Akashi Seijuro [Zaręczyny!]
Witam^^
Oto i pierwszy rozdział nowej książeczki. ( Z przygodami, ale w końcu jest!) Przyznaję, że dałam się trochę ponieść (no dobra bardzo się dałam ponieść) podczas pisania, nie zlinczujcie mnie za to pliss. To wszystko przez to, że słuchałam podczas pisania Young and beautifull Lana Del Rey i jakoś tak historia sama się ułożyła. Zobaczymy jak się przyjmie ta nowa seria, mam szczerą nadzieję, że się wam spodoba. Miejcie jednak w pamięci, że to dopiero początek ;_; różne historie różnie się przyjmą i różnie zostaną odebrane, tak?
Tak czy siak miłego czytania! A teraz pozwólcie dać się przenieść na ten moment w zupełnie inny świat, tuż przy boku Akashiego~
AKASHIxREADER
Stałaś przed lustrem i patrzyłaś na swoje odbicie, oddychając niespokojnie. Nie uważałaś się za największą piękność na świecie, a jednak to ty byłaś jego partnerką. Partnerką Akashiego Seijuro - najbardziej wpływowego i cenionego człowieka w całym Tokio.
Wszyscy naokoło powtarzali Ci tylko, że nic z tego nie będzie, wasz związek nie prawa istnieć, a to dlatego, że byłaś spoza jego środowiska.
Powoli zajęłaś się poprawianiem swojej fryzury, równocześnie starając się powstrzymać łzy cisnące się z jakiegoś powodu do twoich oczu. Nie mogłaś pozwolić by makijaż, nad którym tak pieczołowicie pracowałaś po prostu z Ciebie spłynął.
Przecież na świecie istniało wiele wartości dla których ludzie łączyli się ze sobą w pary! Ty i Akashi, zawsze kiedy tylko o tym myślałaś, uważałaś to za oznakę przeznaczenia, w które wcześniej nie pokładałaś wiary, że istnieje. Ale teraz to ty stroiłaś się w błyszczącą, przylegającą do twojego ciała sukienkę, czarne szpilki i zakładałaś wspaniałą kolię na szyję.
- [Imię]? Jesteś gotowa?
Drgnęłaś, gdy rozległo się głośne pukanie do drzwi toalety. Obróciłaś się w tamtym kierunku i już miałaś coś odpowiedzieć, gdy w myślach, echem odbił Ci się głos tych wszystkich ludzi, powtarzających, że jesteś niewystarczająco dobrą partnerką dla niego.
Na tym przyjęciu, będą sami przedstawiciele bogatego światka Tokio. Oni wszyscy... Będą patrzeć na Ciebie z góry i komentować za plecami, że jesteś nikim.
- [Imię]?
- ... Pięć minut, dobrze?! - Odkrzyknęłaś pospiesznie i przygryzłaś dolną wargę ust, zapominając, że są pokryte czerwoną szminką. - Cholera!
- [Imię], wybacz, że wchodzę, ale... Martwię się o Ciebie.
Akashi przystanął nagle w przejściu, uśmiechnął się lekko pod nosem na twój widok i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Był w eleganckim garniturze, w butonierce miał wsuniętą czerwoną różę.
- Wyglądasz olśniewająco.
Nie odwracając się w jego kierunku, spotkałaś się z jego spojrzeniem w lustrze, przy którym wciąż tkwiłaś. Pozwoliłaś sobie na delikatny uśmiech.
- Naprawdę tak uważasz?
- Znasz mnie lepiej niż ktokolwiek inny, [Imię]. - Odparł bez zastanowienia się nad swoim wyznaniem i powoli do Ciebie podszedł, obejmując Cię w pasie. Przez chwilę wpatrywaliście się oboje w swoje odbicia w lustrze, gdy najwyraźniej dostrzegł troskę na twojej twarzy. Zawsze był spostrzegawczy.
