Przewrócony bal par nie do par
Wstałami zobaczyłam śniadanie na szafce nocnej. Zjadłam i wstałam. Nadal byłam naga.Szybko założyłam swoje ubrania i wyszłam z sypialni Clauda. Usłyszałam go wpokoju. Udałam się w tamtą stronę i zobaczyłam go z telefonem w ręku. Podeszłamdo niego i ukucnęłam przy nim.
-Oczywiście, że nie będzie problemu.- Powiedział i spojrzał na mnie z góry. Odłożył słuchawkę i wziął mnie na ręce.
-O co chodziło?- Spytałam.
-Bal przebierańców u hrabiego Druitta. Też idziesz. Teraz musimy poinformować o tym panicza.- Powiedział. Weszliśmy do holu, gdzie jakiś blondyn latał po dywanie. Na nasz widok się uspokoił.
-Claude, kto to?- Spytał podchodząc do nas.
-Moja żona Margarita. Paniczu, ma panicz zaproszenie na bal przebierańców od hrabiego Druitta.- Powiedział.
-Oczywiście idziemy. Rita też idzie! Ole!- Powiedział i tyle było go widać.
-Rita?- Spytał Claude w przestrzeń.
-Zdrobnienie mojego imienia. Mogę być pająkiem?- Spytałam i spojrzałam na niego miną szczeniaka.
-Dobrze, ale jak to sobie wyobrażasz?- Spytał.
-Będę miała doczepione od nurza! Proszę.- Powiedziałam. Claude tylko pokręcił głową.
-Ptaszyno nie możesz zostać przy swoich skrzydłach? Dobierzemy sukienkę i będziesz piękna.- Powiedział całując mnie w czoło. Zachmurzyłam się.
-W takim razie będę kotem z Alicji w Krainie Czarów. Claude pożyczysz mi swoją koszulę?- Spytałam.
-O ile będziesz się ze mną bawić na tym balu.
-To co? Będziesz Alicją z Krainy Czarów? Czy może Śnieżką?- Spytałam.
-Będę wilkiem, który będzie trzymać cie przy sobie. I nie dopuści nikogo do ciebie.- Powiedział trzymając mnie w pozie do walca.
-Będziesz musiał cały czas słuchać mojego gadania.- Powiedziałam wieszając się na nim.
-I tak cię cały czas słucham. Nie przeszkadzasz mi kochanie.- Powiedział całując mnie zachłannie.
-Yhm... Ale i tak biorę od ciebie koszulę. O, przy okazji zamierzam sprawić, że wszystkie przebrania staną się rzeczywistością. Wilczku.- Powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
-Oj, kochasz broić.- Stwierdził. Pobiegłam do ogrodu. Położyłam się na trawie i spojrzałam w niebo. Ktoś położył się obok mnie. Spojrzałam w bok. Był to blondyn.
-Kim jesteś?- Spytałam.
-Hrabia Alios Trancy. Jesteś pierwszą osobą, która się mnie nie boi. Co byś powiedziała na spacer?- Powiedział, na co skinęłam głową. Przeszliśmy przez korytarze z róż.
-Ładnie tu Alios.- Stwierdziłam, uśmiechnął się do mnie.
-Miło, że mówisz mi po imieniu. Będziemy przyjaciółmi? Z nikim do tej pory się nie przyjaźniłem!- Mówił uradowany podskakując na ścieżce.
-Czemu nie? Jeszcze nie miałam śmiertelnika za przyjaciela.- Powiedziałam. Usiedliśmy w altanie, gdzie razem z blondynem lepiej się poznawaliśmy. W końcu przerwał nam Claude.
-Powinniśmy udać się na zakupy.- Powiedział patrząc na nas podejrzliwie. Wywróciłam oczami. Naprawdę myślał, że spodoba mi się tak słaba istota.
-W takim razie wybacz Alios, ale musze przegrzebać jego szafę.- Powiedziałam wstając i śmiejąc się.
-Hę? Czemu?- Spytał zaskoczony blondyn.
-Potrzebuję jakiejś jego koszuli do przebrania.- Powiedziałam i zniknęłam w chmurze czarnego dymu. Pojawiłam się przy szafie. A więc szukanie czas zacząć. Większość rzeczy trafiła za moje plecy na podłogę. W końcu udało mi się i znalazłam idealną białą koszulę. Z nią w ręku odwróciłam się i napotkałam wkurzone spojrzenie złotych tęczówek.
-Kochanie.- Powiedział przez zacisnięte usta.
-No nie mów, że ty zawsze wszystko utrzymujesz tu w nienagannym porządku. Przecież to nudne.- Stwierdziłam.
-Moja droga, gdybym nie dbał o porządek nic nie dało by się znaleźć.- Spokojnie stwierdził.
