po chwili milczenia. Spojrzałam na nią. — Oni wszyscy... Ba! My wszyscy traktujemy cię już jako część naszej grupy — uśmiechnęła się lekko. — Nie ukrywam, że wiedziałam o pomyśle Przemka wcześniej, bo pytał mnie jak ty mogłabyś na to zareagować. Ja chcę, żebyś z nami pojechała, on chce, żebyś z nami pojechała i, jak słyszałaś, reszta też tego chce. Ale rozumiem, że możesz nie czuć się komfortowo. Ostateczna decyzja należy do ciebie, Lena.
—Dziękuję Wiczka — powiedziałam szeptem i przytuliłam dziewczynę.
Wróciłyśmy do środka.
—Zastanowię się nad propozycją — poinformowałam, gdy już usiadłyśmy przy stoliku. — Zastanowię się i dam wam niedługo znać — dodałam. Zmieniliśmy temat rozmowy.
Chciałam się na spokojnie nad tym zastanowić, ale, jak się okazało następnego dnia, nie było mi to dane...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top