- Co się dzieje? - Zapytał, marszcząc czoło. Natychmiast wprowadziłaś na twarz coś na kształt uśmiechu, starając się opanować te tajemnicze, szaleńcze bicie serca.
- Seijuro?
- Tak?
- Za co mnie właściwie kochasz?
Pytanie było stosunkowo proste i krótkie, ale nawet ktoś taki jak on musiał się chwilę nad nim zastanowić. Poczułaś jak jego uścisk na twojej talii się wzmaga.
- Naprawdę martwisz się tym przyjęciem.
To brzmiałoby jak pytanie, gdyby nie to, że zadał je on. Bo on już wiedział.
- Wybacz, ale... Ja nie potrafię! Tam będzie tyle osób z wyższych sfer i... Wszyscy znów będą patrzeć na mnie jak na jakiegoś robaka. Powtarzać, że nie jestem warta by przebywać z Tobą w jednym pomieszczeniu i...
- Wystarczy.
Natychmiast zamknęłaś usta, gdy usłyszałaś jego stanowczy głos. Przełknęłaś ślinę, czując lekką gorycz, która jakby utkwiła w twoim przełyku.
- [Imię], nie wyobrażam sobie by był ktoś, kto mógłby być tego bardziej wart niż ty. Kochanie, spójrz na mnie. - Poczułaś jak ujął delikatnie swoją dłonią twój podbródek i obrócił twoją twarz powoli w jego stronę. Na chwilę zagłębiłaś się w czerwieni jego oczu, pozwalając przykrym myślom odpłynąć. - Tylko ty się dla mnie liczysz i zawsze tak było. Ja nie popełniam błędów.
- ...
- Czy uczynisz mi tę przyjemność i pójdziesz ze mną na te przyjęcie, [Imię]?
Westchnęłaś cicho i oparłaś swoje czoło o jego ramię, czując jak zalewa Cię fala ulgi. Akashi oczyścił twoje serce z wszelkich wątpliwości. Najpiękniejsze w tym wszystkim było to, że gdyby Cię odrzucił, nie potrafiłabyś go za to prawdopodobnie znienawidzić. Twoja miłość do niego była na to zbyt potężna.
- Tak, Sei. - Szepnęłaś, po czym wyprostowałaś się. - Ale musisz mi najpierw pomóc zapiąć kolię.
Odsunęłaś włosy, ukazując skrawek nagich pleców i obnażonych ramion, by ułatwić mu dostęp do swojego karku. Z chwilą gdy poczułaś na swojej skórze chłodne dłonie Akashiego, drgnęłaś nieznacznie, ale uśmiechnęłaś się do siebie. To jest po prostu szczęście.
***
Sala była przystrojona z elegancją, acz nie z przesadą. Rozejrzałaś się ukradkiem po zebranych twarzach dostojnych ludzi i nie zauważyłaś ani jednej, znanej Ci twarzy. Nie myślałaś, że w całym Tokio śmietanka towarzyska może się tak szybko rozrastać. Przerażające.
Akashi szedł tuż obok Ciebie, ale zatrzymywaliście się dosłownie co chwilę, bo praktycznie każdy do niego podchodził by się z nim przywitać. Nie dałaś tego po sobie poznać, ale było Ci niemal niedobrze, patrząc na to jak mu kadzą i podlizują się tylko po to by na chwilę zaistnieć.
- Madame?
Obróciłaś się za siebie i zauważyłaś kelnera, który trzymał tacę z kryształowymi kieliszkami wypełnionymi najprawdopodobniej jakimś drogim szampanem. Uśmiechnęłaś się nieśmiało w jego stronę i pomachałaś delikatnie dłonią w jego kierunku.
- Nie, ale dziękuję za propozycję. Nie przepadam za szampanem, poza tym nie pijam na takich wytwornych przyjęciach alkoholu. - Wyjaśniłaś, starając się nie brzmieć na zbyt onieśmieloną. Naprawdę nie chciałaś odstawać od reszty. To nie tak, że próbowałaś wpasować się w towarzystwo wyższych sfer i zamienić się w zmanierowaną damę, ale prawdą jest, że nie chciałaś powtórki z rozrywki.