-Ale ja demon chaosu nie mogę niczego znaleźć!- Zawyłam. Otworzyłam pazurem portal i zniknęłam w swoim pokoju. Dobra, mam być sobą jako kot z lasu Krainy Czarów. Szybko założyłam czarno srebrną bieliznę, na to koszule Clauda. Czarne leginsy i kamizelka w tym samym kolorze. Długa do kostek tiulowa ciemno niebieska spódnica z rozcięciem z prawej strony do połowy uda. Marynarka tego samego koloru jak spódnica z szpaczym ogonem i wycięciem z przodu, że miałam zakryte tylko piersi. Do tego nałożyłam czarne rękawiczki i czarne kozaki na obcasie. Otworzyłam przejście i wskoczyłam Claudowi na plecy.
-Nie znikaj.- Powiedział łapiąc mnie pod nogami.
-Już wróciłam. Pomóc ci się przebrać?- Spytałam zadziornie przygryzając mu ucho. Za bardzo się przywiązałam.
-Pomożesz mi się rozebrać po balu.- Powiedział. Zastrzygałam uszami i polizałam go po uchu.
-Jesteś pewien wilczku?- Spytałam mrucząc.
-Tak. Idź po Aliosa i zbieramy się do wyjścia.- Powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. Wyszłąm i zgarnęłam Czerwonego kapturka do drzwi wejściowych. Czekał na nas Claude w swoim zwykłym stroju tylko z uszami i ogonem wilka.
-Claude nie ubrałeś się pod Ritę!- Krzyknął Alios.
-Stwierdziliśmy, że tak będzie zabawniej. Poza tym ma pilnować ciebie, gdy będę plątać się po sali.- Powiedziałam z uśmiechem. Podbiegłam do Clauda i pocałowałam go w usta. Lokaj oddał pocałunek, po czym pomógł ubrać się paniczowi. Zarzuciłam płaszcz na siebie i wyszłam na dwór. Claude spojrzał na mnie przez ramię i pokręcił głową. Pomógł mi i Aliosowi wejść do powozu i usiadł na przeciwko nas. W czasie podróży mi i Aliosowi buzie się nie zamykały. Claude zaniepokojony patrzył na nas. Spokojnie, nie zostawię cię dla śmiertelnika. Poza tym będziemy mieć dziecko. W końcu zajechaliśmy na miejsce. Wyszliśmy z powozu i udaliśmy się do środka. Czyli Alios i ja szybko przed Claudem wpadliśmy do holu.
-Och hrabia Alios. Jak miło hrabię widzieć. A cóż to za cudowny drozd przy hrabi boku? Jak się madam nazywa? Cudowny drozdździe gdzieś podziewała się tyle czasu?- Ciągnął swój wywód blond włosy homar w białym garniturze. Zdębiałam i nie mogłam powiedzieć ani słowa. Nigdy nie przypuszczała bym by śmiertelnik mógł się tak zachowywać. Na szczęście pomógł mi stojący obok Alios, gdyż Claude, który nas dogonił zaczął już homara mordować wzrokiem.
-To Druicie jest Margarita Faustus, żona Clauda i moja droga przyjaciółka. Radzę ci naszego pięknego kota nie nazywać jakimś podrzędnym drozdem. A teraz wybacz nam, ale pragniemy przywitać się z resztą gości.- Powiedział Alios i pociągnął mnie w głąb sali pełnej różnych osób. Gdzie się nie pojawiłam tam momentalnie zbierał się tłumek mężczyzn. W końcu podirytowany Claude zabrał mnie do tańca. Za każdym razem, gdy ktoś się do nas zbliżał posyłał mu zabójcze spojrzenie.
-Wiesz, że nie masz o co być zazdrosny?- Spytałam.
-Zawsze będę o ciebie zazdrosny kochanie. Nawet o kontrahenta. Jesteś moja.- Powiedział obracając mną. Melodia dobiegała końca, wygiął mnie i na oczach wszystkich pocałował.
-Dobra zazdrośniku, a teraz chodź się napić.- Powiedziałam ciągnąc go w stronę barku z napojami.
-Nie dam ci żadnego alkoholu. Napijemy się zwykłego soczku bez procentów.- Powiedział. Nalał mi i sobie soku porzeczkowego. W tłumie zaczęłam szukać Aliosa.
-Claude, gdzie zgubiłeś czerwonego kapturka?- Spytałam nigdzie nie widząc tej blond czupryny.
-Zaraz go poszukam, a ty nie waż się w tym czasie na nic mocniejszego.- Powiedział i zniknął w tłumie. Podszedł do mnie wysoki rudowłosy chłopak o zielonych oczach.
