Taehyung.
Leżałem w łóżku.Kolejny dzień się zaczął. Kolejny, bez mojego brata. Ile to już? 4 dni, 11 godzin i 29 minut. Tyle już czasu go nie ma. A przecież obiecywał. Że wróci. Że to zakończy.
-Przyniosłam Ci herbatę - moje rozmyślania przerwał głos mojej kuzynki.
-... dzięki... Jisoo. - odpowiedziałem nawet na nią nie patrząc.
-Taehyung... porozmawiajmy. - powiedziała siadając na brzegu mojego łóżka. -Pamiętasz co się stało 2 kwietnia, ubiegłego roku?
- Jisoo, dlaczego miałbym-
-Wybrali go. - przerwała mi. - Właśnie tego dnia, zobaczyłam u niego pierwsze pęknięcia. -powiedziała spokojnym tonem lecz jej oczy zaczęły się szklić.
Teraz pamiętam. 2 kwietnia jej narzeczony: Jinyoung, został wybrany do kkeutu. Jisoo miała wtedy 19 lat. Na początku nikt nie brał ich związku na poważnie. Jednak potem oświadczyli że chcą się pobrać. Ich rodziny były przeciwne, uważali że to za wczas na ślub. Jednak oni byli tego pewni. Tylko ja i Jin wtedy ją wspieraliśmy. Uważaliśmy że, rzeczywiście, ta dwójka jest dla siebie stworzona. Wiele razem przeszli ale w końcu... w końcu im się udało. Ich rodziny pogodziły się z tym że są nierozłączni i zgodzili się na ślub. 31 marca Jisoo przybiegła do mnie i do Jina ogromnie szczęśliwa. Cieszyła się bo Jinyoung się jej oświadczył. Nigdy nie widziałem żeby tak bardzo się uśmiechała. Dwa dni później, przybiegła do nas o 02:30 zrozpaczona. Teraz, pamiętam to jak dzisiaj. Pamiętam jak okropnie płakała. Pamiętam jak nie mogła się uspokoić. Jak bardzo załamana była. W końcu nadszedł dzień kkeutu i Jisoo pożegnała Jinyounga. Od tamtej pory, ją straciliśmy. Nie była już tą samą osobą. Nic nie sprawiało jej radości. Ale wtedy ja i Jin cały czas z nią byliśmy. Wspieraliśmy. I w końcu zaczęła do nas wracać. Odzyskiwać dawną siebie.
-Teraz pamiętam... przepra-
-Daj spokój - znów mi przerwała. - Nie o to chodzi. Chodzi mi o to... Straciliśmy... - Do oczu Jisoo zaczęły napływać łzy. Zatrzymała się na chwilę, przełknęła ślinę i kontynuowała:
-Obaj straciliśmy bardzo ważne dla nas osoby... najważniejsze. Ale wiesz co sam mi uświadomiłeś już kilka miesięcy temu? Że właśnie w takim posranym świecie żyjemy. I to, że nasi bliscy raz zostali wybrani do kkeutu... w cale nie musi znaczyć że to koniec. Może to dopiero początek i wszyscy ludzie na których ci zależy zostaną wybrani? - mówiła a po jej policzku spłynęła łza.
Nie rozumiem. Stara się mi pomóc czy bardziej mnie zdołować? Znowu chcę popaść w depresję?
-Możliwe że tak się stanie. - kontynuowała. - Może to brutalne, ale taka jest prawda Taehyung. Tak wygląda los Dolmyeon. Było tak odkąd pamiętamy. W każdym razie, zmierzam do tego... że powinniśmy cieszyć się że mamy siebie. - Jisoo przestała gapić się w podłogę i spojrzała na mnie. Chwyciła mnie za rękę.
-Póki jeszcze mamy siebie. - dokończyła. Poczułem jej dotyk. Coś było nie tak. Spojrzałem.
-Jisoo... - zacząłem niepewnie.
-Tak?
-Co... Co się stało z twoją dłonią?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top