Spojrzenia innych gości... Ich wredne podszepty na twój temat. A może twoi znajomi i rodzina mieli racje? Nigdy nie będziesz tutaj pasować.
- Oczywiście, Madame. - Kelner wyraźnie uśmiechnął się w twoją stronę, na co ty odpowiedziałaś mu tym samym. Kiedy jednak odszedł, zauważyłaś w pobliżu kilka kobiet, przyglądających się Tobie. Nawet nie próbowały udawać, że nie rozmawiają o tobie.
- Widziałaś moja kochana? Rozmawiała z kelnerem...
- Widać, że nie ma pojęcia co się wokół niej dzieje...
- Kto ją tutaj w ogóle zaprosił?
Biorąc głęboki oddech, odwróciłaś się na pięcie i zaczęłaś szukać gorączkowo Akashiego, błagając w myślach, by był gdzieś w pobliżu i po prostu złapał Cię teraz pokrzepiająco za dłonie. Wystarczyłby też jeden uśmiech, nic więcej.
- Seijuro, gdzie jesteś? - Szepnęłaś i powoli, uważając by na nikogo nie wpaść, zaczęłaś przedzierać się przez tłum gości, rozglądając się bezradnie po obcych Ci twarzach. Szukałaś tych czerwonych oczu... Na co dzień zimnych, obojętnych, lecz gdy patrzyły w twoje własne, były pełne ciepła i miłości. - Seijuro, proszę nie zostawiaj mnie tutaj samej. Błagam.
Stałaś samotnie po środku sali, naokoło obcy ludzie wytykający Cię między sobą palcami. Chyba nie było w całym twoim życiu okropniejszej sytuacji.
- Przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać, by nie podejść do Ciebie. Nie chcę żebyś to odebrała niewłaściwie, ale wyglądasz naprawdę pięknie, gdy jesteś smutna.
- Ja... Przepraszam!
Chwyciłaś za sukienkę, by przypadkiem jej nie przydeptać i gwałtownie zawróciłaś w kierunku wyjścia z sali gdy podszedł do Ciebie jakiś nieznany Ci mężczyzna palący cygaro. Na szczęście drogę powrotną do korytarzy tej ogromnej posiadłości zapamiętałaś bez problemu.
Twoje obcasy stukotały o marmurową posadzkę, a ty obejmowałaś się za nagie ramiona, gdy owinął Cię chłodny wiatr wydostający się z zewnątrz przez otwarte okna na korytarzu. Śmiechy, rozmowy i cały gwar pozostawiłaś szybko za plecami gdy dzięki wskazówkom służby, dotarłaś do toalet.
To nie był twój świat. Byłaś zwykłą dziewczyną. Jak niby miałaś w jednej chwili przemienić się w damę z wyższych sfer? Nawet wytworna suknia, buty, które kosztowały więcej niż cała szafa twoich ubrań i biżuteria tak ciężka, że z ledwością oddychałaś nie mogły tego sprawić.
Kiedy zaczęłaś się właściwie spotykać z Akashim nie patrzyłaś na to wszystko w ten sposób. Liczył się tylko on i to co do niego czułaś. Proste równanie. Najwyraźniej jednak, rzeczywistość w okrutny sposób próbowała dać Ci właśnie ważną lekcję z życia. Nie będziesz jego, będąc tym kim jesteś. Akashi był bogatym biznesmenem z korzeniami. Ty - osobą, która nie ma nic.
Byłaś kiedyś zwykłą nastolatką, a chemia między wami była prosta i zaakceptowałaś to łatwą ręką. Kochasz go i to pozwoli przetrwać wszystko. Widać jednak się myliłaś.