-Witaj panienko. Czemu następczyni północnych demonów stoi tu całkowicie sama?- Spytał. Olśniło mnie to był Veron, syn doradcy mojego dziadka.
-Veron co cię tu sprowadza?- Powiedziałam odstawiając napój.
-Mam tu kontrahenta. Zatańczysz?- Spytał wyciągając do mnie rękę. Przyjęłam zaproszenie i po chwili wirowaliśmy na parkiecie. Zauważyłam zdziwione spojrzenie Aliosa i zdenerwowane Clauda.- Rita jesteś w ciąży?- Bezpośredni jak zawsze.
-Owszem. Czemu cię to tak interesuje?- Patrzyłam mu w oczy.
-Twój dziadek zaczyna się o ciebie martwić. Podobno nikt ci nie odpowiada. Zaczął myśleć by cię z kimś na siłę wyswatać.- Powiedział.
-Niech zgadnę. Ty jesteś tą propozycją.- Pokiwał głową.
-Rita znamy się od dawna. Zostaw go z tym dzieckiem i wróćmy do północnego piekła.- Powiedział.
-Veron nic z tego nie będzie. A teraz wybacz wracam do męża.- Odwróciłam się od niego i poszłam w stronę Clauda. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
-Margarita bądź poważna. Jesteś demonem, któregoszanuje sam szatan. Nie możesz sobie pozwolić na wpadkę.- Powiedział mi doucha. Wysunęłam pazury i przejechałam mu nimi po twarzy. Claude i Alios do naspodeszli. Nie słuchając nikogo zmieniłam rzeczywistość. Wszyscy stali się tymza co się przebrali. Claude jako wilkołak złapał mnie i Aliosa i pobiegł dolasu, gdzie znajdował się jakiś dwór.
Wbiegł do środka, zamykając drzwi wejściowe. Zaciągnął Aliosa do piwnicy, gdzie go zamknął. Wrócił do mnie i pociągnął za sobą. Weszliśmy do sypialni, gdzie rzucił mnie na łóżko. Zawisł nade mną i pocałował. Przeczesałam ma włosy palcami.
-Claude lubię jak jesteś dziki, ale mieliśmy patrzeć na chaos w sali balowej.- Powiedziałam.
-Mówiłem ci, że będę trzymać cię przy sobie i nie dopuszczę do ciebie nikogo.- Powiedział całując mnie po szyi. Założyłam mu ręce na szyję.
-Zrób coś dla mnie kochanie.- Powiedziałam przymile.
-Co takiego?- Powiedział patrząc mi w oczy.
-Chodźmy na salę zobaczyć ten chaos. Weźmy też Aliosa by nie był sam. Potem będziemy się bawić całą nic, jeśli zechcesz.- Powiedziałam bawiąc się jego włosami.
-Niech ci będzie. Jednak będziesz mi całkowicie posłuszna.- Pocałował mnie w usta i wziął na ręce. Wyciągnął Aliosa i poszliśmy na sale. Ten idiota Veron jako demon opanowywał mój chaos. Wściekła podeszłam do niego i walnęłam go w twarz.
-Co ty robisz idioto!- Wrzasnęłam.
-Nie jesteśmy razem, więc nie muszę ci pomagać. Mogę to wszystko naprawić, ci na złość.- Powiedział. Pstryknęłam palcami i przywróciłam ład z wcześniej. Claude objął mnie od tyłu, a Alios stanął obok.
-Posłuchaj mnie uważnie Veron. Nie igraj ze mną, bo źle się to dla ciebie skończy. Pamiętaj, że jestem od ciebie silniejsza.- Powiedziałam kopiąc go w udo na co się skrzywił nieznacznie.
-Może już wracajmy.- Powiedział Alios na co z Claudem skinęliśmy głowami. Wyszliśmy i udaliśmy sie do powodu. Oparłam głowę o ścianę w powozie. Alios i Claude patrzyli na mnie zaniepokojeni. Weszliśmy do rezydencji Aliosa, gdzie od razu skierowałam się do sypialni Clauda. Rozebrałam się zostając w majtkach i jego koszuli. Weszłam pod kołdrę i zobaczyłam nieogarnięty bałagan. Claude widać nie zamierza tępić mojego bałaganiarstwa. W sumie i tak by nie dał rady nic z tym zrobić. Smutna wtuliłam się w poduszkę. Po jakimś czasie poczułam jak łóżko ugina się po drugiej stronie. Podniosłam się na łokciach i zobaczyłam Clauda. Spojrzał się na mnie zdziwiony.
.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-.-
Tak wiem, że trochę mi się zeszło, ale ostatnio nie wyrabiam się nawet z pracą do szkoły. Ale macie rozdzialik w tym dniu Żołnierzy wyklętych.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top