- Sei, tak mi przykro. - Wyszeptałaś na jednym oddechu, podpierając się o umywalkę i patrząc na swoje odbicie. - Ale ja nie potrafię tak dłużej.
Miałaś zamiar uciec, odejść i nie odwracając się za siebie skierować swoje kroki ku innej, zimnej i jeszcze Ci nieznanej przyszłości. Wycierając skrawkiem papieru ręcznikowego dolne powieki oczu, uważałaś by nie rozmazać makijażu i wyszłaś na korytarz.
- Ach! To pani, madame!
To był ten sam kelner, który oferował Ci szampana tam na sali. Zatrzymał Cię, akurat w momencie, gdy chwytałaś za złotą klamkę szklanych drzwi, prowadzących do ogrodu. Z niewiadomego powodu odskoczyłaś na bok i popatrzyłaś na niego przestraszona, jakby przyłapał Cię na kradzieży, albo innym przestępstwie.
- Mam dla pani wiadomość do przekazania, Madame.
Kelner podszedł do Ciebie z srebrną tacą. Powoli rzuciłaś na nią swoje spojrzenie i rozchyliłaś usta, by ukazać swoje zaskoczenie. To była czerwona koperta. Czysta, bez adresata, nadawcy, bez niczego.
Kiedy popatrzyłaś niepewnie na jego twarz, zachęcił Cię krótkim, ledwie widocznym uśmiech do wzięcia koperty. Powoli otworzyłaś ją i przeczytałaś jej zawartość. Nie było tego zbyt wiele.
'' Ogród ''
- Ale...? - Chciałaś zapytać się kelnera kto kazał mu przekazać ową wiadomość, gdy zorientowałaś się, że stałaś już zupełnie sama pośrodku korytarza. Z sali na końcu hallu dało się słyszeć delikatne nuty orkiestry. Bankiet rozkręcał się na dobre.
Niepewnym siebie krokiem, wyszłaś przez szklane drzwi i oświetloną przyćmionym, białym światłem, kamienną ścieżką udałaś się do ogrodu. Coś wewnątrz Ciebie podpowiadało Ci, że nie powinnaś tego robić, ale... Ta czerwona koperta.
- Jest tutaj ktoś? Auć! - Złapałaś się za czoło, gdy nie zauważyłaś, że weszłaś w obwieszony lampkami taras. Ponad twoją głową migotało setki małych lampeczek między liśćmi bluszczu pnącego się po kolumnach i sieci przewodów. Naokoło unosił się zapach kwiatów i świeżo skoszonej trawy.
- [Imię].
Ta ulga, której nie potrafiłaś opisać słowami... Dosłownie wbiegłaś w jego otwarte ramiona, a drogocenne kamienie zatopione w białym złocie twojej kolii, boleśnie wbiły się w twoją skórę, gdy mocno do niego przywarłaś. Poczułaś jak kładzie dłoń z tyłu twojej głowy i gładzi Cię po włosach.
- Zostawiłeś mnie tam samą.
- Tak mi przykro, [Imię].
- J-Jak mogłeś...
- Wybacz mi.
Jeszcze przez chwilę staliście tak spleceni w uścisku, gdy pierwsza się od niego oderwałaś i zajrzałaś w jego oczy. Ujęłaś w dłoniach jego twarz. Ten mężczyzna. Przed chwilą byłaś przekonana, że od niego odejdziesz, a teraz... Miałaś nadzieję, że nie wypuści Cię już z swoich ramion.
- Czekałem na ten moment cały wieczór, [Imię]. - Mruknął zduszonym szeptem, tak, że nie byłaś pewna czy sobie tego nie wyobraziłaś. - Chcę żebyś miała najlepsze miejsce w pierwszym rzędzie.
- O czym ty..?
Nagle usłyszałaś okropny huk, jakby gdzieś w pobliżu coś eksplodowało. Niebo rozbłysło tysiącami świateł, a nieopodal rozległy się okrzyki zachwytu i głośne wiwaty. Roziskrzonymi oczami rozejrzałaś się ponad siebie, gdy zbliżyliście się do pobliskiej barierki. Miałaś idealny widok na cały nieboskłon, którego czerń, przebijały teraz kolory jakich do tej pory jeszcze nie widziałaś.
Fajerwerki były nieodłączną częścią bankietów. Jednak tym razem... Było w nich coś innego. Z wrażenia zaparło Ci dech w piersiach, po prostu oniemiałaś z zachwytu.
- Piękne. - Wyszeptałaś, zakrywając usta dłonią i przypatrywałaś się fajerwerkom, zupełnie nie zauważając, że Akashi nie stał już przy twoim boku. On... Klęczał.
Przed tobą.
Na jednym kolanie.
Nie mogłaś wydusić z siebie słowa, gdy widziałaś jak wyciągnął z wnętrza marynarki małe, bordowe pudełeczko i uniósł je lekko do góry,kierując je w twoją stronę. Fajerwerki, choć wciąż błyszczały nad waszymi głowami, pozostały już jedynie pięknym wspomnieniem.
Na twoich oczach rodziła się nowa historia.
- [Imię][Nazwisko]. - Miałaś gardło zbyt ściśnięte z emocji, by choćby jęknąć. - Jest tak wiele powodów dla których Cię kocham, że zajęłoby mi to resztę nocy by je wszystkie wymienić. Od czasu śmierci mojej matki obawiałem się miłości. Śmierć najdroższej Ci osoby jest boleśniejsza niż jakakolwiek przegrana, ale ty [Imię]. Ty wywróciłaś mój świat do góry nogami.
Nie wiedziałaś dlaczego, ale zaśmiałaś się, a po jednym twoim policzku spłynęła pojedyncza łza wzruszenia. Akashi nawet nie drgnął.
- Wprowadziłaś do mojego życia dawne uczucie pragnienia kochania i bycia kochanym. Jesteś wyjątkowa i tylko ty się liczysz. Dla mnie na zawsze już tak pozostanie, nawet jeżeli odejdziesz, tak jak chciałaś to zrobić dzisiaj.
Spoważniałaś w jednej chwili i przełknęłaś nerwowo ślinę. Akashi kontynuował.
- Chciałem żebyś to wiedziała, żebyś usłyszała to z moich ust zanim podejmiesz tę decyzję. - Powoli otworzył pudełeczko, a ty rozchyliłaś usta na widok pięknego pierścionka. - Czy zechcesz zrobić mi tę przyjemność i wyjdziesz za mnie, [Imię]?
Nie wyobrażałaś sobie tego momentu, a już na pewno tego, że tak ciężko będzie Ci dać mu odpowiedź. Nie dlatego, że nie wiedziałaś co powiedzieć. Akashi swoim całym wyznaniem pozostawił Cię zupełnie bezmowną.
Zdobyłaś się na kiwnięcie głową, a on z delikatnym uśmiechem na twarzy, nałożył , błyszczący pierścionek na twój palec. Przełknęłaś resztę wzruszenia i przytuliłaś się do niego, w pewnej chwili całując jego usta.
Nad wami wciąż rozgrywał się taniec setek tysięcy kolorowych świateł, a w uszach huczały wiwaty i oklaski.
Hejo, Marli jest tutaj! ^^
Dobra, zabijcie mnie za to, ale naprawdę dałam się ponieść. Muszę przyznać jednak, że wciągnęła mnie ta historia (jakoś tak zajechało Titaniciem tą trudną miłością ) Mam nadzieję, że jednak komuś się spodobała.
Było tak wiele momentów w których chciałam wrzucić swój komentarz, ale nie... Nie mogę psuć atmosfery moim czytającym. Nie mam pojęcia kogo na tapetę wezmę następnego, być może następny rozdział to będzie wielkie planowanie z Akashem? Nie wiem, niespodzianka xD
Za wszelkie błędy przepraszam, pozdrawiam serdecznie~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top